Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Gaz na ulicach!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Gru 14, 2011 8:05 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W dzisiejszym "Dzienniku Polskim" rozmowa z Maciejem Gawlikowskim nt. książki - http://www.dziennikpolski24.pl/pl/aktualnosci/malopolska/1197641-tysiac-stron-o-wydarzeniach-w-krakowie.html

Cytat:
Tysiąc stron o wydarzeniach w Krakowie

Rozmowa z Maciejem Gawlikowskim, dziennikarzem, byłym opozycjonistą i działaczem Konfederacji Polski Niepodległej, współautorem książki „Gaz na ulicach”.

Na blisko 1000 stronach wspólnie z Mirosławem Lewandowskim opisuje Pan wydarzenia rozgrywające się w Krakowie w latach 1981-1982. Stan wojenny w Małopolsce nie został do tej pory dostatecznie opisany?

Zdecydowanie nie. Minęło ponad 20 lat od końca PRL-u, a do tej pory nie powstała żadna monografia o stanie wojennym oraz działalności podziemnej „Solidarności” czy Niezależnego Zrzeszenia Studentów w naszym regionie. Dlatego w naszej książce dość szeroko opisujemy wydarzenia z tamtego okresu. Przez lata prowadziliśmy żmudną pracę badawczą, chwilami nawet można powiedzieć śledczą, w której dokumenty zgromadzone przez Służbę Bezpieczeństwa konfrontowaliśmy z relacjami uczestników tamtych wydarzeń i świadków, także funkcjonariuszy SB oraz Wojskowej Służby Wewnętrznej. Opisaliśmy panoramę całej opozycji, nie tylko Konfederacji Polski Niepodległej i innych środowisk niepodległościowych. Napisaliśmy znacznie więcej niż zamierzaliśmy, bo wiele ważnych rzeczy do tej pory nie zostało jeszcze poruszonych.

Na przykład działalność Tajnych Współpracowników Celnych?

Tak, jako pierwsi opisujemy metody, którymi posługiwała się sekcja krakowskiej bezpieki działająca w aresztach i ośrodkach internowania. To była wyjątkowo podła część działalności agenturalnej.

Na czym ona polegała?

TWC to najczęściej byli kryminaliści, którzy zamiast siedzieć w więzieniach, trafiali do aresztów śledczych i najczęściej udając więźniów politycznych poddawali działaczy opozycyjnych dalszej „obróbce”, np. nakłaniali ich do wysyłania grypsów, które SB miała pod ścisłą kontrolą i prowokowali do zwierzeń. Gdy to nie skutkowało – zdarzały się pobicia. To był cały wachlarz paskudnych, ale niezwykle skutecznych metod. Po całym dniu męczących przesłuchań opozycjonista wracał do celi i kiedy myślał, że może wreszcie głęboko odetchnąć, SB rozpoczynała swoją misterną grę. Zdarzało się, że ludzie, którzy na przesłuchaniach nie pisnęli nawet słowa i wygrywali walkę z bezpieką, dawali się podpuścić w celi swoim współwięźniom i nieświadomie zdradzali ważne informacje oraz plany, które szkodziły wielu osobom.

Analizując dokumenty SB i rozmawiając ze świadkami wydarzeń sprzed 30 lat trafił Pan na coś, co pana szczególnie zaskoczyło?

Było kilka takich rzeczy. Na przykład przez wiele lat byliśmy przekonani, że jeden z młodych chłopaków drukujących kapeenowską bibułę w 1982 roku wsypał wiele osób. To była wiedza powszechna w środowisku, przemawiały za tym protokoły przesłuchań udostępniane przez IPN. Dopiero nasze żmudne badania pokazały, że prawda jest zupełnie inna. Okazało się, że on nie podawał bezpiece żadnych nowych informacji, a jedynie podczas przesłuchań potwierdzał te, które ona już miała. To ma zupełnie inny wymiar gatunkowy.

W książce powołuje się Pan na relacje nie tylko osób z kręgów opozycyjnych, ale także na funkcjonariuszy SB. Nie jest chyba łatwo rozmawiać z osobami, przez które kiedyś było się prześladowanym?

Nie traktowałem tego w ten sposób. Starałem się podchodzić do tego na chłodno, by uzyskać jak najwięcej informacji. Gdyby się podchodziło do tego emocjonalnie, to można byłoby zwariować. Poruszające były natomiast nasze rozmowy z wieloma znajomymi z tamtych lat. Rozmawiało się dotychczas o stanie wojennym, ale dość powierzchownie. Teraz wielu się przede nami otworzyło i opowiadało, co wtedy czuło i przeżywało.

Rozmawiał Maciej Pietrzyk


„Dziennik Polski”, 14.12.2011 r.


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Pią Gru 16, 2011 10:44 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Gru 16, 2011 7:37 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Filmik reklamujący książkę na You Tube - http://www.youtube.com/watch?v=pZ_-IMh3zG0
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Gru 16, 2011 7:41 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Rozmowa o książce w Radio Kraków - http://humor.pl/mp3/103361-rozmowa_przeprowadzona_w_radiu_krakow_nt_ksiazki_gaz_na_ulicach
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sob Gru 17, 2011 11:12 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Czytelnicy POLONUSa muszą jeszcze trochę poczekać na pełny zapis debaty profesorów, poświęconej programom politycznym polskiej opozycji w okresie stanu wojennego. Debata odbyła się 16 grudnia 2011 w auli Collegium Witkowskiego UJ i była elementem promocji książki "Gaz na ulicach".

Na razie jedynie linki do innych relacji oraz kilka zdjęć Magdaleny Maliszewskiej.

Dziennik Polski:
Cytat:
Dał o sobie znać syndrom 13 grudnia - uważa prof. Dudek

DEBATA. O programach politycznych opozycji w stanie wojennym dyskutowali wczoraj historycy podczas spotkania na Uniwersytecie Jagiellońskim. Debata była częścią promocji książki "Gaz na ulicach".

W Collegium Novum UJ spotkali się profesorowie Antoni Dudek, Tomasz Gąsowski i Krzysztof Łabędź. Dyskutowali m.in. o wystąpieniach programowych opozycji podczas stanu wojennego. - Z jednej strony mamy wtedy do czynienia z próbami...


http://www.dziennikpolski24.pl/pl/aktualnosci/malopolska/1198397-dal-o-sobie-znac-syndrom-13-grudnia-uwaza-prof-dudek.html

W salonie24 bloger posługujący się nickiem zuberegg:

Cytat:
"Gaz na ulicach" przy promocji, o programach

Wczoraj w Collegium Witkowskiego w Krakowie odbyła się nietypowa promocja książki "Gaz na ulicach". Książka, której autorami są Maciej Gawlikowski (kibic Cracovii ;) ) i Mirosław Lewandowski opisuje wczesne lata osiemdziesiąte z perspektywy "ulicy" i starć z komuchami.

Dlaczego owa promocja była nietypowa? Pomysł Macieja Gawlikowskiego był taki by przy okazji książki porozmawiać o programach politycznych działających wtedy środowisk opozycyjnych, a tego co z nich zostało dziś. Zaproszonymi do dyskusji byli profesorowie Dudek, Gąsowski, Łabędź-dyskusja tak się rozwinęła, iż brakło czasu na... promocję książki:) .

Dyskusję o programach rozpoczął prof. Łabędź przedstawiając oczywiście w ogromnym skrócie programy z lat 80-tych.. Zwrócił uwagę iż wszystkie prócz KPN-u organizacje unikały nazwy partia. Ogólna konkluzja jego wystąpienia była taka, iż program dla tych środowisk (a mowa była o KORze, Solidarności, Solidarności Walczącej i KPNie) nie był najważniejszy, to był tylko przyczynek by porozumiewać się z ludźmi i między sobą. Z jednym wyjątkiem, ale o tym później...

Następnie głos zabrał prof. Gąsowski i przedstawił wcześniejsze lata opozycji. Mówił, iż datą dzielącą opozycję był czerwiec 1956 roku. Do tego okresu jak mówił opozycja liczyła na obalenie władzy z "bronią w ręku", natomiast po 1956 roku opozycja uznała iż komunizm trzeba pokonywać drogą pokojową, rozmawiając.

Na końcu głos zabrał prof. Dudek niejako podsumowując wystąpienia poprzedników i omawiając sytuację opozycji aż do 1991 roku. Mówił on iż w przypadku Solidarności czy KORu trudno mówić o programach skoro działali tam ludzie o odległych poglądach z jednej strony Macierewicz, Naimski z drugiej Kuroń, Michnik.... Wg. niego momentem który podzielił zmienił opozycję były wybory 1989 roku i ich wynik. Doradcy Wałęsy, którzy go otaczali, bali się komunistów, chcieli małymi kroczkami odsuwać ich od władzy - planowali oni przejąć władzę za cztery lata. Wynik wyborów ich zaskoczył, nie spodziewali się tak świetnego wyniku, jednak nawet to nie skłoniło Geremka, Michnika, Kuronia, Mazowieckiego i reszty do zmiany postawy na radykalniejszą....

Ten wynik wyborczy i takie zachowanie tej części solidarności pozwoliło urosnąć w siłę KPN-owi. Wtedy też ostatecznie podzieliła się Solidarność. Część skupiona wokół gw chciała miast odsunięcia komunistów od władzy, zbudować nowy sojusz - dogadać się ze "światłymi komunistami" i zbudować sojusz walczący z polskim, endeckim ciemnogrodem, który teraz miał być najgroźniejszym wrogiem.

Jarosław Kaczyński i jego środowisko uważało, iż nadal głównym wrogiem muszą być komuniści "przejął" z rąk Geremków i Michników Wałęsę którego uraziło odstawienie na boczny tor. Dzięki temu udało mu się ten plan "gw" zniweczyć - choć jak wiemy nie na długo, ale tu już górę wzięła przeszłość Wałęsy i strach przed lustracją...

Teraz wrócę do tego wyjątku jeśli chodzi o program. Otóż tym wyjątkiem był pomysł prof. Dzielskiego, by komunizm osłabiać włączając nomenklaturę w gospodarcze przemiany. Jak wiemy ten pomysł zrealizowano w latach 1989-91, a wiec jeszcze przed pierwszymi w 100% wolnymi wyborami. Pozwoliło to zawiązać sojusz gospodarczy między środowiskiem "gw" a liberałami z "pzpru" od wilczka po rakowskiego...

Maciej Gawlikowski zarzucił działaczom Solidarności brak odwagi politycznej w 1989 roku. Prof Dudek odpowiedział mu, iż ten brak odwagi był wynikiem pamięci stanu wojennego i tego jak szybko władza rozbiła Solidarność. Stąd właśnie mówił bieże się różnica w radykalizmie ludzi nie pamiętających wprowadzenia stanu wojennego, a tych którzy to przeżyli...

Ja osobiście uważam, iż to nie był brak odwagi, to było celowe działanie. Mówię to z dzisiejszej perspektywy, patrząc na działania środowiska gw. Dla tych ludzi stan wojenny jest czymś uzasadnionym, patriotyzm jest jak faszyzm, hasło "Bóg-Honor-Ojczyzna" - są podejrzane. Tym ludziom zawsze było bliżej do komunistów i wtedy w 1989 roku i teraz. Wtedy bali się endeckiego ciemnogrodu i dziś się go boją.

Jak widać i ja wziąłem przykład z Gawlikowskiego i u mnie też mało o książce "Gaz na ulicach". Więc napisze na końcu... Warto kupić! Obecni na spotkaniu profesorowie chwalili ją bardzo:)



Zdjęcia Magdaleny Maliszewskiej:

Uczestnicy panelu, od lewej: prof. Antoni Dudek, prof. Tomasz Gąsowski, prof. Krzysztof Łabędź oraz prowadzący dyskusję - Maciej Gawlikowski










Frekwencja wyniosła ok. 70 osób, co należy uznać za niezły wynik, biorąc pod uwagę natłok różnego rodzaju imprez upamiętniających rocznicę stanu wojennego, termin spotkania (piątkowe popołudnie) oraz trudny temat panelu (programy polityczne opozycji).


Prof. Krzysztof Łabędź, Mirosław Lewandowski i Maciej Gawlikowski


Ważne postacie krakowskiej opozycji - Leszek Jaranowski ("Hutnik"), Marian Stachniuk (Porozumienie Prasowe "Solidarność Zwycięży") i Paweł Witkowski (Studencki Komitet Solidarności).


Ewa Gawlikowska, Ryszard Bocian oraz Krzysztof Durek


Jerzy Jajte-Pachota oraz Przemysław Markiewicz


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Nie Lut 19, 2012 8:48 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sob Gru 17, 2011 10:57 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie jest to dosłowne odtworzenie przebiegu dyskusji, ale jej skrócona i zredagowana wersja, oparta na zapisie dźwiękowym spotkania. Aby tekst był bardziej przejrzysty zmieniłem kolejność niektórych wypowiedzi i podzieliłem je na mniejsze części, grupując poszczególne fragmenty tematycznie.

Mirosław Lewandowski



Prowadzący spotkanie Maciej Gawlikowski poprosił dyskutantów, aby ci przedstawili w skrócie zarys myśli politycznej polskiej opozycji w czasach PRL z uwzględnieniem nurtu niepodległościowego, tj. tej części opozycji, która jednoznacznie formułowała postulat odzyskania niepodległości.

Prof. Tomasz Gąsowski:
Cytat:
Wznowienie myśli niepodległościowej w Polsce nastąpiło gdzieś na przełomie lat 50. i 60., gdy mijało zauroczenie Władysławem Gomułką. Mam tu na myśli środowisko, które jest najmniej rozpoznane i trudno dziś rozstrzygnąć, czy miało charakter struktury czy też było raczej kręgiem towarzyskim, a mianowicie nurt niepodległościowy, o którym wspomina przede wszystkim Leszek Moczulski.

Potem pojawił się "Ruch" a następnie - Polskie Porozumienie Niepodległościowe. Program PPN "Mijają lata" był jednoznacznie sformułowaną propozycją niepodległościową. Środowisko to pozostało jednak na pozycji obserwatorów i komentatorów nie podejmując czynnej działalności.

W 1976 roku powstała jawna tzw. opozycja demokratyczna. Na jej czoło wysunął się Komitet Obrony Robotników (potem KSS KOR). Byli to ludzie, którzy z powodów taktycznych założyli, że niepodległość w tamtym momencie była czymś nieosiągalnym, w związku z czym nie było sensu eksponowania tego wątku. Mało realne, ale możliwe do osiągnięcia wydawało im się coś, co nazywano finlandyzacją, ale ponieważ uważano, że to też nie od nas zależy, więc nie ma co temu poświęcać dużo uwagi. Należy zająć się sprawami, które wydawały się realne, tj. pomocą ofiarom represji z czerwca roku 1976 a następnie przejść do szerszej działalności społecznej. KOR postulował, aby zająć się tym, na co istniał w ówczesnym świecie klimat, a mianowicie prawami człowieka: prawami jednostki, prawami pracowniczymi, prawami związkowymi.

W opozycji do KOR rozwijała się koncepcja, która zakładała, że prawdziwą wolność Polacy mogą uzyskać dopiero w niepodległym państwie.

W Sierpniu narodził się ruch Solidarności, który przyjął gorset narzucony przez władze w postaci samoograniczającej się rewolucji. Dynamika tego ruchu sprawiła, że na I Zjeździe "Solidarności", zwłaszcza w drugiej części, pojawiły się wyraźne akcenty polityczne i niepodległościowe.


Prof. Antoni Dudek:
Cytat:
Podstawowy problem z KOR-em jest taki, że my go traktujemy jako dość zwarte środowisko. W rzeczywistości były tam co najmniej dwa środowiska różniące się od siebie. Z jednej strony jest Kuroń i Michnik i ich środowisko jest dziś zwykle utożsamiane z całym KOR-em, z drugiej strony mamy Macierewicza i Naimskiego. Oni samego od początku się spierają i tylko ich odporności i dalekowzroczności zawdzięczamy, że nie doszło do rozłamu w KORze, na co Służba Bezpieczeństwa bardzo liczyła (w Ruchu Obrony to się udało przeprowadzić, w KORze nie).

W oficjalnych dokumentach KOR nie znajdziemy odpowiedzi na pytanie o stosunek tego środowiska do niepodległości, bo oficjalnie KOR zajmował się obroną praw człowieka. Takie było założenie tego ruchu. Natomiast są teksty indywidualne poszczególnych ludzi: Macierewicza, Kuronia Michnika i tam znajdziemy bardzo różne diagnozy. Ale to były stanowiska poszczególnych osób, a nie całego KORu.


Prof. Krzysztof Łabędź:
Cytat:
Po Sierpniu przeważająca część opozycji nie chciała tworzyć partii politycznej (wyjątkiem była Konfederacja Polski Niepodległej). Słowo partia negatywnie się kojarzyło. Z tego powodu nie formułowano programów politycznych sensu stricto.

13 grudnia 1981 roku zmienił dość radykalnie warunki działania opozycji. Podstawowa trudność stanowiło komunikowanie się. Nie było komórek, nie było Internetu, nie było nawet telefonów, bo zostały wyłączone. Dlatego, gdy podjęto pierwszą próbę zorganizowanego oporu (dwóch mało znanych członków władz Solidarności (Szumiejko i Konarski), którym udało się uniknąć internowania założyło Ogólnopolski Komitet Oporu - OKO) to od razu pojawiły się podejrzenia, że jest to inicjatywa SB. Tym bardziej, że ich komunikaty nie były podpisane, tylko sygnowane pseudonimem "Mieszko". Około miesiąca trzeba było, aby wyjaśniło się, kto stoi za tą inicjatywą.

Nikt nie wiedział co robić. W sposób naturalny nawiązywano więc do wcześniejszych propozycji programowych.

Większość "Solidarności" formułowała trzy postulaty: odwołania stanu wojennego, uwolnienia uwięzionych i przywrócenia "Solidarności". Powtarzano, że trzeba porozumieć się z władzą i zawrzeć narodową ugodę. Było to wyraźne nawiązanie do Sierpnia 1980 roku, kiedy również powszechnie mówiono o potrzebie narodowego porozumienia. Pierwszy program "Solidarności" po wprowadzeniu stanu wojennego, opublikowany w lipcu 1982 roku i zatytułowany "Społeczeństwo Podziemne" stał właśnie na stanowisku kontynuacji. Uznano, że obowiązuje program Rzeczpospolitej Samorządnej ogłoszony na I Krajowym Zjeździe "Solidarności".

Inni mówili, że władzę trzeba zwalczać. Postulowano strajk generalny, który doprowadzić miał do obalenia władzy. W tym duchu wypowiedział się nawet Jacek Kuroń w liście napisanym w Białołęce (potem się z tego wycofał). Pojawiła się koncepcja Państwa Podziemnego. Była ona rozwijana przede wszystkim przez redakcję miesięcznika "Niepodległość". W zasadzie była to także kontynuacja, gdyż był to w zasadzie program "Rewolucji bez rewolucji" Leszka Moczulskiego, opublikowany w czerwcu 1979 roku. Moczulski postulował tworzenie partii politycznych. Porozumienie się tych partii miało doprowadzić do powstanie alternatywnego systemu politycznego i czegoś w rodzaju dwuwładzy. Następnie legalnymi środkami miało nastąpić przejęcie władzy przez opozycję.

Trzecią propozycją programową była propozycja współdziałania z opozycją w krajach, wchodzących w skład ZSRR: na Litwie, Białorusi Ukrainie. Tego typu propozycje były wyrazem bezsilności, gdyż - po pierwsze - opozycja na wschodzie była bardzo słaba, a - po drugie - tradycja Rzeczpospolitej Obojga Narodów była tam postrzegana negatywnie. Po 13 grudnia tego typu postulaty wysuwała Solidarność Walcząca. Plany te zaczęły się urzeczywistniać dopiero w 1989 roku. Ale było to także nawiązanie do tego, co proponowano już wcześniej, a mianowicie do programu Polskiego Porozumienia Niepodległościowego i publikacji Ludwika Mieroszewskiego w paryskiej "Kulturze".

W zasadzie jedyną nową koncepcją, która pojawiła się po 13 grudnia 1981 roku, była propozycja wciągnięcia władzy w orbitę kapitalistycznych działań ekonomicznych, czyli coś co dziś nazywamy uwłaszczeniem nomenklatury. Koncepcja ta została opublikowana w Krakowie przez Mirosława Dzielskiego. Uważał on, że do demokracji wolnościowej będzie można dojść stopniowo, wprowadzając system odideologizowanej władzy autorytarnej. Było to coś podobnego do koncepcji, która jest realizowana w Chinach.


Prof. Dudek:
Cytat:
W 1989 roku te różne środowiska, o których tutaj mówiliśmy, ułożyły się w dwa główne nurty.

Jeden z nich, radykalny, często nazywany niepodległościowym, stał na stanowisku, że trzeba dążyć do obalenia reżimu komunistycznego droga strajków i masowych demonstracji.

Drugi nurt, silniejszy, postawił na negocjacje. Główną część tego nurtu stanowiła ta część "Solidarności", która uznawała przywództwo Wałęsy. Ważną role odgrywali tutaj doradcy. W 1988 roku byli to przede wszystkim Mazowiecki i Wielowiejski, a na początku 1989 roku na czoło doradców wysunęli się Kuroń i Geremek. Ten nurt zakładał, że opozycja była zbyt słaba, żeby dokonać demontażu struktur państwa komunistycznego. Strajki roku 1988, które były bardzo słabe, utwierdziły ich w tym przekonaniu. Aż do 4 czerwca 1989 roku ci ludzie byli przekonani, że środowisko komunistyczne jest bardzo silne. 4 czerwca przywódcy tego nurtu byli zaszokowani rozmiarami zwycięstwa. Oznaczało to, że ich dotychczasowa diagnoza nie była trafna. Ale nikt się nie chciał przyznać do tego, że się pomylił. Widać było wyraźnie, że system się sypie i oni byli przerażeni tempem tego rozpadu. "Nagle nam to wszystko spadnie na głowę, a my sobie z tym nie poradzimy!". W praktyce kontynuowano więc myślenie, że nie można iść za daleko. A tu Historia gwałtownie przyspieszyła - wyborcy niemal wepchnęli "Solidarności" władzę do ręki. Założenie było takie, że przez 4 lata "Solidarność" będzie opozycją i będzie przyglądać się jak to państwo funkcjonuje. Przy Okrągłym Stole uzgodnione, że wolne wybory będą w 1993 roku.

Poza tym uważano, że druga strona ma ciągle silne atuty w ręku. Oni się po prostu bali tych wszystkich pułkowników, generałów wojska i SB, o których Kiszczak cały czas im opowiadał. Cały czas trwała wojna psychologiczna i strona komunistyczna cały czas używała straszaka wojska, SB i Związku Radzieckiego. I to działało na druga stronę! Symptomatyczny jest napisany przed wyborami prezydenckimi w Zgromadzeniu Narodowym list Mariana Orzechowskiego (jedynego członka kierownictwa PZPR, który się dostał do Sejmu) do generała Jaruzelskiego. Orzechowski prowadził rozmowy z przedstawicielami Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego i napisał do Jaruzelskiego, że dobrze by było, aby przed głosowaniem ambasador sowiecki w Warszawie się wypowiedział, bo strona solidarnościowa jest na to bardzo czuła. "Dobrze by było, żeby ambasador trochę postraszył tamtą stronę, bo to na pewno na nich podziała". Ale, o dziwo, towarzysze radzieccy nie chcieli wtedy straszyć.

Powstał wtedy spór w głównym, umiarkowanym nurcie "Solidarności", czy należy wchodzić do władzy wykonawczej. Jego śladem jest polemika miedzy Mazowieckim a Michnikiem po słynnym artykule tego ostatniego "Wasz prezydent, nasz premier"
.

Prof. Łabędź:
Cytat:
Gdy Michnik opublikował w Gazecie Wyborczej słynny artykuł "Wasz prezydent, nasz premier" to Mazowiecki odpowiedział mu w Tygodniku Solidarność artykułem "Spiesz się powoli". To było dwa miesiące przed desygnowaniem Mazowieckiego na premiera. A pierwszą osobą desygnowaną na premiera po wyborach 4 czerwca był gen Kiszczak.


Prof. Dudek:
Cytat:
Po powstaniu rządu Mazowieckiego w 1989 roku zacierają się ścierać dwie odmienne wizje tego, jak to państwo ma być budowane. Z jednej strony mamy diagnozę, która najmocniej wyartykułował Michnik, który powiada tak: "Wszystko co do tej pory robiliśmy było słuszne, ale sytuacja się zmieniła. Komuniści już przestali być wrogiem, bo dali nam tę część władzy, której chcieliśmy. Teraz stają się pożądanym partnerem do walki z nowym wrogiem, którym stał się polski zaścianek, nacjonalizm, ksenofobia, antysemityzm itd. Sprzeciwiła się temu druga grupa, która uosabiał Jarosław Kaczyński i "Tygodnik Solidarność". Uważał on, że komuniści pozostali głównym wrogiem. Mówił: "Dotąd mieliśmy rację, ale wynik wyborów 4 czerwca wszystko zmienił. Potrzebne jest teraz przyspieszenie". Kaczyńscy do dzisiaj bronią okrągłego stołu. Dopiero po wyborach kontraktowych zaczęli przechodzić na pozycje radykalnego nurtu.

Radykalny nurt w 1989 roku to przede wszystkim Konfederacja Polski Niepodległej i Solidarność Walcząca oraz cały wianuszek mniejszych i znacznie słabszych środowisk. Te ugrupowania nie mogły odnaleźć się w nowej sytuacji. Nie doszło do masowych demonstracji (tak, jak zakładano), natomiast doszło do porozumienia komunistów z nurtem umiarkowanym, wobec którego radykałowie musieli jakoś się określić. KPN wystartowała samodzielnie w wyborach kontraktowych, SW je zbojkotowała. Obie te drogi okazały się drogami donikąd silniejsi się ułożyli i ten radykalny nurt został na uboczu. Chociaż radykałowie usiłowali zaistnieć. KPN zainicjowała jesienią 1989 roku akcję okupacji lokali PZPR. SW w styczniu 1990 roku zorganizowała akcje demonstracji pod komendami milicji w związku z niszczeniem akt SB. Tylko okazało się, że te inicjatywy były za słabe, bo społeczeństwo "kupiło" rząd Mazowieckiego i operację Wielkiego Kompromisu.

Proces ten uderzył także w środowisko Kaczyńskiego, który jednak zdołał wykorzystać Wałęsę jako tarana i zaczął róść w siłę - doszło do wojny na górze i tych wszystkich wydarzeń, które znamy. Wałęsa był niezadowolony, bo został zepchnięty na margines. Gdyby środowisko Kuronia, Michnika i Mazowieckiego zdołało pozyskać Wałęsę, to prawdopodobnie grupa Kaczyńskiego zostałaby również zmarginalizowana.

Problem polegał na tym, że zwycięska umiarkowana grupa w "Solidarności", nie miała żadnego pomysłu na to, co robić. Najlepiej widać to na przykładzie programu gospodarczego. Przy Okrągłym Stole "Solidarność" lansowała w istocie koncepcje głęboko zreformowanego systemu socjalistycznego a po kilku miesiącach to odrzuciła, razem z Ryszardem Bugajem i postawiła na Leszka Balcerowicza (choć to nie był pierwszy kandydat, ale dopiero piąty czy szósty, który w końcu wyraził zgodę). To oznaczało budowę systemu wolnorynkowego, kapitalistycznego. Wynikało to z mody na myślenie liberalne, która pojawiła się w połowie lat 80. (tłumaczono w drugim obiegu Hayeka czy Friedmana i ich poglądy zyskiwały coraz więcej zwolenników) i było zbieżne z myśleniem tej części aparatu komunistycznej władzy, która chciała się jakoś urządzić w nowym systemie. Za opcją liberalną opowiedziało się zarówno środowisko Gazety Wyborczej jak i ludzie z komunistycznego establishmentu, którzy myśleli tak, jak Wilczek czy Sekuła (ministrowie w rządzie Rakowskiego).


Prof. Łabędź:
Cytat:
Znakomita większość wypowiedzi liderów opozycji przed 1989 rokiem to nie był żaden liberalizm, tylko poglądy lewicowe. Mówiło się o przedsiębiorstwie społecznym, o wielosektorowości, o samorządzie robotniczym. Właścicielami zakładów pracy mieli byc ich pracownicy. To oni mieli wybierać dyrektora, który miał zarządzać zakładem.

Środowiska liberalne w Polsce, które istniały tylko w Gdańsku, w Warszawie i w Krakowie nie były wiodące. W roku 1980 Janusza Korwin-Mikkego wyrzucono ze Stoczni Szczecińskiej. Poza tym polscy liberałowie powszechnie uważali, że nie da się wprowadzić demokracji i liberalizmu gospodarczego równocześnie. Uważano, że społeczeństwo trzeba wziąć za twarz i wprowadzić kapitalizm ze wszystkimi jego negatywnymi elementami, a dopiero potem można wprowadzać demokrację. Zresztą tak to się rozwijało na Zachodzie przez kilkaset lat - najpierw wolny rynek, potem dopiero demokracja.


Prof. Dudek:
Cytat:
W zakresie systemu politycznego nie było tak radykalnych działań. Wybrano kompromis, który oznaczał zaniechanie rozliczania ludzi dyktatury (słynna "gruba kreska") oraz doraźne rozwiązania ustrojowe, jak np. powszechne wybory prezydenckie, które wmontowano - bez głębszej refleksji - w system parlamentarno-gabinetowy.

Wszystko to pokazuje, że cała myśl polityczna opozycji, tworzona z mozołem w latach 80., w ciągu jednego roku, gdy Historia przyspieszyła, całkowicie się zdezaktualizowała. Stąd zapożyczenia, czego przykładem jest Program Balcerowicza.

Kto z opozycji był najbardziej przewidujący? Wydaje się, że był to - przywołany przez prof. Łabędzia - Mirosław Dzielski. Z tym, że nastał nie tylko wolny rynek, przy zachowaniu dyktatury (jak proponował Dzielski), ale narodziła się także demokracja. Choć trzeba pamiętać, że wolne wybory parlamentarne były dopiero w 1991 roku, po dwóch latach od zainicjowania zmian gospodarczych. Wtedy było już "pozamiatane". Zasadnicze decyzje co do kierunku transformacji zostały podjęte przed przeprowadzeniem wolnych wyborów parlamentarnych. A po tych wyborach praktycznie już nikt nie próbował tego zatrzymać. W niewielkim stopniu próbował to zrobić rząd Olszewskiego, ale w tym rządzie ministrami finansów byli kolejni przedstawiciele ortodoksyjnego kierunku liberalnego: Lutkowski i Olechowski. Olszewski usiłował coś "odkręcić" w sferze rozliczeń z komunizmem - wiemy wszyscy jak to się skończyło.


W dalszej części dyskusji uczestnicy panelu skupili się na kilku wybranych problemach. Jednym z nich była sytuacja w Polsce po 4 czerwca 1989 roku.

Prof. Łabędź:
Cytat:
Często patrzymy na historię z perspektywy tego, co się później zdarzyło. Tymczasem sytuacja po wyborach 4 czerwca nie była jasna i klarowna.

Jan Maria Rokita wspominał, że w nocy po wyborach 4 czerwca 1989 roku zadzwonił do późniejszego ministra Kozłowskiego i pytał się, czy nowo wybrany senator jest już spakowany. Obaj przewidywali gwałtowną reakcję władz na wynik wyborów.


Prof. Gąsowski:
Cytat:
Pamiętam dobrze ten okres, bo brałem aktywny udział w wyborach 1989 roku z ramienia Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie i po ogłoszeniu ich wyników także byłem już spakowany.


Prof. Dudek:
Cytat:
Mieliśmy do czynienia w Polsce z syndromem 13 grudnia. Ci, którzy kierowali "Solidarnością" w 1989 roku pamiętali, jak ten gigantyczny ruch społeczny, który wydawał się tak potężny, runął po 13 grudnia. Młodzież była pod koniec lat 80. znacznie bardziej radykalna, bo ona 13 grudnia nie pamiętała i ich ten syndrom nie dotknął.


Podkreślano także, że błędnym jest przekonanie, iż w wyborach kontraktowych w 1989 roku większość społeczeństwa odrzuciła komunizm.

Prof. Łabędź:
Cytat:
Patrzymy na wynik wyborów kontraktowych przez pryzmat tych 161 mandatów w Sejmie i 99 w Senacie, które przypadły Solidarności. A prof. Gebethner, w artykule opublikowanym kiedyś w Państwie i Prawie, przedstawił obliczenia, dotyczące tego, ilu wyborców głosowało na "Solidarność" a ilu na kandydatów dotychczasowej władzy. Proporcje były 11,5 mln do 7 mln. Pamiętajmy też, że 38% wyborców nie poszło głosować.


Prof. Gąsowski:
Cytat:
W swojej najnowszej książce prof. Andrzej Sowa obliczył, że gdyby poparcie dla "Solidarności" w wyborach kontraktowych odnieść do wszystkich uprawnionych do głosowania, to było to zaledwie 30%.


Wśród panelistów zarysowała się różnica zdań odnośnie roli przypadku w transformacji ustrojowej po wyborach 1989 roku oraz znaczenia czynników zewnętrznych na kierunek transformacji.

Prof. Łabędź:
Cytat:
Dużą rolę odgrywał także przypadek. Przypomnę choćby wybór gen. Jaruzelskiego na prezydenta minimalną, wymaganą większością głosów, czy też odmowę objęcia stanowiska ministra finansów w rządzie Mazowieckiego przez osoby o poglądach zdecydowanie mniej liberalnych, jak np. prof. Józefiak, co otworzyło drogę Balcerowiczowi.


Prof. Gąsowski:
Cytat:
W 1989 roku środowiska przywódcze "Solidarności" były pod pewną presją ze strony USA, które doradzały, aby działać spokojnie, aby np. wybrać generała Jaruzelskiego na prezydenta.


Prof. Dudek:
Cytat:
Gdy idzie o rolę przypadku, to zgodzę się, że takie jednostkowe wydarzenia, jak wybór Jaruzelskiego na prezydenta, mogły być dziełem przypadku. Ale to, że Polska wybrała tak bardzo jednoznacznie liberalny model przemian gospodarczych, to - moim zdaniem - nie było przypadkowe.

Zgodzę się natomiast, że dużą role odegrali tutaj Amerykanie. Ich sugestie dotyczyły nie tylko wyboru Jaruzelskiego, ale przede wszystkim dotyczyły wyboru strategii działania. Znamienne jest, że Wałęsa wygrał wybory prezydenckie pod hasłami przyspieszenie i odejścia od polityki Balcerowicza, ale po zwycięstwie zostawił Balcerowicza w rządzie Bieleckiego. Jak wiarygodna wieść niesie, zrobił to po rozmowie z ambasadorem amerykańskim.


Bardzo ciekawa była końcowa część dyskusji, w której prowadzący dyskusję Maciej Gawlikowski poprosił uczestników panelu o ocenę dzisiejszej aktualności myśli politycznej polskiej opozycji z czasów PRL.

Prof. Łabędź:
Cytat:
Celem wielu osób wypowiadających się po 13 grudnia nie było stworzenie spójnego programu, ale działanie. Przez taki pryzmat trzeba patrzeć na dorobek ideowy tamtego okresu.

Dam przykład Solidarności Walczącej - organizacji, która powstała, protestując przeciwko umiarkowanym metodom protestu. SW uważała, że po 13 grudnia 1981 roku trzeba działać bardziej radykalnie. Organizacja ta liczyła około tysiąca osób, ponoć była najmniej zinfiltrowana... Pierwszy program, który Morawiecki opublikował, to był program Rzeczpospolitej solidarnej. Było to odgrzanie XIX-wiecznych francuskich idei solidaryzmu społecznego. To była utopia. Ale ten nierealny program nie był ważne. Ważne było to, co Solidarność Walcząca robiła.

Inny przykład to "Trzecia Rzeczpospolita" Leszka Moczulskiego. Był to bardzo szczegółowy projekt ustroju politycznego i gospodarczego Polski niepodległej. Ten projekt nigdy się nie zrealizował. Historia potoczyła się inaczej.



Prof. Gąsowski:
Cytat:
Gdybyśmy mieli mówić o myśli programowej sensu stricto, tj. o sformalizowanych efektach pracy intelektualnej pewnych środowisk, to niewiele byśmy takich dokumentów programowych znaleźli. To o czym mówimy, to w istocie są albo stanowisko podejmowane na gorąco i podyktowane koniecznością podejmowania pewnych działań taktycznych, albo też są one efektem polemik i dyskusji w bardzo pluralistycznym drugim obiegu, które tworzyły prawdziwą mozaikę rozmaitych poglądów.

Często też odwoływano się do przeszłości. Bardzo popularnym myślicielem (zarówno przed Sierpniem, jak i później) był Edward Abramowski, który postulował w realiach rewolucji 1905 roku strajk generalny, który miał obalić reżim carski. Próbowano przystosować tę koncepcję do warunków roku 1980 czy 1981. Podobnie, gdy idzie o politykę zagraniczną to nawiązywano do koncepcji Ludwika Mieroszewskiego i paryskiej Kultury.


Prof. Dudek:
Cytat:
Jest taki radykalny pogląd, który jest mi bliski, że w myśli politycznej wszystko co było do wymyślenia wymyślono w wiekach XVIII i XIX a później już tylko modyfikuje się język, powielając te same poglądy. Abramowski jest tutaj doskonałym przykładem. Mówi się też obecnie o renesansie myśli Marksa w obliczu światowego kryzysu gospodarczego. Pewne koncepcje polityczne mogą wydawać się dziś za nadające się tylko do lamusa a za lat kilka mogą wydać się aktualne. Można tak patrzeć np. na dziedzictwo pierwszej "Solidarności" i uważać jej myśl polityczna za aktualna ofertę programową. Przykładem może być praca doktorska Krzysztofa Mazura, napisanej pod kierunkiem Bogdana Szlachty, której jestem recenzentem. Konkluzja autora jest taka, że był to projekt polityczny, który można dzisiaj próbować realizować. Weźmy koncepcję Międzymorza, która głosił KPN. Jak długo istnieje Unia Europejska, to ta koncepcja jest mało realna. Ale jak Unia Europejska przestanie istnieć, to ta koncepcja może się stać ponownie aktualna. W myśli politycznej nic nie jest raz na zawsze zesłane do lamusa.


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Nie Lut 19, 2012 8:45 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Nie Gru 18, 2011 8:56 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Pełny zapis panelu w Muzeum AK 17 grudnia 2011 roku będzie na POLONUSie za kilka dni. Na razie relacja Krzysztofa Wołodźko:

Cytat:

Chcieliśmy na nich polować... („Gaz na ulicach”!)

Grzegorz Hajdarowicz: – Kiedyś książkę Mirka i Maćka przerzucimy na tablety. I może wtedy zainteresuje kogoś z młodych, może zrobią film. Nigdy nie wiadomo, co będzie za dwadzieścia, czterdzieści lat.

*
Krótki, nieautoryzowany zapis wypowiedzi z dzisiejszego spotkania promocyjnego, poświęconego książce „Gaz na ulicach”.

Spotkanie odbyło się w odnowionym gmachu Muzeum Armii Krajowej (ul. Wita Stwosza 12), w Krakowie. Wśród zaproszonych byli działacze KPN z czasów stanu wojennego: Marek Bik, Grzegorz Hajdarowicz, Jerzy Mohl, Ryszard Pyzik, Wojciech Słowik. Dyskusję prowadził Piotr Pałka z portalu rebelya.pl. Na sali byli także, m.in. Romana Kahl-Stachniewicz (działała w KPN; Pani Romo, serdecznie pozdrawiam!), Adam Macedoński (działał w KPN), Bogdan Klich (działał w NZS, ruchu Wolność i Pokój), Krzysztof Król (wiadomo).

– Mirek Lewandowski w tej książce wziął na siebie trudne rozmowy z naszymi kolegami i koleżankami. Natomiast ja zajmowałem się częścią przyjemniejszą, rozmowami z płk. Ryczkiem z WSW, esbekami, pracownikami służby więziennej – stwierdził pół żartem, pół serio Gawlikowski.

– Byliśmy przekonani, że komunistów należy przegonić siłą, nie dobrocią. Mainstreamowe organizacje opozycyjne zagospodarowały przestrzeń i pamięć o tamtych wydarzeniach. A to my, KPN, przynosiliśmy ulotki, butelki z benzyną... – mówił Hajdarowicz. Wspomniał też Andrzeja Kryże, prokuratora w czasach PRL, za rządów PiS wiceministra sprawiedliwości. – Oskarżał naszych kolegów, jednemu z nich groziło piętnaście lat więzienia – przypominał.

– Nie czułem się radykałem, uważałem, że robimy to, co należy – przekonywał Marek Bik, który w bardzo szczerych rozmowach z Mirkiem Lewandowskim opisał w książce swój pobyt w „gettcie” na Montelupich (więzienie krakowskie). – Esbecja urządzała intrygi ze sfałszowanymi grypsami, Marek siedział w celi z trzema podstawionymi agentami celnymi, którzy przeprowadzali piętrowe rozpracowanie – przypominał Jerzy Mohl. W „gettcie na Monte” doszło do wpadek konspiracyjnych ludzi z „zakonspirowanego KPN”, "Solidarności", NZS. Na ławach oskarżonych siedziało po 15-18 osób. – Przez lata panowała zmowa milczenia między katami a ofiarami; dlaczego nie mówili kaci, to jasne; ofiary wstydziły się mówić – stwierdził Bik.

Zdaniem Macieja Gawlikowskiego, jedną z ofiar tej długoletniej „zmowy milczenia” i niejasności wokół śledztw, aresztowań, wsyp był Stanisław Papież (jeszcze przed paroma laty poseł LPR). – Papież podejrzewany był o wydanie sporej liczby ludzi. Tymczasem wszystko wskazuje na to (po drobiazgowym porównywaniu materiałów), że o ile faktycznie złożył podpis pod protokołem śledztwa, to jednak nikogo nie wydał – uważa współautor "Gazu na ulicach".

– W drugiej połowie lat 80-tych zradykalizowałem się. Przyłączyłem się do ruchu Wolność i Pokój, nie złożyłem przysięgi wojskowej, KPN mi wtedy nie oferował takich możliwości – wspominał Marek Bik. – Po zabójstwie księdza Popiełuszki uznałem: albo idziemy na całość, albo odpuszczam; drukowanie ulotek, książek w drugim obiegu to był dla mnie ersatz – mówił Jerzy Mohl.

– Trzeba zacząć na nich polować – tak krótko zrelacjonował Grzegorz Hajdarowicz swoje rozmowy z tamtych lat z kolegami z KPN. „Oni” to ZOMO-owcy. Któregoś dnia, w czasie zadym, jeden z funkcjonariuszy ZOMO miał pecha „wyindywidualizować się” z szeregu i skończył pod butami i pięciami manifestantów. – Ledwo wyperswadowaliśmy sobie i kolegom, że nie wypada załatwić go tak do końca. Pozwoliliśmy mu wrócić do swoich. Następnego dnia wpadłem do cukierni na Kazimierza Wielkiego, patrzę, a przede mną stoi ten zomowiec. Nie przypominałem mu się – opowiadał Hajdarowicz. – Kiedyś książkę Mirka i Maćka przerzucimy na tablety. I może wtedy zainteresuje kogoś z młodych, może zrobią film. Nigdy nie wiadomo, co będzie za dwadzieścia, czterdzieści lat. Mam teorię, że moja rodzina co czterdzieści lat wychodzi na zero, więc zostało jeszcze jakieś dziewiętnaście...

*

Bardzo dziękuję Maćkowi i Mirkowi za możliwość uczestnictwa w tym spotkaniu. Mam nadzieję, że nie ostatnim. Marzy mi się promocja książki w Nowej Hucie: przecież to tam miało miejsce wiele wydarzeń opisanych w Waszej pracy. Na sali, w trakcie spotkania, widziałem Macieja Mieziana z Muzeum Historycznego miasta Krakowa (oddział w Nowej Hucie). I stąd go pytam, prawem kaduka: – Pomożecie?

*

Fotorelacja: http://www.facebook.com/media/set/?set=a.2874304502798.153178.1415498480&type=3


http://consolamentum-consolamentum.blogspot.com/2011/12/chcielismy-na-nich-polowac-gaz-na.html

==========================================

Zdjęcia Mirosława Dziewońskiego ze spotkania w Muzeum Armii Krajowej 17 grudnia 2011 roku.


Uczestnicy ROPCiO - nestorzy krakowskiej opozycji antykomunistycznej i niepodległościowej (później wszyscy w KPN) - na dziedzińcu Muzeum AK, od lewej: Adam Macedoński, Romana Kahl-Stachniewicz, Stanisław Palczewski, Edward Postawa. Za nimi - Mirosław Lewandowski.


Na dziedzińcu Muzeum Armii Krajowej stoją od lewej: Ryszard Bocian, Małgorzata Słowik, Artur Mohl, Wojciech Słowik, Marek Bik, Jerzy Mohl (za nimi Mirosław Lewandowski). W tle fotografia Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki".

Od lewej: Stanisław Kuś, Ryszard Bocian i Adam Macedoński.


Maciej Gawlikowski w oknie Muzeum AK przygotowuje się do wykonania zbiorowej fotografii zebranych na dziedzińcu osób.

Wspomniana wyżej fotografia - http://www.polonus.mojeforum.net/viewtopic.php?p=9958&highlight=#9958


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Sro Gru 21, 2011 3:48 pm, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Nie Gru 18, 2011 9:37 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ciąg dalszy zdjęć Mirosława Dziewońskiego z 17 grudnia 2011:


"Pierwsza KPN" i "KPN solidarnościowa", od lewej: Edward Postawa, Stanisław Palczewski, Romana Kahl-Stachniewicz, Adam Macedoński, Stanisław Tatara, Jan Pacula, Stanisław Kuś i Ryszard Bocian.


"Druga KPN", czyli konfederacka ekstrema z czasów stanu wojennego. Od lewej: Ryszard Pyzik, Marek Bik, Jerzy Mohl, Małgorzata Słowik, Wojciech Słowik i Grzegorz Hajdarowicz. Z prawej - fotografia rotmistrza Witolda Pileckiego.


Ryszard Pyzik i Krzysztof Bzdyl.


Stanisław Tatara


Grzegorz Hajdarowicz i Krzysztof Król


Tadeusz Drwal


Ryszard Bocian i Krzysztof Król


Bogdan Klich i Krzysztof Król


Jan Godłowski


Władysław Pyrczak


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Nie Gru 18, 2011 11:08 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Nie Gru 18, 2011 9:41 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kolejne zdjęcia Mirosława Dziewońskiego ze spotkania 17 grudnia 2011 roku w Muzeum Armii Krajowej:


Uczestnicy panelu, od lewej: Maciej Gawlikowski, Grzegorz Hajdarowicz, Wojciech Słowik, Piotr Pałka (portal rebelya.pl), Jerzy Mohl, Ryszard Pyzik i Marek Bik


W pierwszym rzędzie, od lewej: Stanisław Palczewski, Romana Kahl-Stachniewicz, Adam Macedoński, ppłk Kazimierz Kemmer, nn, mjr Ryszard Brodowski, Bogdan Klich, Krzysztof Król. Za nimi widoczni: Magdalena Maliszewska i Leszek Jaranowski.





Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Wto Gru 20, 2011 10:35 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Nie Gru 18, 2011 9:56 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zdjęcie Magdaleny Maliszewskiej ze spotkania 17 grudnia 2011 w Muzeum AK:


Leszek Jaranowski, Kazimierz Krauze, Stanisław Kuś. Na dalszym planie - Mirosław Dziewoński.


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Pią Gru 14, 2012 10:55 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Nie Gru 18, 2011 2:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Konfederackie portrety autorstwa Romany Kahl-Stachniewicz:


Stanisław Palczewski


Stanisław Palczewski i Adam Macedoński


Ryszard Bocian


Stanisław Kuś


Marek Bik


Grzegorz Hajdarowicz


Jerzy Mohl


Ryszard Pyzik


Maciej Gawlikowski


Ryszard Pyzik, Marek Bik i Mirosław Dziewoński


Jan Godłowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Gru 20, 2011 9:52 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

O książce, m.in.:

- na portalu dzieje.pl - http://dzieje.pl/ksiazka/%E2%80%9Egaz-na-ulicach%E2%80%9D

- na portalu wp.pl - http://ksiazki.wp.pl/tytul,Gaz-na-ulicach-ksiazka-o-krakowskiej-opozycji-w-stanie-wojennym,wid,18889,wiadomosc.html

- na portalu mlodywlowclawek.pl - http://www.mlodywloclawek.pl/index.php?what=wideostrada

- na portalu Nowa Małopolska - http://www.nowamalopolska.pl/newsysn/formatka.php?idwyb=7268

- na portalu Stowarzyszenia NZS 1980 - http://nzs1980.pl/index.php/aktualnosci-lista/43-aktualnoci/461-promocja-ksiki-o-krakowskim-kpn-ie

- na portalu TVP - http://www.tvp.pl/krakow/aktualnosci/kulturalne/gaz-na-ulicach-ksiazka-o-krakowskiej-opozycji-w-stanie-wojennym/5949562

- na portalu Polskiego Radia - http://www.polskieradio.pl/39/284/Artykul/502556,Gaz-na-ulicach
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Gru 28, 2011 10:27 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dyskusja w Muzeum Armii Krajowej w Krakowie 17 grudnia 2011 roku z udziałem bohaterów książki "Gaz na ulicach"

Wypowiedzi poszczególnych osób spisano z nagrania dźwiękowego, poddano redakcji oraz - niekiedy - zmieniono kolejność wypowiedzi tak, aby nie rwać poszczególnych wątków.


Piotr Pałka (z portalu rebelya.pl): Witam serdecznie tak licznie zebranych gości na spotkaniu promocyjnym książki Macieja Gawlikowskiego i Mirosława Lewandowskiego "Gaz na ulicach".
Książka jest efektem kilkuletniej pracy autorów. Była to praca niełatwa. Część osób, z którymi autorzy zapewne chcieliby porozmawiać już w trakcie pisania książki nie żyła, część archiwów, do których chcieliby dotrzeć już nie ma. Widzę na sali wiele młodych twarzy. Co zapewne bardzo cieszy autorów, którzy podkreślają, że bardzo by chcieli, aby książka trafiła do młodego pokolenia. Efektem tej strategii jest także i to, że to ja prowadzę ten panel - urodziłem się zaledwie kilka miesięcy przed wprowadzeniem stanu wojennego.
Naszymi gośćmi dzisiaj są: Maciej Gawlikowski - współautor "Gazu na ulicach" oraz Grzegorz Hajdarowicz, Wojciech Słowik, Jerzy Mohl, Ryszard Pyzik i Marek Bik - bohaterowie książki.
Zapewne wiele osób może się dziwić, że tak stateczni dziś panowie 30 lat temu tak agresywnie się zachowywali wobec ZOMO. Panowie, to co robiliście wtedy może być dziś niezrozumiałe dla młodego pokolenia Polaków. W naszej tradycji narodowej mamy niechęć do rozwiązań siłowych. Tymczasem panowie wzięliście swoje sprawy w swoje ręce w dosłownym znaczeniu tych słów. Jak to postrzegaliście wtedy? Jak to postrzegacie dzisiaj?

Grzegorz Hajdarowicz: Nie zgadzam się z tezą, że nasza tradycja narodowa opiera się na walce pokojowej. Te wszystkie powstania i konfederacje opierały się na walce zbrojnej. W latach 80. zdecydowanie przeciwstawiałem się tradycji pacyfistycznej, reprezentowanej np. przez Ruch Wolność i Pokój (witam pana ministra Bogdana Klicha!). Uważałem, że komunistów należało z Polski przegonić siłą a nie dobrocią.

Jerzy Mohl: Miałem wtedy 18 lat. Robiłem tylko to, co wtedy - moim zdaniem - trzeba było robić. To było spontaniczne i nie wynikało z jakiejś głębokiej politycznej refleksji. Dziś uważam, że nie było lepszej alternatywy dla tych działań, które podejmowaliśmy.

Grzegorz Hajdarowicz: 13 grudnia miałem trochę mniej lat od Jurka - skończyłem 16. 14 grudnia w mieszkaniu Jacka Torbicza spotkaliśmy się we trójkę (był jeszcze z nami Krzysiek Fortuna - obaj są dzisiaj z nami na sali) i zastanawialiśmy się jak należy odpowiedzieć na stan wojenny. I dokonaliśmy podobnego wyboru, co moi dziadkowie - jeden w wieku 16 lat walczył w legionach Piłsudskiego drugi w tym samym wieku - w samoobronie wileńskiej. To była walka na poważnie, o Polskę. Myśmy nasze działania traktowali podobnie.

Wojciech Słowik: To w jakich strukturach działaliśmy wynikało bardziej z naszego temperamentu niż ze świadomego wyboru. Jurek Mohl zawsze miał skłonność do działań radykalnych, dążył do ostrzejszego starcia niż to, do którego dochodziło. Jak Jurek wrócił z Załęża, to mówił: "Nie będziemy czekać na demonstracje, żeby im dołożyć! Przecież oni są każdego dnia na ulicach! Możemy na nich polować!". Nie wynikało to z linii KPN, ale z temperamentu Jurka. Ja byłem w KPN, ale miałem inny temperament. Wiele razy musiałem Jurka hamować. A mojemu temperamentowi bardziej odpowiadało na przykład drukowanie bibuły - i przede wszystkim to robiłem. Każdy z nas był inny. I każdy z nas dokonywał innych wyborów osobistych.

Jerzy Mohl: Nie byliśmy strukturą zhierarchizowaną. Nie było wodzów - byli sami Indianie! Wszystko opierało się na zaufaniu. Gdy szliśmy razem na demonstrację, to trzeba było przestrzegać zasady - "Wychodzę z kolegą i wracam z kolegą!". Nie wolno było nikogo zostawić! Nasze bezpieczeństwo zależało od siebie nawzajem. Każda akcja była wynikiem współdziałania wielu osób. W książce jest opisane na przykład, że rozrzucaliśmy kolce pod koła samochodów milicyjnych. Aby to było możliwe, musiało zaryzykować kilka osób. Ktoś musiał te kolce wyprodukować, ktoś je przywiózł na demonstrację (a złapanie z takim towarem gwarantowało "obróbkę mięsa" na komisariacie), ktoś je rozrzucił i ktoś go ubezpieczał.

Grzegorz Hajdarowicz: Zdarzały się też sytuacje zabawne. 15 grudnia 1984 roku Jacek Torbicz poznał mnie z Arturem Thenem. Artur jest młodszy od nas i chyba po raz pierwszy szedł na demonstrację. Jacek prosił, abym ja z nim poszedł - "Ty masz szczęście, ciebie nigdy nie łapią". Poszliśmy i akurat wtedy zatrzymało nas ZOMO.

Maciej Gawlikowski: Chciałbym podkreślić, że te kamienie, proce i butelki z benzyną, to były działania obronne. Ich celem była ochrona pokojowych demonstracji przed atakami ZOMO i bezpieki. Te akty samoobrony w żaden sposób nie kłócą się z zasadą walki bez użycia przemocy. Siedzi na sali Tadeusz Drwal, człowiek nietypowy - pacyfista, ale też umiał przyłożyć, jak było trzeba. Bezpieka napisała o nim, że jest skłonny do działań terrorystycznych. To dość osobliwa charakterystyka jednego z liderów ruchu pacyfistycznego. W książce opisujemy środowisko hipisowskie, z którego Tadeusz się wywodził. To jedna z "białych plam" w badaniach historycznych po 1989 roku.

Piotr Pałka: Autorzy podkreślają, że "Gaz na ulicach" to książka o ludziach wykluczonych. Wszyscy panowie byliście członkami Konfederacji Polski Niepodległej. Czy w latach 80. czuliście się Panowie, wykluczeni? Czy czujecie się wykluczeni dziś, obserwując politykę historyczną III RP?

Ryszard Pyzik: W latach 80. nigdy nie czułem się wykluczony. Działałem nie tylko w KPN, ale i w NZS, i w "Solidarności". Tam wiedziano, że należę do Konfederacji i traktowano mnie "normalnie".

Marek Bik: Nie czułem się wykluczony ani na początku stanu wojennego, ani później. W zakładzie karnym, gdzie przebywałem, była nas, kapeenowców, spora grupa.
A po 1989 roku nie uważałem, aby rola odegrana przeze mnie była aż tak wielka, abym musiał się doszukiwać swojego nazwiska w publikacjach historycznych.
Inna rzecz, że dopiero teraz, gdy mija 30 lat od tamtych wydarzeń, mamy odpowiedni dystans i możemy spojrzeć na tamte wydarzenia spokojnie.
Dopiero teraz dowiaduje się, że w ocenach historyków byliśmy wtedy młodzieżą radykalną. A wtedy, dla mnie to nie był żaden radykalizm! Robiliśmy to, co uważaliśmy za stosowne.

Maciej Gawlikowski: Jednak nie jest przypadkiem, że przez ostatnie 20 lat o wielu sprawach prawie w ogóle się nie mówiło. Nie mówię tylko o KPN, ale o innych zasłużonych środowiskach, na przykład o ludziach, którzy wydawali krakowskie pismo "Zomorządność". Marek Bik, powodowany skromnością, twierdzi, że przez 20 lat nie szukał swojego nazwiska na kartach historycznych książek, bo nie uważa, że zrobił coś wielkiego. Niewiele osób zdążyło przeczytać tę książkę, ale większość tych, którzy już ją czytali mówiło mi: "Wstrząsające są te wspomnienia Marka Bika z więzienia!". Nie trzeba chyba nic więcej dodawać...

Grzegorz Hajdarowicz: Myśmy tego nie robili dla medali, tylko dla Rzeczypospolitej. Ale nie da się ukryć, że dziś pewne mainstreamowe organizacje polityczne zawładnęły pamięcią o działalności opozycyjnej. A ja pamiętam, ile myśmy organizowali demonstracji po Kombinatem. "Solidarność" - przy całym szacunku dla tej organizacji - nie potrafiła wtedy tylko własnymi siłami wydrukować ulotek, zorganizować transparenty, butelki z benzyną. To wszystko przynosiliśmy na demonstracje my, tzn. środowiska młodzieżowe.
Jak powstał IPN, to zwlekałem z wystąpieniem z wnioskiem o wgląd do dokumentów SB na mój temat. Nie miałem na to czasu. Ale jak w jednym z rządów ministrem został czerwony prokurator, który zaczął coś tam wykrzykiwać o walce o niepodległość, to szlag mnie trafił. Pojechałem do Wieliczki i wystąpiłem o te papiery. Pomyślałem sobie, że za chwilę to ten czerwony prokurator będzie tym, który obalił komunę! A ja pamiętam, jak on zrobił sprawę o znieważenie godła jednemu koledze (nie widzę go dzisiaj tutaj), za to, że w czasie okupacji studium wojskowego UJ urwał guzik funkcjonariuszowi.
Ważne jest więc, że pojawiają się publikacje, które zbierają relacje świadków historii i dokumentują to, jak wtedy było naprawdę. Dziękuję więc autorom za to, że to wszystko zebrali i przepraszam, że tak mało czasu poświęciłem na swoją relację, bo teraz, jak widzę imponujący efekt ich pracy, mam trochę kaca.

Piotr Pałka: Z rozmów w kuluarach wiem, że Jerzy Mohl należy do tych nielicznych osób, które już przeczytały książkę. Chciałem pana zapytać, czy było w tej książce co nowego, coś, czego pan do tej pory nie wiedział?

Jerzy Mohl: Na mnie największe wrażenie zrobił wątek getta i opis gry, jaka była prowadzona przez SB z aresztowanymi. Nie zdawałem sobie sprawy z tych piętrowych intryg, z aktywności złowrogiej agentury celnej, z gry sfałszowanymi grypsami... Wielkie wrażenie zrobił na mnie opis sytuacji Marka Bika, który znalazł się w celi z kilkoma agentami, usiłującymi go rozpracować. Ci agenci przekazywali fałszywe informacje, w celu całkowitej dezinformacji więźniów. W rezultacie więźniowie mieli zupełnie zdeformowany obraz tego co się działo poza murami aresztu oraz tego, co działo się wewnątrz budynku przy ul. Montelupich.

Piotr Pałka: Przyznaję, że przedstawiony w książce opis działań SB wobec Marka Bika na Monte, wydaje mi się jednym z najbardziej wyrazistych i poruszających tekstów, jakie czytałem na temat stanu wojennego. Sądzę, że każdy młody człowiek zainteresowany historią powinien ten fragment książki koniecznie przeczytać. Te działania SB były tak sprytne, tak nachalne i tak duże siły w nie zaangażowano, że przypominał mi się biblijny opis kuszenia przez Szatana.

Marek Bik: Z trudem rozmawiałem z jednym z autorów książki o wydarzeniach na Monte. Spotykaliśmy się kilkakrotnie. Chyba przy trzecim spotkaniu postawiłem sprawę jasno (choć mój rozmówca jeszcze nie wiedział, do czego zmierzam) - "Albo opowiem ci, jak było naprawdę i ty podejmiesz się to tak opisać, albo rozmowa ze mną będzie wyglądała w ten sposób, że będę ci zdawkowo odpowiadał na twoje pytania". Getto nie tylko złamało niektórym ludziom życie, ale doprowadziło do większość wpadek konspiracyjnych, które nastąpiły w 1982 roku. Przez 28 lat nie chciałem o tym mówić. Ale teraz postawiłem sprawę jasno: "Opowiem ci jeszcze raz tę historię (bo początkowo we wspomnieniach ten temat pomijałem), ale musicie o tym napisać". Jestem przekonany, że dziś, po tylu latach, pewne sprawy muszą być powiedziano jasno! Do momentu publikacji tej książki nie było wiadomo, skąd latem 1982 roku SB miała pewną wiedzę na temat KPN. Ja rozmawiałem o tym z Witkiem Tosiem po wyroku. On cały czas nie wierzył w to, że dał się tak podejść w celi. Potem w Zakładzie Karnym we Wrocławiu rozmawiałem z innymi ludźmi, którzy także byli ofiarami agentury celnej i każdy z nich wykluczał, aby takie sytuacje były możliwe. A jeżeli nawet zdawali sobie z tego sprawę, to milczeli. W 1985 roku Witek zginął i ja przez ponad 20 lat nie opowiadałem o tym. Nie rozmawiałem o tym z nikim - ani z KPN-u, ani z innymi znajomymi. Dopiero półtora roku temu zdecydowałem się opowiedzieć ze szczegółami na czym polegało rzeczywiste śledztwo na getcie. Zbiegło się to z tym, że w IPN udało się odnaleźć fotokopie donosów tajnych współpracowników celnych (były one w strasznym stanie, ale autorom książki udało się je odczytać). Wcześniej czytałem tylko dwa teksty, w których wspomniano o getcie na Monte. Jeden opublikowano w Gazecie Wyborczej (Paweł Smoleński rozmawiał ze Stanisławem Handzlikiem), a drugi w Rzeczpospolitej (wywiad Igora Janke ze Zbigniewem Fijakiem). W książce "Gaz na ulicach" (mam ją w ręku dopiero od wczoraj i zdążyłem zaledwie ją przerzucić) znalazłem trafną opinię na temat przyczyn braku publikacji o getcie - panuje zmowa milczenia między katami a ofiarami. Dlaczego kaci o tym nie mówią, to wiemy. A ofiary po prostu wstydzą się swojej roli i tego, że tak, a nie inaczej skończył się ich pobyt na oddziale II A Aresztu Śledczego na Monte.
Ta książka jest pomnikiem krakowskiego KPN-u. Ale dobrze się stało, że KPN (bo autorami książki są byli Konfederaci) - jako jedyne chyba środowisko byłej opozycji - opisuje nie tylko bohaterskie sprawy, ale także sprawy trudne. Dobrze, że załatwiliśmy to we własnym gronie i że to my sami o tym powiedzieliśmy.

Wojciech Słowik: W 1983 roku, gdy poszliśmy na kolejny marsz szlakiem I Kompanii Kadrowej, wtedy poszedł z nami Marek Bik, który właśnie wyszedł z więzienia. Próbowałem wówczas namówić Marka na rozmowę - "Opowiedz, jak tam było?". Byliśmy kolegami, atmosfera na Kadrówce sprzyjała takim "nocnym Polaków rozmowom". Ale Marek wtedy nie opowiedział mi nic. Powiedział: 5- "Kiedyś ci opowiem". Dopiero teraz się przełamał i dopiero teraz to rozumiem.

Maciej Gawlikowski: Znam Marka Bika ponad ćwierć wieku, ale nie wiedziałem nawet 1/5 z tego, co udało się dowiedzieć Mirkowi Lewandowskiemu w rozmowie z Markiem.
Gwoli wyjaśnienia - podzieliliśmy się z Mirkiem Lewandowskim w ten sposób pracą, że Mirek wziął na siebie tę trudniejszą część, to jest rozmawiał z naszymi współtowarzyszami z tamtych lat a ja zająłem się przyjemniejszą robotą, czyli kontaktami z byłymi funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa, Służby Więziennej i Wojskowej Służby Wewnętrznej.

Piotr Pałka: Czy było więcej takich spraw, które zaskoczyły was, autorów książki, w trakcie jej pisania?

Maciej Gawlikowski: Dla mnie bardzo zaskakujące były wyniki naszego "śledztwa" w sprawie tego, kto, kiedy i kogo wysypał. Użyję konkretnego nazwiska - Stanisław Papież (drukarz KPN, do niedawna - poseł LPR). Przez wiele lat wszyscy w naszym środowisku byli przekonani, że wielu ludzi poszło przez niego siedzieć. Tymczasem porównanie dat dokumentów przesłuchań Papieża i innych zachowanych dokumentów SB wykazało, że Papież nie podał bezpiece nowych faktów. Potwierdził na protokół to, co SB już wcześniej wiedziała. Oczywiście zrobił źle, ale ciężar gatunkowy tego zła jest nieporównywalnie mniejszy od zarzutu wysypania ludzi i struktur. A takich wypadków było kilka. Opisaliśmy je szczegółowo. Ci ludzie, niesłusznie, przez 30 lat żyli z piętnem hańby.

Piotr Pałka: Czy panowie - pytanie kieruję do bohaterów książki - spotkali kiedykolwiek później osoby "z drugiej strony"?

Grzegorz Hajdarowicz: Na jakiejś demonstracji wspólnie z Grześkiem Pirowskim (którego tutaj chyba z nami niestety nie ma) uratowaliśmy od linczu jakiegoś zomowca. Sporo już oberwał (walkom ulicznym towarzyszyły duże emocje), ale udało się wyperswadować najpierw samym sobie a potem innym, że ma już dość i trzeba go puścić, aby wrócił do swoich jako przestroga dla innych. Nie minęło parę dni, gdy w cukierni (w pobliżu miejsca, w którym mieszkałem przy ul. Kazimierza Wielkiego, stacjonowało ZOMO) zobaczyłem tego zomowca przede mną w kolejce po ciastko. Ale nie rozmawiałem z nim na ten temat, bo nie wiedziałem, czy mi się odwdzięczy.

Piotr Palka: Jak rozumiem okres stanu wojennego nie zakończył waszej działalności politycznej. Co robiliście panowie przez resztę lat 80.?

Ryszard Pyzik: Zostałem zatrzymany 31 sierpnia 1982 w czasie walk ulicznych w Nowej Hucie. Panowie z SB powiedzieli mi: - "Nareszcie cię mamy!" I wywieźli mnie w Bieszczady (do obozu internowania). Po powrocie trafiłem od razu na zamieszki w Nowej Hucie w październiku 1982. Potem działałem już ostrożniej, bo zorientowałem się, że bezpieka miała już o nas pewną wiedze.

Jerzy Mohl: Zakończyłem swoją działalność w KPN na przełomie maja i czerwca 1985 roku. Po zamordowaniu ks. Popiełuszki uznałem, że musimy się na coś zdecydować - albo idziemy na całość, albo musimy zrezygnować z działalności opozycyjnej. Nie możemy bowiem dalej bawić się w takie "przepychanki".

Maciej Gawlikowski: Działalność w opozycji w czasach PRL, a może zwłaszcza w Konfederacji, intensywnie wypalała. Trudno było działać intensywnie przez wiele lat na najwyższych obrotach. Osoby, które działały intensywnie w okresie stanu wojennego później przechodziły na drugi plan. Podobne zjawisko obserwujemy, gdy idzie o osoby, które rozpoczynały działalność opozycyjną przed Sierpniem, jeszcze w latach 70. Roma Kahl-Stachniewicz, Adam Macedoński i Stanisław Palczewski - członkowie założyciele KPN w 1979 roku a wcześniej uczestnicy ROPCiO, którzy są tutaj dzisiaj z nami, byli z nami także w stanie wojennym i później, ale nie byli już na pierwszej linii. W PRL nie dawało się działać na pełnych obrotach w opozycji niepodległościowej przez 10 lat!

Wojciech Słowik: Dla mnie zawieszenie a potem zniesienie stanu wojennego nie było wyraźną cezurą. Wyraźną granicą dla mnie, podobnie jak dla Jurka, było zamordowanie ks. Popiełuszki w 1984 roku. Wtedy miałem wrażenie, że coś się kończy.

Grzegorz Hajdarowicz: Dla mnie ten okres tak na prawdę skończył się wyborami kontraktowymi. Kandydował z listy KPN w mieście, w którym nigdy wcześniej nie byłem, czyli w Kielcach. Dostałem bodaj 5,7% głosów. To było jedno z dwóch miast, w których Służba Bezpieczeństwa nie wytrzymała i podjęła interwencję. O mojej uszkodzonej szczęce mówiła wtedy nawet Wolna Europa.
Stan wojenny to był okres, gdy nasze działania były chyba jednak najbardziej radykalne. Później podejmowaliśmy działania już nie tak radykalne. Dla wielu z nas było to drukowanie bibuły. Korzystam z okazji i dziękuję w imieniu własnym i kolegów Władysławowi Pyrczakowi, który jest dzisiaj na sali, u którego w domu w Wieliczce drukowaliśmy przez wiele lat. To jest jeden z tych fantastycznych ludzi, którzy nam pomagali i którzy byli bohaterami tamtych czasów. A był to okres, kiedy konfiskowano domy, samochody, mieszkania wykorzystywane do działalności podziemnej...

Wojciech Słowik: Władysław Pyrczak to była jedyna znana mi osoba, która słuchała Wolnej Europy na kolumnach, na cały regulator, tak głośno, że my drukując w piwnicy słyszeliśmy niemal każde słowo.

Marek Bik: Ja w drugiej połowie lat 80. bardziej się zradykalizowałem i dlatego przeszedłem do pacyfistycznej organizacji - działałem w WiP. Uderzyłem w Ludowe Wojsko Polskie i w sojusze. Odmówiłem złożenia przysięgi na wierność Związkowi Radzieckiemu.

Grzegorz Hajdarowicz: Jak patrzę wstecz, to widzę sens tego, co robiliśmy. Było nas niewielu, byliśmy młodzi, mieliśmy zwariowane pomysły... Powiedzieliśmy zdecydowanie "nie!" komunistom i jakiś udział w obaleniu komunizmu mieliśmy.

Piotr Pałka: Rozmawiałem z autorem okładki do książki, Miłoszem Lodowskim. Zapytałem go, dlaczego na okładce jest duże zdjęcie zamaskowanej osoby a tytuł jest ograniczony do trzech słów (inaczej niż w innych publikacjach historycznych). Powiedział, że jego zamiarem (zgodnym z intencją autorów) było, aby okładka przypominała okładkę powieści kryminalnej. Książka została napisana trochę na wzór filmu dokumentalnego, ale fragmentami czyta się ją jak kryminał.

Grzegorz Hajdarowicz: Autorzy bardzo obszernie opisali te nasze działania w książce. Jestem pesymistą co do tego, czy młodzież będzie chciała czytać tak obszerną publikację. Może trzeba będzie ją przełożyć na tablety? A może kogoś to zainspiruje do zrobienia filmu?
Ważne, że świadectwo naszego pokolenia zostało spisane. Bo nigdy nie wiadomo co się jeszcze wydarzy. Moja rodzina średnio co 40 lat wychodzi na zero w wyniku różnego rodzaju powstań czy rewolucji, no to zostało jeszcze 19 lat...


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Sro Gru 28, 2011 12:31 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Mirek Lewandowski



Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 492

PostWysłany: Sro Gru 28, 2011 11:08 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mimo pewnych kłopotów technicznych, które zdezorganizowały imprezę, dyskusja okazała się - moim zdaniem - bardzo ciekawa. Zwrócono uwagę na kilka kluczowych wątków poruszonych w książce, przede wszystkim na sprawę getta na Monte.

Za bardzo ważną uważam wypowiedź Marka Bika o tym, że krakowska Konfederacja jako pierwsze i jak dotąd jedyne środowisko opozycyjne tak otwarcie i szczerze rozlicza się ze swoją przeszłością, przedstawiając także trudne i bolesne problemy. W niczym nie umniejsza to roli KPN - przeciwnie. Prawdziwy obraz Konfederacji jest o wiele bardziej fascynujący, niż lukrowane pomniki licznych IV brygad, budowane za publiczne pieniądze w III RP!

Udało się także przy okazji dyskusji przedstawić kilku jeszcze bohaterów książki, którzy nie brali udziału w dyskusji, ale byli obecni na sali (chociaż, jak zawsze w takich wypadkach, można żałować, że nie wymieniono wszystkich).

Interesująco zabrzmiała wzmianka Grzegorza Hajdarowicza (który jest także producentem filmowym) o celowości zrealizowania filmu fabularnego opartego na motywach książki. Ech! Miło pomarzyć o nowej wersji "Kolumbów", osadzonej w realiach stanu wojennego. Ale czasami marzenia się spełniają, czego najlepszym dowodem jest książka "Gaz na ulicach"!

Dodatkowym "smaczkiem" była dyskretna polemika Grzegorza Hajdarowicza i Marka Bika na temat Ruchu Wolność i Pokój. Jest to zarazem zapowiedź jednego z wątków trzeciego tomu (jeżeli on kiedykolwiek powstanie), w którym mowa będzie o początkach WiP-u w Krakowie. Przypomnijmy, że w ten Ruch zaangażowanych było od samego początku kilku Konfederatów (z Radosławem Hugetem na czele).

Spontaniczność i dynamizm sytuacji powoduje, że nieuniknione jest wrażenie niedosytu, które pozostaje zawsze po takich dyskusjach. Mnie zabrakło poruszenia kilku wątków: przedstawienia działalności Tajnego Tymczasowego Kierownictwa Akcji Bieżącej Obszaru II KPN (czyli podziemnego kierownictwa KPN w Krakowie, utworzonego już 17 grudnia 1981 roku), skrótowego choćby omówienia Kadrówki w 1982 roku, czy szerzej - Kadrówek organizowanych w pierwszej połowie lat 80. z licznym udziałem Konfederatów oraz bliższego przedstawienia sylwetek Witolda Tosia, Witolda Tukałły i Wojciecha Pęgiela. O pierwszą kwestię należało zapytać przede wszystkim Ryszarda Pyzika - członka TTKAB i bliskiego współpracownika Tosia w tym okresie. Natomiast o pierwszych czterech Kadrówkach mógł obszernie opowiedzieć Wojciech Słowik, który (wraz z obecną na spotkaniu siostrą - Małgorzatą) w nich uczestniczył. Przy okazji niewątpliwie wypłynęłyby nazwiska Tukałły i Pęgiela.

Może będzie jeszcze okazja do tych kwestii kiedyś wrócić...

Wszystkich zainteresowanych pozostaje odesłać do książki, w której sprawy te są obszernie omówione.

_________________
Mirek Lewandowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Ireneusz Głażewski



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 382

PostWysłany: Sro Maj 02, 2012 1:35 pm    Temat postu: Jeszcze moje zdanie... Odpowiedz z cytatem

Witajcie Autorzy Very Happy
Nie wiem czy to właściwa rubryka dla mojego komentarza, ale nie znalazłem innej, do kórej mógłbym się dopisać... w razie czego przekleicie


W jednym z komentarzy znalazłem taki wstęp:

Cytat:
2012-03-08 Piotr Czerwiński

Muszę przyznać, iż uwielbiam czytać — najbardziej książki historyczne, a spośród nich — te najdłuższe. Tak więc gdy przyszło mi zrecenzować dwutomową, blisko 900-stronicową pozycję, traktującą o historii najnowszej, poczułem się jakbym dostał prezent urodzinowy.


Ja to na poważniejszą recenzję nie moge sobie pozwolić, gdyż nawet pierwszego tomiska jeszcze nie przeczytałem, ale kilka spostrzeżeń naniosę...
...szczególnie, że akurat dla mnie był to ===> (noworoczny) prezent urodzinowy Laughing

Najpierw zaznaczę, że sznurówka przewiązująca dzieło spodobała się mojemu kotu i delektuje się on tym przezentem do dziś. Zatem jest już jakiś wymierny pożytek - to raz; :eye: :tongue: :cat: - to raz

Dalej dopiszę, że cienkich dzieł też zazwyczaj nie szanuję i podobnie jak cytowany powyżej historyk-recenzent też przychodzi mi się delektować pokażniejszą ilością tekstu - to dwa;

Dotąd nie poszukiwałem natrętnie pozycji dokumentalnych ...i teraz się zastanawiam, czemu tak błądziłem...? Przecież jest tu fabuła, a jednocześnie zawarta jest prawda. Prawda, bo większość zeznań jest spisanych z relacji więcej niz jednej osoby i ... z obu stron barykady.
Chwała Wam za to, wieczna chwała.
Ktoś powie (zasadnie), że przecież tak powinno być i nie ma się co tak ekstytować, no ale owe powinno nie przekuwa się często w jest. Nie mnie wnikać czemu tak się dzieje. W dodatku wiarygodności dodaje to, że niejednokrotnie ukazywane są kłopoty, spory, błędy czy nawet nielojalności. Można to wyłapać, chociaż i tak stanowią margines rzeczywistej Konfederackiej działalności - to trzy;

Wracając do relacji dwustronnych [MY-oni] to fascynująca dla mnie koncepcją są minutowe stenogramy z posiedzeń władczych organów i nakładanie się na to relacji z działalności któregoś (którychś) z Konfederatów w +/- tym samym momencie. - to cztery

Myślałem, że te sprawy sa już dawno za mną, szczególnie, że przed strajkami '80 zwolniłem się z pracy i gdy nadszedł stan wojenny nie byłem zatrudniony; nie uczestniczyłem w tych wydarzeniach i w zasadzie nie interesowały mnie w stopniu znacznym jako, że byłem wówczas sympatykiem Konfederacji, a do "S" miałem sceptyczne nastawienie. Tymczasem Konfederatów nawet na manifestacji żadnej nie spotkałem; być może dlatego, że nie byłem na zbyt wielu.
Tymczasem okazało się, że potrafię utożsamiać się z krakowskimi bohaterami - to 5

W wielu przypadkach czytając jakieś dokumentalne wydania miałem zawsze wrażenie, że czegoś tam nie ma (czasem mogłem bez kłopotu wyartykuować czego!) i że -rzadziej- przejechano się tylko po grzbiecie tematu. Tu jest odwrotnie. Pierwszy raz...
Tym razem mam wrażenie, jakby opisano wszystko ZBYT DOKŁADNIE.
Nie w tym rzecz, ze jest nieciekawie, ale czytając ma się wrażenie, że już się wie, że nie można zostawić nic fantazji, że napisane jest w różnych miejscach to o co chciałoby sie na spotkaniu autorskim zapytać.
===== WSZYSTKO JUŻ JEST JASNE =====
-to moja szósta uwaga

Siódma jest taką puentą, choć nie gwarantuję, że dalej się wywód nie potoczy.
Dziwiłem się niejednokrotnie (pamiętacie?), że czepiacie się ciągle autorów z IPN-u, że czegoś nie dopisali, że zabrakło jakiejś relacji (może ważnej, ale bez przesady!), że interpretacja zdażeń nie była precyzyjna itd itp.
Cóż się okazuje...?
Okazuje się, że można napisać książkę PERFEKCYJNĄ niemal jeśli się tylko chce. Jeśli się CHCE, MOŻE i POTRAFI... Ale też staram sie zrozumieć że inaczej pisze się o SWOIM życiu i SWOICH ideałach, a inaczej o sprawach związanych z sąsiadem szwagra szkolnej koleżanki.
Ja dziś piszę swoje odczucia PO, a właściwie (W TRAKCIE), ale PRZED czytaniem to z trudem powstrzymywałem się od komentarzy gdy znalazłem takie określenie:
-"ze szczególną pieczą"
-"poprzez drobiazgową kwerendę"-
- "dołożyliśmy wszelkich starań"
Takie terminy mnie śmieszą...
Czemu...?
Na opakowaniach najtańszych kaw w supermarkecie też jest napisane, że wyselekcjonowano ziarna spośród tych najlepszych... i tylko dziwne, że tak tanio kosztuje produkt Wink
Zatem mnie to śmieszyło,... ale już nie śmieszy tak, gdyż się okazało, że tym razem obietnica znalazła pokrycie w faktach tak jak kiedyś waluty miały pokrycie w złocie zdeponowanym w narodowych bankach
Przychodzi mi do głowy tylko jedno określenie, którego używam w snookerowych (akurat MŚ teraz w EUROSPORCIE Cool ) on-linowych potyczkach:
----------------->BRAVKO<--------------

Co do okładki to z taką uwagą, że miała wyglądać jak okładka kryminału nie od początku się utozsamiałem. Jakże to, dokument jak kryminał...? Jak niższy gatunek...???
Bardziej przychodziła mi do głowy inna koncepcja: skromność
Ja sobie wyobrażałem okładkę jak maszeruje pochód KPN-u (co mnie zawsze urzekało Razz )
A tu wariant: skromność
Teraz muszę przyznać, że czyta się ją jak kryminał; nie wykluczam, że i tu przyznam Wam racje Krakusy Drogie Nasze - to była ósma uwaga

Czytanie pozycji Gaz na ulicach to nie jest stracony czas
Za Książkę dziękuję

_________________
ka?dy ?piewa razem z nami:
"precz, precz, precz z komunistami"
Jakub Sienkiewicz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Monika Krauze



Dołączył: 22 Lis 2012
Posty: 1

PostWysłany: Pią Gru 14, 2012 9:02 am    Temat postu: Poprawka Odpowiedz z cytatem

Administrator napisał:
Zdjęcie Magdaleny Maliszewskiej ze spotkania 17 grudnia 2011 w Muzeum AK:


Leszek Jaranowski, Krzysztof Krauze, Stanisław Kuś. Na dalszym planie - Mirosław Dziewoński.

W opisie zdjęcia wystąpił błąd. Otóż, na zdjęciu jest Kazimierz Krauze,a nie Krzysztof Smile
Pozdrawiam.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum