Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zdaniem Jerzego Bukowskiego (rok 2009)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 43, 44, 45  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> ARCHIWUM
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Sty 16, 2009 9:24 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Habilitacja w oparach lustracji
Bardzo niedobrze jest, kiedy polityka miesza się z nauką. Wiele wskazuje zaś na to, że taka właśnie sytuacja zaistniała ostatnio na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przewód habilitacyjny chciał tam otworzyć znany z licznych występów mediach, nie ukrywający swej sympatii do Prawa i Sprawiedliwości politolog doktor Marek Migalski. Ale nie otworzy, ponieważ przepadł w tajnym głosowaniu członków Rady Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych.
Co ciekawe, powołany przez Radę zespół do spraw oceny jego dorobku naukowego przedstawił swoją rekomendację, uznając że kandydat spełnił wszystkie warunki i zasługuje na otwarcie przewodu. Mimo to stało się inaczej. Za wszczęciem procedury głosowało 16 osób, przeciw było 11, a pięć się wstrzymało. Zabrakło więc jednego głosu, jako że w takich przypadkach musi być bezwzględna większość osób wyrażających aprobatę.
Jak powiedział dziennikarzom kilku gazet uczestniczący w posiedzeniu Rady jej członek dr hab. Antoni Dudek, nikt nie przedstawił w czasie dyskusji ani jednego merytorycznego argumentu przeciwko otwarciu przewodu.
A profesor Ryszard Legutko, były minister edukacji narodowej, obecnie minister w Kancelarii Prezydenta RP, od wielu lat naukowo związany z UJ nazwał zachowanie swoich kolegów skandalem, mówiąc „Rzeczypospolitej”:
- Skoro tworzy się specjalną komisję do oceny dorobku kandydata, to po to, by oprzeć się na jej rekomendacji. Skoro komisja stwierdza, że wszystkie warunki zostały spełnione, to jak Rada Wydziału może głosować przeciw. Przecież to absurd. Członkowie rady chcą zdezawuować swych kolegów, którzy oceniali dorobek pana Migalskiego, albo głosując kierowali się względami pozamerytorycznymi. Podejrzewam to drugie. Głosowania Rady Wydziału powinno być formalnością, dopiero później dokonuje się oceny, czy habilitacji należy udzielić. Bo inaczej można zablokować każdy przewód.
Dlaczego dr Migalski nie stara się o habilitację na swoim macierzystym Uniwersytecie Śląskim? Ponieważ nie miałby na to żadnych szans nie z uwagi na zbyt szczupły dorobek naukowy, ale na sprawy personalne, o których napiszę niżej.
Utrącony na najstarszym polskim uniwersytecie politolog (co - znając stosunki panujące w naszym życiu naukowym - przekreśla jego szansę także na innych uczelniach) jest autorem lub współautorem 11 książek, napisał też bardzo podobno ciekawą i twórczą rozprawę habilitacyjną, w której porównał czeski i polski system partyjny. Skąd w takim razie wzięły się jego problemy?
Koledzy dr. Migalskiego uważają, że naraził się on wielu osobom w środowisku akademickim swoją medialnością, która budzi niezdrową zazdrość szeregu naukowców, również pragnących błyszczeć na ekranach telewizorów, ale nie zapraszanych przed kamery tak często i regularnie jak on.
Ważniejszym powodem jest jednak publiczne skrytykowanie przezeń jego szefa - profesora Jana Iwanka, dyrektora Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa na UŚ. Zrobił to w grudniowym programie z cyklu „Bronisław Wildstein przedstawia”, w którym temat lustracji na uczelniach zilustrowano właśnie przykładem prof. Iwanka, zdemaskowanego jako byłego, wieloletniego tajnego współpracownika peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa. Dr Migalski ostro skrytykował przed kamerami TVP zachowanie profesora.
Po programie większość pracowników naukowych Instytutu wystosowała list otwarty w obronie swojego dyrektora. „Protestujemy przeciwko szykanowaniu, obrażaniu, pomawianiu i dezawuowaniu pracowników Instytutu. Pragniemy podkreślić, że emocjonalna i oparta na osobistych urazach opinia jednego pracownika nie może być utożsamiana i rozumiana jako stanowisko wszystkich jego pracowników” - napisali jego autorzy.
Ponieważ działo się to w okresie przygotowań materiałów na Radę Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ w sprawie otwarcia dr Migalskiemu przewodu habilitacyjnego, list wysłano m.in. do osób, które miały podjąć decyzję w przedmiotowej sprawie.
W tej sytuacji śląski politolog poważnie zastanawia się nad wyjazdem za granicę w celu uzyskania tam kolejnego stopnia naukowego.
Do jego kłopotów odniósł się w "Rzeczypospolitej" Wildstein, którego program walnie przyczynił się do ich powstania. Przypomniał, że prof. Iwanek w 2007 roku zorganizował antylustracyjny protest na Uniwersytecie Śląskim. Nie poinformował jednak wówczas nikogo o swojej agenturalnej przeszłości. Mimo że prawda o niej wyszła na jaw, nie przeszkodziło to w wybraniu go na stanowisko dyrektora instytutu, chociaż od swojej habilitacji sprzed 20 lat nie opublikował żadnej pracy naukowej.
Wildstein napisał:
"Pracownicy naukowi nie gorszyli się jednak faktem, że prestiżową funkcję na uniwersytecie sprawuje osoba niegodna, ale tym, że ktoś o tym głośno powiedział. List podpisany przez uczelniane koleżeństwo Iwanka jest niezwykły. Nie chodzi o proste, zawarte w nim kłamstwa. Chodzi o rozegzaltowaną poetykę pozbawionych konkretów epitetów i wykrzykników. (...) Być może najwięcej o stanie umysłów autorów mówi zdanie, że w karierze uniwersyteckiej nie mogą się liczyć tylko naukowe osiągnięcia. List kolportowany był chyba na wszystkich polskich uczelniach.
A Migalskiemu, skutecznie zniechęconemu do pozostania na Uniwersytecie Śląskim, uniemożliwiono habilitację zarówno we Wrocławiu, jak i w Krakowie. Utrącono go w tajnych głosowaniach, które normalnie traktowane są jako formalność. Dopiero potem następuje jawna procedura habilitacji. Ale tę Migalski musiałby przejść, bo jego książka została wysoko oceniona, a recenzenci występują pod nazwiskami. Dlatego trzeba było do habilitacji nie dopuścić.
Sprawa Migalskiego mówi nam nie tylko o polskich uniwersytetach, gdzie, jak się okazuje, wzajemne krycie nawet najbardziej skompromitowanych postaci urasta do rangi zasady naczelnej, a złamanie zmowy milczenia, aby ukazać nieprawość, staje się niewybaczalną zbrodnią. Mówi nam ona o atmosferze duchowej w Polsce. Dwadzieścia lat temu 20-letni Migalski organizował antyreżimowe grupy podziemne, Iwanek był wtedy po drugiej stronie. Dziś to Iwanek może utrącić Migalskiego, mimo że naukowo nie dorasta mu do pięt."
Bardzo to wszystko smutne, ale i wielce charakterystyczne dla środowiska akademickiego, które nie zostało objęte procedurami lustracyjnymi. Trzeba mieć jedynie nadzieję, że był to wyjątkowy przypadek, a dr Marek Migalski znajdzie jednak w Polsce uczelnię, na której będzie mógł otworzyć przewód habilitacyjny.
Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sob Sty 17, 2009 2:55 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Kolejne zarzuty dla dr. Chrapusty
Kilka dni temu informowałem użytkowników Polonusa w artykule pt. "Plebiscyt i prokuratura" o wyborze przez czytelników "Polski-Gazety Krakowskiej" wybitnej specjalistki z zakresu mikrochirurgii, doktor Anny Chrapusty, najlepszym lekarzem minionego roku.
Oddającym na nią głosy (głównie jej pacjentom) nie przeszkadzało, że prokuratura wszczęła właśnie postępowanie przeciwko niej o niedopełnienie obowiązków służbowych w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, wyłudzenie pieniędzy od rodziców leczonych dzieci oraz doprowadzenie Narodowego Funduszu Zdrowia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w okresie od 2005 roku do jesieni 2008 roku.
Nie minął tydzień od uroczystej gali, na której fetowano dr. Chrapustę, a rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska poinformowała dziennikarzy o kolejnych trzech zarzutach, postawionych znanej lekarce.
Pierwszy dotyczy usiłowania wyłudzenia kwoty 3,5 tysiąca złotych od matki małoletniego pacjenta Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Według prokuratury, dr Chrapusta zaleciła pacjentowi zabieg w prywatnej placówce, w której również była zatrudniona, a dodatkowo poinformowała matkę dziecka, że zabieg nie jest refundowany przez NFZ, co nie było prawdą.
- Zamierzonego skutku nie osiągnęła z uwagi na konsultacje rodziców dziecka z innym specjalistą i ich rezygnację z dalszych usług medycznych lekarki – wyjaśniła Marcinkowska.
Drugi zarzut dotyczy 2005 roku, kiedy to lekarka, po zdiagnozowaniu pacjentki, miała zalecić jej operację plastyczną, wskazując prywatną placówkę medyczną. Według prokuratury, także w tym przypadku wprowadziła pacjentkę w błąd co do braku refundacji zabiegu przez NFZ. Za przeprowadzenie tej operacji wyznaczyła kwotę 3 tysięcy złotych.
Następnie, wykorzystując stan niepełnej „świadomości pacjentki po wprowadzeniu znieczulenia”, miała poinformować ją o konieczności przeprowadzenia innego zabiegu. Zabieg mógł być refundowany przez NFZ, ale - według prokuratury - „lekarka podsunęła pacjentce do podpisania oświadczenie, w treści którego był zapis o niewyrażaniu zgody na pokrycie kosztów operacji przez NFZ”.
Trzeci zarzut odnosi się do października ubiegłego roku. Dr Chrapusta miała wtedy doprowadzić NFZ do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, wpisując w protokole zabiegu operacyjnego, przeprowadzonego w prywatnej placówce, nieprawdziwe dane. W efekcie NFZ wypłacił refundację za wykonane świadczenie medyczne, podczas gdy w rzeczywistości lekarka wykonała inny zabieg, inkasując jednocześnie około 1800 złotych od matki dziecka. Według prokuratury, zabieg ten przeprowadziła samodzielnie, nie mając ukończonej specjalizacji z chirurgii plastycznej, czym naruszyła przepisy Ustawy o zawodzie lekarza.
Podczas przesłuchania w sprawie powyższych zarzutów lekarka nie przyznała się do nich, składając wyjaśnienia i potwierdzając zgodę na podawanie jej personaliów.
W grudniu 2008 roku w jej obronie murem stanęła Okręgowa Rada Lekarska w Krakowie, wyrażając oburzenie „sposobem postępowania przez organy ścigania, a zwłaszcza trybem zatrzymania przez policję pani dr. Anny Chrapusty”. Została ona bowiem wyprowadzona przez policję z miejsca pracy na oczach pacjentów i przetrzymana w areszcie przez 24 godziny, co nie mieści się - zdaniem ORL - w standardach państwa prawa. W dodatku – jak ustaliła „Gazeta Wyborcza w Krakowie” – policja postąpiła wbrew postanowieniu prokuratury!
Postawione obecnie kolejne zarzuty również zbulwersowały krakowskie środowisko lekarskie, ale na razie wstrzymuje się ono przed zabieraniem głosu w tak zdecydowany sposób, jak uczyniła to ORL miesiąc temu. Solidarnie bronią natomiast dr. Chrapusty pacjenci, których głosami wybrana ona została najlepszym lekarzem-specjalistą 2008 roku w plebiscycie "Polski-Gazety Krakowskiej".
Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sob Sty 17, 2009 5:41 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Rokita przerywa milczenie
Jan Maria Rokita dosyć długo nie zabierał głosu w zasadniczych kwestiach politycznych. Jego opinie na różne bardziej i mniej doniosłe kwestie można było poznać jedynie czytając felietony w "Dzienniku", ale z uwagi na ogromny rozrzut tematyczny, trudno ułożyć z nich spójną koncepcję.
Dlatego też z dużym zainteresowaniem mediów spotkało się wystąpienie niedoszłego "premiera z Krakowa" na konferencji „Polska pierwszej prędkości”, zorganizowanej pod Wawelem przez Ruch Obywatelski Polska XXI. Poniższe streszczenie programowej przemówienia byłego lidera Platformy Obywatelskiej sporządziłem na podstawie depeszy Polskiej Agencji Prasowej.
Rokita odniósł się przede wszystkim do pomysłu wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych, o którym sporo mówią przedstawiciele Ruchu. Uznał, że bez szeregu radykalnych zmian w ordynacji, nie zmienią one niczego w polskim życiu politycznym. Jako konieczne warunki sukcesu tego projektu wymienił:
- możliwość zgłaszania tylko jednego kandydata w okręgu wyłącznie przez lokalny komitet wyborczy;
- zasadę kilkuletniego okresu zamieszkania w okręgu, obowiązującą zgłaszających kandydata;
- ustanowienie nieważności jakichkolwiek zobowiązań kandydata wobec partii, co do sposobu wykonywania mandatu;
- zasadę zobowiązywania się kandydata do przynależności do klubu parlamentarnego dopiero po wyborze.
- Wprowadzenie zasady, że komitet wyborczy może zgłosić tylko jednego kandydata w jednym okręgu, jest jak przebicie osinowym kołkiem demona tego systemu. Nie zakazuje się w ten sposób ogólnopolskim partiom politycznym zgłaszania kandydatów we wszystkich okręgach wyborczych, ale oznacza to tyle, że jeśli jakaś partia chce coś takiego zrobić, to musi dać bardzo daleko idącą wewnętrzną autonomię poszczególnym komitetom – powiedział w trakcie konferencji.
Zdaniem Rokity konieczne jest też wprowadzenie zasady niekaralności, ustanowienie progu wykształcenia i podwyższenia wieku kandydatów, np. do 23 lat. Przyszli parlamentarzyści powinni też przechodzić rzetelny, kilkumiesięczny kurs wiedzy obywatelskiej na utworzonej przez państwo akademii.
- Trzeba odejść od zasady, że kandydatem może być każdy, która jest pseudodemokratycznym przesądem. Taką zasadę przyjęła Konstytucja z 1997 roku, że niezależnie od tego - za przeproszeniem - kurwa, złodziej, czy ktokolwiek inny, każdy może kandydować i na tym polega demokracja. Przy świadectwie niekaralności czyniłbym wyjątek, ze względu na stan i polityzację polskiego sądownictwa, dla osób karanych za nadużycie czy przekroczenie wolności słowa. To jest pole do daleko idących interpretacji, a ja nie ufam polskim sądom - uzasadniał swoją koncepcję Rokita.
Co więcej, warunkiem przy kandydowaniu do parlamentu powinno być posiadanie matury lub licencjatu.
- W związku z bardzo wysokim poziomem intelektualnej komplikacji prac parlamentu posłowie w ogóle nie rozumieją, o co chodzi. Założenie, że ktoś pozbawiony jakiejkolwiek edukacji ma realną zdolność bycia reprezentantem narodu, a nie marionetką, jest fikcją - dodał.
Wprowadzeniu jednomandatowych okręgów wyborczych powinny towarzyszyć - jego zdaniem - zakaz wymuszania na parlamentarzyście sposobu głosowania i zakaz prowadzenia przez niego komercyjnej działalności rolniczej oraz gospodarczej. Majątki polityków na czas kadencji byłyby zarządzane przez państwowy fundusz powierniczy.
Kandydatów i komitety powinien obowiązywać zakaz reklamy w mediach oraz w przestrzeni otwartej na zasadach komercyjnych. Jednocześnie zasada zwrotu kosztów kampanii wyborczej ze skarbu państwa powinna ulec likwidacji.
- Tak skonstruowany system, w moim przekonaniu, dawałby szansę bolesnego ugodzenia obecnego mechanizmu polskiej polityki i powrotu do równowagi - kontynuował swój wywód krakowski polityk.
Według niego obecny mechanizm jest zły, gdyż powoduje ubezwłasnowolnienie parlamentarzystów przez partyjnych wodzów. W efekcie struktury demokratyczne, powołane do reprezentowania społeczeństwa, zapełniają się lojalnymi funkcjonariuszami partyjnymi i przestają pełnić swą rolę.
- W gruncie rzeczy nawet bardzo prominentnym politykom obu partii: rządzącej i opozycyjnej wolno tylko wychwalać pod niebiosa swoich przywódców i szczerzyć kły na obcych - podsumował swoje wystąpienie Jan Maria Rokita.
Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Sty 19, 2009 4:51 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Cudownie odzyskane ordery
I jak tu nie wierzyć jak nie w cuda, to przynajmniej w dziwne zrządzenia losu? Najpierw bezcenne pamiątki zostają skradzione z muzealnych sal, a następnie odzyskane podczas rutynowej kontroli drogowej w sąsiednim państwie.
A chodzi o niebagatelne precjoza, bo o gwiazdę do Krzyża Wielkiego Orderu Wojennego Virtuti Militari (jedyny egzemplarz na świecie) oraz o Wielki Krzyż Orderu Legii Honorowej, należących do księcia Józefa Poniatowskiego. Oba odznaczenia miał on na sobie, pozując do portretu Franciszka Paderewskiego - swojego najbardziej znanego wizerunku. Są one własnością Muzeum Narodowego w Krakowie i Fundacji Książąt Czartoryskich, a zniknęły w styczniu 2006 roku z Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, gdzie byłe prezentowane w ramach wystawy "Napoleon i Polacy".
Ta zuchwała kradzież wstrząsnęła polskimi muzealnikami, ale nikt z nich nie dawał większych szans na odzyskanie orderowych insygniów. Wprawdzie o kradzieży powiadomiony został cały muzealny i antykwaryczny świat, ale możliwość odnalezienia bezcennych eksponatów oceniano na mniej niż 5 procent. Dlatego też dwa miesiące po kradzieży prokuratura umorzyła śledztwo.
A jednak zdarzyło się to, co w zasadzie nie miało się prawa zdarzyć. W trakcie kontroli drogowej w okolicach Charkowa ukraińska milicja znalazła oba przedmioty w bagażniku przypadkowo zatrzymanego kierowcy. Dzięki wstawiennictwu ministra kultury Republiki Ukrainy chluba zbiorów Fundacji Książąt Czartoryskich bardzo szybko powróciła na swoje miejsce i już wkrótce będzie cieszyć oczy zwiedzających. Śledztwo zostało oczywiście natychmiast wznowione.
Czyż można się dziwić, że muzealnicy, a także policjanci i prokuratorzy mówią o prawdziwym cudzie?
Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sty 20, 2009 11:14 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Ekumenizm czy solidarność agentów?
Bywają sytuacje, w których lepiej jest zachować milczenie, ewentualnie powiedzieć kilka ogólnikowych zdań, aniżeli zajmować zdecydowane stanowisko. Zwłaszcza jeśli samemu jest się w niezbyt komfortowym położeniu w danej materii.
Dlatego też nieprzyjemnie zdziwiły mnie słowa metropolity lubelskiego, księdza arcybiskupa profesora Józefa Życińskiego, który nazwał niesprawiedliwymi i nieproporcjonalnie mocnymi sformułowania, zawarte w ostatnich artykułach na temat lustracji duchownych prawosławnych.
Wyrażając podczas nabożeństwa ekumenicznego, odprawionego w lubelskiej cerkwi swoją solidarność z Kościołem prawosławnym, abp Życiński wziął w obronę oskarżonych przez "Gazetę Wyborczą" i "Rzeczpospolitą" - na podstawie bardzo obszernych materiałów z archiwum Instytutu Pamięci Narodowej - o współpracę z peerelowską Służbą Bezpieczeństwa duchownych prawosławnych.
Mimo że najwyższy zwierzchnik polskiej Cerkwi abp Sawa nie krył w wywiadzie dla "GW" swoich wieloletnich kontaktów z bezpieką, metropolita lubelski mówił o formułowaniu oskarżeń bez elementarnych dowodów, a nawet pozwolił sobie na wypowiedzenie bardzo kontrowersyjnych słów:
- Trzeba przejść przez Ogrójec, mrok goryczy, ból pomówień, by przeżyć radość poranka wielkanocnego.
Zapewnił też prawosławnego ordynariusza chełmsko-lubelskiego abp. Abla o swojej solidarności, „zarówno w Wieczerniku, jak w Ogrójcu”.
Wystąpienie abp. Życińskiego wywołało niesmak wśród wielu publicystów katolickich. Uważają oni, że przywoływanie doświadczeń Chrystusa w ogrodzie oliwnym w kontekście agenturalnej działalności na szkodę nie tylko Cerkwi, ale także Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce jest niewłaściwe.
Bardzo szybko zareagował ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, pisząc na swoim blogu:
"Nie jesteś sam" - napisał arcybiskup Józef Życiński, zarejestrowany jako TW "Filozof", do prawosławnego biskupa Abla, zarejestrowanego jako TW "Krzysztof". Po raz pierwszy od dłuższego czasu metropolita lubelski powiedział prawdę, bo rzeczywiście obok obu owych hierarchów było jeszcze kilku innych dostojników, którzy współpracowali z wrogami Kościoła i Ojczyzny.
Były wprawdzie także tysiące duchownych z różnych wyznań, którzy nie tylko nie współpracowali, ale i ponosili represje, ale ci w oczach Józefa Życińskiego nigdy nie stanowili żadnej wartości. Dla każdego bowiem TW tylko drugi TW jest bratem.

Jeszcze dalej posunął się na swoim blogu w Salonie 24 publicysta "Rzeczyspospolitej" i "Wprost" Tomasz Terlikowski, pisząc:
Czy rzeczywiście arcybiskup Życiński jest zdania, że współpraca z organizacją, której celem było zniszczenie religii i która mordowała duchownych  nie jest grzechem? Czy odrzuca on nauczanie zawarte w dokumentach Konferencji Episkopatu Polski, według których, już sama współpraca z bezpieką jest czynem moralnie złym? Czy jego zdaniem można porównywać cierpienia absolutnie niewinnego, ze zwyczajnym informowaniem o tym, co ktoś kiedyś grzesznego zrobił? I czy nie sądzi, że rozmywanie odpowiedzialności, porównywanie zdrajców do Chrystusa uwłacza tym, którzy, aby z bezpieką nie współpracować, aby głosić prawdę oddali życie? Bo o Ogrójcu można mówić w przypadku ks. Jerzego Popiełuszki, ale raczej nie w przypadku TW Filozofa, TW Greya, TW Krzysztofa czy TW Jurka...
Nie do końca jasne są również słowa: "Nie jesteś sam. Jednoczy nas Chrystus". Owo "nie jesteś sam" jest zupełnie jasne. Rzeczywiście, są jeszcze inni, którzy zgrzeszyli współpracą z bezpieką. Ale już słowa odnoszące się do tego, kto owych TW jednoczy pozostają zaskakujące. I dlatego w tej kwestii także chciałbym zadać arcybiskupowi Życińskiemu kilka pytań: czy rzeczywiście jest on przekonany, że wspólnota grzechu (a tym jest współpraca z bezpieką) umacniana jest przez Chrystusa? Czy jest zdania, że grzech nie zrywa relacji z Jezusem Chrystusem? I czy uznaje, że Ewangelia akceptuje i pochwala zdradę? 
Więcej pytań nie mam... I szczerze przyznaje, że z tego nowego ekumenizmu, którego patronem mógłby być Judasz, jakoś zupełnie się nie cieszę.

Trudno byłoby coś jeszcze dodać do tych dwóch komentarzy na temat niezwykle kontrowersyjnego (to bardzo łagodne określenie, niemal eufemizm) zachowania arcybiskupa profesora Józefa Życińskiego.
Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Czw Sty 22, 2009 10:55 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Sylwestrowy oszust
8 stycznia pisałem w poland.us w artykule pt. "Zatrzymanie multioszusta" o aresztowaniu przez Straż Graniczną na krakowskim lotnisku Balice 26-letniego mieszkańca Małopolski, poszukiwanego przez 130 prokuratur w całym kraju za gigantyczną liczbę wyłudzeń.
Nie minęło zbyt wiele czasu, a krakowscy policjanci ujęli kolejnego z najbardziej ostatnio poszukiwanych oszustów, który zasłynął sprzedawaniem fikcyjnych miejsc na sylwestrowy pobyt w pensjonacie w Zakopanem.
- Ma on też na swoim koncie wyłudzenia pieniędzy od klientów, którym obiecywał sprowadzenie samochodu z Niemiec - poinformował dziennikarzy rzecznik małopolskiej policji młodszy inspektor Dariusz Nowak.
Oszustem jest 31-letni informatyk z Nowego Sącza. Przedstawiono mu zarzuty, za które grozi kara do 8 lat więzienia.
- Mężczyzna, ścigany pięcioma listami gończymi i Europejskim Nakazem Aresztowania, ma na swoim koncie setki, a być może tysiące oszustw w całej Polsce. To on w październiku ubiegłego roku dał ogłoszenie o możliwości spędzenia fantastycznej nocy sylwestrowej w Zakopanem. Dzwoniącym pod podany adres ludziom oferował moc atrakcji, a jedynym warunkiem rezerwacji było wpłacenie zaliczki w kwocie od 500 do 1,2 tysiąca złotych. Chętnych nie brakowało, ludzie dzwonili i wpłacali pieniądze na podane przez niego telefonicznie dwa konta – powiedział Nowak.
Dodał, że specjalna grupa policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie ścigała oszusta od kilku miesięcy. Każdy kto miał z nim kontakt, znał go pod innym nazwiskiem. W mieszkaniu, które wynajmował w Krakowie, znaleziono dziesiątki różnego rodzaju dokumentów: dowodów osobistych, praw jazdy i paszportów. A także kilkadziesiąt telefonów komórkowych i tyle samo kart telefonicznych.
Zatrzymany przyznał, że żył w ten sposób od siedmiu lat. W przeszłości był już notowany za oszustwa.
Na policję zgłosiło się ponad 40 osób, które zostały w ten sposób oszukane. To osoby z różnych stron kraju, m.in. z Warszawy, Kielc, ze Śląska.
- Dla uwiarygodnienia swojej oferty oszust podał adres jednego z faktycznie istniejących pensjonatów. Jego właściciele mieli spore kłopoty, kiedy zgłaszali się do nich sylwestrowi goście - relacjonował podczas konferencji prasowej policjant ze specgrupy.
Oszust zamieścił też w prasie ogłoszenia o sprowadzaniu z Niemiec dobrych i niedrogich samochodów. Oferował przy tym załatwienie wszelkich niezbędnych formalności, jak opłaty celne i rejestracja samochodu w Polsce. Zastosował przy tym tę samą metodę wpłacania zaliczki na jego konto - tym razem były to kwoty od 2 do 4 tysięcy złotych. I tym razem pojawiły się setki chętnych na okazyjny zakup samochodu.
Mężczyzna zwykle osobiście wybierał pieniądze z bankomatu. Robił to w wielu miejscach i w różnym czasie. Miał dwa konta bankowe zarejestrowane na podstawione osoby.
- Ścigający go policjanci za punkt honoru wzięli sobie złapanie oszusta. Godzinami obserwowali wybrane bankomaty i wpatrywali się w twarze wybierających pieniądze osób. 20 stycznia po południu dostrzegli przed jednym z bankomatów w Krakowie wysokiego, szczupłego, elegancko ubranego mężczyznę w okularach. Kiedy podjął pieniądze, został zatrzymany. Ale nawet podczas przesłuchania na policji utrzymywał, że jest zupełnie kimś innym, a jego zatrzymanie to jakieś nieporozumienie – powiedział rzecznik małopolskiej policji.
Śledczy podejrzewają, że w latach 2003-2009 mężczyzna wielokrotnie posługiwał się tymi metodami, aby oszukiwać setki, a być może nawet tysiące osób, chcących sprowadzić auto z Niemiec. Ostatnie ogłoszenie oszusta ukazało się w gazecie jeszcze w dniu, w którym został zatrzymany. Policjanci podejrzewają, że to on również przed rokiem "organizował" w Zakopanem wirtualnego sylwestra dla wielu osób.
Nic dziwnego, że zarówno Dariusz Nowak, jak i członkowie policyjnej specgrupy z dumą prezentowali dziennikarzom swój sukces.
Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Sty 23, 2009 8:41 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Darmowe lodowisko w centrum Zakopanego
- Na Równi Krupowej będzie można już od 26 stycznia aż do 22 lutego bezpłatnie pojeździć na dużym, sztucznie chłodzonym lodowisku - poinformował na konferencji prasowej dyrektor Biura Promocji Zakopanego Andrzej Kawecki.
Wakacyjna stolica Polski daje w ten sposób dobry przykład innym miastom, w których również powinny powstać w okresie zimowych ferii szkolnych darmowe "ślizgawki publiczne", jak się je drzewiej nazywało. Chętnych do skorzystania z nich uczniów, a także osób starszych nie powinno brakować, zwłaszcza że jazda na łyżwach nie wymaga tak wielkich nakładów finansowych na zakup sprzętu, jak narciarstwo.
W Krakowie podejmowano już z powodzeniem podobne inicjatywy. Dwa lata temu uruchomiono lodowisko na Błoniach, a pod koniec ubiegłego roku maleńką taflę na placu Jana Nowaka-Jeziorańskiego, czyli na przeciw Dworca Głównego PKP i Galerii Krakowskiej. Mimo że przyjemność korzystania z nich była płatna, chętnych nie brakowało.
Zakopiańskie lodowisko wraz z wypożyczalnią łyżew będzie natomiast dostępne całkiem bezpłatnie. Jednocześnie będzie mogło ślizgać się na nim do 200 osób. Ma być czynne codziennie do godziny 22.00, ponieważ zamontowano oświetlenie. Dzięki sztucznemu chłodzeniu tafla może funkcjonować nawet przy temperaturze +10 stopni Celsjusza.
- To będzie największe w Polsce lodowisko, liczące ponad 1600 metrów kwadratowych. Jest to propozycja na rekreację dla całej rodziny - powiedział Kawecki.
Specjalne atrakcje organizatorzy przygotowali na każdy piątek, sobotę i niedzielę. - Gwiazdy „Tańca na lodzie” w każdy weekend będą prowadzić szkółkę lodową. Ponadto odbędą się dyskoteki na łyżwach i pokaz tańców w wykonaniu uczestników telewizyjnego programu - poinformował dziennikarzy przedstawiciel organizatora tych imprez Arkadiusz Pilarz.
W centrum Zakopanego powinno być więc wesoło, kolorowo, no i naturalnie bardzo ślisko.
Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sob Sty 31, 2009 1:41 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Za mało karetek w Zakopanem
To prawdziwy skandal: w okresie zimowych feerii szkolnych, kiedy do Zakopanego oraz okolic zjeżdża z całej Polski, a także zza granicy łącznie około trzystu tysięcy osób (w tym ogromna liczba dzieci i młodzieży), lokalny szpital dysponuje tylko trzema karetkami pogotowia. Jego dyrekcja twierdzi, że niezbędnie konieczna jest czwarta, ale Narodowy Fundusz Zdrowia nie chce za nią płacić.
Dyspozytorka zakopiańskiego pogotowia codziennie odbiera ponad 300 telefonów z prośbą o pomoc. Oprócz "normalnych" interwencji zimą dochodzą jeszcze wyjazdy do wypadków narciarskich oraz turystycznych. Nie wszystkie są uzasadnione, ale ryzyko jest wpisane w istotę zawodu lekarskiego i w wątpliwych przypadkach zespół lekarski zawsze wyrusza w teren.
Biorąc to pod uwagę, dyrekcja zakopiańskiego szpitala uruchomiła czwartą karetkę za własne pieniądze, co oznacza że koszty jej utrzymania musi pokryć sama, zmniejszając wydatki na innych oddziałach. Płacić za nią nie chce ani NFZ, ani Ministerstwo Zdrowia, chociaż starania dotyczą kontraktu tylko na kilka miesięcy, gdy przyjeżdża najwięcej turystów.
W tej sytuacji zwrócono się o pomoc do wojewody małopolskiego. Obiecuje on interwencję w ministerstwie, ale jaki będzie jej skutek - nie wiadomo.
Odwiedzającym Zakopane zimowym urlopowiczom należy więc radzić, aby zachowywali się bardzo ostrożnie tak na stokach narciarskich i szlakach turystycznych, jak również na oblodzonych ulicach wakacyjnej stolicy Polski.
Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Nie Lut 01, 2009 10:58 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Kardynał Dziwisz do kongresu PiS
Jednym z najbardziej komentowanych punktów weekendowego kongresu Prawa i Sprawiedliwości w Krakowie było odprawienie Mszy Świętej dla jego uczestników przez księdza kardynała Stanisława Dziwisza.
Czy należy to traktować jako znaczący gest metropolity krakowskiego wobec największej partii opozycyjnej? Czy też raczej jako dowód na jego całkowitą apolityczność, zważywszy fakt rekolekcji, zorganizowanych z nim trzy lata temu przez Platformę Obywatelską - ówczesną główną siłę opozycji? A może kard. Dziwisz dyskretnie wycofuje się z popierania PO i przerzuca swoją sympatię na PiS?
Wielu polityków z pewnością chce się ogrzać w cieniu najbliższego współpracownika śp. Jana Pawła II. On musi być zaś bardzo ostrożny i dokładnie ważyć słowa, aby nie zostać posądzonym ani o wywieranie na nich wpływu, ani o okazywanie im nadmiernej sympatii bądź antypatii, ani o łamanie zasady świeckości państwa.
Warto więc w tym kontekście przytoczyć krótkie fragmenty niedzielnej homilii metropolity krakowskiego do uczestników kongresu PiS:
"Te oryginalne, biblijne słowa "prawo i sprawiedliwość" powinniśmy wymawiać z najwyższym szacunkiem i odpowiedzialnością. A jeżeli przyjmujemy je jako program działania, powinniśmy pamiętać, że mają swoje źródło w naszym Stwórcy i Panu, i że w sposób szczególny zobowiązują tych, którzy do nich nawiązują w działalności publicznej, troszcząc się o dobro wspólne. (...) Wiemy, jak bardzo naszej Ojczyźnie potrzeba tych dwu wielkich wartości (...) Skoro opowiedzieliśmy się za programem, który stoi na straży prawa i sprawiedliwości, trzeba osobistym świadectwem życia ukazywać jego piękno i moc. Po ludzku biorąc nie jest to łatwe, zważywszy na układy, w jakich żyjemy”.
Wyraźnie widać, że kard. Dziwisz nie chwali, ani nie gani PiS, ale wskazuje jego politykom spore wyzwania, jakie stoja przed nimi, skoro zdecydowali się wziąć te dwa słowa za nazwę swojej partii. Trzeba mieć dużo złej woli, aby wyciągać z jego homilii jakiekolwiek polityczne wnioski.
Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Lut 03, 2009 8:20 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Papieski order dla Góreckiego
Bardzo ucieszyła mnie informacja, że jeden z najwybitniejszych kompozytorów współczesnych w skali całego świata Henryk Mikołaj Górecki otrzymał najwyższe odznaczenie papieskie przyznawane osobom świeckim: Order Świętego Grzegorza Wielkiego.
Przyznane na prośbę krakowskiego środowiska muzycznego i Kościoła w Polsce przez Benedykta XVI odznaczenie wręczyli mu podczas uroczystości w Pałacu Arcybiskupów Krakowskich obecny metropolita kardynał Stanisław Dziwisz i jego poprzednik na stolicy Świętego Stanisława kardynał Franciszek Macharski.
Gdyby zapytać kilkunastu średnio wykształconych i cokolwiek znających się na muzyce rodaków o najsławniejszego żyjącego polskiego kompozytora, z pewnością ponad 90 procent z nich wymieniłoby Krzysztofa Pendereckiego. Nie ujmując niczego twórcy "Pasji według Świętego Łukasza" i "Jutrzni", Górecki jest autorem równie doskonałych kompozycji. Nie brak krytyków muzycznych, którzy uważają jego III Symfonię "Pieśni żałosnych" z 1976 roku za jeden z najwspanialszych utworów symfonicznych drugiej połowy XX wieku.
Order Świętego Grzegorza Wielkiego jest czwartym w hierarchii odznaczeniem papieskim, przyznawanym za szczególne zasługi dla Kościoła. Został ustanowiony w 1831 roku przez papieża Grzegorza XVI, a zasady jego przyznawania zreformował w 1905 roku Święty Pius X.
Kard. Dziwisz powiedział, że Jan Paweł II bardzo cenił dzieła Góreckiego i osobistą znajomość z kompozytorem.
- To wysokie odznaczenie papieskie, jakim dekorujemy Pana Profesora, niech będzie wielkim wyrazem wdzięczności Kościoła Powszechnego za trud i poświęcenie, za świadectwo życia wiary i niezłomność ducha. Wielką wdzięcznością za wspaniałe kompozycje, które wchodzą na stałe do skarbca muzyki kościelnej, a także w oczekiwaniu na następne, które nasze serca podrywać będą do Boga - mówił metropolita krakowski (wszystkie cyataty za depeszą Polskiej Agencji Prasowej).
Przewodniczący Komisji do spraw. Muzyki Kościelnej Archidiecezji Krakowskiej ksiądz Robert Tyrała przypomniał w mowie na cześć laureata jego słowa z 1988 roku, kiedy to podczas spotkania na warszawskiej Akademii Teologii Katolickiej wyznał, że dla niego „muzyka jest rezultatem religijnej koncentracji i medytacji”.
Rektor Akademii Muzycznej w Krakowie profesor Stanisław Krawczyński podkreślił natomiast, że muzyka Góreckiego „silnie zakorzeniona w kulturze i tradycji chrześcijańskiej jest przykładem wyjątkowego, mądrego przeżywania otaczającej rzeczywistości; przykładem niezwykłej, czasem osobistej relacji miedzy artystą-twórcą i Bogiem-Stwórcą”.
Wzruszony tyloma komplementami i znany ze skromności kompozytor przyznał, że chyba najważniejszym dniem był dla niego 6 czerwca 1979 roku, kiedy w obecności Jana Pawła II odbyło się w krakowskiej bazylice OO. Franciszkanów prawykonanie jego kompozycji „Beatus Vir”, napisanej na prośbę papieża dla uczczenia 900-lecia śmierci Świętego Stanisława.
- Usłyszawszy te rzeczy aż trudno uwierzyć, że tego dokonałem. Coś tam zrobiłem, robię, staram się – mówił Górecki, dziękując za wygłoszone pod jego adresem słowa. Według niego muzyka jest „najbardziej abstrakcyjną i najtrudniejszą ze wszystkich sztuk, bo operuje abstraktem”, ale jak wskazał Jan Paweł II sztuka to rozmowa.
- Ja coś przekazuję. Potrzebuję tej drugiej strony. Myślę, że największą radością jest, że ktoś chce grać moje utwory, bo muszę mieć tego pośrednika i ktoś chce słuchać. Chyba każdy twórca ma w życiu chwilę, kiedy musi sobie zdać sprawę, co dla niego jest najważniejsze. Musi znaleźć to coś. Czym to coś jest, ja tego określić nie potrafię – wyznał kompozytor.
I dodał, że kiedy ma wątpliwości, szuka odpowiedzi na nie w tekstach Jana Pawła II, skierowanych do artystów.
W trakcie uroczystości kard. Dziwisz żartobliwie przypomniał laureatowi, że już dawno obiecał skomponować Mszę Świętą. Kompozytor sumitował się, twierdząc że jest właśnie przy Kyrie, na co metropolita z humorem zareplikował, że kiedy rozmawiali na ten temat ostatni raz mówił mu, że brakuje jeszcze tylko Credo.
Górecki jest laureatem wielu międzynarodowych konkursów kompozytorskich. Otrzymał kilkanaście honorowych doktoratów uczelni krajowych i zagranicznych. W latach 80. zaczął tworzyć utwory sakralne o głęboko lirycznym charakterze, zwrócił się też ku korzeniom muzyki polskiej, a szczególnie ku jej nurtowi ludowemu.
Powszechny budziw znawców budzi piękno melodyczne jego utworów, szczególnie w takioch dziełach, jak wspomniana już III Symfonia oraz "Trzy utwory w dawnym stylu", "Refren na orkiestrę", "Muzyka staropolska", "Recitativa i ariosa - Lerchenmusik", „Totus Tuus”, "Małe requiem dla pewnej Polki" na fortepian i 13 instrumentów, „Pieśń Rodzin Katyńskich”.
Mam nadzieję - jako wielki admirator jego twórczości - że uhonorowany Orderem Świętego Grzegorza Wielkiego Henryk Mikołaj Górecki obdarzy nas jeszcze wieloma wspaniałymi kompozycjami, które będą częściej niż do tej pory wykonywane na polskich estradach koncertowych i nagrywane na płytach.
Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Lut 04, 2009 11:30 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Górski smog
Chcesz pooddychać w zimie świeżym powietrzem? Jedź do Krakowa. W podwawelskim grodzie stężenie pyłu zawieszonego jest bowiem znacznie mniejsze niż w popularnych kurortach Małopolski.
Mieszczanie, wyjeżdżający na wakacje do Zakopanego, Krynicy, Piwnicznej, czy Szczawnicy, aby zażyć nieskalanego przemysłowymi zanieczyszczeniami górskiego powietrza, nie zdają sobie sprawy, że właśnie tam jest pod tym względem znacznie gorzej niż w dużych metropoliach, które – jak choćby Kraków – znacznie już zmniejszyły w ostatnich latach ich emisję.
Przyczyną tego stanu rzeczy jest dym z licznych pieców, a także wzmożony w okresie zimowych ferii ruch samochodowy. W Nowym Sączu normy stężenia pyłu są przekroczone trzykrotnie, a w Zakopanem – czterokrotnie. Nic dziwnego, że władze tego ostatniego miasta poważnie zastanawiają się nad zamknięciem go dla „obcych” samochodów, podobnie jak zrobiło to już dawno temu kilka alpejskich stacji narciarskich (np. Avoriaz na granicy francusko-szwajcarskiej).
Znam ten problem z autopsji. Ilekroć jeżdżę na nartach na Kasprowym Wierchu, ze smutkiem i zdziwieniem obserwuję czarną, gęstą czapę smogu nad Zakopanem. Jest nim przykryta cała dolina, niekiedy włącznie z pasmem Gubałówki. Znika – na parę dni – tylko dzięki podmuchom halnego wiatru.
Podobnie jest zapewne nad innymi miejscowościami wypoczynkowymi, w których niemal w każdym domu jest tradycyjny piec kaflowy, emitujący do atmosfery szkodliwe substancje.
I jak tu oddychać pełną piersią w polskich górach?
Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sob Lut 07, 2009 8:16 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Wałęsa i Jaruzelski na jednym cokole
Rzucony przez Władysława Frasyniuka podczas spotkania, zorganizowanego w Sejmie w 20. rocznicę rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu, pomysł wybudowania wspólnego pomnika Lechowi Wałęsie i Wojciechowi Jaruzelskiemu jako głównym autorom i najważniejszym bohaterom polskich przemian polityczno-ustrojowych przełomu lat 80. i 90. wywołał - czemu trudno się dziwić - ożywioną dyskusję.
Przeważają w niej opinie niekorzystne dla projektodawcy, nierzadko wyrażane w dosyć ostrych słowach. Innych używają oczywiście politycy i dawni działacze "Solidarności" oraz publicyści (nieco stonowanych), innych internauci (niezbyt parlamentarnych). W niemal wszystkich głosach dominują jednak tony głębokiego zdziwienia, że ktoś o tak pięknej opozycyjnej przeszłości (a tej nikt rozsądny nie może Frasyniukowi odmówić), kto jeszcze przy Okrągłym Stole nie chciał fraternizować się z przedstawicielami strony partyjno-rządowej, unikając podawania ręki generałowi Czesławowi Kiszczakowi i Jerzemu Urbanowi, zrównuje dzisiaj zasługi dla Polski Wałęsy oraz Jaruzelskiego.
Z takiego pomysłu mogą szczerze cieszyć się jedynie komuniści i ich ideowi spadkobiercy, którzy zawsze twierdzili, że to właśnie Jaruzelski - na równi z antysystemową opozycją - położył podwaliny pod niepodległość Polski oraz ludzie uważający Wałęsę wyłącznie za "Bolka", czyli za zdrajcę sprawy, jakiej jest wciąż symbolem dla świata.
Zgłaszając swój pomysł, Frasyniuk niewątpliwie utwierdził dawnych właścicieli Polski Ludowej w dobrym samopoczuciu, mocno zdenerwował sporą część swoich dawnych kolegów z "Solidarności", ucieszył zwolenników "historycznego kompromisu" z kręgów "Gazety Wyborczej" i po raz kolejny udowodnił ponadczasowość słów Tadeusza Boya-Żeleńskiego: "bo paraliż postępowy najzacniejsze trafia głowy".
A dowcipni choć anonimowi Polacy już przygotowali projekt tego pomnika, który zamieszczam poniżej. Prawda, że uroczy?
Jerzy Bukowski



Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sob Lut 07, 2009 10:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Śmierć tatrzańskiego kuriera
W pięknym wieku 92 lat zmarł 7 lutego w swoim domu rodzinnym w Chochołowie Stanisław Frączysty - legendarny kurier tatrzański na szlaku Chochołów-Budapeszt, wsławiony przeprowadzeniem do Polski z Węgier przez zieloną granicę w październiku 1941 roku marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego.
Frączysty był żołnierzem Armii Krajowej i z jej polecenia organizował przerzuty ludzi, dokumentów i pieniędzy do Polski. 22 lutego 1942 roku aresztowali go Niemcy, osadzając najpierw w gestapowskiej katowni Palace w Zakopanem, a później w krakowskim więzieniu przy ulicy Montelupich. Już 26 marca tego roku wywieziono go do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, skąd trafił później do Buchenwaldu.
Wyzwolony przez Amerykanów w kwietniu 1945 roku zdecydował się po kilku miesiącach powrócić do ojczyzny, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z ryzyka, na jakie się naraża. Jego obawy urzeczywistniły się w 1949 roku, kiedy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego aresztował go za współpracę z obcym wywiadem. Na szczęście już po kilku tygodniach został zwolniony. Prawdopodobnie zaważyła na tym jego oświęcimska przeszłość.
Przez wiele lat Frączysty znany był tylko nielicznej grupie osób, zainteresowanych dziejami tatrzańskich kurierów. Gospodarował w rodzinnym Chochołowie, ciesząc się dużym szacunkiem i uznaniem sąsiadów. Dopiero po 1981 roku zaczęto o nim więcej mówić, przypominając zwłaszcza brawurową akcję sprowadzenia do Polski marszałka Śmigłego-Rydza.
Za swoje wojenne zasługi był odznaczony Orderem Virtuti Militari. Kilka lat temu otrzymał od prezydenta RP Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.
Ostatnie publiczne wystąpienie Frączystego miało miejsce 28 maja 2006 roku, kiedy to wraz z grupą 32 byłych więźniów witał pod ścianą śmierci w Auschwitz papieża Benedykta XVI.
I tak w ciągu miesiąca pożegnaliśmy drugą legendarną postać Polski Walczącej. Po pani generał Elżbiecie Zawackiej-"ZO" (99 lat) na wieczną wartę udał się Stanisław Frączysty. Oboje dobrze zasłużyli się Rzeczypospolitej i dożyli pięknego wieku.
Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Nie Lut 08, 2009 10:43 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Zakonnicy kontra maszty
Ojcowie cystersi z opactwa w Mogile już od dawna chcą powiększyć strefę zabytkową wokół swojego klasztoru, który szczęśliwie ocalał w trakcie wytyczania planów budowy Nowej Huty. Gdyby uzyskali na to zgodę wojewódzkiego konserwatora zabytków, musiałaby jednak zostać zablokowana przwidziana na najbliższe miesiące gruntowna przebudowa położonego nieopodal stadionu Hutnika Kraków na Suchych Stawach.
To nie pierwszy konflikt kościelno-sportowy w Krakowie. Od kilku lat trwają dyskusje na temat własności terenu, na jakim wybudowano nowy stadion Cracovii. Okazuje się bowiem, że pretensje do tej działki rości sobie jeden z żeńskich zakonów i magistrat głowi się, jak rozstrzygnąć ów spór w zgodzie z kodeksami oraz zdrowym rozsądkiem. No bo z jednej strony święte prawo własności, w dodatku kościelnej (a ta instytucja cieszy się pod Wawelem szczególnym respektem), a z drugiej dobro jednego z najstarszych klubów sportowych w Polsce.
Teraz podobnmy konflikt zaognia się na peryfieriach Krakowa. Cystersom chodzi nie tylko o poszerzenie sfery zabytkowej, ale także o zachowanie w niej cennych walorów architektoniczno-krajobrazowych, które z pewnością trwale zakłócą 40-metrowe maszty oświetleniowe na stadionie Hutnika; zaburzą one panoramę klasztoru w Mogile.
I znowu można porównać ten spór do awantury wokół stadionu Cracovii. Oprócz problemów własnościowych, powodem wzburzenia konserwatorów zabytków, historyków sztuki i architektów jest bowiem zakłócenie widoku panoramy miasta (zwłaszcza jego centrum z Wawelem i licznymi wieżami kościołów) z Błoń, a także z kopców Kościuszki i Piłsudskiego.
Aby uniknąć analogicznego problemu, ktoś wymyślił, by maszty na Suchych Stawach wysuwały się z ziemi na odpowiednią wysokość tylko w czasie meczów. Takie nowoczesne rozwiązanie (oparte na teleskopowej konstrukcji) jest jednak cztery razy droższe od budowy zwykłych słupów oświetleniowych.
Sprawa jest paląca, ponieważ na stadionie Hutnika będą już wkrótce rozgrywać swoje mecze piłkarze Cracovii i Wisły z uwagi na remont ich obiektów. Mimo to, rada lokalnej dzielnicy złożyła do Urzędu Miasta Krakowa oraz do miejskiego i wojewódzkiego konserwatorów zabytków wniosek o wstrzymanie rozpoczęcia inwestycji do czasu zawarcia umowy między magistratem a opactwem.
Cystersi nie mają nic przeciwko samym masztom oświetleniowym, ale pod warunkiem, że nie będą one niszczyć panoramy ich zabytkowego klasztoru. Koncepcja teleskopowa bardzo im się podoba. Chcieliby również mieć prawo do tego, aby każda inwestycja w poszerzonej strefie ochronnej ich opactwa była rozpatrywana pod kątem jej wpływu na jego widok.
Władze Krakowa mają więc kolejny problem do rozwiązania, a czas nagli, bo wciąż żywe są nadzieje na Euro 2012 pod Wawelem, co wymaga jak najszybszego wyremontowania stadionów Cracovii i Wisły, czyli przeniesienia meczów tych klubów na Suche Stawy, a nie da się tego zrobić bez wcześniejszego oświetlenia tamtejszego boiska.
Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Lut 09, 2009 4:23 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Żałoba w rodzie Curusiów
Bardzo rzadko zdarza się, aby ojciec umarł dzień po synu. A taka właśnie podwójna tragedia spotykała w minioną sobotę i niedzielę znaną oraz lubianą narciarską zakopiańską rodzinę Bachledów-Curusiów.
7 lutego zmarł w wieku niespełna 58 lat Jan – 18-krotny mistrz Polski w narciarstwie alpejskim i akademicki wicemistrz świata w slalomie w 1978 roku, uczestnik igrzysk olimpijskich w Innsbrucku w 1976 roku, reprezentant zakopiańskiego Startu i SNPTT Zakopane.
Jako swój największy sukces sportowy nieodmiennie wskazywał zwycięstwo w slalomie specjalnym nad arcymistrzem tej konkurencji ówczesnej epoki – Szwedem Ingemarem Stenmarkiem, aczkolwiek chwalił się też niezwykle oryginalnym wyczynem: wygrał z dwoma kolegami zakład o to, czy on zjedzie szybciej z Kasprowego Wierchu na jednej, czy oni na dwóch nartach. Ta góra był jego ulubioną, nazywano go jej królem.
Dzień po śmierci syna odszedł na zawsze Andrzej Bachleda-Curuś - senior. Miał 85 lat. Też uprawiał narciarstwo zjazdowe (w 1949 roku zdobył zdobył mistrzostwo Polski w slalomie), ale większe sukcesy odnosił jako śpiewak operowy. Jego głosem (tenorem) zachwycało się kilka pokoleń melomanów.
Był wspaniałym wykonawcą pieśni, zwłaszcza niemieckich i polskich romantyków, znakomity pedagogiem, jednym z założycieli Towarzystwa Muzycznego im. Karola Szymanowskiego, za zasługi dla którego obdarzony został honorowym członkostwem. Umarł na serce w równą, 100. rocznicę śmierci Mieczysława Karłowicza. Tak się złożyło, że właśnie w ogólnopolskim konkursie imienia tego wielkiego kompozytora zajął 50 lat temu drugie miejsce i od tego momentu rozpoczął śpiewaczą karierę.
Ze sławnej narciarskiej rodziny pozostał starszy z jego synów, 62-letni Andrzej-"Ałuś", uważany za najwybitniejszego polskiego alpejczyka, dwukrotny medalista mistrzostw świata.
Andrzej i Jan Bachledowie spoczną we środę na nowym cmentarzu w Zakopanem. Nad ich grobem górale zapewne zanucą: "byli chłopcy byli, ale się minęli i my się miniemy po maluśkiej chwili".
Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> ARCHIWUM Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 43, 44, 45  Następny
Strona 2 z 45
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum