Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"SB A LECH WAŁĘSA"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Wrz 12, 2008 1:31 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Autobiografia byłego prezydenta


Wałęsa rozprawia się z IPN

Na przełomie października i listopada ukaże się licząca ponad pięćset stron autobiografia Lecha Wałęsy. Były prezydent w ostatniej chwili dopisał do niej fragment odnoszący się do oskarżeń historyków IPN Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza o jego współpracę z SB.

Jednak zarówno Wałęsa, jak i wydawca książki podkreślają, że nie kontakty z esbekami są w niej najważniejsze. Publikacja ma bowiem odkrywać nowe szczegóły z życia byłego prezydenta.

Planowano, że "Droga do prawdy" Wałęsy trafi do księgarń we wrześniu. Ale po sporze wywołanym przez książkę "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" wydanej przez IPN były prezydent postanowił odnieść się do stawianych mu zarzutów i dopisać fragment do swojej publikacji. "Tamto to jest gniot! Wyjaśniłem kilka sytuacji, niejasnych społecznie. W takiej koncepcji, że była to moja prywatna walka i guzik komu do tego. Ja nie byłem wtedy jeszcze zorganizowany, działałem indywidualnie. Walczyłem, jak potrafiłem. Dałem z siebie wszystko" - mówi DZIENNIKOWI Wałęsa. I tłumaczy: "Kiedy byłem już zorganizowany, to już inna rzecz. Wtedy za wszystko odpowiadałem, bo z kimś pracowałem, bo byłem już do czegoś zobowiązany. I wtedy zachowywać się trzeba było trochę inaczej".

Paweł Szwed, redaktor naczelny "Świata Książki", która wydaje pracę byłego prezydenta, zaznacza, że fragment, w którym Wałęsa odnosi się do swoich kontaktów z SB, jest jedynie niewielkim elementem całej książki. "Wałęsa nie napisał nic innego, niż to, co mówił na ten temat publicznie. On tutaj nie mówi: nie byłem agentem, ani: tak, byłem agentem. Nie potwierdza, ani nie zaprzecza tego faktu. Bo ta książka nie jest po to, żeby sobie wyrobić opinię na temat, czy Wałęsa współpracował z SB, czy nie" - mówi Szwed. Co więc jest w autobiografii? Znajdą się w niej niepublikowane dotąd zdjęcia Wałęsy, w tym także rodzinne oraz dokumenty bezpieki.

Po raz pierwszy na światło dzienne wyjdą szczegóły jego negocjacji z Borysem Jelcynem na temat wycofania z Polski radzieckich wojsk. |Jest tam stenogram z ich rozmowy. Dla mnie ten wątek jest niesamowity. Ma się wrażenie, że siedzi się obok nich i słucha tych negocjacji" - przekonuje Szwed. Do książki będzie dołączona płyta z fragmentami kronik filmowych z początku lat 80. oraz z najważniejszych momentów dla Wałęsy - np. kiedy jego żona Danuta odbiera Nagrodę Nobla.

Nie wiadomo jeszcze, komu "Droga do prawdy" będzie dedykowana. "Zastanawiam się. Mam dużo osób, którym taka dedykacja przydałaby się" - mówi były prezydent. Wałęsa przyznaje, że autorem książki nie jest. "Nie ja pisałem, ale otoczenie. Otoczenie zbierało materiały i układało to. Ja tylko sprawdzałem, czy to się zgadza" - zdradza były prezydent. Wałęsa przyznaje też, że to nie on wpadł na pomysł napisania autobiografii, ale został do tego namówiony. Nie chce jednak powiedzieć przez kogo.

Autobiografię poprzedza wstęp napisany przez abp. Tadeusza Gocłowskiego. To właśnie były metropolita gdański był jednym z głównych obrońców Wałęsy, gdy ukazała się książka na temat jego współpracy z SB. Duchowny ostro skrytykował wtedy publikację IPN.

Kto szczególnie powinien przeczytać "Drogę do prawdy"? Tu Wałęsa się dystansuje. "Przeczyta ten, kto chce" - mówi krótko. "Ale mam nadzieję, że ludzie ją kupią i dadzą mi zarobić" - dodaje w swoim stylu.

Kamila Wronowska


http://www.dziennik.pl/polityka/article235780/Walesa_rozprawia_sie_z_IPN.html

Ciekawe, czy kolejna książka Wałęsy coś zmieni. Liczę nie tyle na nowe fakty, ile na inny styl legendarnego przywódcy strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 roku.

Prawdę mówiąc nadzieje moje są w tej kwestii więcej niż nikłe...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Paź 15, 2008 1:12 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nowa książka Lecha Wałęsy - "Droga do prawdy. Autobiografia." jest już gotowa. Niezawodny Sławomir Cenckiewicz zamieścił jej recenzję w Rzepie ("Kompleks herosa").

Oto fragmenty:

Cytat:
(...)
Na kartach pamiętnika Wałęsa znów zaprzecza swoim systematycznym kontaktom z SB. Zdobył się jednak po raz pierwszy na opis pierwszej rozmowy z funkcjonariuszami SB po aresztowaniu 19 grudnia 1970 r. Podał nową wersję tych dramatycznych wydarzeń, pisząc o kilku funkcjonariuszach SB, którzy z nim rozmawiali, oraz o "pięciu, siedmiu kartkach", które miał wówczas podpisać. Oto ten fragment:

"Było to tuż przed świętami. (…) To nie była miła rozmowa. Posadzili mnie w ciasnym pokoju, przed biurkiem funkcjonariusza, ostra lampa skierowana prosto w oczy. Zamknięte na kilka spustów drzwi, zakratowane okienko i dziwne przesłuchanie. Przede mną siedział jeden gość, a za mną chyba sześciu. I tak na przemian przesłuchiwali mnie, zmieniając się za biurkiem. Przechodziły mi ciarki, ale nie pękałem.(…) Zamierzył się jeden na mnie, ale w końcu nie uderzył. No, może jakoś lekko, bo nie zapamiętałem. Tak zareagował, kiedy powiedziałem, że byłem na komendzie, że rozmawiałem z dowódcą. Był pewien, że wymyślam i się wkurzył. "Sprawdźcie, zadzwońcie tam" – powiedziałem hardo. Na komendzie potwierdzili. I od tego momentu obchodzili się ze mną nad wyraz łagodnie. Zrozumiałem to po jakimś czasie, że musieli to moje zachowanie i ten fakt z komendą zinterpretować tak, że nie wiadomo kim jestem. Może kimś podstawionym. (…) To wtedy postawili warunek, że muszę jakieś kwity podpisać, żeby wyjść. Długo się nie zastanawiałem. Nawet nie przeczytałem. I wtedy podpisałem kilka papierów przy wyjściu, co było standardową procedurą. Podpisałem też wtedy protokół z przesłuchania, co było dla mnie najbardziej oczywistą sprawą. Pamiętam, że było to wiele kartek – może pięć, siedem – i na każdej trzeba było złożyć podpis. Boże, daj, żeby ten protokół się kiedyś odnalazł – proszę w myślach, bo wiele by to dziś wyjaśniło".

Zastanawia szczególnie ostatnie zdanie tego wyznania. Okazuje się bowiem, że w okresie prezydentury Wałęsy "wypożyczono" mu kopię ośmiostronicowej notatki służbowej z rozmowy przeprowadzonej z nim przez kpt. Edwarda Graczyka 19 grudnia 1970 r. Dokument ten zaginął po wypożyczeniu….
(...)

Przy okazji tej sprawy Wałęsa "wyjaśnił" zaginięcie dokumentów "Bolka" w archiwach UOP i MSW. Poręczył w tej sprawie sam były szef MSW Andrzej Milczanowski, który do tej pory nie wie, w jaki sposób zginęły akta Wałęsy: "W kilka dni po 5 czerwca 1992 w budynku Urzędu Ochrony Państwa, w jednym z pomieszczeń kontrwywiadu, prezydent Lech Wałęsa przeglądał kopie materiałów dotyczące jego osoby, podobnie jak i inni, mający do tego prawo, wykazani na tak zwanej liście Macierewicza. (…) Dodam też, że nie ma żadnych dowodów na to, że Lech Wałęsa cokolwiek zniszczył, że to z jego inicjatywy brakuje jakichś kserokopii – jak twierdzą panowie Cenckiewicz i Gontarczyk. Nie ma na to żadnych dowodów. Nie mamy też wiedzy, w jakim momencie te akta, jeśli oczywiście są braki, zostały utracone. Nie wiemy też, kto je pakował, przez czyje ręce mogły jeszcze przechodzić".

Dzięki książce "SB a Lech Wałęsa" wiemy dzisiaj, w jaki sposób i kiedy zaginęły dokumenty "Bolka", które Wałęsa "wypożyczał" do Belwederu. Wiemy także, że w 1994 r. Wałęsie dostarczono mikrofilmy z dokumentami m.in. Borusewicza, Kaczyńskiego, Lisa i Merkla, które również zaginęły. Fakty z tym związane potwierdziła już w 1999 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie, a jej ustalenia zostały zaprezentowane w książce IPN. Wałęsa i Milczanowski udają natomiast, że tego nie wiedzą.
(...)


Całość: http://www.rp.pl/artykul/150424,204864_Slawomir_Cenckiewicz__Kompleks_herosa__.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sob Mar 28, 2009 9:39 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wracam do tej zamkniętej już dyskusji, aby zwrócić uwagę na felieton naczelnego Rzepy w sprawie ostatniej książki o Wałęsie. Jest ten felieton bardzo znamienny...

Cytat:
Wałęsa między wielkością i sikaniem
Paweł Lisicki 27-03-2009,

Wielcy ludzie dalej widzą, szybciej myślą, mają mocniejszą wolę i silny charakter. Prawdziwi przywódcy – czy to Józef Piłsudski, czy kardynał Stefan Wyszyński, czy Lech Wałęsa – mają to nieuchwytne coś, co sprawia, że się ich słucha.

Potrafili przechytrzyć los i osiągnąć to, co nikomu innemu się nie udało. Nie znaczy to wszakże, że wolni są od słabości. Ba, z pewnego punktu widzenia ich wielkość często okazuje się czymś dwuznacznym.

Nawet w przypadku duchowego, nie politycznego tylko przywódcy narodu, jak kardynał Wyszyński, jego najważniejsze decyzje, jak choćby ta o zawarciu porozumienia z komunistycznym rządem w latach 50., mogła przynieść katastrofalne rezultaty. Wystarczyło przecież, by komuniści zachowali więcej rozsądku, przebiegłości i chytrości, a wówczas zamiast bohatera narodowego kardynał mógłby okazać się kolaborantem – co mu wówczas zresztą wielu zarzucało. Gdzie kryje się zatem tajemnica? Dlaczego jednym się udaje, a innym nie? Dlaczego spośród wielu działaczy związkowych, z których każdy wydawałoby się był lepiej przygotowany do objęcia rządu dusz niż Lech Wałęsa, ostatecznie wygrał ten ostatni? Nie sposób jednoznacznie powiedzieć. Ilekroć próbuje się taką odpowiedź znaleźć, wyniki okazują się zdumiewające. Czasem wydaje się wręcz, że tym, co zapewnia wielkość, jest pewne ograniczenie wyobraźni, zadufanie w sobie, przeświadczenie o własnej misji i potworny, nieludzki wprost upór. Wręcz megalomania.

Zgadzam się, trudno pogodzić się z taką odpowiedzią. I nic dziwnego, że często wielcy ludzie stają się ofiarami tego, co nazwałbym „perspektywą gospodyni proboszcza”. Patrzy się wtedy na nich nie przez to, co wyniosło ich ponad ogół, ale sprowadza się do tego co ludzkie, arcyludzkie. Do słabostek, głupoty, upadków, egoizmu.

Myślę, że ofiarą takiego podejścia stał się właśnie Lech Wałęsa. Autor jego ostatniej, wydanej przez Arcana biografii, Paweł Zyzak, zadał sobie dużo trudu, by dotrzeć do ludzi znających młodość przywódcy „Solidarności”. Tylko co z tego? Bezkrytycznie opierając się na anonimowych wypowiedziach, spisując jak leci donosy życzliwych, udowodnił, że świat jest pełen zawiści. I że nie ma takiej bzdury, której nie dałoby się powiedzieć. I że im człowiek więcej osiąga, tym bardziej ci, którym się nie udało, chcą się na nim odegrać.

Szkoda, że prawdziwa dyskusja o roli Wałęsy nie toczy się zgodnie z regułami zakreślonymi w krytycznej, ale i rzetelnej książce Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza. Szkoda, że zamiast zastanawiać się nad poważnymi problemami – w jaki sposób Wałęsie udało się z jednej strony przezwyciężyć epizod współpracy z SB, z drugiej zaś dlaczego tak negatywnie wpłynął na jego prezydenturę – dyskutujemy o nieślubnych dzieciach, sikaniu do chrzcielnicy i waleniu sztachetami. Poniżanie Wałęsy to droga donikąd.

Rzeczpospolita


http://www.rp.pl/artykul/61991,283025_Lisicki__Walesa_miedzy_wielkoscia_i_sikaniem.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Mar 30, 2009 10:10 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Biografia nieodpowiedzialna
Piotr Gontarczyk 29-03-2009,

Już we wstępnych rozważaniach metodologicznych autor nowej książki o Lechu Wałęsie złożył ważką deklarację: „w toczonym od kilkudziesięciu lat sporze między zwolennikami i przeciwnikami tak zwanej oral history [historii mówionej] stanąłem po stronie tych pierwszych“ (s. 7 – 8). Nie jestem zwolennikiem żadnego ze wspomnianych poglądów. Za kluczową sprawę uważam bowiem nie charakter dostępnego źródła (dokument archiwalny czy relacja), tylko jego wiarygodność.

O tym, czy wykorzystać dany przekaz, czy nie, winna decydować jego krytyczna analiza. W szczególności dotyczy to relacji o osobach publicznych składanych po kilkudziesięciu latach. Przypadek ten dotyczy i Lecha Wałęsy.

Moja zawodowa ostrożność i dystans wobec relacji zostały zwiększone podczas jednego z niedawnych spotkań publicznych, które z okazji prezentacji książki „SB a Lech Wałęsa“ odbyło się w Gdańsku. Była tam i osoba, która krzyczała na sali, że były przywódca „Solidarności“ jest bez wątpienia wieloletnim agentem NKWD.

Oczywiście historię tę mogę opowiadać jako swoiste kuriozum, ale nigdy nie przeniósłbym jej do żadnej książki o naukowych aspiracjach. I chyba w tym miejscu jest najważniejsza różnica pomiędzy historiografią Pawła Zyzaka a klasycznymi pojęciami na temat metod badania opisywanego przedmiotu. Wspomniany autor w deklaracjach wydaje się ostrożny: „starałem się podchodzić do zagadnienia ustnego przekazu nadzwyczaj ostrożnie“ (s. 8).

Jednak jego słowa nie przystają do treści napisanej przez niego książki. Tu bezkrytycznie cytuje lub przywołuje ustne przekazy bez względu na okoliczności, w jakich powstały, i to, kim jest osoba relacjonująca. Wiele ważnych dla Wałęsy informacji pada z ust jego politycznych przeciwników: Andrzeja Gwiazdy, Krzysztofa Wyszkowskiego i Anny Walentynowicz.

Jestem oczywiście daleki od tego, by, jak to czyniono do niedawna, całą trójkę wykluczać z historycznej narracji. Ale rygory warsztatu zobowiązują. Nie wolno zapominać, że ich relacje mogą być nacechowane emocjami i raczej nie wolno przyjmować ich a priori jako zobiektywizowany obraz historii.

Problem relacji ma w książce Zyzaka ciężar dużo poważniejszy. Wiele zawartych w niej informacji, w szczególności tych bardzo negatywnych dla obrazu późniejszego przywódcy „Solidarności“, zostało zaczerpniętych ze źródeł nieznanych. Z anonimowych relacji czasem pojedynczych osób, a czasem kilku wsi chyba zwoływanych przez niego na wiecach (cytuję: „relacja mieszkańców Popowa, Sobowa i Chalina“ – s. 64).

Dosyć istotne wywody na temat rzekomego nieślubnego dziecka Wałęsy padają na podstawie relacji m.in. „Pani Zenobii, Pana Adama i Pana Leszka“ (s. 50). Zyzak twierdzi, że wspomniane osoby ukryły swoje dane personalne i on jako naukowiec musiał to uszanować. No dobrze, ale czy próbował treść tych relacji w rzeczowy sposób weryfikować? Po urodzonym dziecku pozostaje kilka śladów archiwalnych czy to w księgach parafialnych, czy to w urzędzie stanu cywilnego, czy też innej ewidencji ludności.

Niestety, z książki Zyzaka wynika, że podobnej weryfikacji w ogóle nie przeprowadził. Generalnie wydaje się, że autor od pracy w archiwach, chociażby w warszawskim IPN, trochę stronił. Zasłonił się przy tym nieprawdziwymi tłumaczeniami (s. 8 – 9). Generalnie za symbol jego pracy będę zmuszony uznawać sprawę innej relacji uzyskanej przez Zyzaka, według której Lech Wałęsa miał być w latach młodości stojącym pod sklepem i pijącym piwo – państwo wybaczą – „obszczymurkiem“ (s. 49). Czy Zyzak widział na oczy autora wspomnianej relacji? Nie. Usłyszał całą historię od Krzysztofa Wyszkowskiego.

Równie wątpliwą wartość ma wiele podanych przez Zyzaka informacji na temat młodzieńczych lat późniejszego przywódcy „Solidarności“, dotyczących jego kradzieży, udziału w rozróbach, pobicia nauczyciela czy rzekomego nasikania przez młodego Wałęsę w kościele do kropielnicy (s. 41).

Miała być biografia polityczna przywódcy „Solidarności“, a są nadmierne urologiczne pasje Pawła Zyzaka.

Casus "Bolka"

Sprawa tajnego współpracownika „Bolka“ jest ważnym elementem biografii Lecha Wałęsy. A ponieważ temat ten został wcześniej opracowany, można łatwo sprawdzić, czy książka Zyzaka prezentuje należytą rzetelność i wiarygodność.

Niestety, wygląda na to, że książkę „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii“ autorstwa Sławomira Cenckiewicza i niżej podpisanego wspomniany czytał niedbale. Stąd liczne błędy rzeczowe i wątpliwe interpretacje. Zyzak twierdzi na przykład, że jeden z najważniejszych dokumentów dotyczących TW „Bolka“, czyli karta rejestracyjna Lecha Wałęsy, pochodzi z Delegatury UOP w Gdańsku (s. 137).

Dokument ten został przez nas dokładnie opisany, a ponadto dwukrotnie zaprezentowany w aneksie. Ze wszystkich zamieszczonych przy nim opisów wynika jednoznacznie, że wspomniana karta znajdowała się w warszawskiej centrali, a nie w Delegaturze UOP w Gdańsku. Oficera SB o nazwisku Łubiński autor uporczywie nazywa „Łubieńskim“ i przekonuje, że Marian Jurczyk miał kontakty z SB w innych niż w rzeczywistości latach (s. 245).

Oczywiście można twierdzić, że podobne błędy i nieścisłości mają znaczenie drugorzędne. Ale dbałość o podobne szczegóły i drobiazgi to rzecz zupełnie fundamentalna. Świadczy ona o wiarygodności autora w kwestiach, w których nie możemy łatwo zweryfikować podawanych przez niego informacji.

Wiele fragmentów książki podaje informacje sprzeczne lub niezrozumiałe. Na stronach 105 czy 424 Zyzak nie ma wątpliwości, że działalność TW „Bolka“ odbywała się w latach 1970 – 1976. W innym miejscu dzieli ten okres na jakieś części i informuje, że akta TW „Bolka“ zostały zamknięte i trafiły do archiwum w 1972 roku (s. 121). To informacja oczywiście nieprawdziwa, ponieważ opisane zdarzenia miały miejsce dopiero w 1976 r.

Zyzak równie źle interpretuje treść notatki z rozmowy przeprowadzonej z Lechem Wałęsą w 1978 r. przez dwóch wysokich funkcjonariuszy gdańskiej SB: mjr. Czesława Wojtalika i mjr. Ryszarda Łubińskiego: „z treści dokumentu wynika jednoznacznie, że Wałęsa podjął się pewnej formy kontaktów. Możemy założyć, że odbyło się co najmniej jedno zapowiedziane spotkanie z funkcjonariuszami SB“ (s. 159).

Z dokumentu wynika jednoznacznie, że Lech Wałęsa odrzucił propozycję agenturalnej współpracy z SB i wykluczył taką ewentualność w przyszłości. Nie ma dowodów, by kiedykolwiek Wałęsa spotkał się jeszcze raz z Wojtalikiem i Łubińskim – to, co w tej materii „zakłada“ Zyzak, to zwyczajne konfabulacje.

Dalej autor odnosi się do opisanego przez nas sfałszowanego dokumentu, którego treść miała wykluczać możliwość współpracy Lecha Wałęsy z SB. Dokument ten, datowany na 16 lutego 1971 r., powstał najprawdopodobniej w czasie prezydentury Wałęsy. Odwołując się do naszych ustaleń w tej sprawie, Zyzak pisze: „istnieje wiarygodny pogląd, iż cytowany powyżej dokument został w całości podrobiony, a następnie podrzucony (…) w latach 90. z zamiarem dyskredytacji osób weryfikujących akta „Bolka“„ (s. 120). Dokument jednak był spreparowany po to, żeby wybielić przeszłość Lecha Wałęsy. Interpretację tego wydarzenia przedstawioną przez Zyzaka można uznać za dowód niekompetencji.

Podobnie jak w sprawie TW „Bolka“ oczywiste wątpliwości budzi wiele innych podawanych przez Zyzaka wiadomości dotyczących historycznego tła, w jakim działał Lech Wałęsa, czy metod pracy operacyjnej Służby Bezpieczeństwa. Wspomniany pisze na przykład.: „zaostrzenie [politycznego] kursu przez Gomułkę, co ciekawe wbrew intencjom Związku Sowieckiego, zalecającego szukanie porozumienia, wywołały trzy poważne tąpnięcia“ (s. 44).

Do owych „tąpnięć“ autor zaliczył między innymi interwencję wojsk Układu Warszawskiego w czasie praskiej wiosny. Moim zdaniem miała ona wiele przyczyn, z których najmniej istotna to polityka Władysława Gomułki.

Historyk wobec historii

W innym miejscu Zyzak pisze o Edwardzie Gierku: „nowy szef partii w odróżnieniu od swojego poprzednika potrafił, ale też starał się zjednywać sobie ludzi“ (s. 99). Historyczna rzeczywistość wydaje się jednak bardziej skomplikowana. Nie tylko ze względu na przebieg pamiętnego wiecu Władysława Gomułki z czasów Października.

Wątpię, czy tego rodzaju płytkie opinie Zyzaka dotyczące wielu wydarzeń z historii Polski znajdą uznanie historyków. Autor biografii Wałęsy generalnie pisze nieostrożnie. W jednym z fragmentów stwierdził na przykład, że po 1956 r. w Polsce rozpoczęła się „nieśmiała dekolektywizacja“ (s. 43). A kiedy w Polsce mieliśmy „śmiałą kolektywizację“?

W innym miejscu Zyzak pisze, że ze względu na duże zniszczenia akt dotyczących Lecha Wałęsy „jesteśmy zmuszeni korzystać z (…) donosów znajdujących się w sprawach operacyjnych porozrzucanych w archiwach całej Polski“ (s. 129). Jak dotychczas wszystkie odnalezione doniesienia TW „Bolka“ zostały odnalezione w archiwach gdańskiego IPN. Zyzak nie musi więc jeździć po całej Polsce, chyba że gna go tam nadmierna ułańska fantazja.

Opisane wyżej przykłady są dla recenzowanej książki wyjątkowo typowe. Jej autor nie waży słów, źle dobiera przymiotniki, a w wypadku wielu wydarzeń nie trafia z opisem ich istoty i skali. Wiele twierdzeń popiera plotkami i nieudokumentowanymi założeniami. „Bardzo prawdopodobne – przekonuje Zyzak – iż dokumenty dotyczące agenturalnej przeszłości przywódcy „Solidarności“ znajdują się również w zbiorach Stanów Zjednoczonych“ (s. 421). Jako dowód na to twierdzenie podaje opowiedzianą mu przez kogoś historię, że część dokumentów enerdowskiej Stasi przejęli właśnie Amerykanie.

Kłopot w tym, że o całej sprawie dotyczącej akt enerdowskiego wywiadu wiadomo znacznie więcej niż z opowieści zasłyszanych przez Zyzaka. W żaden sposób nie przekreślają one, ale też nie wspierają ukutej przez niego teorii o posiadaniu przez Amerykanów dokumentów dotyczących TW „Bolka“.

Także wiele innych twierdzeń Zyzaka z braku wiarygodnych dowodów po prostu zawisa w próżni. Autor ma prawo uważać, że oficerowie SB dokonywali w czasie zajść grudniowych kradzieży i rozbojów (s. 80), ale musi na potwierdzenie tej tezy przywołać stosowną literaturę lub dokumenty. O pamiętnikach Mieczysława Rakowskiego może pisać: „przed publikacją zostały zapewne objęte odpowiednią autocenzurą, co w tym wypadku oznacza, że co bardziej kompromitujące informacje zostały raczej usunięte niż zniekształcone“ (s. 408), ale tylko wtedy, gdy przedstawi dowody. W innym miejscu Zyzak pisze o dokumentach dotyczących TW „Bolka“: „bezpieka posiadała niezliczone możliwości podania ich zawartości do wiadomości publicznej“ (s. 421). Twierdzę, że Zyzak jest w błędzie, a ponieważ nie opisał żadnej z rzekomo „niezliczonych“ możliwości, nie ma nawet czego zacząć liczyć. Także wiele informacji podanych przez Zyzaka na temat Służby Bezpieczeństwa jest błędnych, niedokładnych lub wręcz niepoważnych, jak w wypadku jego wywodów na temat struktur SB (s. 108) czy jednej z kategorii tajnych współpracowników SB – kontaktu operacyjnego (s. 159).

Znaj proporcje...

Jest rzeczą oczywistą, że historyk winien dążyć do wyłączenia własnych emocji i opisywane fakty traktować uczciwie, zgodnie z kanonami naukowego rzemiosła. Analizując czasem skomplikowane postacie, w wypadku nasuwających się pytań trzeba brać pod uwagę bardzo różne odpowiedzi. A wskazywać te, które są najbardziej prawdopodobne.

Zyzak często wybiera inne, najbardziej niekorzystne dla przywódcy „Solidarności“. Z lubością i mocno ponad miarę dokonuje egzegezy rozmaitych sprzecznych czy wręcz nieprawdziwych słów Wałęsy. Tak jakby było wielką sensacją, że jako świadek własnej historii jest on niezbyt wiarygodny.

Ale zarzucając swemu bohaterowi kłamstwo, Zyzak nie zawsze musi mieć rację. Twierdzi na przykład, że Wałęsa świadomie wyolbrzymia martyrologię swojego ojca, przekonując, że był on więźniem obozu koncentracyjnego, podczas gdy w rzeczywistości był on w niemieckim obozie pracy (s. 24). Biograf Wałęsy pisze bez cienia wątpliwości: „znamy różnicę pomiędzy niemieckimi obozami pracy a obozami koncentracyjnymi, zwanymi również obozami zagłady. Znał ją z pewnością i Lech Wałęsa“.

Nie wiem, czy były prezydent rzeczywiście celowo mijał się tu z prawdą. Zarówno w tym wypadku, jak i przy innych oskarżeniach stawianych w książce brak mi prezentowanej przez Zyzaka pewności. Dopuszczam bowiem, że jego bohater, człowiek, który zakończył edukację na poziomie zasadniczej szkoły zawodowej, może takich rzeczy nie wiedzieć.

W tym przekonaniu utwierdza mnie fakt, że również niektórzy historycy mają z niemieckimi obozami wyraźne problemy. Na przykład Paweł Zyzak piszący o „obozach koncentracyjnych zwanych również obozami zagłady“. Obóz koncentracyjny (Konzentrationslager) to nie to samo co obóz zagłady (Vernichtungslager). Jeżeli w tej kwestii brakuje wiedzy Zyzakowi, to zakładam, że może jej brakować i Wałęsie.

Omawiana biografia ma wiele innych wad i usterek. Za często niezwykle istotne, a niekorzystne dla przywódcy „Solidarności“ informacje padają na podstawie opinii ludzi mu niechętnych. Często wręcz osobistych wrogów, a nie tylko politycznych przeciwników. Jeszcze częściej Zyzak pozwala sobie na metody opisu historii, które uważam za absolutnie niedopuszczalne. Tak jak w wypadku opisu zakupu przez Wałęsę na początku lat 70. fiata 126p. Po zdaniu zawierającym informację o tym wydarzeniu Zyzak pisze: [jeden ze współpracowników Wałęsy] „Henryk Lenarciak tłumaczy, że w celach werbunkowych SB obiecywała stoczniowcom załatwienie samochodu czy mieszkania“ (s. 119).

Czy autor dysponuje jakimikolwiek poszlakami pozwalającymi na łączenie sprawy wspomnianego samochodu z działaniami Służby Bezpieczeństwa? Z książki nic takiego nie wynika, więc podobne słowa można zdefiniować jako kuriozalne konfabulacje. Niestety, niejedyne. Na s. 159 bez żadnych podstaw autor „zakłada“, że Wałęsa mógł od 1978 r. być kontaktem operacyjnym Służby Bezpieczeństwa: „współpraca Wałęsy mogła opierać się na zasadach kontaktu operacyjnego (KO), czyli osoby udzielającej SB informacji niebędącej formalnie zwerbowaną“. Dotychczasowa wiedza historyczna jasno wskazuje, że w tym czasie Wałęsa był rozpracowywany w ramach sprawy o kryptonimie „Bolek“. To w tym wypadku wyklucza ewentualność, że był jednocześnie kontaktem operacyjnym.

Swoje bardzo poważne oskarżenia Paweł Zyzak wysunął bez jakichkolwiek dowodów. Nie ma nawet, jak w wypadku „sikania do kropielnicy“, relacji [anonimowego] mieszkańca Pokrzywnicy“ (s. 41 – 42). Nie ma nic prócz kompletnego braku odpowiedzialności Zyzaka.

Szkodliwa pseudonauka

Książka Pawła Zyzaka naprawdę ma liczne zalety i można w niej znaleźć całą gamę ważnych i ciekawych informacji. Część jego ustaleń pokrywa się z ustaleniami, które wcześniej poczyniliśmy wspólnie ze Sławomirem Cenckiewiczem.

Dotyczą one chociażby działań Urzędu Ochrony Państwa, który – wiele na to wskazuje – w latach 90. „czyścił“ w różnych miejscach dokumenty dotyczące Lecha Wałęsy. Ale ze względu na brak możliwości weryfikacji części posiadanych przez nas informacji lub niemożność ujawnienia naszych źródeł w kilku istotnych przypadkach nie było możliwości ich publikacji w książce „SB a Lech Wałęsa“. Zyzak przywraca pamięci wiele innych, nieznanych faktów z życiorysu swego bohatera, odważnie pisze o tak skomplikowanym i trudnym dokumencie, jakim jest zbyt łatwo odrzucana przez naukowców słynna „rozmowa braci“. Jego książka jest napisana ciekawie, a jej autor ma wielkie pokłady talentu i niewątpliwie pasji. Ale negatywy wyraźnie przeważają i to one zadecydują o odbiorze jego pracy. Bo Zyzak pozwala sobie na rzeczy, które w nauce raczej nie powinny się zdarzyć. Dotyczy to przede wszystkim opisu młodzieńczych lat Lecha Wałęsy, w którym na podstawie anonimowych i niesprawdzonych źródeł podano wiele bardzo negatywnych dla Wałęsy informacji.

W innych częściach biografii pojawia się pod adresem przywódcy „Solidarności“ wiele podejrzeń i insynuacji. Czasem nawet w kwestiach, w których zachowane dokumenty mówią dokładnie coś przeciwnego – dotyczy to wspomnianej „ewentualności“ współpracy Wałęsy z SB po 1978 roku. Na tak poważne oskarżenia Zyzak nie ma po prostu nic, nawet „anonimowej relacji“.

Lech Wałęsa to jedna z najważniejszych postaci najnowszej historii Polski. Zawsze będzie budził skrajne oceny i naukowe kontrowersje. Nie może więc oczekiwać, że wszyscy będą pisać na kolanach i w sposób, w jaki on sam często zwykł mówić o sobie. Ale Wałęsa ma prawo żądać, by go traktowano uczciwie.

W tym kanonie się nie mieści, moim zdaniem, notoryczne opieranie się na opiniach jego wrogów, wysuwanie bezpodstawnych oskarżeń i sięganie do zwyczajnych insynuacji. W nauce niedozwolone jest także cytowanie anonimowo przekazanych historyjek funkcjonujących na zasadzie „jedna pani drugiej pani w maglu“.

W historiografii dotyczącej najnowszych dziejów Polski jest wiele szkodliwych mitów i zwyczajnej nieprawdy. Ale odbrązawianie polega na rzeczowej dekonstrukcji mitów, a nie na obrzucaniu czym tylko popadnie. Zaprezentowana przez autora oral history za często sprowadza się do możliwości mówienia wszystkiego, co komu ślina na język przyniesie. W opinii wielu „sikanie do kropielnicy“ w prosty sposób będzie łączone nie z nazwiskiem bohatera książki, tylko z historiografią Zyzaka.

Ta książka jest jego porażką i prawdopodobnie również – w świecie nauki i życiu publicznym – klasycznym harakiri. Ale nie tylko o zmarnowany talent autora tu chodzi. Książka jest zła i szkodliwa także dla polskiej historiografii, bo zwolennikom wolności badań naukowych wyrządza niedźwiedzią przysługę. Ich przeciwnicy wezmą biografię Zyzaka i będą triumfalnie pokazywać, że tu nie o żadną prawdę historyczną chodzi, tylko o dokopanie Wałęsie.

Ja się na taką naukę, jaką zaprezentował Zyzak, zwyczajnie, po ludzku, nie zgadzam. Lech Wałęsa to postać skomplikowana i ciekawa. Jakkolwiek by oceniano jego polityczną biografię, to trzeba zachować rygory naukowe i niezbędną dozę obiektywizmu. Przywódca „Solidarności“, polski noblista i prezydent, a przede wszystkim człowiek, cokolwiek byśmy o nim sądzili, na traktowanie a la Zyzak po prostu nie zasługuje.

Autor, politolog i historyk, jest wicedyrektorem Biura Lustracyjnego Instytutu Pamięci Narodowej. Opublikował wraz ze Sławomirem Cenckiewiczem książkę „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii“

Rzeczpospolita


http://www.rp.pl/artykul/9157,283737_Gontarczyk__Niedzwiedzia_przysluga_Zyzaka.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Lis 24, 2009 3:38 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:


Rozpoczął się proces Wałęsa kontra Kaczyński

Wtorek, 24 listopada (12:18)

O odrzucenie pozwu Lecha Wałęsy wniósł pełnomocnik Lecha Kaczyńskiego przed warszawskim sądem, który rozpoczął precedensowy proces między byłym a obecnym prezydentem RP. Na pierwszą rozprawę nie stawili się ani powód, ani pozwany

Wałęsa żąda od Lecha Kaczyńskiego odwołania jego słów, że historyczny lider Solidarności był agentem SB o kryptonimie "Bolek" oraz 100 tys. zł zadośćuczynienia.

- Wnosimy o odrzucenie pozwu, bo uważamy, że droga sądowa jest niedopuszczalna - powiedział przed sądem mec. Rafał Kos, reprezentujący L. Kaczyńskiego. Złożył on sądowi odpowiedź na pozew. Zdaniem adwokata, prezydent może odpowiadać tylko przed Trybunałem Stanu, a nie przed sądem powszechnym. Kos przeprosił za tak późne złożenie odpowiedzi na pozew.

Mec. Ewelina Wolańska podtrzymała pozew. - Dwie godziny temu otrzymałam odpowiedź na pozew z 22 listopada, w której wnosi się o odrzucenie pozwu - powiedziała sądowi. - Dlatego nie zdążyłam przygotować pisemnej odpowiedzi - dodała. Wniosła jednak o oddalenie wniosku pozwanego o odrzucenie pozwu. Wniosła o odroczenie sprawy, by ustosunkować się do tego pisma. - W nim nie ma ani jednego argumentu dotyczącego meritum sprawy - dodała. Jej zdaniem, chodzi o przedłużenie sprawy.

Mec. Wolańska powtórzyła słowa z pozwu, że L. Kaczyński podlega odpowiedzialności przed sądem powszechnym, bo inkryminowana wypowiedź "nie należy do zakresu urzędowych funkcji czy obowiązków prezydenta RP, ściśle określonych w Konstytucji, za których naruszenie mógłby odpowiadać przed Trybunałem Stanu".

Przedmiotem pozwu jest wywiad Lecha Kaczyńskiego z czerwca 2008r. dla Polsatu. Sąd obejrzał dziś tę rozmowę, po czym odroczył proces do 18 grudnia.

Wywiad dotyczył mającej się wtedy ukazać książki historyków IPN Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa", którzy napisali, że w pierwszej połowie lat 70. Wałęsa miał być agentem gdańskiej SB o kryptonimie Bolek. Na słowa dziennikarki, że Wałęsa jest naszym największym autorytetem i nie należy atakować go w taki sposób, L. Kaczyński odparł, że "demokratycznemu społeczeństwu należy się prawda, nawet jeżeli jest trudna". Dodał, że o tym, że Wałęsa był agentem "Bolkiem", wie niezależnie od lektury książki, której jeszcze nie czytał.

Wałęsa wiele razy zaprzeczał, by był "Bolkiem". W pozwie ochronę dóbr osobistych wnosi, by swe słowa, jako niezgodne z prawdą, prezydent odwołał w Polsacie między godz. 21 a 22. Ponadto żąda "zaniechania takich wypowiedzi w przyszłości" i zapłaty przez L. Kaczyńskiego 100 tys. zł jako "zadośćuczynienie za doznaną krzywdę".

W pozwie mec. Ewelina Wolańska podkreśla, że kilka dni po wywiadzie Wałęsa skierował do prezydenta list, w którym wzywał go do odwołania "haniebnej" i "podającej nieprawdziwe fakty" wypowiedzi. Jak mówi Wolańska, strona pozwana nie wykonała żadnego gestu, który można by odczytać jako "przyznanie się do błędu", dlatego "powód został zmuszony do wystąpienia na drogę procesu sądowego".

Pozew przytacza wyrok Sądu Lustracyjnego z 2000 r., w którym za prawdziwe uznano oświadczenie lustracyjne Wałęsy, że nie współpracował ze służbami specjalnymi PRL. Zdaniem Wolańskiej prezydent, zarzucając Wałęsie współpracę z SB, lekceważy wyrok sądu. "Ponadto, można przyjąć, dodał odwagi przeciwnikom politycznym powoda do kontynuowania zniewag" - głosi pozew.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Czw Kwi 15, 2010 5:15 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Świadek w sądzie: Wałęsa był agentem "Bolkiem"

B. funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej w Gdańsku, Janusz S. zeznał przed Sądem Okręgowym w Gdańsku, że Lech Wałęsa w połowie grudnia 1970 r. został zwerbowany do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa jako agent o pseudonimie "Bolek".

64-letni emerytowany Janusz S. zeznawał jako świadek w procesie o naruszenie dóbr osobistych z powództwa Lecha Wałęsy przeciwko b. działaczowi Wolnych Związków Zawodowych Krzysztofowi Wyszkowskiemu.

Sprawa dotyczy telewizyjnej wypowiedzi Wyszkowskiego z 16 listopada 2005 r. o domniemanej agenturalnej przeszłości b. prezydenta. W tym samym dniu Wałęsa otrzymał od Instytutu Pamięci Narodowej status pokrzywdzonego. Zapowiedział wówczas, że będzie od tego momentu pozywał do sądu osoby, które nadal będą twierdzić, iż był on agentem służb specjalnych PRL. Wałęsa domaga się od b. działacza WZZ przeprosin oraz 40 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Szpitala Dziecięcego w Gdańsku-Oliwie.

- Do 1974 r. prowadziłem teczkę pracy i personalną Lecha Wałęsy jako TW "Bolek". Jego współpraca z SB od chwili pozyskania, między 15 a 17 grudnia 1970 r., była intensywna przez 3-4 miesiące. Spotkania z nim oficerów prowadzących odbywały się kilka razy w tygodniu, a w jednym przypadku 2-3 razy dziennie. Do czerwca 1971 r. Wałęsa dostał za współpracę 20 tys. zł, przy średniej pensji stoczniowca 1600 zł - powiedział Janusz S.

Janusz S. pracował od 1968 r. w Komendzie Wojewódzkiej MO w Gdańsku w pionie bezpieczeństwa. Jak wyjaśnił przed sądem, zajmował się tam m.in. opracowywaniem dokumentacji z przesłuchań ze źródłami informacji SB oraz tworzeniem kartotek personalnych agentów.

Świadek podkreślił, że nigdy w tym czasie nie widział Wałęsy, a wiedzę o jego współpracy ma na podstawie przekazywanych mu dokumentów, w tym meldunków i pokwitowań pieniędzy.

Jak zeznał Janusz S., podczas jednego ze spotkań w hotelu "Jantar" z udziałem zastępcy szefa gdańskiej SB Wałęsa dostał jednorazowo 1500 zł; bezpiece zależało wówczas, aby nie doszło do drugiej fali strajków w Stoczni Gdańskiej, planowanych przez robotników na 19 i 20 stycznia 1971 r.

Janusz S. dodał, że po pierwszych intensywnych miesiącach współpracy Wałęsa donosił niechętnie i do składania przez niego meldunków dochodziło już doraźnie.

Jak zeznał, po spaleniu Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku w grudniu 1970 r. na przesłuchania przywieziono autobusem 30 stoczniowców. W tej grupie był też Lech Wałęsa.

- Jeden z przesłuchujących Wałęsę oficerów, który wyszedł na papierosa, mówił wówczas "Mamy go. Przysięgał na krzyżyk, że będzie lojalny i będzie z nami współpracował". Widziałem potem na własne oczy napisane odręcznie przez Wałęsę i podpisane takie oświadczenie. Było w nim napisane, że zobowiązuje się do zachowania w tajemnicy współpracy z SB - powiedział Janusz S.

W opinii Janusza S., Wałęsa zdecydował się na kolaborację z SB dobrowolnie i bez szantażu. - Jeśli o dobrowolności możemy mówić w sytuacji dwugodzinnego przesłuchania w nocy - dodał.

Janusz S. mówił, że w ramach swoich obowiązków - prowadzenia teczki TW "Bolek" - uzyskał też informację z zarządu Wojskowej Służby Wewnętrznej, że Wałęsa pełniąc służbę wojskową był wcześniej pozyskany także do współpracy przez WSW.

Świadek wyjaśnił, że kilka lat temu, kiedy dowiedział się o kłopotach sądowych Wyszkowskiego, wysłał do niego, a także do Anny Walentynowicz, maila, że jest gotów świadczyć o współpracy Wałęsy z SB w sądzie. - Coś wtedy we mnie pękło. Nie ujawniałem się natomiast ze swoją wiedzą wtedy, gdy sąd lustracyjny w 2000 r. orzekł, że oświadczenie lustracyjne Lecha Wałęsy jest prawdziwe. Nie chciałem się wtedy w to mieszać, wiedziałem m.in., ile dokumentów zostało zniszczonych - dodał.

Na rozprawie nie było Wałęsy i Wyszkowskiego. Na jej początku pełnomocnik b. prezydenta Ewelina Wolańska, powołując się na czas żałoby narodowej, zaproponowała ugodę. Miała ona polegać na oświadczeniu Wyszkowskiego do protokołu o tym, że przeprasza i wycofuje się ze swoich słów na temat Wałęsy. Strona powodowa zrezygnowałaby wówczas z innych roszczeń. Pełnomocnik Wyszkowskiego, Jolanta Strzelecka powiedziała jednak, że nie może się skontaktować z przebywającym obecnie za granicą Wyszkowskim i nie zna jego stanowiska w tej sprawie.

Kolejna rozprawa odbędzie się 6 lipca.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP


http://fakty.interia.pl/polska/news/swiadek-w-sadzie-walesa-byl-agentem-bolkiem,1465213

W nagły przypływ pamięci u świadka Janusza S. (b. esbeka) nie wierzę. Nie wierzę, że coś w nim pękło - jak sam twierdzi.

Myślę po prostu, że dostał wytyczne co i jak ma TERAZ mówić.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Czw Wrz 02, 2010 7:08 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Prowokacyjny tytuł w Rzepie (który nie oddaje sensu tego orzeczenia, ale za to zachęca do lżenia przywódcy "Solidarności").

Cytat:
Wałęsę można nazywać TW
Cezary Gmyz , Jarosław Stróżyk 31-08-2010,

Sąd Okręgowy w Gdańsku ogłosił wczoraj, że Wyszkowski, współzałożyciel Wolnych Związków Zawodowych, nie naruszył dóbr osobistych Lecha Wałęsy.

Były prezydent pozwał go za wypowiedź z 2005 r. Wyszkowski stwierdził wówczas, że przyznanie Wałęsie przez IPN tytułu osoby pokrzywdzonej nie oznacza zaprzeczenia, iż kiedyś był on tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie Bolek.

Sędzia Urszula Malak zastrzegała, że rolą sądu nie było ustalanie prawdy historycznej w sprawie ewentualnej agenturalności Wałęsy. Podkreślała, że sąd zajmował się tylko tym, czy stwierdzenia Wyszkowskiego w świetle badań historycznych można uznać za dopuszczalne. I sąd uznał, że były opozycjonista miał prawo głosić takie poglądy, bo gwarantuje mu to konstytucyjna wolność słowa.

– Ważne było to, że w swojej opinii dochował wszelkich starań o zachowanie rzetelności, opierając się na historycznych źródłach i wypowiedziach osób, które uznał za wiarygodne – podkreślała sędzia Malak.

Głównym argumentem Wałęsy w tym procesie był wyrok sądu lustracyjnego z 2000 r. Wałęsa, ubiegając się o prezydenturę, złożył wtedy oświadczenie lustracyjne, które sąd uznał za prawdziwe.

Sędzia Malak przypomniała jednak wczoraj, że między rokiem 2000 i 2005 pojawiły się nowe informacje i dokumenty o przeszłości legendy „Solidarności”.

Opisuje je m.in. książka „SB a Lech Wałęsa” Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Byłego prezydenta obciążył też zeznający na procesie 15 kwietnia były oficer SB Janusz Stachowiak. Oświadczył, że „na podstawie opracowanych dokumentów nie miałem żadnych wątpliwości, że TW „Bolek” to Lech Wałęsa”.

Pełnomocniczka Wałęsy mec. Ewelina Wolańska zapowiedziała złożenie odwołania.

– Ten wyrok, szczególnie w dniu rocznicy Sierpnia, 80, ma znaczenie historyczne – mówi „Rz” Wyszkowski. – Dotyczy rzeczy fundamentalnej: wolności badań naukowych i wolności słowa. Powinien zamknąć usta osobom, które te wolności kwestionowały. A byli wśród nich czołowi polscy politycy z premierem Tuskiem na czele.

Zadowolony był wczoraj też Cenckiewicz, który podczas tego procesu świadczył na korzyść Wyszkowskiego. – To wielki dzień dla wolności badań naukowych w Polsce – stwierdził. – Po raz pierwszy sąd uznał i szczegółowo to uzasadnił, że wolność wypowiedzi jest wartością nadrzędną.

Byli opozycjoniści są w ocenach podzieleni.

– Jest to wyrok dość przygnębiający – mówi „Rz” Jan Lityński, były polityk Unii Demokratycznej. – Krzysztof Wyszkowski od wielu lat lży Lecha Wałęsę i jakieś zadośćuczynienie się za to Wałęsie należy. To jest wyrok na cały ruch „Solidarności”. Szkoda że w dniu 30. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych Wałęsę znów spotyka przykrość.

– Wyroki sądu należy respektować – uważa Stefan Niesiołowski (PO), wicemarszałek Sejmu. Zaznacza, że w sporze pomiędzy Wyszkowskim i Wałęsą zdecydowanie popiera tego drugiego. – Wyrok to jednak wyrok – podkreśla. – Polityk w Polsce musi mieć grubą skórę i znosić wiele przykrości pod swoim adresem.

– Ten wyrok idzie w dobrym kierunku – uważa z kolei poseł Antoni Mężydło (PO). – Myślę, że jest to dobre dla wolności słowa, o którą przecież wszyscy wspólnie walczyliśmy w „Solidarności”. Sprawa domniemanej współpracy Wałęsy od wielu lat wywołuje kontrowersje. To jednak nie znaczy, by o tej sprawie w ogóle nie mówić.

– Jestem zbudowany tym wyrokiem. Mogę się pod nim tylko podpisać – mówi „Rz” Zbigniew Romaszewski, wicemarszałek Senatu. – Do tej pory sądy zupełnie lekceważyły wszelkie dowody wskazujące, że Lech Wałęsa mógł współpracować z SB. Liczyła się tylko poprawność polityczna. Może ten wyrok będzie jakimś przełomem.

Prof. Andrzej Paczkowski, historyk PAN: – Sąd nie ustalał prawdy historycznej, lecz odniósł się do stanu badań na ten temat. To bardzo sensowne orzeczenie.


http://www.rp.pl/artykul/15,529479-Walese-mozna-nazywac-TW.html
=========================================

Wyrok sądu okręgowego w Gdańsku potwierdza tezę, którą głosiłem od dawna - nie jest tak, że wyroki sądu lustracyjnego przesądzają o prawdzie historycznej. Nie obowiązuje tu zasada Roma locuta, causa finita. O tym, czy dana osoba (Oleksy, Gilowska, Kwaśniewski, Wałęsa, Cimoszewicz czy Moczulski) współpracowała z SB, czy tez nie nie decyduje wyrok sądu lustracyjnego, ale rzetelna praca historyków i ich ocena.

Argumenty typu "Wałęsa nie był agentem, bo tak orzekł sąd" albo "Moczulski współpracował z SB, bo tak orzekł sąd" są warte funta kłaków. Kto chce się rzetelnie wypowiadać musi opierać się na rzetelnych badaniach naukowych albo samemu analizować źródła (jeżeli ma do tego kompetencje).

I to jest najważniejsza - moim zdaniem - lekcja, która wynika z tego orzeczenia sądu. Wątpię jednak, aby nałogowi plwacze ją zrozumieli...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Wrz 14, 2010 9:30 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Film TVN o TW „Bolku“ wyciekł do sieci
Cezary Gmyz , js 14-09-2010,

Dokument pojawił się w częściach na YouTube. W filmie dostępnym w Internecie nie ma napisów tytułowych i listy realizatorów. Jak jednak udało się ustalić „Rz“, autorami tej produkcji jest trójka krakowskich dziennikarzy: Monika Góralewska, Piotr Pizło i Krzysztof Brożyk.

Film dotyczy współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa. Dziennikarze podczas pracy nad nim doszli do podobnych ustaleń, co wcześniej autorzy głośnej książki „SB a Lech Wałęsa“, historycy Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk.

Z informacji „Rz“ wynika, że trwające półtora roku prace montażowe nad filmem skończyły się w marcu. Dlaczego więc stacja jeszcze go nie wyemitowała? Rzecznik prasowy TVN Karol Smoląg twierdzi, że film nie jest gotowy do emisji.

– To trudny temat. Musimy dopracować ten materiał, by nie narazić się na procesy sądowe – mówi. Dodaje, że dokument musi być uzupełniony o wypowiedzi Wałęsy, które nie zostały nawet jeszcze nagrane. Potwierdza to producent Monika Góralewska. – Film jest w trakcie tworzenia. Chciałabym, by był gotowy jak najszybciej, lecz nie wiem, kiedy skończymy – mówi.

Najbardziej sensacyjne w dokumencie są nagrane częściowo ukrytą kamerą wywiady z oficerami Służby Bezpieczeństwa, spośród których najwięcej informacji podaje oficer prowadzący teczki: personalną i pracy Lecha Wałęsy. Choć w filmie występuje z zacienioną twarzą i bez podania nazwiska, bez trudu można go zidentyfikować – to Janusz Stachowiak.

Już po realizacji zdjęć do filmu złożył w sądzie zeznania, które przyczyniły się do przegranej Lecha Wałęsy w procesie z Krzysztofem Wyszkowskim (Wałęsa pozwał Wyszkowskiego za określenie go jako „tajnego współpracownika SB“). Stachowiak zarówno w filmie, jak i w sądzie potwierdził, że prowadził teczki Wałęsy na początku lat 70. Ujawnił też po raz pierwszy, że Wałęsa już, gdy odbywał służbę wojskową, przekazywał Wojskowej Służbie Wewnętrznej informacje na temat kolegów. Autorzy filmu dotarli do kolegów Edwarda Graczyka, który w świetle dokumentów był jednym z oficerów werbujących Wałęsę do współpracy z SB w 1970 r. Twierdzą oni, że gdy Wałęsa stał się znany, Graczyk przechwalał się, iż ówczesny przewodniczący „Solidarności“ to zwerbowany przez niego agent.

W filmie występują też koledzy Wałęsy ze stoczni: Henryk Jagielski i Józef Szyller. Na podstawie donosów TW „Bolka“ twierdzą, że musiał nim być Wałęsa, bo niektóre informacje w nich zawarte znał tylko on.

Film opowiada również historię dokumentów mających świadczyć o współpracy Wałęsy z SB już po wyrejestrowaniu go z sieci agenturalnej „z powodu niechęci do współpracy“. Autorzy opowiadają m.in. o akcji „Ambasador“, w ramach której preparowano materiały mające wskazywać, iż Wałęsa współpracował z SB dłużej, niż to naprawdę miało miejsce.

Przedstawia też historię zaginięcia teczek SB na temat Wałęsy, które ten wypożyczył, gdy był prezydentem.
Rzeczpospolita


http://www.rp.pl/artykul/535744-Film-TVN-o-TW--Bolku--wyciekl-do-sieci.html
==================================

TW Bolek - film dokumentalny - part 1 of 5: http://www.youtube.com/watch?v=AWI3etuE4ZA
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Wrz 17, 2010 7:30 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Film jest dostępny na stronie naszego Przyjaciela Marka Ruszczyńskiego - http://www.videofact.com/twbolek.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Mar 16, 2011 12:19 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Wałęsa robi różnicę

Katarzyna Kubisiowska: Po co Panu scenariusz o Lechu Wałęsie?

Janusz Głowacki: Jest taki dialog w filmie „Siedmiu wspaniałych” o facecie, który wbiegł nago między kaktusy. A jak się go spytano: „Po co?”, odpowiedział, że wtedy wydawało mu się to całkiem dobrym pomysłem.

Spytałem Andrzeja Wajdę, dlaczego zwrócił się z tym do mnie. Odpowiedział, że mieszkam w Nowym Jorku, więc mam dystans, byłem w sierpniu ’80 w stoczni, a poza tym poradził mu Romek Polański. Kiedy dodał, że absolutnie nie chce budować kapliczki ani monumentu, tylko pokazać człowieka, którego społeczne tsunami wyniosło z dołu do góry, pomyślałem, że spróbuję.

W końcu Wałęsa to jedyne po Janie Pawle II rozpoznawalne polskie nazwisko na świecie.

Kiedy po raz pierwszy usłyszał Pan o Wałęsie?

W sierpniu 1980 r. Jechałem po rodzinę do Chałup, miałem ją odebrać z wakacji. Dowiedziałem się o strajku i wracając, zatrzymałem się przed bramą Stoczni. Jeździłem wtedy ładą, to jest marka radziecka i przyjaciele mi doradzali, żebym raczej pożyczył od kogoś mercedesa. Bo Niemcy, tak się jakoś ułożyło, są w Polsce o wiele lepiej widziani niż Rosjanie. Po drodze minąłem plakat „Ostatnie dni występów cyrku radzieckiego”, który nabrał nieoczekiwanych znaczeń. No, a nad bramą Stoczni stał wąsaty robotnik i przemawiał, trochę po papiesku rozpościerając ręce. Ktoś mi powiedział: „To Lech Wałęsa”.

Zawiozłem rodzinę do Warszawy i wróciłem na Wybrzeże. Byłem bardzo ciekaw, jak to się skończy.

Jakim cudem wszedł Pan na teren Stoczni?

Na legitymację Związku Literatów i coś tam o mnie słyszeli. Tak znowu dużo pisarzy to tam się nie pchało.

Koło mnie plątała się Polska Kronika Filmowa. Najpierw nie chcieli ich wpuścić, że rządowa i nakłamie. Ale w końcu obiecali, że zostawią w Stoczni materiały, to wpuścili. A ja dostałem przepustkę, na której później złożył autograf Wałęsa.

Jak go Pan zapamiętał?

Robotnik z fantazją. Poczucie humoru, wyczucie nastroju ludzi, niesamowity refleks. Ktoś go podstępnie zapytał: „Jak pan mówi, że jest elektryk, to niech pan powie, z której strony płynie prąd do której?”. A on na to: „Prąd płynie z Polski na zachód i ja razem z nim”.

Janusz Głowacki (ur. 1938) jest prozaikiem, dramaturgiem i scenarzystą. Debiutował zbiorem opowiadań „Wirówka nonsensu”. Opublikował m.in. „Raport Piłata”, „My sweet Raskolnikow”, „Moc truchleje”, autobiograficzną powieść „Z głowy”. Jest autorem wielu sztuk teatralnych i scenariuszy filmowych. Obecnie pracuje nad scenariuszem do filmu Andrzeja Wajdy o Lechu Wałęsie.


Całość tekstu - już w kioskach

Zapraszamy do najnowszego numeru "Tygodnika Powszechnego" i do e-wydania, gdzie znajdą Państwo całość artykułu. "TP" czeka w kioskach już od środy!


http://tygodnik.onet.pl/33,0,60755,walesa_robi_roznice,artykul.html

==========================================


Zakończenie filmu na roku 1989 będzie pewną manipulacją (najgorszy dla Wałęsy był m.zd. okres po 1989, a zwłaszcza fatalna prezydentura), ale jeżeli w filmie zostanie pokazany okres współpracy Wałęsy z SB (bez łatwego potępienia ale i bez łatwego usprawiedliwienia), to może być to dobry, prawdziwy film.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Ireneusz Głażewski



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 382

PostWysłany: Pon Mar 28, 2011 3:45 pm    Temat postu: rozjemca...? Odpowiedz z cytatem

Panowie, a może by tak inaczej
po co szukać sporu o zapiski, których -być może- nie da sie zweryfikować...?

możemy napisać tak:
Lech Wałęsa to człowiek, który wypromował Lecha i Jarosława Kaczyńskich*, dzięki czemu mieli szanse na objęcie wysokich stanowisk państwowych
łatwo odganąć, że "bracia od księżyca" wiedzieli o niechlubnym epizodzie prezydenta-elektyka z lat 70-tych, ale im to wówczas nie przeszkadzało...
przeszkadza im dzisiaj i wszyscy wiemy dlaczego wówczas NIE, dlaczego obecnie TAK


* nie tylko zreszta ich... również nieznana wcześniej niemal nikomu Hanna Gronkiewicz-Walz czy Jan Krzysztof Bielecki spośród tych najbardziej dziś znanych; pomyślcie tylko ...gdyby nie polityczne szczudło pracowaliby dziś ===> w bankach... ale jako naczelnicy wydziałów, a i tu nie ma gwarancji

_________________
ka?dy ?piewa razem z nami:
"precz, precz, precz z komunistami"
Jakub Sienkiewicz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Mar 29, 2011 8:06 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Cytat:
Panowie Dudek, Cęckiewicz, Gontarczyk , Zyzak.

Daję Wam dwa tygodnie na publiczne przeproszenie za pomówienia i insynuacje.

Po tym terminie sprawy kieruję do Sądu.

Proszę nie powoływać się na wolność słowa, czy badania naukowe. O te wartości walczyłem i będę walczył.

W Waszych przypadkach bywały kategoryczne bezdowodowe stwierdzenia. Tego nie wolno robić.

W związku ze sprawą do wyjaśnienia i osądzenia, mam nadzieję na zawieszenie w pracach IPN co niektórych.

Decyzje należą do Was.

Wystarczająco dużo narobiliście złego mnie , Solidarności I Polsce

Lech Wałęsa



Cel Prawda, a wszelkie straty .????

1. Chcieliście bym poddał się Sądowej lustracji-poddałem się i otrzymałem dokument z Sądu lustracyjnego , że nie współpracowałem ze służbami PRL.

2. Chcieliście bym okazał zaświadczenie z IPN -otrzymałem i okazałem status pokrzywdzonego

3. Chcieliście bym udowodnił Sądownie że to pomówienia –Udowadniam na sprawie z Wyszkowskim ostatecznie zakończonej ,ani kasacja , ani Sztrasburg nic tu nie może zmienić.

4. Został mi jeszcze ruch przedostatni Dudek , Cęckiewicz, Gontarczyk i z nimi sobie poradzi prawda , fakty i dowody-- to Wam gwarantuję

Nie mają żadnych szans.

5. Jeszcze możesz być Ty, albo ktoś z Was tu piszących te paszkwile, jeśli mnie o to poprosicie, by móc przegrać w każdym demokratycznym Sadzie, to Wam gwarantuję, Proszę o prawdziwe dane i namiary .


Lech Wałęsa, wpis na blogu "Moja generacja", 28 marca 2011 r.


http://wpolityce.pl/view/9235/Lech_Walesa_na_swoim_blogu___Panowie_Dudek__Ceckiewicz__Gontarczyk__Zyzak___Daje_Wam_dwa_tygodnie_na_publiczne_przeproszenie_.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Ireneusz Głażewski



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 382

PostWysłany: Wto Mar 29, 2011 12:08 pm    Temat postu: ok wchodzę w to Odpowiedz z cytatem

Panie Prezydencie
Mój paszkwil jest złośliwy, by nie rzec podły, a w dodatku wieloczęściowy:
i tak...
odnośnie formy:
1/Strasburg (jeśli chodzi o takie niemałe francuskie miasto) inaczej się pisze; warto o tym wiedzieć, bo być może trzeba będzie tam przesłać sprawę wraz z załączoną dokumentacją, a panienka z okienka na poczcie może akurat dobrze nie znać geografii (vide "Miś")
2/sądownie -jako przymiotnik - piszemy zaczynając od małej litery
3/nieco trąci to bufonadą, bo zakłada się w nim, że wszyscy (zainteresowani) ów blog czytają, a zdaje się, że w ilości wejść na ową stronę przegrywa Pan z wieloma Postaciami naszej sceny politycznej ludźmi, którzy piszą albo mądrze albo ciekawie, albo łączą te 2 elementy
przegrywa Pan także bardzo wyraźnie z ludźmi mniej popularnymi choć wartościowymi jak Janda, Skiba czy Czubaszek, ale -co powinno Pana z Pańskim ego zasmucić - z zupełnie anonimowymi, których twarze znają tylko najbliźsi
ale co gorsza (dla Pana, nie dla mnie) większym zainteresowaniem cieszą sie wypieki domowe, czy porady jak korzystać z kuchenki mikrofalowej

http://syntetos.pl/Sciezki_internautow_BLOGale przede wszystkim, z I.pdf

mógłbym jeszcze Pana dobić statystykami i uwagami dot. treści, ale mi Pana troszkę żal
warto pamietać, że jeśli w miarę poprawnie umiemy pisać, to jeszcze za mało, aby czuć się demiurgiem... o dużo za mało
nie przekonałem Pana...?
to niech Pan napisz książkę, temat dowolny, tylko tym razem sam :rotfl:
zobaczy Pan, Panie Prezydencie jak Pana postrzega Pan Rynek...

odnośnie treści:
1/cyt: "W Waszych przypadkach bywały kategoryczne bezdowodowe stwierdzenia. Tego nie wolno robić."

a i owszem...nie wolno; ale wszyscy, którzy czytali owe akta stwierdzają, że dowody były
może tak być, że wszyscy się mylą, medycyna notuje zborowe halucynacje, ale mają one miejsce niezwykle rzadko

2/ jeśli chodzi o owe pomówienia i ewentualną rozprawę sądową to chciałem wiedzieć zawczasu, czy będą to ci sami eksperci, biegli oraz sędziowie, którzy orzekali w przypadku Pańskiego syna pomroczność jasną...?
bo jeśli byłby Pan skłonny oskarżyć również mnie o cokolwiek to może chciałbym skorzystać z pracy tych dzielnych, rozumnych i odważnych mężów
nie kryję, że też się czuje tak, jakbym miał taką pomroczność* i lepiej, aby owi "specjaliści" byli na miejscu


Podsumowanie:
wydaje mi się, że znacznie więcej ma na swoją obronę np. Moczulski niż Wałęsa
czy dlatego, że należałem do KPN, a nie należałem do Solidarności, BBWR, Victorii ani Chrześcijańskiej Demokracja III Rzeczypospolitej Polskiej i nadal uważam, że postąpiłem trafnie z moimi politycznymi wyborami
pewnie, byłby to jakiś powód, ale jest daleko w tyle za innymi
główny argument jest taki:
otóż na rozprawie lustracyjnej ci, na których rzekomo donosił LM nie potwierdzili tego i nie uznali się za pokrzywdzonych pisząc w skrócie,
a w przypadku LW -o ile wiem- było odwrotnie

ale wygrać Pan w Sądzie może, a jakże..., w końcu polski sędzia nie z takich kłopotów wyjść potrafi...
...czy to sportowy, czy ten ===> zwykły
wystarczy tylko przed rozstrzygnięciem udać się do ...fryzjera
człowiek musi się wcześniej zaprezentować jak należy :tongue:


PS moje "namiary" są prawdziwe; wiedzą o tym przedstawicieli handlowi wielu firm dzwoniąc do mnie, wsuwając listy do europejskich skrzynek (kiedyś miałem zastrzeżone!) lub przesyłając nękające maile

* gdyby ktoś tego nie wiedział to jest paralelna analogia do schizofrenii bezobjawowej

_________________
ka?dy ?piewa razem z nami:
"precz, precz, precz z komunistami"
Jakub Sienkiewicz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Lis 20, 2012 7:58 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Szanowni Państwo,

W związku z opublikowaniem w dniu dzisiejszym w stacji TVN rzekomych przeprosin Krzysztofa Wyszkowskiego za nazwanie Lecha Wałęsy tajnym współpracownikiem o ps. „Bolek” przekazuje poniższe oświadczenie przebywającego wciąż w szpitalu Krzysztofa.

W jego imieniu raz jeszcze – a może szczególnie właśnie dzisiaj – dziękuję za modlitwy oraz każdy gest wsparcia i otuchy. Krzysztof mimo cierpienia i choroby będzie zawsze bronił Prawdy i sprawy polskiej.

Sławomir Cenckiewicz

Cytat:
Oświadczenie Krzysztofa Wyszkowskiego

W dniu 19 listopada 2012 r. po „Faktach” TVN zamieszczono komunikat, w którym Lech Wałęsa sam siebie – w moim imieniu – przeprasza za nazwanie go przeze mnie tajnym współpracownikiem o ps. „Bolek”. Taką możliwość dał mu absurdalny wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z marca 2011 r., który wbrew faktom historycznym orzekł, że „nie było i nie ma” „sprawdzonych i pewnych dowodów” agenturalności Wałęsy.

W związku z nieprawdziwymi informacjami jakobym „wbrew wcześniejszym zapowiedziom, wykonał wyrok sądu i przeprosił b. prezydenta Lecha Wałęsę za zarzucenie mu współpracy z SB” (depesza PAP z godz. 21.18 z 19 listopada br.) oświadczam z całą odpowiedzialnością, że podtrzymuję swoje słowa, które stały się podstawą wytaczanych mi przez Lecha Wałęsę procesów. Nie przeprosiłem i nie przeproszę Wałęsy za moje słowa prawdy.

Nawet najbardziej bezprawne wyroki i najgłośniej propagowane przez telewizje i inne media „przeprosiny” nie zagłuszą prawdy o agenturalności Lecha Wałęsy, którą wybitni przedstawiciele opinii publicznej streścili w oświadczeniu z 23 maja 2012 r.:

„1. Lech Wałęsa był w latach 70. (rejestracja czynna obejmuje okres 1970-1976) tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o ps. „Bolek”;

2. Donosił na kolegów i brał za to pieniądze;

3. W okresie urzędowania Lecha Wałęsy jako Prezydenta RP, wypożyczył on podstawowe dokumenty dotyczące swojej osoby, z których najważniejsze zaginęły i nigdy nie zostały zwrócone do archiwum”.

Krzysztof Wyszkowski

Gdańsk, 19 listopada 2012 r.


http://wpolityce.pl/artykuly/40964-oswiadczenie-krzysztofa-wyszkowskiego-ws-rzekomych-przeprosin-nie-przeprosilem-i-nie-przeprosze-walesy-za-moje-slowa-prawdy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5
Strona 5 z 5
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum