Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Sytuacja rozwija się w kierunku najgorszym z możliwych ...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Czw Lut 05, 2009 10:16 pm    Temat postu: Sytuacja rozwija się w kierunku najgorszym z możliwych ... Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Sytuacja rozwija się w kierunku najgorszym z możliwych - mówi gazecie analityk Commerzbanku, Urlich Leuchtmann, komentując spadek wartości walut polskiej, czeskiej i węgierskiej.

Według dziennika państwa te, mając znaczne zadłużenie zagraniczne, mogą wpaść w niebezpieczną "spiralę spadkową". Osłabienie walut powoduje wzrost wartości zadłużenia oraz wzmacnia ucieczkę kapitału, co zaostrza jeszcze krytyczną sytuację gospodarczą i może doprowadzić do dalszych spadków wartości złotego, korony i forinta - pisze "Die Welt".

Leuchtmann ocenia, że winę za powstałą sytuację ponoszą rządy i banki centralne trzech krajów.
W przypadku Węgier, które już w październiku zmuszone były prosić Międzynarodowy Fundusz Walutowy o pomoc, zignorowano zalecenia, by ostrożnie obniżać stopy procentowe. Zamiast tego rząd próbował wesprzeć gospodarkę tnąc stopy drastycznie w nadziei, że zdoła utrzymać stabilność waluty.

Z kolei w Polsce rząd próbuje wyrównać mniejsze przychody z podatków poprzez cięcia w wydatkach. Kraj ten chce wszelkimi siłami spełnić kryteria z Maastricht, by w 2011 roku móc przystąpić do strefy euro. Tym samym jednak rząd ryzykuje, że kryzys gospodarczy jeszcze się zaostrzy i ostatecznie Polska nie zostanie przyjęta do klubu euro - pisze "Die Welt", powołując się na analityka.
(...)


http://fakty.interia.pl/prasa/o_polsce/news/die-welt-polsce-wegrom-i-czechom-grozi-krach,1254968,2943
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Lut 10, 2009 6:06 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Euro 2012 jednak z Niemcami?

Wtorek, 10 lutego (14:07)

Pomiędzy Polską a Niemcami trwają intensywne kuluarowe rozmowy o możliwości włączenia Berlina i Lipska w organizację piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku - informują we wtorek niemieckie media.

Jak podało berlińskie radio RBB rozmowy te są "bardziej intensywne niż się przypuszcza".

"Za kulisami odbywa się znacznie więcej, niż możemy sobie wyobrazić" - powiedział RBB dyrektor Polsko-Niemieckiej Izby Handlowej Lars Bosse.

Radio zwraca uwagę na problemy gospodarcze i polityczne Ukrainy, która wraz z Polską ma być gospodarzem Euro 2012.

Cytowany przez RBB wiceminister spraw wewnętrznych Adam Rapacki ocenił, że największym problemem jest "polityczna niestabilność Ukrainy". "Wygląda to trochę tak, że dziś rozmawiamy z kimś o sprawie, za którą po chwili odpowiedzialny jest kto inny i wszystko znów zmienia" - powiedział Rapacki.

Burmistrz Berlina Klaus Wowereit potwierdził jedynie, że prowadzi rozmowy z prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz-Waltz. "Rozmawialiśmy, ale tylko o tym, jak możemy pomóc Polsce zorganizować mistrzostwa" - powiedział, cytowany przez dziennik "Berliner Kurier".

Jak pisze, Polska opowiada się za tym, by Ukrainę wykluczyć z organizacji Euro 2012. Wówczas mecze odbywałyby się w sześciu zamiast w czterech polskich miastach oraz w Berlinie i Lipsku.


http://fakty.interia.pl/sport/news/euro-2012-jednak-z-niemcami,1257344,2947
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Lut 13, 2009 11:25 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Warto zatem zacytować co bardziej przejmujące fragmenty, odpowiedzi której
posłowi Januszowi Zemke (SLD) udzieliła pani wiceminister finansów Elżbieta
Suchocka-Roguska na pytanie o stan kasy naszego państwa. Pani minister
Suchocka-Roguska jest tzw. „fachmanką” od finansów publicznych, zasiada na swym
stanowisku od dłuższego czasu (także za poprzedniego rządu) i mówi jak jest, bez
spinowania (uwaga tekst poniższy tylko dla osób dorosłych o mocnych nerwach!):



Cytat:
„Zgodnie z szacunkowymi danymi o wykonaniu budżetu państwa za rok 2008
zrealizowane dochody wyniosły 254 083 mln zł i były niższe od planowanych o 27
800 mln zł. Różnica w poziomie wykonania dochodów wynikała z następujących
tytułów. Po pierwsze, jeżeli chodzi o środki pochodzące z budżetu Unii
Europejskiej, były one o 20 mld niższe, planowano 35 282 mln zł, realizacja
szacowana jest na 15 225 mln zł, z tego 10 040 mln zł to wpływ z tytułu wspólnej
polityki rolnej i rybackiej, 5184 mln zł to wpływy z funduszy strukturalnych,
Funduszu Spójności i innych funduszy, które pochodzą z budżetu Unii
Europejskiej. Dochody podatkowe i niepodatkowe pochodzące ze źródeł krajowych
były niższe o 7,8 mld zł i wyniosły prawie 238 859 mln zł, przy planowanych 246
610 mln zł.”



Zastanówmy się co to oznacza – otóż to nie utrata podatków jest przede wszystkim
odpowiedzialna za „dziurę budżetową” tylko niezrealizowanie wpływów z UE. Za
cały rok 2008 z mitycznych funduszy strukturalnych, które miały na nas spłynąć
złotym deszczem euro otrzymaliśmy tylko nieco ponad 5 miliardów złotych!!!! A
tak w ogóle to nawet nie zrealizowaliśmy połowy z planowanych wpływów z UE. Czy
aby nie stajemy się przez to płatnikiem netto do budżetu unijnego (jeśli
zsumować składkę, odprowadzane przez nas wpływy z VAT, ceł i inne koszty
uczestnictwa w politykach europejskich)? Jeżeli nawet nie, to jesteśmy chyba na
krawędzi!



Szok numer dwa z wypowiedzi pani minister dotyczy realnego stanu państwowej
kasy, tekst znów jest drastyczny:



Cytat:
„ Problemy z realizacją dochodów praktycznie pojawiły się w IV kwartale 2008 r.,
w sytuacji kiedy nastąpiło pewne przyhamowanie wzrostu gospodarczego. W efekcie
realizacja podatków pośrednich w październiku–listopadzie wskazywała już, że na
koniec roku mogą być trudności z realizacją wszystkich zaplanowanych zadań. Stąd
minister finansów poinformował niektóre jednostki już mniej więcej w ostatniej
dekadzie listopada, niektóre 1 grudnia, o wysokości limitu wydatków, jaki może
zrealizowany tylko w grudniu, jakie wydatki wedle aktualnej sytuacji finansowej
mogą być w grudniu poniesione. O ile mi wiadomo, Rada Ministrów nie zajmowała
się tym problemem, przynajmniej nie było żadnego oficjalnego posiedzenia, tym
bardziej że sytuacja jest taka, że na dzień dzisiejszy nie dysponujemy danymi
sprawozdawczymi.

Najważniejsze dochody, które stanowią mniej więcej 85–90% dochodów, to dochody
podatkowe. Termin płatności dochodów podatkowych w grudniu był następujący.
Pierwsze wpływy z podatków dochodowych – 22 grudnia, dlatego że 20 grudnia,
termin płatności, to była sobota, a podatnicy nie wpłacają przed terminem
środków do budżetu, znacznie korzystniej, jeśli chodzi o prowadzenie
działalności, jest dokonać przelewu w poniedziałek niż w piątek, tym bardziej że
poniedziałek jest dniem uprawnionym do dokonania takiej płatności. Termin
płatności VAT to 25 grudnia – 25 grudnia, czwartek, pierwszy dzień świąt.
Pierwsze płatności 29 grudnia, czyli w poniedziałek. Płatności odbywają się na
trzech sesjach, największe wpływy są w ostatniej sesji. Minister finansów mniej
więcej około osiemnastej dostaje informacje, jakie wpływy dochodów były danego
dnia. Naprawdę, panie pośle, nie ma możliwości reakcji na niższe niż
przewidywano wpływy. Sukcesywnie, w miarę napływu dochodów budżetowych, takie
środki będą do budżetu ministra obrony narodowej przekazywane. Ostatnie 500 mln
zł zostało przekazane w dniu wczorajszym. Wcześniej to 8 stycznia – 500 mln i 14
stycznia. Minister spraw wewnętrznych i administracji ponad limit zapotrzebowany
na styczeń otrzymał dodatkowo 113 mln zł: 34 mln – 14 stycznia i 78 mln – 16
stycznia. Dalsze uruchomienia – w miarę napływów dochodów, jako że od wczoraj
napływają podatki dochodowe.”




Niesamowite, prawda? Kasa jest wyczyszczona do dna. A państwo jest na musiku –
co uzbiera to rozdaje w transzach, żeby łatać dziury. A jak podatnicy akurat
maja opóźniony termin płatności to wszystko się sypie.


I druga wypowiedź
Rostowski: będziemy musieli sprzedać obligacje na kwotę 155 mld zł
03-02-2009, ostatnia aktualizacja 03-02-2009 18:38

Cytat:
Nie możemy zwiększyć deficytu budżetowego w obecnych warunkach - powiedział we
wtorek minister finansów Jacek Rostowski. Jak podkreślił, w tym roku rząd będzie
musiał sprzedać obligacje skarbu państwa na kwotę 155 mld zł

- To ogromna suma. Prawie dla normalnego człowieka niewyobrażalna - powiedział
minister na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu.

- Oznacza to, że jakiekolwiek ruchy, które podważałyby naszą wiarygodność, mogą
się bardzo szybko odbić potencjalnie już w 2009, a na pewno w 2010 r, znacznie
wyższymi kosztami obsługi zadłużenia - dodał.
PAP


Komentarz internauty:
Ja natomiast mysle o tych 155 miliardach i tej aukcji jednolatkow.
Chcieli 900 a dostali 733 za jednolatki. To jest cos nieprawdopodobnego. Calego
M3 macie 630 miliardow i jak nie bedzie popytu na to z zagranicy, to sobie
mozecie zapomniec o sprzedaniu takiej wielkiej ilosci obligacji. Uplasowanie
tego w sytuacji dalszego kryzysu jest po prostu niemozliwe. To oznacza, ze CALA
POLITYKA GOSPODARCZA Polski opiera sie o zagranice, czyli nie jest z zalozenia
polityka niezaleznosci i samowystarczalnosci. Byle do Euro, prawda? Teraz widac po co im to euro - chca
zadluzyc budzet i podatnika do nieprzytomnosci. Dopoty jest zloty i ryzyko
kursowe to moze im sie to nie udac. Dlatego bedzie straszne gardlowanie za Euro.
To Euro jest im potrzebne jak balsam, bo dalsze podnoszenie podatkow wykonczy
reszte firm i wtedy tylko obligacje dadza pieniadze na emerytow a bez Euro nie
bedzie sie dalo uplasowac emisji i politycy wroca do domow gdzie ich miejsce.

Wyglada na to, ze zamiast reformowac system Tusk chce jak najszybciej uzyskac
lepsza sprzedawalnosc bonow. Polityka to faktycznie bagno. To Euro nie powinno
byc wprowadzone.
Wyglada na to, ze PLN to najsilniejszy mechanizm ograniczajacy dlug publiczny.
Re: Argument przeciw Euro.


http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=2315466
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Lut 18, 2009 3:31 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Płacimy gigantyczny haracz międzynarodowej finansjerze
Banki wywożą z Polski miliardy złotych

Gazeta Polska 10:19


Z Polski wypływają miliardy złotych.

W wyniku handlu opcjami walutowymi i ataku na kurs złotówki, a także pokaźnym dywidendom wypłacanym przez banki, z Polski wypłynąć mogło w ciągu ostatniego roku nawet 20–30 mld zł. W procederze tym główną rolę odegrały spółki związane z Cezarym Stypułkowskim i Janem Krzysztofem Bieleckim.

Recesja w krajach ościennych, rosnące bezrobocie, gwałtowne spowolnienie wzrostu gospodarczego, zatory płatnicze wywołane przez rząd – to nie jedyne kłopoty przedsiębiorców w Polsce. Gwoździem do trumny krajowej ekonomii mogą okazać się tzw. opcje walutowe, sprzedawane przez banki setkom firm od lipca do października 2008 r. Na podstawie tych kontraktów polskie spółki muszą dziś przekazywać większość lub całość swoich zysków za granicę.

Jak do tego doszło? Wszystko wskazuje na to, że polscy biznesmeni padli ofiarą nie tyle własnej lekkomyślności, ile brutalnej akcji międzynarodowych banków inwestycyjnych.

Polacy pracują na bankierów

Najprościej rzecz ujmując – opcja walutowa to instrument, dzięki któremu firma eksportująca swoje produkty za granicę może zminimalizować ryzyko kursowe. Główny dostawca tej usługi na rynek polski – amerykański JP Morgan – oferował jednak „pakiety” z opcjami typu PUT i CALL. Kupno przez spółki tych pierwszych oznaczało nabycie prawa do sprzedaży bankom euro lub dolara po określonym kursie. Był to zatem po prostu rodzaj ubezpieczenia od mocnej złotówki.

Problem w tym, że z bezpiecznymi opcjami PUT banki zaoferowały firmom wystawianie „toksycznych” opcji CALL. Dzięki nim zagraniczne instytucje finansowe uzyskały prawo do pobierania opłat za wyższy niż zapisany w umowie kurs waluty obcej wobec złotego. Jak wynika z raportu dr. Mariusza Andrzejewskiego z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie – zdecydowana większość sprzedawanych firmom „pakietów” składała się z opcji PUT i CALL o różnych nominałach (np. opcja PUT o nominale 200 tys. euro, a opcja CALL – 600 tys. euro), ryzyko nie było więc rozłożone symetrycznie. Spółki mogły niewiele zyskać i niewyobrażalnie dużo stracić.

– Tak skonstruowaną umowę najłatwiej porównać do gry w Dużego Lotka na radykalnie zmienionych zasadach. Wyglądałoby to mniej więcej tak: klient wydaje własne pieniądze na kupon, na którym skreśla sześć z 49 liczb. Jeśli trafi „dwójkę”, „trójkę” lub „czwórkę” (czyli złotówka się umocni), dostaje z kasy Totka niewielkie pieniądze. Jeśli jednak padnie „piątka” lub „szóstka” (złotówka znacząco spadnie) – musi przez kilka lat oddawać Totolotkowi wszystko, co zarobi. Przy czym w naszym przypadku organizator tego hazardu doskonale wiedział, jakie będą wyniki „losowania” – mówi „GP” akcjonariusz dużej polskiej firmy, która już ponad połowę swoich zysków musi transferować za granicę.


Podobnych spółek są w Polsce setki. Zakłady Magnezytowe „Ropczyce” będą musiały w ramach kontraktów opcyjnych zapłacić Bankowi Millennium 12 mln zł, „Ciech” stracił na opcjach już ponad 100 mln zł (a to dopiero początek), upadające Krośnieńskie Huty Szkła zaksięgowały w rezultacie takich umów stratę w wysokości 39 mln zł. Z racji spowodowanego przez opcje zadłużenia (sięgającego odpowiednio 100 mln zł i 120 mln euro) upadły Odlewnie Polskie i produkujące elektrofiltry „Elwo”. Według biznesmena Zbigniewa Jakubasa – straty naszych firm na opcjach mogą sięgnąć wkrótce ponad 50 mld zł.

Dezinformacja pełna „cudownych” przypadków

Najważniejsi sprzedawcy opcji walutowych w Polsce to JP Morgan i UniCredit – główny akcjonariusz Pekao SA (choć według rzecznika tego ostatniego banku z opcjami Pekao nie ma problemów, gdyż były one wyłącznie zabezpieczeniem „ryzyka wynikającego z działalności handlowej klienta”). W międzynarodowej radzie tego pierwszego banku zasiada od kilku miesięcy były komunista Anatolij Czubajs, jeden z „ojców” kariery politycznej Putina. Szefem bankowości inwestycyjnej JP Morgan na Europę Środkowo-Wschodnią jest Cezary Stypułkowski – słynny eksprezes Banku Handlowego związanego z aferą FOZZ. W polskich spółkach należących do UniCredit pracuje lub pracowało z kolei wielu ludzi związanych z KL-D i PO, m.in. Jan Krzysztof Bielecki oraz obecny minister finansów Jacek Rostowski. Dlatego – choć hipoteza, że te międzynarodowe holdingi znały przyszły kurs złotego i nań wpływały, może wydawać się teorią spiskową – warto przyjrzeć się pewnym „cudownym” zbiegom okoliczności towarzyszącym zawieraniu „toksycznych” kontraktów opcyjnych.


Przede wszystkim większość analityków finansowych – ze szczególnym uwzględnieniem ekonomistów z banków sprzedających opcje – przekonywało latem i jesienią, że złoty będzie się umacniał względem euro i dolara. Pod koniec czerwca 2008 r. analityk Pekao SA, Marcin Bilbin, twierdził np., że „umocnienie złotego będzie trwało”, a „trend wzrostowy w dłuższej perspektywie jest jasny i nie powinno się tutaj nic zmienić” („Rzeczpospolita” 27.06.08). W lipcu Bilbin był jeszcze większym optymistą: „Wprawdzie ostatnio złoty umacniał się szybciej, niż wskazywałyby na to przesłanki fundamentalne, ale wiele czynników, w tym perspektywa wejścia Polski do strefy euro, przemawia za tym, że w długim okresie złoty będzie silną walutą” („GW” 24.07.08). W tym samym dniu – a był to szczytowy okres handlu opcjami – analityk Pekao SA roztaczał świetlane wizje złotówki także w „Rzeczpospolitej”: „Przy solidnych fundamentach gospodarki ryzyko osłabienia złotego jest małe. [...] Większość prognoz bankowych wskazuje, że złoty pozostanie silny. Wprawdzie trudno liczyć, iż dalej będzie się tak szybko umacniał jak dotychczas, ale w najgorszym razie frank nie powinien zdrożeć więcej niż o kilka procent”.

Podobnie zachowywali się inni bankowi ekonomiści. Jeszcze jesienią 2008 r. analitycy BPH (gdzie UniCredit ma udziały) uspokajali, że „niebawem rynek zacznie doceniać solidne podstawy naszej gospodarki i złoty zacznie zyskiwać” („GW” 9. 09.08). „Wszystko się tutaj powoli uspokoi i złotówka zacznie się umacniać. Wpływ na to będzie miało dążenie naszego kraju do wejścia do strefy euro” – dodawał Alfred Adamiec, doradca inwestycyjny Noble Banku („GW” 30.10.08). Co ciekawe – w listopadzie, gdy zaprzestano zawierać umowy na opcje walutowe – optymistyczne głosy specjalistów od złotówki ucichły.

JP Morgan i UniCredit atakują

Banki, które pół roku temu przepowiadały (ustami analityków) umocnienie się złotego, sprzedając jednocześnie asymetryczne opcje walutowe, z pewnością wiedziały, że wakacyjny, rekordowo wysoki kurs złotówki to wynik prowadzonej z zimną krwią gry spekulacyjnej. Nawet wspominany już Marcin Bilbin z Pekao SA przyznawał ostrożnie w lipcu 2008 r., że za rekordową pozycją złotego stoi „wzrost aktywności banków londyńskich i amerykańskich na naszym rynku”. Czy spekulacji tych nie dokonywali przypadkiem sami sprzedawcy opcji walutowych?

Tego na razie nie wiemy – mamy natomiast prawo przypuszczać, że jesienią 2008 r., gdy złotówka zaczęła nagle lecieć w dół, spadkom tym pomagały właśnie... JP Morgan i UniCredit. Pierwsza z tych instytucji, sprzedająca w Polsce opcje głównie za pośrednictwem lokalnych banków, pod koniec października opublikowała wyjątkowo nierzetelny raport na temat sytuacji polskich finansów. Zawarto w nim m.in. sugestię, że nasz kraj czekać będzie znacznie gorszy kryzys niż na Węgrzech, a złoty jest dużo słabszą walutą niż forint. Raport, z którym mogli zapoznać się inwestorzy na całym świecie, mógł odbić się na złotówce jedynie negatywnie.

Inną zagrywką JP Morgan był tzw. fixing cudów na warszawskiej giełdzie. Osoby związane z tą spółką sztucznie zawyżyły rynek akcji, aby zarobić w tym samym czasie na obstawieniu spadków na rynku kontraktów terminowych i wywołać zamieszanie na giełdzie (sprawa trafiła do prokuratury). Jakby tego jeszcze było mało, w tym samym czasie (10 listopada) ukazał się kolejny raport JP Morgan, zawierający fatalne prognozy dla polskiej gospodarki. Następny dokument, który nie wpłynął dobrze na złotego, opublikowano w grudniu – zawierał on zupełnie niewiarygodną prognozę, że za rok euro kosztować będzie 2,81 zł (kilka dni później analitycy Morgana tłumaczyli, że... pomylili euro z dolarem). Nie trzeba dodawać, że każde osłabienie złotówki oznaczało (i oznacza) dla JP Morgan milionowe wpływy – oczywiście z zysków wypracowanych przez polskie firmy...


Na wzroście polskiej waluty nie zależało też z pewnością holdingowi UniCredit, którego analityk bezpodstawnie obniżył w listopadzie 2008 r. cenę docelową akcji Lotosu z 25 zł do... zera. Zdaniem Andrzeja Szcześniaka, eksperta paliwowego, był to atak spekulacyjny na Lotos, mający na celu obniżenie jego wartości. Lotos, przypomnijmy, to jedna z kilku strategicznych grup kapitałowych w Polsce – osłabienie jej pozycji na rynku spowodowałoby gwałtowną zniżkę kursu złotego.

Ratujmy polską gospodarkę

Głównymi beneficjentami handlu opcjami walutowymi są ich pierwotni sprzedawcy (JP Morgan i UniCredit, a także – jak ustalił „Parkiet” – Citigroup), a nie pośredniczące w procederze polskie filie zachodnich banków. Niewykluczone więc, że cała akcja to druga faza transferu polskich pieniędzy do zachodnich banków, mocno podupadłych w wyniku ogólnoświatowego kryzysu.

Za pierwszy etap tej operacji można uznać wyjątkowo wysokie dywidendy, jakie oddziały banków w Polsce wypłacały swoim głównym akcjonariuszom, czyli spółkom-matkom. Dla przykładu: 23 kwietnia 2008 r., wbrew stanowisku Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), Pekao SA wypłaciło rekordową dywidendę w wysokości – uwaga – 2,5 mld zł. Większość z tej gigantycznej sumy, przewyższającej zysk netto banku (!) za rok 2007, trafiła oczywiście do przeżywającego poważne kłopoty UniCredit. Włosi, a także prezes Pekao SA Jan Krzysztof Bielecki, nie przejęli się przy tym faktem, że po wypłacie dywidendy akcje polskiej spółki spadły w ciągu paru miesięcy aż o 22 proc. Dziwnie zachowali się w tej sytuacji także przedstawiciele skarbu państwa, którzy głosowali za dywidendą, wiedząc, że jej wypłata była dla mniejszościowych akcjonariuszy (a więc i dla SP) niekorzystna.

Owa beztroska urzędników państwowych – zarówno w przypadku dywidendy Pekao, jak i w sprawie handlu opcjami – każe niestety sądzić, że zachodnie banki inwestycyjne będą drenować polskie firmy jeszcze przez kilkadziesiąt miesięcy. Jedyną szansą na przetrwanie dla przedsiębiorców, którzy przegrali na kontraktach opcyjnych, pozostaje ich unieważnienie – bądź to na drodze ustawowej, bądź sądowej (niektóre firmy już zresztą złożyły pozwy przeciw bankom). W przeciwnym razie stracimy setki przynoszących zyski firm, a nasza gospodarka – i tak osłabiona już przez kryzys – szybko znajdzie się na skraju przepaści.


Jak najłatwiej unieważnić opcje? Wicepremier Waldemar Pawlak, który chyba jako jedyny członek rządu PO–PSL dostrzegł skalę grożącego Polsce niebezpieczeństwa, skłania się ku rozwiązaniu ustawowemu. Jego zdaniem – podstawy prawne dla unieważnienia umów na opcje można wywieść z prawa europejskiego, a nawet kodeksu cywilnego, zakazujących realizacji umów prowadzących do wyzysku jednej ze stron. Ustawowe anulowanie kontraktów opcyjnych zaleca także cytowany już dr Mariusz Andrzejewski, który w swoim naukowym raporcie udowodnił, że „toksyczne”, asymetryczne opcje były transakcjami czysto hazardowymi. Czy jednak na propozycje Pawlaka zgodzi się PO?

Minister finansów Jacek Rostowski – notabene były doradca zarządu Pekao SA – stwierdził, że ma „poważne wątpliwości, czy jakakolwiek forma unieważnienia opcji byłaby z zgodna konstytucją”. Poza tym – jak dodał w rozmowie z „Rzeczpospolitą” – „prawo nie działa wstecz”, a „jeśli firma zawarła kontrakt z pięcioma bankami, z każdym na sumę oczekiwanych dochodów z eksportu, to trudno mówić o roztropności”.

Grzegorz Wierzchołowski

Cytat:
Jak to zrobili Włosi

„Pół roku temu informowaliśmy o »aferze UniCredit« we Włoszech. Włoscy dziennikarze nagrali z ukrytej kamery, jak pracownicy UniCredit nakłaniają przedsiębiorcę do transakcji zakupu opcji, nie informując go o ryzyku, na jakie będzie wystawiony. [...] W tym samym programie możemy zapoznać się z wewnętrznymi dokumentami UniCredit, które jasno dowodzą, że pracownicy banku byli w pełni świadomi, iż 90 proc. ryzyka strat związanych ze sprzedawanym produktem leży po stronie nieświadomego nabywcy. Od ukazania się programu UniCredit przegrywa „z automatu” sprawy sądowe wytaczane przez nabywców instrumentów finansowych. Wprowadzono też zakaz sprzedaży ryzykownych instrumentów pochodnych spółkom o profilu niefinansowym, co polecamy natychmiastowej uwadze KNF. Uniknięto wielu upadłości”.

z blogu Jerzego Bielowicza i Michela Marbota – mniejszościowych udziałowców UniCredit Group


Cytat:
Na prośbę Rzecznika Prasowego Pekao SA zamieszczamy dementi:
Bank Pekao SA stanowczo zaprzecza sensacjom zawartym w artykule "Banki wywożą z Polski miliardy złotych" z Gazety Polskiej. Żadne z informacji podanych przez redakcję nie znajduje potwierdzenia w faktach.
Magdalena Załubska-Król
Zastępca Rzecznika Prasowego ds. Produktowych
Departament Komunikacji Korporacyjnej
Biuro Relacji z Mediami i Komunikacji Zarządu


http://media.wp.pl/kat,9932,wid,10857010,wiadomosc.html?P[page]=4
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Lut 18, 2009 3:48 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Artykuł w Gazecie Polskiej jest bodaj pierwsza obszerna publikacją przedstawiającą w miarę jasno, na czym polega problem z opcjami oraz informujący o wytransferowaniu z polskich banków - córek dużych sum przez działające za granicą banki - matki.

Zakładając, że artykuł rzetelnie relacjonuje i interpretuje fakty nasuwają się pewne wnioski.

1. Nie da się ukryć, że obecne władze (rząd Tuska, władze giełdy, ale także władze NBP oraz Komisja Nadzoru - z nadanie PiS) są współodpowiedzialne za zaistniałą sytuację. O tym, że banki zagraniczne będą transferować środki z polskich banków-córek za granicę wiedziano od dawno. Podejrzane działania JP Morgan oraz Uni Credit podejmowane jesienią ubiegłego roku także były interpretowane jednoznacznie jako forma manipulacji. Rodzi się pytanie jakie działania zostały podjęte, aby zapobiec manipulacjom, które miały miejsce? Są dwie możliwości - działań tych nie podjęto celowo i świadomie albo też nie podjęto ich wskutek rażącego niedbalstwa i skrajnej niekompetencji. W obu przypadkach ludzie ci winni ponieść surowe konsekwencje prawne i finansowe (na swoim majątku) w związku z zaistniałą sytuacją. W świetle ujawnionych faktów należy zadać pytanie, czy powodem powrotu do PO-PiS nie jest chęć uniknięcia prze te partie i ich przywódców odpowiedzialności za swa niekompetencje?

2. Należy ratować to, co da się jeszcze uratować. Przede wszystkim władze rządowe i finansowe winny zadbać, aby opinia publiczna w jak najszerszym zakresie poznała i zrozumiała sens działań zachodnich instytucji finansowych w Polsce. Ma to istotne znaczenie, gdyż tylko wtedy możliwe będzie skuteczne dochodzenie przed sądami w Polsce unieważnienia transakcji dotyczących opcji walutowych.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum