Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

JAK WALCZYĆ Z RAKIEM

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kazimierz Michalczyk



Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 12

PostWysłany: Pon Sie 11, 2008 8:19 pm    Temat postu: JAK WALCZYĆ Z RAKIEM Odpowiedz z cytatem

JAK WALCZYĆ Z RAKIEM
Tłumaczenie z języka rosyjskiego: Edward Klimczak Berlin czerwiec 2005
NAWET W KOŃCOWYM STADIUM ISTNIEJE OGROMNA SZANSA NA PRZE-ZWYCIĘŻENIE RAKA – uważa biochemik Tatiana Fomienko


Przed półtora roku razem z siostrą, zdezorientowane i przybite, stałyśmy w szpitalnej sali przy łóżku matki. Co jakiś czas wychodziłyśmy po kolei na korytarz, aby się wypłakać. Byle tylko nie w obecności matki. Zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że już niczym jej pomóc nie zdołamy. Diagnoza mia-ła charakter ostateczny i nieodwracalny – rak. Piszę to jednakże nie po to, by dzielić sIę bolesnymi wspomnieniami. Niedawno dowiedziałam się o przeciwrakowej diecie, którą można wyleczyć raka nawet w stadium końcowym. Być może dieta ta kogoś uleczy czy uratuje, a we mnie ścichnie trochę ból po stracie – nie będę się męczyła poczuciem winy… Przecież jesteśmy zawsze czegoś winni w stosunkui do własnych matek…
O diecie tej usłyszałam po raz pierwszy jesienią ubiegłego roku na jakiejś konferencji ad memoriam Miecznikowa. Mówiła o niej Tatiana Wasiljewna Parchomienko, kandydat nauk biologicznych, już od 10 lat zajmująca się medycyną. Poprosiłam ją wówczas, aby podzieliła się ze mną swoją wiedzą. W tym celu jednak konieczna była zgoda autora diety W.P. Ławrowej. Niedawno jej udzielono.
Oto, co mówi o diecie Natalia Wasiljewna.
Proponowana dieta z mojego punktu widzenia zawiera w sobie trzy ważne zasady, którymi już dawno zajmowali się nasi rodzimi uczeni. Jednakże każdy z nich nie do końca dopracował ostatni niewielki szczegół. Pewnie czas jeszcze do tego wtedy nie dojrzał. Dzisiaj, kiedy już wszystko dopra-cowano, można nią uleczyć choroby onkologiczne. Jak to jednak zrobić?
ZASADA PIERWSZA
Najbardziej aktywnym, skutecznym podłożem diety są bakterie fermentacji mlekowej; badaniami nad tymi bakteriami zajmował się w swoim czasie I.E. Miecznikow. Doszedł on do wniosku, że jelito grube, tzn. miejsce, gdzie gromadzone są odpadki pokarmowe, ma duży wpływ na okres życia człowieka. Rozmnażające się tam bakterie gnilne wydzielają toksyny, te zaś zatruwają przede wszystkim mózg. Miecznikow zdefiniował, dlaczego w neuronach komórek mózgowych ludzi starych własne makrofagi atakują i niszczą swoje przecież komórki, uznając je za wrogie ( i dlatego właśnie wydaje się, że na starość człowiek traci rozum). Jest to wynik toksycznego działania bakterii gnilnych, które można usunąć, jeśli jelita zasiedli się bakteriami mlekowymi. Jednakże przy leczeniu chorób raka muszą mieć one specjalne właściwości, tzn. muszą być wychodowane na białku roślinnym (jak to zrobić – o tym opowiem poniżej). Aby bakterie miały właściwości lecznicze, pacjent w żadnym wypadku nie powinien w ciągu trzech miesięcy spożywać ani kropli białka czy też tłuszczu zwierzęcego oraz cukru w jakiejkolwiek postaci (bakterie fermentacji mleka, wychodowane na białku zwierzęcym, są zakazane).
ZASADA DRUGA
Jest to ta, którą propagował Porfiry Iwanow, tj. oblewanie się zimną wodą. Tutaj też miało miejsce niewielkie niedopatrzenie, bo pominięto jeden ważny szczegół. Wszyscy zwolennicy Iwanowa oblewali się zimną wodą, ale po kilku latach zapadali na chorobę żył między kolanem a podudziem. Okazało się, że zanim pacjent obleje się wodą, powinien koniecznie otworzyć „śluzy“ na podeszwach stóp, nacierając je pumeksem lub twardą szczoteczką, aby stały się miękkie i gorące. Jeśli na podeszwach są jakieś odciski, to należałoby się ich pozbyć – przecież poprzez stopy przechodzi wiele zrzutów (cholesterolu i innych substancji), a to przeszkadza w otwarciu energetycznych „śluz“. Bardzo ważne jest, aby stać w potoku wody. W tym celu należy pomasować nogi, do wanny wpuścić trochę chłodnej wody, wejść do niej, szybko otworzyć korek spustowy i wylać sobie natychmiast na głowę wiadro zimnej wody, a następnie od ra-zu wyjść z wanny. W ten sposób część złej energii, mieszcząca się w chorobach pacjenta, zostania wylana wraz z wodą. A kiedy energia ta znajdzie się w wodzie, to przestanie być niebezpieczna. Ten niewielki szczegół uszedł uwagi Iwanowa.
ZASADA TRZECIA
Jest nią jedzenie surowych produktów. Nad problemem tym pracowała Galina Szuwałowa. Spożywaniem surowego pokarmu leczyła choroby onkologiczne. Jeśli jednak pacjent zda się tylko na jedzenie surowego pokarmu, to będzie skazany na dietę do końca życia, ponieważ surowy pokarm nie niszczy epicentrum, a tylko hamuje rozwój komórek raka. Jeśli się powróci do normal-nego pożywienia, to opuchlizna znów zacznie rosnąć. Przestrzegania wszystkich trzech zasad jest warunkiem suckcesu, trzeba bowiem wiedzieć, że dieta ta nie leczy wyłącznie tylko raka, ale i włókniaki (fibromy), włókniomięśniaki (fibromiomy), prostatę, gruczolaki (adenomy), różnorodne nowotwory, defekty ciała, które nie daje się usunąć zwykłym sposobem. Oprócz tego następuje bardzo dokładne oczyszczenie całego organizmu włącznie z kośćmi.
– A jak pacjent znosi tę dietę, pewnie ciężko?
– Ogólnie rzecz biorąc ciężko. Dieta jest bardzo monotonna. Wielu ludzi nie może sobie wyobrazić życia np. bez jedzenia masła.
– Kiedy jest najlepiej stosować tę dietę?
– Najlepiej jesienią, przy czym radzę korzystać z naszych własnych warzyw i owoców.
– Tatiana Wasiljewna, dietę tę można stosować w każdym stadium choroby. Jak wpływa ona na organizm? Czy też chory pacjent nie ma wyboru?
– Ogólnie rzecz ujmując, wyboru nie ma! O ile wiem, jest to jedyny sposób na wyleczenie raka. Potem wszystko (ubytki w organizmie – przyp. tłum.) można odrobić i odbudować; i wapno, i różne mikroelementy, które rzeczywiście znikają z kości, zębów, włosów, paznokci itd. Wszystko dochodzi do normy, przy czym u różnych ludzi w różny sposób. W najcięższych przypadkach poprawa (stanu ogólnego pacjenta od momentu rozpoczęcia diety – przyp. tłum.) następuje po dwu tygodniach, po miesiącu pacjent przybiera na wadze. Świadczy to o tym, że wszystko, co w nim pasożytowało – umarło.
– Oznacza to, że pacjent będąc na diecie nie chudnie?
– Zależy to od tego, jakie organy są do-tknięte. W każym razie efektywna jest ogól-na zasada – giną pasożyty, czy to gruźlicze czy też typu prostych robaków. Wszystkie pasożyty żyjące w naszym organizmie nie są w stanie zobywać sobie pokarm, jeśli pa-cjent odżywia się jedzeniem roślinnym, su-rowym. Potrzebują one białka zwierzęcego, tym białkiem się właśnie odżywiają. Nieste-ty, lekarze często radzą żywić chorych na raka czerwonym kawiorem, i to oznacza śmiertelne niebezpieczeństwo, ponieważ kawior zawiera ogromne ilości właśnie ta-kiego białka. Wychodzi więc na to, że od-żywia się nim komórki raka.
– Czy można korzystać z tej diety profilaktycznie?
Należy powiedzieć, że dieta ta kolosalnie aktywizuje siły immunologiczne człowieka, dlatego stosowana profilaktycznie zaszko-dzić nie może.
DIETA ONKOLOGICZNA
Gwarancją sukcesu przy stosowaniu tej diety może być jedynie jej jak najsurowsze przestrzeganie oraz stosowanie bez przerwy przez 2,5–3 miesiące. Stosując dietę nie wolno jeść cukru, miodu oraz produktów zawierających cukier, nie wolno jeść słodkich jagód oraz owoców (truskawek, bananów, winogron, gruszek, rodzynek itp.), tłuszczów zwierzęcych i białka zwierzęcego (ryb, mięsa, jajek, mleka i produktów mlecz-nych, masła śmietankowego itp.), jak również jakichkolwiek produktów spożywczych, które przeszły obróbkę termiczną ( w tym również bułek i chleba) z wyjątkiem wody (wodę należy używać tylko po prze-gotowaniu). Nie wolno używać kosmetyków.
Można i trzeba jeść:
1. Zakwasiacz (ros. „kwasza“ – przyp. tłum.) – jest to produkt, który otrzymuje się po obróbce mąki lub kasz (typu krupy) mikroorganizmami acydofiliny (tj. specjalnie zakwaszonym mlekiem – przyp. tłum.).
Przygotowanie zakwasiacza. Dodatki:
a) mąka żytnia, pszenna, gryczana, jęczmienna, kukurydziana lub jakakolwiek inna mąka, np. manna lub otręby;
b) serwatka z kefiru lub ze zsiadłego mle-ka;
c) ciepła przegotowana woda o tem. 35–40 °C.
W garnku z wnętrzem z emalii mającym szerokie dno należy zamieszać wymienio-ne w punkcie 1 produkty (można użyć kilku rodzajów mąki na raz lub tylko jeden czy dwa) z wodą tak, aby miały gęstość śmietany, następnie dodać serwatkę z kefiru lub z zsiadłego mleka. Po dokładnym przemieszaniu należy przykryć garnek ręcznikiem i postawić go w ciepłe miejsce na dwie–trzy doby. Jak tylko w tak przygotowanej masie pojawią sie bąbelki gazu, zakwasiacz jest gotów. Kilka łyżek stołowych należy przełożyć do słoika albo do emalio-wanego kubka i dolać przegotowanej wody. W ten sposób otrzymujemy z zakwasiacza kwas. Po zużyciu zakwasiacza należy do tej odlanej masy dołożyć mąki i dolać wody, następnie przemieszać wszystko tak, aby otrzymać roztwór o konsystencji śmietany. Po 12–14 godzinach (bez dodawania ser-watki) nowa porcja zakwasiacza jest goto-wa.
2. Czysty roślinny pokarm w surowym stanie: wszelkie surowe warzywa, przygo-towane jako sałatki, przyprawione solą, oc-tem jabłkowym (albo lepiej sokiem cytrynowym) oraz niewielką ilością oleju sło-necznikowego. Cebulę, czosnek i zielone przyprawy (pietruszkę, koperek — przyp. tłum.) można jeść w dowolnych ilościach. Wolno jest też jeść kwaśne jabłka, kwaśne jagody i owoce (żurawinę, kiwi) orzechy włoskie i inne, ale nie więcej niż 1/2 kg dziennie.
3. Rozmoczoną w wodzie krupę: ziarna pszenicy, kaszę pszenną i jęczmienną, owsiankę, płatki owsiane i inne rodzaje kaszy. Można je najpierw oczyścić, kilkakrotnie przemywając w wodzie, a następnie zalać przegotowaną ostudzoną wodą i postawić na dzień-dwa, aby rozmokły. I oczywiście jeść.
4. Kiszoną kapustę można jeść w dowolnych ilościach i zestawieniu z jakimikolwiek rozmoczonymi kaszami, sałatkami z warzyw i zakwasiaczem.
Wszystkie kasze i sałatki należy polewać gęstym zakwasiaczem i solić. (Prościej jest wypić zakwasiacz przed jedzeniem – komentarz EK.) Przed jedzeniem można pić kwas z zakwasiacza. Spożywanie kwasu i zakwasiacza należy rozpoczynać od niewielkich ilości (stołową łyżkę zakwasiacza kilka razy dzienie).
Mikroorganizmy mlekowe, znajdujące się w zakwasiaczu, tworzą przyjazną dla człowieka mikroflorę. Trafiając na śluzową powierzchnię jelit wypierają chorobotwórczą mikroflorę (mikroorganizmy gnilne) i tworzą sprzyjające warunki do powstania potrzebnej ilości własnych laktobakterii (z fermentacji mleka), które całkowicie rozkładają konsumowany przez człowieka pokarm, przy czym produkują potrzebne do życia różne witaminy. Dostając się do krwioobiegu mikroorganizmy mlekowe rozkładają w ten sam sposób chore komórki, w tym również rakowe. W wyniku tych procesów komórki rakowe giną i są wydalane z orga-nizmu człowieka dwoma drogami: poprzez nerki do moczu i poprzez jelita z żołądka do kału.
W ciągu pierwszych dwu-trzech tygodni po przejściu na onkologiczną dietę może pogorszyć sią ogólne samopoczucie, wystąpić gorączka z dreszczami, mogą pojawić się zawroty głowy lub bóle gardła (łagodzi je świeża żurawina bez cukru), poczucie zgagi, wzmożona słabość itd. Jest całkowicie naturalne, że nie zezwala się na palenie tytoniu, spożywanie alkoholu jak również przyjmowanie lekarstw. Trzeba koniecznie znosić wszelkie nieprzyjemne doznania i kontynuować dietę (może również sczernieć język, zęby i wargi, co trwa od kilku dni do dwu tygodni, po czym przechodzi). Po mniej więcej 1,5 miesiąca z całą pewnością nastąpi poprawa, zmniejszy się gwałtownie poczucie bólu i możliwy będzie przyrost wagi.
Od chwili przejście na dietę onkologiczną należy pamiętać o oblewaniu się wodą po otwarciu „śluz“ na podeszwach stóp wg me-tody P. Iwanowa.
WYJŚCIE Z DIETY
Pierwszym środkiem spożywczym, który można jeść (dodatkowo do nadal kontynuowanej diety – przyp. tłum.) jest razowy lub żytni chleb. Na początku w niewielkich ilościach, po 2-3 dniach tyle, ile sobie pacjent życzy. Za chlebem idą rodzynki i figi. Pierwszym daniem przygotowanym termicznie może być zupa rybna, ugotowana na łbach i ogonach dużych ryb (dorsza, pikszy* i jesiotra), a zatem gęsty rosół (bez ziemniaków). Zupę rybną można jeść dwa razy w tygodniu w ciągu miesiąca albo dłużej w zależności od samopoczucia. Po tygodniu spożywania zupy rybnej można powoli zacząć jeść zwykłe jedzenie.
Jeszcze raz chcę przypomnieć o konieczności przestrzegania diety przez 2,5 do 3 miesięcy! Jeśli pacjent wytrzyma ten okres, to po przejściu na normalną dietę należy dietę onkologiczną po 3-4 miesięcach powtórzyć na okres 2,5 miesięcy.
Od redakcji: chcemy dodać, że Tatiana Wasiljewna już nie jeden raz dietę wypróbowała na sobie.
Życzymy Państwu sukcesu!
Rozmowę przeprowadziła
Kalerija KONOKOTINA
(1998, Nr. 6)


OD TŁUMACZA
Słowa oznaczone gwiazdką są nie przetłumaczone lub ich tłumaczenie jest tymczasowe (niedokładne).

Powyższy tekst otrzymałem w marcu 2004 r. od pracującej w naszym uniwersyteckim instytucie lektorki języka rosyjskiego z Pe-tersburga. Niestety, nie mogła mi powiedzieć, gdzie ten tekst był opublikowany. Sama otrzymała go już w kopii od znajomych. Sądząc po czcionce i składzie pochodzi on prawdopodobnie z rosyjskiego tygodnika „Argumenty i Fakty“. Opisaną wyżej dietę wypróbowałem na sobie i dlatego chę się poniżej podzielić swoim doświadczeniem z ewentualnymi Czytelnikami, dotkniętymi chorobami nowotworowymi.
W lutym 2004 r. stwierdzono u mnie raka prostaty w lokalnie zaawansowanym stadium – 12 pobranych próbek wykazało stu-procentowe obłożenie komórkami rakowymi. Skierowano mnie natychmiast do szpitala, gdzie operacyjnie pobrano próby z węzłów chłonnych tylko po to, aby stwierdzić, czy nastąpiły już metastazy (operację tę uważam dzisiaj za zbędną). Świadczy to o tym, że choroba była w poważnie zaawansowanym stadium. Metastaz na szczęście nie stwierdzono. Utwierdzono się jednak w tym, że mam jak najbardziej agresywny typ nowotworu. Po operacji nastąpiły komplikacje: w brzuchu miałem litry płynu (medycy znają tu fachowe wyrażenie), który spływał poprzez rurkę z brzucha do polietylenowego worka. Jego ilość się nie zmniejszała. Konieczne były dalsze zabiegi operacyjne, przy których na-stąpiło zakażenie krwi. Na własne żądanie wyszedłem ze szpitala – to-talnie osłabiony – w dniu 60. urodzin, tj. 5 kwietnia 2004, nadal z workiem polietylenowym, po czym leczono mnie ambulatoryjnie.
Zdecydowano się na leczenie raka poprzez naświetlanie prostaty i organów przyległych promieniami rentgena, tzw. wysoko-energetycznymi fotonami. Na zoperowanie prostaty w tym zaawansowanym stadium było już za późno. W szpitalu tzw. norma PSA (ilość specyficznych antygenów prostaty) wynosiła 8,6. Jednakże po operacjach i zakażeniu krwi musiałem najpierw przyjść do siebie, więc naświetlanie rozpoczęto dopiero pod koniec czerwca. Odbyłem 43 seanse w rytmie pięciu razy w tygodniu.
Będąc jeszcze w szpitalu dowiedziałem się o diecie. Natychmiast przestałem spożywać tłuszcze zwierzęce, a po powrocie do domu zacząłem w miarę konsekwentnie stosować dietę. Co robiłem inaczej? Za-miast oblewania się zimną wodą brałem zimny prysznic. Najpierw rozgrze-wałem się ciepłym prysznicem, a potem wchodziłem pod zimny ostry strumień wody. Pod zimnym prysznicem nie zostawałem dłużej niż 30 sekund. Pod zimną wodę podstawiałem najpierw głowę. I było to jak uderzenie młotkiem. Potem podstawiałem całe ciało. Wycierałem się w miarę twardym ręcznikiem.
Piłem kwas i jadłem zakwasiacz (przy-gotowane przez moją wspaniałą małżonkę – dzięki Ci za pomoc), ale nie tak, jak to jest opisane wyżej. Przygotowywane (przez moją ukochaną żonę) sałatki nie polewałem zakwasiaczem, tylko piłem go trzy razy dziennie przed jedzeniem. Piłem też kwas. Dietę stosowałem przez trzy miesiące (kwiecień, maj, czerwiec), po czym kontynuowałem ją w tym sensie, że przestałem jeść mięso, tzn. zostałem wegeterianinem, powiedzmy nie stuprocentowym, bo raz na miesięc uszczknę centymetr kwadratowy mięsa, aby spróbować, czy dobrze je usmażyłem dla moich bliskich. Z diety wychodziłem dużo szybciej I gwałtowniej. niż to jest opisane poważej: zup rybnych nie gotowaliśmy w ogóle. Muszą przyznać, że mam bardzo zdrowy żołądek.
Po rozpoczęciu diety zacząłem chudnąć. Gdzieś po tygodniu poczułem, że wraz z kałem wychodzą ze mnie wszelkie straszne toksyny, których zapach mógłby zabić wołu. Było to bardzo nieprzyjemne. Nie stwierdziłem u siebie czernienia dziąseł czy zębów, chyba tylko trochę zmieniła się na lepsze cera. Nie miałem żadnych bólów głowy, zawrotów, dreszczy czy chorobli-wych objawów. Poczucie głodu też było bardzo umiarkowane, a nawet po dwu-trzech tygodniach żadne.
Muszę powiedzieć, że moja motywacja zniszczenia raka, odniesienia zwycięstwa nad tą strszną chorobą była niezwykle silna. Regularnie chodziłem na basen, gdzie przepływałem do 1,5 km, biegałem, robiłem codziennie gimnastykę (od godz. 5:30 do 6:10). Oczywiście że dozowałem to wszystko. Po wyjściu ze szpitala uprawiałem sport minimalnie, a z dnia na dzień więcej.
Kiedy rozpoczęło się naświetlanie promieniami rentgena, czułem się już bardzo dobrze. Naświetlania znosiłem doskonale. Ja jeździłem do kliniki na motocyklu, podczas gdy innych pacjentów przyprowadzały żony.
Po naświetlaniach zbadano mi normę PSA i stwierdzono, że wynosi ona 0,06. Jest to norma zdrowotna. Leczę się nadal zastrzykami hamującymi produkcję testesteronu (lekarstwo nazywa się Trenantone i jest zastrzykiem, dawanym mi raz na trzy miesiące. Kosztuje ponad 500,00 Euro). Nie jestem przekonany co do tego, że jest mi rzeczywiście potrzebne. Zastrzyki te mam brać jeszcze przez rok. Jeśli za rok norma PSA się utrzyma, będzie to oznaczać, że mnie wyleczono. Stan mojego zdrowia już po die-cie w czerwcu ubiegłego roku był dobry. We wrześniu był tak dobry, że mogłem wyjechać na miesięc do Rosji. Dietę onkologiczną powtórzyłem w październiku, listopadzie i grudniu 2004 r. Oczywiście nie chudłem (pewnie za dużo jadłem orzechów). Dietą jestem zachwycony. Jako osoba wysokoalergiczna (przeszedłem pięciokrotnie skomplikowaną terapię zastrzykową, osłabiającą uczulenie na alergeny) po raz pierwszy od lat piętnastu brałem w tym roku jedynie dwa-trzy tygodnie tabletki przeciw alergii i to w niewielkiej ilości, tj. po jednej dziennie.
Koledzy w moim instytucie nie mogą się nadziwić – wyglądam na bardzo zdrowego człowieka. I też tak się czuję, bo problemy, jakie mam z kręgosłupem – to przecież nie choroba. Zbyt dużo siedzę przy kompute-rze.
Gdzieś po koniec ubiegłego roku niemiecki magazyn polityczny „Der Spiegel“ opublikował duży artykuł, w którym opierając się na statystyce chorych i zmarłych na raka obnażył bezsens chemoterapii w przypadku nowotworów organowych. To co najważniejsze zapamiętałem: od chwili rozpoczęcia leczenia chemoterapią pacjent w najlepszym przypadku ma 24 miesiące życia. Średnia życia ludzi z wykrytym nowotworem, który leczony jest tą metodą, wynosi 18 miesięcy. I to nie zmieniło się już od po-nad dwudziestu lat. Dobrze pamiętam napisane tam cytowane zdanie jakiegoś onkologa: „Chemoterapia czyni w organizmie więcej szkód, niż przynosi pożytku.“
Od siebie dodam, że pożytek przynosi tym, którzy nią handlują i na niej zarabiają. Ale jak powiedział w tym artykule jakiś lekarz, pacjentowi trzeba dać nadzieję, jeśli nawet jest złudna. Przestańmy się jednak oszukiwać. Jestem przekonany, że zwyciężyć raka można metodami klasycznymi (np. naświetlaniem różnymi promieniami czy też implantacją do prostaty tzw. seeds) i niekonwencjonalnymi. Medycyna może pomóc, ale konieczne jest też wiedza pacjenta, jego ogromne zaangażowanie, po-moc bliskich i wiara w sukces. Powyżej opisana dieta w moim przekonaniu była mi ogromnie pomocna. Powtórzę ją jesienią tego roku, bo trudno ją stosować podczas letnich rozjazdów. A więc do boju z rakiem. Nie wolno tracić ani chwili.
Jeśli ktoś odniesie sukces, niech mi napisze kilka słów:
klimczak@zedat.fu-berlin.de

PPS.: Poniższe piszę w czerwcu 2007 r.
Różnym bliskim i dalszym znajomym, również zagrożonym rakiem, opowiadam o diecie, daję albo rosyjski, albo polski tekst w zależności od ich znajomości tych języków. Nie znam jednak nikogo, kto by zdecydował się zastosować tę dietę. Bodźcem do przetłumaczenia rosyjskiego tekstu na język polski była wiadomość o tym, że przyjaciel mojego syna (który również stał się z czasem i moim przyjacielem) zachorował na raka (trzustki). Kilka dni później przedłożyłem mu ten tekst w jęz. polskim. Niestety, nie był w stanie się przełamać, radykalnie zmienić sposób odżywiania, tj, zastosować powyższą dietę. Zmarł kilka miesięcy poźniej. Płakaliśmy obaj z synem na pogrzebie. I dzisiaj za każdym razem, kiedy przejeżdżam obok szczecińskiego cmentarza, cisną mi się łzy do oczu.
A lato jest piękne tego roku. Od 15. kwietnia jestem znów na diecie. Już po raz piąty. Fizycznie czuję się doskonale. Właśnie wróciłem z basenu, gdzie tradycyjnie przepłynąłem 1000 m stylem grzbietowym i 500 m kraulem. Jeszcze miesięc muszą wytrzymać, a potem ugotuję sobie coś smacznego. Tym razem będę jednak wychodził z diety znacznie ostrożniej. Od zakończenie terapii naświetlania nie opuściłem ani jed-nego dnia w pracy. Nie chorowałem, nie mam bólów głowy ani innych organów. Jestem w stanie dużo i długo pracować (pracoholik). Po zakończeniu terapii zastrzykowej stwierdzono u mnie tak samo jak poprzednio najniższy wskaźnik PSA. Chyba jestem zdrowy (odpukać od tazu w niemalowane drzewo!!!).
1.06.2007, godz. 12:07.

Kolejny zapis z sierpnia 2008
Rak jest, niestety, chorobą bardzo złośliwą i podstępną. Latem roku 2007 wydawało mi się, że jestem wyleczony. Nawrót nastąpił w kwietniu 2008 roku, w sposób najstraszliwszy. Bo metastazami zostal zaatakowany kręgosłup, co zostało właśnie przez ten atak i dopiero wtedy zauważone. Tę ostatnią notatkę piszę po czterech operacjach, które zrujnowały mi zdrowie. Nie poddaję się jednak. Właśnie zakończyłem swoją dietę, którą rozpocząłem 12. maja bieżącego roku. Gdybym poszedł na dietę jesienią ub. roku, to pewnie nawrotu by nie było, Gdyby, gdyby.

Jest godzinna 16:07 (05.08.2008). Idę na spacer antyrakowy. Zobaczymy jeszcze, kto kogo zwycięży. W chwili obecnej wielkość markera PSA we krwi jest u mnie w supernormie: 0,04. A przedtem, na początku maja marker wynosił 65, a 10 dni później nawet 96. Potem były operacje — nieudane, dlatego aż cztery, w tym dwie z powodu zakażenia rany operacjynej. I oczywiście naświetlanie (12.06.2008) promieniami rentgena w wielkości 8 Gray. Ale tylko jeden raz. Dwa razy otrzymałem zastrzyki z Trenantone. Codziennie łykam też tabletkę Casodex‘u. I stosowałem dietę. Marker cofnął się do normy.

To jest tak, jakby mi podarowano nowe życie.
Zobaczymy jeszcze, kto kogo.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum