Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nagroda Mackiewicza dla "Wieszania" Rymkiewicza

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Lis 14, 2008 2:31 pm    Temat postu: Nagroda Mackiewicza dla "Wieszania" Rymkiewicza Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Jarosław Rymkiewicz laureatem Nagrody im. Mackiewicza
Środa, 12 listopada 2008

Jarosław Marek Rymkiewicz został laureatem tegorocznej Nagrody im. Józefa Mackiewicza za książkę "Wieszanie". Nagrodę już po raz siódmy wręczono w warszawskim Domu Literatury. Rymkiewicz otrzymał również specjalną nagrodę Polskiego Radia.

Jury pod przewodnictwem pisarza Marka Nowakowskiego uznało, że książka Rymkiewicza o nieznanych szerzej epizodach insurekcji kościuszkowskiej w Warszawie doskonale realizuje motto nagrody: "Jedynie prawda jest ciekawa" To cytat z jednej z książek Józefa Mackiewicza.

Tematem książki "Wieszanie" są nieznane epizody insurekcji kościuszkowskiej - wieszanie zdrajców w Warszawie. Jarosław Marek Rymkiewicz dowodzi, że szansę Polaków na wybicie się na niepodległość zniweczył Stanisław August Poniatowski, którego nie powieszono wśród zdrajców na Krakowskim Przedmieściu.

Wyróżnienia otrzymali Andrzej Biernacki za książkę "Abeandry", Piotr Kowalski za pracę "Generał brygady Włodzimierz Ostoja Zagórski” i Wojciech Kudyba za "Gorce Pana".

"Abeandry" to zbiór mini-szkiców wybitnego historyka literatury poświęcony ważnym postaciom polskiej humanistyki XX wieku. Z kart książki Piotra Kowalskiego rysuje się postać nietuzinkowego generała o silnej osobowości i niełatwym charakterze, skonfliktowanego z Józefem Piłsudskim.

W poprzednich latach laureatami nagrody im. Józefa Mackiewicza byli, między innymi, Ewa i Władysław Siemaszkowie - autorzy pracy "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945", Eustachy Rylski za powieść "Człowiek w cieniu" oraz ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski za książkę "Księża wobec bezpieki na przykładzie Archidiecezji Krakowskiej".

Laureat dostaje złoty medal z podobizną Józefa Mackiewicza oraz cytatem: "Jedynie prawda jest ciekawa” oraz nagrodę pieniężną.

(IAR)





Cytat:
"Wielu Polaków opowiedziało się za komunizmem. (...) Tym Polakom ja odpowiadam, parafrazując trochę słowa "Pierwszej Brygady": "Jebał Was pies. (...) Polska Was nie potrzebuje. My będziemy umierać z tą Polską, powoli i z godnością."
Jarosław Marek Rymkiewicz o wyborcach Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 r.
"Gazeta Wyborcza" z 25-26.XI.1995 r. podała cytat w wersji niepełnej


http://pisowis3.webd.pl/index.php?id=97

Cytat:
"Wieszanie" Rymkiewicza

Czytatnik: ... czytane nocą
Autor: Vilya
Czytatka dodana: 2007-04-07 17:23:38

"[...] wieszanie jest głęboko, najgłębiej ludzkie. Można nawet powiedzieć, że jest rdzennie ludzkie - ludzkie ze swojej istoty. Wieszanie jest jedną z niewielu czynności ludzkich, które nie mają kompletnie nic wspólnego z czynnościami świata zwierzęcego i roślinnego - a więc jedną z takich czynności, która skutecznie oddziela ludzi od roślin i zwierząt, wyłącza ich z roślinności i zwierzęcości, ustanawia granicę i za tą granicą stwarza ich własny ludzki świat, czyniąc ich w ten sposób - właśnie ludźmi. Dobrze jest, nie histeryzując, zdać sobie z tego sprawę i wyciągnąć wnioski. Wieszanie (dotyczy to także gilotynowania, zresztą wszystkich technicznych sposobów mordowania) jest głęboko humanistyczne i wyłącznie humanistyczne - jest, w zwierzęcym i roślinnym wszechświecie, czymś zupełnie wyjątkowym. Można nawet powiedzieć, że jest jakimś humanistycznym cudem, jednym z takich cudów. [...] Jeśli zaś chodzi o krakowskie pomysły dotyczące zastosowania gilotyny, o których mówi 'Pamiętnik' Filipa Nareusza Lichockiego ('gilotyny na prezydenta'), to warto tu jeszcze dodać, że - jak opowiada historyk tamtejszej insurekcji, Tadeusz Kupczyński - 24 marca, kiedy Kościuszko przysięgał na Rynku, a zgromadzony lud zakłócał podniosłą uroczystość, domagając się natychmiastowego ukarania zdrajców ojczyzny (czyli natychmiastowej dekapitacji), usłyszano tam głosy, proponujące użycie do wykonywania wyroków śmierci narzędzia swojskiego i łatwo dostępnego - a mianowicie postawionej na sztorc kosy. Pomysł ten, jak można przypuszczać, wziął się właśnie stąd, że w Krakowie nie było wówczas nikogo, kto potrafiłby skonstruować gilotynę - i kto potrafiłby ją potem obsługiwać. Specjalistów trzeba byłoby sprowadzać z Paryża lub z Warszawy (w stolicy było wtedy kilku Francuzów znających się na rzeczy i oferujących swoje usługi), a to była rzecz niewykonalna - do Paryża było za daleko, w Warszawie rządzili jeszcze Moskale. Ścinanie kosą nie byłoby może łatwe, ale była to rzecz wykonalna - trzeba by tylko opracować jakąś technikę. To, że ten krakowski wynalazek - kosa zamiast gilotyny - nie został zastosowany, też może należy przypisać marudności i niezaradności (również wrodzonej dobrotliwości) krakowian. Ścięcie prezydenta Lichockiego przy pomocy postawionej na sztorc kosy - prezydent klęczy, składając ręce do modlitwy, przed kościołem Mariackim, a potem kat, oparty na kosie (krew ścieka po ostrzu, a kat jest w krakowskiej sukmanie), podnosi za włosy jego głowę i pokazuje ją ludowi - to byłaby wielka scena, o której później opowiadałyby pokolenia. Krakowianie mogliby być dumni - że mają jeszcze i taką pamiątkę".

Jarosław Marek Rymkiewicz, "Wieszanie", Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2007, s. 39-38.

Fragment, jak sądzę, reprezentatywny - zarówno dla charakteru tego kapryśnego nad wyraz eseju, jak i do omówienia problemów, jakie lektura tegoż rodzi. Subiektywizm posunięty do granic, przy tym podkreślany bardzo mocną kreską, połączony z rzetelnymi obserwacjami. I ironia, z którą sobie nie radzę, czy też - mówiąc w sposób bardziej precyzyjny - co chwilę zadaję sobie pytanie o jej granice. Książka przedziwna, można nawet powiedzieć dziwaczna, ale w tej swojej erudycyjnej kuriozalności wciągająca.


http://www.biblionetka.pl/czytatka.asp?cid=51927

Rafał Ziemkiewicz:
Cytat:
Bardzo polecam "Wieszanie" Jarosława Marka Rymkiewicza. I nawet nie za jego "oszołomską" wymowę polityczną, na której skupili się recenzenci, choć to też, ale za warstwę literacką. Genialne jest to nałożenie widma Warszawy insurekcyjnej na współczesną (ucięta głowa księcia Gagarina toczy się pod koła samochodów czekających na czerwonym świetle przy hotelu Bristol, rewolucyjny motłoch, który rozdarł na sztuki majora Igelstroma, powoli rozchodzi się pozostawiając parking przy Karowej coraz bardziej opustoszałym, a szubienicę biskupa Kossakowskiego widać z okna dzisiejszej czytelni PAN w Pałacu Staszica), a już zupełnie rewelacyjne uwagi o niekompletności świata, niemożności zamknięcia go, złożenia w formie spójnej; problem, o który rozbija sobie nos każdy pisarz.


http://rafalziemkiewicz.salon24.pl/8214,index.html


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Wto Lis 18, 2008 10:26 am, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Lis 14, 2008 2:36 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Recenzja w GW:

Cytat:
Wieszanie, Rymkiewicz, Jarosław Marek
Włodzimierz Kalicki
2007-02-19, ostatnia aktualizacja 2007-12-14 17:30

Wieszanie

Jarosław Marek Rymkiewicz

Sic!, Warszawa


Tytuł nie zwodzi. "Wieszanie" Jarosława Marka Rymkiewicza jest opowieścią o egzekucjach dokonywanych rękami mieszkańców Warszawy podczas powstania kościuszkowskiego. W Warszawie powstanie wybuchło 17 kwietnia 1794 r., upadło zaś po rosyjskim szturmie i rzezi Pragi 7 listopada tego roku; o tym też czasie opowiada Rymkiewicz. A dokładniej opowiada o wszystkim niemal, co się podówczas z wieszaniem łączyło, omijając sprawy ważne z punktu widzenia historyka, ale akurat nie z punktu widzenia wieszania.

Gruntownie zatem rozważa kwestię warszawskiego pospólstwa, tak jak rozumiano je w czasach stanisławowskich. Pospólstwo bowiem stawiało po nocach szubienice i domagało się egzekucji.

Starannie za to omija autor chłopów, choć kwestia wciągnięcia ich do powstania zaprzątała uwagę naczelnika Kościuszki w nie mniejszym stopniu niż warszawskie egzekucje, wszak 7 maja, na dwa dni przed pierwszą z nich, kiedy to zawiśli biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz i hetman polny litewski Józef Zabiełło, przywódca insurekcji wydał w Połańcu uniwersał nadający włościanom wolność osobistą. Ale chłopi nie kwapili się do wieszania zdrajców ani nawet szlachty z pobliskiego dworu, ani choćby do darowanej na papierze wolności i ziemi. Chłopów zatem w "Wieszaniu" nie ma.

Są w "Wieszaniu" pieniądze brane przez Stanisława Augusta od posła pruskiego i ambasadora rosyjskiego. Brane regularnie, haniebnie, bezwstydnie, nieestetycznie nawet, bo polski król zwykł dodatkowe pieniądze wypłakiwać, użalając się nad swym losem. Nie ma za to Szkoły Rycerskiej, budowy Łazienek, zakupów dzieł sztuki w całej Europie, nie ma ustanowienia orderu Virtuti Militari - bo to należało do czasu, gdy jeszcze nie wieszano, zaś rachunki za obce pieniądze mogły zaprowadzić króla na szubienicę.

Są w "Wieszaniu" fascynujące informacje o dostępnych w ówczesnej Warszawie gatunkowych szuwaksach do butów i luksusowych atramentach, bo gazeta zachwalająca ich zalety redagowana była przez księdza żywo uwijającego się w cieniu stołecznych szubienic.

Jest wreszcie wspaniały, plastyczny opis walk toczonych z Rosjanami 17 i 18 kwietnia na ulicach Warszawy, tak zaciekłych, że aż niełatwo to sobie dziś wyobrazić, pamiętając nawet o Powstaniu Warszawskim. Rymkiewicz przenikliwie dostrzegł w ekstatycznej pogardzie śmierci własnej i cudzej, wszechobecnej w tamtych dwóch dniach walk na Krakowskim Przedmieściu i okolicach, przepowiednię późniejszego o kilka tygodni wieszania.



Szubienica nie szafot, Polska nie Francja

Insurekcji poza granicami Warszawy właściwie w tej opowieści nie ma, bo poza Warszawą walczono dzielnie, ale wieszano niemrawo.

W Wilnie zaczęło się co prawda pięknie. Sprężysty organizator powstania na Litwie Jakub Jasiński miał organizacyjny talent. Dwa dni po wybuchu wileńskiej insurekcji powołano tam Radę Najwyższą Narodową, na trzeci dzień zaś Sąd Kryminalny, który Rada natychmiast napomniała, by zdrajców ojczyzny sądzić i bez chwili zwłoki wieszać. Tegoż dnia sąd ekspedite osądził targowiczanina hetmana Szymona Kossakowskiego. Jasiński zgrabnie całą tę patriotyczną uroczystość z reprezentacyjnie uszykowanym wojskiem zaaranżował przed ratuszem, nawet użyczył swojej błękitnej karety, by z pompą Kossakowskiego pod stryczek podwieźć. Ale potem werwa gdzieś się ulotniła, moralne wzmożenie opadło i regularne spotkania ludu pod szubienicą w takt bicia bębnów nie stały się w Wilnie - tak jak stały się w Paryżu w cieniu gilotyny na placu Rewolucji - nową, świecką tradycją.

Jeszcze gorzej wieszanie wypadło w Krakowie. Nie dość, że na gardle ukarano jednego zdrajcę, to jeszcze w mieście, w którym byle rocznicę potrafiono obchodzić ze smakiem, podniośle, akurat tę jedną jedyną egzekucję spartaczono wyjątkowo. Skazanego ścięto pośpiesznie, byle jak, w przytomności bałaganiarsko spędzonej widowni i marnego oddziałku żołnierzy.

W roku 1794 okazało się dowodnie, że jak wieszać, to tylko w stolicy.



O mieście, które dojrzało do wieszania

Rymkiewicz napisał zatem książkę o ulicznych egzekucjach dokonywanych przez lud po odzyskaniu suwerenności. Jest jednak jego rzecz czymś zgoła innym niż historyczną rekonstrukcją, choć autor ściśle trzyma się źródeł, przygląda się im z należnym krytycyzmem, a prywatne przypuszczenia i oceny skrupulatnie oddziela od udokumentowanych faktów.

"Wieszanie" jest diariuszem dwóch podróży.

Podróż pierwsza to wędrówka przez źródła - gąszcz relacji, wspomnień, opracowań. Rymkiewicz przedziera się przez nie metodycznie i nieśpiesznie, najbłahszego przekazu nie omija, smakuje detal, co rusz zawraca, by odświeżyć pamięć, skonfrontować czyjąś relację z inną, z dokumentem. W tej iście osiemnastowiecznej z ducha peregrynacji Rymkiewicz dostrzega to samo, co przed nim widzieli historycy, ale i coś więcej. Na przykład szlafroki - najmniej czterech zdrajców powieszono w szlafrokach. Nie w mundurach, surdutach, nawet nie w koszulach, w których kaci owej epoki lubili oglądać swoje ofiary, lecz w szlafrokach. Jedne były wytarte, inne podbite barankiem.

Ludwik XVI, wybierając się rok wcześniej w Paryżu na szafot, ubiera się porządnie, stosownie do powagi chwili. Przywdziewa koszulę, krawat, kamizelkę, frak, szare jedwabne pończochy i sukienne spodnie. Nasi zdrajcy, niekoronowani co prawda, lecz wysokich rodów, na stryczek szli w szlafroku okrywającym nierzadko brudną bieliznę. Zaskoczeni wyszli z domu w tym, co mieli na grzbiecie? Czy raczej przyobleczono ich w szlafroki, by śmierci zdrajców odebrać powagę? A może skazańcy wdziewali szlafroki, chcąc wzbudzić litość, wyżebrać ocalenie? Czy przeciwnie, szlafroki miały być wyrazem pogardy wieszanych dla wieszających?

Tego "Wieszanie" nie rozstrzyga. Ale na tę intrygującą, nawet jakoś niepokojącą obecność szlafroków zwraca uwagę. Akademicki historyk szlafroki by zignorował. W prozie Rymkiewicza istnieją one intensywnie, znacząco, choć znaczenie to nie jest rozwikłane.

"Wieszanie" pełne jest gestów, widoków i zapachów sprzed ponad dwustu lat. Wszystkie przepychają się na pierwszy plan. Rymkiewicz opowiada bowiem o klimacie wieszania, o mieście, które do wieszania ludzi dojrzało.



Zostaje zwierzęca zabawa

Tak naprawdę jednak Rymkiewicz nie opowiada, lecz oprowadza. Czytając "Wieszanie", czułem obecność autora pośród podnieconego pospólstwa: ciekawie przygląda się najgłośniej gardłującym, przeciska się pod szubienicę, by z bliska obejrzeć pracę kata. To druga po wędrówce przez źródła podróż autora: Rymkiewicz prowadzi przez Warszawę roku 1794 kapryśnie, wedle swego widzimisię. Gdy zainteresuje go jakiś szczegół, zatrzymuje się, ogląda go z wielu stron, choćby nawet była to kwestia wylewania warszawskich nieczystości na Gnojowej Górze między ogrodami Zamku Królewskiego (zatem tuż pod oknami króla Stasia) i jatkami Starego Miasta. Z uporem sprawdza na starych planach, gdzie co się znajduje, i mocą swej wyobraźni wywołuje z niebytu miejsca i sceny zapomniane.

Dowiadujemy się na przykład, jak okrutne było to warszawskie wieszanie. Delikwenta podciągano na skórzanych szelkach pod belkę, mocowano do niej stryczek i opuszczano szelki. Ofiara dusiła się powoli, stąd wieszani często dawali katu kosztowne upominki, by zechciał ich agonię skrócić. Ścinanie w Paryżu w zestawieniu z tym było procederem niemal humanitarnym.

Rymkiewicz skrupulatnie docieka, jak zachowywali się gapie, a co robili skryci w cieniu reżyserzy. Pokazuje twarze, okruchy korespondencji, nierówną jakość budowanych pośpiesznie szubienic.

W pewnym momencie jednak staje się jasne, że ta ogromna ilość starannie roztrząsanych szczegółów to tylko kostium odwiecznej sztuki. Bo przecież w każdym wielkim ludowym wieszaniu musi być lud. I powszechne poczucie, że właśnie zmienia się historia. I tacy, co wieczorami po szynkach i zaułkach namawiają do wieszania, i tacy, co ich do tego namawiania wysyłają, do kieszeni wsuwając pieniądze. Muszą być tajne papiery: pokwitowania, raporty, donosy, rachunki, prawdziwe lub fałszywe, i te papiery muszą wypłynąć, by niejasne wzburzenie pospólstwa ukierunkować. I ktoś musi spisać listę tych, których papiery mają wypłynąć, których będzie się wieszać. Ale zawsze będą tacy, którzy rozmaitymi powodowani intencjami będą papiery chować. I zawsze tych, którzy protestują, wiesza się przy okazji, z rozpędu, w towarzystwie zdrajców. Zawsze też ktoś przytomny ocknie się i zarządzi powołanie trybunału, by wieszanie nie wyglądało na bezhołowie, i zawsze te trybunały będą imponować szybkością (w Warszawie akurat, by wysłać na stryczek, sędziowie potrzebowali do trzech kwadransów). I w końcu zawsze wieszanie będzie festynem, w którym wołanie o sprawiedliwość i wielką zmianę wyparują. Zostanie zwierzęca zabawa.

Tak było w Warszawie, tak było w rewolucyjnym Paryżu. Szafot na placu Rewolucji i szubienice w Warszawie były tak wysokie, by każdy z pospólstwa mógł dokładnie obejrzeć widowisko, bo było dla niego. Z czasem, gdy zawieruchę stłumiono i już tylko państwo mogło wysyłać na śmierć, szafoty i szubienice zaczęły się kurczyć. Zabawa się skończyła.



Mord założycielski

Wielkie wieszanie to zabawa, ale także gra. Trochę przypomina szachy, bo wieszanie to gra kombinacyjna, w której jako pierwsze giną figury podrzędne, ale tak naprawdę chodzi o gardło króla. Rozumiał to Stanisław August i ci, którzy na niego polowali, rozumieli bystrzejsi obserwatorzy, a nawet niektórzy z tych, którym zakładano stryczki. Bo najważniejsza jest ta jedna śmierć, która ma zburzyć odwieczny ład, odciąć drogi odwrotu do przeszłości, pchnąć do szaleńczej walki o wszystko. Taki mord założycielski zamieniający powstanie narodowe w prawdziwą rewolucję wydobyłby z Polaków - wielu w to wierzyło - jakąś nadludzką energię, tytaniczną siłę i pozwoliłby zwyciężyć. "Jego śmierć na szubienicy byłaby wielkim wydarzeniem w historii Polski, wydarzeniem, które w całej swojej ohydzie, potworności i wielkości radykalnie i już na zawsze zmieniłoby nasze dzieje - zupełnie inny ich obraz mielibyśmy teraz w naszych głowach. Naród ufundowałby się na tym morderstwie - stałby się przez ten czyn groźnym i dzikim narodem królobójców - i ten czyn dziki i straszny uczyniłby Polaków (może przedwcześnie, a może w samą porę) narodem nowoczesnym" - pisze Rymkiewicz.

Czy rzeczywiście?

Jeśli śmierć króla miała odmienić naród, nie mogłaby być skutkiem gwałtownego zamachu, podstępnego, nagłego napadu tłumu lub grupki spiskowców. Ścięcie Ludwika XVI dlatego mogło naprawdę odmienić Francję, bo Francja do królobójstwa miała szansę dojrzeć. Długo trwało, zanim matactwa Ludwika zostały ujawnione, zanim jego kompromitujące tajne papiery wypłynęły, zanim Konwent po wielkich debatach skazał monarchę na śmierć. Haniebna w swym przebiegu egzekucja Ludwika nie zmieniała faktu, że Francuzi wyrok Konwentu akceptowali.

Ścięcie Ludwika XVI mordem założycielskim niewątpliwie było i zdawał sobie z tego sprawę sam Ludwik, gdy mówił na szafocie: "Wybaczam sprawcom mej śmierci i proszę Boga, by krew, którą rozlejecie, nie spadła nigdy na Francję". Istotnie, Francuzi, skąpawszy się w królewskiej krwi, stali się narodem nowoczesnym. Zanim jednak rosyjscy sołdaci załomotali swoimi buciorami o bruk Paryża, minęło ponad dwadzieścia lat, w czasie których Napoleon zajął Kair, Madryt, Moskwę. A i - co nie bez znaczenia - Francji później nie wymazano z map na ponad stulecie.

W Warszawie roku 1794 nie było czasu i sił na powolne osaczanie króla, na demaskowanie nicości, hańby ostatnich lat jego panowania, na doprowadzenie do sytuacji tak napiętej, że tylko stryczek można by uznać za wyjście sensowne.

Udać się mógł jedynie zamach dokonany znienacka, gwałtownie, tak jak wcześniej konfederatom barskim udało się porwać króla. Takie wieszanie niczego prócz zamętu, podziału, bratobójczych rzezi ufundować nie mogło. Mogło uczynić Polaków narodem tragicznie i na długo podzielonym zamiast nowoczesnym.



Historia przeciw nam

Ale w istocie u Rymkiewicza pochwała pożytków królobójstwa jest chyba jednak gorzkim, ironicznym grymasem. Potrzebna jest raczej do spuentowania innej opowieści. W tle wieszania Rymkiewicz co rusz ukazuje modernizacyjną gorączkę - w ówczesnej Warszawie objawił się duch oświecenia, nowocześni Polacy już marzą o zmianie świata na lepsze wedle oświeceniowych recept. Ktoś myśli o porządnym systemie ściekowym, poeta Trembecki szkicuje naiwny koncept balonowego perpetuum mobile, ksiądz redaktor chwali nowoczesne szuwaksy, by po chwili asystować przy budowaniu szubienic. Wołanie o wieszanie jest niebezpiecznie blisko prób pośpiesznej, na skróty prowadzonej budowy nowego, lepszego świata. W istocie zatem - rozumiemy - żądanie rządów rozumu pozwala zerwać się z uwięzi siłom, instynktom najciemniejszym.

Historia była jednak tak bardzo przeciw nam, że nie dozwoliła nawet na sensowne, nowoczesne, z pożytkiem dla ogółu powieszenie króla.

Ba, nawet w sprawie ścieków nie pozwoliła warszawiakom się wykazać - stołeczną kanalizację zbudować miał dopiero carski generał Sokrates Starynkiewicz.

Źródło: Gazeta Wyborcza
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Lis 14, 2008 2:41 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Zdrada ojczyzny musi być ukarana
Krzysztof Masłoń 11-11-2008, ostatnia aktualizacja 11-11-2008 23:56

Tegorocznym laureatem nagrody im. Józefa Mackiewicza został Jarosław Marek Rymkiewicz za książkę o insurekcji kościuszkowskiej "Wieszanie".

Wydana nakładem oficyny Sic! praca wywołała wzeszłym roku podobne poruszenie, co najnowsza książka wybitnego eseisty, prozaika i poety – "Kinderszenen".

"Wieszanie" to rzecz – jak zwykle u Rymkiewicza – o dziwnym, mrocznym, ale przepięknym polskim losie. Ten świetny historyczny esej, odnoszący się do dramatycznych wydarzeń 1794 roku, gdy w Warszawie, Wilnie i Krakowie wykonano wyroki na zdrajcach ojczyzny, jak najsłuszniej odczytany został współcześnie. Książka Rymkiewicza traktuje o wydarzeniach, które jeśli czegoś mają nas nauczyć, to tego, że zdrada państwa i zaprzaństwo muszą zostać ukarane.

Twórca mówiący językiem epoki

Rymkiewicz posiadł niezwykłą umiejętność takiego utożsamiania się z epoką, twórcą, dziełem znajdującymi się w orbicie jego zainteresowań, że miesza języki – dawny i współczesny, ożywia zmarłych, obcuje z tym, co cielesne i tym, co duchowe. Czyż zresztą w nasze ziemskie bytowanie, tu – na tej ziemi między Odrą a Bugiem – nie ingeruje duch narodowy? Kiedyś w wywiadzie dla "Plusa Minusa" powiedział mi‚ iż jako mały chłopiec nie wyobrażał sobie‚ że można żyć gdzie indziej niż w Polsce‚ być kimś innym niż Polakiem. "Bardzo się też wtedy dziwiłem – kontynuował – że są na świecie ludzie‚ którzy nie są Polakami. Cóż to‚ myślałem‚ za straszna kara! I za co taka kara? Przecież Pan Bóg nie jest chyba tak okrutny‚ żeby skazywać tylu Anglików‚ Francuzów‚ Niemców na to‚ żeby nie byli Polakami? Coś z tego dziecięcego przekonania jeszcze we mnie zostało".

Autor i nagroda

Jarosław Marek Rymkiewicz ma 73 lata. Jest synem prozaika Władysława Rymkiewicza i Hanny z Baranowskich, lekarki. Mieszka w Milanówku, jest żonaty, ma syna i wnuczkę. Jest autorem wielu tomów poetyckich (za "Zachód słońca w Milanówku" otrzymał Nagrodę Nike2003), sztuk teatralnych (m.in. "Król Mięsopust", 1970), powieści ("Rozmowy polskie latem roku 1983", 1984), książek eseistycznych ("Myśli różne o ogrodach", 1968). Tłumaczył Eliota, Audena, Calderona, Mandelsztama.

Nagroda Literacka im. Józefa Mackiewicza przyznana została po raz pierwszy w 2002 roku, w 100. rocznicę urodzin autora "Drogi donikąd". To prywatnie ufundowane wyróżnienie (8 tys. dolarów oraz złoty medal z wizerunkiem Józefa Mackiewicza i cytatem "Jedynie prawda jest ciekawa") otrzymali wtedy Władysław i Ewa Siemaszkowie za pracę "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia1939 – 1945".

W kolejnych latach laureatami zostali: Marek Chodakiewicz za pracę "Ejszyszki. Kulisy zajść w Ejszyszkach, epilog stosunków polsko - żydowskich na Kresach,1944 – 1945" (2003), Wojciech Albiński za zbiór opowiadań "Kalahari" (2004), Eustachy Rylski za powieść "Człowiek w cieniu" (2005), Janusz Krasiński za powieść "Przed agonią" (2006) oraz ks. Tadeusz Isakowicz Zaleski za pracę "Księża wobec bezpieki" (2007).

Konkurenci do lauru

W tym roku kapituła pod przewodnictwem Marka Nowakowskiego wybrała "Wieszanie" Jarosława Marka Rymkiewicza spośród dziewięciu nominowanych do Nagrody im. Józefa Mackiewicza książek. Pozostałymi były: "Abeandry" Andrzeja Biernackiego, "Lód" Jacka Dukaja, "Demon Południa" Grzegorza Górnego, "Generał brygady Włodzimierz Ostoja Zagórki" Piotra Kowalskiego, "Mała historia polskiej myśli politycznej" Grzegorza Kucharczyka, "Gor-ce Pana" Wojciecha Kudyby, "Gabinet cieni" Piotra Mitznera i "Podolska legenda –powstanie i pogrzeb polskiego Podola" Zdzisława Skroka.

Cytat:
Opinia Jarosława Marka Rymkiewicza - pisarza i poety

Niezwykle wysoko cenię historyczną wagę powieści Józefa Mackiewicza. To, że ktoś w ogóle odważył się opowiedzieć ożyciu Polaków, inie tylko Polaków, na kresach Rzeczypospolitej – w tamtym czasie, pod okupacją sowiecką – to wielki czyn pisarski. Jeśli jednak chodzi o robotę literacką, to już nie byłbym tak pewny swojego stosunku do książek Józefa Mackiewicza. Wydaje mi się, że on nie bardzo się do nich przykładał. Nawet nie bardzo ciekawiło go, jak będzie wyglądała w tych powieściach warstwa językowa. Miał inne rzeczy do załatwienia i skupiał się na opowieści historycznej, bo to było dla niego strasznie ważne, anie możliwość bycia Flaubertem czy Proustem. Jednym słowem, pozostawił po sobie Mackiewicz wielkie dzieło, ale mogłoby być ono lepiej napisane.

Tylko to jest mniej istotne, bo – przede wszystkim – mnie się bardzo podoba osobowość Józefa Mackiewicza. Podoba mi się, że on był przeciw wszystkim. Że nie bał się zająć stanowiska bezwzględnego i radykalnie odważnego. I powiedzieć: – Myślę inaczej niż wy wszyscy. Proszę bardzo, będę żył w nędzy, ale powiem to, co chcę. A chcę powiedzieć, że to wy – wy wszyscy się mylicie.

To wielka odwaga. Wielka – tak po prostu – po ludzku. Niesłychanie mi to imponuje.



http://www.rp.pl/artykul/217832.html


Zob. też http://jkrolewski.eu/pressje/pub_pdf/391.pdf
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum