Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Smoleńska katastrofa
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pawel Sabuda



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 368

PostWysłany: Nie Lis 28, 2010 8:25 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

I proszę bardzo! Znowu temat zastępczy! Teraz problem nr 1 to jakaś dyskusja, jakiś kwit rzekomo wysłany lub niewysłany przez AW.
A co - do jasnej cholery - z analizą filmu! Jeżeli jest fałszywką - to ktoś ją przygotował w około 48 godzin, bo po takim czasie się ukazał! I co, k...mać! Prawie 8 miesięcy to za mało na zdemasakowanie fałszywki przygotowanej w dwa dni? Czy my naprawdę jesteśmy tak głupi, że wszystko co nie pasuje do wersji Tuska/Putina - uznajemy na produkt poźytecznych idiotów!

_________________
Pawel Sabuda
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Czw Gru 16, 2010 11:07 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Rogalski: Mamy wątpliwości, jak zginął Przemysław Gosiewski
Czwartek, 16 grudnia

Konrad Piasecki: Czy ma pan pewność, ze na Wawelu spoczywają ciała Marii i Lecha Kaczyńskich?

Rafał Rogalski:- Ja chciałbym mieć tą pewność. Materiały są analizowane bardzo wnikliwie przez prokuratorów, także i przez pełnomocników.

Mówi pan: chciałbym mieć pewność. To znaczy, że pan tej pewności nie ma?

- Nie mam tej pewności. Od pół roku sprawa jest tak naprawdę wyjaśniana. Bardzo szczegółowo analizowane są materiały, także te materiały, które przyszły nie tak dawno z prokuratury rosyjskiej. Natomiast tej pewności wciąż nie ma.

Ale mogą być wątpliwości, czy ciała spoczywające w krypcie wawelskiej to są ich ciała. Przecież te ciała zostały zidentyfikowane, były oględziny, były sekcje zwłok. Skąd się mogą brać wątpliwości?

- Ze względu na to, że materiały są objęte klauzulą "ściśle tajne", znajdują się w kancelarii tajnej Okręgowej Prokuratury Wojskowej w Warszawie, nie mogę oczywiście ujawniać szczegółów. Natomiast może nie chodzi o całe ciała, chodzi o pewne szczegóły, które są z tym związane. No i tej pewności do końca nie można mieć.

To są wątpliwości związane z tym, co wiemy nieoficjalnie, że na stołach ekshumacyjnych leżały fragmenty innych zwłok podczas sekcji zwłok Lecha Kaczyńskiego?

- Nie mogę tego potwierdzić, natomiast są pewne wątpliwości istotne, które nie zostały rozwiane. Oczywiście od mniej więcej końca lipca do teraz zostały przeprowadzone pewne dowody, które nas przybliżają do wyjaśnienia i rozwiania tych wątpliwości, natomiast one w mojej ocenie - a także w ocenie mecenasa Pszczółkowskiego - nie zostały rozwiane.

Czy polska prokuratura dysponuje zdjęciami z sekcji zwłok?

- Niestety, polska prokuratura nie dysponuje zdjęciami w stosunku do jakiejkolwiek osoby samej sekcji zwłok, w tym także niestety - ku mojemu ubolewaniu - prezydenta, co jest rzeczą wręcz niebywałą.

A dysponuje zdjęciami sprzed sekcji albo po sekcji?

- Sprzed sekcji tak, natomiast z samej sekcji brak jest jakichkolwiek fotografii.

I to te zdjęcia sprzed sekcji są główną przyczyną wątpliwości?

- Można tak powiedzieć.

Ale zdjęcia sprzed sekcji nie mówią nam niczego o tym, co działo się po sekcji i o tym, jakie ciała trafiły do trumien.

- Te zdjęcia, które zostały zrobione przed sekcją zwłok, bardzo dużo mówią i one stwarzają wiele wątpliwości. Niestety nie mamy zdjęć samej sekcji zwłok prezydenta i to powoduje bardzo poważne zamieszanie.

Panie mecenasie, ja oczywiście doceniam wagę symbolu, wagę postaci, wagę miejsca, czyli Wawelu, ale czy warto rozpętywać tę dyskusję pańskim zdaniem? Pytam pana bardziej jako człowieka niż jako prawnika.

- Właśnie z tego względu myślę, że jest tutaj duża powściągliwość w mówieniu o ekshumacji czy o wątpliwościach. Chodzi o to, aby rozwiać te wątpliwości bez udziału mediów. Sprawa jest bardzo drażliwa, sprawa jest bardzo delikatna, stąd też liczę na to, że w najbliższym czasie te wątpliwości całkowicie zostaną rozwiane.

A czy Jarosław Kaczyński dopuszcza do siebie myśl o ekshumacji brata i bratowej?

- Myślę, że jest to pytanie przede wszystkim do pana prezesa. Na pewno jest to sprawa bardzo uciążliwa i bardzo delikatna dla pana prezesa.

Ale Jarosław Kaczyński jest w nią zaangażowany, czy to dzieje się tylko i wyłącznie na płaszczyźnie prawnej?

- Trudno, żeby pan prezes Jarosław Kaczyński nie był zaangażowany w sprawę związaną z nieprawidłowościami co do sekcji zwłok, a także i ewentualnie pochówku pana prezydenta.

Ale rozmawiał z nim pan o ekshumacji?

- Na ten temat nie było rozmowy. Ten temat jest w powietrzu, jest to temat bardzo poważny i liczymy na to, że wszelkie wątpliwości zostaną wyjaśnione.

Czy inne wnioski ekshumacyjne, które pan złożył albo zamierza złożyć, oparte są na podobnych wątpliwościach?

- Nie do końca. Przede wszystkim ja złożyłem wniosek w stosunku do ekshumacji pana Przemysława Gosiewskiego. To, co zdecydowało o tym wniosku, to było to, że brakowało jakiegokolwiek potwierdzenia, że sekcja została wykonana.

Dzisiaj już to potwierdzenie jest?

- Aktualnie wychodzi na to, że sekcja została wykonana. Jest ekspertyza sądowo-lekarska. Są także inne badania, chociażby toksykologiczne. One są przedmiotem analizy przez prokuraturę, a także przeze mnie jako pełnomocnika. One bardzo dużo wnoszą do sprawy. Element związany z tym, czy były przeprowadzone sekcje...

Dzisiaj można powiedzieć, że sekcja była.

- Tak, sekcja została wykonana, natomiast mamy wątpliwości co do tego, czy na pewno to, co została wskazane w ekspertyzach sądowo-lekarskich, jest wiarygodne.

Są wątpliwości czy oni zginęli z powodu katastrofy lotniczej?

- Chodzi przede wszystkich o przyczyny śmierci.

Czy ma pan wątpliwości, w jaki sposób zginął Przemysław Gosiewski?

- Tak, mam wątpliwości.

Przecież przebieg tej katastrofy lotniczej jest dokładnie opisany. Samolot uderzył w ziemię, uderzył górną częścią z prędkością około 200 km na godzinę, potem centropłat zmiażdżył całą kabinę pasażerską. Jakie tu mogą być wątpliwości?

- Oczywiście wydawałoby się, że sprawa jest bardzo przejrzysta i przyczyny śmierci są określone i jasne, natomiast wcale to tak nie wygląda z uwagi na to, że jeżeli popatrzymy na ekspertyzę sądowo-lekarską, to owszem - ona jest bardzo szczegółowa. Ja w ramach polskiego procesu właściwie w nielicznych przypadkach spotkałem się z tak szczegółową ekspertyzą. Wciąż brakuje natomiast zdjęć z samej sekcji zwłok i trudno jest zweryfikować czy to, co jest napisane przez patomorfologów rosyjskich, jest zgodne z rzeczywistością.

Ale w takim razie, jeśli nie ma tych zdjęć, to należałoby wszystkie 96 ofiar tej katastrofy ekshumować.

- Być może. Ekspertyza i wszelkie badania, które dotyczyły pana Przemysława Gosiewskiego, są przedmiotem analizowania przez prokuratorów, a także przeze mnie jako pełnomocnika. Zostały rozwiane wątpliwości co do samej sekcji - to już bardzo dużo. Mam nadzieję, że dojdziemy do takich wniosków - podobnie prokuratorzy, podobnie i ja - że ekspertyza sądowo-lekarska, podobnie jak i wszelkie badania, były wykonane w sposób prawidłowy i przyczyna tam określona jest właściwa. Co będzie oznaczało, że w takim przypadku wniosek o ekshumację byłby bezprzedmiotowy. W tym momencie tego jednoznacznie stwierdzić nie można.

Andrzej Seremet wysłał wczoraj do rosyjskiego prokuratora generalnego list, żeby ten unieważnił decyzję o unieważnieniu pierwotnych zeznań kontrolerów. Czy pan traktuje to, co zrobił polski prokurator generalny, jako prośbę, jako apel czy jako wniosek prawny?

- Ja opieram się przede wszystkim na doniesieniach medialnych tym przedmiocie. Mam wrażenie, że jest to prośba...

Czyli prośba, która nie musi zostać uwzględniona.

- Najprawdopodobniej. Natomiast biorąc za podstawę to, że doszło do spotkania polskiego prokuratora generalnego z rosyjskim odpowiednikiem, panem prokuratorem generalnym Czajką, ten temat został poruszony. Temat jest bardzo istotny i ważny zarówno dla śledztwa rosyjskiego, jak również przede wszystkim nas interesującego polskiego. Stąd też tutaj ogromny szacunek dla pana prokuratora generalnego.

I ostatnie pytanie: czy któryś z pańskich klientów zamierza domagać się odszkodowania za katastrofę smoleńską?

- Toczy się śledztwo, wciąż nie znamy przyczyn katastrofy...

Czyli jeśli się będzie domagał, to po zakończeniu śledztwa?

- Być może w trakcie. Wtedy, kiedy będzie już można wskazać konkretną osobę, czy konkretne osoby, czy konkretny podmiot, który jest odpowiedzialny za katastrofę, czy przyczyny tej katastrofy. W takim przypadku będzie można się nad tym zastanawiać. Przede wszystkim rodziny są skupione na ustaleniu przyczyn faktycznych, które zdecydowały po prostu o tym, że do katastrofy doszło. Ten temat na razie nie jest poruszany.


http://fakty.interia.pl/tylko_u_nas/wywiady/news/mamy-watpliwosci-jak-zginal-p-gosiewski,1572034

==========================================

Rogalski jest pełnomocnikiem rodzin kilku ofiar katastrofy, m.in. Jarosława Kaczyńskiego.
Taki sposób gry na emocjach, który realizuje, jest bardzo ryzykowny. Chyba jednak nikt nie ma wątpliwości, że władze PiS nie mają już żadnych hamulców...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Nie Sty 02, 2011 5:54 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego - w tym samym duchu:

Cytat:
- Nie ukrywam, że o ile rozpoznałem ciało mojego śp. brata na lotnisku w Smoleńsku, i tu nie miałem wątpliwości, podałem zresztą charakterystyczne cechy i one zostały potwierdzone - bliznę na ręce po ciężkim złamaniu - o tyle, kiedy już widziałem ciało przywiezione do Polski w trumnie, to go nie rozpoznałem. Tutaj to był człowiek, który w ogóle nie przypominał mojego brata. Mówiono mi, że to on - powiedział Kaczyński na poniedziałkowej konferencji prasowej.

Jak zaznaczył Kaczyński, dotychczas ani on ani córka zmarłego prezydenta Marta, nie podjęli decyzji w sprawie ewentualnej ekshumacji ciała Lecha Kaczyńskiego. - Mam podstawy - ale takie są w Polsce przepisy, że nie mogę głośno o tym mówić - żeby uznać, że w trakcie sekcji przeprowadzonej w Smoleńsku nie wszystkie części ciała, które tam były, należały do prezydenta Rzeczypospolitej - powiedział prezes PiS.

Czyje szczątki znalazły się więc w grobowcu na Wawelu? - Z całą pewnością prezydent nie był generałem i nie nosił generalskich mundurów. To jest poza jakąkolwiek wątpliwością - dodał tajemniczo Kaczyński.


http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/polska/nie-rozpoznalem-ciala-brata--kaczynski-ma-watpliwosci--kto-lezy-na-wawelu,69552,1
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Nie Sty 02, 2011 5:57 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Katalog polskich błędów
Michał Majewski , Paweł Reszka 31-12-2010,

Co szwankowało po polskiej stronie 10 kwietnia w czasie feralnego lotu prezydenckiego Tu-154 do Smoleńska?

Na temat lotników Tu-154 w ostatnich dniach wypowiadają się akredytowany przy rosyjskim Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK) Edmund Klich i doświadczeni piloci tupolewów: płk Robert Latkowski oraz płk Stefan Gruszczyk. Nie mówią rzeczy nowych, ale warto ich słuchać, bo są uznanymi ekspertami. Słuchając ich, trzeba pamiętać o tym, co podkreślał w rozmowie z „Rz” (11.12.2010 r.) Klich: „Ciągle mówi się o błędach pilota, ale on jest przecież produktem systemu. To superwymówka: piloci są winni, po sprawie”.

Oto katalog polskich błędów, które mogły przyczynić się do katastrofy:

1. Załoga

Lotnicy Tu-154 nie imponowali doświadczeniem. Nie byli zgrani, bo w tym składzie wylatywali z Okęcia dopiero drugi raz w życiu. Nikt z nich nie trenował awaryjnych sytuacji na symulatorze tupolewa. Wszystko to wynika ze stanu 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, w którym brakowało i samolotów, i pilotów.

Trzy dni przed katastrofą Arkadiusz Protasiuk, dowódca załogi podczas feralnego lotu, leciał do Smoleńska jako drugi pilot. Były dowódca 36. specpułku Robert Latkowski i były dowódca eskadry w pułku Stefan Gruszczyk twierdzą, że taka sytuacja jest niedopuszczalna. Chodzi o to, żeby lotnikom nie mieszały się zadania, które mają do wykonania pierwszy i drugi pilot. Pilotowanie to nie tylko wiedza, ale też nawyki.

2. Prognoza

Lotnicy poderwali samolot z Okęcia, nie mając prognozy pogody z lotniska docelowego. Ostatnio pojawiają się informacje, że kapitan Protasiuk był przeciwny startowi z powodu kiepskich warunków. Miał zmienić zdanie po rozmowie z dowódcą Sił Powietrznych gen. Andrzejem Błasikiem. Pisał o tym „Fakt”, powołując się na Edmunda Klicha. Poza „Faktem” nie ma innego źródła, które twardo potwierdza tę informację. Bezsporne jest natomiast, że to gen. Błasik witał prezydenta na pokładzie, choć, zgodnie ze zwyczajem, powinien robić to kapitan samolotu.

3. Lider

Eksperci pytają, dlaczego wśród członków załogi nie było rosyjskiego nawigatora wojskowego, czyli lidera. Powinien być – tupolew leciał na przestarzałe, zamknięte lotnisko wojskowe. Z prośby o lidera zrezygnował 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego. Dowódcy uznali, że załoga potrafi prowadzić komunikację z wojskowymi kontrolerami po rosyjsku.

4. Język

Tymczasem, jak mówił w TVN 24 płk Gruszczyk: „Załoga nie znała języka i procedur obowiązujących na rosyjskich lotniskach. (…) Jedyną osobą, która w miarę potrafiła się porozumieć, był Arkadiusz Protasiuk”. Skończyło się na tym, że kapitan, zamiast skupić się na lądowaniu, musiał wykonywać pracę nawigatora.

Nie wiadomo, jak dobrze Protasiuk znał „lotniczy” rosyjski. Eksperci nie mają pewności, czy zrozumiał kluczową komendę „posadka dopołnitielno”, która nie była zezwoleniem na lądowanie.

5. Komunikacja z wieżą

Płk Gruszczyk twierdzi, że załoga nie znała procedur obowiązujących na rosyjskim lotnisku wojskowym. Być może ma rację – samolot nie podawał kontrolerowi wysokości. Zgodnie z procedurą powinien to robić. Lotnisko nie było wyposażone w system lądowania ILS, a na przestarzałych radarach wysokość samolotu nad ziemią widać tylko w przybliżeniu.

6. Komunikacja załogi

Eksperci podkreślają, że komunikacja w kokpicie nie przebiegała normalnie. Piloci zgodnie z instrukcją powinni potwierdzać wykonanie poszczególnych czynności. Jak mówi Gruszczyk: „Załoga przestała istnieć, drugi pilot przestał istnieć, tam była cisza. Nie mieści mi się w głowie sposób podejścia do lądowania”.

7. Instrukcja Head

Podczas lotu łamane były: instrukcja pilotowania tupolewa oraz instrukcja Head (dotycząca przewożenia VIP-ów). Zgodnie z ostatnią lot nie może być wykonywany poniżej warunków do startu i lądowania ustalonych dla pilota, samolotu i lotniska. Znaczy to, że tupolew nie miał prawa podchodzić do lądowania przy tak złej pogodzie.

Nie miał także prawa schodzić poniżej tzw. wysokości decyzji (wysokości, na której pilot musi zdecydować, czy ląduje, czy odlatuje), czyli w tym przypadku 120 metrów. Tymczasem na wysokościomierzu radiowym wysokość decyzji ustawiono na 60 metrów. Powstaje więc pytanie, czy instrukcji nie łamano świadomie. Płk Gruszczyk mówił w TVN 24: „Z tego, co wiemy, oni zawsze ustawiali na 60”.

Zgodnie z instrukcją Head w kokpicie nie powinno być osób postronnych, takich jak gen. Błasik (chyba że zgodę wyda kapitan). W ocenie Gruszczyka i Latkowskiego generał samą obecnością wywierał presję na załogę.

8. Ścieżka podejścia

Ze stenogramów wynika, że załoga zbyt późno rozpoczęła zniżanie i goniła ścieżkę podejścia. W związku z tym tupolew miał znacznie większą szybkość zniżania, niż powinien. Klich w wywiadzie dla „Rz”: „Gonienie ścieżki często jest jedną z przyczyn, które składają się w finale na katastrofę”.
Rzeczpospolita


http://www.rp.pl/artykul/459542,586627.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Czw Mar 31, 2011 8:53 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Macierewicz: zamach mało prawdopodobny

Polityk PiS Antoni Macierewicz przekonuje, że nigdy nie twierdził, iż katastrofa smoleńska nie była wypadkiem

Szef parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy Tu-154 Antoni Macierewicz (PiS) był w środę gościem poświęconej katastrofie debaty zorganizowanej przez studentów UW z koła naukowego

Pytany przez uczestników, odniósł się do wersji zamachu jako przyczyny katastrofy. – Ta kwestia jest równie mało prawdopodobna jak wszystkie inne podawane do wiadomości publicznej i przesądzane już hipotezy – stwierdził.

– Nigdy publicznie nie stwierdziłem, że to był zamach – mówił i dodawał, że głoszenie tej tezy próbuje się nieustannie przypisywać Prawu i Sprawiedliwości.

Zdziwiony deklaracją Macierewicza jest poseł PO Włodzimierz Karpiński. – Pan Macierewicz wiele razy wypowiadał się o prawdopodobieństwie zamachu, nigdy się od takich spiskowych hipotez nie odciął, choć miał ku temu wiele okazji – zapewnia Karpiński.

Politolog Artur Wołek zwraca jednak uwagę, że PiS nigdy oficjalnie nie twierdził, że w Smoleńsku doszło do zamachu. – To jest raczej teza pojawiająca się w prawicowej blogosferze, która sympatyzuje z tą partią – podkreśla.


http://www.rp.pl/artykul/635490_Macierewicz--zamach-malo-prawdopodobny--.html

======================================

No proszę! Nie minął nawet rok od katastrofy, a Antoni Macierewicz zdaje się trzeźwieć...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Kwi 01, 2011 12:33 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Seremet: Zamach wykluczony, organizacja lotu do cywilnej prokuratury

Prokuratura wojskowa wykluczyła, by w czasie lotu do Smoleńska doszło do zamachu; wątek organizacji lotu wyłączono z głównego śledztwa i przekazano Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga - oświadczył Prokurator Generalny Andrzej Seremet.

To dwie najważniejsze informacje z konferencji podsumowującej prawie rok śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej.

Według Seremeta, w tym czasie polscy prokuratorzy wojskowi "wyczerpali wszelkie czynności dowodowe" mogące potwierdzić lub zaprzeczyć, by w trakcie lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego i 95 innych osób do Smoleńska na uroczystości katyńskie, doszło do zamachu.

- Prokuratorzy zakończyli badanie tego wątku, nadal badane są inne ewentualności - oświadczył Prokurator Generalny.

Wątkiem organizacji lotu prezydenta do Smoleńska zajmie się Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Odpowiednie materiały zostały wyłączone z akt głównego śledztwa.

Śledztwo w sprawie katastrofy zostało przedłużone do 10 października 2011 roku - poinformował naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski. Do tej pory termin śledztwa był zakreślony do 10 kwietnia.

Parulski poinformował także, że materiały śledztwa obejmują już 132 tomy akt jawnych i 21 tomów akt wydzielonych. Prokuratorzy przesłuchali już ponad 500 świadków.

Naczelny prokurator wojskowy przypomniał, że do Rosji polska prokuratura skierowała siedem wniosków o pomoc prawną.

- Do dzisiaj nie wpłynęły do polskiej prokuratury materiały z czynności przeprowadzonych w Rosji przez polskich prokuratorów w lutym - powiedział Parulski. Chodzi o protokoły z zeznań przesłuchanych wówczas w Moskwie kontrolerów. Prokuratura oczekuje ciągle także m.in. na dokumenty z badań miejsca katastrofy przez polskich archeologów w październiku zeszłego roku.

źródło informacji: PAP


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/aktualnosci/news/seremet-zamach-wykluczony-organizacja-lotu-do-cywilnej,1618711,6911

===============================

Obawiam się, że duża część elektoratu PiS nie pogodzi się z tym twierdzeniem.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Kwi 01, 2011 3:54 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Aby nie być gołosłownym - wypowiedź pełnomocnika Jarosława Kaczyńskiego:

Cytat:
"Prokuratorzy popełnili oburzający błąd"
PEŁNOMOCNIK CZĘŚCI RODZIN O DECYZJI OSKARŻYCIELI


- Decyzja o wykluczeniu wersji o zamachu jest kompletnie niezrozumiała. Prokuratorzy popełnili poważny, wręcz oburzający błąd - uważa pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy mecenas Rafał Rogalski. Według niego zaprzestanie badania tego, czy 10 kwietnia 2010 r. mogło dojść do zamachu "jest stanowczo przedwczesne, bo wciąż nie zbadane są bardzo istotne dla sprawy materiały, na przykład wrak TU-154".

Pełnomocnik kilku rodzin ofiar katastrofy z 10 kwietnia, w tym Jarosława Kaczyńskiego, przyznaje w rozmowie z tvn24.pl, że jest "zaskoczony i bardzo rozczarowany decyzją wojskowych prokuratorów". Na piątkowej konferencji stwierdzili oni, że wersja dotycząca zamachu nie będzie dłużej badana.

Prokuratura: Nie było zamachu. Śledztwo przedłużone
- Prokuratura wojskowa nie znalazła dowodów na to, by w czasie lotu do... czytaj więcej »
- Dowody, którymi dysponujemy jednoznacznie wykluczają tezę o działaniu osób trzecich w kontekście tej katastrofy - tłumaczył płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Według Rogalskiego ta argumentacja jest o tyle niezrozumiała, że materiał dowodowy, na którym oparli się wojskowi prokuratorzy jest "wysoce niekompletny".

- Wciąż nie doczekaliśmy się na przykład wraku Tupolewa i nie wiadomo kiedy się go doczekamy. Jak bez jego zbadania można było podjąć taką decyzję? - pyta Rogalski.

Jak zastrzega, "zgadza się z tezą, że dowody nie pozwalają dzisiaj na stwierdzenie jakoby 10 kwietnia doszło do zamachu". - Ale uważam, że jednoznaczne wykluczenie tej wersji w tym momencie jest stanowczo przedwczesne - zaznacza mecenas.

ŁOs//kdj


http://www.tvn24.pl/-1,1697851,0,1,zamachu-nie-bylo-prokuratorzy-popelnili-oburzajacy-blad,wiadomosc.html

======================================

Wrogowie PiS powinni mec. Rogalskiemu postawić dużą wódkę. To nie pierwszy przypadek, gdy pan mecenas kosztem interesów swoich mocodawców błyszczy w mediach. Ciekawe kto polecił Jarosławowi Kaczyńskiemu Rogalskiego...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sob Kwi 02, 2011 9:10 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej proszą Polonię o pomoc
Sobota, 2 kwietnia

Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej zaapelowały do amerykańskiej Polonii o pomoc w wyjaśnieniu "prawdy o Smoleńsku".

Zuzanna Kurtyka, Paweł Kurtyka i Beata Gosiewska, którzy w Chicago wezmą udział w uroczystościach rocznicowych, podziękowali także za organizację obchodów pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej.

Beata Gosiewska, wdowa po pośle PiS Przemysławie Gosiewskim, który 10 kwietnia 2010 roku zginął na pokładzie Tu-154 pod Smoleńskiem, nawiązała także do śledztwa w sprawie przyczyn katastrofy.

- Byłam jedną z pierwszych osób, które zdecydowały się na to, żeby powiedzieć, że nie wierzą w to, że był to wypadek, zwykły, nieszczęśliwy wypadek lotniczy. Ja w to nie wierzę. (...) W Polsce słowo "zamach" od początku stało się tematem tabu - powiedziała.

- Zastanówcie się państwo, czy w XXI wieku takie mocarstwo jak Rosja, takie państwo jak Polska, nie ma możliwości technicznych do tego, żeby mógł bezpiecznie wylądować samolot z głową państwa - dodała.

Zuzanna Kurtyka, wdowa po prezesie Instytutu Pamięci Narodowej, powiedziała, że ważne jest umiędzynarodowienie śledztwa w sprawie przyczyn katastrofy.

- Chcemy, żeby polskie uwagi do raportu MAK zostały przetłumaczone przez profesjonalną angielską firmę z profesjonalnym uwierzytelnieniem przez tłumacza i będziemy je wysyłać do rządów krajów ościennych, do wszystkich możliwych ambasad i konsulatów, żeby te rządy miały pojęcie, jak bardzo to śledztwo jest zmanipulowane przez Rosjan - stwierdziła. Kurtyka dodała, że rodziny ofiar zbierają pieniądze na pokrycie kosztów takiego tłumaczenia.

Z kolei syn zmarłego Paweł Kurtyka powiedział, że amerykańska Polonia może przyczynić się do powołania międzynarodowej komisji do zbadania katastrofy pod Smoleńskiem. Kurtyka wskazywał na możliwość zainteresowania sprawą członków amerykańskiego Kongresu.

- Sytuacja tutaj (w Stanach Zjednoczonych) różni się od tego, co mamy w Polsce tym, że kongresmeni liczą się z głosem obywateli, u nas nie do końca tak jest, natomiast w tej sprawie nie można pominąć głosu obywateli. Myślę, że jednolity ton wypowiedzi środowisk polonijnych mógłby sporo wnieść do tej sprawy - powiedział Kurtyka.

Do Chicago przylecieli także twórcy filmu dokumentalnego "Solidarni 2010" Ewa Stankiewicz i Jan Pospieszalski.

Honorowy patronat nad uroczystościami "Tygodnia Pamięci Narodowej" objęła Marta Kaczyńska, córka tragicznie zmarłej pary prezydenckiej, a także kardynał archidiecezji w Chicago Francis George.


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/rodziny-ofiar-katastrofy-smolenskiej-prosza-polonie-o-pomoc,1619089

=========================================

Uważam, że to bardzo ryzykowna inicjatywa, która zmierza do umiędzynarodowienia wojny polsko-polskiej. Powtórka z XVIII wieku? Oby nie skończyło się podobnie!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Kwi 04, 2011 8:24 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Dlaczego Rosjanie nie udostępnili danych z oblotu?

W opinii [Edmunda] Klicha gdyby na początku badania katastrofy doszło do "wielkiej awantury", to - jak mówił - nic już byśmy od Rosjan nie dostali, np. nagrań rozmów na wieży w Smoleńsku. - Teraz ważniejsze są szczegółowe rozmowy z wieży, w tym kontakty z Moskwą, niż szczegółowe dane z oblotu, bo wiem, że ten sprzęt był byle jaki - ocenił Klich.

Jak tłumaczy, system zainstalowany w Smoleńsku jest bardzo nieprecyzyjny, "szczególnie jeśli chodzi o wysokość". To właśnie słaba jakość systemów lotniska w Smoleńsku zadecydowała - zdaniem Klicha - o tym, że Rosjanie nie udostępnili Polsce danych z oblotu.

Płk Klich skomentował też przygotowania do eksperymentu, jaki ma przeprowadzić polska komisja badająca katastrofę. Badanie to ma m.in. wyjaśnić, czy załoga rzeczywiście użyła systemu automatycznego przerwania podejścia i odejścia na bezpieczną wysokość. Według niego podchodzenie do lądowania "w automacie" - jeśli do tego doszło - było niezgodne z procedurami. Innym błędem miało być korzystanie przez załogę z radiowysokościomierza zamiast z wysokościomierza barometrycznego.

Klich o eksperymencie

Jak tłumaczy płk Klich, samolot może automatycznie przerwać lądowanie tylko, gdy na lotnisku jest system naprowadzania samolotów ILS i gdy jest on wykorzystywany przez podchodzący samolot. - Natomiast w sytuacji, gdy nie ma systemu ILS na lotnisku, jak go nie było w Smoleńsku, takie odejście automatyczne jest niemożliwe - powiedział.

Jeżeli na lotnisku działa system ILS, w wypadku decyzji o odejściu na drugi krąg wystarczy, że ktoś z załogi naciśnie jeden przycisk. - Kapitan naciska na wolancie z prawej strony przycisk "uchod". Wtedy komputer automatycznie wypracowuje najlepsze warunki odejścia, bez udziału załogi następuje przerwanie podejścia i samolot nabiera wysokości. Załoga nie podejmuje żadnych innych działań - wyjaśnia Klich.

Jego zdaniem należałoby rozważyć, dlaczego mimo podjęcia decyzji nie nastąpiło bezpieczne odejście. - To jest zastanawiające. Jedno z wytłumaczeń jest takie, że załoga, prawdopodobnie kapitan, mogła nacisnąć przycisk "uchod" i system nie zadziałał, bo nie mógł zadziałać na tym lotnisku, bo nie miało odpowiedniego wyposażenia. (...) W związku z tym można zakładać, że nastąpiło opóźnienie działań załogi - przypuszcza płk Klich. Jak mówił, brak reakcji samolotu był zaskoczeniem dla załogi.

Komenda "odchodzimy"

Według zapisów rozmów w kokpicie Tu-154M - opublikowanych w styczniu 2011 r. przez polską komisję badającą przyczyny katastrofy - na kilkadziesiąt sekund przed katastrofą pierwszy pilot wydał komendę: "Odchodzimy na drugie zajście". Sekundę później potwierdził ją drugi pilot: "Odchodzimy". Wówczas też - według raportu MAK - drugi pilot wychylił wolant do siebie, ale zbyt mało, by odłączyć autopilota, i tym bardziej za mało, aby wykonać odejście na drugi krąg.

Płk Klich uważa jednak, że nie można przesądzać, kto ruszył drążek - rejestratory Tu-154M nie są w stanie tego wychwycić, bo wolanty są ze sobą fizycznie połączone.

Dopiero po kilku sekundach - według raportu MAK - któryś z pilotów gwałtownie pociągnął drążek do siebie, "zerwał" autopilota, a sekundę później zwiększono ciąg silników. Zanim to się stało, samolot zniżał się z prędkością 8 m/s, ponadto od momentu zdecydowanej reakcji załogi do momentu rozpoczęcia nabierania wysokości, maszyna straciła jeszcze ok. 20 m, gdyż opadała siłą bezwładności.

Klich podkreśla, że te szczegóły ma jeszcze pokazać eksperyment polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską. - Na rejestratorach nie było żadnego znaku, że naciśnięto przycisk "uchod". Większość specjalistów twierdziła, że naciśnięcie tego przycisku nie daje żadnego znaku na rejestratorze. Daje go dopiero aktywacja systemu automatycznego odejścia. Dopiero eksperyment ma wyjaśnić, że coś takiego zostało uruchomione - wyjaśnia płk Klich.

Terminu eksperymentu jeszcze nie wyznaczono. Trwają uzgodnienia między polska komisja badająca katastrofę a Dowództwem Sił Powietrznych.


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/komentarze/news/klich-macierewicz-nie-ma-podstaw-by-mnie-oskarzac,1619881,6912
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Kwi 06, 2011 7:54 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Koniec postępowania dyscyplinarnego wobec załogi Jaka-40

Zakończyło się postępowanie dyscyplinarne wobec dwóch z trzech członków załogi Jaka-40, który 10 kwietnia 2010 r. wylądował w Smoleńsku mimo złych warunków atmosferycznych. Szczegóły są niejawne, strony mogą się odwołać do wyższej instancji - podały Siły Powietrzne.
(...)
Ustawa o dyscyplinie wojskowej przewiduje następujące kary: upomnienie; naganę; karę pieniężną; ostrzeżenie o niepełnej przydatności na zajmowanym stanowisku służbowym; odwołanie ze stanowiska; ostrzeżenie o niepełnej przydatności do służby oraz usunięcie ze służby.

Według informacji portalu tvn24.pl, który jako pierwszy napisał o sprawie, członkowie załogi Jaka-40 zostali ukarani jedną z dwóch lżejszych kar: "karą pieniężną" albo "ostrzeżeniem o niepełnej przydatności na zajmowanym stanowisku służbowym". Ta ostatnia - jaki pisze portal - oznacza, że w przypadku kolejnego przewinienia dyscyplinarnego rozważona zostanie możliwość zdegradowania wojskowego. O łagodnym potraktowaniu pilotów miała - według portalu - zadecydować dotychczasowa nienaganna służba.
(...)
Jak-40 z dziennikarzami na pokładzie wylądował w Smoleńsku na kilkadziesiąt minut przed katastrofą polskiego Tu-154M. W chwili lądowania warunki na lotnisku były już bardzo trudne. Według badającej incydent lotniczy komisji Dowództwa Sił Powietrznych widzialność wynosiła poniżej kilometra, a podstawa chmur - 60 m - poniżej warunków minimalnych.

Według stenogramów rozmów kontrolerzy ze Smoleńska nie widzieli samolotu i zamierzali go skierować na drugi krąg. Gdy wylądował, wyczyn pilota skwitowali krótko: "zuch" - wynika ze stenogramów opublikowanych przez MAK.

W związku z "uzasadnionym podejrzeniem popełnienia przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu w ruchu powietrznym przez załogę samolotu" dowódca Sił Powietrznych gen. Lech Majewski 24 lutego złożył do prokuratury wojskowej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez załogę. Według gen. Majewskiego mogło wtedy dojść do "bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym".

Sprawę prowadzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. 25 marca zdecydowała o jej wyłączeniu z głównego śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej do odrębnego postępowania.

źródło informacji: PAP


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/piloci-jaka-40-ukarani-jedna-z-dwoch-lzejszych-kar,1621077

==========================================
Kolejny przykład źle rozumianej, środowiskowej solidarności. Kary są symboliczne. Przy takim podejściu wojska do spraw bezpieczeństwa, trudno się dziwić, że TU-154 z prezydentem na pokładzie zszedł tak nisko i chciał sprawdzić, czy nie da się wylądować. Dodajmy, że pilot JAKa zachęcał pilota TU-154 do lądowania ("Możesz spróbować!").
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Cze 08, 2011 6:58 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Pilot Jaka-40 nie lądował brawurowo

Porucznik Artur Wosztyl, pilot Jaka-40, którym na uroczystości w Katyniu lecieli dziennikarze i który lądował w Smoleńsku przed rządowym tupolewem, nie złamał procedur, lądując w gęstej mgle, pisze "Nasz Dziennik".

Rzecznik dyscyplinarny 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego uniewinnił pilota, uznając że decyzja o lądowaniu nie zapadła poniżej 100 m. wysokości. Postępowanie dowiodło, że piloci widzieli światła i pas startowy lotniska, gdy byli na wysokości 130 metrów.

Decyzja o uniewinnieniu w postępowaniu dyscyplinarnym uprawomocniła się, natomiast wciąż trwa śledztwo Prokuratury Wojskowej w Warszawie. W lutym br. dowódca Sił Powietrznych gen. Lech Majewski złożył tam doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez naruszenie przepisów wykonywania lotów.

Jak deklaruje rzecznik Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz, nie było to doniesienie przeciwko komuś. Chodziło o sprawdzenie przez upoważnione do tego organy, czy przypadkiem nie zostało złamane prawo, tłumaczy Kupracz.

Naczelna Prokuratura Wojskowa zaznacza, że decyzja rzecznika dyscyplinarnego 36. specpułku nie będzie miała żadnego wpływu na postępowanie prokuratorskie, gdyż są to dwa zupełnie inne postępowania.

PAP


http://fakty.interia.pl/polska/news/pilot-jaka-40-nie-ladowal-brawurowo,1650697
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Czw Lip 28, 2011 5:54 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Macierewicz w pigułce :)

Cytat:

Macierewicz: Przyczyną katastrofy były "dwa wielkie wstrząsy" "o charakterze zewnętrznym", a nie uderzenie o brzozę
1 godz. 15 minut temu

Szef parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz (PiS) powiedział w czwartek, że według analizy pracującego w USA eksperta, przyczyną katastrofy smoleńskiej były "dwa wielkie wstrząsy", a nie uderzenie o brzozę.

Podczas czwartkowego posiedzenia zespołu parlamentarnego za pomocą telemostu połączono się z USA, gdzie prof. Kazimierz Nowaczyk, kierujący - jak powiedział Macierewicz - zespołem analizującym ostatnie minuty lotu Tu-154M do Smoleńska, przedstawił część wniosków z tej analizy. Według Macierewicza, jasno z niej wynika, że przyczyną katastrofy były "dwa wielkie wstrząsy".

"Pan prof. Nowaczyk stwierdził, że - według niego - miały one charakter zewnętrzny w stosunku do mechanizmu samolotu.(...) Ja jedynie przekazuję jego zdanie, nie mam własnego poglądu na ten temat" - powiedział dziennikarzom Macierewicz.

Poseł PiS nie chciał mówić o naturze i pochodzeniu ewentualnych wstrząsów.

- Nie interpretuję tego, na razie zbieramy fakty" - podkreślił. Dodał, że zespół prof. Nowaczyka w oparciu o zarejestrowane parametry lotów mógł stwierdzić jedynie, że takie wstrząsy miały miejsce i w którym miejscu nastąpiły. "Ale jakiej one były natury, jaka była ich przyczyna, tego nie wiemy" - zaznaczył szef zespołu.

"Wiemy, że powodem katastrofy nie było zahaczenie o brzozę" - podkreślił Macierewicz. "Samolot nie zmienił kursu po minięciu tej brzozy, zmienił kurs dopiero (...) dużo dalej" - powiedział.

Macierewicz zaznaczył, że analizie amerykańskiego zespołu poddano dane zawarte w mechanizmach samolotu.

- Mieliśmy do czynienia z chłodną analizą profesjonalisty, fizyka, profesora Uniwersytetu Maryland, który od wielu, wielu miesięcy pracuje nad danymi amerykańskimi pochodzącymi z przyrządów tego samolotu, które zostały zbadane w Redmond w USA i (...) stały się bazą do analizy całego zespołu, w imieniu którego dzisiaj prezentował jego wyniki pan profesor Nowaczyk - powiedział Macierewicz.

Jak dodał, wnioski są następujące: samolot nie zmienił kursu po minięciu brzozy, tej - mówił poseł PiS - "której MAK przypisuje złamanie skrzydła i obrót wokół własnej osi i przebieg katastrofy".

- Tak nie było, samolot nie zmienił tego kursu, nie ma co do tego cienia wątpliwości. To stało się dużo dalej, po minięciu punktu wyznaczonego przez aparaturę TAWS, a między punktem zamrożenia wszystkich funkcji, zamrożenia pamięci centralnego komputera. Wtedy, kiedy doszło - na skutek dwóch wielkich wstrząsów - do awarii systemu zasilania, systemu elektrycznego - powiedział Macierewicz. Jak dodał, stało się to 15 metrów nad poziomem pasa.

Macierewicz pytany był także o raport polskiej komisji pod przewodnictwem ministra SWiA Jerzego Millera, wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej. Raport ma zostać upubliczniony w piątek podczas specjalnej konferencji prasowej. Eksperci spotkają się też z bliskimi ofiar.

"Nie sposób się wypowiedzieć, zanim go (raportu) nie przeczytam. Wtedy będę mógł cokolwiek na ten temat powiedzieć" - stwierdził poseł PiS. Jednocześnie zaznaczył, iż "Miller już ponad pół roku temu zapowiedział, że po publikacji tego raportu Polaków będzie bardziej bolało" i że "większą część odpowiedzialności, winy ponoszą Polacy".

- Więc on niejako przystąpił do tego badania już (...) z pewną założoną tezą. Czy ją przeprowadził, czy wymusił ją na ekspertach, czy też nie - tego nie wiem, to zobaczymy - powiedział Macierewicz.

- Przede wszystkim zobaczymy, jak opisał własne działania, jak wskazał własną odpowiedzialność. Państwo sobie zdajecie sprawę przecież z tego, że gdyby dopełnił swoich obowiązków, gdyby na tym lotnisku (w Smoleńsku-PAP) byli funkcjonariusze BOR (...), gdyby był ich raport sporządzony na temat tego, jak wygląda to lotnisko, jak jest ono przygotowane, jacy ludzie będą przyjmowali polskiego prezydenta - to ten samolot nigdy by tam nie lądował - uważa.

Dodał, że takiego raportu nie było, ponieważ Miller "nie dopełnił obowiązków i nie wysłał tam swoich funkcjonariuszy, nie dopilnował, by oni taki raport sporządzili". "Czy to będzie opisane? Zobaczymy" - mówił.

Według niego, w związku z katastrofą do dymisji powinien podać się premier Donald Tusk, który - jak powiedział poseł PiS - "przyczynił się" do niej.

Macierewicz był także proszony o ocenę tego, że rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej zostały zaproszone na prezentację raportu. "Dzisiaj na posiedzeniu zespołu czytany był list części rodzin, które były wstrząśnięte tym, że zaproszono ich na dzień wcześniej, że dano im 15 minut" - relacjonował polityk PiS.

Macierewicz powiedział też, że podczas swej wizyty w Waszyngtonie rozmawiał z członkami National Transportation Safety Board, organizacji zajmującej się badaniem katastrof. - Przewodnicząca powiedziała mi - jest regułą, że rodziny co najmniej tydzień wcześniej są zapraszane i przedstawia im się, po to by nie zetknęły się chociażby z ciekawością mediów, jeszcze nie otrząsnąwszy się po takiej prezentacji. Tak oceniam to, co robi pan Miller w tej sprawie - powiedział Macierewicz.

Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych płk. Edmund Klich ocenił, że hipoteza o "dwóch wstrząsach" jest nieprawdopodobna. "Nie jestem w stanie odnieść się do tych teorii, ponieważ one są mi kompletnie nieznane" - powiedział Klich PAP. Jak dodał, według jego wiedzy, nic takiego nie miało miejsca podczas katastrofy smoleńskiej.

Podczas czwartkowego spotkania zespołu, którym kieruje Macierewicz doszło też do utarczek słownych między jego uczestnikami a osobami oczekującymi na kolejne posiedzenie komisji sejmowych, mające również odbyć się w Sali Kolumnowej Sejmu. Sprzed sali padł m.in. okrzyk: "Czas minął!", na co jeden z uczestników posiedzenia zespołu odkrzyknął: "zamknij się!".

W piątek podczas specjalnej konferencji prasowej upubliczniony zostanie raport polskiej komisji pod przewodnictwem ministra SWiA Jerzego Millera, wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej.

PAP


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/macierewicz-przyczyna-katastrofy-byly-dwa-wielkie,1674331,
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Sie 01, 2011 4:36 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Raport komisji Millera -
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Sie 01, 2011 4:44 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Prawda o Smoleńsku może być tylko jedna
Michał Majewski,Paweł Reszka 01-08-2011, ostatnia aktualizacja 01-08-2011 00:32

(...)
Polscy eksperci odczytali z czarnej skrzynki słowa dowódcy Tupolewa, który wydaje komendę odejścia na drugi krąg. To fundamentalnie zmieniało wiedzę o przebiegu katastrofy. Napisaliście to w uwagach, ale Rosjanie nie zareagowali.

Nie wiem dlaczego. Uważam, że rozmowa ekspertów mogłaby pomóc w wypracowaniu wspólnego stanowiska. Dajmy sobie szansę.

MAK może zmienić raport?

Można zmieniać ustalenia raportu, jeśli po jego publikacji pojawiły się kolejne fakty. Taka jest praktyka międzynarodowa. To żadna ujma na honorze zmienić jakąś tezę, jeśli ktoś przedstawi nowe dowody. Nie ma żadnych przeszkód, by MAK zastanowił się raz jeszcze nad raportem. Prawda może być tylko jedna.

Komisji zarzuca się, że pracowała na kopiach nagrań z czarnych skrzynek i nie miała pełnego dostępu do wraku.

Nikt nie pracuje na oryginałach, bo oryginały można zepsuć. Zawsze pracuje się na kopiach.

Chodzi raczej o to, czy kopia zapisów była wiarygodna.

W Smoleńsku znaleziono czarne skrzynki. Zostały zaplombowane, potem Polacy i Rosjanie zawieźli je do Moskwy. Tam trafiły do sejfu, sejf został zaplombowany rosyjskimi i polskimi pieczęciami. Potem Rosjanie i Polacy otworzyli sejf. Wspólnie wykonano kopie z oryginału. Jedną z nich dostaliśmy my. Czy kopia jest wiarygodna? Tak, w pełni.

A wrak?

Jeśli doszłoby do eksplozji silnika, eksplozji na pokładzie, to wrak trzeba by było dokładnie badać laboratoryjnie. Tu samolot został zniszczony przez uderzenie w drzewo i w ziemię. To potwierdzają rejestratory parametrów lotu. Nie było potrzeby badań laboratoryjnych. Wrak był poddany oględzinom od 10 do 21 kwietnia. Nie znaleziono śladów charakterystycznych dla wybuchu czy pożaru silnika.

Mówi pan, że szukaliście rosyjskich regulaminów. Nie wynika z nich, że po incydencie z rosyjskim iłem, który przed katastrofą tupolewa omal sam nie rozbił się w Smoleńsku, trzeba było zamknąć lotnisko?

Ił w ogóle nie powinien lądować. Kontrolerzy nie powinni do tego dopuścić, według ich przepisów. Ale potraktowali sprawę prestiżowo. Skoro za chwilę ma wylądować polski prezydent, to i my wylądujemy. Pilot znał Siewiernyj jak własną kieszeń, dwa razy próbował, omal się nie rozbił i odszedł.

Dlaczego nie powinni zezwolić na lądowanie?

Nie było minimów pogodowych.

Polski jak-40 też nie miał, a mimo to lądował.

Zgadza się, ale mówimy o rosyjskich przepisach. Oni mogą zakazać lądowania własnemu wojskowemu samolotowi. Nie odnosi się to do samolotów zagranicznych. Nieważne, czy wojskowych, czy cywilnych. Z tego punktu widzenia dyskusja, czy lot był cywilny czy wojskowy ma drugorzędne znaczenie. Dla Rosjan, według ich prawa, był to samolot zagraniczny.

Co samolot robił w ogóle nad lotniskiem w Smoleńsku? Przecież od przynajmniej 20 minut załoga wiedziała, że pogoda jest poniżej minimum i nie da się lądować.

Załoga wie o pogodzie, pyta: „Dokąd lecimy?" i nie dostaje odpowiedzi. Nikt nie powiedział im: „Smoleńsk za wszelką cenę", ale i nikt nie powiedział, na które lotnisko zapasowe się udać. Dziś zresztą wiadomo, że specjalnego wyboru nie było, bo lotnisko w Witebsku nie pracowało.

W instrukcji lotów z ważnymi osobami na pokładzie jest wyraźnie napisane: Nie lata się, gdy pogoda jest poniżej minimalnych wymagań dla maszyny, pilota czy lotniska.

Załoga dostała w Warszawie prognozę, która uprawniała ją do lotu. Gorszą prognozę dostała nad Białorusią. I kapitan zaraz zapytał: „Dokąd lecimy, bo w Smoleńsku mgła".

I, prawidłowo, pytał, gdzie wylądować, aby dysponentowi wygodniej było dojechać do Katynia.

Komisja mówi, że załoga nie zamierzała lądować. Co w takim razie robili 100 metrów nad ziemią (tak przynajmniej myślała załoga) z wypuszczonym podwoziem?

Pilot mógł zejść na minimalną wysokość. Zgłosił to kontrolerom i nie było sprzeciwu. Kontrolerzy zresztą też uważali, że to dopuszczalne.

Ale po co tam był? Dowiedział się, że widoczność wynosi ledwie 400 metrów. Jeśliby lądował, to łamałby przepisy. Zresztą lądowania ze złamaniem przepisów nie były niczym niezwykłym w 36 pułku.

Nie mamy rejestratorów myśli załogi, a żadnych rozmów na ten temat nie było. Po co? Nie odważę się na spekulacje. Mógłbym popełnić błąd, którego nie da się naprawić. Ale fakt jest taki, że decyzja była zgodna ze wszystkimi zasadami.

Komisja twierdzi, że załoga podejmowała dobre decyzje. Jednocześnie piszecie, że lecieli za szybko, korzystali nie z tych przyrządów co trzeba, nie reagowali na ostrzeżenie. Gdzie te dobre decyzje?

Decyzja jest jedna: schodzimy do 100 metrów. To było w porządku. Reszta to realizacja decyzji. Wiemy, że załoga nie potrafiła tego zrobić w złych warunkach i na takim lotnisku.

Kiepsko latali?

Warunki sprawiły, że nie potrafili sobie poradzić.

Dlaczego?

Byli słabo wyszkoleni. Dane przytoczone w raporcie dowodzą, że szkolenie było nieregularne, nie szkolono w trudnych warunkach, kiedy wymagania dla załogi są większe. Stąd waga nauki na symulatorach. Na nich można ćwiczyć zachowanie w ekstremalnych sytuacjach. Na prawdziwym samolocie się nie da. Trudno wyobrazić sobie treningowy lot nisko nad ziemią we mgle. A nawyków zabrakło właśnie wtedy, gdy okazało się, że tupolew był znacznie niżej, niż sądziła załoga.

Wtedy zignorowali komendę „Pull up" i chcieli odejść w automacie.

No właśnie. „Pull up" to jak komenda „padnij" na polu walki. Gdy żołnierz słyszy „padnij", to pada na ziemię, a nie zastanawia się, czy to regulaminowe. „Pull up" to rozkaz: uciekamy do góry, bo będzie katastrofa. Potem kapitan naciska przycisk odejścia w automacie, ale on nie działa. Następnie ciągnie wolant na siebie z determinacją człowieka walczącego o przeżycie.

Jak tłumaczyć to, że w samolocie padło zasilanie na dwie sekundy przed uderzeniem w ziemię? Samolot wcześniej zahaczył skrzydłem o drzewo, ale co to ma do zasilania?

Uderzenie w drzewo nastąpiło 7 sekund przed upadkiem. Samolot wpadł w przechył tak, że odwrócił się kołami do góry, jego konstrukcja się rozpadała. Po pięciu sekundach padło zasilanie.

Co w ostatnich sekundach robili piloci?

Walczyli, ciągnęli wolanty. Tak mocno, że jeden z lotników miał złamany palec. Nie mieli szans. Gdyby nie brzoza i ten przechył, to mogliby przeżyć. Samolot, jeśliby nie odszedł, to upadłby podwoziem na grząski teren. Pewnie nawet nie byłoby pożaru.

Pasażerowie wiedzieli, co się dzieje?

W salonie musiało szarpać, trzęśli się w fotelach. Ci, którzy często latali, pewnie rozumieli, że coś jest nie tak. Potem nastąpiło uderzenie w przeszkody. Chciałbym wierzyć, że pasażerowie nie wiedzieli do końca, co się stanie.

Sporo w pułku było chyba lekceważenia przepisów. Dlaczego załoga korzystała z wysokościomierza radiowego?

Jak się lata na lotniska wyposażone w systemy ILS pokazujące ścieżkę zejścia to w ogóle w inny sposób korzysta się z przyrządów pokładowych. W dużej mierze pomaga technika. I oni byli do tego przyzwyczajeni, bo latali głównie na takie lotniska. Rzadko na inne. Stąd kłopoty. Ale, jak wiecie panowie, w kabinie był generał Błasik, on też czytał wskazania wysokościomierza...

... Błasik jako jedyny odczytywał wysokościomierz baryczny, czyli ten prawidłowy.

Właśnie, Błasik się nie pomylił. Na pewno był bardziej doświadczony od nawigatora.

Piloci wiedzieli, że nawigator czyta wysokość z radiowysokościomierza?

Nie.

Po co generał pojawił się w kokpicie?

Nie znam odpowiedzi. Nie wiem nawet, czy przyszedł z własnej inicjatywy. Wątpię, czy kiedykolwiek się dowiemy.

Mówiło się o tym, że między generałem a kapitanem samolotu doszło do kłótni. Rozumiemy, że to nie zostało potwierdzone.

Nie było kłótni. Nagranie z lotniska jest niewyraźne, ale nie ma tam śladu sugerującego spór. Innych dowodów też nie ma.

Sprawa zaczęła się od BOR-owca, który dzielił się z prokuraturą informacjami o rzekomej awanturze.

Z przykrością stwierdzam, że tak. Funkcjonariusz BOR okazał się plotkarzem.

Z raportu wiemy, że były trzy rozmowy satelitarne z pokładu samolotu.

Znamy godziny połączeń. Wiemy, że to nie były rozmowy publiczne. Uznaliśmy, że nie były kluczowe dla rozwoju wypadków, dlatego nie drążyliśmy tych spraw.

Gdy dowiadywał się pan o kolejnych ustaleniach komisji, to nie łapał się pan za głowę?

Nie tylko ja się łapałem.

Papierowe państwo?

Nie mówmy o państwie. Odkryliśmy ogromne pokłady braku fachowości, wyobraźni w 36 pułku. Nie wiem nawet, jak to nazwać. Faktem jest, że żołnierze w jednostce byli bardzo zapracowani. Mieli tyle zleceń na wyloty, że latali nieustannie. Na szkolenie brakowało czasu. Bylejakość wychodziła z każdego miejsca.

Dla polityków pułk był chyba wygodną firmą. Sami panowie piszą, że dysponenci notorycznie łamali terminy zamówień na samoloty. Podaliście przykład wylotu premiera Tuska do Smoleńska 7 kwietnia.

Tak, podaliśmy ten przykład, bo toczyła się publiczna dyskusja o tym, że lot prezydenta był źle przygotowany. Tymczasem akurat tu zamówienie na samolot było złożone z wyprzedzeniem. Za to zamówienie na lot premiera zostało przesłane znacznie później niż przewiduje instrukcja. Okazuje się, że w tym punkcie lot prezydenta był przygotowany lepiej niż premiera.

Na wizytę premiera 7 kwietnia, oprócz TU-154M poleciały trzy CASY, których załogi nie mówiły po rosyjsku. 10 kwietnia podobna sprawa była z jakiem-40. Nie bardzo mieli jak dogadać się z wieżą. Jakiś horror.

Mogę tylko pokiwać głową.

Premier dostał raport. Potem czekaliśmy na tłumaczenie. Jaką wersję dostał Tusk? Taką, jaką znamy, czy wprowadzaliście poprawki?

W trakcie tłumaczenia wnosiliśmy poprawki stylistyczne, ale nie merytoryczne.

(...)

Jerzy Miller był m.in. wiceministrem finansów, prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia, wiceprezydentem Warszawy, wojewodą małopolskim, a obecnie jest ministrem spraw wewnętrznych i administracji
Rzeczpospolita


http://www.rp.pl/artykul/695503.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Pawel Sabuda



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 368

PostWysłany: Pon Sie 01, 2011 10:26 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

"....-Dlaczego więc mówi Pan o tym dopiero teraz?

- Myślę, że jestem to winien Polakom. Wtedy, w 2010 i 2011 roku była inna sytuacja.

- Co Pan ma na myśli ?

- Proszę pomyśleć: ujawnienie faktów, o których tu mówię, mogło mieć nieobliczalne konsekwencje. Doprowadziłoby to całkowitego zdemolowania sceny politycznej, ukształtowanej w 1989 roku w wyniku porozumień Okrągłego Stołu. Na dodatek - w atmosferze ponurego horroru. Poza tym - czy mogłem brać na siebie ryzyko radykalnego pogorszenia stosunków z Rosją ? Wtedy to mogło mieć równie nieobliczalne skutki, jak w 1939 roku odmowa oddania Niemcom Gdańska. Obawiałem się, że Putin zdemaskowany przez kraj członkowski ówczesnej UE i byłego NATO, jako ponury rzeźnik, może się stać nieobliczalny. Co innego, gdy o Rosji mówią czeczeńscy bojownicy, rosyjscy dziennikarze - jak Politkowska, czy byli agenci FSB - jak Litwinienko, a co innego, gdy mówi to przedstawiciel rządu RP. No - i musiałem też zachować lojalność wobec swojego szefa, czyli Donalda Tuska. Do dziś uważam, że postąpiłem słusznie..."

fragment wywiadu Jerzego Millera dla Rzeczpospolitej, 10 kwietnia 2030 r

_________________
Pawel Sabuda
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11, 12  Następny
Strona 9 z 12
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum