Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Punkt równowagi - opinie polityczne
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Lut 05, 2013 9:56 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Przeszłość skrajnie niebezpieczna

Dodano: 04.02.2013

Święty ogień oburzenia mainstreamu na dziennikarzy, którzy sięgają do korzeni rodzinnych swoich kolegów po fachu lub znanych postaci życia publicznego, nie jest niczym zaskakującym. Byłbym zdziwiony, gdyby ze strony prorządowych mediów takich ataków zabrakło. Wyciągnięcie na światło dzienne fragmentu ich ważnej przeszłości, ich rodowodu, pozwala wyjaśnić i zrozumieć ich obecne wybory polityczne i dzisiejsze postawy. Mówiąc już całkiem dosadnie: przeszłość demaskuje ich teraźniejszość.

To stąd bierze się tak zdecydowany i ostry protest przeciwko lustracji rodziców. Jej przeciwnicy chcą, byśmy uwierzyli, że dom rodzinny nie miał żadnego wpływu na ukształtowanie ich światopoglądu, osobowości i systemu wartości, który będzie dla nich drogowskazem w dojrzałym życiu. Domagają się, byśmy uwierzyli w fałszywe argumenty. Cel takich żądań jest oczywisty. Ukryć przed światem swoje naturalne obciążenia. Te, które przy bliższej analizie wskazują na mocne przesłanki prawdziwości powiedzenia „niedaleko spadło jabłko od jabłoni".

Dziedzictwo konformizmu

Jeśli dziś zapytamy, jakie były motywy ludzi żyjących w czasach PRL, którzy szli do pracy w SB, którzy zostawali zawodowymi działaczami partii, to w zdecydowanej większości nie będziemy dalecy od prawdy, jeśli odpowiemy, że decydowały konformizm, dążenie do zrobienia łatwym sposobem kariery, chęć wygodnego życia dzięki najróżniejszym przywilejom, jakie przysługiwały ludziom związanym z aparatem ucisku i funkcjonariuszom partyjnym.

Chciałbym być dobrze rozumiany. Znam dziesiątki osób, które z gorsetu domu rodzinnego, narzucającego określony rodzaj mentalności, kształtującego określony model postępowania w życiu, wreszcie preferującego określony system wartości, zdołały się wyzwolić. I pozostając w silnych związkach uczuciowych z rodzicami, czy szerzej, z domem rodzinnym, poszły w życiu odmienną drogą. Nie powielają negatywnych cech osobowości swoich rodziców. Ale znam też setki wypadków tych, którym w takim stopniu zostały zaszczepione określone wzory postępowania, tak wrosły w ich osobowość, że powtarzają je w innych warunkach i w innych okolicznościach. Ci, którzy nie ciągną za sobą negatywnych cech swoich rodziców, nie powinni reagować alergicznie na przypominanie ich korzeni. O wściekłość może przyprawiać tych, u których wyraźnie widoczna jest wstydliwa bądź kompromitująca linia kontynuacji.

Zamach na III RP

To, co do tej pory powiedziałem, jest tylko przetarciem drogi do istoty rzeczy. Gdyby salonowi o to tylko chodziło, by nie poruszać sprawy przeszłości rodziców i bez względu na to, kim byli i co robili, uznać ich za nietykalnych. W istocie nie chodzi o Czarka Gmyza „jako gorliwego lustratora", który ujawnił, że matka sędziego Igora Tulei była funkcjonariuszką SB, a potem została zarejestrowana jako tajny współpracownik tej zbrodniczej instytucji. Ani o Dorotę Kanię, która pisze o rodowodach kilku znanych postaci świata mediów, służących wiernie obecnej władzy. Niezwykła agresja, jaka spotkała obydwoje dziennikarzy, ma o wiele poważniejsze powody niż troska o poszanowanie gniazda rodzinnego pana sędziego Tulei czy kilkorga dziennikarzy, którzy postanowili grzać się w cieple aktualnej władzy.

Prawdopodobnie ani Dorota Kania, ani Czarek Gmyz, wykonując swoje dziennikarskie powinności, nie zdawali sobie sprawy, że dokonują zamachu na III RP. Uderzają w jej fundament. Kruszą mur, który umożliwia jej trwanie. Swoimi „nieodpowiedzialnymi" dociekaniami podkładają drobne drewienka pod palenisko, które ogromne, wpływowe środowiska chciałyby uznać za bezpowrotnie wygasłe. Tym paleniskiem, które u nas było tłumione od narodzin III RP jest przeszłość. Brutalne rugowanie pamięci z naszego narodowego bytu jest jedną z najważniejszych cech pookrągłostołowego systemu. A przecież doświadczenie, zarówno to dotyczące rzeczy wstydliwych, krępujących, okropnych, zbrodniczych, jak i to, które obejmuje wzniosłość, heroizm, szlachetność, poświęcenie się dla ojczyzny, dla kraju karmi się pamięcią. W niej jest przechowywane jak w najcenniejszym sanktuarium, o które należy dbać, odświeżać, z niego czerpać nieustannie. Po to, aby przypominać ciągle, czego musimy się wystrzegać, by nie popełniać tych samych, czasami tragicznych w skutkach błędów. Aby nawiązywać, a czasami nawet naśladować, przy uwzględnieniu wszystkich nowych warunków, czyny i działania chlubne, pomnażające dobro w świecie, wznoszące nasze życie na wyższy poziom. Tak powinniśmy patrzeć na przeszłość zarówno w perspektywie życia indywidualnego, jak i życia w najważniejszej ze wspólnot, jaką jest naród.

Ignorowanie pamięci, traktowanie jej jako zbędnego balastu, przeszkadzającego, a dla części elit „solidarnościowych" wręcz uniemożliwiającego rozwój Polski, stało się głównym hasłem budowniczych III RP. Pierwszym, bolesnym dla wielu z nas ciosem, wymierzonym w naszą pamięć, w nasze doświadczenie, był wybór Wojciecha Jaruzelskiego na pierwszego wolnej Polski prezydenta. Stało się to możliwe dzięki skrytym, ukartowanym manipulacjom części członków Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie, uczestników obrad Okrągłego Stołu.

Pamięć pustoszy

Twórcy tej karykaturalnej demokracji od początku doskonale zdawali sobie sprawę, że sięganie do przeszłości jest materiałem, który nie jest tylko potencjalnym zagrożeniem dla III RP, ale środkiem, który wysadzi w powietrze ten nowy twór państwowy, powstały wyniku tajnych układów w Magdalence. Zabójcze dla III RP byłoby ukazanie prawdziwej przeszłości poszczególnych partii, mających swoje korzenie w PRL, a więc nie tylko partii komunistycznej, czyli PZPR, ale też jej przybudówek, ZSL i Stronnictwa Demokratycznego. Druzgocące dla wielu działaczy tych ugrupowań byłoby pokazanie ich dorobku i ich funkcji, jaką pełnili przed 1989 r.

Spustoszenia dokonałoby sięgnięcie do przeszłości naszego świata prawniczego – sędziów, prokuratorów, adwokatów, radców prawnych. Ogołocenia kadrowego doznałyby środowiska akademickie na wyższych uczelniach oraz pracownicy dziesiątków placówek naukowych.

Przetrzebionych zostałoby wiele kluczowych ministerstw, wśród nich najbardziej MSZ, w którym niczym w ulu przechowało się setki ludzi związanych ze służbami komunistycznego reżimu. Nawiasem mówiąc, tylko dzięki storpedowaniu przez wszystkie znaczące siły w państwie – przy ogromnym wsparciu części mediów – pamięci o przeszłości oraz braku odpowiednich mechanizmów i prawnych regulacji, aby jej dochodzić, stało się możliwe, by organizację przylotu prezydenckiego samolotu do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r., z ramienia ambasady w Moskwie, zabezpieczał Tomasz Turowski, wieloletni agent peerelowskich tajnych służb. W każdym demokratycznym państwie za taki skandal w ciągu jednego dnia poleciałaby głowa szefa dyplomacji.

Oczywiście każdy upływający kolejny rok oddala nas od szansy zajrzenia do przeszłości wielu osób, które skrzętnie ją ukrywają. A że naszym obowiązkiem jest do niej zaglądać, świadczy przykład Anny Grodzkiej, kandydatki Ruchu Palikota na wicemarszałka Sejmu. Jak trafnie zauważył na falach Radia Warszawa ks. Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika „Idziemy", Anna Grodzka zmieniła swoją powierzchowność fizyczną. Ale mentalność pozostała jednak ta sama – aktywnego działacza organizacji komunistycznych, wiernie służącego PZPR. Nie przekona nas dziś zakazem: „Wara od mojej przeszłości".
Autor: Jerzy Jachowicz
Żródło: Gazeta Polska Codziennie

http://niezalezna.pl/38073-przeszlosc-skrajnie-niebezpieczna
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Lut 13, 2013 8:07 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Bardzo długi wpis o krzywdach i rekompensatach

19 Styczeń 2013 Autor: Ingrid

Zbigniew Romaszewski wyrokiem warszawskiego sądu uzyskał prawo do zadośćuczynienia (w wysokości 192 tys. złotych) oraz odszkodowania (48 tys. złotych) za krzywdę w postaci wyroku sądu wojskowego z 1983 roku, który skazał go na 4 i pół roku więzienia za zorganizowanie podziemnego Radia Solidarność. W sumie 240 tys. złotych. Romaszewski określił ten sądowy werdykt jako “wyrównanie patologii panujących w Polsce”. Artykuł z Gazety Wyborczej zestawia tę wypowiedź z informacją, że były senator ma “zaledwie” 4 tysiące złotych emerytury, a jego żona 1700 zł i że zasądzone im pieniądze mają stanowić istotną pomoc w ostatnich latach ich życia.

Blisko 6 tysięcy złotych emerytury na parę małżonków to kwota, o której nie śnią nawet tysiące par emeryckich w Polsce. Wypowiedź ta pokazuje więc, że człowiek, który przez ponad dwadzieścia lat zasiadał w ławach polskiego parlamentu nie ma świadomości, w jakich warunkach żyją zwykli obywatele.

Ale problem leży znacznie głębiej. Trzecia Rzeczpospolita w ostatnich latach stworzyła akty prawne, które pozwalają ubiegać się o odszkodowania działaczom wolnościowym z okresu PRL. Muszą oni jedynie wnieść sprawę do sądu, tak jak zrobił to Romaszewski. Tekst ustawy, do jakiej dotarłam ogranicza jednak kwotę zadośćuczynienia do 25 tys. złotych. O resztę trzeba ubiegać się w oparciu o inne akty prawne. Zainteresowało mnie, czy rodziny ofiar na przykład z kopalni Wujek lub zabitych przez wojsko w Grudniu ’70 otrzymały jakieś odszkodowania po 1989 roku. Owszem, w 2009 roku przyjęto ustawę o zadośćuczynieniu rodzinom ofiar zbiorowych wystąpień wolnościowych w latach 1956—1989, która daje każdemu członkowi rodziny (małżonkowi, dzieciom i rodzicom) prawo do 50 tysięcy złotych, o ile złożą do stosownego organu wniosek do roku 2019 oraz jeśli nie otrzymali z tego tytułu płatnej jednorazowo renty specjalnej.

50 tys. za gwałtowną śmierć osoby bliskiej wobec 240 tys. za 3 lata więzienia (Romaszewski nie odsiedział całego wyroku). To problem pewnej nierówności. Jest jeszcze kwestia tego, że senator Romaszewski jest osobą powszechnie znaną i jego sprawa od początku był sprawą dość głośną. Wdowa po górniku z kopalni być może nie wie, jakie odszkodowanie jej przysługuje, nie wie, że mogłaby walczyć w sądzie o więcej, nie ma znajomych prawników ani technicznego wsparcia. Za to toczący się przez lata proces o sprawców śmierci górników w kopalni Wujek mógł odebrać jej wszelką nadzieję na dochodzenie sprawiedliwości w polskim sądzie.

Czy sprawiedliwym jest przyznanie senatorowi Romaszewskiemu 240 tys. złotych na “godne życie”, gdy inny organ tego samego państwa, Narodowy Fundusz Zdrowia, odmówił innemu działaczowi Solidarności z lat 80., Edwardowi Kubisiowskiemu sfinansowania drogiej terapii nowotworowej. Kubisiowski zmarł w wyniku choroby w 2011 roku, a miesiąc później prezydent przyznał mu Krzyż Wolności i Solidarności, co zszokowało rodzinę. Jak to możliwe, że mój tato dostał za walkę o wolną Polskę Krzyż Solidarności, a tej solidarności zabrakło, gdy zachorował? – pyta córka Kubisiowskiego. Oczywiście, procedury NFZ to co innego niż ustawa o zadośćuczynieniach i niezawisłe decyzje sądu, ale nie możemy zapominać, o co walczyli działacze solidarnościowi jak Romaszewski i Kubisiowski. Czy nie była to przypadkiem Polska sprawiedliwa, troszcząca się o wszystkich swych obywateli, egalitarna i demokratyczna? Czy zasada solidarności nie polega na tym, że ci, którzy mogą i mają pochylają się nad tymi, którzy nie mogą i nie mają? Że tworzy się instytucje, które wspierają najsłabszych? Czy nie o to chodziło KOR-owi, w którym aktywnie działał Romaszewski? Pomóc opuszczonym, osamotnionym, potraktowanym brutalnie i niesprawiedliwie?

Jak szybko o tym zapomniano, siedząc w ławach parlamentarnych, w miękkich fotelach ministrów i rad nadzorczych spółek skarbu państwa, jeżdżąc służbowymi limuzynami, chodząc na bankiety, korzystając z nowej Polski, podczas gdy rodziny ofiar z kopalni Wujek pogrążały się w biedzie i marazmie razem z całym Śląskiem, a robotnicy ze stoczni gdańskiej musieli stawiać czoła kolejnym zwolnieniom. To pęknięcie trwa do dziś i się pogłębia wraz z pogłębiającymi się nierównościami społecznymi.

Problematyka krzywd i rekompensat jest jedną z najbardziej skomplikowanych. Kiedy oddaje się kamienice zagrabione dekretem Bieruta zapomina się o rolnikach, którzy głodowali obciążeni tzw. dostawami obowiązkowymi. Kiedy przyznaje się ordery działaczom opozycji, zapomina się o ludziach, którzy w trudnych warunkach PRL-u ciężko pracowali, budując, jak tylko się dało, dobrobyt swojego kraju. Taką litanię można ciągnąć w nieskończoność. Kiedy myślach o tym, wydaje mi się, że jest tylko jedno wyjście: zaniechać wszelkich zwrotów i odszkodowań, skupiając się na budowaniu prawdziwie solidarnego społeczeństwa, z równym dostępem do wszystkiego. Być może gdybyśmy nie widzieli, jak NFZ dopuszcza do śmierci Kubisiowskiego, nie raziło by nas tak bardzo odszkodowanie dla Romaszewskiego. Być może gdybyśmy wiedzieli, że robotnicy stoczniowi, którzy brali udział w strajkach cieszą się się takim samym poważaniem jak były senator i mają prawo do takiej samej emerytury, uznalibyśmy pobyt w więzieniu Romaszewskiego za przyczynek do wypłacenia pewnej rekompensaty.

Liczę, że Romaszewski zostanie zapamiętany jako opozycjonista, który zmonetyzował swoje cierpienia, mimo że wolna Polska zapewniła mu najwyższe zaszczyty (fotel senatora, ordery, znaczenie). I że kiedyś taka postawa, jak jego, będzie przyczyną szerokiego potępienia. Przynajmniej tak szerokiego jak potępienie poetów za koniunkturalne wiersze.


http://iingrid.wordpress.com/2013/01/19/bardzo-dlugi-wpis-o-krzywdach-i-rekompensatach/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Lut 18, 2013 6:35 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Instytut Myśli Nabzdyczonej
Jacek Bartyzel

Media podały komunikat o utworzeniu Instytutu Myśli Państwowej, który w poetyce typowej dla współczesnego, nabzdyczonego „dyskursu” o niczym, za to pełnego gładkich i modnych słówek, prezentuje się jako „promujące nowe idee dla Polski” porozumienie ponadpartyjne (acz składające się prawie w całości z czynnych partyjniaków), „kuźnia ekspertów” oraz – jakże by inaczej, przecież po polsku tylko tak da się to powiedzieć – „profesjonalny think tank”.

Spojrzałem na listę nazwisk „grupy inicjatywnej” Instytutu i zacząłem zastanawiać się, jakiż to oręż intelektualny mogą wykuć w owej kuźni ci eksperci, a w rezultacie analizy egzaminującej ich poznane już umiejętności i dorobek doszedłem do wniosku, że:

Jego Była Ekscelencja Roman mecenas Giertych Najmniejszy (acz też Długi) opracuje Syllabus Błędów Niebu Obrzydłych Romana Dmowskiego, uzasadniający niezbicie dlaczego tego gagatka – antysemitnika nie przyjąłby do Młodzieży Wszechpolskiej.

Jego (również) Była Ekscelencja Kazimierz „Yes” Marcinkiewicz napisze traktat pt. Jak być poetą biznesu w międzynarodowych korporacjach, czyli dociekania o pochodzeniu idei wzniosłości i piękna na przykładzie poezyi nierządnicy Jezabel.

Wielce Dostojny Senator Stefek Burczymucha Niesiołowski będzie miał trudny wybór pomiędzy opracowaniem w pierwszej kolejności kompendium teologii politycznej miłości bliźniego lub rewelacyjnego traktatu semantologicznego, obalającego przestarzałą tezę, iż myślenie poprzedza mówienie.

Wielce Dostojny Senator Jan Filip Libicki przygotuje zbiór medytacji i ćwiczeń duchowych usprawniających habitus do pobożnego i tradycjonalistycznego palenia kadzidła na cześć i chwałę Donalda Tuska.

Spin-Doktor i CEP Michał Kamiński opublikuje pamiętniki zatytułowane Paradoksy Gorgiasza z Leontinoj, czyli jak być Sofistą w XXI wieku i dobrze się dzięki temu najeść.

I tylko żal mi Leszka Moczulskiego — prawdziwego myśliciela, którego intelektualny dorobek własny starczy za dziesięć instytutów i pozostanie skarbnicą wiedzy dla przyszłych pokoleń. Leszku, po co Ci to towarzystwo, które do pięt Ci nie dorasta?

Aliści, w ostatniej chwili dostrzegłem podaną na samym dole informację o kontakcie z rzeczonym Instytutem: biuro@giertych-kancelaria.pl. I zrozumiałem w lot, że cała ta „myśl” to, mówiąc kolokwialnie, „jajca”, a tak naprawdę to jedynie folder reklamowy adwokackiej kancelarii, chwalący się znanymi nazwiskami klientów – tak samo jak restauracje lubią informować, jacy celebryci w nich biesiadowali.


http://www.legitymizm.org/instytut-mysli
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Piotr Plebanek



Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 180

PostWysłany: Pon Mar 11, 2013 5:40 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A ja się z panem Bartyzelem nie zgadzam. Takie mamy społeczeństwo, taką mamy „klasę polityczną”. Każdemu można coś zarzucić. Z kimś trzeba działać. Jak nie
z nimi to z kim?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Czw Maj 09, 2013 1:22 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Przeszłość rodziców często umożliwia lepsze zrozumienie dzisiejsze wybory i postawy wielu ludzi. Weźmy choćby dyrektorkę Teatru Ósmego Dnia Ewę Wójciak, która była uprzejma nazwać papieża Franciszka ch..em.

Cytat:
Ewa Wójciak i ubecy, historia w czterech odsłonach
2013-05-08 10:53

Ewa Wójciak, dyrektor Teatru Ósmego Dnia już dwanaście lat temu usłyszała, że były powstaniec warszawski, żołnierz Armii Krajowej, Leszek Prorok w swoich wspomnieniach z ubeckiej katowni pisał o jej ojcu, śledczym Urzędu Bezpieczeństwa. Relacjonował m.in,. że podczas przesłuchań groził on bronią jego przyszłej żonie. Pytana o to Ewa Wójciak zarzuciła wówczas ofierze zbrodniczego systemu pomyłkę. Dotąd nie sięgnęła do wydanej w latach 80. i wznawianej w latach 90., ciągle dostępnej w sprzedaży książki Leszka Proroka. Nie wystąpiła także do Instytutu Pamięci Narodowej, by sprawdzić w archiwach czym zajmował się jej ojciec po wojnie.

Był funkcjonariusz UB, Juliusz Wójciak funkcjonuje w przestrzeni publicznej głównie za sprawą dyrektor teatru. Ale w zupełnie innej roli niż we wspomnieniach prześladowanego po wojnie powstańca. Ewa Wójciak chętnie mówi o swoim ojcu dziennikarzom, niedawno napisała też o nim na blogu teatralnym Ósemek. Przedstawia go jako obrońcę jednego z uczestników Poznańskiego Czerwca 1956 roku, a zarazem ofiarę systemu komunistycznego. Mówi, że Juliusz Wójciak był dwukrotnie niewinnie przetrzymywany w stalinowskim więzieniu. Twierdzi, że po uwolnieniu za wstawiennictwem żony Władysława Gomułki oferowano mu stanowisko prokuratora generalnego.

Niegdyś prześladowana przez bezpiekę, publicznie lżąca ubeków Ewa Wójciak z prawdą o przeszłości ojca zmierzyła się dopiero teraz. Zapoznała się z jego zachowaną teczką personalną funkcjonariusza UB.

Okazało się, że Leszek Prorok nie mylił się. Juliusz Wójciak był funkcjonariuszem UB. Wstąpił do bezpieki jeszcze w czasie trwania działań wojennych, w lutym 1945 roku. Zrobił błyskawiczną karierę, został zastępcą szefa kontrwywiadu zwalczającego organizacje podziemne. Faktycznie został aresztowany, ale za współudział w bestialskim zamordowaniu czterech więźniów. Z tego też powodu wyrzucono go z UB.

Czy ojciec ukrywał przed rodziną swoją przeszłość w aparacie represji komunistycznego reżimu czy tez rodzina ukrywała ją przed Ewa Wójciak? Jak dyrektor Teatru Ósmego Dnia odnosi się do trudnej prawdy o ojcu?



Całość w najnowszym "Wprost" - http://www.wprost.pl/ar/398888/Ewa-Wojciak-i-ubecy-historia-w-czterech-odslonach/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Cze 12, 2013 7:15 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Rafał Ziemkiewicz: Kaczyński jest z tego samego salonu co Michnik

Publikacja: 11.06.2013 02:00
[...]
- Dlaczego Ruch Narodowy, a nie np. frakcja w ramach PiS?

- Gdyż Ruch Narodowy jest z nieco innej bajki. PiS jest jednak dzieckiem III RP. Zbuntowanym, ale jednak. Nie jest przypadkiem, że założył je człowiek obecny przy okrągłym stole, co narodowcy mocno wypominają Kaczyńskiemu. Był nawet w Magdalence.

- Którą od dekad zdecydowanie krytykuje...

- To prawda, ale to jest człowiek z tego samego salonu co Bronisław Geremek czy Adam Michnik. Kaczyńskiego wypchnięto jednak, gdyż ośmielił się mieć rację i trzeźwo patrzeć na rzeczywistość. Miał nieszczęście być zbyt nisko w hierarchii towarzyskiej, by śmieć mieć rację. Nie pamiętamy już o tym, ale Kaczyński został prawicowcem z przypadku. PiS jest zresztą strukturą wodzowską, a nie ruchem społecznym. Co sądzimy o wodzu, to inna sprawa.
[...]
Rafał Ziemkiewicz

Pisarz i publicysta "Do Rzeczy" i TV Republika


http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/rafal-ziemkiewicz-kaczynski-jest-z-tego-samego-salonu-co-michnik_328806.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Lip 09, 2013 12:26 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Prof. Jadwiga Staniszkis: będzie jak w czasie Amber Gold, wtedy media Tuska załatwią

Joanna Stanisławska: Pani profesor, w jakiej formie jest obecnie Jarosław Kaczyński? Krytycy mówią, że prezentuje się niczym staruszek. Wygrana w Elblągu dodała mu skrzydeł?

Prof. Jadwiga Staniszkis: W bardzo dobrej. Tusk jest dużo młodszy, a jego ostatnie wystąpienie na konwencji merytorycznie stało na znacznie niższym poziomie, niż Kaczyńskiego. Kongresowa mowa Kaczyńskiego była proeuropejska, pojawiły się w niej nowe elementy. Wyraźnie było widać zmianę nastawienia wobec Unii, prezes PiS zrywał w nim z obronną, defensywną postawą, podkreślał, że Polska musi być aktywnym podmiotem w Unii i walczyć o rozwiązania, które pozwolą nam zasypać lukę rozwojową. Nieważne, czy jest się starszym panem, byle być młodym duchem i potrafić się zmieniać.

Prezes PiS wciąż ma "powera"?

- Mówił spokojnie, ale energicznie, z głowy. Zerwał z wcześniejszym stereotypowym podziałem na Polskę liberalną i solidarną. Powtarzał słowo "wolność", które jest nowe w jego słowniku, połączył dwie sprawy, to, że z jednej strony nie ma sprawiedliwości bez wolności, ale bez sprawiedliwości społecznej, walki z biedą nie ma też efektywności rynku, bo nie ma popytu. Widać było, że zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji naszego systemu emerytalnego, tego, jak rozrosła się dziura w ZUS-ie i na ile państwo będzie musiało się zadłużyć. Część z tego pokryje ten fatalny, z punktu widzenia przyszłych pokoleń skok na OFE, ale w tej sytuacji Kaczyński nie powtarzał schematów, widać było u niego myślenie. Odebrałam to przemówienie jako interesujące.

Wielu nie spodobało się, że mówiąc o pakiecie klimatycznym odwoływał się do zmarłego brata. Leszek Miller skomentował, że wymachuje trumną brata jak sztandarem. Wykorzystał śmierć bliskich sobie osób dla interesu politycznego?

- Obok długu ZUS to będzie kolejny problem nie do przeskoczenia dla ekipy Tuska. Rzeczywiście pierwszym, który wszedł w te negocjacje i nie zawetował pakietu był prezydent Kaczyński. Później jednak z nastaniem Tuska, został od nich odsunięty, nie uczestniczył więc w ich drugiej, praktycznej części, co zresztą potwierdza minister Sikorski. Tak więc ci, którzy się orientują, wiedzą, że obie ekipy są winne, że negocjacje nie były dostatecznie twarde. Negowanie tego faktu było błędem ze strony Jarosława Kaczyńskiego. Jego zachowanie było jednak motywowane tym, że chce zachować mit zmarłego brata.

Powstało jednak złe wrażenie i w świat poszedł negatywny dla Kaczyńskiego przekaz. Słowa o bracie były zbyteczne?

- To prawda, Kaczyński dał się ponieść. Ale główne przemówienie takich emocjonalnych wątków nie zawierało, dwa dni wcześniej miała miejsce konferencja prokuratorów i ich oświadczenie ws. materiałów wybuchowych na tupolewie, wtedy można było spodziewać się większych emocji, a udało się tego uniknąć. Prezes PiS zareagował z uniesieniem na wystąpienie Tuska, który całą winę za pakiet klimatyczny zrzucił na Lecha. To było nieczyste zagranie premiera. Ale Kaczyński powinien był przyznać, że faktycznie jego brat przyłożył rękę do tych rozwiązań, tylko dodać, że wówczas prezydent nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji.
(...)
A w jakiej kondycji jest premier Donald Tusk? W ostatnim okresie miał sporo kłopotów. Przytłoczyły go?

- Wystąpienie Tuska może wyglądało energiczniej, bo był cały w nerwach, otoczony palisadą w maskach. Kłopoty się przed nim piętrzą, Platforma jest krytykowana przez wszystkich - przez biznes przyduszany coraz to nowymi podatkami, kontrolami, sprawozdawczością, przez liberałów, Balcerowicza, pogrąża ją sprawa ZUS-u i OFE. Sama jestem emerytką ZUS-owską, nie zależy mi na tym, by stracić emeryturę, wiem, że 280 mld z OFE go podbuduje, ale z punktu widzenia przyszłości to horrendalny błąd. W tej chwili potrzebny jest konstruktywny radykalizm, a to, co robi rząd Tuska i ceniony dotąd przeze mnie minister Rostowski, być może na jakiś czas załata dziurę w ZUS, ale to przejęcie zobowiązań. Żeby wypłacać emerytury państwo będzie musiało dorżnąć obywateli podatkami. Tymczasem powinno się stawić czoła sytuacji i przyjąć rozwiązanie, które zapewni minimum bezpieczeństwa i wolność używania swoich pieniędzy. Ta reforma została przedwcześnie wprowadzona, wcześniej należało coś takiego przeprowadzić, ale w tym momencie to generowanie problemów.

PiS wyprzedził Platformę w sondażach. Ma szansę na przejęcie władzy?

- Zważywszy na sytuację te wzrosty są bardzo małe. Sprawy, o których mówię uderzają w fundamenty państwa. Jeżeli wielki biznes zwróci się przeciwko Tuskowi, skończy się, jak w czasie Amber Gold. Wtedy media media kontrolowane przez ten kapitał tylko go postraszyły, teraz go załatwią. Wszyscy będą mówili: Tusku, zrezygnuj!

Przegrana Hanny Gronkiewicz-Waltz w referendum w Warszawie będzie początkiem czarnej serii Platformy? To kolejna awantura polityczna czy rzeczywisty gniew obywateli?

- Tyle już jest tych awantur, rządzenie odbywa się dziś właśnie poprzez niepewność i awantury. Gronkiewicz-Waltz popełniła masę błędów: Warszawa staje się pustynią kulturalną, jest sparaliżowana komunikacyjnie, ale jednocześnie zdobyła dla miasta sporo funduszy europejskich. Bronię jej także jeśli chodzi o ustawę śmieciową. Padła ofiarą obowiązującej złej zasady najniższych kosztów. Miasto zamiast wybrać firmę, która zainwestowała w nowoczesny system przerabiania śmieci, bierze kogoś, kto nie ma doświadczenia i zaplecza, tylko dlatego, że zaproponował niższą cenę. To absurd, przy tej skali śmieci, jakie są w stolicy, one zaleją miasto.

Pani prezydent niesłusznie obrywa?

- Tak, bo starała się pogodzić złą ustawę o zamówieniach publicznych z problemami ekologicznymi. Miała rację, ale poległa, dlaczego więc teraz, Bogu ducha winna, ma płacić za błędy Tuska? Najprawdopodobniej zostanie odwołana, chyba że przedtem premier ją wycofa i wyznaczy komisarza aż do wyborów.

Które rozwiązanie byłoby lepsze?

- Dla niej chyba lepsza byłaby sytuacja referendum, bo to osoba, która potrafi się zmobilizować i przygotować do walki. Dotąd była rozleniwiona, jeśli chodzi o organizację, miała złych doradców. Gdybym mieszkała w Warszawie, to na nią bym głosowała.

Piotr Guział to w pani ocenie interesująca postać? Człowiek, który podstawił nogę PO to były działacz SLD, sympatyk Ruchu Palikota i koalicjant PiS w jednej osobie. Bohater prawicowego portalu wPolityce.pl i idol środowiska LGBT. Imponująca droga.

- Widać, że to człowiek poszukujący. Warszawa jest trudnym miastem, dlatego pytałabym o jego sukcesy na Ursynowie. Przetargi śmieciowe powinny być organizowane właśnie dzielnicami, żeby promować lokalne firmy.

Statut PO został zmieniony, co umożliwia bezpośrednie wybory przewodniczącego PO. Tusk tak to wszystko ułożył, żeby wyeliminować konkurencję?

- Moim zdaniem jest już na to za słaby. Wcześniej był teflonowy, teraz nic nie zostało już z tego wizerunku. Jest balastem dla PO, więc gdyby głosowali delegaci mógłby przegrać. Schetyna na konwencji dostał owację na stojąco, widać, że jest bardziej popularny. Ma emocjonalny stosunek do tej partii, dlatego zaproponował demokratyzację i stworzenie funkcji silnego sekretarza generalnego, co wymagałoby kolektywnej władzy. Tusk gra jednak na arbitralną oligarchizację. Woli trzymać w garści wszystkie nitki, rządzić w ten sposób, że kontroluje partię i rząd przez ręczne sterowanie, decyduje o listach wyborczych, łamie ludzi.

Przecież sytuacja wygląda tak obecnie we wszystkich partiach. Każda z nich jest wodzowska.

- Z PiS tak do końca wcale nie jest. Wizerunek PiS-u często zależy od tego, jak go zaprogramują anonimowe, otrzymujące grube miliony firmy PR-owskie. Wrażenie tworzy to, z kim prezes będzie występował, gdzie i w jakim kontekście się pokaże. Sam prezes nie do końca to kontroluje, raczej bardzo wyrazista postać ojca "Perfekcyjnej Pani Domu" Stanisława Kostrzewskiego, skarbnika PiS i głównego doradcy gospodarczego Kaczyńskiego, który ma swoich ludzi, często nie najwyższych lotów ze swoimi wizjami, nieraz odmiennymi od Kaczyńskiego. W efekcie to, co miało być techniczne, czyli miejsce i towarzystwo, w którym prezes się pokazuje, staje się merytoryczne. Z tego dedukuje się tożsamość PiS-u. PO jest bardziej scentralizowana, wszystko decyduje się w wąskim gronie.


http://wiadomosci.wp.pl/kat,124400,title,Prof-Jadwiga-Staniszkis-bedzie-jak-w-czasie-Amber-Gold-wtedy-media-Tuska-zalatwia,wid,15797174,wiadomosc.html?ticaid=110e99
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Paź 14, 2013 8:01 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Po bitwie warszawskiej 2013

Leszek Miller i SLD uratowali Hannę Gronkiewicz-Waltz i całą PO przed spektakularną klęską w Warszawie. Gdyby bowiem SLD wezwał do udziału w głosowaniu, to kilkadziesiąt tysięcy żelaznego, warszawskiego elektoratu tej partii najpewniej przeważyłoby szalę. W ten sposób Miller zablokował sukces znienawidzonego PiS i po raz kolejny upokorzył swoich konkurentów na lewicy, którzy – na czele z Ryszardem Kaliszem i Januszem Palikotem – popierali odwołanie prezydent Warszawy. Jednak rzucenie koła ratunkowego PO, które pieczętuje sojusz tych dwóch partii (formalnie zmaterializuje się dopiero po wyborach parlamentarnych) sygnalizuje też, że Miller ostatecznie zgodził się na supremację Platformy w przyszłym układzie rządzącym. Gdyby bowiem myślał o koalicji z PO jako o układzie równorzędnym, czy wręcz o występowaniu z pozycji silniejszego, to w interesie SLD leżałoby obecnie maksymalne osłabienie przyszłego koalicjanta, a nie ratowanie przed klęską.



Czy Donald Tusk wykorzysta szansę jaką dał mu Leszek Miller? Zobaczymy w ciągu kilkunastu najbliższych dni, bo na tyle wystarczą tryumfalne komentarze, jakie usłyszymy teraz z ust polityków PO i wspierającej ją części dziennikarzy. Przetrwanie HGW daje szanse słabnącemu premierowi na odwrócenie negatywnej tendencji, jaka zarysowała się w notowaniach jego gabinetu już w ubiegłym roku. Wydaje się, że jest to ostatnia już szansa w tej kadencji i jeśli Tusk nie wyciągnie wniosków z żółtej kartki, jaką dla całej PO było dojście do referendum w stolicy, to już wiosną może zobaczyć w wyborach do Parlamentu Europejskiego kartkę koloru czerwonego.

Wynik referendum oznacza też porażkę PiS. Odniesioną wprawdzie na wyjątkowo niekorzystnym dla tej partii terenie, jakim jest tradycyjnie proplatformowa stolica, ale jednak porażkę. Jest bowiem sprawą oczywistą, że jeśli ta partia chce przejąć władzę w Polsce, to musi – jak niegdyś Lech Kaczyński – wygrywać też w stolicy. Relatywnie niewielka liczba głosów jakich zabrakło do odwołania HGW pokazuje, że sukces był możliwy do osiągnięcia, ale najwyraźniej po raz kolejny zawiodły umiejętności ludzi stosujących retorykę, która skutecznie odstrasza większość niezdecydowanych. A to właśnie ci ostatni przesądzą o tym, kto będzie zwyciężał w wyborczym maratonie z lat 2014-2015.

Paradoksalnie zatem dwaj główni adwersarze na polskiej scenie politycznej, czyli Donald Tusk i Jarosław Kaczyński znaleźli się po warszawskim referendum w podobnej sytuacji. Jeśli chcą wygrać, powinni czym prędzej gruntownie przebudować swoje najbliższe zaplecze. Ten, który zrobi to szybciej i radykalnie ma szansę na zwycięstwo w maratonie, z czego już zrezygnował Leszek Miller.

http://antoni.dudek.salon24.pl/540667,po-bitwie-warszawskiej-2013?fb_action_ids=641375062550709&fb_action_types=og.likes&fb_source=other_multiline&action_object_map={%22641375062550709%22%3A647247361965153}&action_type_map={%22641375062550709%22%3A%22og.likes%22}&action_ref_map=[]
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12
Strona 12 z 12
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum