Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

PO-PiSowskie mordobicie na grobach
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Gru 20, 2010 7:18 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Tusk: raport MAK jest bezdyskusyjnie nie do przyjęcia
17 gru, 10:16 RZ / PAP

Projekt raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) - dotyczący katastrofy smoleńskiej - w tym kształcie, w jakim został przysłany przez stronę rosyjską, jest bezdyskusyjnie nie do przyjęcia - powiedział w piątek premier Donald Tusk.

Polska przekazała w czwartek Rosji uwagi do projektu raportu końcowego MAK dotyczącego katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem; według rzeczniczki MSWiA Małgorzaty Woźniak, w sumie przesłano ok. 150 stron dokumentów.

Szef rządu - który przebywa w Brukseli na szczycie UE - powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że "tych uwag jest o wiele za dużo, żeby uznać, że ten projekt raportu strony rosyjskiej jest do przyjęcia".

- On z punktu widzenia polskiej strony, w tym kształcie, w jakim został przesłany, jest bezdyskusyjnie nie do przyjęcia. Tym bardziej, że te zaniechania czy błędy, czy brak takiej pozytywnej reakcji na postulaty polskiej strony - to wszystko pozwala nam powiedzieć, że niektóre wnioski w tym raporcie są w związku z tym nieuzasadnione. Nie mówię, że fałszywe, ale nie znajdują potwierdzenia w badaniach, tak jak my to oceniamy. Zobaczymy, jaka będzie odpowiedź strony rosyjskiej - powiedział Tusk.

Premier dodał, że uwagi strony polskiej do projektu raportu dotyczą tylko tych fragmentów, "co do których mamy wątpliwości", zatem "nasze uwagi nie są w tej chwili alternatywnym raportem".
"Raport MAK jest nie do przyjęcia" »

- Wszędzie tam, gdzie nasze ustalenia, nasze oceny, czy ocena tego, jak Rosjanie postępowali w czasie śledztwa, wszędzie tam gdzie one są pozytywne, czy gdzie nie ma żadnych zastrzeżeń, to my tego tematu nie dotykamy. Czyli nie opiniujemy treści całego raportu, nie wysuwamy wniosków końcowych, tylko precyzyjnie polska strona wskazuje, gdzie Rosjanie nie dopełnili wymogów wynikających z konwencji chicagowskiej. I ten materiał jest obfity - zaznaczył premier.

Termin na przedstawienie stanowiska, uwag i wniosków przez stronę polską upływa 19 grudnia. Zostaną one następnie rozpatrzone przez Komisję Techniczną MAK. Przepisy nie narzucają MAK żadnych terminów, w jakich powinien on ustosunkować się do ewentualnych zastrzeżeń strony polskiej.

Projekt raportu dotyczący przyczyn katastrofy Tu-154M, przygotowany przez MAK, liczy 210 stron. Został przekazany Polsce 20 października. MAK sformułował w projekcie 72 wnioski dotyczące pośrednich i bezpośrednich przyczyn katastrofy smoleńskiej oraz siedem rekomendacji dla cywilnych służb lotniczych.

W dokumencie MAK są m.in. sprawozdania z badań szczątków samolotu, rejestratorów w maszynie i na wieży kontrolnej, rezultaty eksperymentów na symulatorach automatycznych i komputerowych, a także ocena działań załogi Tu-154M oraz wieży kontroli lotów w Smoleńsku przeprowadzona przez ekspertów z dziedziny psychologii, lotnictwa i kontroli ruchu powietrznego.

Stanowi on rozwinięcie ustaleń zaprezentowanych w raporcie wstępnym MAK z 19 maja. MAK podał w nim m.in., że w kabinie pilotów były dwie postronne osoby; drzwi do kabiny podczas lądowania były otwarte; przy wylocie załoga nie miała informacji o pogodzie w Smoleńsku, a kontrolerzy lotu i załoga polskiego samolotu Jak-40, który lądował wcześniej, informowali Tu-154M o pogarszaniu się pogody. Szefowa MAK Tatiana Anodina powiedziała wtedy, że zbadana musi być jeszcze kwestia ewentualnego wywierania wpływu na załogę.

Śledztwo w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem - poza Wojskową Prokuraturą Okręgową w Warszawie - równolegle prowadzi prokuratura rosyjska. Okoliczności katastrofy bada również w Rosji Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK), a w Polsce komisja kierowana przez szefa MSWiA Jerzego Millera.

10 kwietnia 2010 roku w katastrofie TU-154M zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Polska delegacja leciała do Katynia na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach.


http://wiadomosci.onet.pl/raporty/katastrofa-smolenska/tusk-raport-mak-jest-bezdyskusyjnie-nie-do-przyjec,1,4084942,wiadomosc.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Gru 20, 2010 7:20 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

"Mówiono o nas, żeśmy zwariowali..."
Poniedziałek, 20 grudnia (17:03)
Prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział w poniedziałek, że nie rozpoznał ciała swojego brata Lecha Kaczyńskiego po przywiezieniu go do Polski.

Zaznaczył, że ani on, ani córka zmarłego prezydenta Marta, nie podjęli decyzji ws. ewentualnej ekshumacji ciała.

"Nie ukrywam, że o ile rozpoznałem ciało mojego śp. brata na lotnisku (w Smoleńsku), i tu nie miałem wątpliwości, podałem zresztą charakterystyczne cechy i one zostały potwierdzone - bliznę na ręce po ciężkim złamaniu - o tyle, kiedy już widziałem ciało przywiezione do Polski w trumnie, to go nie rozpoznałem. Tutaj to był człowiek, który w ogóle nie przypominał mojego brata. Mówiono mi, że to on" - powiedział prezes PiS na konferencji prasowej.

- Mam podstawy - ale takie są w Polsce przepisy, że nie mogę głośno o tym mówić - żeby uznać, że w trakcie sekcji przeprowadzonej w Smoleńsku nie wszystkie części ciała, które tam były, należały do prezydenta Rzeczypospolitej - powiedział prezes PiS. Jak dodał, "z całą pewnością prezydent nie był generałem i nie nosił generalskich mundurów; to jest poza jakąkolwiek wątpliwością".

Naczelna Prokuratura Wojskowa w komunikacie przesłanym PAP w ubiegłym tygodniu poinformowała, że nieprawdziwa jest informacja podawana przez niektóre media, jakoby prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej podejrzewała, że w krypcie na Wawelu pochowano szczątki innych osób niż prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz jego małżonki Marii. W poniedziałek rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej, płk Zbigniew Rzepa powiedział PAP, iż ubiegłotygodniowy komunikat zachowuje swoją aktualność.

"Z materiałów śledztwa wynika, iż w krypcie na Wawelu zostali pochowani Lech Kaczyński oraz jego małżonka. Prowadząca postępowanie Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, w oparciu o zgromadzony dotychczas materiał dowodowy, nie ma w tym zakresie żadnych wątpliwości. Pojawienie się w przestrzeni medialnej tego typu informacji jest zdumiewające, nie oparte na żadnym obiektywnym dowodzie procesowym" - napisała w ubiegłym tygodniu prokuratura.

Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski powiedział w poniedziałek, że identyfikacja zwłok odbyła się zgodnie z przepisami prawa, które to regulują.

Przypomniał, że procedury identyfikacji zwłok są takie, że identyfikuje osoba najbliższa i 10 kwietnia identyfikacji ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego dokonał jego brat.

- I oczywiście później, po tej identyfikacji przez najbliższych członków rodzin, była jeszcze sekcja zwłok, w której uczestniczył Naczelny Prokurator Wojskowy i która odbywała się w Smoleńsku. Zgodnie z przepisami prawa międzynarodowego dopiero te dwie czynności umożliwiły przekazania ciała do kraju. Przekazanie zwłok było zgodne z procedurami przepisów prawa międzynarodowego, które to reguluje - powiedział w Łodzi Kwiatkowski.

Podkreślił, że rodzina - zgodnie z przepisami prawa - zawsze może złożyć wniosek o ekshumację ciała.

- Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmuje wtedy prokurator prowadzący to postępowanie" - zaznaczył minister sprawiedliwości. Pytany przez dziennikarzy dodał, że nie miał dotąd "żadnego kontaktu" z krakowską prokuraturą, która prowadzi śledztwo w sprawie odsłuchania przez niego zapisów z czarnych skrzynek samolotu Tu-154M.

Kaczyński był też w pytany - w związku z poniedziałkowym artykułem w gazecie "Komsomolskaja Prawda" - czy czuje, że miał wpływ na to, jak premier Donald Tusk skomentował wstępny projekt raportu MAK ws. katastrofy smoleńskiej.

- W kabarecie można wszystko. Można mówić także, że premier Tusk robi to, co robi, ze strachu przede mną - odparł prezes PiS.

- Sądzę, że premier Tusk zobaczył, że po prostu brnie w taką kompromitację, która może go bardzo ciężko kosztować. A to, że myśmy nie ulegli terrorowi, także terrorowi medialnemu, i broniliśmy podstawowych zasad przyzwoitości, godności narodowej i honoru, na pewno miało tutaj pewne znaczenie - powiedział prezes PiS.

- Przypomnę, o nas mówiono, żeśmy zwariowali (...) Przyczyną tych diagnoz było to, że zajmowaliśmy się Smoleńskiem. Kto miał rację? Kto tutaj zwariował a może komu strach zalał oczy i mózg? - pytał na konferencji prasowej.

Jak powiedział, chciałby, aby "polska opinia publiczna zadała sobie to pytanie: komu w Polsce strach i marne kalkulacje polityczne spod najgorszych znaków polskiej historii wyłączyły myślenie".

- Kto doprowadził do tego, że tego rodzaju działania jak te, które miały miejsce w sprawie katastrofy smoleńskiej były podejmowane; były następnie bronione także przez ogromną część mediów - pytał. Podkreślił, że postawa PiS w sprawie katastrofy smoleńskiej była zawsze "zgodna z elementarnymi postawami przyzwoitości, moralności i polskiego interesu narodowego".

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/czlowiek-w-trumnie-nie-przypominal-brata,1573796
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Gru 20, 2010 7:21 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Ks. Błaszczyk: Nie ulegajmy pokusie używania tragedii


O identyfikacji ciał, działaniach minister Kopacz w Smoleńsku i konflikcie części rodzin smoleńskich z rządem opowiada ks. Henryk Błaszczyk.

Był Ksiądz obecny przy zamykaniu trumien ze zwłokami tragicznie zmarłych w katastrofie smoleńskiej. Kilka dni temu „Gazeta Wyborcza” opublikowała wstrząsający opis obrażeń zwłok prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Redaktorzy "GW" przekonują, że zrobili to w odpowiedzi na zarzuty, iż w trumnie z parą prezydencką leżą jeszcze niezidentyfikowane zwłoki. Jak Ksiądz ocenia takie postępowanie mediów? Czy to już przekroczenie pewnej bariery?

Bariery są zawsze nakreślane przez naszą wrażliwość, naszą wyobraźnię i empatię, w przypadku naszej rozmowy chodzi również o to, co odczuwają szczególnie bliscy tych, którzy zginęli w Smoleńsku. Niekiedy odnoszę wrażenie, że brakuje owej empatii z wielu stron. Jest to siłą rozlicznych publikacji, zwłaszcza tych, które są wynikiem świadomie stosowanych manipulacji, niepopartych faktami sugestii, oskarżeń lub też przekłamań. Również ze strony mediów, ale czy tylko? Doświadczenia historyczne wzajemnych stosunków między Polską a Rosją sprzyjają budowaniu teorii zamachu. Ale czy jest to właściwy sposób poszukiwania odpowiedzi na pytanie o przyczynę wypadku? Ja osobiście jestem wolny od bezkrytycznego posługiwania się motywem historycznym. Dostrzegam też z wielkim niepokojem, że brak pełnych informacji powoduje proces dorysowywania obrazów nierealnych, zmotywowanych z góry nakreślonymi twierdzeniami. Wszyscy jesteśmy wolni w stawianiu pytań i poszukiwaniu odpowiedzi. Ale musimy być też wolni od pokusy łatwych i szybkich odpowiedzi. Niekiedy prawdę wydobywa się powoli. Krok po kroku, czynność po czynności, odpowiedź po odpowiedzi. Natomiast gdy chodzi o sprawę identyfikacji ciał, to jest to rzecz tak fundamentalna, iż nie wyobrażam sobie, że można byłoby pozwolić sobie tutaj na nieodpowiedzialność, czy nierzetelność. Noszę w sobie przekonanie, że w trumnach na Wawelu spoczywają ciała naszego Prezydenta, Pana Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki. Oczywiście ciała dotknięte były skutkami katastrofy i jestem też przekonany, że złożono w trumnach wszystko to, co było na ten czas możliwe.

Nie obawia się Ksiądz, że jakiś tabloid - by przebić "GW" - opublikuje zdjęcia ofiar?

Wiem, że za każdą publikacją stoi człowiek, dziennikarz, publicysta. Zatem osoba zdolna do wyobrażenia sobie skutków każdej publikacji, zwłaszcza tak drastycznej jak zdjęcia ofiar, powinna wziąć to pod rozwagę. Ja cały czas mam w sobie jeszcze przekonanie, że profesjonalny dziennikarz to osoba odpowiedzialna, która wie, że czytelnicy bądź słuchacze są zaangażowani w odbiór otrzymanych informacji, obrazów, angażują swoje zaufanie i wiarę w to, że mają do czynienia z prawdziwym przekazem. Dziennikarstwo, choć brzmi to może patetycznie, jednak jest służbą temu, co nazywamy w potocznym rozumieniu prawdą o świecie oraz uczciwym przekazem informacji.

W jaki sposób wyglądała procedura umieszczania zwłok w trumnach?

Dość szczegółowo przekazałem opis tej procedury w wywiadzie, jaki udzieliłem na prośbę m. in. niektórych rodzin w tygodniku „Polityka”. Mogę tylko dodać, że wśród ofiar było wielu tych, których znałem osobiście. Ponad to rozpoznawaniem ciał zajmowali się biegli specjaliści oraz bliscy ofiar katastrofy. Moim zadaniem nie było identyfikowania ciał. Byłem tam po to, aby wykonać wobec zmarłych posługę religijną oraz służyć wsparciem dla rodzin tych, którzy zginęli. Będąc przy zamknięciu trumien siłą rzeczy byłem świadkiem porównywania danych umieszczonych na ciele z informacją o osobie umieszczoną na trumnie. I w tym zakresie mogę zaświadczyć, że była zgodność. Odniosłem też wrażenie, że sposób obchodzenia się z ciałami zmarłych, choć bardzo bolesny dla bliskich ale także i biegłych specjalistów uczestniczących w procesie identyfikacji, był niezwykle spokojny, godny i delikatny. To moje odczucie wydaje mi się ważne, zwłaszcza gdy słyszę wielokrotnie troskę rodzin ofiar o los ciał swoich bliskich po śmierci.

Powiedział Ksiądz w wywiadzie dla „Polityki”: „dużo ciał było zespolonych, chociaż oczywiście bardzo poranionych. To nie była destrukcja zupełna. Te, które były rozczłonkowane, w każdej części objęte były badaniem DNA, nie było ciała, które nie zostałoby potwierdzone badaniem DNA.” Jednak część rodzin ofiar katastrofy ma wątpliwości, czy naprawdę pochowała swoich bliskich. Żona Przemysława Gosiewskiego chce ekshumacji zwłok swojego męża. Podobny wniosek złożyła córka Zbigniewa Wassermana. Czy rodziny mają podstawę do takiego działania i czy ich prośba o sekcję zwłok jest uzasadniona?

Pytania rodzin zmarłych o sposób przeprowadzania sekcji zwłok, czy też o rzetelność procedury identyfikacyjnej, jak i wiele innych, jest przynależnym rodzinom prawem. Jednakże w wielokrotnym słuchaniu sposobu zadawania tych pytań i odczuwania kontekstu ich artykułowania, mam wrażenie, że skrywana jest niejedna intencja, która nie wpisuje się w zakres odpowiedzi typu „tak, w tej trumnie znajduje się ciało tej osoby”. Dlatego też proszę, aby nikt nigdy nie ulegał pokusie zadysponowania osobistej tragedii - ale także i narodowej - dla celów innych niż poznanie prawdy, w każdym jej zakresie. Tak to już zostanie, że do dzisiaj i do końca życia będę nosił w sobie obrazy zmarłych, co do których tożsamości nie mam najmniejszej wątpliwości. Choć potwierdzeniem ich identyfikacji zajmowali się ich bliscy i specjaliści. Takimi postaciami są panowie Płażyński, Szczygło, Gosiewski, Wasserman, Kaczorowski, Krupski, Kochanowski. Panie Adamska, Doraczyńska, Natali-Świat i wiele, wiele innych osób. Ale też wiem, że moje przeświadczenie nie jest argumentem rozstrzygającym i takim też być nie powinno. O identyfikacji rozstrzyga procedura poświadczona co do przekonania o jej wyniku przez bliskich ofiar i specjalistów w zakresie identyfikacji ciał.

Rodziny przekonują, że w aktach zgonów nie ma wpisanej przyczyny śmierci ich bliskich i w dokumentacji panuje bałagan.

Ja nie mam wglądu do dokumentacji śledztwa przechowywanej w prokuraturze. Natomiast w procesie terapeutycznym rodziny opowiadają o swoich wrażeniach, wyniesionych po studium tej dokumentacji. I tak - jak się można spodziewać - wrażenia te są bardzo różne, dlatego ja nie odważyłbym się na jednoznaczne stwierdzenia w tym zakresie.

W ostatnich tygodniach Księdza nazwisko często pojawia się w mediach. Część rodzin osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej, ma do Księdza duże pretensje za słowa wypowiedziane podczas spotkania premiera Tuska z rodzinami. Podobno nazwał Ksiądz jedną z osób charakteropatą. Skąd tak mocne słowa?

Dziękuję, że mam możliwość udzielenia odpowiedzi na tak postawione pytanie. W jednej z gazet ukazał się zarzut niektórych rodzin o zasiadaniu na spotkaniu z Premierem po stronie rządu. Wyprowadzanie wniosków co do mojej postawy w sprawie tragedii smoleńskiej z pozycji i miejsca ustawienia krzesła, które mi wskazano, żebym je zajął, jest ubliżające inteligencji tych, którzy dokonują tak radykalnego uproszczenia. Jestem też przekonany, że Premier i jego ministrowie dla swoich starań w wyjaśnieniu wszelkich spraw związanych z katastrofą smoleńską nie potrzebują podpierać się obecnością osoby duchownej posadzonej po tej, czy innej stronie stołu. Natomiast w wypowiedzi do uczestników tego spotkania zaznaczyłem, że w sprawie katastrofy smoleńskiej nie ma strony waszej i naszej. Nie ma podziału na rodziny, rząd czy prokuraturę. Katastrofa smoleńska jest naszą ogólnonarodową sprawą. A miejsce, w którym mnie posadzono, jest - jak sam powiedziałem - pochodną tego spojrzenia na katastrofę, które jest wolne od podziału na "my" i "oni". Natomiast na zakończenie tego dość burzliwego spotkania prosiłem uczestników o spokojny sposób wyrażania swoich wątpliwości i takie wspólne poszukiwanie odpowiedzi, które pozwoli te odpowiedzi usłyszeć. Jeżeli pan doktor Fedorowicz z kilkoma osobami, których gwałtowne emocje staram się zrozumieć, w stawianiu pytań nie pozostawia czasu innym rodzinom na wyrażenie własnych wątpliwości i postawienie ważnych dla nich pytań, oraz łamie elementarne zasady kultury wzajemnie prowadzonej rozmowy, to mając na uwadze przekazanie panu Fedorowiczowi komunikatu o jego zachowaniu, które dla wielu rodzin było bolesne, nazwałem te zachowania m. in. charakteropatycznymi. Jest to coś zupełnie innego niż zdiagnozowanie kogoś jako charakteropaty. Ale w swoich uniesionych emocjach pan doktor Fedorowicz już tego nie słyszał. Daleki jestem od obrażania kogokolwiek. Dlatego też podszedłem do doktora Fedorowicza i za ewentualną przykrość, jaką mógł odczuć, grzecznie przeprosiłem. W odpowiedzi usłyszałem wiele inwektyw, a także dezaprobatę mojego stanu duchownego. Na taką postać rozmowy ja się nie zgadzam. Nieprawdziwą jest również teza, że próbowałem go zdezawuować wobec rodzin.

Jednak został Ksiądz wepchnięty już w szufladkę z nazwą jednej partii politycznej. Wiele osób zarzucało Księdzu, że udzielił wywiadu Monice Olejnik i „Polityce”.

Jeśli niektórym osobom wystarcza tak pobieżna i powierzchowna klasyfikacja to szkoda, bo rzeczywistość jest dalece bardziej złożona. Ale aby ją zrozumieć należy dokonać większego wysiłku intelektualnego i wykazać się większą wrażliwością w odczuwaniu stanowiska innych. Natomiast ja nie odczuwam najmniejszego dyskomfortu w kreśleniu mojego świadectwa dla tygodnika „Polityka” czy też w programie „Kropka nad i” prowadzonego przez redaktor Monikę Olejnik. Na prośbę rodzin wielokrotnie i na różnych łamach przesyłałem jasne i czytelne komunikaty. Posłużę się każdym medium, które zagwarantuje mi uczciwy przekaz, wpisany w wolę dawania świadectwa prawdzie. I wolny w zakresie mojego przekazu od manipulowania prawdą. Dowodem mojej postawy niech będzie wywiad udzielony także i waszej redakcji. Nigdy nie pozwalam sobie na bycie w dyspozycji jakiejkolwiek optyki politycznej czy partyjnej. Jedyne, czego pragnę, to być ewangelicznym wobec każdej optyki społecznej czy politycznej. Jestem też przekonany, że odpowiedzialni liderzy polityczni nie oczekują dyspozycyjności osób duchownych do proklamowania swoich postulatów politycznych, gdyż doskonale rozumieją, że uprawianie polityki wpisanej w koncepcję państwa nie jest tożsame z ewangelicznym trudem zabiegania Kościoła o zbawienie dusz. Choć oba te wysiłki spełniają się niejako obok siebie, to różne mają sposoby obierania dróg prowadzących do różnych celów. Kościół i Państwo nie wykluczają się wzajemnie. Wielokrotnie się wspierają w zabieganiu o dobro publiczne. Ale jednocześnie świadomie sankcjonują czytelny rozdział Państwa i Kościoła, który ze swojej natury jest służebny zarówno wobec Państwa, jak i Kościoła.

A może przy katastrofie, która odbyła się w takim miejscu i czasie, wykorzystywanie tragedii tych ludzi jest nieuniknione? Może nie da się oddzielić tego od bieżących sporów politycznych?

No właśnie. W takim miejscu i w takim czasie musimy być wobec tej katastrofy w najwyższym stopniu odpowiedzialni w myśleniu i mówieniu o niej. A także uczciwi i niezwykle rzetelni w dochodzeniu prawdy co do jej przyczyn, przebiegu i skutków. Katyń podczas zniewolenia komunistycznego jako postulat prawdy historycznej jednoczył nasz naród w pragnieniu wolności od wszelkiej postaci fałszu, a także tej wolności, której wyrazem jest pragnienie suwerennej i niepodległej państwowości. Słowo „Katyń” to bezmiar pojęć i uczuć. I właśnie dlatego proszę w temacie tragedii smoleńskiej, ktokolwiek i z którejkolwiek strony zabiera głos, niech czyni to odpowiedzialnie. Niech zachowuje się godnie i mądrze. A nade wszystko, gdy pada posądzenie o serwilizm tej czy innej strony wobec tych czy innych stron, to niech to będzie serwilizm wobec prawdy.

Jak Ksiądz ocenia działanie minister Ewy Kopacz podczas identyfikacji zwłok?

Wdowa po profesorze Kochanowskim, Rzeczniku Praw Obywatelskich, zdobyła się w czasie spotkania rodzin z premierem na wyrazy wdzięczności wobec pani Ewy Kopacz za jej postawę w czasie procesu identyfikacji zmarłych dokonywanej przez bliskich w Moskwie. Wielokrotnie byłem też świadkiem podobnych wyrazów wdzięczności ze strony rodzin osób, które zginęły w tej katastrofie, za osobiste zaangażowanie pani minister w tym najtrudniejszym dla nich momencie poddania się procedurze identyfikacji i spełnieniu pragnienia jak najrychlejszego sprowadzenia swoich bliskich zmarłych do kraju. Po tym, co widziałem w niezwykle pokomplikowanym procesie identyfikacji ciał w Moskwie, nie znajduję powodów, dla których nie mógłbym się wpisać w tę wdzięczność wielu rodzin adresowaną do pani minister Ewy Kopacz.

Część mediów zarzuca pani minister kłamstwo w sprawie obecności polskich patologów przy identyfikacji zwłok. Jak Ksiądz się odniesie do tej kontrowersji?

O ile dobrze pamiętam z telewizyjnej transmisji z wystąpienia pani minister Ewy Kopacz w Sejmie, to padło tam stwierdzenie, że polscy patolodzy ramię w ramię ze specjalistami rosyjskimi stawali przy stołach sekcyjnych i dokonywali identyfikacji ciał. Potwierdzam, że tak było, bo to widziałem. A jednocześnie trzeba to wyjaśnić, że ciała dostarczone do identyfikacji były już po sekcji zwłok, gdyż na ciałach tych znajdowały się rany posekcyjne. Jednakże identyfikacja dokonywała się m.in. na stołach sekcyjnych i była przeprowadzana wspólnie. Zatem nie ma kłamstwa w stwierdzeniu, że polscy patolodzy stawali przy stołach sekcyjnych przy identyfikacji ciał. Natomiast nie pamiętam, by padło stwierdzenie, że polscy patolodzy wykonywali sekcję zwłok. Zresztą nasze wątpliwości możemy skonfrontować ze stenogramem wystąpienia pani minister Kopacz. Ja w tym wystąpieniu nie znalazłem woli fałszowania rzeczywistości.

Jest Ksiądz również terapeutą i psychotraumatologiem. Jak więc Ksiądz ocenia opiekę psychologiczną nad rodzinami ofiar? Czy rodziny miały ze strony Rosjan odpowiednią opiekę? W tej kwestii również są rozbieżne stanowiska.

W mojej praktyce zajmuję się terapią osób dotkniętych wypadkami lub katastrofami oraz wczesną interwencją kryzysową. Jestem też kapelanem w ośrodku zajmującym się opieką nad ofiarami urazów mózgowo–czaszkowych w Olsztynie. Z ulgą i poczuciem należnej konieczności stwierdziłem zaangażowaną obecność polskich, a także rosyjskich psychologów. Oczywiście w towarzyszeniu psychologa osobie dotkniętej rozpaczą z powodu śmierci osoby bliskiej bardzo ważna jest komunikacja bezpośrednia. Dlatego też polscy psycholodzy mieli łatwiejszy i pełniejszy dostęp do rodzin. Jednakże każda osoba z grona bliskich ofiar katastrofy w różnym stopniu odczuwa potrzebę takiej obecności i wsparcia. Różne też są postawy psychologów. Nie zawsze też psycholog zdolny jest do wolności od osobistego komunikowania swoich odczuć wyniesionych z przeżywanej katastrofy i towarzyszącym jej obrazom. Nie wszyscy psycholodzy podołali też trudnościom nałożonych na nich zadań. Jednakże ci, którzy pozostali przy rodzinach, do końca byli niezwykłym wsparciem i przyczyną zrozumienia, że każda z osób bliskich ma prawo do przeżywania bólu z powodu śmierci osoby, którą kocha i przeżywania po niej żałoby.

Widzieliśmy cięte piłami mechanicznymi szczątki wraku tupolewa i kable samolotu, rozbieżność w zeznaniach kontrolerów lotów, przetrzymywanie czarnych skrzynek etc. Czy rodziny ofiar nie mają prawa pytać się o wyniki śledztwa, skoro Rosjanie w taki a nie inny sposób je prowadzą? Szczególnie, że jeszcze do niedawna znajdowano na miejscu upadku samolotu części ciał ofiar.

Odpowiedź na pytanie „czy rodziny nie mają prawa pytać o wyniki śledztwa” jest jedna. Rodziny osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej, mają prawo pytać o wyniki prowadzonego śledztwa i nikt tego prawa nie może ich pozbawić. Jak sądzę nie ma takiej woli z czyjejkolwiek strony. Kto mógłby odważyć się pozbawić rodziny przynależnego im prawa do uczciwej odpowiedzi o przyczynę i sposób śmierci ich bliskich? Wiele też z udzielonych nam odpowiedzi w raporcie uzyskanym od MAK-u jest nie do przyjęcia. Wiele też zachowań ze strony Rosjan, które kłóci się z naszym elementarnym poczuciem profesjonalnego traktowania materiału dowodowego w badanej katastrofie, jest nie do przyjęcia. Jak rozumiem śledztwo jednak trwa, wnoszę, że po jego zakończeniu uzyskamy dostęp do wszystkich źródeł informacji co do przyczyny tej katastrofy i jej przebiegu. Żywię też przekonanie, że wola poznania prawdy towarzyszy wszystkim i jest traktowana poważnie przez wszystkich. Chcę też powiedzieć, że wszystkim tym, którzy w sposób uczciwy angażują się w wyjaśnienie przyczyn tej katastrofy, należy się wdzięczność i szacunek. Bowiem często spotykają się z pochopnymi osądami ich pracy wydawanymi przedwcześnie. Pomóżmy im wykonać swą pracę uczciwie, gdyż w tej sprawie - jak w żadnej innej - rozliczy ich historia.
Rozmawiał Łukasz Adamski

Ks. Henryk Błaszczyk - duszpasterz służb ratownictwa medycznego, dyrektor Delegatury Warmińskiej Związku Polskich Kawalerów Maltańskich. Był obecny przy zamykaniu trumien ze zwłokami tragicznie zmarłych w katastrofie w Smoleńsku.


http://fronda.pl/news/czytaj/ks_blaszczyk_nie_ulegajmy_pokusie_uzywania_tragedii
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Sty 31, 2011 9:59 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W ankiecie urbanowego "Nie" nie wypowiadał się nikt z obecnych działaczy PO, jednak nie da się ukryć, że tego typu wypowiedzi tworzą klimat polityczny w Polsce sprzyjający PO i PiS, gdyż polaryzujący scenę polityczną. Warto tez zauważyć, że nikt ważny z PO nie potępił tego typu praktyk, żywo przypominających to, co działo się przed Smoleńskiem:

Cytat:
„Skończy jak brat”
Jarosław Stróżyk 26-01-2011, ostatnia aktualizacja 26-01-2011 03:34

Impotent, samobójca, radykał znajdujący się między śmiesznością a szaleństwem – tak przyszłość Jarosława Kaczyńskiego widzą politycy lewicy i znani lewicowo-liberalni dziennikarze. Należący do Jerzego Urbana tygodnik „NIE” poprosił ich o odpowiedź na pytanie: „Jak skończy Jarosław Kaczyński?”.

Odpowiedzi ponad 20 osób pismo publikuje na swojej pierwszej stronie. Niektóre są bulwersujące.

Byli posłowie Platformy Obywatelskiej Janusz Palikot i Kazimierz Kutz zgodnie twierdzą, że Jarosław Kaczyński „popełni samobójstwo”. „Skończy w jakimś obłąkaniu” – przewiduje były premier Józef Oleksy.

Wtóruje mu poseł Jan Widacki (Demokratyczne Koło Poselskie SD): „Są dwie możliwości. Pierwsza to ta, że przejmie władzę. Druga, że nie wytrzyma napięcia i trafi jako pacjent tam, gdzie już od dawna będzie Macierewicz. Pierwsza też będzie końcem, bo również trafi do szpitala, ale niestety później”.

Nie brakuje też odwołań do katastrofy smoleńskiej i Lecha Kaczyńskiego. „Skończy tak jak jego brat na Wawelu. Będzie leżał ze szwagierką, bratem i nogą w generalskim mundurze, o której wspomniał niedawno” – mówi lewicowy publicysta Piotr Gadzinowski, były poseł SLD.

Publicysta „Krytyki Politycznej” Jaś Kapela przewiduje, że Kaczyński na krótko dojdzie do władzy i zginie, lecąc na miejsce katastrofy smoleńskiej, by złożyć tam wieńce.

Robert Biedroń z Kampanii przeciw Homofobii odpowiada: „Kaczyński nie kończy. Podobno jest już seksualnym impotentem”.

W tekście wypowiadają się także inni politycy lewicy: Bartosz Arłukowicz, Joanna Senyszyn i Jerzy Wenderlich oraz znani dziennikarze: Piotr Najsztub, Cezary Łasiczka i Jacek Żakowski.

– Nie widzę nic złego w takich komentarzach – mówi „Rz” Kutz. – To był rodzaj zabawy.

Jego zdaniem nie ma nic niestosownego w przewidywaniu czyjegoś samobójstwa. – Samobójstwo jest elementem życia codziennego. Wiele osób je popełnia – dodaje.

– Świetnie się bawiłem, udzielając komentarza. Myślę, że ta ankieta to był bardzo dobry pomysł – mówi „Rz” Wenderlich (SLD). Zaznacza jednak, że może odpowiadać tylko za swoje słowa.

Nieco zaskoczony kontekstem, w jakim została umieszczona jego wypowiedź, jest poseł Arłukowicz. Podkreśla, że poproszono go o skomentowanie politycznej przyszłości PiS i jej lidera i starał się to zrobić w wyważony sposób. – Uważam, że innym politykom należy się szacunek niezależnie od tego, jak bardzo oni nie szanują nas – twierdzi Arłukowicz.

Oburzony jest poseł PiS Jan Dziedziczak. – To, co zrobiło „NIE”, jest ohydne. Ale to mnie akurat nie dziwi. Gorzej, że w tak skandaliczny sposób wypowiadają się posłowie i znani publicyści. To pokazuje niebywałą brutalizację polskiego życia publicznego – uważa. Jego zdaniem publikacją tygodnika powinna zająć się Rada Etyki Mediów, a wypowiedziami posłów Sejmowa Komisja Etyki.

– Mam nadzieję, że konsekwencje wobec polityków swojego ugrupowania wyciągnie też Grzegorz Napieralski. W końcu to on nieustannie apeluje ostatnio o zmianę języka w polityce i nienakręcanie spirali nienawiści. No, chyba że lewicy to nie dotyczy – mówi Dziedziczak.

– W wielu mediach toczą się dyskusje o przyszłości PO, PiS, Tuska i Kaczyńskiego. Dlaczego miałoby jej zabraknąć u nas – tłumaczy sekretarz redakcji Anna Hawrylecka. Podkreśla, że ich rozmówcy „mówili, co chcieli”: – Nikomu nic nie cenzurowaliśmy i nie dopisywaliśmy.

Pytana, czy podobny materiał przygotują o przyszłości Donalda Tuska, odpowiada: – Nie planujemy niczego takiego.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora:

j.strozyk@rp.pl
Rzeczpospolita


http://www.rp.pl/artykul/599883.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Sty 31, 2011 10:05 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

I jeszcze jedna wypowiedź spoza PO, dobrze pokazująca klimat polityczny w obecnej Polsce. Fragment rozmowy Mazurka z Danielem Olbrychskim:

Cytat:
Pan tak świetnie zna Kaczyńskiego?

Przez osoby trzecie znam go od dzieciństwa, bo znam ludzi, którzy z braćmi Kaczyńskimi brali udział przy kręceniu „O dwóch takich, co ukradli księżyc”.

I już wtedy Kaczyńscy byli takimi potworami?

Patrząc na nich jak aktor starający się zrozumieć postać, którą zagra, widzę, że musieli być bici przez kolegów z klasy. Kolega z produkcji „O dwóch takich” opowiadał, że Kaczyńscy płakali wniebogłosy, że muszą wracać do szkoły, a tam to ich będą bili jeszcze bardziej niż wcześniej.


http://www.rp.pl/artykul/601582.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Sty 31, 2011 10:22 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

"Dla równowagi" - fragment wywiadu z Jarosławem Kaczyńskim:

Cytat:
Pańska kampania prezydencka wyglądałaby inaczej, gdyby był pan wtedy w formie?

- Przypomnę jedną rzecz: niedawno było dwudniowe posiedzenie Sejmu, a trzeciego dnia sejmowych obrad nie było, bo klub PO zaplanował spotkanie w Kazimierzu. Marszałek skrócił posiedzenie Sejmu ze względu na potrzeby PO i mam nadzieję, że zrobi to również wtedy, kiedy my go o to poprosimy. Przypomnę o tym, że przed katastrofą smoleńską poprosiliśmy marszałka Komorowskiego, żeby nie skracał posiedzenia Sejmu, tylko żeby przeniósł głosowanie na wieczór dnia poprzedniego, by pewna grupa naszych posłów mogła pojechać na uroczystości do Katynia pociągiem. Komorowski odmówił. Nie dał żadnej odpowiedzi i głosowanie się odbyło. W związku z tym trzy osoby poleciały samolotem do Smoleńska i dzisiaj nie żyją. Gdyby marszałek Komorowski nie był taki małostkowy – bo marszałkowanie Komorowskiego było strasznie małostkowe, w czym Schetyna szczęśliwie jest od niego dużo lepszy - to te trzy osoby by dzisiaj żyły. Co najmniej trzy. Gdyby nie Komorowski, to żyłaby dzisiaj Grażyna Gęsicka, która nigdy nie zasłużyła na wypowiedzi, że się prostytuuje, od których to wypowiedzi Palikota Komorowski nigdy się nie odciął i nie przeprosił. Mówił, że "kobieta w polityce podlega dokładnie takim samym regułom jak mężczyzna, choćby w imię równości płci". Uważał, że Palikota spotkała kara nie za to sformułowanie, tylko dlatego, że "nie wykonywał dyspozycji kierownictwa partii", które oczekiwało od niego zmiany języka politycznego. To jasna, prosta dyspozycja i za to powinien być ukarany, nie za konkretne sformułowania.

- Przecież politycy PO zareagowali oburzeniem, Donald Tusk przeprosił posłankę PiS, a Palikot został ukarany za swoją haniebną wypowiedź.

- Bronisław Komorowski powiedział, że taka jest cena polityki, bronił Palikota za tę wypowiedź i nigdy nie przeprosił. Janusz Palikot był najważniejszą osobą jego kampanii w prawyborach PO i Komorowski nazywał go wtedy przyjacielem. Ola Natali-Świat i Stanisław Zając też chcieli jechać pociągiem. Prawdopodobnie jeszcze dwie osoby chciały jechać pociągiem, czyli razem pięć osób, a trzy na pewno mogłyby dzisiaj żyć, gdyby marszałek Komorowski nie był tak małostkowy. Chodziło o uroczystości katyńskie, więc przeniesienie głosowania nie powinno było być problemem.

- Panie prezesie, nie przesadza pan? Nie może pan obwiniać za śmierć tych osób Bronisława Komorowskiego.

- Gdyby Komorowski nie był małostkowy, to co najmniej trzy osoby by dzisiaj żyły. Nie twierdzę, że Komorowski działał intencjonalnie, ale jego małostkowość i chorobliwie wrogie zachowanie względem PiS skończyło się w ten sposób. Mogłem w trakcie kampanii o tym mówić, bo mamy na to dowody, dokumenty, ale nie zrobiłem tego. Nie robiłem też tego po kampanii, a odniosłem się do tej sprawy teraz, żeby pokazać, że dla PO skraca się posiedzenie Sejmu, a dla uczczenia 70. rocznicy mordu katyńskiego nie. Nie wiem, czy to by coś zmieniło, czy to by polepszyło wynik wyborów – pewnie to by pogorszyło mój wynik, ale społeczeństwo powinno wiedzieć, kogo wybiera na prezydenta. O takim człowieku powinno się mieć pełną wiedzę. Demokracja to system, w którym każdy ma pełną, taką samą wiedzę, by najlepiej wybrać. Donald Tusk dwa tygodnie przed wyborami znał zapisy z wieży na lotnisku w Smoleńsku, ale nie pokazał ich Polakom, bo chciał wygrać wybory prezydenckie.


http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/kaczynski-ostro-atakuje-komorowskiego-oni-mogli-zy,2,4158885,wiadomosc.html

I reakcja drugiej strony:
Cytat:

Wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, który obwinia Bronisława Komorowskiego za śmierć posłów w Smoleńsku, wywołała prawdziwą burzę. "To jest superobrzydliwe" - skomentował w Radiu ZET doradca prezydenta Tomasz Nałęcz .

"W tej poetyce można powiedzieć, że winny tych śmierci jest prezydent Kaczyński, bo postanowił lecieć do Katynia. Przecież tak nie wolno mówić, to jest absurd, słów brakuje na takie wypowiedzi" - dodał profesor.

Jarosława Kaczyńskiego ostro skrytykował także europoseł SLD Marek Siwiec.

Problem nie dotyczy smutku po nieobecnych, tylko jakiejś niemożliwej bezczelności, którą prezentuje pan Kaczyński. Obciążanie odpowiedzialnością prezydenta Komorowskiego jest ohydne i absurdalne (...) Tak się nawet nie myśli" - powiedział eurodeputowany w programie "7 Dzień Tygodnia.

Prezesa PiS bronił za to szef klubu parlamentarnego Mariusz Błaszczak.

"Małostkowość pana marszałka Komorowskiego wtedy była faktem. Przemysł pogardy też był faktem" - stwierdził poseł PiS.

Źródło: Radio ZET


http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/319893,nalecz-odpowiada-kaczynskiemu-to-superobrzydliwe.html

Różnica miedzy PiS a PO jest taka, że na PiS plują wyjątkowo chamsko nie politycy PO, ale ludzie z jej zaplecza (co ciekawe - wielu z nich to znani i cenieni twórcy kultury). Z drugiej strony zaś w proces plucia angażuje się osobiście Prezes Kaczyński. Który to już raz taki scenariusz się powtarza?

Jeżeli beneficjenci Okrągłego Stołu i Magdalenki, tzw. "banda czworga" (PO-PiS-PSL-SLD) zdominują przyszły Sejm, będziemy tak mieli przez kolejne 4 lata.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Lut 01, 2011 9:19 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Prymas Polski ostro o upolitycznianiu Smoleńska
1 godz. 44 minuty temu
Rocznica katastrofy smoleńskiej powinna być przeżywana poprzez uczciwą, szczerą modlitwę. Nie zgadzam się na żadne upolitycznienie tego wydarzenia - powiedział we wtorek w Gnieźnie prymas Polski, abp Józef Kowalczyk.

Pytany o rocznicę katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku podkreślił, że potrzebna jest szczera modlitwa w intencji jej ofiar. Zaznaczył, że jakiekolwiek zbijanie kapitału politycznego w takiej sytuacji jest "pogardą dla zmarłych".

- Ja codziennie się modlę za te ofiary wielkiego nieszczęścia, i tak też się będę modlił. Tylko proszę pamiętać, że nie pójdę na żadne upolitycznienie tego, bo to jest niegodne ofiary tych ludzi. Jeżeli ktoś będzie chciał to upolitycznić, to zatracił ducha chrześcijańskiego - powiedział prymas podczas konferencji prasowej.

- W Polsce szacunek dla zmarłych był ogromny. Na śmierci brata, siostry czy ojca nie możemy zbijać pseudokapitału politycznego, bo to jest pogarda dla zmarłych, dla wartości ich życia i dla ich pracy, którą wnieśli dla naszego wspólnego dobra - dodał.


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/prymas-polski-ostro-o-upolitycznianiu-smolenska,1591565

==========================================

Zastanawiam się, czy Prymas krytykując tylko jedna za stron politycznego sporu na grobach osób, które zginęły w Smoleńsku, nie zachował się niezręcznie. Myślę, że polscy Wielcy Biskupi w takiej sytuacji wypowiedzieliby się w taki sposób, aby ich wypowiedź miała choć pozory neutralności...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Mar 16, 2011 9:19 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
"Ciągle mam wrażenie, że minister Sikorski stara się bardziej odgrywać rolę wiceministra spraw zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec i Federacji Rosyjskiej. Obojętne mu jest, co uważa opinia publiczna w Polsce. Bardzo bym chciał, aby szef MSZ reprezentował polskie interesy i mówił o realnych sprawach dotyczących Polski, a nie zachowywał się, jakby aspirował do objęcia funkcji w jakichś koncernach międzynarodowych" - powiedział Girzyński podczas sejmowej debaty nad informacją szefa MSZ o założeniach polskiej polityki zagranicznej na 2011 r.


http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/326482,girzynski-sikorski-jak-wiceminister-z-rosji-i-niemiec.html

Cytat:
Kaczyński: polityka zagraniczna rządu to wielka porażka
PAP
2011-03-16, ostatnia aktualizacja 2011-03-16 16:40

Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił w środę, że polityka zagraniczna rządu Donalda Tuska jest "jedną wielką porażką". Mamy nierównoprawne stosunki z Rosją, fiasko w relacjach z Niemcami, niekorzystną dla Polski "Europę dwóch prędkości" - argumentował.
W środę w Sejmie minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski przedstawił informację o polskiej polityce zagranicznej w 2011 roku. Prezesa PiS nie było wtedy na Wiejskiej.

Na konferencji prasowej w siedzibie PiS Kaczyński poddał gruntownej krytyce politykę zagraniczną gabinetu Donalda Tuska. Zarzucił rządowi m.in. to, że zrezygnował z przywódczej polityki wobec części krajów postradzieckich.

"Rosjanie wykorzystują tę sytuację do obniżenia rangi Polski (...) to są stosunki całkowicie, radykalnie nierównoprawne, a więc degradujące Polskę" - powiedział Kaczyński. Dodał, że katastrofa TU 154M i sposoby jej wyjaśniania pokazują tę "nierównoprawność w sposób niezwykle radykalny".

"Mamy tego rodzaju ekscesy jak spotkanie ministra Ławrowa z polskimi ambasadorami. Nie przypominam sobie czegoś takiego nawet w PRL-u.(...) Mamy objawy nie równoprawności, lecz podporządkowania" - podkreślił.

Zdaniem prezesa PiS rząd PO-PSL prowadzi też politykę "osłabiania statusu i bezpieczeństwa Polski" na arenie międzynarodowej. W jego ocenie polityka zagraniczna obecnego rządu doprowadziła do tego, że po ponad 20 latach powróciło pytanie o suwerenność Polski oraz o jej obecność w rosyjskiej strefie wpływów.

Kaczyński skrytykował także politykę polskiego rządu w relacjach z Niemcami. Jako przykład fiaska tych stosunków podał m.in. budowę Gazociągu Północnego oraz kontynuację projektu "Widoczny znak", a także obrażające Polaków wypowiedzi przewodniczącej Związku Wypędzonych Eriki Steinbach.

Prezes PiS negatywnie ocenił także polską politykę wobec UE. Jak mówił, w nowym rozdaniu unijnych stanowisk dostaliśmy jedynie pół kadencji przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Dodał, że nie udało się uzyskać stanowisk szefów NATO i Rady Europy, o które Polska zabiegała. "Jest to jedna wielka porażka" - ocenił.

Kaczyński skrytykował ponadto niewystarczającą reprezentację Polski w unijnej dyplomacji. "Nie wywalczyliśmy tutaj proporcjonalności, więc możliwości uczestnictwa dużej liczby Polaków" - zaznaczył.

Kolejną porażką rządu, zdaniem prezesa PiS, jest to, że powstaje "Europa dwóch prędkości". "Mamy do czynienia z sytuacją, w której eurogrupa ustaliła pakt dla konkurencyjności (...) Tusk się zdecydował, żeby w to wchodzić. To nie zmienia faktu, że rządzić tam nie będziemy" - ocenił.

Kaczyński zwrócił też uwagę na likwidację polskich ambasad w wielu państwach. "Pozbawiamy się instrumentów prowadzenia polityki. Redukujemy swoją pozycję" - ocenił.

Wyjaśnił też, dlaczego nie uczestniczył w debacie nad informacją szefa MSZ o założeniach polskiej polityki zagranicznej na ten rok. "Jeżeli mógłbym liczyć na poważne wystąpienia ws. polityki zagranicznej, to z całą pewnością bym był na sali. (...) W wypadku tego pana, jego sposobu myślenia, ja po raz kolejny, może w nieco innej wersji, o dorzynaniu watah nie chcę słyszeć" - powiedział szef PiS.

"Z trudnością uczestniczę w jakichkolwiek kontaktach z ludźmi, którzy w tak haniebny sposób obrażali mojego brata, moją rodzinę, moich przyjaciół" - powiedział Kaczyński.

"Pan Sikorski uważa, że kochają ją (Polskę) ci, którzy chcą ten chorobliwy stan w naszej polityce wewnętrznej, w sytuacji społecznej i polityce zagranicznej utrzymać. Mamy tutaj radykalną różnicę poglądów. My uważamy, że ci, którzy dzisiaj w Polsce rządzą, Polski całkowicie nie kochają i jej szkodzą" - podkreślił.

Obecna na konferencji szefowa MSZ w rządzie PiS Anna Fotyga zarzuciła Sikorskiemu brak odpowiedniego wsparcia dyplomatycznego przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w kwietniu minionego roku. Jej zdaniem w ten sposób "narażono bezpieczeństwo głowy państwa, a co za tym idzie bezpieczeństwo całego państwa".

Fotyga powiedziała też, że w 2007 roku przed zaprzysiężeniem gabinetu Tuska prezydent Kaczyński poinformował go o swoich poważnych zastrzeżeniach do dwóch ministrów: Sikorskiego i ministra finansów Jacka Rostowskiego.

Podczas konferencji politykę zagraniczną rządu krytykowali też b. wiceszef MSZ Witold Waszczykowski, europoseł Ryszard Czarnecki i poseł PiS Antoni Macierewicz.

Źródło: PAP


http://wyborcza.pl/1,91446,9266750,Kaczynski__polityka_zagraniczna_rzadu_to_wielka_porazka.html

====================================

Dzisiejsza debata w Sejmie nt. polityki zagranicznej pokazuje jak w soczewce jałowość walki PiS-u z PO.

Szef opozycji nieobecny w czasie debaty, zwołuje zaraz potem konferencje prasową i - wraz z b. posłem Samoobrony - snuje czarne wizje.

Na na sali sejmowej posłowie PiS zarzucają polskiemu ministrowi spraw zagranicznych, wysługiwanie się obcym mocarstwom.

Obu stronom taka sytuacja pasuje. Szkoda tylko Polski...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Czw Mar 17, 2011 2:46 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
"Wiemy, co to honor". PiS chce kary dla Sikorskiego

Czwartek, 17 marca (12:30)

Jesteśmy oburzeni, że zarzuca się nam, iż nie rozumiemy, co to honor i patriotyzm - argumentuje PiS.

Szef MSZ przedstawiał w środę w Sejmie informację o założeniach polskiej polityki zagranicznej w 2011 r. Zwracając się w kierunku ław, w których siedzieli posłowie PiS, mówił: "tym, którzy za najwyższy stopień patriotyzmu uważają oskarżanie rządu wyłonionego w demokratycznych wyborach o służalstwo wobec obcych, o kondominium, bifinlandyzację, o zaprzaństwo i zdradę mówię: opamiętajcie się".

Podkreślał, że patriotyzm to nie "ciemne insynuacje lub chełpliwe mowy" oraz że "największym patriotą nie jest ten, kto najwięcej o patriotyzmie mówi, ale ten, kto coś dla Polski realnie czyni".
Byliśmy oburzeni

- Byliśmy oburzeni tym, że pan minister Sikorski (...) próbuje zarzucać nam, że nie jesteśmy patriotami, że powinniśmy się patriotyzmu uczyć, że nie rozumiemy pojęcia honor, że jesteśmy ugrupowaniem, które szkodzi polskiej polityce zagranicznej - powiedział poseł PiS Zbigniew Girzyński.

Jego zdaniem sformułowania te są niedopuszczalne i skandaliczne. Polityk wyraził zdziwienie, że szef dyplomacji 1/3 swojego wystąpienia poświęcił jego ugrupowaniu.

Na uwagę, że w przemówieniu Sikorskiego nazwa PiS nie padła ani razu Girzyński odpowiedział, że siedział w ławach poselskich i widział do kogo zwracał się szef MSZ. - Każdy, kto jest chociaż odrobinę inteligentny wiedział, że mówi to do nas - oświadczył poseł.

Jak zaznaczył, komisja etyki ma cały szereg środków do tego, żeby ukarać ministra za jego słowa.
PO chce kary dla Girzyńskiego

Także klub PO złożył wniosek do sejmowej komisji etyki o ukaranie Zbigniewa Girzyńskiego. Chodzi o środowe słowa posła PiS, że szef MSZ Radosław Sikorski stara się bardziej odgrywać rolę wiceministra spraw zagranicznych Niemiec i Rosji.

Girzyński w sejmowej debacie o założeniach polskiej polityki zagranicznej na ten rok, powiedział: "ciągle mam wrażenie, że minister Sikorski stara się bardziej odgrywać rolę wiceministra spraw zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec i Federacji Rosyjskiej. Obojętne mu jest, co uważa opinia publiczna w Polsce. Bardzo bym chciał, aby szef MSZ reprezentował polskie interesy i mówił o realnych sprawach dotyczących Polski, a nie zachowywał się, jakby aspirował do objęcia funkcji w jakichś koncernach międzynarodowych".

W ocenie polityków PO poseł Girzyński użył słów, które "w demokratycznej i praworządnej Polsce należy uznać za obraźliwe w stosunku do ich adresata, a w szczególności, gdy jest nim urzędnik państwowy". "Poseł Girzyński w swojej wypowiedzi, posługując się językiem insynuacji, całkowicie bezpodstawnie zarzucił ministrowi spraw zagranicznych zdradę narodową, poprzez działanie na rzecz obcych państw i koncernów międzynarodowych" - czytamy w uzasadnieniu wniosku do komisji etyki.

Zdaniem wnioskodawców użyte w wypowiedzi Girzyńskiego sformułowania "w najwyższym stopniu naruszają godność i dobra osobiste ministra Sikorskiego", a ponadto - jak podkreślono - "oczywista fałszywość tych zarzutów godzi w dobre imię Sejmu i obniża jego ocenę w opinii społeczeństwa".

Girzyński powiedział dziś, że nie wycofuje się ze swojej oceny dokonań i pracy ministra Sikorskiego. - Sikorski obrażał z trybuny sejmowej mnie i PiS, to były słowa absolutnie niedopuszczalne. Moje słowa to była odpowiedź na działania i zachowanie Sikorskiego. Mam nadzieję, że będzie to dla niego wskazówką, jak powinien zachowywać się szef MSZ, bo to co w środę robił Sikorski było rzeczą niegodną ministra spraw zagranicznych Polski - podkreślił poseł PiS.

Za naruszenie zasad etyki poselskiej komisja może zwrócić posłowi uwagę, udzielić mu upomnienia lub nagany.

źródło informacji: PAP


http://fakty.interia.pl/polska/news/wiemy-co-to-honor-pis-chce-kary-dla-sikorskiego,1611241
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Kwi 08, 2011 7:20 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Kard. Nycz: Jestem pełen obaw

Kard. Kazimierz Nycz obawia się, czy obchody rocznicy katastrofy smoleńskiej odbędą się w atmosferze narodowej jedności.

- Jestem pełen obaw, by dzień, który powinien łączyć ludzi w modlitwie za zmarłych w katastrofie nie stał się dla kogokolwiek okazją do tworzenia nastrojów, które nie tworzą jedności, bo to miałoby się nijak do beatyfikacji Jana Pawła II i tego, do czego on nas zawsze wzywał – mówi kard. Kazimierz Nycz.

Hierarcha, zapytany o klimat obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej, odpowiada: „Jestem średnim optymistą”.

We wtorek odbyło się spotkanie biskupów metropolii warszawskiej. Główne tematy, którymi zajęli się duchowni, to beatyfikacja Jana Pawła II i obchody rocznicy tragedii smoleńskiej.

Po spotkaniu w rozmowie z KAI kard. Nycz przyznał, iż jego wątpliwości biorą się z poziomu debaty, jaka odbywa się na temat katastrofy prezydenckiego samolotu z 10 kwietnia zeszłego roku.
eMBe/Infowiara.pl


http://fronda.pl/news/czytaj/kard_nycz_jestem_pelen_obaw
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Kwi 08, 2011 7:21 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
"Rok po katastrofie kończy się żałoba"

Rok po katastrofie smoleńskiej, zgodnie z polską i kościelną tradycją, kończy się czas żałoby - powiedział kardynał Kazimierz Nycz.

- Nie można zatrzymywać się na pytaniu: "dlaczego tak się stało?". Trzeba powiedzieć sobie: "bądź wola Twoja" (...). Nie jest to łatwa odpowiedź - mówił podczas konferencji prasowej metropolita warszawski.

- Cmentarz nie jest naszą świątynią, ani nie jest naszym domem, owszem przychodzimy tam opłakiwać najbliższych, ale przychodzi taki moment, że musimy wrócić do codziennego życia - dodał metropolita.

Podkreślił także, że pierwsza rocznica katastrofy smoleńskiej powinna być przeżywana w zadumie, jako dzień modlitwy.

Metropolita mówił, że obawia się, iż ten dzień "może zostać zmarnowany". Zaapelował, aby pomóc rodzinom ofiar przeżyć rocznicę w "duchu tradycji". Kard. Nycz wezwał do jedności.

Hierarcha przypomniał, że 10 kwietnia w kościołach będzie odczytywany specjalny list biskupów. Kardynał poinformował, że udział w centralnej mszy św. w archikatedrze warszawskiej potwierdziło już 400 osób, w tym przedstawiciele władz państwowych.

źródło informacji: PAP


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/rok-po-katastrofie-konczy-sie-zaloba,1617408,6911
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Kwi 08, 2011 7:22 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Kaczyński o słowach kardynała Nycza

Będziemy czcić pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej, póki żyjemy; nikt nie może nam tego zakazywać - uważa Jarosław Kaczyński.

O tym, że rok po katastrofie smoleńskiej, zgodnie z polską i kościelną tradycją, kończy się czas żałoby mówił metropolita warszawski kardynał Kazimierz Nycz. - Cmentarz nie jest naszą świątynią, ani naszym domem, owszem przychodzimy tam opłakiwać naszych najbliższych, ale przychodzi taki moment, kiedy musimy wrócić do codziennego życia i podjąć te wszystkie trudy, które są do podjęcia w ojczyźnie, które są do podjęcia w Kościele, które są do podjęcia w rodzinach i naszym życiu osobistym - powiedział kard. Nycz.

Zdaniem Kaczyńskiego przeżywanie żałoby to kwestia indywidualna. - Jeżeli chodzi o mnie, to wydarzyło się coś takiego, co będę na pewno przeżywał do końca życia i nikt nie ma prawa mi tego zabraniać - powiedział na konferencji prasowej w Warszawie.

- Czcić pamięć tych, którzy zginęli, będziemy z całą pewnością póki żyjemy, to jest zupełnie normalne i nikt nie ma prawa nam tego zakazywać. To tak, jakby zakazywać rodzinom chodzić na groby zmarłych. Dla mnie w wypadku mojego brata, mojej bratowej, a także w wypadku wielu ludzi, z którymi byłem serdecznie związany, to jest to samo, jakby mi ktoś powiedział "masz nie chodzić na ich groby, bo komuś się to nie podoba" - powiedział Kaczyński.

Jak zaznaczył, nie wierzy w to, "żeby biskupi mogli coś takiego zalecać, bo musieliby zalecać, żeby znieść Zaduszki".

Kaczyński zwrócił uwagę, że w Polsce upamiętnianie różnego rodzaju rocznic jest powszechnie praktykowane. - Więc nie bardzo rozumiem, czy to jest wezwanie do tego, żeby już teraz nie składać kwiatów, nie pamiętać o tym? Nie sądzę, żeby o to chodziło - mówił prezes PiS.

Zdaniem Kaczyńskiego powinien powstać pomnik prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który powinien upamiętniać także Marię Kaczyńską. - Działali razem - mówił. - Pomnik ofiar Smoleńska, o którym się przecież mówi niemalże od dnia katastrofy, jest blokowany z powodów czysto politycznych - dodał.

- Jestem głęboko przekonany, że pierwszy polski prezydent, który nie miał związków z poprzednim ustrojem, jawnych ani tajnych, i który prowadził pod wieloma względami politykę zupełnie inną niż poprzednicy i wewnątrz i na zewnątrz - sądzę, że właściwą politykę - na taki pomnik po prostu zasłużył - mówił prezes PiS.

Jak zaznaczył, formułując swoją opinię, stara się nie myśleć, że jest bratem-bliźniakiem zmarłego prezydenta. - Sądzę, że po prostu to trzeba zrobić, że tutaj ten mechanizm opierający się o nienawiść, ta niesłychanie intensywna nienawiść, która blokuje tego rodzaju przedsięwzięcia - nie wszędzie w Polsce, bo w wielu miejscach w Polsce one (pomniki) powstają - w szczególności w Warszawie, pewnego dnia minie - powiedział.

Wyraził też opinię, że "ludzie, którzy po prostu tracą rozum z nienawiści, odejdą z polskiego życia publicznego naprawdę z wielkim dla tego życia publicznego pożytkiem i wtedy te sprawy zostaną w jakiejś mierze załatwione".

Pytany później, czy PiS będzie nadal organizował obchody 10. dnia każdego miesiąca, potwierdził.

źródło informacji: PAP


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/kard-nycz-skonczmy-zalobe-kaczynski-odrzuca-wezwanie,1618180

==============================================

PiS coraz wyraźniej konfliktuje się z hierarchią polskiego Kościoła, przenosząc w ten sposób niszczącą, bratobójczą walkę na płaszczyznę kościelną.

Powraca groźba schizmy w polskim Kościele na kościół toruński i krakowski.

Jednak otwartego konfliktu Kaczyńskiego z abp Nyczem nie da się przedstawić, jako walki o lustrację duchowieństwo (jak to zwykł robić Kaczyński przy tego typu sporach). Jest to warcholstwo w czystej postaci.

Wszystko to odbywa się w przededniu beatyfikacji polskiego Papieża...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Kwi 08, 2011 7:23 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Obszerne fragmenty dotyczące spraw bezpośrednio lub pośrednio związanych z polityką:

Cytat:
Lech Kaczyński męczennikiem? Kard. Dziwisz odpowiada

(...)
Agnieszka Niesłuchowska, Joanna Stanisławska: Wydaje się, że szczególnie ostatni rok nie szczędził nie tylko Jego Eminencji, ale całemu polskiemu Kościołowi emocji i niełatwych decyzji. Po tragedii smoleńskiej symbol religijny – krzyż - został użyty do politycznej batalii.

- Ubolewam, że spór o krzyż w ogóle powstał, a gorszące kłótnie, awantury, walka o pozycję polityczną, niestety nadal trwają. 10 kwietnia doszło do ogromnej tragedii, ale przecież przechodziliśmy już w naszej historii wiele innych może większych nieszczęść. To był wypadek, który nie może wytrącić nas z życia i normalnej pracy. Musimy iść naprzód.

Jego Eminencja mówi, że to był wypadek, ale niektórzy politycy – m. in. Jarosław Kaczyński - uważają, że to była męczeńska śmierć.

- Wydarzyło się nieszczęście. Z męczeństwem mamy do czynienia jedynie poprzez śmierć za wiarę. W tym kontekście nie ma mowy o męczeństwie.

Jest szansa na zakopanie topora wojennego między zwaśnionymi stronami, zakończenie wojny polsko-polskiej?

- Podziały zawsze będą, taka jest specyfika demokracji. Musimy się jednak nauczyć pokojowo współżyć i różnić się w sposób cywilizowany.

Jego Eminencja zawsze podkreślał, że Jan Paweł II potrafił łączyć Polaków...

- ... i połączy nas na nowo pod warunkiem poważnego traktowanie jego nauki. Beatyfikacja może być takim punktem startowym.

Zanim jednak do tego dojdzie, czekają nas obchody pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej. Wiadomo, że obchody w Warszawie będą podzielone.

- W Warszawie jest wielu mądrych ludzi, którzy powinni szukać słusznych rozwiązań. W Krakowie nie będzie podziałów. Odprawimy mszę świętą na Wawelu. Będziemy modlić się za tych, którzy odeszli. Nie będzie żadnych manifestacji i kontrmanifestacji.

Ale podczas pochówku pary prezydenckiej na Wawelu manifestacje były. Tamta decyzja podzieliła Polaków. Czy z perspektywy czasu ksiądz kardynał uznaje ją za słuszną?

- Polacy byli podzieleni już wcześniej. Poza tym, trzeba wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności śmierci i to, że mieliśmy do czynienia z prezydentem, w dodatku urzędującym. Wawel jest miejscem zachowania pamięci. Podkreślam jednak, że to nie była moja inicjatywa. Zanim doszło do pochówku, do Krakowa przyjeżdżali różni ludzie, rozmawiałem m.in. z marszałkiem Bronisławem Komorowskim, który powiedział mi wyraźnie: "Zabezpieczmy wszystko, aby pogrzeb odbył się godnie, a decyzję zostawmy rodzinie". I tak się stało.

Szerokim echem, szczególnie w Krakowie, odbiła się również sprawa pochówku byłego prezesa IPN Janusza Kurtyki, tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej. Profesorowie z krakowskiego IPN dziękowali Jego Eminencji za zgodę na pochówek w kryptach kościoła św. Piotra i Pawła, potem okazało się, że Janusz Kurtyka zostanie jednak pochowany na cmentarzu komunalnym. Zuzanna Kurtyka wprost obwiniła księdza kardynała za cofnięcie wcześniejszej decyzji.

- To wielkie nieporozumienie. Nic nie odwoływałem, bo to nie była moja arbitralna decyzja. Decyzję podejmuje Rada Fundacji składająca się z gremium krakowskich autorytetów. Panteon Narodowy, który ma być kontynuacją Grobów Zasłużonych na Skałce, jest dopiero w budowie. Pierwsze krypty będą gotowe dopiero w przyszłym roku, więc jakikolwiek pochówek w tym miejscu fizycznie był niemożliwy. Poza tym w takich sprawach zawsze musi być consensus społeczny, a takiego tutaj nie było.

Pojawiły się głosy, że Jego Eminencja był uprzedzony do Janusza Kurtyki, miał zastrzeżenia do jego działalności, że na księdza kardynała były naciski w tej sprawie.

- Nie było żadnych nacisków. Śp. Janusz Kurtyka często bywał w kurii, znałem go dość dobrze i bardzo go ceniłem.

Wróćmy do sprawy krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Dlaczego tak długo zwlekano z przeniesieniem go do kościoła św. Anny? Zdaniem wielu ta sprawa obnażyła słabość Kościoła.

- To, co się wydarzyło przed Pałacem Prezydenckim zaskoczyło wszystkich. Padło wiele niefortunnych wypowiedzi, także z ust duchownych. Najbliższe moim przekonaniom było stanowisko kardynała Kazimierza Nycza. Krzyż powinien od razu trafić do kaplicy prezydenckiej, w której znajduje się m.in. wiele pamiątek z wizyt Jana Pawła II. To przykre, że krzyż stał się przedmiotem dziwnego przetargu.

Badania opinii publicznej pokazały, że sprawa krzyża wpłynęła na nadszarpnięcie wizerunku Kościoła w społeczeństwie.

- Bo dziś Kościół jest chłopcem do bicia dla wszystkich stron.

Nawet o. Ludwik Wiśniewski, który niedawno wystosował do nuncjusza apostolskiego list, w którym wskazywał na problemy polskiego Kościoła? Pisał m.in. o "gorszącym podziale w polskim episkopacie, który objawia się przez popieranie inicjatyw formalnie katolickich, a w rzeczywistości pogańskich, które jątrzą i dzielą społeczeństwo", o uwikłaniu Kościoła w politykę i ksenofobii u ponad połowy duchowieństwa.

- Byłem jednym z adresatów listu o. Wiśniewskiego. Zapoznałem się z nim już we wrześniu. Nie był dla mnie niczym nowym, to są problemy, które znamy od dawna i próbujemy je rozwiązywać. Dyskutowaliśmy w zamkniętym gronie o tym liście. Pamiętam, jak kiedyś pewien dziennikarz bardzo krytykował Kościół i dotarło to do uszu Jana Pawła II. Papież znał tę osobę i stwierdził, że on kocha Kościół. Dlatego wziął ten głos pod rozwagę.

O. Wiśniewski nie kocha Kościoła?

- Wcale tego nie powiedziałem. Nie widzę jednak potrzeby publicznie komentować listu, który był prywatnie adresowany do nuncjusza apostolskiego.

Mówił ksiądz kardynał, że Kościół jest częścią społeczeństwa, które obecnie trawi wojna polsko-polska. Czy nie jest tak, że Kościół jest zatem podzielony tak, jak Polacy?

- W kwestiach wiary, moralności i wierności Kościołowi nie ma żadnych podziałów. W ocenie spraw społecznych i ekonomicznych mogą pojawiać się różnice.

W liście o. Wiśniewskiego jest mowa również o "Naszym Dzienniku", w którym "roi się od oszczerstw". Zresztą Jego Eminencja poruszał ten problem kilka lat temu w liście do biskupów i nawoływał do zmian w kierownictwie Radia Maryja i Telewizji Trwam. Nic się jednak nie zmieniło.

- Moja wypowiedź była troską o dobro Kościoła i jako taka jest nadal aktualna. Radio Maryja robi wiele dobrego zwłaszcza w dziedzinie informacji z życia Kościoła, relacjonowania papieskich podróży, konferencji duchowych i modlitwy. Nie jest jednak wolne od błędów.

Nie słucha ksiądz kardynał wieczornych "Rozmów niedokończonych"?

- Wszystkie rozmowy niedokończone są niebezpieczne, czy to na falach Radia Maryja czy w jakimkolwiek innym medium. Gdy dyskusja ze słuchaczem toczy się na żywo, łatwo palnąć jakieś głupstwo, którego nie da się cofnąć. To jest niebezpieczne ze względu na moralność i kulturę. Środki przekazu powinna cechować odpowiedzialność.

Innym zarzutem stawianym przez o. Wiśniewskiego jest zbyt duże zaangażowanie Kościoła w sprawy polityczne. Media w ostatnim czasie rozpisywały się o wielu takich przypadkach. Podpisałby się ksiądz kardynał pod tym stwierdzeniem?

- Księża mają prawo do oceny moralnej działań polityków, ale powinni być dalecy od personalnej oceny poszczególnych osób. W naszej Archidiecezji przestrzegamy przed wszelkimi takimi zachowaniami. Jeśli do nich dochodzi to odbywa się rozmowę z danym księdzem lub upomnieniem go. W krakowskim Kościele takie sytuacje zdarzają się rzadko.

Pod adresem Jego Eminencji też padały zarzuty, że podejmował u siebie Bronisława Komorowskiego, kandydata PO w czasie kampanii prezydenckiej, a nie spotkał się z jego konkurentem z PiS Jarosławem Kaczyńskim.

- Z Jarosławem Kaczyńskim również się spotkałem. Nie wiem jednak, dlaczego ten fakt został przemilczany. Nigdy nie łączyłem i nie łączę się z żadną partią, bo Kościół ma być otwarty dla wszystkich. A że księża głosują na jakąś partię - to mają do tego prawo - jak każdy obywatel, wolny człowiek.

Ale złośliwcy wypominają Jego Eminencji, że współpracuje z ks. Dariuszem Rasiem, który jest bratem posła PO.

- Ksiądz Raś był moim sekretarzem, gdy jego brat nie był jeszcze posłem. Miałem wyrzucić go tylko dlatego, że brat został posłem?

A rekolekcje dla posłów PO?

- To prawda, były rekolekcje dla posłów PO w Łagiewnikach i Tyńcu, ale ja ich nie organizowałem. Zresztą niebawem w Kalwarii Zebrzydowskiej odbędą się rekolekcje dla posłów PiS, co o niczym złym nie świadczy. Bogu dzięki, że posłowie chcą się modlić, byle jeszcze o spowiedzi pamiętali.

PiS przedstawia siebie jako partię, która jako jedyna realizuje w sejmie naukę społeczną Kościoła, jest wyłącznym obrońcą rodziny. Czy słusznie?

- Formację bliską nauczaniu Kościoła można łatwo zauważyć po głosowaniach w sejmie. Z pewnością PiS bliska jest wartościom głoszonym przez Kościół. Nie można jednak mówić, że owa formacja reprezentuje Kościół w parlamencie. Kościół nie potrzebuje żadnego reprezentanta.

Ksiądz Isakowicz-Zaleski uważa, że należałoby stworzyć kościelne gremium liderów, które dokonałoby swoistego audytu tej instytucji i zajęłoby się rozwiązywaniem problemów Kościoła. Jak ksiądz kardynał ocenia ten pomysł?

- Polski Kościół funkcjonuje w ramach konferencji episkopatu, w której każdy biskup ma swój głos. Ten system dobrze działa.

Ale może brakuje mu jednego silnego autorytetu na miarę kardynała Stefana Wyszyńskiego czy Karola Wojtyły. Wielu widziałoby w Jego Eminencji takiego lidera.

- Chcę być pasterzem i nikim więcej. Poza tym - jak już mówiłem - w polskim Kościele panuje wyraźna hierarchia - jest prymas, przewodniczący Konferencji Episkopatu, rada stała, biskupi diecezjalni, zgromadzenie plenarne.

Czy zdaniem Jego Eminencji z listu o. Wiśniewskiego zostaną wyciągnięte jakieś wnioski? Zdaniem Ks. Isakowicza-Zaleskiego problemy zostaną zamiecione przez episkopat pod dywan, a za krytyczne opinie duchowni "dostaną pałką po głowie".

- Nie mam w zwyczaju polemizować z księdzem za pośrednictwem mediów. Istotne problemy są zauważane i rozwiązywane.

Jak Jego Eminencja odebrał falę krytyki po tym, jak przekazał relikwię Jana Pawła II Robertowi Kubicy?

- Nie bardzo pojmuje skąd tyle krzyku, skoro relikwie są kwestią wiary!

Mówiono, że to powrót do średniowiecza.

- Myślę, że pewne protesty mają swoje źródło w ignorancji i braku znajomości historii Kościoła. Od pierwszych wieków ludzie czcili relikwie, a kościoły budowano na grobach męczenników. Nigdy nie było w tym nic dziwnego. Jeszcze raz powtórzę: relikwie są sprawą wiary.

Pojawiły się opinie, że przez ten spontaniczny gest po relikwie ustawi się kolejka potrzebujących, a z czasem rozwinie się prawdziwy "przemysł" relikwii.

- Taka kolejka ustawiała się jeszcze za życia Jana Pawła II. Ludzie od zawsze prosili o drobne pamiątki, gdyż byli przywiązani do papieża. A my dajemy, co możemy: piuskę, kawałek sutanny.

Ale w dniu śmierci pobrano fiolkę z krwią papieża. Jak do tego doszło?

- Rzecznik Prasowy Stolicy Apostolskiej Joaquín Navarro-Valls zasugerował, by pobrać ampułkę krwi, która mogłaby zostać cenną relikwią.

Podobno Jego Eminencja zaprosił Roberta Kubicę na uroczystości beatyfikacyjne do Watykanu, ponoć zaoferował mu ksiądz kardynał "pole position". Ta wypowiedź wzbudziła duże kontrowersje. Ile w tym prawdy?

- To wymysł dziennikarzy. Nie miałem okazji nawet poznać Roberta Kubicy, a co dopiero zapraszać go na uroczystości. Ci, którzy chcą przyjechać, mogą przyjeżdżać.

A czy generał Jaruzelski powinien jechać na obchody? Czy Jan Paweł II życzyłby sobie jego obecności?

- Papież roześmiałby się na samą myśl o beatyfikacji, nie mówiąc już o kanonizacji. Był tak skromnym człowiekiem, że przez myśl by mu nie przeszło, że mogłoby do czegoś takiego dojść. Trudno zatem rozważać kogo chciałby widzieć na takiej uroczystości.

Lech Wałęsa mówił, że podczas spotkań z papieżem, Jan Paweł II pytał często o generała Jaruzelskiego. To prawda?

- Nie mogę tego potwierdzić.
(...)
Rozmawiały: Agnieszka Niesłuchowska
i Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,page,3,title,Lech-Kaczynski-meczennikiem-Nie-moze-byc-o-tym-mowy,wid,13285404,komentarz.html

======================================

Mam mieszane uczucia czytając ten wywiad. Odnoszę wrażenie, że ks. Kardynał w niektórych sprawach (np. pochówku na Wawelu pary prezydenckiej czy w sprawie relikwii dla Roberta Kubicy) unika odpowiedzialności za własne, pochopne decyzje. JP II potrafił skupić na sobie uwagę mediów, ale zarazem unikał zarzutu efekciarstwa. Przypadek ks. Kardynała dowodzi, że to była trudna sztuka.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Kwi 08, 2011 7:27 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Jarosław Kaczyński dla PAP m.in. o ostatniej rozmowie z bratem

07.04. Warszawa (PAP) - W wywiadzie dla PAP prezes PiS Jarosław Kaczyński wspomina ostatnie słowa, jakie usłyszał od brata i zapowiada, że w kampanii wyborczej jego partia będzie podnosiła sprawę smoleńską. Mówi też o pomniku świetlnym ofiar katastrofy smoleńskiej, który mógłby stanąć przed Pałacem Prezydenckim.

W wywiadzie szef PiS mówi też o tym, że chciałby zabrać mamę na symboliczny grób brata na warszawskich Powązkach i wyjaśnia, dlaczego chce kolejny raz zostać premierem. Tłumaczy też, że nie weźmie udziału w oficjalnych obchodach rocznicy katastrofy smoleńskiej, bo w tej sprawie "kieruje się sercem".

W rozmowie padają też ciepłe słowa pod adresem Pawła Kowala - byłego polityka PiS, a obecnie PJN.

PAP: Część rodzin ofiar katastrofy 9 kwietnia udaje się z pielgrzymką do Smoleńska. Czy w najbliższym czasie odwiedzi Pan miejsce katastrofy, w której zginął Pana brat prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria?

Jarosław Kaczyński: Nie, w Smoleńsku być może kiedyś będę, ale w tej chwili nie planuję. Dla mnie, jeśli chodzi o kwestie sentymentalne, takim priorytetem jest Wawel, symboliczny grób mojego brata w Warszawie i groby moich przyjaciół. Szanuję tych, którzy chcą bywać w Smoleńsku, ale sam widzę to trochę inaczej.

PAP: Jak zapamiętał Pan ostatnie spotkanie z bratem?

J.K.: To było spotkanie w szpitalu. Ostatni raz w życiu się widzieliśmy stojąc nad łóżkiem mamy w piątek wieczorem.

PAP: Również w dniu katastrofy rozmawiał Pan z bratem...

J.K.: Po tym, kiedy po raz ostatni widziałem brata, rozmawiałem z nim jeszcze późnym wieczorem przez telefon, gdzieś koło północy. Taki był zwyczaj. Rozmawialiśmy też, jak zwykle, o szóstej rano, o zdrowiu mamy.

Rozmawialiśmy też, gdy brat był już w samolocie. Informował mnie, jak co dzień, jaki był wynik obchodu lekarskiego. Zapytałem, go czy jest już w Smoleńsku. Powiedział, że nie, że jeszcze lecą i że dzwoni z telefonu satelitarnego. Bardzo rzadko go używał. Przypominam sobie, że wcześniej dzwonił do mnie z niego raz, może dwa. Przeważnie kontaktował się ze mną już po wylądowaniu. Brat powiedział mi, żebym się przespał, że wszystko jest w porządku. Pamiętam, że użył słów: "bo się rozpadniesz". W tym momencie przerwało rozmowę. Jakaś techniczna przerwa. Nie przejąłem się tym.

PAP: Czy rozmowa przez telefon satelitarny dotyczyła innych spraw? Pojawiają się takie informacje...

J.K.: Tylko ktoś do szpiku kości zdemoralizowany może sądzić, że mogłem mojemu bratu powiedzieć, żeby ryzykował życiem. Trzeba naprawdę niezwykłego natężenia złej woli, by coś takiego sugerować.

PAP: Był Pan z przyjaciółmi, z politykami PiS na miejscu tragedii 10 kwietnia. Relacjonują oni, że ciało prezydenta leżało na ziemi w błocie.

To było tak - nie leżało w błocie, leżało na skonstruowanych doraźnie noszach, zrobionych z jakiś kijów, było okryte. Obok stała taka porządnie wyglądająca trumna, taka ozdobna dosyć. Oczekiwano na rozpoznanie zwłok. Byłem w strasznym szoku, zobaczyłem martwego brata, a musiałem załatwiać formalności, jakby wymusić, żeby ciała nie zabierano do Moskwy.

Początkowo było to trudne, bo nie chcieli lub bali się uwierzyć, że rozpoznałem brata. Dopiero znak szczególny - blizna na prawej ręce, o której powiedziałem - ich uspokoił. Myśl była taka, żeby ciało ułożyć w trumnie i zabrać do samolotu, którym przylecieliśmy. Wydawało się, że rozmowy przyniosą pozytywny rezultat, bo minister ds. nadzwyczajnych Siergiej Szojgu się na to zgodził. Później Putin, mimo że był proszony, zmienił zdanie. Na to już nie mieliśmy żadnej siły, zajmował się tym Paweł Kowal. Putin powiedział, że zna moją sytuację, że wie o sytuacji mojej mamy.

PAP: Zgadza się Pan z opiniami, że prezydentowi nie oddano należytego hołdu?

J.K.: Sądzę, że gdy przybyła polska delegacja państwowa, powinno się ciało prezydenta okryć biało-czerwoną flagą, postawić straże i pilnować, żeby ciało prezydenta było odpowiednio traktowane. Jeśli chodzi o sekcję zwłok, jeżeli nawet uznać, że Rosjanie musieli ją przeprowadzić, ciało można było przewieźć choćby karawanem. Dopiero niedawno się o dowiedziałem, że było przewożone ciężarówką. Nie byłem jednak przy tym. Wierzę relacjom.

PAP: A nie było propozycji spotkania ze strony premierów Tuska i Putina, którzy wówczas też byli w Smoleńsku?

J.K.: Była - żeby złożyć kondolencje. Ale proszę wybaczyć, miałem ogromne wątpliwości, co do tej katastrofy i mam je do dzisiaj. Wiedziałem, kto doprowadził do rozdzielenia wizyt. Wiedziałem, że Putin nie życzył sobie spotkania z moim bratem. Nie widziałem powodu, żeby odbierać od niego kondolencje.

Ponadto premier rządu, kiedy obok leży ciało prezydenta, powinien przyjść, oddać mu hołd i zrobić wszystko, żeby było ono właściwie traktowane. Gdybym był premierem, a zginąłby tam nawet nielubiany przeze mnie prezydent, to zachowałbym się zupełnie inaczej. To kwestia poczucia państwa, którego, jak sądzę, brak obecnie rządzącym, jak i kwestia osobistej kultury.

My byliśmy tam prywatnymi osobami z punktu widzenia Rosji. Proszę pamiętać, jakie mieliśmy możliwości. I tak, chociaż pan Kowal jest teraz gdzie indziej, to nie ukrywam, że jestem mu wdzięczny, że potrafił wiele tam zrobić i bardzo energicznie działał.

PAP: Powiedział Pan, że miał poważne wątpliwości do przyczyn katastrofy. Czy wtedy pojawiła się myśl o zamachu?

J.K.: Pojawiła się myśl przede wszystkim o tym, że jest zepsuty samolot. Powiedziałem to 10 kwietnia ministrowi Sikorskiemu: "To jest wynik waszej zbrodniczej polityki, bo nie kupiliście nowych samolotów". Wiedziałem, że jest złe lotnisko, ale nie aż tak złe, nie wiedziałem, że jest zamknięte. Myśl, że coś jest nie w porządku nasunęła mi się po tym, jak otrzymałem wieść, że Tupolew czterokrotnie podchodził do lądowania. Znam mojego brata. Jakby samolot raz podchodził do lądowania i podejście by się nie udało, zabroniłby dalszych prób. Znam też historię. Wiem, że Rosjanie, jeśli chodzi o dezinformację są bardzo sprawni.

PAP: Co Pan pomyślał w tym momencie?

J.K.: Że ta sprawa powinna być bardzo dokładnie wyjaśniona. Bałem się, że obecna władza nie będzie chciała tego zrobić, nie będzie umiała i będzie się tego obawiała.

PAP: Prokuratura wykluczyła w ubiegłym tygodniu, że przyczyną katastrofy mógł być zamach.

J.K.: Traktuję to jako akcję propagandową. Prokuratura praktycznie nie ma żadnych materiałów, w tym bardzo ważnych takich jak oryginały czarnych skrzynek, czy wrak samolotu. Prokuratura jest zbyt mało aktywna. Nie bije pięścią w stół, a powinna.

PAP: Jednym z postulatów PiS jest umiędzynarodowienie śledztwa smoleńskiego. Czy w najbliższym czasie Pana ugrupowanie podejmie jakieś działania w tej sprawie?

J.K.: Będziemy w Stanach Zjednoczonych. 12 kwietnia jest otwarcie wystawy w Parlamencie Europejskim. To jest też przedmiot naszych rozmów wewnątrz grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, szczególnie z brytyjskimi konserwatystami.

PAP: Czego oczekuje Pan po raporcie komisji szefa MSWiA Jerzego Millera?

J.K.: W pewnym momencie wydawało się, że jest nieźle, bo polskie uwagi do raportu MAK były zupełnie miażdżące, tylko później premier zupełnie opacznie je zinterpretował. Powiedział, że są jedynie uzupełnieniem raportu, a tak nie było, podważały one jego zasadnicze tezy. Więc teraz jest pytanie, czy specjaliści, którzy przygotowali uwagi do raportu MAK, będą zmuszeni, żeby się z tego wycofać. Według mnie istnieje taka groźba i byłby to kolejny akt wpisujący się w politykę niebywałego wręcz serwilizmu wobec Rosji.

PAP: Dlaczego nie weźmie Pan udziału w uroczystościach państwowych rocznicy katastrofy?

J.K.: Po prostu wybieram uroczystości, co do których szczerości nie mam wątpliwości. Przypomnę, że mojego brata potwornie obrażano w zupełnie niebywały, zdziczały, okupacyjny można powiedzieć sposób, jeszcze kiedy żył. Obrażano też w sposób potworny jego, mnie i moją matkę, po jego śmierci. Nigdy w życiu nie słyszałem, żeby zostało to ze strony pana Tuska w twardych, żołnierskich słowach potępione. Mógł powiedzieć: to skandal, to są rzeczy, z którymi się absolutnie nie zgadzam, no mówiąc najkrócej: zamknijcie się. Nigdy tego nie zrobił. Mam razem z nim obchodzić rocznicę? Dlaczego mam się wpisywać w ten ocean hipokryzji?

PAP: Nie obawia się Pan, że Polacy odczytają to inaczej? To jednak będą państwowe uroczystości z obecnością najwyższych władz.

J.K.: Zginął mój brat, moja bratowa, wielu ludzi, z którymi byłem serdecznie związany. Polityk też ma prawo do osobistych odczuć. Kiedy ginie najbliższy mi człowiek, to proszę wybaczyć, ale nie będę się kierował względami politycznymi. W tej sprawie kieruję się sercem.

PAP: Czy otrzymał Pan zaproszenie na oficjalne uroczystości?

J.K.: Otrzymałem. Takie bardzo suche zaproszenie, ale otrzymałem.

PAP: Ktoś do Pana zadzwonił?

J.K.: Odwiedził nas pan z Kancelarii Prezydenta.

PAP: A gdyby prezydent Bronisław Komorowski się do Pana zwrócił, spotkałby się Pan z nim?

J.K.: Odmawiam w ogóle w tej chwili odpowiedzi na takie pytanie. Nikt mnie nigdy nie zapraszał na osobiste spotkania z panem Komorowskim, to nie okazja by o tym mówić.

PAP: Mówił Pan o upamiętnieniu ofiar katastrofy na Krakowskim Przedmieściu, chodziło Panu o jeden czy dwa pomniki?

J.K.: W moim przekonaniu na Krakowskim Przedmieściu powinien powstać, albo - tak jak planowano - przy Kościele Karmelitów pomnik 96 ofiar katastrofy. Jest też bardzo interesujący projekt pomnika świetlnego, który by nie wchodził w żaden konflikt z pomnikiem ks. Józefa Poniatowskiego.

PAP: Jak miałby wyglądać taki pomnik?

J.K.: Byłoby to 96 słupów światła. W moim przekonaniu taki pomysł należy rozważyć. Chociaż osobiście wolałbym tradycyjny pomnik wpisujący się w architekturę miejsca, czyli nie jakiś nowoczesny. Bardzo bym też chciał, aby w Warszawie powstał pomnik brata. Ale on nie musi być na Krakowskim Przedmieściu.

PAP: Czy PiS nadal będzie się spotykał co miesiąc przed Pałacem Prezydenckim?

J.K.: Będziemy. A jak długo będą trwały comiesięczne obchody? Zobaczymy, to zależy po prostu od ludzi, którzy są tam zaangażowani.

PAP: 10 kwietnia na Wawelu obecna będzie Marta Kaczyńska, a także Pański brat cioteczny. Czy Pana mama będzie brała udział w uroczystościach?

J.K.: Nie jest w stanie. W dalszym ciągu jest bardzo ciężko chora.

PAP: Czy miała okazję odwiedzić grób prezydenta?

J.K.: Nie. Nawet symbolicznego grobu w Warszawie. Liczę, że jak zrobi się ciepło będę mógł mamę zawieźć na Powązki samochodem. To wszystko. Niestety mama nie doszła do stanu, który był przed chorobą.

PAP: Kto był autorem pomysłu pochowania pary prezydenckiej na Wawelu? Pojawiają się na ten temat różne informacje np. o spotkaniu w restauracji dziennikarzy z politykami PiS.

J.K.: Nic nie wiem o spotkaniu w restauracji dziennikarzy z politykami PiS w tej sprawie. Powiedziano mi, że nasz senator Zbigniew Cichoń rozmawiał z księdzem kardynałem Stanisławem Dziwiszem i jest konkretna propozycja. Nie wiem, kto z nią wystąpił - czy ksiądz kardynał, czy senator. Z mojego punktu widzenia zaczęło się to w ten sposób. Kto spowodował, że senator rozmawiał z kardynałem - nie wiem.

PAP: Po katastrofie smoleńskiej pojawiła się atmosfera wielkiej, ogólnonarodowej solidarności. Czy umie Pan określić moment kiedy zaczęła się ona psuć?

J.K.: Pierwszym zgrzytem były występy Andrzeja Wajdy i innych osób, które przeciwstawiały się pochówkowi pary prezydenckiej na Wawelu. Poziom niestosowności tego zachowania był bardzo wysoki. Przyczyniła się do tego na pewno też kampania wyborcza. Miałem świadomość, że jakby mój brat mógł na chwilę zmartwychwstać i odpowiedzieć na pytanie: czy mam kandydować powiedziałby: "kandyduj". Nawymyślałby mi, gdybym tego nie zrobił.

PAP: Czy jest szansa na pogodzenie skonfliktowanych stron, współpracę PiS z PO?

J.K.: Myślę, że można doprowadzić spór polityczny do zwykłych ram, ale musiałby zejść ze sceny pewna formacja kulturowa.

PAP: Czyli z PO zgody nie będzie?

J.K.: Nie chodzi o całą Platformę. Wytworzyła się w niej formacja ludzi, którzy odrzucili wszelkie zasady - nic nie obowiązuje, my mamy rządzić. Póki to nie minie, tak będzie.

PAP: Czy dostrzega Pan środowiska w PO, z którymi możliwa jest współpraca?

J.K.: Dostrzegam pewną grupę. Są osoby, które nie angażowały się osobiście w kampanię przeciwko nam. Nie wymienię nazwisk, bo byłby to pocałunek śmierci.

PAP: Czy w kampanii wyborczej będziecie podnosić sprawę katastrofy smoleńskiej?

J.K.: Tak. W zakresie, w którym to jest potrzebne. To jest jedna z bardzo ważnych polskich spraw.

PAP: Zapowiada Pan, że będzie kontynuował dzieło prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jakie są najważniejsze sprawy, które chciałby Pan dokończyć?

J.K.: Przede wszystkim to sprawa polskiej polityki zagranicznej, szukanie realnego bezpieczeństwa we wszystkich wymiarach - militarnym, energetycznym i gospodarczym. Polityka zagraniczna zmierzająca do tego, żeby Polska miała przyzwoity status dużego, nieklientystycznego, znaczącego w Unii Europejskiej państwa, bez dawnych zależności wobec Rosji. Polska powinna mieć pozycję wzmocnioną poprzez swoją rolę na Wschodzie i Południu.

Sprawa druga, to przywracanie porządku moralnego, polityka historyczna, ale też odznaczeniowa, oddawanie sprawiedliwości tym, którzy zasłużyli, żeby ich uczcić i właściwe traktowanie tych, którzy na to nie zasłużyli. Po trzecie, to wszystko, co służyło budowie społeczeństwa solidarnego, wspólnoty oraz naprawy państwa - to też pozostaje częścią testamentu brata.

PAP: Dlatego chce Pan zostać premierem? A czy bierze Pan pod uwagę start w kolejnych wyborach prezydenckich?

J.K.: Chcę być premierem. O tym, co będzie w 2015 roku nie ma sensu w tej chwili mówić. Jestem świadomy, że w Polsce nie ma tradycji gerontokracji. Bardzo niewielu politykom udało się przekroczyć siedemdziesiątkę na urzędach, chociaż są kraje, gdzie przekraczali osiemdziesiątkę i to są nie tylko Niemcy Konrada Adenauera, ale także na przykład Tomasz Masaryk, który był prezydentem do 87. roku życia. Ja będę miał w 2015 roku 66 lat, czyli dość sporo jak na polskie warunki.

PAP: Do dorobku Lecha Kaczyńskiego odwołuje się ruch, który będzie powołany 10 kwietnia. Czy będzie Pan w jego władzach?

J.K.: Nie. Mam partię. W ruchu bezpośrednio uczestniczyć nie będę. Ruch wchodzi w kolejną fazę konsolidacji. Obserwuję to z wielką radością, ale swojej osobistej roli tu nie widzę.

Dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiali Anna Staszkiewicz-Piekut i Tomasz Grodecki(PAP).


http://www.salon24.pl/news/120398,jaroslaw-kaczynski-dla-pap-m-in-o-ostatniej-rozmowie-z-bratem

====================================
Zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy Prezesa PiS najdą w tym wywiadzie potwierdzenie swoich ocen i umocnią swoją opinię nt. Jarosława Kaczyńskiego.

Od początku katastrofy uważałem, że używanie Lecha Kaczyńskiego do polaryzacji społeczeństwa jest błędem PiS. Niestety, nawet po śmierci, Lech Kaczyński nie jest prezydentem wszystkich Polaków.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sob Kwi 09, 2011 10:02 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Premier Tusk o dniu katastrofy smoleńskiej

Premier Donald Tusk uważa, że Rosjanie "mieli najwyraźniej prikaz", by jego delegacja dotarła wcześniej na miejsce katastrofy prezydenckiego TU-154M, niż delegacja z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim.

"Byliśmy świadomi, że Rosjanie robią wszystko, żeby ta oficjalna delegacja z moim udziałem była pierwsza. Nawet jadący ze mną minister (Paweł) Graś zwracał uwagę obsłudze, kierowcy, rosyjskiemu oficerowi ochrony, który siedział w naszym samochodzie, żeby zwolnili, żebyśmy razem dojechali z tą grupą Jarosława Kaczyńskiego. Ale Rosjanie nie reagowali" - relacjonował Tusk w TVN24.

Według premiera Rosjanie "mieli najwyraźniej prikaz", by delegacja oficjalna na miejsce katastrofy dotarła wcześniej.

Jarosław Kaczyński, jak i inni politycy PiS twierdzili, że spowalniano ich podróż do Smoleńska.

- Nasze postoje i powolne tempo jazdy były wymuszone przez ścigającą nas delegację z premierem Tuskiem, który koniecznie chciał dotrzeć do Smoleńska przed nami. W pewnym momencie limuzyna z Donaldem Tuskiem minęła nas i dopiero wtedy pozwolono nam normalnie jechać - mówił kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej prezes PiS.

"Było już ciemno, dużo reflektorów, taka sceneria, jak z upiornego przedstawienia teatralnego, ta scenografia, przez to, że był to las, szczątki samolotu, te smugi światła i jakby zapach tragedii w powietrzu, nie umiem tego zdefiniować, ale takie fizyczne poczucie, że jesteśmy w miejscu, gdzie stało się naprawdę coś strasznego" - relacjonował szef rządu przybycie na miejsce katastrofy.

Tusk powiedział też, że nie ma jakichś szczególnych zastrzeżeń, co do zachowania Rosjan 10 kwietnia.

źródło informacji: PAP


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/komentarze/news/premier-tusk-o-dniu-katastrofy-smolenskiej,1622500,6912
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum