Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Śmierć przy studzience (21 marca 1980 roku)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> ARCHIWUM
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Mar 17, 2009 11:28 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
„Sygnowana przez krakowski PAP informację w całości przygotowano w Komitecie Wojewódzkim PZPR w Krakowie. Pamiętam również, że chociaż wiadomość o śmierci na Rynku Głównym przekazałem do Warszawy, w piętnaście minut po tragedii, opierając się na informacji francuskiego dyplomaty, który o ósmej rano przechodził koło studzienki na rynku ...”

Leszek Mazan, dziennikarz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Mar 17, 2009 11:38 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
„Zachowywał się zupełnie normalnie...”

„...Osobiście zacząłem go leczyć w 1972. Na początku leczenia Walenty Badylak skarżył się przeważnie na bóle serca i bezsenność. Na te dolegliwości dostawał leki takie, jak krople nasercowe, środki uspokajające – nasenne.

W dniu 1 października 1976 roku Walenty Badylak zwrócił się do mnie z prośbą o wydanie mu zaświadczenia o stanie zdrowia. Zaświadczenie takie wydałem na druku ZSU, ponieważ Badylak ubiegał się o przyznanie dodatku I grupy. W zaświadczeniu jako główną chorobę podałem miażdżycę mózgu i serca. Ponadto w rozpoznaniu napisałę, że Walenty Badylak cierpi na depresję inwolucyjną ze stanami lekowymi. Depresję inwolucyjną ze stanami lekowymi wpisałem do zaświadczenia na podstawie dokumentów jakie przedstawił mi Badylak. Ponadto w pkt. 2 zaświadczenia wpisałem, że Walenty Badylak był leczony w Klinice Psychiatrycznej we Wrocławiu. Nie jestem w stanie podac w jakim okresie Badylak był leczony w tej klinice...”

Jerzy Szczerbiński, lekarz
22 III 1980
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Mar 17, 2009 11:45 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
„...W odpowiedzi na telefonogram D-II-281/80 tut. Wydziału informuje odnośnie osoby Walentego Badylaka, s. Walentego, ur. 21.12.1904 r. zam. w Krakowie przy ul. Kremerowskiej 15 m.4, iż w/w nie leczył się w Szpitalu Psychiatrycznym przy ul. Kraszewskiego we Wrocławiu. Dane te sprawdzono za okres 1963 – 1979 (…)

Przypuszczając, że Walenty Badylak mógł się leczyć lub być pacjentem Kliniki Neurologicznej przy ul. Traugutta 114 we Wrocławiu, również i tam zasięgnięto informacji. Pracownica Działu Statystyki Medycznej tego szpitala p. Kabat po sprawdzeniu za lata 1963, tj. od początku istnienia do chwili obecnej, dała odpowiedź negatywną. Powyższe sprawdzenia za lata 1963-1979 dokonano w Szpitalu Psychiatrycznym w Lubiążu, skąd otrzymano odpowiedź, iż nie mieli pacjenta o wyżej wymienionych danych personalnych.”

mjr mgr Zbigniew Czajkowski
z-ca naczelnika wydziału dochodzeniowo-śledczego KW MO Wrocław
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Mar 17, 2009 11:55 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
W dniu 22 marca 1980 roku udałem się do Poradni Zdrowia Psychicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej Kraków-Śródmieście przy ul. Wielopole 15, celem ustalenia czy w poradni tej był badany lub leczył się Walenty Badylak s. Walentego i Anieli zd. Tomczyk.

Na miejscu wspólnie z dr Liliana Czajkowską, mgr Barbarą Kępińską i pielęgniarką Ireną Żak sprawdziłem skorowidz pacjentów od 1975 roku do 21 marca 1980 roku. Ponadto w archiwum mgr Barbara Kępińska sprawdziła dokumentację pacjentów, a Irena Żak dokumentację przysyłaną przez Szpital dla Psychicznie i nerwowo Choroch im. Babińskiego w Kobierzynie. W czasie sprawdzania skorowidza i dokumentów pacjentów tej poradni nie natrafiono na pacjenta o nazwisku Walenty Badylak...”

Jerzy Olszówka, inspektor milicji
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Mar 17, 2009 12:44 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
„Uzupełniając swoje zeznanie w sprawie Walentego Badylaka podaję, że był on jednym z moich stałych pacjentów od 1972 r. Poważnie nie chorował, uskarżał się ostatnio na bóle kończyn dolnych i utrudnianie chodzenia. Dostawał ode mnie recepty na łagodne działanie działające leki nasercowe i ogólne. Żaden z przepisywanych mu leków nie miał żadnego ubocznego działania, a szczególnie nie mógł być przyczyną powstania stanów pobudzenia względnie zahamowania w sferze psychicznej (…)

Z leczenia Walentego Badylaka w zasadzie nic szczególnego nie mogę powiedzieć. Zachowywał się zupełnie normalnie...”

Jerzy Szczerbiński, lekarz
7 V 1980
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Mar 17, 2009 12:49 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
„...W toku oględzin mieszkania Walentego Badylaka zamieszkującego samotnie w mieszkaniu przy ulicy Kremerowskiej nr 15/4, znaleziono na widocznym miejscu widokówkę z odręcznym tekstem: „Kochani – jeżeli tam nie ma nicości a są duchy bratnie, będę was wspomagał, a w chwilach szczególnych odczujecie moja obecność – ojciec i dziadek” (…)

Całość materiałów zebranych w sprawie śmierci Walentego Badylaka wskazuje, iż była ona wynikiem zamachu samobójczego, w związku z czym postępowanie w przedmiotowej sprawie postanowiono umorzyć.”

Janina Zielińska, wiceprokurator



Na tym kończy się tekst opracowany przez Pana Stanisława M. Jankowskiego i opublikowany po raz pierwszy w Biuletynie Katyńskim nr 1(33) z 1991 roku.


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Wto Mar 17, 2009 10:10 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Mar 17, 2009 9:46 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Inne materiały udostępnione przez Pana Stanisława M. Jankowskiego i dotyczące tragicznej śmierci Walentego Badylaka:

1. Akta milicyjnego śledztwa w sprawie samobójstwa Walentego Badylaka:



Cytat:
W archiwum Prokuratury Wojewódzkiej w Krakowie, wśród tysięcy innych, znajduje się także teczka z aktami śledztwa „w sprawie samobójstwa Walentego Badylaka, podejrzanego o przestępstwo z art. 152 kodeksu karnego”. Gdy zajrzeć do ówczesnego kodeksu – okaże się, że art. 152 przewiduje kare od 6 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności tej osoby, która”nieumyślnie powoduje śmierć człowieka”.


2. Notatka urzędowa funkcjonariusza MO dotycząca samospalenia na Rynku Głównym w dniu 21 marca 1980 roku:




3. Milicyjne zdjęcia blaszanej tabliczki, którą miał na szyi Walenty Badylak w czasie samospalenia:






4. Kartka napisana przez Walentego Badylaka i pozostawiona w domu w dniu śmierci:




5. Płyta paździerzowa odnaleziona w domu Walentego Badylaka:


Cytat:
Na górnej części płyty paździerzowej występuje napis:
„PRECZ MORDERCY KATYŃSCY
ORAZ ICH PŁATNI KRAJOWI RENEGACI
W. BADYLAK”

Wielkość liter napisu – 2,5 cm, wielkość liter nazwiska – 1,5 cm. Na dolnej części płyty następuje odbicie napisu tabliczki:
„PŁATNI PRZEZ KATYŃSKICH MORDERCÓW RENEGACI
WYRZUCILI 15 LETNIEGO JEDYNAKA ZE SZKOŁY
Z SOLIDNEJ PIEKARNI ZROBILI KNAJPĘ
JEDYNAK ROZPIŁ SIĘ
W. BADYLAK”

Wielkość liter napisu od 1 cm do 1,3 cm, wielkość liter nazwiska 0,8 cm.



6. Pismo funkcjonariusza MO z Wrocławia, z którego wynika, że Walenty Badylak nie leczył się psychiatrycznie




7. Ostatnia strona postanowienia prokuratury o umorzeniu postępowania w sprawie samobójczej śmierci Walentego Badylaka:



Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Sro Mar 18, 2009 3:36 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Mar 17, 2009 11:13 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kolejne materiały udostępnione przez Pana Stanisława M. Jankowskiego dotyczą odsłonięcia Tablicy Pamiątkowej dla Uczczenia Pamięci Tragicznej Śmierci przez Samospalenie Ś.P. Walentego Badylaka w 10 rocznicę tej tragedii:

1. Zaproszenie na uroczystość:



2. Akt erekcyjny:

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Mar 18, 2009 10:40 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Napis na tablicy pamiątkowej ufundowanej w 1990 roku:

Cytat:
"W tym miejscu w dniu 21 marca 1980 r. Walenty Badylak, żołnierz Armii Krajowej, dokonał dramatycznego aktu spalenia w proteście przeciwko demoralizacji młodzieży, niszczeniu rzemiosła oraz przeciwko zmowie milczenia wobec zbrodni dokonanej na polskich oficerach w Katyniu przez komunistyczno-bolszewickich ludobójców. Nie mógł żyć w kłamstwie. Wolał umrzeć za prawdę."
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Mar 18, 2009 10:42 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W "Gazecie Wyborczej"z 21 marca 2000 roku opublikowany został reportaż Krzysztofa Fijałka "Śmierć bez metafory" dotyczący samospalenia Walentego Badylaka. Wycinek z gazety udostępnił mi Pan Stanisław M. Jankowski:



Fragmenty wspomnień Kazimierza Kozłowskiego przytoczone w tym artykule:

Cytat:
"Poznał go trzy, a może pięć lat wcześniej, nim to się stało. - Na linii A-B, tak pomiędzy Sławkowską a św. Jana, a czasem do Floriańskiej, zbierały się grupy różnych zawodów: rzemieślnicy, lekarze, adwokaci. Siedzieli na ławkach albo stali i dyskutowali - wspomina Kozłowski. Rozmowy były najczęściej o polityce, o historii, o Armii Krajowej. (...) Kozłowski zapamiętał Walentego Badylaka: - Wyglądał na jakieś 55 lat, a przecież wiadomo, że miał 76 lat, gdy umarł. Był gość oczytany, o dużej wiedzy, poruszał różne tematy. A jak mówił, to w taki sposób, że należało mu wierzyć. Nigdy się nie denerwował, nie rzucał. (...) Miał wnuków, których ubóstwiał - przypomina sobie. (...)

To był piątek. Ludzi tu nawet było sporo, bo stali w kolejce do "Delikatesów", kiedy on się przywiązał łańcuchem do studzienki i podpalił. Chcieli go ugasić, ale nie było szans, bo tai ogień buchał. I wybuchały butelki z benzyna, co je trzymał po kieszeniach.

Zastanawiał się, co Badylaka pchnęło do samobójczego zamachu? - To nie była chwilowa depresja czy załamanie. Wszystko musiał miec przemyślane. Bo człowiek był wtedy wściekły na to całe kłamstwo - mówi pan Kazimierz.

Od nieżyjącego już jedynego syna Badylaka dostał wiersz, znaleziony w papierach ojca. Ten utwór to fragment poezji Zenona Przesmyckiego "Miriama" opowiadający o strażnikach strzegących świętego ognia, którzy rzucają się w płomień, gdy zabrakło drewna. (...)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Mar 18, 2009 10:51 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem



Reprodukcja obrazu publikowana w Gazecie Wyborczej z 21 marca 2000 w związku z artykułem Krzysztofa Fijałka - "Śmierć bez metafory". Fragment artykułu:

Cytat:
Któregoś dnia przyszedł do niego [chodzi o malarza Andrzeja Łukaszewskiego, który był przypadkowym świadkiem samospalenia Walentego Badylaka - ML] prof. Eugeniusz Waniek, wykładowca krakowskiej ASP. Poprosił Łukaszewskiego o odtworzenie wydarzenia widzianego przy studzience: - Przyjąłem postawę tego człowieka. On tak przykłękał, jakby miał wstać...


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Sob Sie 11, 2012 2:02 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Mar 18, 2009 11:28 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W papierach Walentego Badylaka jego syn odnalazł wiersz ...

Zenon Przesmycki (Miriam)

Święty ogień

Pani El. Orzeszkowej

Ubogi z głazów ołtarz ich pośród olbrzymich stał menhirów,
A śpiew ich smętny miał za wtór oceanowych łoskot wirów.
Z zielonych swych szumiących puszcz przynieśli tu, nad mórz odmęty
Praojców wiarę w głębi serc - i niegasnący ogień święty.
Gdy padł ostatni czczony dąb, liściastą swą powiawszy szatą,
Odeszli precz, bo oczy ich nie mogły dłużej patrzeć na to,
Jak dawnych bóstw skrzydlaty rój w dal gdzieś odpływał widm orszakiem
A lud pokornie chylił skroń przed nowej wiary obcym znakiem.
W najdalszy cichy kraju kąt unieśli swe najdroższe skarby,
I, pielęgnując święty żar, między skalnymi żyli garby.
Wierzyli tak, iż żadna moc nie mogła złamać tej ich wiary:
Że przyjdzie dzień, gdy w łonach puszcz odżyje znów świat bogów stary,
Gnomy i elfy w dziuplach drzew, straszne w pieczarach gór olbrzymy,
Że znów zaszumi dębów gaj, w niebo się obiat wzbiją dymy,
I lud porzuci obce sny, ukocha znowu przeszłość jasną -
Jeśli tak ognia będą strzec, że święte żary nie zagasną.
Bo w tym zarzewiu siła tkwi, pewniejsza wiele od oręży.
Co przerwie sen, oświeci błąd - nieufność, opór, przezwycięży;
Moc cicha w nim zaklęta śpi, moc święta ducha wszego ludu,
Póki w nim jedna skra się tli, można z ufnością czekać cudu.

Mijały dnie, szeregi lat. W skwarne południa, mgliste noce
Druidów orszak czuwał wciąż nad świętym ogniem na opoce.
Oblicza im poczernił dym, zgrubiały dłonie od mozołów,
Bo trzeba było nosić drwa - het - z oddalonych gór wierzchołów.
Pot lał się z czół, z ócz krwawe łzy płynęły, w bruzdach krając lice,
Gdy własną piersią święty żar trza było chronić w nawałnicę.
Lecz mężnie trwali w pracy swej, wiara krzepiła ich, że strzegą
Ogniska myśli, uczuć, cnót, przyszłości całej ludu swego.
Marzyli wciąż, że ujrzą dnie przeszłości się odradzające -
I widział wokół lud co noc, ich ogień, jako krwawe słońce.

Lecz przyszła chwila, kiedy stróż, co stał z kolei u ołtarza,
Krzyk trwogi wydał, że brak drew, a ogień święty się dożarza.
Druidów grono zbiegło się, aby usłyszeć wieść straszliwą,
Że nastrojony wrogo lud broni im z lasów brać paliwo.
Zgroza! Więc ogień zgasnąć ma? Ból im szalony zmysły miesza!
Nadzieja złudną była więc? - z rozpaczą szepce cała rzesza.
Lecz arcykapłan woła: Nie! Ta ostateczna klęska wieści,
Że już się zbliża koniec zła i trudów naszych i boleści.
Odwagi, bracia! Blisko świt! Aby nam zorza zajaśniała,
Wytrwania tylko kilka chwil! Paliwa brak? - A nasze ciała...

Jeden po drugim szli na stos, a każdy pośród mąk konania
Pytał czy z dali nie brzmi głos, głos odrodzenia, zmartwychwstania,
Czy już nie szumi dębów gaj, czy obiat się nie wznoszą dymy,
Czy nie odżywa świat ich bóstw?...I w ogniu marli tak olbrzymy.
Aż arcykapłan został sam... Widział męczeńską śmierć współbraci,
A nie miał dotąd żadnych wróżb, że ich ofiarę los opłaci,
Że się marzony spełni cud. Jednak nie wahał się ni chwili.
Może tam już się budzi lud? Może śmierć jego - los przesili?
I wstąpił na ofiarny głaz ...


Za "Zenon Przesmycki (Miriam). Wybór poezji." Wybór i opracowanie tekstu Teresa Walas. Wydawnictwo Literackie Kraków, 1982. Strony 122 - 125.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Lis 16, 2009 9:23 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wysiłki działaczy KPN, mające na celu upamiętnienie Ofiary Walentego Badylaka w roku 1980 - zob. http://www.polonus.mojeforum.net/post-vp2357.html#2357
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Mar 22, 2010 9:42 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dwie nowe relacje (z roku 2010).

Franciszek Bik (ojciec Marka Bika):

Cytat:
W roku 1980 prawie codziennie przechodziłem przez Rynek, bo pracowałem przy ul. Sławkowskiej 12 (tam była jedna z pracowni Zjednoczenia Przemysłu Skórzanego, w którym byłem zatrudniony). 21 marca 1980 roku wyszedłem z ul. Wiślnej, przeszedłem przez ośnieżony Rynek i jak mijałem tablicę poświęconą przysiędze Tadeusza Kościuszki to butem odsłoniłem ją spod śniegu zsuwając śnieg z płyty (komuniści w ogóle o to miejsce nie dbali). Było parę minut przed ósmą rano. Gdy usłyszałem stuk metalu o metal, zwróciłem głowę w stronę pompy i zobaczyłem, że stało tam dwoje, może troje ludzi. Zainteresowała mnie ta scena i podszedłem bliżej. Zobaczyłem mężczyznę ubranego w siermiężną kurtkę. Ta kurtka wyglądała tak, jak przedwojenny wojskowy płaszcz. Mężczyzna był okręcony łańcuchem na wysokości piersi i przypinał się do górnej części studzienki, gdzieś na wysokości 150 cm nad ziemią. Na szyi miał zawieszoną tablicę z jakimś napisem, ale niewiele odczytałem z tej tablicy. Miał w kieszeniach kilka małych butelek, które wyciągnął i polewał się płynem, który był w środku. Wydaje mi się, że się spieszył. Po zapachu poznałem, że była to benzyna.

Zapytałem - „Co pan robi?!”

Byłem pewny, że ten człowiek chce popełnić samobójstwo. Coś mi odpowiedział, ale nie pamiętam, jakie to były słowa. To były jakieś logiczne zdania. Nie krzyczał, powiedział to jakby do mnie, bo ja pierwszy się do niego odezwałem. Wydaje mi się, że powiedział coś o Katyniu, o Polsce, o niepodległości i o prześladowaniach. Gdy zobaczyłem, że wyciągnął zapałki, to sam byłem w strachu. Gdy się podpalił, to ogień buchnął na 5 metrów w górę. Wyglądał jak potężna pochodnia. Zacząłem go ciągnąć pod studnię za ten kubrak, który już był osmalony, czarny. Chciałem go położyć pod kranem i polać wodą.

Powiedziałem -”Choć pan pod studnię!”

A on mi odpowiedział - „Nie da się, jestem przypięty kłódką”.

Myślę, że on specjalnie przypiął się do studni tak wysoko, aby się go nie dało położyć na ziemi. W momencie gdy już stracił przytomność, to pozostał w pionowej pozycji. Wyglądał, jakby klęczał.

Gdy zorientowałem się, że nie da się go ugasić, to krzyknąłem do kobiet, które stały przed Hawełką (była tam budka telefoniczna) - „Wzywajcie straż pożarną!”. Przed Hawełka stał także samochód dostawczy. Zawołałem do kierowcy - „Dawaj gaśnicę!”. On przybiegł z gaśnicą, otwarł ją, skierował pianę na płonącego człowieka i ugasił ogień, ale jego ciało było już w połowie spalone.

On wisiał przy tej studzience. Zrobiło się cicho. Przychodziło coraz to więcej gapiów.

Wtedy poszedłem na Sławkowską do pracy. Umyłem się, wziąłem udział w zebraniu, które wtedy mieliśmy a potem wróciłem na Rynek. Minęło może 40 minut. Badylak był już odpięty od studni (myślę, że łańcuch przecięli specjalnymi nożycami straż pożarna), leżał na ziemi kilka metrów od studni, zwinięty w kłębek, w takiej pozycji embrionalnej, jak kotek. Ciało miał w części zwęglone, ale jeszcze żył. Umierał, cicho wył z bólu.

Ponieważ słyszałem wcześniej o wypadkach samospalenia z przyczyn politycznych (np. Jana Palacha w Pradze) i pamiętałem słowa, które powiedział do mnie przy studni, więc od razu byłem przekonany, że jego czyn miał charakter bohaterski, że on poświęcił się „dla sprawy”.


Jadwiga Macedońska (żona Adama Macedońskiego):
Cytat:

Mój mąż zamówił mszę za ofiary zbrodni katyńskiej w kościele Mariackim. Po Mszy Świętej miał przejść pochód na czele z transparentem, na którym miało być napisane: „Katyń 1940-1980”. Chodziło o to, żeby podkreślić datę 1940, a nie 1941 (którą podawała sowiecka propaganda, twierdząc, że zbrodni dokonali Niemcy). W tym pochodzie mieli uczestniczyć ludzie z KPN, z Chrześcijańskiej Wspólnoty Ludzi Pracy oraz inne osoby.

W domu przygotowaliśmy transparent: białe płótno żaglowe, na którym miały być przyszyte czarne litery, które wycięliśmy z mojej sukni. Litery zabrał ze sobą Adam, gdy wyszedł z domu już 12 kwietnia (w sobotę) rano ok.6-ej w obawie przed zatrzymaniem na 48 godzin. Płótno miałam przynieść tego samego dnia o 14-ej do mieszkania znajomego przy ul. św. Jana. Tam mieliśmy przyszyć litery do płótna i zanieść je do mieszkania Basi i Leszka Długoszów, którzy mieszkali vis a vis kościoła Mariackiego. Adam miał nocować u Długoszów i 13 kwietnia (w niedzielę) przemknąć się do kościoła z transparentem prosto na mszę. A po mszy miał poprowadzić pochód. Taki był plan.

Jednak gdy przyszłam o 14-ej na ul. św. Jana to Adama nie było. Zorientowałam się, że siedzi. Potem dowiedziałam się, że siedział już także Staszek Palczewski i inni ludzie z KPN. Wtedy zadzwoniłam do mamy Wojtka Sikory z SKS. Wojtek i Bronek Wildstein byli u Adama w piątek 11 kwietnia i deklarowali pomoc przy organizowaniu pochodu. Oni byli najodważniejsi z tego środowiska. Adam im jednak podziękował, gdyż wszystko miał już przygotowane i wydawało się, że pomocy nie potrzebuje. Ale gdy Adama i innych zamknęli, to chciałam skorzystać z ich pomocy. Niestety oni już się ukrywali, aby ich nie zatrzymano i nie było z nimi kontaktu. Postanowiłam, że poradzę sobie sama. Pomagała mi moja siostra. Wycięliśmy nowe litery a ja je przyszyłam na płótno. Nie miałam tylko kijów do transparentu, które należało przynieść na mszę, ale wszyscy, których prosiłam o pomoc mi odmówili.

W końcu w niedzielę poszłam do kościoła Mariackiego wraz z dwuipół-letnią córką i z transparentem pod pachą (bez kijów). Po Mszy Św. przed kościołem zgromadziła się spora grupa osób i wielu tajniaków. Transparent wziął ode mnie Jasiu Franczyk z ChWLP i – z takim ogniem w oczach – zaczął biec na drugą stronę rynku. Minął pomnik Mickiewicza, ale nawet nie dobiegł do Sukiennic, gdy ubecy go zwinęli. Taki był koniec naszego transparentu.

Dalszy przebieg demonstracji znam z relacji innych osób. Okazało się, że ludzi poprowadziła do studzienki Roma Kahl-Stachniewicz, która była w zaawansowanej ciąży. I to Roma przemawiała do ludzi. Byli tam też Bronek Wildstein z żoną oraz Wojtek Sikora. Milicjanci chcieli zatrzymać Sikorę i Wildsteina, ale Wojtek im uciekł. Bronka wsadzili do suki, ale wtedy przed samochodem położyła się na ziemi Iwona (jego żona). W końcu i ją wsadzili do suki. Oboje zostali przewiezieni na Plac Wolności, gdzie w tym czasie był posterunek SB.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Mar 22, 2010 4:28 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem



"Bratniak" 22 z 1980 roku - http://encyklopedia-solidarnosci.pl/wiki/index.php?title=001980022048
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> ARCHIWUM Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum