Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zabić Chrystusowego żołnierza (o ks. Jerzym Popiełuszce)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> ARCHIWUM
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Czw Paź 15, 2009 9:59 pm    Temat postu: Zabić Chrystusowego żołnierza (o ks. Jerzym Popiełuszce) Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Zabić Chrystusowego żołnierza


Grzegorz Hajduk

Skrócona wersja tego artykułu została opublikowana w październikowym numerze pisma "Wzrastanie"


„Mamy wypowiadać prawdę, gdy inni milczą”
„Oznaką chrześcijańskiego męstwa jest walka o prawdę. Cnota męstwa jest przezwyciężeniem ludzkiej słabości, zwłaszcza lęku i strachu. Bo bać się w życiu trzeba tylko zdradzenia Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju”

(ks. Jerzy Popiełuszko)

„Tylko za plewy się nie płaci. Za pszeniczne ziarno prawdy – trzeba zapłacić”
(prymas kard. Stefan Wyszyński)

„Rozgłośnia” Prawdy i Wolności

Luty 1982 r. - czas Stanu Wojennego w Polsce. Właściwie to początek tego ponurego okresu. Naród był tłamszony poczynaniami wojskowego promoskiewskiego rządu, szykanami władz PZPR, uciążliwymi przepisami, pociskami plutonów specjalnych, brutalnością milicji i ZOMO, czołgami i transporterami „ludowego” wojska, akcjami i prowokacjami Służby Bezpieczeństwa, nożycami cenzury. Wszystko to działo się przy niesłyszalnym dla zwykłych ludzi akompaniamencie chóru donosów tajnych współpracowników SB i WSW.

Nagle wśród tego czerwonego „Mordoru” usłyszano w kraju słowa wypowiadane przez niepozornego, skromnego, cichego człowieka w murach świątyni. Początkowo Jego głos jest słyszany w kościele parafialnym św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu. Głos należał do ks. Jerzego Popiełuszki, tego „małego żoliborskiego papieża” (jak Go określił w powieści „Najlepszy” Waldemar Łysiak; nb. jest to chyba najbardziej ujmujący beletrystyczny opis Księdza i Jego posługi).

W ciągu kilku miesięcy Jego kazania znane są już całej Polsce, trafiają w różne strony niczym fale radiowe. Na Msze św. za Ojczyznę (ostatnia niedziela miesiąca), które zaczął odprawiać, kontynuując chwalebną inicjatywę ks. prałata Teofila Boguckiego, uczęszczały nieprzebrane tłumy wiernych (najpierw po kilka, a potem 20 tys. i więcej!). Ks. prałat Bogucki to ważna postać w ostatnim etapie życia ks. Jerzego, którym opiekował się jak synem. „Syn” z kolei zanotował w swoich zapiskach o tym proboszczu: „Ks. Prałat nie czuje się najlepiej. Tak bardzo martwię się o niego. Co by było, gdyby go zabrakło. Jest to wspaniały człowiek, wielki patriota i Boży kapłan”.

Na Msze św. za Ojczyznę ludzie przyjeżdżali z całej Polski. Tłum wylewał się w sąsiednich ulicach wokół kościoła. Zjeżdżała się też nieproszona esbecja i jej kapusie. W dni kiedy organizowano te Msze parafię otaczały wozy milicyjne, skoty, amfibie, oddziały ZOMO, były też ciężarówki z „młodzieżą”, której zadaniem było sprowokowanie tłumu do zamieszek. Zdarzało się, że uniemożliwiano wiernym opuszczenie terenu kościoła przez milicję i armatkami rozpędzano „nielegalne zgromadzenie”. Natomiast Służba Bezpieczeństwa niezależnie od pory dnia i nocy nie odstępowała ks. Popiełuszki od 1982 r. ani na krok, angażując potężne środki do inwigilacji i osaczenia niezłomnego Kapłana.

„Chrystusowy żołnierz pierwszej linii”

Tak określił ks. Jerzego ks. Stanisław Małkowski (również niezłomny duszpasterz). Zupełnie innymi słowami określali Go funkcjonariusze partii i bezpieki. Dla nich był „ekstremistą”, „szkodnikiem”; „klechą” prowadzącym „działalność antypaństwową”, „utrudniającym proces normalizacji”, „zakłócającym ład i porządek”.

Choć w kazaniach nie padają słowa takie jak „komunizm”, „totalitaryzm”, „PZPR”, „Moskwa”, nie trafia w „eter” żadne nazwisko członka partii komunistycznej, to pomimo to władze rzucają do zdławienia poczynań Księdza prokuraturę, Urząd ds. Wyznań i SB, które usłużnie stawiają rozmaite zarzuty skutkujące odpowiedzialnością karną. A zatem czego tak panicznie bali się komunistyczni władcy marionetek w kazaniach ks. Jerzego?

Ano np. takich oto słów:

„Krzyż to brak prawdy. Prawda ma w sobie znamię trwania i wychodzenia na światło dzienne, nawet gdyby starano się ją skrupulatnie i planowo ukrywać. Kłamstwo zawsze kona szybką śmiercią. Prawda jest zawsze zwięzła, a kłamstwo owija się w wielomówstwo. Korzeniem wszelkich kryzysów jest brak prawdy.

Krzyżem jest brak wolności. Gdzie nie ma wolności, tam nie ma miłości, nie ma przyjaźni, zarówno między członkami rodziny, jak i w społeczności narodowej czy też między narodami. Nie można miłować czy żyć z kimś w przyjaźni przez przymus. Człowiek dzisiejszy jest bardziej wrażliwy na działanie miłości niż siły. Polaków nie zdobywa się groźbą, ale serce. A i męstwo nie polega – jak mówił zmarły prymas [kard. Stefan Wyszyński] – na noszeniu broni, bo męstwo nie trzyma się żelaza, tylko serca. I każdy z nas tu stojących mógłby wymienić nie kończącą się liczbę krzyży, które przeżył lub których był świadkiem, szczególnie podczas ostatnich prawie dziesięciu miesięcy. Miesięcy ciągłego niepokoju, poniewierki, zalęknienia, miesięcy niepewności jutra.

Te wszystkie krzyże życia naszego osobistego i społecznego muszą doprowadzić do zmartwychwstania Ojczyzny w pełni wolnej i sprawiedliwej. Od chwili, gdy Chrystus poniósł śmierć na krzyżu, już nas nie może hańbić żadne cierpienie ani poniżenie. Hańba przychodzi na tych, którzy są jej przyczyną” (26 IX 1982).

„Aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo, trzeba żyć w prawdzie. Życie w prawdzie to dawanie świadectwa na zewnątrz, to przyznawanie się do niej i upominanie się o nią w każdej sytuacji. Prawda jest niezmienna. Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą. Na tym polega w zasadzie nasza niewola, że poddajemy się panowaniu kłamstwa, że go nie demaskujemy i nie protestujemy przeciw niemu na co dzień. Nie prostujemy go, milczymy lub udajemy, że w nie wierzymy. Żyjemy wtedy w zakłamaniu. Odważne świadczenie prawdy jest drogą prowadzącą bezpośrednio do wolności. Człowiek, który daje świadectwo prawdzie, jest człowiekiem wolnym nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, nawet w obozie czy więzieniu” (31 X 1982).



Ks. Popiełuszko po prostu odważnie głosił Słowo Boże. Według ks. Stanisława Małkowskiego, przyjaciela ks. Jerzego, „przypominanie w tamtych warunkach podstawowych prawd było rewelacją”. Te kazania zawierające elementarne prawdy Wiary, wypowiadane takim językiem, by zrozumieli je ludzie niezależnie od swojego wykształcenia, budziły niepokój i najgorsze instynkty pachołków Moskwy. Nie mogąc wygrać żadną kombinacją nowomowy, szykan i gróźb z kimś, kto oddawał się całkowicie Bogu, Ojczyźnie i ludziom, kremlowscy namiestnicy musieli sięgnąć po praktykowaną przez nich od lat argumentację siły połączonej z bestialstwem. Ksiądz jakby to przewidział w swoim ostatnim w życiu kazaniu: „Komu nie udało się zwyciężyć sercem i rozumem, usiłuje zwyciężyć przemocą. Każdy przejaw przemocy dowodzi moralnej niższości. Najwspanialsze i najtrwalsze walki, jakie zna ludzkość, jakie zna historia, to walki ludzkiej myśli; najnędzniejsze i najkrótsze, to walki przemocą” (19 X 1984). Ta ostatnia msza św. została odprawiona przez ks. Jerzego w bydgoskim kościele pw. Świętych Braci Polskich Męczenników.

Popatrzeć w oczy

Ksiądz Jerzy: „Nie potrafię zamknąć swojego kapłaństwa w kościele [jako budynku], chociaż tylu różnych 'doradców' podpowiada mi, że prawdziwy polski ksiądz nie powinienem wychodzić poza kościelne ogrodzenie, Będę wśród swoich robotników, dopóki tylko będę mógł”. I był. Bodaj jako jedyny duchowny, jak wspominał prof. Klemens Szaniawski, przychodził w Stanie Wojennym na salę rozpraw, gdzie sądzono robotników z „Huty Warszawa”. Przychodził, siadał i patrzył. Roma Szczepkowska wspominała, że pewnego razu, widząc, co się dzieje w trakcie rozprawy, ks. Jerzy blady opuścił salę. Wyszła również i po chwili perswazji o powód usłyszała: „Uciekam przed nienawiścią”. Ta wypowiedź zaważyła na całym życiu Szczepkowskiej. Raz ks. Jerzy zaproponował, by zaczekać, aż sędziowie będą opuszczać budynek sądu, a zagadnięty o to, co chce zrobić, wyjaśnił: „Spojrzeć im w oczy. Tylko spojrzeć w oczy”.

Właśnie wśród robotników, w fabryce, jest świadkiem „przebudzenia” tych ludzi: „Nigdy przedtem nie słuchałem takich spowiedzi. Nigdy przedtem nie ochrzciłem tylu dorosłych ludzi. Co to za wspaniałe odczucie, kiedy chrzci się trzydziestoletniego człowieka!”.

W czasie strajku Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej (25 XI-2 XII 1981 r.), gdzie strajkowało ok. 400 studentów przeciw zmilitaryzowaniu szkoły (żacy mieli przeistoczyć się w zomoli przy pomocy dwóch ciężarówek wyposażenia), kiedy już została odcięta od reszty świata kordonem ZOMO i innych służb, w jakiś sposób udaje Mu się przedrzeć. W auli stawia dwa krzesła, siada na jednym i zaczyna spowiadać. W kolejce staje prawie cała uczelnia, spowiedź trwa godzinami. Ks. Jerzy kilka razy przychodzi do nich, by odprawić Mszę i spowiadać. Potem władze przystępują do pacyfikacji strajku – atak ZOMO następuje z ziemi, a z powietrza zjawia sie na dachu szkoły milicyjny oddział antyterrorystyczny pod dowództwem Jerzego Dziewulskiego (obecnie polityk SLD i miłośnik luksusowych szybkich zachodnich samochodów). Studenci wychodząc śpiewali Pieśń Konfederatów Barskich, którą nauczył ich ks. Popiełuszko.

Jak wspominał ks. Bogucki (1985): „W przeddzień porwania i śmierci pilnującym go zaproponował gorącą kawę na rozgrzewkę”. Ks. Jerzy swojego pieska nazywał „Tajniaczek”.

Atak płazów

Jerzy Urban, złej sławy rzecznik rządu komunistów, tak pisał w 1984 r. o Księdzu: „W kościele księdza Popiełuszki urządzane są seanse nienawiści. Mówca rzuca tylko kilka zdań wyzbytych sensu perswazyjnego oraz wartości informacyjnej […], jest więc organizatorem sesji politycznej wścieklizn […] upiory, które żoliborski magik polityczny wypuszcza spod ornatu same pozdychają […]”. Te i inne prostackie napady na Księdza (oszczerczy tekst w „Ekspresie Wieczornym” pt. „Garsoniera obywatela Popiełuszki”, jaki ukazał się w grudniu 1983 r., powielony w milionach egzemplarzy, odczytany w radio, przedrukowany przez „Trybunę Ludu”, „Żołnierza Wolności” i cytowany przez inne tuby czerwonej orkiestry), a także szykany i prymitywne prowokacje SB (nękanie przesłuchaniami, podrzucanie materiałów wybuchowych i spreparowanych wydawnictw, anonimowe groźby, włamania), nie tylko nie osłabiły Go, ale i spowodowały, że środowiska, których był duszpasterzem, jednoczyły się i wspierały poczynania tego słabowitego ciałem, ale wielkiego duchem Księdza, a On z kolei od nich czerpał siłę do pracy. Jeśli ktoś sięgnie do oryginalnych zapisków ks. Popiełuszki z lat 1983-1984, zauważy zmieniający się pod wpływem obciążenia psychicznego charakter pisma, zwłaszcza w porównaniu z pismem z 1980 r. W notatkach znajdziemy też wzmiankę o nawróceniach, jakie dokonywały się w czasie Mszy św. za Ojczyznę.

Duszpasterz powtarzał słowa Chrystusa: „Nie bójcie się. Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a nic więcej uczynić nie mogą”. Oprawcy z komunistycznych służb specjalnych zabili ciało Księdza ok. 25 X 1984 r. – piszę „około”, bo do dziś nie znamy daty i prawdziwych okoliczności śmierci. Ks. Małkowski: „Proces toruński niczego nie ustalił. Uprawiano na nim matactwo”.

Gdyby esbecy i ich przełożeni z politbiura (rzeczywistego ośrodka władzy) dobrze wsłuchali się w słowa Księdza (nagrywali Jego kazania), wiedzieliby, że prócz mordu nic więcej nie dokonają. Gdybyż byli w stanie przewidzieć, jak Polacy zareagują na mord tego Kapłana, że na sam pogrzeb przybędzie ok. 500 tys. ludzi, że ludzie zaczną pielgrzymować do parafii ks. Jerzego jak do miejsca kultu – być może nie doszłoby do zabójstwa. Gdyby wiedzieli...


3 listopada 1984 Jarek Tuszynski (Jarekt)

I gdyby nie byli zawodowymi ateistami, modliliby się do Boga, bo tylko On może wybaczyć skamieniałe w bólu twarze Rodziców ks. Popiełuszki.


ks. Popiełuszko - zdjęcia rodziców w czasie pogrzebu - fot. Muzeum Sługi Bożego Ks. Jerzego Popiełuszki

Jednak posłuszeństwo pierwszego janczara Moskwy gen. Jaruzelskiego i atawistyczna nienawiść janczarów „Ślepowrona”, w tym pretorian gen. Kiszczaka z IV Departamentu MSW, do wszystkiego co związane z Kościołem uniemożliwiała szukanie innego rozwiązania. Były informator wojskowej ubecji w latach 40. ps. „Wolski”, w sierpniu 1984 r. będący w „prlu” szefem komunistycznej „przewodniej” partii, rządu, wojska, rozmaitych frontów jedności i czego tam sobie zażyczył, rzuca suchy rozkaz bossowi Urzędu ds. Wyznań (w zasadzie był to Urząd ds. Akcji Antykatolickich): „proszę wzmóc działania wobec ks. Popiełuszki”. Dwa miesiące później ks. Popiełuszko spoczywał na dnie akwenu przy tamie włocławskiej. Zapłacił za pszeniczne ziarno prawdy.

Pośmiertna „działalność” Księdza

Muzeum Sługi Bożego ks. Jerzego Popiełuszki odnotowuje, że w archiwum parafialnym znajduje się ponad 200 dokumentów, w których osoby różnych stanów zaświadczają o tym, że za przyczyną ks. Jerzego otrzymali różne łaski.

Ks. Czesław Banaszkiewicz: „Byłem świadkiem, jak nałogowi alkoholicy i recydywiści przyrzekali zmianę życia i ślubowali urzeczywistnienie hasła Księdza Jerzego: 'Zło dobrem zwyciężaj' w intencji odnalezienia go. Trudno powiedzieć, ile tysięcy ludzi wróciło na łono Kościoła za życia księdza Jerzego oraz za Jego przyczyną po uprowadzeniu i zamordowaniu”.

Ks. Kazimierz Gers: „To, co działo się w konfesjonale tej nocy [po wystawieniu trumny z ciałem], to były naprawdę wydarzenia szczególne [...], mogę powiedzieć tutaj publicznie w tej chwili, że byłem wówczas świadkiem cudów, które się tutaj dokonywały tej nocy i że Ksiądz Jerzy zza grobu nie mniej owocnie duszpasterzował, że jego duszpasterzowanie bynajmniej się nie skończyło wtedy, kiedy była tutaj wystawiona jego trumna”.

Maski i czarna sukienka

W 1983 r. ks. Jerzy chrzci dziewczynkę, dając jej imię Monika. Była to córka jednego ze studentów WOSP, któremu później pomagał po strajku. Trzymając ją na rękach, ks. Popiełuszko powiedział: „To będzie moja adoptowana córka”. W dzień pierwszych urodzin Moniki – 3 XI 1984 r. odbył się pogrzeb zamordowanego Księdza.

Kiedy Monika miała 5 lat doznała wypadku. Z początku rzecz wydała się błaha – dziecko skaleczyło się o druty ogrodzenia, rankę zaleczono. Ot, przykrość jaka trafia się tysiącom dzieci. Rok później mimo swoje sprawności fizycznej, dziewczynka zaczęła utykać, moczyć się. Specjaliści rozpoznali u niej guza mózgu. Jak się okazało się, wypadek przebiegał nieco inaczej niż relacjonowało dziecko. Po sforsowaniu płotu sąsiada w pogoni za kotem Monika weszła na szklarnię. Lustrzana tafla pękła pod jej ciężarem i przerażona dziewczynka spadła z z wysokości 2 metrów. Nie wiadomo w jaki sposób stamtąd wyszła. Dziecko zapamiętało tylko jakąś rękę, która ją stamtąd wyciągnęła.

„Pamiątką” po tamtym zdarzeniu był kawalątek szkła, który utkwił w rdzeniu kręgowym pechowej istotki płci żeńskiej. Tego szklarniowego „suweniru” nikt nie zauważył wcześniej, więc konieczna była operacja. Z uwagi na to, że był chyba pierwszy przypadek wyciągania ciała obcego z rdzenia kręgowego cały zabieg filmowano. Prof. Donat Tylman sprawnie usunął szkło. Choć operacja się udała, 6-letnia dziewczynka miała początkowo całkowicie niewładne nogi. Gdy rodzice dziękowali chirurgowi za operację, ten stwierdził, że operacja poszła, „jakby mu ktoś rękę prowadził”, a drugi medyk dr Rudnicki potwierdził to.

Kiedy rodzice zapytali córeczkę, co pamięta z operacji, ona odpowiedziała: „Wszystko pamiętam, jak jechałam na wózku, potem byłam na sali z zielonymi kafelkami, wszyscy byli ubrani na zielono, mieli maski, tylko ksiądz Jerzy nie miał”. Ojciec nie dowierzając wydusił: „Co ty dziecko mówisz?”, na co dziewczynka, nie zważając, że jej słowa wstrząsnęły rodzicami, uzupełniła swoją relację: „Tylko ksiądz Jerzy był bez maski i był w czarnej sukience”. Tata, sądząc, że jego mała zaczęła bredzić, dopytuje: „I co ksiądz Jerzy robił?”. Monika niezrażona odpowiedziała: „Siedział na taborecie i trzymał mnie za rękę”. Tego było już za dużo pielęgniarkom, które słysząc naturalną wypowiedź dziecka, nie wytrzymują nerwowo i wychodzą z sali.

Sutanna ks. Jerzego została wydana rodzinie dopiero w 1988 r., po stoczeniu batalii sądowej, w czasie której sprzeciw wobec zwrócenia ostatniej szaty zgłaszała zarówno prokuratura jak i kreatura (esbek Adam Pietruszka). W zażaleniach podnoszono kwestię, że ubranie Księdza może być siedliskiem zarazy, chciano sprawdzenia czy nie pochodzi ono z przestępstwa (!). To obrazuje jaką bezsilność i zarazem obawę posiadały władze wobec rosnącego kultu zamęczonego Kapłana.

Obecnie „adoptowana córka” porusza się tylko lekko utykając, a szkło wyjęte z jej rdzenia jest w kościele św. Stanisława Kostki, w którym „czarna sukienka”ks. Jerzego jest jedną z narodowych relikwii.

Grzegorz Hajduk
grzechhajduk@poczta.onet.pl

Najważniejsze źródła:

„Biuletyn IPN” nr 10 z 2004 r.
„Ks. Jerzy Popiełuszko. Myśli wyszukane”, wybór ks. Jan Sachoń (2001)
„Ks. Jerzy Popiełuszko. Zapiski 1980-1984” (1985)
witryna poświęcona ks. Jerzemu http://www.popieluszko.net.pl/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> ARCHIWUM Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum