Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

FAŁSZYWE LEGENDY? Nic nowego!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomasz Strzyżewski



Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 94

PostWysłany: Nie Lis 16, 2008 4:23 pm    Temat postu: FAŁSZYWE LEGENDY? Nic nowego! Odpowiedz z cytatem

Prezentowane dziś przez L.Wałęsę tzw. „pójście w zaparte”, nie jest niczym nowym w naszej historii. Poza tym fałszywe legendy znajdowały zawsze swych obrońców, funkcjonujących wedle prawideł rządzących psychologią wiary:



http://www.wprost.pl/ar/124301/Agent-Heubauer/


Agent Heubauer. Dzisiejsza polska lustracja to powtórka z XIX wieku

Fałszywki, nikomu nieszkodzące donosy, pomówienia, szukanie agentów wśród niewinnych i zasłużonych dla sprawy polskiej. Tłumaczenie kontaktów z policją polityczną potrzebą uzyskania paszportu, powoływanie się na Boga i werdykt historii. To repertuar „argumentów” stosowanych do udowodnienia własnej niewinności nie tylko przez byłych współpracowników SB, ale również przez zdekonspirowanych agentów już w XIX wieku. Jednym z nich był agent wywiadu austriackiego, polski działacz polityczny, poeta i powieściopisarz konkurujący o palmę pierwszeństwa z Henrykiem Sienkiewiczem – Zygmunt Kaczkowski (1825-1896), współpracownik o pseudonimie Heubauer.


Kandydat na wieszcza

Gdyby nie współpraca z austriackim zaborcą i jednoznaczny osąd II Rzeczypospolitej Kaczkowski byłby dziś patronem ulic i katedr literatury. Jego oficjalna biografia przypomina żywoty bohaterów, którzy z upadkiem Rzeczypospolitej nigdy się nie pogodzili. Kaczkowski dorastał w majątku Aleksandra Fredry w Cisnej. Już w wieku 14 lat trafił do więzienia. Później była szkoła w Tarnowie i studia we Lwowie i Wiedniu. Brał udział w powstaniu krakowskim, za co skazano go na karę śmierci. W oczekiwaniu na wyrok doczekał wiosny ludów i wyszedł na wolność. Zaczął publikować.

Rozgłos zyskał dzięki opowiadaniom i powieściom historycznym. „Genezą powieści historycznych Kaczkowskiego jest miłość tradycji, przywiązanie do przeszłości narodowej” – pisał prof. Ignacy Chrzanowski. Istotnie, m.in. w „Grobie Nieczui” (1858 r.), „Żydowskich” (1872 r.) i „Tece Nieczui” (1883 r.) Kaczkowski piętnował polskie warcholstwo, materializm, nieodpowiedzialne powstańcze uniesienia oraz… zdradę narodową. Był konserwatystą. Jako redaktor lwowskiego „Głosu” współpracował z księciem Adamem Sapiehą. W 1861 r. znów dotknęły go represje. Został aresztowany przez Austriaków pod zarzutem zdrady stanu i skazany na pięć lat więzienia. Ułaskawił go cesarz w grudniu 1862 r.

Kaczkowski był przeciwny powstaniu styczniowemu. Uważał jednak, że skoro już wybuchło, należy je wspierać z zewnątrz finansowo i dyplomatycznie. Już w tym czasie pojawiły się opinie, że Kaczkowski jest na podwójnej służbie. Polscy konspiratorzy z Lwowa zaczęli go śledzić. Okazało się, że kandydat na narodowego wieszcza odwiedza nocami szefa policji Aleksandra Hammera. Skonfrontowany ze spiskowcami Kaczkowski zdołał się wytłumaczyć: owszem, odwiedza policję poza godzinami urzędowania, ale tylko po to, by otrzymać paszport, bo przecież on, patriota skazany w przeszłości na śmierć, nie może liczyć na łaskawość austriackiego zaborcy. Kaczkowski wyjechał do Wiednia, gdzie założył rodzaj biura dyplomatycznego.

W listopadzie 1863 r. polscy spiskowcy we Lwowie uzyskali kolejny dowód zdrady Kaczkowskiego. Od urzędnika pocztowego otrzymali dwie depesze adresowane do centrali wywiadowczej w Wiedniu. W jednej z nich namiestnik galicyjski Mensdorff informował ministra policji, że ważny i usłużny agent udaje się właśnie do Wiednia, gdzie przekaże memoriał, za który otrzymał zapłatę. Do listu dołączono karteczkę z zaszyfrowanym nazwiskiem agenta. Dzięki sprawności polskiej siatki konspiracyjnej w zaborze austriackim zdobyto klucz do zaszyfrowanej informacji, głoszącej, że agentem tym był Kaczkowski. W 1864 r. sąd obywatelski we Lwowie, tajna ekspozytura powstańczego Rządu Narodowego, uznał pisarza za winnego zdrady i skazał go na banicję. Rząd Narodowy potwierdził ten wyrok: „Na takich łotrów i z tej sfery społecznej kara śmierci jest za mała”.


Dzika lustracja

W książce „Rewolucyjne sądy i wyroki” poświęconej swojej „niesłusznej krzywdzie” Kaczkowski pisał: „We Lwowie już dnia 15 grudnia rozpuszczano wieść głośną, jakobym jakąś niesłychaną zdradę popełnił. Zarazem rozniesiono agitację przeciw mnie pomiędzy wszystkie warstwy ludności, które się jak zaraza przyjęła”. Domagał się jawnego sądu i konfrontacji dowodów. Kwestionował autentyczność depesz, jak i sposób porozumiewania się komórek wywiadowczych z centralą w Wiedniu.

„Gdyby przejmowanie depesz rządowych było tak łatwem, żeby je można za pomocą przekupstwa urządzać, to nie byłoby żadnych tajemnic pomiędzy rządami, bo każdy rząd poświęciłby chętnie miliony za przejmowanie depesz swoich sąsiadów” – kpił Kaczkowski. Poddawał także w wątpliwość wiarygodność współpracownika polskiej konspiracji na poczcie, który widział treść depesz, sugerując, że za pieniądze taki może świadczyć przeciw każdemu. Twierdził, że autentyczność dokumentów „nie była dowiedzioną”. Na koniec pisarz stwierdził, że „gdyby nawet autentyczność ich była dowiedzioną, nie okazywały żadnego czynu, któryby był widocznym i sprawie publicznej szkodliwym”.


Rehabilitacja

Kaczkowski zaskarżył wyrok do Rządu Narodowego. „Pomnijcie na to – pisał – że nigdy niewinność nie może być potępioną bezkarnie! Wierzę w uczciwość ludzi i opiekę Boga nad nimi: jeżeli sprawiedliwości nie znajdę u Rządu Narodowego (...) to pewnie mi ją wymierzy historia, do której imieniem moim i zasługami należę”. Był na tyle przekonujący, że 29 lutego 1864 r. Rząd Narodowy wydał dekret kasacyjny. Kaczkowskiego przeprosił nawet były komisarz naczelny Rządu Narodowego, który go wcześniej oskarżał: „Oto, wybacz mi, Szanowny Panie! Wyrzuć z serca żal i gorycze, jakiemi ono przepełnione musi być. (...) Pamiętaj, w jakim czasie byliśmy i jak miłość sprawy i obawa o jej powodzenie musiały nas robić drażliwymi i podejrzliwymi”. Bronił go także wybitny historyk Ksawery Liske, który mówił o „naciąganych dowodach” zdrady. Kaczkowski triumfował. W powieści „Teka Nieczui” piętnował agenturę. Włożył w usta Niemcewicza słowa pasujące jak ulał do niego samego: „Nie denuncjuje się zabłąkanych obywateli przed krajem, aby bezpotrzebnie niepokoić powszechność i odrywać ją od pracy spokojnej, kiedy jest rzeczą pewną, że jej żadne nie grozi niebezpieczeństwo – a tem mniej jeszcze wolno jest kraj denuncjować przed obcym rządem jedynie tylko dlatego, ażeby tchórzów i frantów zgromadzić około siebie w kraju i stworzyć frakcję, na której czele można na polityczne targowisko wyjechać i tam się przedstawić z pokorną prośbą o nominację na zagranicznego żandarma we własnej ojczyźnie”.

W 1896 r. Kaczkowski umierał otoczony chwałą, tylko niektórych nie zdołał przekonać o swojej niewinności. Na łożu śmierci mówił: „nie mam ani jednej łzy bratniej, ani jednego grosza nieuczciwie zarobionego, a wreszcie ani jednej kropli krwi ludzkiej na mojem sumieniu”. Na cmentarzu Montmorency w Paryżu mowę pogrzebową wygłosił Józef Korzeniowski. Na nagrobku wyryto: „Całe życie walczył piórem za Ojczyznę”.


Wiedeńska kwerenda

Po upadku Austro-Węgier dr Eugeniusz Barwiński wyruszył na kwerendę archiwalną do Wiednia. Wpadły mu w ręce akta konfidentów austriackiej policji, a wśród nich opasła teczka agenta o pseudonimie Heubauer i 230 stron jego raportów. Heubauerem był Zygmunt Kaczkowski – agent wywiadu austriackiego, który w latach 1863-1871 składał sążniste i szczegółowe donosy, za które otrzymywał niemałe pieniądze. Okazało się, że to właśnie Kaczkowski był opisywany w przejętych przez powstańców depeszach i później z oficerami prowadzącymi ustalał swą linię obrony. „Donosi tam, co tylko mógł się dowiedzieć o działaniach powstańczych na emigracji, łączności przywódców ruchu z krajem, sytuacji międzynarodowej” – pisał historyk. Barwiński stanął przed dylematem podobnym do tych, które mają dziś historycy badający akta IPN. „Długo zastanawiałem się nad tem, czy rezultaty mego przykrego odkrycia podać do publicznej wiadomości, czy też przemilczeć (...) W końcu przecież przyszedłem do przekonania, że wyjawić to należy, by prawdzie stało się zadość, by na szlachetnych jego oskarżycielach, którzy krew swą i życie składali na ołtarzu Ojczyzny, nie ciążył zarzut, że działali lekkomyślnie, że może dali się unieść zaślepieniu partyjnemu, że niewinnego poświęcili, skazując go niesłusznie”.

W 1920 r. ukazała się książka Barwińskiego „Zygmunt Kaczkowski w świetle prawdy (1863-1871). Z tajnych aktów b. austryackiego ministerstwa policyi”. Wolna Polska wymazała Kaczkowskiego z kanonu literatury narodowej. Odwaga historyka i prawda zwyciężyły kłamstwo i obłudę fikcyjnych bohaterów.

Trwają przygotowania do filmu poświęconego Zygmuntowi Kaczkowskiemu. Scenariusz przygotuje reżyser Grzegorz Braun.

Autor: Sławomir Cenckiewicz
..................................................................


TS
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Tomasz Strzyżewski



Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 94

PostWysłany: Pią Mar 26, 2010 11:24 am    Temat postu: Wałęsa nie jest wyjątkiem... Odpowiedz z cytatem

Udało mi się odnaleźć tę oto informację o "protoplaście" BOLKA z czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej:


Wałęsa nie jest jakimś wyjątkiem w historii. W czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej w latach 1790-tych niepoślednią rolę odegrał niejakiLudwik Legendre, rzeźnik z zawodu i z zamiłowania. Ten olbrzym z donośnym głosem odznaczał się wielką charyzmą i jeszcze większą głupotą. Urodzony mówca. Potrafił godzinami mówić bez sensu, wzbudzając entuzjazm tłumów. Zawsze pojawiał się tam, gdzie działo się coś ważnego i od razu znajdował posłuch. Wielu współczesnych wybitnych ludzi ubiegało się o jego względy. Oprócz dygnitarzy, Legendre’a otaczali i schlebiali ludzie, którzy w Rewolucji widzieli dla siebie szansę wybicia się, a więc dziennikarze bez gazet, nauczyciele bez uczniów, aktorzy bez publiczności, adwokaci bez klientów, itp. Sukcesy przewróciły mu w głowie do tego stopnia, że wygłaszał oracje na wzór rzymskich mężów stanu, których imion nigdy nie słyszał i nie umiał zapamiętać. Zachłanny na popularność tłumu, miał pretensje do Charlotty Corday, że zasztyletowała Marata, a nie jego. Największym jego wyczynem było zachowanie własnej głowy, pomimo przyjaźni z ludźmi, którzy kolejno tracili swoje. Wbrew mniemaniu o sobie jako bohaterze, w rzeczywistości był tchórzem. Umarł we własnym łóżku, zapomniany przez wszystkich, gnębiony jedynie ciężką chorobą i starczą demencją, chociaż miał tylko 45 lat. Taki koniec nie czeka Lecha Wałęsy. Ten ma już lotnisko, ulice i place swego imienia na całym świecie i marzy mu się pochówek na Wawelu. Może i to mu się uda. On i jego apologeci zapominają tylko o jednym: że w pamięci narodu zostanie na zawsze jako Bolek [wcale nie wydaje się to takie pewne - TS]

http://blog.rp.pl/lisicki/2009/05/15/koniec-lecha-walesy/

http://www.videofact.com/polska/cisek_a_blog_posts.html


......................................................

TS
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum