Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zdaniem Jerzego Bukowskiego (rok 2008)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 16, 17, 18  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> ARCHIWUM
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sie 12, 2008 6:56 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:


Haniebna rywalizacja

Tuż po śmierci i nad grobem żadnego człowieka nie należy mówić o nim źle. Tę starą, wywodzącą się jeszcze z rzymskich czasów zasadę "de mortui nihil nisi bene" znają wszyscy. Szkoda, że nie każdy zabierający głos w takich okolicznościach polityk potrafi natomiast powstrzymać się od wypowiadania przy takich okazjach negatywnych sądów o innych ludziach. Przemawiający nad trumną śp. Bronisława Geremka Adam Michnik dał haniebny pokaz swej nienawiści do ludzi inaczej myślących o wielu sprawach niż on sam i jego zmarły przyjaciel. Nie powstrzymał się nawet w tej wyjątkowo uroczystej chwili i bez emocji, na zimno odczytał takie m.in. słowa:
"Zapamiętałem jedną z ostatnich rozmów, gdy Bronek proponował mi podpisanie listu przeciw fałszerzom pamięci. Był autorem projektu tego listu, stanowiącego reakcję na publikację przez IPN książki dotyczącej przeszłości Lecha Wałęsy.
Trudno pojąć intencje instytucji i ludzi, którzy podejmują obecnie kampanię oskarżeń i zniesławień wobec Lecha Wałęsy. Instytucja, która miała służyć narodowej pamięci, zamierza teraz podjąć działanie niszczące tę pamięć. Wobec ofiary ubeckich prześladowań ci policjanci pamięci stosują pełne nienawiści metody tamtych czasów" - zacytował fragment listu. "Przywołuję te słowa nad grobem Profesora i chciałbym, żeby zostały zapamiętane przez wszystkich, także przez policjantów pamięci, także te ostatnie niegodziwości, także ten nikczemny artykuł o Bronisławie Geremku, o jego życiu, opublikowany tuż po śmierci w jednym z dzienników przyznających się do katolicyzmu. A ten artykuł sporządzony był wedle najlepszych wzorów bolszewickiej propagandy" - kontynuował Michnik Przypomniał, że Geremek otrzymał najwyższe polskie odznaczenie państwowe: Order Orła Białego. "Okazałeś się godny tego odznaczenia. Zapamiętałem Twój gest, gdy odmówiłeś podporządkowania się antykonstytucyjnej ustawie o lustracji - ustawie, która okryła wstydem ówczesną większość parlamentarną" - powiedział Michnik.
Wydawać by się mogło, że nic bardziej podłego nie można zrobić w ramach wspominania ważnej postaci życia publicznego. Niestety, do rywalizacji z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej" stanął następnego dnia minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. W trakcie wernisażu poświęconej prof. Geremkowi wystawy w Sejmie użył w swym wystąpieniu następującej figury retorycznej:
"Za życia towarzyszył mu karzeł ludzkiej nieufności, nieżyczliwości, podłości."
Kto niezbyt dobrze orientuje się w XX-wiecznej historii Polski, temu przypomnę, że słów o zaplutym karle użył marszałek Józef Piłsudski w odniesieniu do Narodowej Demokracji, a przywłaszczyła je sobie potem komunistyczna propaganda tuż po 1945 roku na określenie Armii Krajowej. Doprawdy nie wiem, do której tradycji chciał nawiązać Sikorski, ale z pewnością dobrze zasłużył się w ten sposób swojej nowej partii.
Mam nadzieję, że ta haniebna i żenująca rywalizacja pod hasłem: "kto bardziej znieważy swoich politycznych wrogów?", prowadzona nad grobem Bronisława Geremka nie będzie zbyt długo kontynuowana. To, co przystoi w parlamentarnej bądź publicystycznej debacie, zupełnie nie pasuje bowiem w obliczu majestatu śmierci.

Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sie 12, 2008 6:57 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Brak zasad zaletą polityka

O tym, jak łatwo jest "zrobić z gęby cholewę" - zwłaszcza w polityce - przekonał się niedawno przewodniczący klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, Zbigniew Chlebowski. Ale bynajmniej nie wygląda na specjalnie przejętego niezręczną sytuacją, w jakiej się - na życzenie swych partyjnych przełożonych i siebie samego - znalazł.
Dzień po tym, jak jego sejmowy kolega z PO, poseł Janusz Palikot, po raz kolejny znieważył prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Chlebowski zapewnił dziennikarzy na konferencji prasowej, że "enfant terrible" jego ugrupowania na pewno przeprosi głowę państwa za swój kolejny wybryk.
Niemal w tym samym czasie Palikot nie tylko powtórzył w TVN 24, że według niego prezydent zachowuje się jak cham, a w dodatku należałoby go przebadać pod kątem możliwości dalszego sprawowania urzędu, ale wyraźnie odrzucił sugestię przeproszenia go. Stwierdził natomiast, że przeprosić może on co najwyżej Polaków za to, że mają taką głowę państwa.
Następnego dnia Chlebowski musiał więc wytłumaczyć się z nieposłuszeństwa swojego klubowego podwładnego. Kto wie, jak wyglądałoby to wyjaśnianie niesubordynacji Palikota, gdyby nie prezent od losu w postaci awantury na posiedzeniu sejmowej Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich, w rezultacie której PO postanowiła utwardzić swój kurs wobec Prawa i Sprawiedliwości (a w tle jest jeszcze niemiła dla Platformy afera sopocka).
Ze źródła kłopotów lubelski parlamentarzysta momentalnie przemienił się w skuteczny, aczkolwiek niebanalny oręż politycznej walki. W kąt poszły zasady dobrego wychowania, kanony osobistej i politycznej kultury, szacunek dla głowy państwa. Jeszcze dzień wcześniej poseł Jarosław Gowin przepraszał Polaków w TVN 24 za Palikota, a inni czołowi politycy PO wyraźnie dawali do zrozumienia, że miarka jego niekonwencjonalnych wyczynów właśnie się przebrała i partia odcina się od niego, by z godziny na godzinę, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, diametralnie zmienić zdanie i zacząć bronić niesfornego kolegi. W tym właśnie duchu wypowiedział się do mediów "numer 2" w Platformie i w rządzie - wicepremier Grzegorz Schetyna.
Po raz kolejny przekonaliśmy się, że polityka nie ma nic wspólnego nie tylko z moralnością, ale także z elementarną przyzwoitością, nakazującą unikać pewnych zachowań i słów nawet w życiu prywatnym, a co dopiero w publicznym. Jeśli jest odpowiednia koniunktura, ewidentne chamstwo można nazwać chamstwem i karać za nie, ale kiedy sytuacja polityczna ulega zmianie, broni się go jako niestandardowego sposobu prowadzenia dyskursu, przynoszącego wymierne korzyści danemu ugrupowaniu.
Jeśli ktoś żachnie się, że jest to dość obrzydliwe postępowanie, należy mu krótko i dobitnie wyjaśnić, że każdy dobrowolnie wstępujący do dowolnej partii człowiek z góry wyraża zgodę na firmowanie swoim nazwiskiem dowolnego świństwa, jakie wymyślą jego zwierzchnicy. Nikt nie przymusza go do uczestnictwa w życiu publicznym, ale kiedy z własnej woli wkracza na polityczne salony, automatycznie wyzbywa się własnego zdania, światopoglądu, wyznawanych wartości i zasad moralnych. Dobrze może świadczyć o nim jedynie to, że kiedy przyjdzie mu uczestniczyć w czymś wyjątkowo podłym, zdobędzie się przynajmniej na publiczne okazanie niezadowolenia, chociaż powinien mieć pełną świadomość możliwych konsekwencji bardzo źle widzianej w świecie polityki szczerości.
A co do Palikota, to wypada jedynie żywić nadzieję, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która już wszczęła postępowanie wyjaśniające w sprawie jego uwłaczającej prezydentowi RP telewizyjnej wypowiedzi, potraktuje go z całą surowością i bezwzględnością prawa, doprowadzając przed oblicze sądu po uprzednim uchyleniu mu parlamentarnego immunitetu. Ciekawe, jak zagłosują w tej sprawie kluby rządzącej koalicji i jak zachowa się sam poseł Janusz Palikot.

Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sie 12, 2008 6:58 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Komorowski rzecznikiem Ukraińców
Nie dziwię się wzburzeniu, jakie ogarnęło Kresowiaków po wywiadzie, udzielonym przez marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego "Rzeczypospolitej" na temat nadania biegu projektowi uchwały, dotyczącej burzenia cerkwi prawosławnych na Chełmszczyźnie w 1938 roku przy jednoczesnym zablokowaniu uchwały o 65. rocznicy rzezi wołyńskiej.
Mniejsza już nawet o to, że Komorowski tłumaczy, iż prace nad tym drugim projektem wkrótce zostaną podjęte przez Komisję Kultury, ponieważ "ze względu na stanowisko trzech klubów, które nie potrafiły, czy też nie chciały uzgodnić wspólnego stanowiska, tekst uchwały w ogóle nie wszedł pod obrady Sejmu". Tak czy owak, rocznica już minęła, a Sejm zdobył się tylko na uczczenie ofiar nacjonalistów z Ukraińskiej Powstańczej Armii minutą ciszy.
Znacznie trudniejszy do zaakceptowania przez środowiska kresowe jest wyraźny sprzeciw marszałka wobec "przeniesienia odpowiedzialności za nieszczęście polskich Kresów na kogoś innego niż Sowiety". Jego zdaniem taka wersja historii skłania do zastanowienia, "czy nie mamy do czynienia z długimi rękoma Rosji", bo mordy na Wołyniu są jedynie fragmentem zdarzeń, jakie miały miejsce na wschodnich ziemiach II Rzeczypospolitej po 17 września 1939 roku.
Kresowiacy nie podzielają opinii Komorowskiego. Uważają, że zbrodniami dokonanymi na Polakach przez Sowietów należy obarczać ich samych, podczas gdy Ukraińcy mordowali na własną odpowiedzialność, bez niczyjego poduszczenia. Oczywiście, że w perspektywie dalszego biegu historii władzom Związku Sowieckiego na rękę były wszelkie akty narodowej i religijnej nienawiści pomiędzy podbitymi przez Armię Czerwoną państwami, ale w 1943 roku nie było jeszcze ich emisariuszy, ani tym bardziej oddziałów zbrojnych na Wołyniu, Podolu i w Małopolsce Wschodniej.
Nic więc dziwnego, że oburza ich stanowisko Komorowskiego, zwłaszcza iż neguje on też nazywanie wydarzeń z 1943 roku i z późniejszych lat ludobójstwem. Twierdzi w cytowanym wywiadzie, że ten termin ma "bardzo daleko idące skutki polityczne i prawne, lepiej mówić łagodniejszym językiem." Dodaje, iż "we wszystkim trzeba się umieć zachować tak, by z tego była korzyść, a nie poczucie porażki."
Kresowiacy nie bardzo rozumieją, czyją porażką może być wypowiedzenie pełnej - chociaż trudnej i bolesnej - prawdy o historii stosunków polsko-ukraińskich.
- Czyżby marszałek Sejmu niepodległej Rzeczypospolitej czuł się bardziej obrońcą dobrego samopoczucia utożsamiających się z tradycją UPA obecnych władz Ukrainy niż polskiej racji stanu? - pytają rozgoryczeni Kresowiacy.
Jeszcze dalej idzie ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który tak skomentował ów wywiad w swoim blogu:
"Takie wypowiedzi to hańba dla polskiego Sejmu. Po trzykroć hańba. Także hańba dla środowiska ziemiańskiego, z którego wywodzi się Komorowski, uważający się za arystokratę."

Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sie 12, 2008 6:58 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Moskwa wciąż broni komunizmu
Niemal cały świat od dawna już wie, że nazizm i komunizm to dwie strony tego samego totalitaryzmu, który doprowadził do największych nieszczęść w XX wieku. Oba systemy w makabryczny sposób ścigały się w pomysłach na dokonywanie aktów ludobójstwa, zniewalania obywateli własnych i podbitych państw, odzierania ludzi z nadziei na lepszą przyszłość, odbierania im godności.
Tej opinii nie podziela jednak Federacja Rosyjska. Jej Ministerstwo Spraw Zagranicznych właśnie oświadczyło, że prezydent USA George W. Bush zranił weteranów II wojny światowej, zrównując te dwa ustroje w proklamacji z okazji tygodnia narodów ujarzmionych. Znalazły się w niej słowa: "w XX wieku zło sowieckiego komunizmu i nazizmu zostało pokonane, a wraz z powstaniem nowych demokracji na świecie rozprzestrzeniła się wolność".
"Potępiając nadużycia władzy i nieuzasadnioną surowość polityki wewnętrznej sowieckiego reżimu, nie możemy przejść obojętnie nad próbami zrównania komunizmu z nazizmem i zgodzić się z tym, że były one inspirowane tymi samymi ideami i celami" - głosi oświadczenie rosyjskiego MSZ.
Zdaniem Moskwy ten dokument, "rani serca nie tylko rosyjskich uczestników wojny, ale także weteranów z innych krajów koalicji antyhitlerowskiej, w tym amerykańskich, którzy ramię w ramię walczyli za wspólne zwycięstwo i przelewali krew w imię wolności i przyszłości" oraz wspiera tych, którzy "dla celów politycznych" starają się sfałszować fakty i napisać historię na nowo.
W oświadczeniu rosyjskiego MSZ pobrzmiewają dobrze znane nuty z przeszłości, która wcale nie okazuje się jednak minioną przeszłością, ale teraźniejszością. Mimo że nowy prezydent stara się na każdym kroku podkreślać swoje wielkie przywiązanie do demokracji, duch Lenina i Stalina jest w Moskwie ciągle żywy, nie pozwalając napisać dziejów Rosji w XX wieku zgodnie z ustaleniami obiektywnych historyków. Wszelka krytyka komunizmu traktowana jest tam nadal jako atak na obecną Rosję.

Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sie 12, 2008 6:59 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Generalska niefrasobliwość
Nie wiem, czy poważnemu generałowi, piastującemu bardzo ważną funkcję w aparacie państwowym przystoi uczestniczyć w telewizyjnym programie, którego główną atrakcją jest taplanie się w błocie, siedzenie w pełnych robaków pojemnikach na śmieci i jedzeniu baranich oczu oraz larw, ale jestem pewien, że nie wolno mu tego robić bez wcześniejszego uzyskania zgody swojego przełożonego.
Generał dywizji Roman Polko, zastępca szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, nie tylko nie miał zaś takiej zgody, ale w ogóle nie poinformował zwierzchników o zamiarze wzięcia udziału w dość obrzydliwym, choć dla niektórych zapewne intrygującym medialnym show. Nie uznał również za stosowne zgłosić chęci wygłoszenia wykładu dla prywatnej firmy. Pytany przez dziennikarzy o motywy szczerze przyznał, że w obu przypadkach chodziło mu głównie o dorobienie sobie do pensji.
To postępowanie dyskredytuje wysokiego rangą i funkcją oficera. O honorze przypomniał on sobie dopiero wówczas, kiedy obie sprawy nagłośnił "Dziennik" i dowiedział się o nich prezydent Lech Kaczyński. Sugestia głowy państwa była na tyle wyraźna, że gen. Polko podał się natychmiast do dymisji.
Była to jedyna rozsądna decyzja, jaką mógł podjąć w bardzo niekomfortowej dla siebie sytuacji, w którą sam się jednak wpędził. Sądzę, że niezadowolenie z jego postawy okaże mu cały korpus generalski Wojska Polskiego, bo nie przysporzył on ostatnio prestiżu armii, w której wcześniej zapisał chlubną kartę, znakomicie dowodząc elitarną jednostką "Grom".
Za niefrasobliwość trzeba nieraz zapłacić wysoką cenę. Przykre, że nie wiedział o tym tak dobry żołnierz, jak generał Roman Polko.

Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sie 12, 2008 7:00 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Czy będzie sejmowe "zgromadzenie lokatorów"?
Po przewrocie majowym w 1926 roku rządy nie zmieniały się już tak szybko jak wcześniej, ale dochodziło jednak co pewien czas (nie tylko po wyborach) do przetasowań na funkcjach ministerialnych, obejmujących również premiera. Chcąc wykorzystać doświadczenie swych poprzedników na tej funkcji, każdy nowy prezes rady ministrów zwoływał ich co pewien czas, aby zasięgnąć rady, czy przedyskutować aktualnie ważne polityczne problemy. Takie spotkania nosiły nazwę "zgromadzenia lokatorów" i znakomicie służyły zachowaniu ciągłości władzy.
Na podobny pomysł wpadli obecnie byli marszałkowie Sejmu III RP, którzy chcą poprosić Bronisława Komorowskiego o reaktywowanie tego zwyczaju. Bezpośrednią przyczyną inicjatywy, z jaką wystąpili do niego Marek Borowski, Ludwik Dorn, Maciej Płażyński i Józef Zych (być może dołączą też pozostali) były oczywiście ostatnie awantury, jakie wydarzyły się podczas obrad plenarnych, jak również posiedzeń Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich.
Byli marszałkowie chcą w spokojnej, wolnej od spowodowanych doraźnymi sporami emocji atmosferze przekonać obecnego, aby m.in. powrócił do zarzuconego ostatnio dobrego obyczaju ogłaszania przerwy na każde żądanie klubów (bez głosowania, w którym większość ma zawsze aktualna koalicja rządowa) oraz aby przywrócił prawo do zadawania pytań.
Obowiązujący regulamin obrad Sejmu daje marszałkowi ogromną władzę; niektórzy politolody używają wręcz określenia: dyktatorską. A przecież głównym zadaniem osoby wybranej przez posłów do przewodniczenia im w obradach jest równe traktowanie wszystkich klubów. Szczególną troskę marszałek powinien zaś przejawiać wobec opozycji, która bez jego dobrej woli może zostać całkowicie zmarginalizowana i praktycznie nie będzie wówczas różnicy, czy jest na sali, głosując przeciw większości rządowej, czy też w ogóle nie przychodzi na obrady.
Byłym marszałkom - bez względu na polityczne sympatie - nie podoba się styl, jaki przyjął ich następca. Obawiają się też, że po ostatnich wydarzeniach zechce on jeszcze zaostrzyć regulamin, aby uniemożliwić mniejszości skuteczne praktykowanie obstrukcji. Uważają, że jest to droga do nikąd i należałoby raczej szukać metod na ucieranie parlamentarnego consensusu, w czym pomocni mogą być nie tylko członkowie Prezydium Sejmu i Konwentu Seniorów, ale także byli marszałkowie.
Ciekawe, jak odniesie się do pomysłu, będącego pewną formą wskrzeszenia przedwojennego "zgromadzenia lokatorów" marszałek Bronisław Komorowski, który często podkreśla przecież swoje przywiązanie do dobrych tradycji parlamentaryzmu II Rzeczypospolitej.

Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sie 12, 2008 7:00 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Nowa broń opozycji
Najważniejsze wydarzenie w Sejmie obecnej kadencji miało miejsce w ostatnich godzinach jego ostatniego przed wakacjami posiedzenia. Swoją wagą i możliwymi konsekwencjami na przyszłość zdecydowanie przebiło ono niesławną, choć bardzo medialnie nagłośnioną awanturę, jaka wybuchła podczas obrad Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich, dyskutującej nad uchyleniem immunitetu Zbigniewowi Ziobrze.
Tym wydarzeniem było nieodrzucenie prezydenckiego weta do ustawy medialnej. Prawo i Sprawiedliwość wsparł w tym głosowaniu Sojusz Lewicy Demokratycznej i wten sposób rządząca koalicja poniosła pierwszą poważną porażkę legislacyjną.
Nie wnikam w meritum ustawy, która tak nietypowo podzieliła Sejm. Istotny jest precedensowy charakter głosowania nad prezydenckim wetem. Okazuje się bowiem, że PiS znalazł znakomitą metodę na walkę z rządowymi przedłożeniami. Jeśli nie będzie mógł odrzucić ich w kolejnych sejmowych czytaniach, pozostanie mu prosić prezydenta o kolejne weta, a SLD o taktyczną współpracę w ich podtrzymaniu, bo razem mają niezbędną większość 2/3 głosów.
Złośliwi już mówią o dogadaniu się "lewicy pobożnej" z "lewicą świecką", jako że w wielu kwestiach obu tym ugrupowaniom jest znacznie bliżej do siebie, niż do Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stonnictwa Ludowego
Rząd będzie oczywiście kipiał ze złości i wytykał braciom Kaczyńskim alians z postkomunistyczną lewicą, ale jeśli ktoś wcześniej tworzył gabinet z Samoobroną (nazwaną przez Jana Marię Rokitę "zbrojnym ramieniem SLD"), to niestraszne mu są teraz nawet najostrzejsze słowa krytyki za parlamentarne współdziałanie z Sojuszem. Zwłaszcza że w Sejmie tworzą się niekiedy ad hoc bardzo egzotyczne "spółdzielnie" dla załatwiania różnych spraw (często bardzo ważnych) i o wiele mniejszym despektem jest zakładanie ich dla doraźnych potrzeb w parlamencie, niż tworzenie w oparciu o nie trwałej koalicji rządowej.
Donald Tusk będzie więc miał o czym myśleć w czasie wakacji, bo ta metoda walki z jego gabinetem wydaje się być równie groźna, jak skuteczna. A trudno jest efektywnie rządzić, nie mogąc obalić w Sejmie żadnego prezydenckiego weta do proponowanych przez siebie ustaw. Ponieważ do końca kadencji Lecha Kaczyńskiego pozostały ponad dwa lata, sprawowanie władzy wykonawczej może napotkać w tym czasie na ogromne kłopoty.
Nie wiem, jak wybrnie z tej sytuacji premier, mam jednak nadzieję, że prezydent nie będzie hurtowo wetował wszystkich zgłoszonych przez rząd i przegłosowanych przez koalicję PO-PSL ustaw i że dobieranie sobie przez PiS postkomunistów jako doraźnych aliantów będzie sporadycznie praktykowane w nadzwyczajnych okolicznościach, uzasadnionych merytorycznymi, a nie wyłącznie politycznymi argumentami. Permanentna obstrukcja nie przysłuży się bowiem państwu i jego obywatelom.

Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sie 12, 2008 7:01 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Żelazny Krzyż niezgody
Czy na znajdujących się na polskiej ziemi pomnikach ku czci niemieckich żołnierzy z okresu I wojny światowej może być umieszczony wizerunek Żelaznego Krzyża?
Radni Prudnika (woj. opolskie) zaproponowali rekonstrukcję monumentu w Łące Prudnickiej w takim właśnie kształcie, czyli z kontrowersyjnym - jak się wkrótce okazało - emblematem oraz napisem w języku niemieckim: "Naszym dzielnym bohaterom". Ma on upamiętniać 100 żołnierzy, którzy zginęli na frontach w latach 1914-1918.
Z tą decyzją nie zgodził się były poseł, a dziś radny Prawa i Sprawiedliwości w Opolskim Sejmiku Wojewódzkim Jerzy Czerwiński, który zażądał od wojewody unieważnienia uchwały, gloryfikującej - wedłu niego - niemiecki militaryzm za polskie pieniądze. Sprawą zainteresowała się też powiadomiona przez niego Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Wiceburmistrz Prudnika Stanisław Hawron odpiera ten zarzut tłumacząc w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że rekonstrukcja jest pomysłem mieszkających na terenie gminy Kresowiaków, którzy doskonale wiedzą, jak ważne dla zachowania tożsamości każdego narodu są pamiątki na opuszczonych przez niego w wyniku wojennych i politycznych zawieruch ziemiach. Podkreśla, że obok pomnika ma być zamontowana tablica w języku polskim, objaśniająca jego genezę i przesłanie.
ROPWiM nie sprecyzowała w przesłanym opolskim władzom piśmie, co konkretnie jej się nie podoba i co należałoby zmienić. Wojewoda nie chce zaś narażać się ani Radzie, ani lokalnemu samorządowi, bo sprawa jest bardzo delikatna i ma charakter na równi historyczny, jak polityczny. Na razie mamy więc do czynienia z klasycznym patem.
Co ciekawe, mniejszość niemiecka nie zajmuje zdecydowanego stanowiska w tej sprawie, ponieważ inicjatywa wyszła ze strony polskiej. O ile Kresowiacy są za zrekonstruowaniem pomnika w zaproponowanym kształcie, o tyle polscy kombatanci II wojny światowej wyrażają raczej sceptyczne opinie, aczkolwiek podkreślają ogromną różnicę pomiędzy zachowaniem niemieckich żołnierzy podczas obu wielkich wojen.
Warto pamiętać, że Żelazny Krzyż był przez długie lata najwyższym niemieckim odznaczeniem bojowym. Można oczywiście uznać, że został skalany przez dekorowanie nim hitlerowskich zbrodniarzy, ale niestosowne jest też porównywanie go - jak to czynią co bardziej zapalczywi kombatanci - do swastyki, będącej oficjalnym symbolem nazizmu.
Problem jest trudny i wymaga z jednej strony stosowania sztywnych reguł, z drugiej zaś uwzględniania regionalnych uwarunkowań. Właśnie na Opolszczyźnie wypracowano cztery lata temu ogólnopolski kompromis, na mocy którego pomniki można stawiać niemieckim żołnierzom, walczącym na frontach I wojny światowej w uzgodnionych z lokalnymi władzami miejscach, tym z II zaś jedynie na cmentarzach. Władze Prudnika dziwią się więc, że ROPWiM podważa teraz te ustalenia, co może wywołać swoistą wojnę pomnikową.

Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sie 12, 2008 7:02 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Polityczny "znak pokoju"
Trudne życie mają polscy politycy, zwłaszcza ci skonfliktowani ze sobą w sposób wykluczający jakiekolwiek gesty dobrej woli i pojednania. Muszą ciągle mieć się na baczności, aby przypadkiem nie usiąść czy choćby stanąć obok swojego śmiertelnego wroga (nawet jeśli w dawnych, "przedpolitycznych" czasach był on serdecznym przyjacielem), bo zwykła grzeczność nakazywałaby w takiej sytuacji podać rękę, uśmiechnąć się (naturalnie zdawkowo), powiedzieć coś neutralnie miłego (oczywiście przez zaciśnięte zęby).
Niekiedy protokół dyplomatyczny pozwala ominąć szerokim łukiem kogoś, z kim toczy się aktualnie polityczną wojnę, albo przynajmniej znaleźć się w takiej odległości od niego na oficjalnym spotkaniu, że bliski kontakt jest szczęśliwie dla obu stron wykluczony. Wcześniej mozolnie pracują nad tym asystenci i sekretarze skłóconych mężów stanu (chociaż niektórych z nich należałoby raczej nazwać - cytując Józefa Piłsudskiego - "mężami od stanu"), często owocnie współpracując zresztą ze sobą dla zapewnienia dobrego samopoczucia swoim szefom.
Ale bywają wypadki losowe lub wymogi protokolarne, które wręcz nakazują wykonanie szlachetnego gestu w stosunku do adwersarzy. Należy do nich uczestnictwo w mszach świętych, a te należą w Polsce od 1989 roku do kanonu uroczystości państwowych. O ile można jeszcze uniknąć podania dłoni na przywitanie i pożegnanie, o tyle bardzo trudno wykręcić się od przekazania "znaku pokoju".
Ten element mszy świętej zapewne spędza sen z powiek wielu będącym ze sobą w stanie wojny politykom. Wiadomo bowiem, że właśnie na ten ważny moment w napięciu czekają dziennikarze, a wszystkie kamery skierowane są w przeciągu owych kilkunastu sekund wyłącznie na tych, którzy woleliby się wówczas zapaść pod ziemię.
No bo jak postąpić, aby zachować twarz wiernego bezkompromisowego polityka, a jednocześnie zaprezentować ludzkie oblicze miłosiernego chrześcijanina? Podać rękę z promiennym uśmiechem? - to z daleka pachnie fałszem. Nieznacznie musnąć dłoń rywala z wyraźnym malującą się na licu obojętnością, albo nawet lekkim grymasem obrzydzenia? - to pójście na zgniły kompromis. Ostentacyjnie nie zauważyć go, potraktować jak powietrze? - to z kolei całkowicie sprzeczne z przykazaniem miłości bliźniego.
Skoro nie da się zaś nie przyjść do kościoła, trzeba podjąć jakąś decyzję z pełną świadomością, że stanie się ona przedmiotem medialnego zainteresowania i wywoła lawinę komentarzy polityków oraz publicystów. Tak jak dawniej obywatele Związku Sowieckiego i pozostających pod jego władzą krajów mogli odczytywać aktualny stan stosunków pomiędzy członkami kierownictwa partyjno-państwowego po miejscu, zajmowanym przez poszczególnych polityków na trybunie honorowej podczas święta 1 Maja, tak dzisiaj barometrem uczuć między naszymi mężami stanu jest właśnie "znak pokoju".
Przed 1989 rokiem zachodnioeuropejscy i amerykańscy politolodzy wyciągali daleko idące wnioski z usytuowania najważniejszych osób w państwie na trybunach w Moskwie i w satelickich wobec niej stolicach, dzisiaj o tym, jak kształtują się w danym momencie stosunki Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem, Lechem Wałęsą, czy Radosławem Sikorskim dowiadujemy się m.in. z obserwacji ich zachowań w tym jakże trudnym momencie mszy świętej. Mamy też oczywiście inne informacje na ten temat, ale jeśli ktoś komuś nie poda ręki na "znak pokoju", to najlepszy - nomen omen znak, że pozostają oni obaj w ogromnym konflikcie.

Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sie 12, 2008 7:02 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Ukrzyżowana Polska
Polacy są narodem, który umie i lubi czcić pamięć swoich poległych oraz zmarłych rodaków stawianiem krzyży w miejscach ich śmierci. Ten piękny, chrześcijański obyczaj może prowadzić jednak do niebezpiecznych sytuacji na drogach i ulicach.
Z roku na rok, z miesiąca na miesiąca, z tygodnia na tydzień rośnie liczba ofiar wypadków komunikacyjnych. Nie ma już dnia, żeby ktoś nie zginął pod kołami, za kierownicą lub na fotelu pasażera samochodu, ciężarówki, autobusu. Raporty z weekendów przypominają sumowanie strat przez całkiem spory oddział wojskowy po niemałej bitwie.
Bardzo wiele rodzin ofiar wypadków drogowych nie ogranicza się do ustawienia w miejscu śmierci krewnego(ych) znicza, ale chce upamiętnić je większą formą: krzyżem, a niekiedy nawet pomniczkiem. O ile jest to zrozumiałe w przypadku wielkich tragedii, w których ginie kilkanaście bądź nawet kilkadziesiąt osób, o tyle stawianie krzyża każdemu zabitemu na polskich drogach w miejscu jego śmierci jest chyba przesadą.
Krzyże stają wprawdzie na poboczach, nie tamują więc ruchu, ani nie uniemożliwiają swobodnego przejazdu, ale często przyciągają uwagę kierowców, co może być niebezpieczne. Pomijam już kwestię legalności ich stawiania: rzadko kiedy rodziny zabitych występują o pozwolenie do stosownego wydziału urzędu gminy. Zdarza się również, że te znaki pamięci o najbliższych znajdują się w pasie drogowym, czego jednoznacznie zabrania artykuł 45 kodeksu drogowego.
Policja jest raczej wyrozumiała i nie ściga osób, które stawiają przydrożne krzyże, ale nie jest też zachwycona rosnącą ich liczbą. Z jednej strony widok takiego symbolu śmierci może wprawić kierowcę w stres, z drugiej wręcz przeciwnie: obudzić refleksję o kruchości ludzkiego życia i - co za tym idzie - konieczności zdjęcia nogi z gazu.

Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sie 12, 2008 7:03 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Zbędna obecność Ziobry w Sopocie
Zbigniew Ziobro jest jedną z największych nadziei braci Kaczyńskich. Jego błyskotliwa kariera w szeregach Prawa i Sprawiedliwości oraz pełnienie odpowiedzialnej funkcji ministerialnej we współtworzonym przez to ugrupowanie rządzie pozwala widzieć w nim młodego, ambitnego, ale zarazem dobrze fachowo przygotowanego, poważnego i w pełni lojalnego wobec swoich przełożonych polityka.
Taki wizerunek jest bardzo cenny i należy o niego dbać na co dzień. Dlatego też Ziobro powinien unikać publicznych wystąpień, w których górę biorą emocje i łatwo jest wypaść w ich trakcie z pieczołowicie kreowanej roli. Takie obowiązki niech lepiej biorą na siebie osoby o temperamencie Jacka Kurskiego i Tadeusza Cymańskiego.
W każdej partii są ludzie do różnych zadań: jedni nadają się do wiecowania, drudzy do prowadzenia polemik w sejmowej sali, jeszcze inni do żmudnej, ale rzetelnej pracy programowej. Mądry przywódca umie kierować każdego ze swych podwładnych na te fronty, na których czuje się on najlepiej i ma spore szanse zrobienia czegoś dobrego dla swojego ugrupowania.
Z tego punktu widzenia za całkowicie chybiony uważam pomysł przyjazdu Ziobry na z założenia burzliwe posiedzenie Rady Miasta Sopotu w sprawie zarzutów o korupcję wobec prezydenta Jacka Karnowskiego.
Rozumiem oczywiście motywację ściągnięcia go nad Bałtyk, ponieważ jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny RP dzielnie walczył z wszelkimi przejawami przestępczości zorganizowanej, w tym korupcji na wysokich szczeblach władz państwowych i samorządowych, ale czy nie szkoda - przepraszam za wyrażenie - zużywać go teraz w ulicznych potyczkach z tłumem?
Od takich zadań są przecież inni politycy PiS, którzy podejmują się ich bardzo chętnie i z dużym powodzeniem.

Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sie 12, 2008 7:04 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Gay-friendly Kraków
Czy konserwatywny i chętnie podkreślający swoje przywiązanie do chrześcijańskich tradycji Kraków może stać się gay-friendly, czyli miastem przyjaznym dla gejów i lesbijek?
Urzędnicy magistratu uważają, że na mniejszościach seksualnych można dobrze zarobić i jest to jedyny argument za promowaniem podwawelskiego grodu wśród "kochających inaczej". Zdecydowani przeciwni temu pomysłowi są natomiast radni Prawa i Sprawiedliwości.
"Szanujemy człowieka, jego autonomię i osobiste wybory. Nie popieramy jednak promocji zachowań dewiacyjnych. Kraków ze swą tradycją i kulturą doskonale może się promować w innych obszarach" - napisała w oświadczeniu dla "Gazety Wyborczej" Agata Tatara, rzeczniczka krakowskiego PiS i radna Krakowa.
Przewodniczący klubu radnych Platformy Obywatelskiej Paweł Sularz (znany głównie z protestów przeciw zbudowaniu pomnika "Tym, którzy stawiali opór komunizmowi w latach 1944-1956") uważa natomiast, że liczy się wyłącznie promocja i kasa. Jeżeli mniejszości seksualne chcą uznać Kraków za swoje ulubione miasto, to nie należy się temu przeciwstawiać, ponieważ - według niego - wartości etyczne muszą w dzisiejszym świecie przegrać z komercją.
Faktem jest, że na gejowskich stronach w internecie jest coraz więcej reklam krakowskich klubów oraz lokali dla gejów i lesbijek. Właśnie w Krakowie - o czym zapewnie nie wiedzą jego nobliwi mieszkańcy - działa największy gejowski klub w Polsce: Cocon. W centrum podwawelskiego grodu działają hotele i pensjonaty wyłącznie dla homoseksualnych gości, aczkolwiek nie reklamują się one na razie zbyt szeroko.
Socjologowie - specjaliści od studiów miejskich - podkreślają, że im bardziej miasto jest gay-friendly, tym lepiej prosperuje jego gospodarka, a dochody mieszkańców są większe. Przypominają, że geje i lesbijki zarabiają statystycznie więcej niż heteroseksualiści i więcej też wydają na dobra luksusowe, takie jak drogie wycieczki, wyszukane kosmetyki, elektronikę.
Odpowiedzialni za promocję Krakowa urzędnicy pytają, czy lepiej, aby miasto kojarzyło się na Zachodzie z pijanymi turystami z Wysp Brytyjskich, czy też z cichymi, spokojnymi i chętnie wydającymi spore pieniądze homoseksualistami. Właśnie dlatego zamierzają wydać specjalny folder o atrakcjach turystyki, organizowanej z myślą o osobach "kochających inaczej".
Geje i lesbijki to podobno idealni goście na całym świecie: z dużą kasą i bez problemów, gdy są zadowoleni z dobrej obsługi. Chętnie biorą udział w imprezach kulturalnych, zwłaszcza tych "z wyższej półki". Nie są kłopotliwi, nie dokonują żadnych aktów chuligaństwa, nie mówią o wandalizmie. Wiele prywatnych hoteli w Polsce ( w tym w Krakowie) jest już obecnych w portalach rezerwacyjnych, skierowanych do tej grupy.
Warto jednak pamiętać, że doroczne "marsze tolerancji" pod Wawelem są zawsze oprotestowywane przez młodzież z organizacji o narodowej ideologii. Gdyby Kraków oficjalnie stał się gay-friendly, agresja przeciw gejom i lesbijkom z pewnością przybrałaby na sile. Czy opłaca się więc skórka za wyprawkę?

Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sie 12, 2008 7:04 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Fałszerze historii
Każdy obywatel, wezwany przed oblicze sądu w charakterze świadka, ma obowiązek stawić się w wyznaczonym terminie i zeznać wszystko, co wie na temat okoliczności sprawy, w związku z którą jest przesłuchiwany. Nie powinien natomiast wykorzystywać barierki dla świadka jako politycznej trybuny, zwłaszcza jeśli proces nie ma takiego charakteru.
Jeśli więc Lech Wałęsa zeznaje na procesie generała Wojciecha Jaruzelskiego i innych osób, oskarżonych o zbrodnie, popełnione w grudniu 1970 roku na Wybrzeżu, to wystarczyłoby, aby dokładnie opowiedział o tym, co wówczas widział z perspektywy robotnika i członka komitetu strajkowego.
Nikt nie oczekiwał, ani nie wymagał od niego wygłaszania mowy obrończej dla gen. Jaruzelskiego, bo nie taka jest rola świadka, a późniejsze koleje losu, które uczyniły z Wałęsy przewodniczącego „Solidarności” i Prezydenta Rzeczypospolitej nie interesują sądu w kontekście rozpatrywanej przez niego sprawy strzelania do ludzi 38 lat temu.
Okazuje się jednak, że Wałęsa nie przepuści żadnej okazji do usprawiedliwiania gen. Jaruzelskiego i ostentacyjnego bratania się z nim. Mimo że historycy dawno już ustalili niechlubną rolę Ludowego Wojska Polskiego w tłumieniu robotniczego protestu w 1970 roku, były Prezydent RP całkowicie rozgrzesza byłego ministra obrony narodowej PRL, twierdząc że nie ponosi on odpowiedzialności za decyzje ówczesnych polityków.
Czyżby Wałęsa naprawdę nie wiedział, że ludzie piastujący tak wysokie stanowiska, jak szefostwo resortu obrony narodowej w krajach zniewolonych przez Związek Sowiecki musieli cieszyć się ogromnym i wielokrotnie sprawdzonym zaufaniem swoich kremlowskich mocodawców?
Gen. Jaruzelski solidnie na nie zapracował, choćby wstępując w szeregi Informacji Wojskowej, dokonując antysemickiej czystki w LWP i najeżdżając Czechosłowację w sierpniu 1968 roku. Nigdy nie przyszło mu do głowy, aby na znak protestu przeciwko decyzjom politycznych zwierzchników podać się do dymisji, bo też nigdy nie miał odmiennego zdania.. Mówienie dzisiaj, że był on jedynie bezwolnym trybikiem w partyjno-militarnej machinie PRL jest więc najzwyklejszym historycznym kłamstwem.
Dlaczego Lech Wałęsa po raz kolejny to robi? Czyżby odwdzięczał się w ten sposób za „świadectwo moralności”, jakie wystawił mu Wojciech Jaruzelski, kiedy błagał go kilka lat temu o zapewnienie, że nigdy nie był tajnym współpracownikiem komunistycznych tajnych służb? I oczywiście natychmiast je otrzymał, bo peerelowscy dygnitarze nadal potrafią cynicznie łgać wbrew ustalonym przez historyków faktom.

Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sie 12, 2008 7:05 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Rozżalony Kresowiak pisze do Prezydenta RP
Nie milkną echa zlekceważonej przez najwyższe władze RP 65. rocznicy ludobójstwa, dokonanego przez nacjonalistów z Ukraińskiej Powstańczej Armii na polskiej ludności kresów wschodnich II Rzeczypospolitej.
Z listem otwartym do Lecha Kaczyńskiego w tej sprawie wystąpił pułkownik Jan Niewiński, ostatni żyjący organizator i komendant polskiej samoobrony na Wołyniu, działającej we wsi Rybcza, powiat Krzemieniec.
Czytamy w nim:
Z bólem i smutkiem przeżywam poczynania Pańskiej Kancelarii i ostatnie decyzje Pana Prezydenta, dotyczące problemów kresowych. W kancelariach prezydenckich
od czasów Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego do dziś panuje zły duch depolonizatora Chełmszczyzny, stypendysty Hitlera – faszysty, melnykowca i (o tragiczna ironio!) kawalera Orderu Orła Białego, Bohdana Osadczuka, i jego wychowanicy, Bogumiły Berdychowskiej.
Mój smutek pogłębia fakt, że głosowałem na PiS i na Pana w wyborach prezydenckich, pamiętając Pańską patriotyczną postawę jako prezydenta Warszawy.
W mej pamięci pozostało też wspaniałe, patriotyczne wystąpienie Pańskiego brata Jarosława, określającego rzeź wołyńską jako „zbrodnię ludobójstwa w najczystszym tego słowa znaczeniu, a Ci którzy tego nie chcą uznać stają po stronie zbrodniarzy”.
Duże wrażenie wywarło na mnie zbudowanie i oddanie do użytku publicznego Muzeum Powstania Warszawskiego oraz pozytywna ocena projektu pomnika polskich ofiar ludobójstwa na Kresach Wschodnich RP. Wskazał Pan wówczas kilka miejsc jego lokalizacji. Komitet Budowy Pomnika wybrał plac Grzybowski. W piśmie do Pana Prezydenta - informując o naszym wyborze - zwróciliśmy się z prośbą, aby Pan Prezydent był łaskaw objąć patronat honorowy nad budową tego pomnika. Na to pismo Komitet nie otrzymał niestety żadnej odpowiedzi.
15 grudnia 2007 r. odbyło się zebranie Ogólnopolskiego Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Ludobójstwa Dokonanego przez OUN-UPA na Ludności Polskiej Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1939-1947. Komitetowi przewodniczy wicemarszałek Sejmu RP Pan Jarosław Kalinowski.
Patronem obchodów 65. rocznicy ludobójstwa obrano poetę, żołnierza i męczennika Zygmunta Jana Rumla, a jako hasło wszystkich uroczystości i przedsięwzięć przyjęto: „Polska-Ukraina: przyjaźń i partnerstwo - OUN-UPA: hańba i potępienie”.
Aby uniknąć smutnych doświadczeń z poprzednich obchodów, Pan Jarosław Kalinowski przeprowadził rozmowę z Sekretarzem Generalnym Rady Ochrony Pamięci Walk i męczeństwa Panem Andrzejem Przewoźnikiem, w której wyraził pragnienie, aby obchody 65. rocznicy miały charakter uroczystości państwowych pod jednym kierownictwem.
Niestety, sprawom nadano kierunek, który mijał się z naszym celem.
Od tego czasu z Kancelarii Prezydenta zaczęły wypływać różne informacje na temat obchodów 65. rocznicy „wydarzeń wołyńskich”. Obchody te miała organizować kancelaria Pana Prezydenta. W ramach tych obchodów miała się odbyć 20 czerwca br. Konferencja Naukowo–Historyczna pod honorowym patronatem Pana Prezydenta. Jednak w toku przygotowań doprowadzono do informacyjnego chaosu poprzez częste zmiany decyzji, w tym wykreślenie m.in. z tytułu konferencji słowa ludobójstwo oraz wycofanie wcześniej zadeklarowanego patronatu. Następnie ukazała się informacja, że w dniach 10-13 lipca w Sopocie odbędzie się XIX Festiwal Kultury Ukraińskiej, nad którym patronat honorowy objął prezydent RP Lech Kaczyński. A patronat honorowy Koncertu poświęconego ofiarom Wielkiego Głodu na Ukrainie – Marszałek Sejmu RP Bronisław Komorowski.
Należy tu z całą mocą przypomnieć, że 10-13 lipca 1943 roku miało miejsce apogeum zbrodni ludobójstwa na ludności polskiej dokonane przez bojówki OUN i tzw. UPA. Bowiem w tych dniach niespodziewanie zaatakowano 167 wsi i osiedli polskich, w tym m.in. 7 kościołów, gdzie właśnie odbywały się uroczystości Pierwszej Komunii Świętej, mordując duchownych przy ołtarzach, a także dzieci i ich najbliższych. W tych dniach zamordowano bestialsko kilkanaście tysięcy niewinnych, bezbronnych Polaków bez względu na wiek i płeć.
W sercach i świadomości Kresowian to dni żałoby narodowej, dni pamięci o setkach tysięcy ofiar banderowskiego ludobójstwa.
Ogólnopolski Komitet Obchodów, mając na uwadze fakt, że konferencja naukowa jest planowana przez Kancelarię Prezydenta RP na 20 czerwca, a uroczystości na Skwerze Wołyńskim na 11 lipca, swoje uroczystości zaplanował na dzień 10 lipca, tj. w rocznicę śmierci patrona obchodów Zygmunta Jana Rumla. Tymczasem na krótko przed rozpoczęciem obchodów przeniesiono na dzień 10 lipca wspomnianą konferencję naukową, tym samym zdezorganizowano tok uroczystości. Mimo to uroczystości Ogólnopolskiego Komitetu odbyły się w sposób godnie oddający cześć pamięci pomordowanych Polaków.
Panie Prezydencie, Kresowianie, żywo dotknięci Pana dotychczasowym niezrozumiałym stosunkiem do prawdy o ludobójstwie na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej, oczekują od Pana Prezydenta:
- natychmiastowego publicznego potępienia tego ludobójstwa i wskazania jego sprawców;
- wyrażenia publicznie swojego poparcia dla inicjatywy uczczenia w uchwale sejmowej ponad 200 tysięcy obywateli polskich, ofiar banderowskiego ludobójstwa;
- zaangażowania Pana autorytetu dla szybkiego urzeczywistnienia idei wzniesienia w Warszawie pomnika ku czci ofiar ludobójstwa.
W kontekście powyższego pragnę podkreślić, iż my, Kresowianie, nie chcemy, ażeby fakt nierozliczenia się z ponurą przeszłością oraz obecne gloryfikowanie bandytów i oprawców, przy całkowitym braku potępienia zbrodniarzy nacjonalistycznych przez władze ukraińskie, stał się przeszkodą w integracji Ukrainy z Unią Europejską i strukturami euroatlantyckimi. Jest bowiem oczywiste, że obecne odradzanie się nacjonalizmu i faszyzmu na Ukrainie pod auspicjami prezydenta Wiktora Juszczenki i premier Julii Tymoszenko przeczy elementarnym standardom Rady Europy i nigdy nie zostanie zaakceptowane przez Unię Europejską.
Chcielibyśmy także uniknąć sytuacji, w której zmuszeni będziemy do wniesienia sprawy tego ludobójstwa na fora międzynarodowe.
Ogólnopolski Komitet Obchodów zaplanował uroczystości również na rok 2009, bowiem w tym czasie przypada 65. rocznica zbrodni ludobójstwa w Małopolsce Wschodniej, np. zagłada Huty Pieniackiej (28 lutego 2009).
Będzie więc dodatkowa okazja do naprawienia błędów i godnego uczczenia setek tysięcy niewinnych ofiar banderowskiego ludobójstwa. Należy przywrócić prawdę historyczną i na fundamencie prawdy budować dobrosąsiedzką współpracę z narodem i państwem ukraińskim. Tak jak to Pan ujął w posłaniu „…jednak trwały pokój może zostać zbudowany wyłącznie w oparciu o historyczną prawdę”.
Jak widać z treści powyższego listu, środowiska kresowe nadal pokładają sporą nadzieję w prezydencie Lechu Kaczyńskim i oczekują od niego zdecydowanego opowiedzenia się po stronie prawdy historycznej, a nie doraźnych interesów politycznych.

Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Sie 12, 2008 7:22 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Filmowcy, do dzieła!
Wielokrotnie ubolewałem na łamach prasy polonijnej, że w ciągu prawie 20 już lat, jakie upłynęły od momentu odzyskania przez Polskę niepodległości, nie powstały żadne – poza „Katyniem” Andrzeja Wajdy – znaczące filmy, ani seriale telewizyjne, obrazujące nasze burzliwe dzieje w XX wieku. Telewizja Polska wciąż karmi nas natomiast powtórkami propagandowo zakłamanych „Czterech pancernych i psa”, „Stawki większej niż życie”, czy nieco bardziej uczciwych, ale dalekich od prawdy historycznej „Polskich dróg”.
Honor rodzimych twórców ratuje jedynie Scena Faktu Teatru Telewizji, systematycznie i ciekawie prezentująca postaci bohaterów walk niepodległościowych i dramatyczne wydarzenia ostatniego półwiecza. Dlaczego nie powstała jednak jeszcze wielka filmowa epopeja - w stylu hollywoodzkich produkcji - o wojnie polsko-sowieckiej 1920 roku, o kampanii jesiennej, rozpoczynającej II wojną światową, o działaniach wojennych naszych lotników w Bitwie o Anglię, czy o zdobyciu Monte Cassino przez II Korpus generała Władysława Andersa? Czy znakomitym materiałem na frapujące seriale telewizyjne nie są walki Legionów Józefa Piłsudskiego i zmagania Armii Krajowej z dwoma okupantami? Czemu nikt nie zabrał się jeszcze do tak fascynujących tematów, jak losy pułkownika Ryszarda Kuklińskiego?
Te pytania wciąż pozostają bez odpowiedzi. Dobrze więc, że stawia je ostatnio coraz więcej wpływowych osób i środowisk. Z okazji 64. rocznicy Powstania Warszawskiego list otwarty w sprawie potrzeby nakręcenia filmu o 63 dniach bohaterskich walk w stolicy wystosowali redaktorzy naczelni czterech największych dzienników w kraju: „Rzeczypospolitej”, „Gazety Wyborczej”, „Faktu” i „Dziennika”. Oto jego treść:
Cytat:
W listopadzie 2006 roku jury powołane przez Polski Instytut Sztuki Filmowej i Muzeum Powstania Warszawskiego rozstrzygnęło konkurs na scenariusz filmu fabularnego o powstaniu. Dwie główne nagrody wręczono Dariuszowi Gajewskiemu i Przemysławowi Nowakowskiemu za „Ostatnią niedzielę” oraz Krzysztofowi Steckiemu i Tomaszowi Zatwarnickiemu za „1944. Warszawa”.
Organizatorzy zapowiadali wtedy realizację tych scenariuszy, a swój wkład finansowy zadeklarowały natychmiast: PISF, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Ministerstwo Obrony Narodowej oraz TVP SA. Dyrektor PISF Agnieszka Odorowicz tłumaczyła: „Powinniśmy potraktować te projekty jako naszą wspólną narodową sprawę. Te filmy nie mogą być zrobione byle jak, za byle jakie pieniądze. To muszą być filmy zrealizowane z rozmachem”. Zaś prezydent RP Lech Kaczyński stwierdził: „Państwo, przynajmniej jeśli idzie o kulturę wyższą, musi pełnić funkcję sponsora (...) sponsora obiektywnego, nieangażującego się w spory o charakterze politycznym. Angażującego się natomiast w budowę polskiego patriotyzmu. I mam nadzieję, że filmy, które powstaną na podstawie nagrodzonych scenariuszy, będą bardzo dobrym tego przykładem”. Niestety, po 20 miesiącach od tych słusznych słów w kwestii filmów o Powstaniu Warszawskim nic się nie zdarzyło. Dlatego 1 sierpnia 2008 roku, w 64. rocznicę powstania, apelujemy do polskich władz o sfinalizowanie prac rozpoczętych wspomnianym konkursem. Wiemy, że potrzebne do tego celu będą poważne środki, rzędu być może nawet kilkudziesięciu milionów złotych, ale uważamy, że niepodległą Polskę musi być dziś stać na poniesienie takich wydatków: z szacunku dla historii i z wiary, że na tym fundamencie możemy i chcemy budować wspólną przyszłość i tożsamość.
Nie przypadkiem z apelem takim zwracamy się wspólnie. Na co dzień dzielą nas poglądy polityczne i wizje przyszłości Polski, a także ocena niektórych wydarzeń z przeszłości. Spieramy się o nie, nierzadko bardzo ostro. Ale uważamy, że są takie polskie sprawy i takie przestrzenie polskiej pamięci, które wymagają działań wspólnych. Powstanie Warszawskie z pewnością jest wśród najważniejszych z nich. W tym apelu nie chcemy przesądzać o kwotach, terminach i sposobach realizacji filmów. Sądzimy, że PISF i Ministerstwo Kultury mają wiedzę, możliwości i kompetencje, by dzieło doprowadzić do końca. Wierzymy, że mogą wspomóc je w tym prezydent, rząd i parlament. Będziemy niecierpliwie czekać na to z wszystkimi potencjalnymi widzami – naszymi rodakami.
Czy ten bardzo sugestywny apel do sumień najważniejszych osób w państwie, w tym do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, przykładającego ogromne znaczenie do tzw. polityki historycznej, pomoże i film o Powstaniu Warszawskim będzie wreszcie nakręcony?
Jeśli tak się stanie i gdyby – o czym jestem przekonany – osiągnął on duży sukces frekwencyjny, skutecznie przetarty zostałby szlak dla produkcji innych filmów i seriali na tematy, które przykładowo wymieniłem na początku artykułu. Nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej, bo przecież „narody, które tracą pamięć, tracą życie”, a w dobie edukacji i kultury wizualnej to, czego nie da się oglądnąć na kinowym lub telewizyjnym ekranie szybko idzie, niestety, w zapomnienie.

Jerzy Bukowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> ARCHIWUM Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 16, 17, 18  Następny
Strona 3 z 18
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum