Administrator Site Admin
Dołączył: 04 Maj 2008 Posty: 9123
|
Wysłany: Czw Kwi 08, 2010 2:56 pm Temat postu: Wiarygodność orzeczeń sądowych w sprawach lustracyjnych |
|
|
Z artykułu Piotra Gontarczyka "Sąd cenzuruje historyków" (Rzepa z 25 marca 2010 roku):
Cytat: |
(...)
Mówi się czasem, że elementarnym dobrem każdego państwa prawa jest szacunek dla wyroków sądowych, które winny być otoczone powszechną akceptacją. Ten, kto wymyślił tę maksymę był chyba nadmiernym optymistą albo nieznane mu były polskie realia. Bo kto przy zdrowych zmysłach mógłby przypuścić, że orzeczenia sądowe mogą być zagrożeniem dla wolności nauki i otwartego społeczeństwa demokratycznego? Że będą bez przerwy demolować życie publiczne niekompetencją i złą wolą?
Nie bardzo rozumiem, dlaczego naukowcy mieliby się kierować „ustaleniami” sądów, a nie normalnymi regułami naukowego warsztatu. Te wskazują jednoznacznie, że orzeczenie sądu lustracyjnego w sprawie Lecha Wałęsy z 2000 r. jest mało wiarogodne, a ponadto przez ostatnie dziesięć lat stan naszej wiedzy w tej sprawie zmienił się w sposób bardzo znaczący.
(...)
|
Całość - http://www.rp.pl/artykul/451857_Sad_cenzuruje_historykow.html
Cytat: | Z listu sędziego Sadu Apelacyjnego Pawła Rysińskiego do redakcji Rzepy:
25 marca 2010 r. w numerze 71 dziennika „Rzeczpospolita” Piotr Gontarczyk w artykule „Sąd cenzuruje historyków” powraca do wyroku sądu lustracyjnego w sprawie Lecha Wałęsy.
Stwierdza w nim, że sąd ten „nie zajmował się kwestią, czy przywódca „Solidarności” był zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa” i uznaje, że „orzeczenie sądu lustracyjnego w sprawie Lecha Wałęsy z 2000 r. jest mało wiarygodne”.
Otóż informuję, że sąd nie tylko, że zajmował się kwestią rejestracji Lecha Wałęsy, to fakt jej istnienia potwierdził w swoim orzeczeniu jako oczywisty w świetle zgromadzonych dowodów. Uznał natomiast, że brak innych wiarygodnych dowodów potwierdzających rzeczywistą współpracę Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa.
Pan Piotr Gontarczyk świetnie o tym wie – nie tylko jako historyk pracujący w IPN, ale przede wszystkim jako uczestniczący w postępowaniu lustracyjnym w sprawie Lecha Wałęsy współpracownik ówczesnego zastępcy rzecznika interesu publicznego. Ten zaś w przytomności Piotra Gontarczyka nie wnosił o uznanie Lecha Wałęsy za kłamcę lustracyjnego, a o umorzenie postępowania. Wydanego orzeczenia, stwierdzającego prawdziwość oświadczenia lustracyjnego Lecha Wałęsy, rzecznik nie zaskarżył. Należy rozumieć, że uznał jego rzetelność. W przeciwnym razie miał obowiązek wnieść odwołanie.
W świetle powyższego mało wiarygodne wydają się dzisiejsze twierdzenia i opinie autora artykułu, a nie ówczesny pogląd sądu, że sam fakt rejestracji nie jest wystarczający do przyjęcia, że osoba zarejestrowana była tajnym i świadomym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa.
—sędzia Sądu Apelacyjnego Paweł Rysiński |
http://www.rp.pl/artykul/9133,458422___Sad_cenzuruje__historykow_.html
Z odpowiedzi Piotra Gontarczyka
Cytat: |
(...)
2) Sędzia Rysiński twierdzi, że wydał wiarygodne rozstrzygnięcie w tej sprawie. Używa przy tym argumentu, że „orzeczenia stwierdzającego prawdziwość oświadczenia lustracyjnego Lecha Wałęsy rzecznik nie zaskarżył. Należy rozumieć, że uznał jego rzetelność”.
Pan sędzia nie ma racji. Odwołanie nie zostało wniesione głównie dlatego, że ze względu na kalendarz stosownej ordynacji oznaczałoby ono automatyczne wyeliminowanie Lecha Wałęsy z wyborów prezydenckich, i to bez względu na wynik apelacji. To mogłoby naruszyć zagwarantowane mu konstytucją prawa.
Drugim argumentem „przeciw” była wyjątkowa nierzetelność (a nie: rzetelność) wspomnianego rozstrzygnięcia. W książce, po kilkunastostronicowej krytyce tegoż podsumowaliśmy: „po takim orzeczeniu sądu lustracyjnego [Kauba] miał prawo uważać dalsze postępowanie w tej sprawie za pozbawione jakiegokolwiek merytorycznego sensu. Sędzia Krzysztof Kauba zapowiedział więc, że nie będzie składał odwołania: „nie widzę możliwości wznowienia postępowania w sprawie Lecha Wałęsy. Myślę raczej o wyjaśnieniu tych spraw już przez historyków”„ (s. 274).
Niechęć sędziego Kauby do wniesienia apelacji można zrozumieć. Czasami po prostu ręce opadają.
3) W liście sędziego Rysińskiego nie widać zbyt głębokiej znajomości sprawy, w której orzekał, są za to uwagi dotyczące „przytomności Gontarczyka”. Nie wiem, czy tu takie argumenty przystoją. Pan sędzia sugeruje też, że jestem nieobiektywny jako „uczestniczący w postępowaniu lustracyjnym w sprawie Lecha Wałęsy współpracownik ówczesnego zastępcy rzecznika interesu publicznego”. Tymczasem ja w 2000 r. w ogóle nie uczestniczyłem w tym postępowaniu. Od sędziów można byłoby wymagać nieco większej odpowiedzialności za słowo.
Zwracam uwagę, że sędzia Rysiński nigdy nie podjął polemiki z wielopłaszczyznową krytyką orzeczenia w sprawie Lecha Wałęsy z 2000 r. zawartą w naszej książce. A padają tam nie tylko zarzuty merytoryczne dotyczące braku szacunku dla zasad logiki, przekręcania i zniekształcania oczywistych faktów. Jest dużo więcej. Chodzi o przemilczenie, tak na rozprawie, jak i w końcowym orzeczeniu, treści przesłanych sądowi tuż przed zamknięciem rozprawy akt śledztwa V Ds. 177/96, które dotyczyło okoliczności „zniknięcia” w latach 1993 – 1994 (przy czynnym udziale lustrowanego Lecha Wałęsy) wszystkich znanych wówczas dokumentów dotyczących TW „Bolek”. Brak odpowiedzi na takie zarzuty przez ostatnie dwa lata nie wymaga komentarza.
Jestem wdzięczny panu sędziemu za publiczne zabranie głosu w omawianej sprawie, bo treść jego listu wydaje się bezcenna. Trudno byłoby mi znaleźć lepsze dowody na moją tezę o braku jakichkolwiek merytorycznych powodów, by rozstrzygnięcia w sprawach historii oddawać w ręce polskich sądów.
—Piotr Gontarczyk |
http://www.rp.pl/artykul/9133,458422___Sad_cenzuruje__historykow_.html |
|