Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

KPN. KULISY, FAKTY, DOKUMENTY (1981) - Marian Reniak

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> ARCHIWUM
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Mar 03, 2009 5:31 pm    Temat postu: KPN. KULISY, FAKTY, DOKUMENTY (1981) - Marian Reniak Odpowiedz z cytatem

1.


2.


Materiały ze zbiorów Władysława Gauzy


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Wto Sie 07, 2012 8:57 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz Hajduk



Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 25

PostWysłany: Pon Wrz 21, 2009 5:01 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jeśli ktoś zajrzy do Wikipedii A.D. 2009 (dostęp z 16 września), ujrzy taki oto biogram Mariana Reniaka – cytuję jego fragment:

„Marian Reniak, właściwie Marian Strużyński (ur. 26 maja 1922 w Krakowie - zm. w 2004) - polski prozaik, scenarzysta filmowy i teatralny.
Ukończył WSE w Krakowie. W latach 1942-1945 służył w Armii Krajowej, zaś w latach 1948-1964 był oficerem kontrwywiadu LWP przyczyniając się do aresztowań i śmierci wielu działaczy podziemia niepodległościowego”.


Być może niedługo doczekamy się takiej wersji: „Marian Reniak, właściwie Marian Józef Strużyński (ur. 26 kwietnia 1922 w Krakowie - zm. 8 kwietnia 2004 w Warszawie) - członek AK i WiN, tajny współpracownik UBP, oficer SB MSW, prozaik, scenarzysta filmowy i teatralny. Ukończył Wyższą Szkołę Ekonomiczną w Krakowie (w 1950 r. zakończył naukę w Akademii Handlowej, później WSE; w 1956 r. zdał egzaminy magisterskie i uzyskał dyplom tej uczelni). W latach 1944-1946 służył w Armii Krajowej oraz Zrzeszeniu WiN (ps. „Zielony”, „Robert”, „Roman”). W latach 1947-1957 był tajnym współpracownikiem Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie (pseudonimy agenturalne: „Irka”, „7”, „Karol”, „Robert” i „Teodor”); data werbunku 28 czerwca 1947 r. w Wydziale III WUBP w Krakowie).

Jako agent Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (kategoria odpowiadająca późniejszemu tajnemu współpracownikowi Służby Bezpieczeństwa) przyczynił się do aresztowań, śmierci i uwięzienia wielu działaczy podziemia niepodległościowego. Z pełną świadomością brał udział w operacjach UBP mających na celu likwidację poszczególnych oddziałów antykomunistycznego podziemia oraz fizyczną eliminację jej dowódców i żołnierzy".


Przechodząc do szczegółów, zanim Strużyński zadebiutował jako pisarz, „debiutował” jako agent ubecji donosami na członków WiN z Dolnego i Górnego Śląska. Nie ma pewności czy to był prawdziwy „debiut” dlatego, że wcześniej utrzymywał liczne kontakty z milicjantami komendy MO znajdującej się w sąsiedztwie jego miejsca zamieszkania w Krakowie; jeden z milicjantów w 1959 r. relacjonował, że Strużyński sprawiał wrażenie informatora MO; sam Strużyński w 1947 r. twierdził, że współpracował z dwoma oficerami MO.

W 1947 r. dokonał z innymi osobami kilku napadów rabunkowych w Krakowie i Bytomiu, przez co na kilkanaście miesięcy został wyeliminowany z sieci agentury krakowskiego WUBP (przez pewien czas jest poddany obserwacji psychiatrycznej w szpitalu w Kobierzynie; dzięki ujawnieniu prokuratorowi z WPR w Krakowie jego związków z bezpieką i milicją unika odpowiedzialności karnej).

Pod koniec 1948 r. zostaje ponownie kapusiem UBP (choć lekarze wojskowi stwierdzili, że jest „ciężkim psychopatą”; oceniając „dorobek” agenturalny Strużyńskiego, być może możliwości agenturalnej maskarady, jakimi dysponował ten człowiek, sprawiły, że wydano takie orzeczenie; mogła też to uczynić „niewidzialna ręka” ubecji, która w Polsce miała różnego rodzaju wpływ na wszystkie aspekty życia w Polsce). Tym razem, ponownie „ubierając szelki” UBP, posiada pseudonim „7” (formalnie rejestracja nastąpiła 20 kwietnia 1949 r. w Wydziale II WUBP w Krakowie). Później działał jeszcze pod pseudonimami agenturalnymi: „Karol”, „Robert” i „Teodor”.

Dzięki jego „służbie” jako agenta (tajnego współpracownika) zlikwidowano Radę WiN Olkusz (sprawa obiektowa kryp. „Wino”); donosił również na funkcjonariuszy MO, mających kontakt z podziemiem.

Jako „por. Henryk” (pseudonim organizacyjny fikcyjnego członka sztabu Okręgu III ROAK) doprowadził do zniszczenia oddziału „Wiarusów”, który kontynuował działalność oddziałów mjr. Józefa Kurasia „Ognia”. Dwóch żołnierzy „Wiarusów” zostało zastrzelonych w siedzibie WUBP w Krakowie (zorientowali się ze swoim dowódcą, że nie trafili do konsulatu angielskiego i zaczęli nierówną walkę z funkcjonariuszami UBP), dowódca Stanisław Ludzia „Harnaś” został ranny i ujęty żywcem. Skutkiem rozpracowania tego oddziału było wydanie w zasadzkę UBP kolejnych czterech partyzantów. Sędziowie WSR w Krakowie orzekli cztery kary śmierci, w tym dla „Harnasia” (wyroki wykonano) - właściwie był to mord sądowy. Aresztowano później jeszcze 125 (!) współpracowników oddziału.

W 1949 r. w Bukowinie „nasz” agent „7” rozpracował i doprowadził do likwidacji lokalną organizację antykomunistyczną „Samoobrona Chłopska”. Do tej organizacji dotarł za pośrednictwem „Wiarusów”.

W 1950 r. w roli „kpt. Karola” (ps. org.) z rzekomego kierownictwa ośrodka konspiracji doprowadził do aresztowania członków oddziału Józefa Miki „Leszka”. „Leszek” oraz Franciszek Mróz „Bóbr” zostali skazani na karę śmierci. Wyroki wykonano. Dwie pozostałe osoby z kaesami w wyniku rewizji zostały uniewinnione.

Z końcem 1950 r. jako „kpt. Zbigniew” (ps. org.) z pionu dywersji Komendy Okręgu fikcyjnej organizacji niepodległościowej rozpracował i wprowadził w zasadzkę UBP oddział Stanisława Nowaka „Iskry”. W efekcie trzy osoby zostały skazane na karę śmierci. Dwa wyroki wykonano, trzeci wyrok - dla „Iskry” - na mocy amnestii zmieniono na 15 lat więzienia.

Strużyński od jesieni 1950 r. odmawia konsekwentnie przyjmowania pieniędzy za udział w szpiegowaniu podziemia [wydaje mi się, że w biogramie, z którego korzystam jest błąd literowy: raczej powinno być „do”, a nie „od”, gdyż później Strużyński regularnie pobiera wynagrodzenia od ubecji, zaś w biogramie nic nie wspomniano o zapłacie w początkowym okresie donoszenia przez Strużyńskiego – przyp. GH] UPB zwraca mu tylko koszty; pewną formą wynagrodzenia była dostarczana mu penicylina, której normalnie nie można było kupić.

W lipcu 1951 r. agent „Robert” bierze udział jako „Kazimierz” (ps. org.) w kombinacji operacyjnej kryp. „Cezary”, która jest wymierzona przeciw pozostałościom podziemia niepodległościowego, Delegaturze Zagranicznej WiN i wywiadom Aliantów. „Robert” zostaje przejęty przez wicedyrektora Departamentu III MBP płk. Leona Andrzejewskiego. Na polecenie MBP porzuca pracę (co było wówczas karalne). Jego żona zostaje zobowiązana do zachowania tajemnicy i w czasie jego nieobecności pobiera od MBP wynagrodzenie.

Od końca listopada 1951 r. do stycznia 1952 r. przebywał w Monachium, rozpracowując Delegaturę Zagraniczną WiN. Poznał tam też uczestników kursu dywersyjnego prowadzonego przy pomocy Amerykanów. Za zadanie otrzymuje premię 3000 zł, żona dostaje 1500 zł.

W 1952 r. agent „Teodor” jako „Kazimierz” (ps. org.) odgrywa dużą rolę w operacji, która zakończyła się ujęciem żołnierzy kpt. Kazimierza Kamieńskiego „Huzara”. Skutkiem jego pracy agenturalnej sześciu z nich, w tym sam „Huzar”, zostali zamordowani w 1953 r. Styl tego mordu zawsze ten sam, znany jeszcze z NKWD – strzał w potylicę, miejsce pochówku ofiar – nieznane. Komuniści zabijali fizycznie (umiejętnie) i chcieli to samo uczynić z pamięcią (na szczęście było to poza ich mocą, choć do dziś głupcy powtarzają bezmyślnie wiele paszkwili ubeckich).

Strużyński doprowadził do ujęcia w 1952 r. dwóch skoczków WiN Stefana Skrzyszowskiego i Dionizego Sosnowskiego. Obaj zostali straceni przez władze komunistyczne.

TW „Teodor” był niemal czynownikiem (stachanowcem) wśród agentów UBP. Uzyskane przez niego informacje od Barbary Zaleskiej posłużyły do prób stworzenia prowokacyjnej Komendy Okręgu Kieleckiego WiN, co zaowocowało aresztowaniami wielu osób na początku 1952 r.

W operacji „Cezary” brał udział jeszcze z końcem 1952 r. jako "Artur" i "Feliks" (ps. org.). W lutym 1953 r. za zaangażowanie w tę grę dostaje premię 1500 zł i Srebrny Krzyż Zasługi, który musi oddać do depozytu.

W połowie 1952 r. bezpieka pomaga mu urządzić się w Warszawie. MBP finansowało mu wczasy, płaciło za ubrania i leczenie. Od końca 1951 r. regularnie dostawał od MBP pensję w wysokości 1500 zł, a później 2000 zł. Były to kwoty spore jak na owe czasy. W 1952 r. średnia krajowa wynosiła 652 zł (w 1953 r. - 920 zł); 2000 zł z 1952 r. w przeliczeniu na pobory w 2009 r. liczone wg średniego wynagrodzenia z II kw. 2009 r., tj. 3081 zł, dawałoby obecnie miesięcznie 9400 zł!).

Mając odpowiednio „zalegendowany” (spreparowany i uwiarygodniony) z pomocą MBP życiorys, zaczął pracę w maju 1953 r. w Centralnym Zarządzie Radiofonizacji Kraju jako inspektor szkolenia zawodowego i kard oraz ekonomista. Prócz zarobków z CZRK dostawał z MBP 800 zł wyrównania do wysokości pensji z 1951 r. Pracował tam do stycznia 1957 r.

W 1949 r. starał się o przyjęcie do PZPR przy Akademii Handlowej (doszedł tam do stanowiska kierownika Wydziału Kulturalno-Propagandowego Zarządu Uczelnianego ZAMP). Komitet Miejski PZPR w Krakowie negatywnie ocenił podanie Strużyńskiego. Nawet kiedy Strużyński był żywiołowym aktywistą ZMP w Nowej Hucie w 1951 r. nie pomogło to w dopuszczeniu do szeregów partii. W sprawie przyjęcia do partii w 1953 r. pisał do MBP: „Przepaść, która wyrosła między mną sprzed 6 lat a tym, którym jestem dzisiaj, to nie tylko dziesiątki bandytów i wrogów Ludowej Ojczyzny, do których unieszkodliwienia przez władze bezpieczeństwa bezpośrednio się przyczyniłem, ale to również głęboka przepaść, jaka mnie dzieli od wszystkiego, co wrogie sprawie socjalizmu – to głęboka świadomość słuszności tej sprawy [...]. Równocześnie jednak marzeniem mojego życia, najgłębszym i najszczerszym, jest, abym mógł iść dalej jako członek Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Dążę do tego od kilku lat”.

W 1957 r. „najszczersze marzenie życia” Strużyńskiego w końcu się spełniło – po kilku „podejściach” zgodzono się, by został członkiem PZPR; był tam bardzo aktywnym prelegentem.

Tajnym współpracownikiem (agentem według ówczesnej terminologii) był do stycznia 1957 r. Od lutego 1957 r. został kadrowym pracownikiem SB MSW (za zgodą wiceministra MSW Antoniego Alstera).

Był podejrzewany o napad z bronią na pocztę w Warszawie w 1957 r. Do wyjaśnienia sprawy zaangażowano MO w całej Polsce, w listopadzie 1959 r. jako potencjalnego sprawcę typuje go kpt. Srokowski, który kilka lat wcześniej aresztował Strużyńskiego w Krakowie za czyny kryminalne. Na początku 1960 r. zostaje zwolniony ze służby. Dzięki poparciu osób, które znały „dokonania” tow. Strużyńskiego w niszczeniu organizacji walczących o niepodległość Polski, został przywrócony do służby.

Na rentę odchodzi w 1964 r. w stopniu porucznika. MSW do wysługi lat zalicza mu pracę agenturalną, począwszy od 1 stycznia 1949 r. W 1962 r. dostaje odznakę „10 lat w Służbie Narodu” (oczywiście nazwa tej odznaki jak i wielu innych rzeczy w „prlu” jest myląca – chodziło o służbę, ale nie narodowi tylko polskojęzycznym marionetkom Sowietów). Ostatni awans miał miejsce w 1987 r. kiedy był rencistą – otrzymał stopień kapitana MO.

Debiutował jako publicysta na łamach prasy młodzieżowej w 1949 roku. W 1969 roku otrzymał nagrodę II stopnia Ministra Obrony Narodowej za „Niebezpieczne ścieżki” i „Człowiek stamtąd”; w 1974 r. i 1977 r. dostał nagrody II stopnia Ministra Spraw Wewnętrznych. W PRL-u był uznanym twórcą tzw. „literatury faktu”, nie mającej w istocie wiele wspólnego z faktami, za to powtarzającej propagandę komunistyczną szkalującą podziemie niepodległościowe, zamazującą jego prawdziwy charakter, cele działalności oraz jego bezlitosnego zwalczanie przez komunistyczne służby specjalne podległe w istocie ZSRS). Te i inne książki zostały oparte na wydarzeniach, w których brał udział jako ponadprzeciętnie aktywny i skuteczny donosiciel UBP.

W 1982 r. wspólnie ze płk. Zbigniewem Pudyszem i płk. Tadeuszem Zalewskim wydaje książkę szkalującą Konfederację Polski Niepodległej. Ta książka nosi tytuł „KPN - kulisy, fakty, dokumenty”. W tym zbiorze bodaj prawdziwa jest większość nazwisk i nazwa tej pierwszej od 1956 r. niepodległościowej partii politycznej. Nie dziwi więc tempo, w jakim została wydana książka – jak na warunki ówczesnych wydawnictw odbyło się to błyskawicznie (nieco ponad dwa miesiące; „normalnie” książki były wydawane znacznie dłużej, nierzadko trwało to ponad rok).

Był członkiem ZLP, ZAiKS, ZBoWiD, PZPR, Stow. Dziennikarzy RP, Stow. Emerytów i Rencistów Resortu Spraw Wewnętrznych RP i Klubu Emerytów i Rencistów Komendy Głównej Policji. Kierował Sekcją Polską Międzynarodowej Asocjacji Literatury Sensacyjnej (AIEP).

Po jego śmierci w 2004 r. w tygodniku „Gazeta Policyjna” (nr 16 z 25 kwietnia 2004 r.; od 2005 r. przekształcił się w miesięcznik „Policja 997”) zamieszczono tekst pióra Marcelego Tabora, do którego w podpisie dołączył zespół redakcyjny „GP” (o tym, że wzmianka o Strużyńskim po jeog śmierci w "GP" istnieje dowiedziałem się w 2008 r. z tekstu dr. Macieja Korkucia „Strzelanina w Urzędzie Bezpieczeństwa”). Poprosiłem kilka miesięcy temu redakcję o kopię tego tekstu. Po jego otrzymaniu, dzięki uprzejmości „GP”, wiedziałem, że tego tak nie zostawię. Mam na myśli nie to, że tow. Strużyński vel Reniak miał takie a nie inne curriculum vitae, tylko fakt, że obecnie skala fałszowania jego życiorysu jest taka olbrzymia i nie można dowiedzieć się jak naprawdę wyglądała jego „służba” jako „oficera kontrwywiadu” w latach 1947-1957.

W artykule „Marian Reniak nie żyje” Marcelego Tabora możemy przeczytać m.in. takie „fakty” o zmarłym twórcy „literatury faktu” i jednym z najbardziej zabójczych (dosłownie) w Polsce donosicieli UBP:

„[...] W latach 1948-1964 był oficerem polskiego kontrwywiadu. Działał zarówno na froncie wewnętrznym (rozpracowanie pozostałej z oddziału osławionego „Ognia” grupy zbrojnej „Harnasia”), jak i zagranicą.

Po odejściu ze służby rozpoczął działalność literacką, wykorzystując zwłaszcza swą niezwykłą biografię
[...].

Swoją służbę w kontrwywiadzie PRL rozumiał jako działalność patriotyczną dla tego państwa polskiego, jakie wówczas realnie mogło istnieć [...]” (sic!!!).

Tak w teoretycznie wolnej Polsce, 15 lat po 1989 r., gazeta policyjna 120-tysięcznej państwowej służby pilnującej porządku w całym kraju ukazała życiorys człowieka, który doprowadził do dezintegracji kilku niepodległościowych struktur, śmierci kilkudziesięciu patriotów, uwięzienia kolejnych kilkudziesięciu osób, aresztowania, przesłuchiwania i torturowania dalszych kilkuset ludzi pragnących wolnej Rzplitej. Cierpienia ludzi aresztowanych przez UBP nie kończyły się z chwilą wypuszczenia z aresztu śledczego czy więzienia. Ludzie ci w znacznej części byli inwigilowani nadal, długo nie mogli podjąć zatrudnienia, ukończyć szkół, uzyskać meldunku, itd., itd. Niewielką część z nich przerobiono na delatorów. W tekście Tabor zacytował fragment grafomańskiego wiersza Tadeusza Urgacza „Psy gończe” (również pracownika MSW), który zawierał zarzut „perfidii” bez granic stawiany wprost „Bogu bezlitosnemu”. Obrzydliwy, wybielający ubecję wiersz, godny co najwyżej publikacji w „Nie” lub „Faktach i mitach”.

Policyjna laurka kończy się okrzykiem: „Cześć Twojej pamięci, Marianie!” (!!!!!). Co za wstyd i hańba!

„Dorobek” Strużyńskiego „na odcinku walki z reakcyjnymi bandami” stawiają go w haniebnej czołówce najgroźniejszych szpicli UBP z okresu 1944-1956: płk. Henryka Wendrowskiego (żołnierza AK, potem agenta NKWD, a później oficera MBP, ps. org. „Lawina”) i ppor. Edwarda Wasilewskiego „Wichury” (bohatera AK, a potem agenta UBP o pseudonimach „Wierny”, „Ramzes”,, „Pewny”). Tylko przez te dwie osoby dosłownie setki Żołnierzy Wyklętych zostało zamordowanych, a dalsze setki aresztowanych i przesłuchiwanych w siedzibach UBP.

Towarzysz Marian Strużyński vel Reniak jest sprawcą ludzkich, czy raczej nieludzkich, cierpień, których obecnie nawet nie można w pełni zbadać, więc tej prawdziwej, bolesnej i jakże okrutnej „literatury faktu” nie można, niestety, nigdzie przeczytać i usłyszeć. Wyjątkiem będzie Sąd Ostateczny.

Grzegorz Hajduk


Najważniejsze źródła:

Wojciech Frazik, Marian Strużyński vel Marian Reniak (1922-2004), „agent wszechstronnie sprawdzony”, funkcjonariusz SB, literat, „Aparat represji w Polsce Ludowej 1944-1989”, 1/5/2007, ss. 511-522.

Marcel Tabor, Marian Reniak nie żyje, „Gazeta Policyjna”, nr 16 z 2004 r.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz Hajduk



Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 25

PostWysłany: Pią Paź 02, 2009 10:08 am    Temat postu: Tekst o Strużyńskim z "Gazety Policyjnej" Odpowiedz z cytatem

Wklejam skan tekstu podpisanego przez Marcelego Tabora i zespół redakcyjny "Gazety Policyjnej" (nr 16 z 2004 r.) pt. "Marian Reniak nie żyje" oraz dwa zdjęcia tego "oficera kontrwywiadu" (pierwsze opublikowano je razem z cytowanym wyżej biogramem autorstwa Wojciecha Frazika; drugie pochodzi z wystawy IPN poświęconej Zrzeszeniu WiN).






Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Paź 18, 2013 9:06 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Fragment książki Reniaka w którym lk. SB (później generał) - Zbigniew Pudysz opisuje prowadzone przez siebie śledztwo pko Leszkowi Moczulskiemu w 1957 r. insynuując m.in., że Leszek Moczulski w toku śledztwa został nakłoniony do współpracy z SB (s. 24-16). Żadne dokumenty nie potwierdzają dzisiaj tej insynuacji.
Cytat:
Mówi płk Zbigniew Pudysz

— Przywykliśmy do posługiwania się stereotypami w ocenach zjawisk społecznych i ludzi. Zauważyć przy tym należy, że trudno jest zachować obiektywizm w przypadku jednostki zaangażowanej politycznie, a do takich mam podstawy się zaliczać. Tym niemniej o Leszku Moczulskim i jego działalności polityczno-organizacyjnej godzącej w interesy państwa będę mówił bez uprzedzeń. W wielu przypadkach będę powoływał się na materiały źródłowe.

Leszka Moczulskiego poznałem 25 lat temu. W 1957 roku prowadziłem przeciwko niemu śledztwo w związku z podejrzeniem, iż ujawnił, za wynagrodzeniem, nieoficjalnemu korespondentowi pisma zachodniego wiadomości stanowiące tajemnicę państwową.

Rodzaj czynu oraz okoliczności jego popełnienia sugerowały konieczność przeanalizowania zawodowej działalności Moczulskiego i wyjaśnienia — zwłaszcza poprzez rozmowę z nim — motywów postępowania, które spowodowało wdrożenie przeciwko niemu śledztwa i aresztowanie. Były to wprawdzie rutynowe czynności, tym niemniej niektóre z ujawnionych faktów musiały wzbudzić w pracowniku śledczym określone wątpliwości, a nawet refleksje:

1. Dlaczego młody — 27-letni, dobrze zapowiadający się dziennikarz o przygotowaniu prawniczym i zainteresowaniach historycznych, zatrudniony w poczytnych tygodnikach „Dookoła świata" i „Młodzież Świata", decyduje się na naruszenie prawa?

2. Dlaczego do realizacji swoich zamierzeń włączył jedną z najbardziej znanych stewardes LOT, która — aby latać — zrezygnowała z kontynuowania studiów uniwersyteckich? Ta 24-letnia stewardesa znana była opinii publicznej z odważnej i pełnej poświęcenia postawy podczas katastrofy polskiego samolotu.

3. Wreszcie, czy działalność Moczulskiego, rozpatrywana w śledztwie, była przejawem braku wyobraźni i krytycyzmu, czy wynikała z chęci zdobycia za wszelką cenę rozgłosu i pieniędzy?
Tworzenie sieci kontaktów, zwłaszcza w środowiskach określanych jako dobrze poinformowane, jest naturalne i zrozumiałe w zawodzie dziennikarza. Moczulski tę sieć kontaktów rozszerzył na zagranicznych odbiorców informacji, które uzyskiwał współpracując z innymi dziennikarzami, spotykając się z osobami uczestniczącymi w naradach, na których omawiano zagadnienia chronione tajemnicą, bądź zwiedzając jako dziennikarz obiekty przemysłowe i wojskowe. Wykorzystywał także do nielegalnego przesyłania wiadomości osoby wyjeżdżające za granicę.

Wątpliwości i pytania częściowo znalazły wyjaśnienie w działalności dziennikarskiej, a zwłaszcza w podejmowanych przez Moczulskiego tematach. I tak np. w „Dookoła świata" nr 6 z dnia 10 lutego 1957 roku opublikował on artykuł „Zagadka cichej uliczki" oparty na krążących w Warszawie plotkach związanych z uprowadzeniem i zamordowaniem syna Bolesława Piaseckiego — Bohdana — ucznia Liceum im. Świętego Augustyna w Warszawie. Treść artykułu sugerowała określone wersje, wprowadzając w błąd zarówno prowadzących śledztwo, jak i społeczeństwo. Publikacja ta miała swój wymiar moralny. Od początku wiadomo było, że wykrycie sprawców będzie bardzo trudne. Wieść o uprowadzeniu Bohdana rozniosła się szybko. Ojciec Bohdana — przewodniczący PAX — był znaną postacią. Przypomniano sobie różne fragmenty jego życiorysu i na tej podstawie snuto różne przypuszczenia. Publikując artykuł zawierający informacje oparte na krążących plotkach, Moczulski usiłował zasugerować czytelnikom, że są to wiarygodne dane pochodzące ze źródeł oficjalnych.

Wyjaśnienia składane przez Moczulskiego w czasie trzech miesięcy śledztwa prowadzonego w 1957 roku rozszerzyły wnioski wynikające z analizy motywów jego „dziennikarskiej" działalności. Oceniłem to jako motywację mieszaną: szukanie rozgłosu, egocentryzm, chęć osiągania korzyści materialnych, nawet przez narażanie innych na szkody i przykrości. Przykładem tego jest choćby wspomniana stewardesa LOT.

Pod koniec października, wieczorem, zostałem wezwany — mówi płk Zbigniew Pudysz — do generała. Minister znał z pisemnych informacji ustalenia w sprawie przeciwko Moczulskiemu. Miał jednak zwyczaj rozmawiania na temat prowadzonej sprawy z najbardziej kompetentnym oficerem. Do kompetentnych zaliczał funkcjonariuszy bezpośrednio wykonujących czynności w danej sprawie. „Oni są najbliżej tematu i najlepiej znają akta" — podkreślał generał. Po kilku gestach i słowach ze strony generała służbowe zależności zostały stonowane i rozpoczęła się rozmowa. „- Powiedz mi, mój drogi:
— kiedy zakończysz śledztwo?
— o co jeszcze chcesz pytać Moczulskiego?
— jak on znosi pobyt w więzieniu?
— jaki masz pogląd na temat dalszego pobytu Moczulskiego w jszcie śledczym?"

— Przewiduję zakończenie śledztwa w listopadzie. Moczulski chętnie składa wyjaśnienia. Pozostały do wykonania końcowe czynności wynikające z przepisów procedury karnej. Udostępniłem Moczulskiemu — na jego prośbę — słowniki: polsko-francuski i francusko-polski. Każdego dnia, przez kilka godzin uczy się słówek. „Idąc" alfabetycznie doszedł chyba do litery „h". Gruntownie studiuje ogłoszenia w „Życiu Warszawy" dotyczące kupna-sprzedaży i na tej podstawie formułuje wnioski na temat zamożności ludzi w Polsce, tendencji rynkowych, różnych zjawisk społecznych itp.

Moczulski ma 27 lat, złożył wyczerpujące wyjaśnienia. Materiał dowodowy zabezpieczono. W tych warunkach można rozważać uchylenie wobec niego aresztu.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> ARCHIWUM Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum