Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jestem dumny z mojego prezydenta!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> ARCHIWUM
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Sie 13, 2008 6:48 am    Temat postu: Jestem dumny z mojego prezydenta! Odpowiedz z cytatem

Jeżeli Rosja rzeczywiście jest agresywna.

Jeżeli rosyjski imperializm zagraża nie tylko Gruzji, ale także innym państwom byłego imperium, w tym Polsce.

Jeżeli nasze pretensje do przywódców Zachodu o to, że zdradzili nas w Jałcie były uzasadnione.

Jeżeli walka i śmierć konfederatów barskim, powstańców kościuszkowskich, listopadowych, styczniowych, śląskich, wielkopolskich i warszawskich miała sens.

Jeżeli polski czyn zbrojny w czasie I i II wojny światowej był wyrazem naszej miłości wolności a nie przejawem głupoty mięsa armatniego.

Jeżeli w 1920 to my, a nie sowieci, mieliśmy rację.

Jeżeli Romek Strzałkowski, Janek Wiśniewski, Stanisław Pyjas, górnicy z "Wujka", ksiądz Popiełuszko i inni niewinni ludzie zakatowani przez komunistów nie zostali zamordowani na darmo.

Jeżeli ...

To polski Prezydent powinien być w Gruzji mimo osobistego ryzyka, które wiązało się z tym wyjazdem.

A jego mowa powinna być "tak, tak. Nie, nie", mimo, że słowa te nie spodobają się w Moskwie, w Waszyngtonie, w Paryżu i w Berlinie.

I była!

Cytat:


Prezydent Kaczyński przemawiał w Tbilisi
AFP

- Rosja uważa, że dawne czasy upadłego niecałe 20 lat temu imperium wracają, że znów dominacja będzie cechą tego regionu. Nie będzie! - zapewnił prezydent Lech Kaczyński uczestników wiecu, we wtorek wieczorem w Tbilisi.

Polskiemu przywódcy towarzyszyli prezydenci Ukrainy i krajów bałtyckich.

L.Kaczyński zaznaczył, że "wszyscy w tym samym okresie lub okresach nieco innych, poznaliśmy tę dominację". - To nieszczęście dla części Azji i całej Europy - mówił.

Podkreślał, że "te czasy się skończyły raz na zawsze - nie na 20, 30 czy 50 lat".

Prezydent pytał, czym się różni sytuacja dzisiejsza od tych wcześniejszych. - Dziś jesteśmy tu razem, dziś świat musiał zareagować, nawet jeśli był tej reakcji niechętny - zaznaczył.

- My jesteśmy tutaj, by ten świat reagował jeszcze mocniej, w szczególności Unia Europejska i NATO - podkreślił Lech Kaczyński.

- Gdy zainicjowałem ten przyjazd, niektórzy sądzili, że prezydenci będą się obawiać; nikt się nie obawiał, wszyscy przyjechali, bo - jak powiedział prezydent - Środkowa Europa ma odważnych przywódców.

Jak mówił, przyjechali do Gruzji, by podjąć walkę.

- Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy nie! - kontynuował polski prezydent.

- Chciałbym to powiedzieć nie tylko wam, chciałbym to powiedzieć również tym z naszej wspólnej Unii Europejskiej, że Europa Środkowa, Gruzja, że cały nasz region będzie się liczył, że jesteśmy podmiotem - tłumaczył.

- I my też świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, po jutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj; na Polskę - dodał Kaczyński.

- Byliśmy głęboko przekonani, że przynależność do NATO i Unii zakończy okres rosyjskich apetytów, okazuje się, że nie; że to błąd.

- Ale potrafimy się temu przeciwstawić, jeżeli te wartości, o które miałaby się Europa opierać mają jakiekolwiek znaczenie w praktyce.

- Jeżeli mają mieć one znaczenie, to my musimy być tu. Cała Europa musi być tutaj.

- Tu są cztery państwa, należące do NATO; jest Ukraina wielkie państwo; jest pan prezydent Nicolas Sarkozy, przewodniczący Rady Europejskiej, ale powinno tu być państw 27
- mówił prezydent.

Uczestnicy wieczornego wiecu pod budynkiem parlamentu entuzjastycznie reagowali na słowa polskiego prezydenta. Podczas jego wystąpienia skandowali: "Polska, Polska", "Przyjaźń, Przyjaźń", "Gruzja, Gruzja".

Obok prezydenta Kaczyńskiego stali przywódcy Ukrainy, Estonii, Łotwy i Litwy: Wiktor Juszczenko, Toomas Hendrik Ilves, Ivars Godmanis i Valdas Adamkus. Wszyscy razem przylecieli z Warszawy polskim samolotem specjalnym do Gandży w Azerbejdżanie. Stamtąd w dalszą podróż ruszyli samochodami zapewnionymi przez władze azerskie. Na granicy przesiedli się do samochodów podstawionych przez stronę gruzińską.

- Przemierzyliśmy te tysiące kilometrów, by pokazać Gruzinom naszą solidarność - powiedział prezydent Juszczenko.

- Wiemy, że dziś musimy tu być: macie prawo, aby być wolnymi, prawo, abyście byli niezależni - dodał.


http://fakty.interia.pl/fakty_dnia/news/prezydent-kaczynski-przemawial-w-tbilisi,1161559,5364

Cytat:
Jestem dumny z mojego Prezydenta.
Brawo dla Pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dziś jest wielki. Wieczorem w Tibilisi pokazał, że jest mężem stanu. Wybaczam mu wszelkie potknięcia, które zdarzają się każdemu politykowi. Jego wizyta w Gruzji zapiszę się w historii. Mimo rozsiewanej w „czerwonych” mediach propagandzie za 100 lat dzieci będą się uczyły o Lechu Kaczyńskim, a nie o beznadziejnym Donaldzie i jego świcie. Pierwszy raz za mego życia jestem dumny z prezydenta mojego kraju. Za dwóch poprzednich, agentów obcego mocarstwa wstydzę się i mam nadzieję, że przyszłe pokolenia bardzo surowo i uczciwie ich ocenią. Wystąpienie Pana prezydenta na wiecu w Tibilisi jest bardzo celne i potrzebne dziś, w tych okolicznościach i w tym miejscu. Gruzini zapamiętają kto stanął po ich stronie, w tych trudnych chwilach. Wielkim sukcesem Lecha Kaczyńskiego jest to, że zmobilizował prezydentów Ukrainy, Litwy, Łotwy i Estonii. Pozostaje mieć nadzieję, iż przywódcy tych i może jeszcze kilku innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej zrozumieją, że tylko wspólne działanie może nam przynieś sukces w sytuacji kiedy na pozostałe kraje Unii Europejskiej nie można liczyć .
Chyle czoła przed Panem Prezydentem.
Niech żyje Gruzja.


http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=1881444


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Pią Sie 22, 2008 1:43 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Czw Sie 14, 2008 5:21 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dwie kwestie, przy rozstrzyganiu których warto wziąć pod uwagę opinię niezależnych ekspertów z Zachodu.

Czy ocena sytuacji powstałej w związku z eskalacją konfliktu rosyjsko - gruzińskiego dokonana przez Prezydenta Kaczyńskiego jest uzasadniona?

Czy wyprawa prezydentów do Gruzji była przejawem politycznej mądrości i osobistej odwagi jej uczestników?

Argumenty na tak.

Cytat:

Kreml chciał dać lekcję Gruzinom
Aleksandra Rybińska

RZ: Jak pan ocenia działania Rosji w Osetii Południowej? Co się kryje za rosyjską ofensywą?

André Glucksmann: W Gruzji dzieje się w tej chwili to samo, co w 1968 roku w Pradze i w 1956 roku w Budapeszcie, gdy sowieckie czołgi stłumiły rosnący sprzeciw wobec radzieckich władz. Jest to próba zniszczenia rządu, który jest dla Kremla niewygodny, i zastąpienia go rządem marionetkowym. Tu nie chodzi o Osetię Południową, ale o Gruzję jako całość. Rosja postanowiła udzielić lekcji Saakaszwilemu: ma zrozumieć, że ten, kto się sprzeciwia Moskwie, zostanie bezlitośnie zniszczony. Rosja od czasu wojny w Afganistanie, czyli od 30 lat, nie przeprowadziła inwazji na terytorium obcego państwa. Dziś jest znów gotowa w sposób bezkompromisowy bronić swych interesów. Nie tylko na Kaukazie. Podczas rewolucji róż Putin nie odważył się wysłać wojsk do Gruzji. Wtedy liczył się jeszcze z opinią Zachodu. To się dziś zmieniło.

Rosja celowo doprowadziła do eskalacji konfliktu?

Oczywiście. To wszystko zostało przez Kreml starannie zaplanowane. To nie przypadek, ale zręczna inscenizacja pod tytułem: „Jeśli będziesz niegrzeczny, to zostaniesz ukarany”. Bezlitośnie. Kreml występuje tu w roli wychowawczyni z podstawówki, a Gruzja jest małym karconym dzieckiem. To nie wojna, tylko misja pedagogiczna. Wszystkie byłe kraje satelickie ZSRR, w tym Ukraina i państwa bałtyckie, mają zrozumieć, co im grozi, jeśli będą się przeciwstawiać Moskwie.

Dlaczego akurat teraz? Spór o Osetię trwa nie od dziś.

Kreml wybrał ten moment z dwóch powodów. Po pierwsze świat jest zajęty igrzyskami olimpijskimi, kadencja prezydenta George’a W. Busha dobiega końca, a w USA rozpoczęła się kampania wyborcza. Po drugie Europa nigdy dotąd nie była tak podzielona, tak słaba politycznie i militarnie. 27 europejskich państw nie może się porozumieć nawet w sprawie dalszej integracji politycznej. Na oczach tej słabej i podzielonej Europy Rosja zamieniła się z powrotem w Związek Radziecki. Silny gospodarczo, świetnie dostosowany do globalizacji i posługujący się nowoczesnymi instrumentami politycznymi. Moskwa korzysta bezwzględnie z nihilizmu Zachodu, wspierając różne reżimy terrorystyczne na świecie – na przykład Iran. Czasy są dla Kremla korzystne, bardzo korzystne. Rosyjskie władze uważają, że mogą sobie na wszystko pozwolić, a my je w tym przekonaniu utwierdzamy.

Niektóre kraje, w tym Polska, bardzo ostro potępiły działania Moskwy...

Reakcja Polski, państw bałtyckich i Ukrainy była bardzo odważna, bardzo mądra. Wszystkie te kraje wiedzą, czym jest Rosja, bo doświadczyły tego na własnej skórze. Nie dają się oszukać rosyjskiej propagandzie. Takie kraje, jak Niemcy czy Francja, albo nie widzą, jak niebezpieczny jest rosyjski reżim, albo wolą nie widzieć ze względu na rosyjską ropę i gaz. Kiedyś słono za to zapłacą. Najpóźniej, gdy sami popadną w konflikt z moskiewskimi władzami, a te zakręcą kurek z gazem.

Podczas rewolucji róż Putin nie odważył się wysłać wojsk do Gruzji. Liczył się z opinią Zachodu



http://www.rp.pl/artykul/175930.html?print=tak

Cytat:

Prezydenci z Europy powinni dostać Nobla
Katarzyna Zuchowicz

RZ: Czy jest pan zadowolony z reakcji świata, w tym Polski, na inwazję Rosji na Gruzję?

Ariel Cohen: Nie. Ale to, co zrobili prezydent Polski Lech Kaczyński oraz przywódcy państw bałtyckich, jest czymś niewiarygodnie wspaniałym, godnym podziwu i heroicznym. Proszę to napisać. To akt moralnego heroizmu, który powinien się stać „złotym standardem” w polityce XXI wieku. To, co przywódcy Polski, Litwy, Łotwy i Estonii zrobili dla zażegnania kryzysu w Gruzji, to czyn najwyższego kalibru. Czegoś takiego mógłby dokonać Mahatma Gandhi. Oni wszyscy zasługują na Pokojową Nagrodę Nobla za powstrzymanie tej wojny.

A inni światowi przywódcy?

Reszta świata, szczególnie ci, którzy łagodnie odnosili się do agresorów, powinni wiedzieć, że mogą być następni. Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew ogłosił, że wstrzymuje działania wojenne, ale groźba związana z politycznym przetrwaniem Gruzji oraz niepodległych państw południowego Kaukazu nadal istnieje. Rosja pokazuje też, że może sabotować deklaracje Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej dotyczące integrowania członków Wspólnoty Niepodległych Państw z zachodnimi organizacjami, takimi jak NATO.

Niektórzy komentatorzy uważają, że rosyjskie wojska mogą teraz stanowić zagrożenie dla Polski. Uważa pan, że takie zagrożenie rzeczywiście istnieje?

Myślę, że poza Gruzją i Azerbejdżanem następnym celem jest Ukraina. A to kraj, który Polska wspomaga i jest jego sąsiadem. Dlatego rzeczywiście Polacy mają wszelkie powody, by odczuwać niepokój z powodu antyukraińskich zakusów Rosji. Czy Moskwa mogłaby jutro dokonać inwazji na Polskę? Prawdopodobnie nie. Ale jeśli Rosja będzie coraz bardziej zwiększać swoją obecność wzdłuż granicy z Polską, to prawdopodobnie w końcu do tego dojdzie. Gdyby polała się krew i Rosja użyła siły, rosyjskie zagrożenie dla Polski stałoby się bardziej realne. Zwłaszcza ze strony Kaliningradu. Ale też z Białorusi.


http://www.rp.pl/artykul/175930.html?print=tak
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jerzy Sychut



Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 35

PostWysłany: Czw Sie 14, 2008 9:08 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zapewne powód do dumy byłby jeszcze większy gdyby prezydent Kaczyński zaatakował Kaliningrad z armią swojego mocarstwa. Nie mam nic przeciw machaniu szabelką ale lepiej to czynić w sali gimnastycznej albo z daleka od miejskiego zgiełku na leśnej polance. I żeby świat nie dowiedział się.

Prezydent Kaczyński nie zdaje sobie sprawy że jest dyplomatą i ma postępować zgodnie z tym czego świat oczekuje od dyplomatów. Sporo już szkód wyrządził narodowi i raczej należy zastanowić się co zrobić aby więcej nie kompromitował Polaków, a nie wybaczać.

Nie zamierzałem zabierać głosu na tym forum, ani w ogóle dyskutować o polityce lecz nie wytrzymałem po wczorajszych wpisach o geniuszu polskiego prezydenta i wstydu z premiera. Mam nadzieję jednak że autorzy tutejszego pisania wykażą więcej rozsądku z dobieraniem cytatów i nie będę potrzebował zabierać głosu.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Czw Sie 14, 2008 10:39 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kwestia dumy, to kwestia gustu, czy wrażliwości. Trudno dyskutować.

Do dyskusji nadaje się natomiast kwestia oceny ostatnich zachowań Prezydenta i premiera. Cechą moich wpisów wyżej jest ich uzasadnienie. Podaję nie tylko swoje opinie, ale także pewne uzasadnienie.

Spodziewam się więc, że i Pan zechce uzasadnić swoje stanowisko.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jerzy Sychut



Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 35

PostWysłany: Czw Sie 14, 2008 9:16 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie będzie argumentów o zachowaniu premiera i prezydenta, bo nie mam aż tyle wolnego czasu ani ochoty aby tłumaczyć na polski język swoich źródeł ani przypominać gdzie co przeczytałem albo usłyszałem. Mam teraz wakacje i inne ciekawsze zajęcia niż spieranie się z "betonowym" interluktorem. Zresztą żadne argumenty niczego nie wniosą do tematu i nie zmienią mojej opinii o braku kwalifikacji polskiego prezydenta.

Proszę abyś nie przezywał mnie "pan". W moim środowisku tytułowanie odbiera się jak kpinę z osoby, a i nie pamiętam aby w KPN odnoszono się do kogoś przez "pan". Nawet przewodniczący prosił aby nazywać go po prostu Leszek. No nie? Na internetowych forach również nie przyjęło się przezywanie. Chyba, bo zdaje się na polskojęzycznych bywa inaczej.

Sądziłem że to forum ma służyć rozważaniom o KPN i historii, a nie roztrząsaniu niuansów aktualnej polityki... i tu cytat:

Chciałbym, aby stało się to miejsce wymiany poglądów, wspomnień, dokumentów byłych KPNowców. Chciałbym, aby wypowiadały sie tutaj osoby należące do różnych odłamów naszej organizacji, bez względu na ew. animozje, konflikty, pretensje. Chodzi przecież o wspólne dopominanie się o należne naszej organizacji miejsce w historii Polski i zasługi w obaleniu komunizmu. Chodzi też o wspólne dopominanie się o te wartości, które chcieliśmy osiągnąć wstępując kiedyś do KPN: uczciwość, jawność życia publicznego, sprawiedliwość, praworządność. Jeżeli nie będzie nas w Internecie, to pewnie nie będzie nas w ogóle w życiu publicznym współczesnej Polski. A wtedy nie dziwmy się, że o nas zapomną.

Mirek Lewandowski (administrator Forum POLONUS)
http://www.muzeum-ak.krakow.pl/komunikaty/formatka.php?idwyb=53
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Sie 15, 2008 10:16 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jurku,
napisałeś:

Cytat:
Nie będzie argumentów o zachowaniu premiera i prezydenta, bo nie mam aż tyle wolnego czasu ani ochoty aby tłumaczyć na polski język swoich źródeł ani przypominać gdzie co przeczytałem albo usłyszałem. Mam teraz wakacje i inne ciekawsze zajęcia niż spieranie się z "betonowym" interluktorem. Zresztą żadne argumenty niczego nie wniosą do tematu i nie zmienią mojej opinii o braku kwalifikacji polskiego prezydenta.


Szkoda. Jestem fanem dyskusji, wymiany argumentów, prezentowania różnych punktów widzenia. Fora internetowe świetnie sie do tego celu nadają - jak mam czas, to piszę, mogę się zastanowić, coś skreślić, uzupełnić. Rola osoby na tym Forum, która prezentuje jedyny punkt widzenia nie bardzo mi odpowiada. Dlatego tak bardzo cenię sobie dyskusje na tym Forum z Tomkiem Strzyżewskim, gdyż w sprawie lustracji i oceny Lecha Wałęsy mamy różne stanowiska. Podobnie na Forum SW toczyłem bardzo ciekawą dyskusję nt. rządu Jana Olszewskiego czy lustracji Leszka Moczulskiego. Także na Forum SWS się zdarzały ciekawe dyskusje (choć, rzadko, gdyż ludzie inaczej myślący na tym Forum, wywodzący się ze środowisk postKORowskich, mieli do dyskusji stosunek trochę podobny do Twojego - "szkoda mi czasu", "zresztą żadne argumenty niczego nie wniosą do tematu i nie zmienią mojej opinii..."). Przypominam te dyskusje, aby Ci udowodnić, że nie jestem "betonowym" interlokutorem :) Ale dyskusja wymaga dwóch stron. Nie będę przecież dyskutował sam ze sobą (choć mógłbym - jako administrator mogę przecież "mnożyć byty" i występować pod różnymi nickami). Nie będę też ukrywał swojego poglądu na różne sprawy, w obawie, że ktoś, kto czyta to Forum nie będzie się ze mną zgadzał.

Cytat:
Proszę abyś nie przezywał mnie "pan". W moim środowisku tytułowanie odbiera się jak kpinę z osoby, a i nie pamiętam aby w KPN odnoszono się do kogoś przez "pan". Nawet przewodniczący prosił aby nazywać go po prostu Leszek. No nie? Na internetowych forach również nie przyjęło się przezywanie. Chyba, bo zdaje się na polskojęzycznych bywa inaczej.


Ja z Leszkiem Moczulskim jestem na "Pan" (zawsze zwracam sie do Niego per "Panie Przewodniczący", On do mnie "Panie Mirku"). Per "Leszek" są z Przewodniczącym osoby, które miały z nim bliższy kontakt, np. w związku z pełnioną w KPN funkcją (ja w KPN nigdy żadnej funkcji nie pełniłem). Nie odnoszę wrażenia, że zwracanie sie do kogoś per "Pan" jest kpiarskie. Na forach internetowych jest różnie, ale odnoszę wrażenie, że osoby występujące pod swoimi nazwiskami (a nie pod nickiem), które bliżej się nie znają, używają formuły "Pan". To ostatnie Twoje zdanie o "polskojęzycznych" forach miało odnosić się do POLONUSa? Jeśli tak, to nie było grzeczne. Podobnie jak Twoje sformułowanie o "betonowym" interlokutorze pod moim adresem. :)

Cytat:
Sądziłem że to forum ma służyć rozważaniom o KPN i historii, a nie roztrząsaniu niuansów aktualnej polityki...


Staram sie realizować ten cel. Stąd na Foum POLONUS są następujące wątki:
Dyskusja z zaproszonymi goścmi
http://www.polonus.mojeforum.net/viewforum.php?f=2

Na razie jest ona poświęcona w całości Leszkowi Moczulskiemu, ale po wakacjach planuję nowe (jeśli rozmówcy sie zgodzą). Np bardzo chciałbym namówić Romualda Szeremietiewa.

Dział Archiwum poświęcony jest w całości byłym KPNowcocm
http://www.polonus.mojeforum.net/viewforum.php?f=5

Oczywiście nie jest on kompletny, ale będzie stopniowo uzupełniany. Na razie dominują ludzie z Krakowa, których osobiście znam lub znałem i przez to łatwo mi zdobyć informacje na ich temat.

Także dział "Po 1989 roku" poświęcony jest dyskusji nt rządu Jana Olszewskiego, co ściśle wiąże się z działalnością KPN w Sejmie I kadencji.
http://www.polonus.mojeforum.net/viewforum.php?f=6

W dziale aktualności mamy też wątki poświęcone KPNowcom ("Sprawa Romualda Szeremietiewa", "Sprawa Adama Słomki", "Informacja o ZKPN", Jubileusz 30-lecia KPN", informacja o procesie Agaty Michałek, apel Agaty Michałek w sprawie zdjęć z demonstracji w Krakowie, informacje i stanowiska PON, w którego władzach jest m.in. Krzysztof Bzdyl z KPN. Także informacje o pikietach popierających Gruzję dot. KPNowców, którzy aktywnie w nich uczestniczą.

Czy informacji o KPN jest za mało? - Tak, to prawda - jest ich za mało. Ale aby było ich więcej w redagowanie Forum POLONUS musi się włączyć więcej osób. Cały czas zachęcam byłych KPNowców, aby to czynili, wklejali zdjęcia, dokumenty, informacje. Odnosi się to także do Ciebie! Niestety nie wszyscy byli KPNowcy korzystają z Internetu, a ci, którzy to robią albo nie chcą, albo nie maja czasu (jak Ty), aby się zaangażować.

Czy dział - "Sprawy bieżące" poświęcony w większości kwestiom nie związanym z KPN powinien być tak rozbudowany? - Uważam, że powinien, bo dzięki niemu Forum żyje, ktoś tu zagląda. Forum poświęcone rozważaniom o KPN i jego historii byłoby śmiertelnie nudne, również dla nas - byłych KPNowców, a co dopiero dla osób nie związanych z KPN. Przecież nie chcemy stworzyć KPNowskiego getta, do którego będziemy zaglądać (wszyscy czterej) raz na pół roku. Ideałem jest dla mnie Forum SW - dzięki działowi "Dyskusje ogólne" zagląda tam mnóstwo osób, które "przy okazji" dowiaduje sie wiele na temat SW, jej historii, jej działaczy itp. Ale ile osób jest zaangażowanych w tamto Forum?!

Dzięki tematom nie poświęconym KPNowi udało mi sie przyciągnąć na to Forum wiele osób np. w związku z tematem "Nie będę płakać po Geremku", "SB a Lech Wałęsa", "Jest mi wstyd za polskiego premiera", "Agresja Rosji na Gruzję", "Zdaniem Jerzego Bukowskiego" i jeszcze pare innych.

Niestety pewnie po wakacjach, gdy będę miał znacznie mniej czasu niż obecnie a inne osoby nie zaangażują sie w redagowanie Forum, będziemy mogli poćwiczyć Twój pomysł, czyli ograniczenie dyskusji bieżących. Obawiam sie tylko, że następnym krokiem będzie całkowite uśpienie Forum i o obecności wątków KPNowskich w Internecie będziemy mogli zapomnieć (za wyjątkiem odprysków związanych ze sprawą Dochnala).

Pozdrawiam

Mirek Lewandowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Nie Sie 17, 2008 9:06 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wywiad w Rzepie z Prezydentem Kaczyńskim.

Nie traktuję go jako prawdy objawionej, lecz jako szansę na lepsze zrozumienie jego punktu widzenia.

Cytat:

Musimy zmienić Unię
z prezydentem Lechem Kaczyńskim rozmawiają Igor Janke i Piotr Zychowicz

Rz: Co pan czuł, przemawiając na wiecu w Tbilisi?

Lech Kaczyński: Przypomniałem sobie młodość. Lata 80. i moje wystąpienia na wiecach „Solidarności”. Czułem się jak wtedy. Jak w najlepszym okresie mojego życia.

Czym się pan kierował, podejmując decyzję o wyjeździe do Gruzji?

Interesem naszego kraju. A także wartościami, które są często głoszone, ale rzadko realizowane. Zaprzyjaźniona z nami Gruzja padła ofiarą odradzających się imperialnych ambicji Rosji. Poczułem, że musimy coś zrobić.


Długo pan się zastanawiał?

Nie, decyzja została podjęta błyskawicznie. Gdy wybuchła wojna, byłem w Juracie. Od razu zdecydowałem, że trzeba wracać do Warszawy. Wiedziałem, że trzeba lecieć do Gruzji. Że trzeba zmobilizować Ukrainę i państwa bałtyckie.

Wszyscy przywódcy od razu się zgodzili?

Tak. Wszyscy bardzo zapalili się do tego projektu. A proszę pamiętać, że wszystko działo się w warunkach wojennych. Decyzje zapadały jeszcze przed zawieszeniem broni. Każdy z nich zaryzykował.

Czy gesty i symbole mają znaczenie w polityce?

Czasem tak, czasem nie. Teraz miały, bo wywołały reakcję i przyniosły pozytywne skutki.

Pojawiły się jednak zarzuty, że pańska inicjatywa była tylko piękną manifestacją moralną i niczym więcej. Nie było w niej polityki.

Oczywiście całej sprawie towarzyszyły wielkie emocje. Ale były one ściśle związane z naszym interesem. Bo jak Gruzja padnie, to nie będzie ani emocji, ani interesów. Wbrew temu, co wiele osób o mnie mówi, jestem politykiem, który dokładnie wie, czego chce.

To co chciał pan osiągnąć tą podróżą?

Chciałem, żeby prezydent Micheil Saakaszwili nie został obalony. Chciałem, żeby Rosjanie się cofnęli i żeby cała nasza koncepcja polityki wschodniej – od Azerbejdżanu po Estonię – nie została przekreślona.


Jaka to koncepcja? Federacyjna?

Nie. Chcemy oczywiście silnych związków pomiędzy tymi państwami, ale nie jest to myślenie federalistyczne. Nasi partnerzy, co naturalne, chcą mieć swoje własne, niezależne państwa. Oczywiście prawdą jest, że większość z tych krajów znajduje się na terenie dawnej Rzeczypospolitej.

Te historyczne związki mają jakieś znaczenie?

Na pewno nie w tym sensie, żeby myśleć o jakiejś federacji. To Rosjanie się tego boją. Przez swoich przyjaciół w Unii Europejskiej pytali mnie, czy przypadkiem nie chcę odbudowywać takiego wielonarodowego tworu. Takich planów jednak nie ma. Chcemy tylko bliskiego związku, współpracy.

Widać tu jednak pewne ślady idei piłsudczykowskich. Kierowany przez Polskę blok państw Europy Środkowo-Wschodniej, które razem mogą przeciwstawić się Moskwie.

Być może tak. Ale ja nie działam w oparciu o to, co 80 lat temu myślał Piłsudski. Żyjemy w innej Europie, w innym świecie. W tej grze nie chodzi o odbudowę I Rzeczypospolitej. Nie chodzi nawet o to, żebyśmy w tym układzie stali się państwem dominującym. Chodzi natomiast o to, żebyśmy byli bliskimi partnerami i nawzajem się wspierali.

Czy podczas tej wyprawy narodził się jednak nowy blok? Czy można się spodziewać, że w przyszłości te pięć państw będzie ze sobą ściśle współpracować?

Ta współpraca jest wzmacniana już od dłuższego czasu. Bardzo bym chciał, żeby taki blok powstał. I jeżeli w imię partykularnych interesów nie będzie mi się rzucać kłód pod nogi, to taki blok powstanie.

Kto rzuca te kłody?

Nie wydaje mi się, by obecny rząd angażował się w taką politykę, ale teraz nie jest moment, aby to dokładnie rozważać.

Czy proponował pan wzięcie udziału w tej wyprawie innym przywódcom? Na przykład komuś z Europy Zachodniej? Czy rozmawiał pan z kimś przed wyjazdem?

Rozmawiałem z Sarkozym, który jednak chciał działać samodzielnie i chyba nie dostrzegał potrzeby, by nasza część Europy odegrała tu jakąś rolę. Nie będę opowiadał szczegółów, ale tak to można ocenić. Dzwonił też Bush i udzielił mi poparcia. To było ważne.

Z Sarkozym spotkał się jednak pan prezydent na miejscu.

Tak, widzieliśmy się w Tbilisi.

Jak wyglądała ta rozmowa?

Sarkozy powiedział: mów tak. Na co ja odpowiedziałem: nie, to ty mów nie. Oczywiście chodziło mi o to, że w planie uzgodnionym przez Sarkozy’ego nie było zapewnienia integralności terytorialnej Gruzji.

Jest pan rozczarowany postawą Unii.

Po raz kolejny się okazało, że tak naprawdę decyzje w tej organizacji zapadają pomiędzy Berlinem a Paryżem. Sarkozy ustalił stanowisko z kanclerz Angelą Merkel, której głos okazał się decydujący. Mówienie, że Unia ma mieć wspólną politykę wobec Rosji, jest śmieszne. Bo niby jaka to ma być polityka? Uległa? Jeżeli ja prowadzę na forum Unii jakąś akcję, jeżeli się narażam różnym ludziom, to właśnie po to, żeby skończyć z sytuacją, w której najważniejsze decyzje podejmują Francuzi i Niemcy. Bez konsultacji z najbardziej zainteresowanymi krajami. Francja i Niemcy mają bardzo specyficzny stosunek do Rosji.


Z czego to wynika?

Z doświadczeń historycznych, ale również z interesów korporacji, które myślą, że zarobią na Rosji wielkie pieniądze. Owszem, zarobią. Ale tylko wtedy, kiedy Rosja im na to pozwoli. Na Zachodzie często myli się prawo własności w Rosji z prawem własności w Europie. W Rosji prawo to zależy od woli władzy. Przekonał się o tym już niejeden człowiek, choćby i z tych najbogatszych, ale też niejeden koncern. Trzeba to wiedzieć, by prowadzić skuteczną politykę. Także w wymiarze gospodarczym.

Wróćmy do Gruzji. Czy Saakaszwili popełnił błąd, gdy zdecydował się na zajęcie siłą Osetii Południowej?

To nie jest moment, by mówić o błędach Saakaszwilego. Proszę też pamiętać, że prezydent Gruzji znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Wyobraźmy sobie, że ktoś odebrał nam na przykład Pomorze Wschodnie i stworzył tam jakieś separatystyczne państewko. I w pewnej chwili ci separatyści zaczynają nas ostrzeliwać z armat dostarczonych przez sąsiednie mocarstwo. Wojsko Polskie odpowiada ogniem. Co robić w takiej sytuacji? Tolerować to czy uderzyć?


Jednocześnie dzwoni jednak do Saakaszwilego przedstawiciel najpotężniejszego człowieka na świecie, prezydenta Stanów Zjednoczonych, i przestrzega przed takim posunięciem.

Przestrzegałem go i ja.

Rozmawiali panowie przed wybuchem wojny?

Tak, około 12 godzin przed podjęciem działań bojowych przez stronę gruzińską.

Czyli wiedział pan, co się szykuje?

Wiedziałem, że sytuacja na granicy jest krytyczna i że pewnie będzie wojna. Zresztą ostrzał artyleryjski to też jest już wojna.

Czyli decyzja Saakaszwilego była błędem czy nie?

Powiedziałem już, że nie pora to rozważać. Ale nie zmienia to faktu, że to strona rosyjska dokonała agresji. Osetia Południowa jest częścią terytorium Gruzji. Na Zachodzie panuje, niestety, pewne psychiczne przyzwolenie dla rosyjskich działań. Cokolwiek by zrobili – zawsze można to jakoś usprawiedliwić. Otóż ja nie przyjmuję takiego uzasadnienia. Nie tylko ze względów moralnych. Także ze względu na interes kraju, którego jestem prezydentem, ale także w interesie Unii Europejskiej i światowego pokoju.

Czy podczas pobytu w Tbilisi nie używał jednak pan prezydent zbyt mocnych słów?

Te słowa nie były za mocne. Bo Rosjanie zwyciężają także w sferze języka, który wywodzi się z czasów komunistycznych i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Niestety, używa się go również na posiedzeniach Rady Europejskiej. Złamanie tego języka jest naszym obowiązkiem. Gdy mówimy o Rosji, musimy mówić jasno. Wszystkie słowa, jakie wypowiedziałem w Tbilisi, były dokładnie przemyślane. Nie poniosły mnie emocje. Przypisywanie mi kierowania się emocjami w polityce zagranicznej jest nieporozumieniem.


Ale musiał pan przewidzieć, że spotka pana krytyka za tak ostre wypowiedzi.

Nawet gdybym powiedział, że niebo jest niebieskie, spotkałaby mnie krytyka. Są różne standardy dla różnych polityków. Jedno ostrzejsze słowo ze strony opozycji wywołuje w mediach powszechne oburzenie, a haniebne wystąpienia ze strony różnych panów uznawane są za coś normalnego. Są ludzie, którzy mówią mi: nie mów tego lub tamtego, bo musisz być prezydentem na drugą kadencję. To nie jest mój styl myślenia. Ja jestem prezydentem dzisiaj i muszę mówić to, co uznaję za słuszne. Muszę wypełniać swoje obowiązki.

Pańskie słowa zostały jednak negatywnie odebrane nie tylko w kraju, ale również za granicą. Na przykład w Rosji.

Nie oczekuję braw od Rosji. Rosja powinna się przyzwyczajać, że o jej działaniach powoli zaczyna się mówić realnym językiem. To oczywiście będzie pewien proces, ale ktoś musi go rozpocząć. Nikt poza Polakami tego zrobić nie może. Czytając wspomnienia niezbyt przenikliwego polityka, jakim był brytyjski premier Anthony Eden, w których opisywał swoje zmagania z dyktatorami z lat 30., zrozumiałam, jak ważną rolę w polityce odgrywa język. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Dziś język używany w Europie w kontekście Rosji jest językiem nieprawdy.


Na Zachodzie o relacjach z Rosją myśli się według zasady „nie drażnijmy niedźwiedzia”. Ale w Polsce takie głosy też się pojawiają.

W Polsce to lobby jest bardzo silne. Historia Polski to dwie tradycje. Tradycja walki o suwerenność i tradycja uległości. Od 300 lat. Dzisiaj ten podział biegnie między tymi, którzy uważają, że Polska powinna być pragmatyczna, a tymi, którzy chcą walczyć o to, żeby Polska miała podmiotowe miejsce w Unii i o nasze interesy związane z tym, że jesteśmy na wschodzie Unii Europejskiej.

Oskarża pan obecną ekipę rządową o uległość wobec Moskwy i Berlina?

Nie oskarżam, mówię o faktach. Ta ekipa nie potrafi dziś powiedzieć, jakie są priorytety polskiej polityki zagranicznej, jak rozumiane są kwestie bezpieczeństwa Polski w wymiarze militarnym i gospodarczym, w tym energetycznym. Nie potrafi powiedzieć, jak widzi nasz status określony poprzez relacje w Unii, wobec Rosji i USA. Nie potrafi powiedzieć, jak chce budować pozycję Polski w Europie i świecie. Poprzedni rząd miał w tej sprawie jasną koncepcję. Można się było z nią nie zgadzać, ale była. Dziś trudno powiedzieć, o co chodzi.

Minister Sikorski zarzuca panu, że naraża pan Polskę na zadrażnienie stosunków z Rosją.

I co z tego wynika? To nic nie znaczy. Na czym mają polegać te dobre stosunki z Rosją? Do tej pory nie usłyszałem od rządu żadnej odpowiedzi. Mamy być neutralni w sytuacji konfliktu między Gruzją, strategicznym partnerem Polski, a Rosją, która jest spadkobiercą Związku Sowieckiego i stara się zdławić niepodległość tego partnera? Niby dlaczego? Pan premier Tusk i pan minister Sikorski pojechali do Rosji i tam usłyszeli, że mają przedstawić swoje postulaty. To jest sposób postawienia sprawy, którego sensu nieznający się na polityce międzynarodowej czytelnik być może nie rozumie, ale każdy, kto polityką się zajmuje, rozumieć powinien, więcej: musi rozumieć, że polityka rosyjska jest dziś w fazie, która uniemożliwia dobre stosunki z suwerenną Polską. Chyba że ktoś chce Polski niesuwerennej. Tyle w tej sprawie. Może jeszcze to, że przyjdzie kiedyś inna faza tej polityki. Nie wiem tylko kiedy. Co do Sikorskiego, to widzę niedobre skutki jego polityki w stosunkach z Litwą, Łotwą, Estonią, Azerbejdżanem, Gruzją i Czechami. Pozytywne natomiast dostrzec trudno, choć będę się bardzo cieszył, jeśli o czymś dobrym się dowiem.


To drastyczna ocena. A pańskim zdaniem co obecnie społeczność międzynarodowa powinna zrobić z Rosją?

Sądzę, że reakcja powinna być zdecydowana. Jest sprawa składu G8, są inne gremia, gdzie dopuszczono Rosję. Trzeba jasno powiedzieć Rosjanom, że imperialne czasy się skończyły, że jeśli Rosja nie chce się znaleźć w międzynarodowej izolacji, to musi z takiej polityki zrezygnować. I koniec. Czy nie widzę dla Rosji miejsca na świecie? Widzę. Rosja była, jest i będzie bardzo ważna. Tylko że nie jako imperium, które teraz próbuje odtwarzać.

Dlaczego Rosjanie po kilku dniach agresji na Gruzję jednak się zatrzymali?

Z powodu reakcji międzynarodowej. Rosjanie są ostrożni. Reakcje USA, Unii, NATO, nasza aktywność przekonały ich, że trzeba rozłożyć realizacje swoich celów w czasie.

Ale sam pan mówił, że ta reakcja była słaba.

Rzeczywiście. Ale wraz z rozwojem wypadków się zaostrzała, choć powinna być jeszcze ostrzejsza.

Jaki jest realny, polityczny efekt wizyty pięciu przywódców?

To, że Saakaszwili jest dalej prezydentem Gruzji. Bo jego obalenie było celem Rosji. Wzmocniliśmy go.

Na wiecu w Tbilisi powiedział pan, że „dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, a pojutrze może mój kraj”. Rzeczywiście obawia się pan takiego rozwoju sytuacji?

Tak, jestem całkowicie przekonany, że gdyby w Gruzji Rosjanom się udało, to, wziąwszy pod uwagę przemówienie Putina w Bukareszcie, w którym podważył integralność terytorialną Ukrainy, można się było spodziewać, że Ukraina byłaby następnym celem.

Myśli pan, że to możliwe?

Teraz już nie. Jeżeli Gruzja nie padnie, to to się nie wydarzy. Ale jeżeli Gruzja padnie, to tak, spodziewam się właśnie takiego scenariusza. W tym przypadku zacznie się od Krymu.


Co wobec tego powinniśmy robić, żeby zabezpieczyć się przed taką sytuacją?

Sami się nie zabezpieczymy. Wszystko zależy od naszej gry międzynarodowej. Przede wszystkim musimy mieć rząd, który dobrze rozumie rzeczywistość.

Naszym najpoważniejszym problemem jest brak współpracy dwóch ośrodków władzy. Słyszymy tylko, jak krytykujecie się nawzajem. Jaka jest szansa na to, żebyście byli zdolni współpracować ze sobą i wypracowywać wspólne stanowisko w sytuacjach kryzysowych?

Proszę zmienić adres tego pytania. Proszę zapytać o to pana premiera. Ja jestem gotów. Ja ostatnio cztery razy proponowałem mu spotkanie. Za każdym razem odmawiał.

Jak często rozmawialiście podczas tego kryzysu?

Tylko dwa razy.

Nie informowaliście się nawzajem, co robicie?

Kontakt był bez przerwy utrzymywany poprzez ministra Stasiaka z Kancelarii Prezydenta i ministra Cichockiego z Kancelarii Premiera.

Premier sprawiał wrażenie, ze nie wiedział o planie pańskiego wyjazdu do Tbilisi.

Wracając z Juraty, rozmawiałem z premierem na lotnisku. Mówiłem mu o wspólnym oświadczeniu prezydentów i o tym, że nie wykluczam wyjazdu do Gruzji.

Ale to nie było tak, że porozumieliście się panowie z premierem, że rząd zajmuje się kontaktami z Unią Europejską, a pan z prezydentami państw Europy Środkowej?

Nie było żadnego takiego porozumienia. Że będziemy współpracować – tak. Ale że on bierze na siebie Unię, a ja prezydentów Europy Środkowej – nie. Nie wiedziałem nawet, że premier będzie miał konferencję prasową chwilę po tym, jak ja wsiadłem do samolotu. Wszystko to sprawiło, że następna rozmowa była trudniejsza.

Czy jeszcze mówicie panowie sobie po imieniu?

Oczywiście, znamy się od 25 lat, więc nie mamy z tym problemu, ale to też ułatwia twarde stawianie spraw. I w ostatniej rozmowie stawialiśmy je twardo.

Zostawmy spory wewnątrz kraju. Jeżeli nasi sojusznicy z Europy Zachodniej mają do Rosji stosunek dwuznaczny...

Ależ oni mają stosunek jednoznaczny...

... i nie dostrzegają imperialnych ambicji Rosji, to co może zapewnić nam bezpieczeństwo?

Sojusz z Ameryką. Ale pamiętajmy, ze Francja i Niemcy to jeszcze nie sojusznicy Rosji. Ta sympatia ma granice. Dla nas ważna jest zaciekła walka o wartości w Unii Europejskiej. Nie jest tak, że wyłącznie pragmatyzm i interesy kształtują politykę. Politycy Unii mają w zwyczaju niezwykle często powoływać się na wartości, ale w praktyce mają do nich duży dystans. My musimy walczyć o to, by język i postawa Unii się zmieniły. To jest trudna walka, ale przez ostatnie dwa lata można zauważyć pewną ewolucję Unii.

Zachód zachował się wobec Gruzji, tak jak się zachował. Gdybyśmy kiedyś znaleźli się w sytuacji Gruzji, co mogłoby nam zapewnić bezpieczeństwo?

Przede wszystkim gdybyśmy znaleźli się w sytuacji Gruzji, to reakcja Zachodu byłaby inna, bo jesteśmy członkiem UE i NATO. Jesteśmy w odmiennej sytuacji. Oczywiście musimy bardzo wzmocnić naszą armię, a nie osłabiać. Ale żeby było jasne, bo to jest jedno z głównych nieporozumień, ja nie obawiam się dziś agresji rosyjskiej. Ja obawiam się tego, że Orlen pewnego dnia będzie rosyjski, że rosyjska będzie Rafineria Gdańska czy PGNiG. I wtedy Rosjanie będą nam dyktowali warunki.

Patrząc na ekspansję Gazpromu, nie jest to niemożliwe.

Ale jeżeli Amerykanie będą mieli tu głębokie interesy, to jest to mniej realne. Bo oni nie będą chcieli mieć swoich baz w otoczeniu rosyjskich firm. Oni nie chcą, aby Rosjanie mogli przejmować ich technologie. I zrobią wiele, żeby do tego nie dopuścić.

Na ile wydarzenia gruzińskie zmieniły pańskie myślenie o bezpieczeństwie energetycznym Polski. Czy kierunki pańskich działań teraz się zmienią?

Nie, nic się nie zmieni. Walczę właśnie o taką Gruzję, żeby to, co do tej pory robiliśmy, było kontynuowane. Kierunek południowo-wschodni jest niezwykle istotny, bo on zmienia całą naszą geopolitykę.

Dzwoni telefon. Prezydent odbiera. Słucha i po chwili się uśmiecha. – Doskonale, dzisiaj pogratuluję – mówi do słuchawki i zwraca się do nas:

Panowie, właśnie parafowano porozumienie w sprawie tarczy antyrakietowej w Polsce! Naprawdę bardzo się cieszę. To jest coś, co zwiększa nasze bezpieczeństwo.

Pogratuluje pan ministrowi Sikorskiemu?

Nie wiem, czy Sikorski by się z tych gratulacji cieszył. Dotychczas robił wszystko, by uznać go przynajmniej za kogoś, kto chce mocno opóźnić zawarcie umowy o tarczy. Okoliczności się zmieniły i on musiał zmienić zdanie. Ale rządowi jako całości z premierem na czele gratuluję. O innych sprawach związanych z rokowaniami chętnie powiem, ale przy inne okazji. Dziś cieszę się.

A może jednak dobrze, że rząd Donalda Tuska podbijał stawkę, bo dzięki temu udało się więcej uzyskać?

To jedna z części narracji PO, oczywiście piarowskiej narracji. Poprzedni rząd domagał się więcej niż obecny. Na przykład jeśli chodzi o obronę przeciwrakietową, chciał zdobyć dla Polski system THAAD, nieporównanie mocniejszy niż patrioty. Wedle mojej wiedzy już miesiąc temu propozycja amerykańska zawierała wszystkie elementy, o które chodziło w ostatniej fazie negocjacji, w tym zgodę na patrioty na stałe. Do ustalenia były kwestie techniczne związane z drugą bazą amerykańską. Mieliśmy więc do czynienia z grą o to, kto będzie miał ten sukces. Czy odpowiedzialną? Każdy sam oceni. Proszę tylko zważyć, że wojna w Gruzji mogła wybuchnąć później, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejszy jest efekt końcowy. Będzie tarcza, będzie porozumienie i to jest bardzo dobra wiadomość dla Polski.


Czy dobrze się stało, że minister Waszczykowski udzielił wywiadu „Newsweekowi” i zdradził kulisy rozmów na temat tarczy? Czy urzędnik może coś takiego zrobić?

Dobrze się stało. W interesie Polski urzędnik może to zrobić. A to było w interesie Polski.

A przypadkiem nie utrudniło to negocjacji?

Już mówiłem, wszystko było uzgodnione łącznie ze zgodą na stałe stacjonowanie baterii patriotów. Nie ustalono jedynie szczegółów technicznych związanych ze stworzeniem w Polsce drugiego garnizonu, drugiej bazy. Nie sądzę, aby Amerykanie po parafowaniu porozumienia 10 lipca w Belwederze nie dotrzymali słowa, ale naprawdę nie jest to wszystko dziś najważniejsze.

A jakie dobro dla kraju wynika z tego, co ujawnił Waszczykowski?

Sądzę, że społeczeństwo w całości, a już szczególnie te grupy, które mają wpływ na życie publiczne, a więc na przykład dziennikarze, powinni dobrze widzieć naszą rzeczywistość, mocno dziś przesłanianą przez bardzo sprawny piar rządu wspierany przez sympatie, bardzo mocne sympatie dużej części mediów. Wywiad Waszczykowskiego to takie przybliżenie rzeczywistości. Można powiedzieć, że jej oświetlenie. I to jest ważne.

Na nic innego wobec tej sytuacji politycznej nie ma szans, ale to i tak bardzo dużo.

W części nakładu "Rzeczpospolitej" wywiad zostanie opublikowany w poniedziałek
Rzeczpospolita


http://www.rp.pl/artykul/61991,177220_Musimy_zmienic_Unie.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Nie Sie 17, 2008 9:11 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ten artykuł prezentuje oceny zbliżone do tych, które wyraziłem wyżej pisząc o dumie z naszego Prezydenta.
Ponadto podane są pewne cytaty z prasy niemieckiej. Cytaty, które trzeba uznać za skandaliczne!

Cytat:
Paweł Lisicki: Komu wolno jechać do Gruzji

Ostatnie dni to dla wielu zachodnich publicystów istny koszmar. Ci zwolennicy otwarcia, poszukiwania wspólnych rozwiązań i budowy jednego europejskiego domu łączącego stare i nowe państwa członkowskie Unii obudzili się w środę z ciężkim bólem głowy.

Otóż jakkolwiek osobliwie by to brzmiało, tego dnia okazało się, że poza Niemcami i Francją w Unii znajdują się jeszcze Polska, Litwa, Łotwa i Estonia. I, to ci dopiero skandal, owi ubodzy krewni ośmielają się nie tylko istnieć, nie tylko należeć, ale jeszcze mieć własne zdanie. Gorzej. Bez zapytania mądrzejszych od siebie, bez ich zgody sami wsiadają w samolot i ruszają do Tbilisi. A wszystko to za sprawą Lecha Kaczyńskiego, który nie potrafił się cieszyć z przyznanego mu wspaniałomyślnie prawa do milczenia i kontemplowania finezji dyplomatycznych posunięć Angeli Merkel i Nicolasa Sarkozy?ego.

Najdalej pewnie posunął się niemiecki “Die Welt”, który, stwierdzając, że “Saakaszwili kreuje się na zwycięzcę przy pomocy pięciu przywódców byłych radzieckich republik, w tym prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego”, zasugerował, że Polska należała do Związku Radzieckiego. Inni koledzy po piórze również nie chcieli być gorsi. “Spiegel” napisał o demagogii i jednostronności obrońców Gruzji, a “Frankfurter Allgemeine Zeitung” całkowicie dezawuuje sens wyprawy pięciu prezydentów.


Ktoś naiwny mógłby się wprawdzie zdziwić. Ktoś naiwny mógłby sądzić, że taka inicjatywa powinna się spotkać ze zrozumieniem i życzliwością. W końcu kilku nowych członków Unii szybko podejmuje wspólne działanie, jadąc w miejsce konfliktu zbrojnego. W końcu okazują solidarność słabszemu, ofierze agresji potężnej Rosji, krajowi, który, mimo wszystkich zastrzeżeń, chce bronić zachodnich wartości. Co więcej, w wyprawie uczestniczą przedstawiciele państw, w których głos należy się wsłuchiwać wyjątkowo uważnie, bo wszystkie były doświadczone komunizmem, a niektóre na własnej skórze przekonały się, czym są rosyjskie akcje humanitarne.

Ale niemieccy komentatorzy nie są naiwni. Po prostu ryby, dzieci i Polacy głosu nie mają. Piękny to zaiste przykład rozumienia wspólnej unijnej polityki zagranicznej. Tylko że w Polsce nie ma i mam nadzieję nie będzie na to zgody.


http://blog.rp.pl/blog/2008/08/15/pawel-lisicki-komu-wolno-jechac-do-gruzji/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Tomasz Strzyżewski



Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 94

PostWysłany: Pon Sie 18, 2008 3:15 pm    Temat postu: pieski MOSKWY Odpowiedz z cytatem

http://www.wprost.pl/ar/136495/Na-stronie-Pieski-Moskwy/&I=1339/

PIESKI MOSKWY

Dlaczego niektórzy Polacy muszą się łasić wobec Rosji, podlizywać się jej, odgadywać jej życzenia i je spełniać?


Jest ich dużo, są wpływowi i z wielkim oddaniem służą sprawie. Zawsze znajdą wytłumaczenie działań swoich idoli, jakkolwiek karkołomnie by to brzmiało. I bardzo się troszczą, by to, co się w Polsce dzieje, nie uraziło tych idoli. To samozwańczy ambasadorowie Rosji w Polsce. Jedni są użytecznymi idiotami, inni nie mogą sobie wyobrazić świata bez Wielkiego Brata, jeszcze inni są po prostu agentami wpływu. Te role zresztą trudno oddzielić, bo skutki ich działań są takie same – szkodliwe dla Polski i korzystne dla Rosji. Podczas agresji Rosji na Gruzję trudno było się nie zdumieć, że w polskich podobno telewizjach tak często pojawiał się rosyjski punkt widzenia. Czasem nawet gorliwiej eksponowany niż w rosyjskich stacjach. I robili to często młodzi ludzie, co jest tym bardziej zdumiewające. Chyba że tylko wypełniali czyjeś polecenia albo realizowali czyjeś zamówienie.

Urzekła mnie troska o Rosję i jej przywódców, którzy po prostu musieli zareagować na nieodpowiedzialne wybryki tego watażki Saakaszwilego. Zdumiewały słowa potępienia dla Lecha Kaczyńskiego, który ponoć w Tbilisi jątrzył, zaogniał i w ogóle był nieodpowiedzialny. Rzeczywiście, bo czy może być większa zbrodnia, niż jątrzenie za wolnością, prawami człowieka, suwerennością, poszanowaniem prawa międzynarodowego. Czy może być większa zbrodnia, niż reprezentowanie przez polskiego prezydenta polskiej racji stanu? Czy można nie potępić prezydenta, który w najbardziej krytycznym momencie wykazał się wielką odwagą na pograniczu brawury? I co z tego, że uratował honor Zachodu i Unii Europejskiej, skoro na Kremlu przestaną nas lubić.

Gdy tylko doszło do parafowania umowy między Polską a USA w sprawie instalacji elementów tarczy antyrakietowej, znowu w podobno polskich telewizjach zaczął się festiwal rosyjskich racji. Najpierw pojawili się rosyjscy eksperci, mówiący, jaką to głupotę Polska robi, bo zmusza Rosję do działań odwetowych. Potem polscy politycy i komentatorzy zaczęli się zastanawiać, jak by tu Rosjan uspokoić. I tłumaczyli, że trzeba nie tylko zrozumieć rosyjski punkt widzenia, ale się z nim liczyć. Bo jak nie, to Rosjanie się obrażą i zrobią nam krzywdę. I będą mieli powód, żeby tak postąpić. Szczególnie mnie wzrusza jeden profesor politologii, który prześciga się z samym sobą w rozumieniu Rosji, usprawiedliwianiu nawet najbardziej wrednych posunięć Kremla, piętnowaniu Ameryki i wyszydzaniu polskich prób umocnienia naszego bezpieczeństwa.

Co zatruło umysły tylu ludziom w Polsce, że prześcigają się w służalczości wobec Rosji? Co ich zmusza do tego, by to robić? Dlaczego liczni Polacy, wywodzący się z narodu tak mocno doświadczonego przez Sowiety, których Rosja jest spadkobiercą, muszą się łasić wobec Moskwy, podlizywać się jej, odgadywać jej życzenia i je spełniać? Dlaczego tak liczny jest gatunek salonowych piesków Moskwy? Nie sposób nie zapytać, czy części z nich nie paraliżuje paniczny strach przed tym, co się znajduje w archiwach Łubianki, osławionej siedziby KGB.


Autor: Stanisław Janecki

.....................................

TS
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Wrz 15, 2008 1:47 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Z bloga "Sowiniec" Jerzego Bukowskiego na S24:

Cytat:
Michnik wychwala Kaczyńskiego!

Świat się przewraca do góry nogami! Adam Michnik w udzielonym Piotrowi Najsztubowi wywiadzie dla najnowszego numeru "Przekroju" powiedział:
"Uważam, że najmądrzejsze, co można było zrobić, zrobił prezydent Lech Kaczyński i prezydenci państw bałtyckich i Ukrainy, którzy pojechali do Tbilisi i przed kamerami całego świata powiedzieli, co o tym myślą. Zaproponowali nową, wspólną refleksję na temat Rosji."
Najsztub był najwyraźniej zaskoczony tymi słowami (ja też), więc dopytywał swego rozmówcę:
"Czy na pewno jego wystąpienie tam było właściwe? Kiedy usłyszałem z jego ust >Przyjechaliśmy tu walczyć!> wypowiedziane do tłumu Gruzinów, których kraj najechała Rosja, to pomyślałem sobie..."
Michnik przerwał mu:
"Ale to była prawda! Uważa pan, że >walczyć> to znaczy strzelać? Ja całe życie walczyłem z komunizmem i ani razu nie strzelałem. (...) Z punktu widzenia polskiej racji stanu, polskiego etosu historycznego prezydent Kaczyński zrobił dokładnie to, co powinien był zrobić. I mówię to nie dlatego, żebym był jego wielbicielem, bo fundamentalnie jestem jego politycznym przeciwnikiem. Natomiast za tę polityczną decyzję jestem mu ogromnie wdzięczny i pierwszy raz, od kiedy został prezydentem, poczułem, że to jest mój prezydent. I dzięki niemu ja z mojej ojczyzny mogę być dumny, w tym krytycznym momencie dla świata."
No cóż, można szczerze nie lubić Michnika, ale nie sposób przyznać, że w bardzo ważnym politycznie i historycznie momencie zachował się bez zarzutu, udzielając pełnego, by nie powiedzieć, iż wręcz entuzjastycznego poparcia prezydentowi Rzeczypospolitej. A taką postawę trzeba po prostu docenić.


http://bukojer.salon24.pl/93240,index.html

Powiem tak.

Z Michnikiem się nie zgadzam fundamentalnie. Ale doceniam, to co zrobił. Taki gest świadczy o klasie człowieka. W pełni zgadzam się z Jurkiem Bukowskim (zakładam, że nie było zadnego drugiego dna tej wypowiedzi).
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> ARCHIWUM Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum