Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Smoleńska katastrofa
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Maj 05, 2010 11:28 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

RMF: Na nagraniu jest głos kogoś spoza załogi
Środa, 5 maja (09:39)
Rejestratory zapisujące rozmowy w kokpicie prezydenckiego Tu-154 zarejestrowały głos osoby, która nie należała do ścisłej załogi samolotu - dowiedzieli się nieoficjalnie reporterzy śledczy RMF FM.

W kokpicie były cztery osoby: pilot, drugi pilot, nawigator i mechanik. Według osoby z kręgu prokuratury, oprócz tych czterech głosów, na nagraniu pojawia się również głos piąty.

Jak nieoficjalnie dowiedzieli się Marek Balawajder i Roman Osica, czarne skrzynki Tu-154 zarejestrowały też włączenie się wszystkich systemów alarmowych w kokpicie pilotów.

Początkowo mówiono tylko o ostrzeżeniu przed osiągnięciem niskiego pułapu - teraz śledczy wiedzą już o alarmie na wszystkich urządzeniach. To oznacza, że pilot powinien o wiele wcześniej zacząć próbować podnosić maszynę i nie lądować już w Smoleńsku.

O fatalnej pogodzie mogą też świadczyć ostrzeżenia pilotów Jaka-40, który godzinę wcześniej wylądował na lotnisku w Smoleńsku. Ci piloci - co zarejestrowały czarne skrzynki - w bardzo ostrych słowach dali do zrozumienia załodze tupolewa, że lądować tam nie powinna.
(...)
źródło informacji: RMF


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/rmf-na-nagraniu-jest-glos-kogos-spoza-zalogi,1474007

==================================

Oczywiście "reporterzy śledczy RMF" niczego sami nie ustalili, bo nie maja dostępu do czarnych skrzynek, ani do innych materiałów śledztwa. Mamy do czynienia z przeciekiem albo ze strony prokuratury, albo ze strony rządu, albo ze strony Edmunda Klicha i jego ekipy, albo wreszcie ze strony rosyjskiej.

Fakty podane w tym przecieku są pewnie prawdziwe - będzie to można przecież wcześniej czy później sprawdzić, więc po co ktoś wrzucałby nieprawdziwą informację? Natomiast sugestie zawarte w tym źródle (błędna decyzja pilota o lądowaniu) nie muszą być prawdziwe.

Przypuszczam, że cele tego przecieku są oczywiste - komuś zależy na puszczeniu w obieg powyższej sugestii. Jeżeli jest ona prawdziwa w świetle innych faktów, to może chodzić o stopniowe oswajania opinii publicznej z nieprzyjemną prawdą.

Nie wykluczam jednak, że chodzi o dezorientację. Podane fakty mogą przecież przemawiać także na rzecz hipotezy o awarii samolotu lub przymusowej sytuacji, w jakiej znalazł się pilot z uwagi na okoliczności leżące po stronie Rosjan.

Bez ujawnienia pełnego zapisu z czarnych skrzynek trudno to ocenić i należy zachować dużą nieufność wobec ustaleń "reporterów śledczych RMF", czyli wobec przecieków, które ktoś robi za pośrednictwem tego radia.

Ciekawe, czy prokuratura podejmie działania w celu znalezienia źródła tego przecieku?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Maj 05, 2010 1:58 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kampanie za pomocą przecieków prowadzi też druga strona, czego dowodem artykuł w dzisiejszej Rzepie:

Cytat:
Dziwne wnioski z sekcji
Mariusz Kowalewski , Piotr Nisztor , pek 05-05-2010, ostatnia aktualizacja 05-05-2010

Dziennikarze „Rz” widzieli protokoły oględzin zwłok trzech osób tragicznie zmarłych w katastrofie samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem. Do nich dołączone są protokoły przesłuchań bliskich ofiar. Najważniejsze informacje w protokole oględzin zapisane są w punktach 18 – 23.

Punkt 18. zawiera informację o osobie przeprowadzającej sekcję. W każdym protokole, który widzieli dziennikarze „Rz”, napisane jest, że wykonywał ją lekarz zakładu medycyny sądowej w Moskwie.

Punkt 19. dotyczy przyczyn śmierci. Tutaj lekarz wpisał dwa lakoniczne słowa: „mnogie obrażenia”.

W punkcie 23. zawarty jest opis okoliczności, w jakich doszło do zgonu. Lekarze napisali w nim, że śmierć nastąpiła w wyniku katastrofy samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku o godz. 10.50 czasu miejscowego (czyli 8.50 czasu polskiego – red.).

Według pierwszych doniesień prezydencki samolot rozbił się o 8.56 czasu polskiego – wtedy włączyły się syreny alarmowe lotniska Smoleńsk-Siewiernyj informujące o katastrofie. Ale w ubiegłym tygodniu premier Donald Tusk na konferencji prasowej powiedział, że czarne skrzynki Tu-154 miały przestać pracować o 8.41. To wtedy prawdopodobnie samolot się rozbił. Wiadomo, że służby medyczne na miejsce katastrofy dotarły dopiero po godz. 9. Skąd zatem w protokołach godzina 8.50?

Płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej, nie chce się na ten temat wypowiadać. Zapytani przez nas prawnicy są bardziej rozmowni. – Myślę, że informacja dotycząca godziny zgonu została skądś uzyskana, bo lekarz przeprowadzający sekcję może tylko w przybliżeniu określić taki czas – mówi Kazimierz Olejnik, były prokurator krajowy.

Zdaniem prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, byłego ministra sprawiedliwości, „lekarz przyjął godzinę katastrofy, która była najbardziej prawdopodobna”.

Protokoły, które widziała „Rz”, przynoszą też inne ciekawe informacje. Według zapewnień naszego rządu polscy prokuratorzy na miejscu w Moskwie uczestniczyli w pracach tamtejszych śledczych. Tyle że w protokołach nie ma śladu ich obecności. Rosyjski lekarz w rubryce przyczyny zgonu pisze: „stwierdziłem”. „Rz” widziała polskie tłumaczenie jednego z tych dokumentów. W nim też nie pojawia się informacja o polskich śledczych.

Płk Rzepa zapewnia, że polscy prokuratorzy brali udział w identyfikacji zwłok. – Dopóki nie zobaczymy tego dokumentu i nie będzie on przetłumaczony przez tłumacza przysięgłego, nie będziemy sprawy komentować – ucina wszelkie pytania.

Na razie polscy prokuratorzy nie otrzymali jeszcze dokumentów z sekcji. – Czekamy na realizację tego wniosku – mówi Rzepa.

Olejnika dziwi brak w raporcie informacji o polskich przedstawicielach. Według niego powinny w nim być ich podpisy. Co do innych zapisów w protokołach mówi: – Nie można umrzeć z powodu mnogości obrażeń. Sekcja zwłok polega na tym, by konkretnie określić, co było przyczyną śmierci, np. uderzenie w głowę, rana cięta, kłuta.

Zdaniem Ćwiąkalskiego zaś, stwierdzenie użyte przez Rosjan przy opisie przyczyn zgonu można wytłumaczyć. – Takie określenie („mnogie obrażenia” – red.) oznacza, że wszystko jest roztrzaskane – mówi „Rz”. – Czymś zasadniczo innym jest katastrofa lądowa, a inaczej jest w przypadku katastrofy lotniczej. Nie można tego oddać tymi samymi słowami – dodaje.

Tyle że protokoły, które widziała „Rz”, dotyczą osób, których ciała w wyniku katastrofy zostały uszkodzone nieznacznie.

– Na zewnątrz nie wyglądał jak ofiara katastrofy lotniczej. Tak było też w przypadku innych ofiar – mówi nam bliski jednej z ofiar będący w Moskwie podczas okazania.


http://www.rp.pl/artykul/15,471102_Dziwne_wnioski_z_sekcji.html

Tyle, że fakty, które wyciekły za pomocą Rzepy są jednak mniej bulwersujące od tych, które wyciekły za pomocą RMF. No i sugestie Rzepy są wyraźnie naciągane i opinie Ćwiąkalskiego zdecydowanie bardziej przekonują od tego co sugeruje dziennikarze gazety. Gdy idzie o fakty i sugestie RMF - są one dużo poważniejsze...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Czw Maj 13, 2010 6:58 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bez sensacji i zgodnie z dotychczasowymi przypuszczeniami. Ale nie wszystko jest jeszcze wyjaśnione, na co wskazuje ostatnia część tekstu.

Cytat:
Odczytano zapis czarnej skrzynki samolotu Tu-154M
(...)
Przebieg wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku

Dowódca załogi kpt. Arkadiusz Protasiuk, gdy zorientował się, że jest za blisko ziemi, próbował poderwać maszynę. Świadkowie przesłuchani przez rosyjską prokuraturę twierdzili, że słyszeli wycie silników samolotu, gdy przelatywał on nad drogą. Wtedy silniki miały około 60 proc. swojej mocy. Ale Tu-154M na rozpędzenie ich do maksymalnej mocy potrzebuje około 10 sekund. Gdy samolot przelatywał nad drogą, potrzebował jeszcze niespełna 5 sekund, czyli 400 metrów, by wzbić się z fazy lądowania z powrotem w powietrze.

Gdyby ten manewr się powiódł, samolot wylądowałby na brzuchu i być może część pasażerów by przeżyła. Jednak samolot uderzył o drzewo. Urwała się 1/3 lewego skrzydła. Wtedy już nie było ratunku. Tu-154M zaczął się obracać dookoła własnej osi. Ścięte skrzydło zaczęło ryć ziemię. Ogon lecącej do góry nogami maszyny jako pierwszy zawadził o grunt.

Dane odczytane z polskiego rejestratora ATM-QAR (czarna skrzynka to nazwa umowna) nie dają odpowiedzi na najważniejsze pytanie: dlaczego piloci w ogóle podjęli decyzję o lądowaniu na oślep, we mgle? To sprawdza polska prokuratura wojskowa. W tej chwili oskarżyciele stawiają dwie główne hipotezy. Pierwsza nawiązuje do ujawnionych przez „DGP” nieprawidłowości w zabezpieczeniu transportu z zapasowych lotnisk. W planie lotu wyznaczono dwa białoruskie lotniska: w Mińsku i Witebsku. Jednak Biuro Ochrony Rządu nie zabezpieczyło ich, tłumacząc, że nie miało informacji z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Prokuratorzy sprawdzają też, czy odpowiedzialności za tę kwestię nie ponosi resort spraw zagranicznych. To bowiem służby dyplomatyczne powinny współorganizować kolumnę transportową dla pasażerów Tu-154M. Oskarżyciele wyjaśniają także rolę dyrektora protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusza Kazany, który – jak ujawniła „Gazeta Wyborcza” – przebywał w kabinie pilotów. Nie wykluczają, że mógł on tłumaczyć pilotom, iż z innych lotnisk niż Siewiernyj pod Smoleńskiem nie będzie można się dostać do Katynia.

Drugi, główny wątek śledztwa zakłada błąd obsługi rosyjskiego lotniska. Jednym z parametrów, jakimi kierowali się piloci przy lądowaniu, były odczyty z wysokościomierza barycznego. Przy podchodzeniu do lądowania obsługa lotniska powinna podać, ile wynosi ciśnienie na ziemi. Dopiero po wprowadzeniu tych danych załoga ustawia prawidłowo odczyt wysokości w wysokościomierzu barycznym. Prokuratura nie wyklucza także, że kontrolerzy z Siewiernego mogli błędnie podać pilotom odczyt odległości i wysokości samolotu względem lotniska. Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego jest zdania, że piloci lecieli pod właściwym kątem wobec lotniska i gdyby lecieli wyżej, udałoby im się wylądować. Jak było naprawdę, dowiemy się dopiero po ujawnieniu nagrań z rejestratora rozmów załogi i dźwięków z kokpitu. A te znajdują się w Rosji.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Artykuł z dnia: 2010-05-13


http://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/420647,odczytano_zapis_czarnej_skrzynki_samolotu_tu_154m.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Czw Maj 13, 2010 9:01 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wypowiedź rosyjskiego prokuratora, który - wg "Faktu" - należy do zespołu badającego przyczyny katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Słyszał zapis z czarnej skrzynki, rejestrującej rozmowy w kokpicie pilotów, z ostatnich 30 minut tragicznego lotu.

Informacje o tym, co zapisało się na taśmach z czarnych skrzynek, to jednak wciąż tajemnica śledztwa. Dlatego rozmówca "Faktu" zgodził się o tym opowiedzieć pod warunkiem, że gazeta nie ujawni jego nazwiska.

Cytat:
(...)

"To bardzo dziwnie wygląda. Ostatnie 30 minut nagrania z rejestratora lotu w większości nie wskazuje na to, aby coś złego działo się z samolotem - zaczyna swoją relację. - Przez większość czasu piloci zachowują się spokojnie. Nie mają sygnałów o tym, aby coś się psuło, było nie tak, aby musieli interweniować. Po prostu rozmawiają, mówią sobie, jak to zwykle bywa w kabinie, o prywatnych rzeczach" - opowiada prokurator.

Podkreśla, że rozmowa prowadzona jest w luźny sposób, nie słychać żadnego napięcia, nerwowości.

W pewnej chwili piloci przerywają pogawędkę i zaczynają przekazywać sobie komendy. Prokurator jest przekonany, że była to rutynowa rozmowa dotycząca przygotowania do podchodzenia do lądowania. I nagle sytuacja się całkowicie zmienia.

"Daj drugi, drugi... W drugą!" - słuchać podniesiony głos w kabinie. Rosyjski prokurator nie jest pewny, co to znaczy. Przypuszcza, że może to być polecenie wykonania jakiegoś manewru na podstawie poprzedniej, pierwszej komendy, np. ze smoleńskiej wieży kontrolnej. Polscy specjaliści, którym "Fakt" opisał tę wypowiedź, nie wykluczają też, że to może być wykrzyczane polecenie przestawienia jakiegoś przełącznika. To będzie można ustalić dopiero po nałożeniu zapisu z rozmów w kabinie z zapisem parametrów lotu, czyli dokładnego czasu uruchomienia każdego urządzenia w kokpicie.

"Zawracaj!" - kolejny okrzyk. Tu specjaliści sądzą, że rosyjski prokurator coś źle zrozumiał. Mało prawdopodobne, by chodziło po prostu o zawrócenie samolotu.

"Ustawienie?" - pada pytanie. "Wysokość?" - za chwilę kolejne. Ale te słowa są już wykrzyczane. Mieszają się z odpowiedziami, ktoś krzyczy jakieś liczby, słychać szum, dużo niezrozumiałych słów...

Rosyjski rozmówca "Faktu" opowiada, że zamieszanie sięgnęło zenitu. "Trudno było cokolwiek zrozumieć, słychać było tylko krzyki" - opowiada. "I wtedy usłyszałem wyraźne, przerażające okrzyki: "Jezu, Jezu!". I było po wszystkim. I koniec, tyle. Tylko tyle..." - mówi smutno.


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/ostatnie-krzyki-pilotow-jezu-jezu,1477796
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Maj 14, 2010 8:03 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu przykryli ciało prezydenta własnymi marynarkami
Oficerowie BOR bronili ciała prezydenta



Funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, którzy czekali 10 kwietnia na płycie lotniska Siewiernyj w Smoleńsku na przylot prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i delegacji udającej się do Katynia, byli jednymi z pierwszych na miejscu katastrofy Tu-154M. Oficerowie nie chcieli wydać ciała prezydenta Rosjanom; na polecenie władz rosyjskich wszystkie ciała miały zostać przewiezione do Moskwy.

Jak relacjonuje jeden z uczestników zajścia, funkcjonariusze BOR utworzyli kordon wokół ciała prezydenta, nie godząc się na jego wydanie władzom Rosji. Wcześniej przykryli je własnymi marynarkami. Prezydencka ochrona mogła szybko zlokalizować ciało Lecha Kaczyńskiego dzięki chipowi, który prezydent miał w marynarce. Funkcjonariusze widzieli też ciało Marii Kaczyńskiej, ale nie byli już w stanie go "zabezpieczyć", nie mogąc pozwolić sobie na rozproszenie. Za służbę do końca zostali zawieszeni w czynnościach. Powód: nieautoryzowane użycie broni. Biuro Ochrony Rządu odmawia komentarzy na ten temat do czasu zakończenia śledztwa.
Sprawę ma poruszyć na posiedzeniu sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych poseł Jarosław Zieliński (PiS). - Nie mam informacji na temat tego zdarzenia. Będę o tę sprawę dopytywał - mówi poseł. O sprawie słyszał Bogdan Święczkowski, szef ABW w latach 2006-2007, ale nie zna żadnych szczegółów. - Słyszałem o tym, ale nie mam szczegółowej wiedzy na ten temat - wyjaśnia.

Według Zielińskiego, komisja będzie chciała wyjaśnić ten wątek, ale przystąpiła także do czynności, które mają na celu wyjaśnienie całej katastrofy, i wystąpiła już do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego o wydanie dotyczących jej materiałów. - Poprosiliśmy o materiały z centrum antyterrorystycznego ABW. Otrzymaliśmy jak na razie skąpe materiały, ale będą one punktem wyjścia do prac komisji. Będziemy dopytywać także inne służby w tej sprawie - mówi poseł.

Incydent z udziałem ochrony prezydenta i rosyjskich służb prawdopodobnie został zarejestrowany na filmie nakręconym telefonem komórkowym, ciągle badanym przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego na zlecenie prokuratury wojskowej. Wyjaśniałoby to zastanawiające tłumaczenia śledczych na temat rzekomej niemożności zweryfikowania zawartości nagrania, którego autentyczność potwierdzono. Na filmie słychać fragmenty komend w języku polskim i rosyjskim. Słychać też odgłosy wystrzałów, które odnotowane zostały w protokołach przesłuchań rosyjskich milicjantów. Scenariusz zdarzenia utrwalony na filmie potwierdza autentyczność zajścia: postacie w białych koszulach to oficerowie BOR przeszukujący miejsce katastrofy. Film dokumentuje też użycie broni palnej sygnalizujące, że ochrona nie zamierza wydać ciała prezydenta rosyjskim funkcjonariuszom, w tle słychać rosyjskojęzyczną komendę oficerów BOR (z wyraźnym polskim akcentem) skierowaną do Rosjan: "Wsie nazad!" - wszyscy do tyłu!

Wraz z upływem czasu wątpliwości w sprawie tragedii na lotnisku Siewiernyj przybywa. Opinię bulwersuje m.in. brak należytego zabezpieczenia miejsca katastrofy. Osoby postronne wciąż znajdują ważne części samolotu, np. urządzenia do wypuszczania podwozia w samolocie. O skali zaniedbań na miejscu tragedii świadczy chociażby znaleziony długo po katastrofie fragment urządzenia służącego do wysuwania podwozia. Pokazywał go w środowej "Misji specjalnej" w TVP 1 Tomasz Sakiewicz. - Brak zabezpieczenia śladów to skandal, za który odpowiedzialność ponosi zarówno strona polska, jak i rosyjska. Nawet jeśli uznamy, że tylko strona rosyjska prowadzi to śledztwo, to - moim zdaniem - brak zabezpieczenia miejsca tragedii jest niedopuszczalnym skandalem, także według przepisów rosyjskich - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Bogdan Święczkowski, były szef ABW. Może to wręcz uniemożliwić poznanie rzeczywistych przyczyn tragedii. Zdaniem karnisty z Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Piotra Kruszyńskiego, prawdopodobieństwo takiego obrotu sprawy jest ogromne.

Faktem jest też niedoinformowanie rodzin ofiar, które nie wiedzą nawet tego, czy przeprowadzono sekcję zwłok ich bliskich. - Opinia publiczna powinna być informowana o przebiegu śledztwa, zwłaszcza w sytuacji kiedy giną prezydent, jego małżonka, część elity politycznej kraju. Uważam, że w takich okolicznościach nie powinno się czekać na formalne zakończenie śledztwa, które może potrwać naprawdę długo - stwierdza prof. Kruszyński. - W Polsce mówi się, że jest prowadzone śledztwo, ale ja jako adwokat pierwszy raz widzę takie śledztwo, w którym nie prowadzi się żadnych czynności, a jedynym działaniem jest oczekiwanie na kopie dokumentów - podkreśla mecenas Bogdan Borkowski, pełnomocnik rodziny państwa Olewników. Według mecenasa, zgodnie z Kodeksem Postępowania Karnego powinno się wysłać chociaż pisma do rodzin ofiar z informacją, że mają one prawo zgłosić się jako pokrzywdzone w tym śledztwie. - Moim zdaniem, miałyby nawet prawo w drodze zagranicznej pomocy prawnej poprzez MSZ zgłosić się do śledztwa rosyjskiego. MSZ mogłoby przesłać takie zgłoszenie do ministerstwa sprawiedliwości Rosji poprzez MSZ rosyjski, aby te osoby wystąpiły jako pokrzywdzone w tym śledztwie - zaznacza adwokat. Jak wyjaśnia, status osoby pokrzywdzonej daje prawo do bycia informowanym o wszystkich czynnościach procesowych, czyli np. eksperymentach czy przesłuchaniach świadków, a osoby takie mają prawo zajmować stanowiska procesowe, czyli wnosić o zbadanie niektórych wątków, o przesłuchania czy o przeprowadzenie dowodów. Według mecenasa, także sekcje zwłok ofiar tragedii można było wykonać po dotarciu ciał do Polski. - To wymagałoby moralnej zgody rodziny, ale ten trud przeprowadzenia sekcji trzeba było podjąć, chociażby w celu zdobycia własnych dowodów w sprawie, bo my nie wiemy, co tak naprawdę prześlą Rosjanie - podkreśla mecenas Borkowski.

Tymczasem krewni części ofiar katastrofy tupolewa wystosowali apel w obronie dobrego imienia śp. mjr. Arkadiusza Protasiuka, kapitana prezydenckiego Tu-154M. Jego treść zamieścił portal niezależna.pl. "Nie możemy zgodzić się z tym, aby odpowiedzialność za skutki tragedii smoleńskiej została przerzucona na nieżyjącą załogę samolotu, w tym jego kapitana, pilota wojskowego pierwszej klasy - Ś.P. majora WP Arkadiusza Protasiuka" - napisano m.in. w apelu. "Obawiamy się, że jedną z pierwszych prób takiego działania, szczególnie dotkliwie odbieraną przez Bliskich, był znamienny brak przedstawicieli administracji rządowej na państwowej przecież ceremonii pogrzebowej Ś.P. majora pilota WP Arkadiusza Protasiuka. (...) Jako bliscy Ofiar katastrofy smoleńskiej nie możemy się zgodzić na to, aby władze, w imię nieznanych nam celów, dzieliły załogę i pasażerów samolotu specjalnego na dobrych i złych, na ofiary i winnych" - uważają autorzy listu.

Paweł Tunia



http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100514&typ=po&id=po01.txt
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jerzy Sychut



Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 35

PostWysłany: Pią Maj 14, 2010 8:32 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

renceopadajom

Według BOR powyższe informacje mijają się z prawdą. Po pierwsze, trudno mówić o utworzeniu kordonu wokół ciała - funkcjonariuszy było tylko dwóch. Nie mogli też widzieć ciała Marii Kaczyńskiej, a tym bardziej go poznać, skoro identyfikacja jej ciała trwała w Moskwie kilka dni. Nie było też żadnego chipa w marynarce prezydenta.

Gazeta podała także, że funkcjonariusze BOR za służbę do końca zostali zawieszeni w czynnościach. Jako powód podano nieautoryzowane użycie broni. Również tą informację dementuje BOR. Funkcjonariusze, którzy byli na miejscu katastrofy nadal są w służbie. BOR dodaje także, że nikt nie strzelał na miejscu katastrofy.

BOR zapowiedziało wydanie specjalnego oświadczenia w tej sprawie dzisiaj po południu.

http://wiadomosci.onet.pl/2169806,11,bor_dementuje_doniesienia_prasowe_ws_ciala_prezydenta,item.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sob Maj 15, 2010 8:42 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Badanie katastrofy na końcowym etapie zbierania danych
Sobota, 15 maja

Badanie okoliczności katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem jest na końcowym etapie zbierania danych - poinformował przewodniczący polskiej Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich.
Wstępny raport ws. katastrofy powinien zostać opublikowany w ciągu dwóch-trzech tygodni

Przekazał też, że wstępny raport Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) w Moskwie, wyjaśniającego przyczyny tragedii, powinien zostać opublikowany w ciągu dwóch-trzech tygodni. Nie wykluczył wszelako, iż nastąpi to wcześniej, nawet w przyszłym tygodniu.
(...)
Według Klicha, który z upoważnienia rządu Polski uczestniczy w badaniach prowadzonych przez MAK, nie można mówić o jednej przyczynie katastrofy. - Wypadek dobrze zbadany przez specjalistów - to kilkanaście przyczyn i kilkanaście bądź nawet kilkadziesiąt okoliczności, które miały wpływ na to, co się stało - powiedział.
(...)
Klich zauważył, że przyczyny wypadku zwykle zaczynają się wysoko. - Badanie zaczyna się jednak od dołu. Oceniane jest działanie załogi, środków, kontrolerów ruchu lotniczego, sprawność tego wszystkiego. Dobrze zbadany wypadek, to niekiedy dojście aż do prawa lotniczego. Prawo lotnicze nie może być przyczyną wypadku, może jednak być okolicznością pośrednią. Na przykład - złe zbadanie jakiegoś poprzedniego wypadku sprawia, że w systemie tkwi błąd. To dotyczy nie tylko pilotów. Trzeba ocenić całą infrastrukturę - oświadczył.
(...)
Przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych zaznaczył, że nie ma odpowiedniej wiedzy, ani nie został upoważniony, by "ocenić ciężar gatunkowy przyczyn; tego, czy to będzie bardziej na załogę". - Wiadomo było od początku, że lotnisko w Smoleńsku to lotnisko wojskowe. A lotnisko wojskowe nie ma takich wymagań jak lotnisko międzynarodowe. Ma swoje przepisy wewnętrzne, dostosowane do swoich możliwości finansowych, swoich potrzeb. To samo dotyczy szkolenia pilotów. Lotnictwo wojskowe może się rządzić swoimi prawami - powiedział Klich.

- Jeśli skoncentrujemy się na działaniu pilota, to wnioski będą bardzo płytkie. Trzeba sprawdzić cały system, który - mówiąc nieładnie - "wyprodukował" tego pilota, przygotował do działania w sposób niewłaściwy. Problem bezpieczeństwa lotów zaczyna się bowiem na poziomie prawa lotniczego - podkreślił.

Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych podał, że "wszystkie rejestratory z rozbitego samolotu zostały odczytane, również te zapisujące rozmowy w kabinie". - Potrzebne są jeszcze pewne uściślenia. Nie ma jeszcze formy pisemnej. Pracuje się nad tym. Jest to bardzo żmudna praca - powiedział.
(...)
- Główne elementy są jednak zakończone. Zakończone jest także odczytywanie danych o stanie samolotu. Na tej podstawie już oceniono, że maszyna była sprawna - ani nie było sygnalizacji na urządzeniach, ani załoga nie zgłaszała żadnych problemów. W kabinie nie było żadnych rozmów, z których by wynikało, że załogę coś zaniepokoiło; że coś się dzieje. Z całą pewnością można powiedzieć, że samolot był sprawny - poinformował Klich.

- Wiemy już, co się stało, jaki był przebieg zdarzenia. Będą jeszcze różne obliczenia, na przykład - wyważenia, ciężaru. Teraz nastąpi cały proces analizy, stawiania pewnych hipotez roboczych, weryfikowania ich. To ten etap odpowie, dlaczego się stało - wskazał.
(...)
- Pogoda sama w sobie nie może być przyczyną wypadku. Pogoda może utrudnić działanie, może spowodować większe obciążenie pracą, skomplikować ją - podkreślił Klich.

Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych uznał za dyskusyjne opinie, iż lotnisko w Smoleńsku w tak złych warunkach pogodowych, jak te 10 kwietnia, powinno być zamknięte. - Mogą być warunki, które nie pozwalają na lądowanie, ale pozwalają na start. Lotnictwo wojskowe jest przygotowane do działań bojowych. Jeśli ma możliwość wystartowania, to wystartuje i wykona zadanie. Dopiero potem ci na ziemi będą się martwić, gdzie samolot posadzić - wyjaśnił.

- Nie znalazłem żadnego dokumentu, który wskazywałby na istnienie systemu zamykania lotniska. Nawet nie jestem przekonany, czy w Polsce jest taki system zamykania kompletnego - zaznaczył Klich.

Współpracę ze stroną rosyjską przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych ocenił jako bardzo dobrą.
(...)
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/nie-mozna-mowic-o-jednej-przyczynie-katastrofy,1479207
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Maj 19, 2010 1:23 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Rosja: Wstępny raport ws. przyczyn katastrofy
Środa, 19 maja (10:01)

Rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotnictwa (MAK) ogłosił wstępny raport dotyczący katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem. MAK ustalił m.in., że w kabinie pilotów znajdowały się dwie postronne osoby. Nieoficjalnie wiadomo, że jedną z nich był gen. Andrzej Błasik.

MAK ustalił, że na czarnych skrzynkach samolotu zidentyfikowano dwa głosy spoza załogi - jeden pozostaje nierozpoznany. Głosy osób spoza załogi w kabinie Tu-154 czarne skrzynki zarejestrowały na 16-20 minut przed katastrofą. MAK nie ujawnił, do kogo należał zidentyfikowany głos.

Źródło w Moskwie, znające kulisy badania okoliczności katastrofy, powiedziało PAP, że jedną z dwóch osób, których głos zarejestrowała czarna skrzynka, był generał broni Andrzej Błasik, dowódca sił powietrznych.

PAP dowiedziała się także, że drugą z tych osób nie jest Mariusz Kazana, dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ. Początkowo sądzono, że to jego głos nagrał rejestrator w kabinie pilotów. Córka dyrektora Kazany, która przyleciała do Moskwy, jednak tego nie potwierdziła.

Szefowa MAK Tatiana Anodina powiedziała, że w najbliższym czasie dokończona zostanie identyfikacja drugiego głosu.

Z ustaleń MAK wynika, że drzwi do kabiny pilotów prezydenckiego samolotu były otwarte w trakcie podejścia do lądowania. Katastrofa nastąpiła o godz. 10.41 czasu moskiewskiego (godz. 8.41 czasu polskiego). Wylot z Warszawy nastąpił o 7.27 (czasu polskiego), z opóźnieniem. W trakcie lotu załoga otrzymywała informacje, że pogoda na lotnisku w Smoleńsku się pogarsza.

Anodina poinformowała, że komitet zakończył rozszyfrowywanie czarnych skrzynek i rozmów z wieżą kontroli lotów, a oryginały znajdują się w MAK. Poinformowała, że polscy ministrowie: obrony i spraw wewnętrznych Bogdan Klich i Jerzy Miller odsłuchali nagrania rozmów załogi.

Czwarta czarna skrzynka Tu-154 - tzw. rejestrator eksploatacyjny - została odkodowana w Polsce (gdzie ją wyprodukowano). Jej odczyty są analogiczne do odczytów trzech czarnych skrzynek odszyfrowanych w Moskwie - podał MAK.

Członek MAK Aleksiej Morozow powiedział, że po nawiązaniu łączności z wieżą w Smoleńsku uprzedzono załogę Tu-154 o mgle i złej widoczności na lotnisku w Smoleńsku, i że nie ma możliwości lądowania.

Morozow wyjaśnił, że załoga polskiego samolotu Jak-40, który wylądował w Smoleńsku wcześniej, poinformowała załogę Tu-154, że widoczność ocenia na 200 m, ale załoga Tu-154 podjęła próbę lądowania.

Wysokość, na której podjęto decyzję o ewentualnym odejściu na drugi krąg na polecenie wieży wynosiła 100 metrów, załoga to polecenie potwierdziła. Na 18 sekund przed uderzeniem w przeszkodę, która całkowicie zniszczyła konstrukcję maszyny, po raz pierwszy zadziałał system TAWS, wydając załodze polecenie "PULL UP" (do góry) - podał Morozow.

Przed lotniskiem Smoleńsk Siewiernyj jest parów i tam nastąpiło pierwsze zderzenie. Od pierwszego uderzenia w przeszkody na ziemi - 1100 metrów do pasa startowego - do zniszczenia maszyny minęło 5-6 sekund, wszystkie systemy i silniki działały, samolot nie rozpadł się w powietrzu - ustalił MAK.

Tatiana Anodina podkreśliła, że kwestia ewentualnego wywierania wpływu na załogę musi być jeszcze zbadana. Dodała, że ma to duże znaczenie przy wyjaśnieniu okoliczności katastrofy. Natomiast Edmund Klich, szef polskiej Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych powiedział, że po odsłuchaniu nagrań z kabiny pilotów nie odniósł wrażenia, by piloci działali pod wpływem presji. Zaznaczył, że wymaga to dodatkowych analiz i opinii biegłych.

Jak zapowiedział, polski ekspert-psycholog będzie oceniał, jaki był poziom stresu załogi Tu-154 tuż przed katastrofą. Ekspert będzie analizował zarówno nagrania rozmów załogi podczas feralnego lotu, jak i nagrania ich prywatnych rozmów.

Z ustaleń wynika również, że stan lotniska w Smoleńsku był przed dniem katastrofy trzykrotnie sprawdzany. Ostatni raz nastąpiło to 5 kwietnia. Z tych kontroli wynikało, że lotnisko jest przygotowane do lądowania samolotu przy różnej pogodzie. MAK uznał, że środki zabezpieczenia lotniska w Smoleńsku w dniu 10 kwietnia, gdy miał na nim lądować prezydencki samolot, były identyczne jak 7 kwietnia, gdy lądowały samoloty z premierami Rosji - Władimirem Putinem i Polski - Donaldem Tuskiem.

Z zebranych dotychczas informacji wynika, że samolot Tu-154 był sprawny, miał 19 ton paliwa, co było wystarczające nie tylko na przelot na lotnisko w Smoleńsku, ale też na lotniska zapasowe. Także system wczesnego ostrzegania TAWS, w który był wyposażony - jak ocenili eksperci - był sprawny.

Jak mówiła szefowa MAK, komitet wykluczył zamach terrorystyczny, awarię techniczną, pożar czy wybuch na pokładzie. Według niej załoga Tu-154 na czas otrzymywała informacje meteorologiczne i o lotniskach zapasowych.

Anodina powiedziała, że Międzypaństwowy Komitet Lotniczy jest gotowy przygotować procedury związane z przekazaniem kopii rejestratorów lotów Polsce, jeśli decyzję w tej sprawie podejmie premier Władimir Putin. Dodała, że przekazanie może nastąpić w najbliższym czasie przy udziale przedstawicieli prokuratór generalnych Polski i Rosji.

- Z ich udziałem powinny być przeprowadzone badania autentyczności tych rejestratorów i wszystkie procedury - podkreśliła. Zaznaczyła, że zgodnie z praktyką zwykle rejestratory parametrów lotu do samego końca znajdują się w posiadaniu komisji badawczej.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/rosja-ujawniono-raport-w-sprawie-katastrofy,1480802
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Maj 21, 2010 6:29 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Pilot Jaka-40: Tupolew wcale nie lądował

"Tupolew nie lądował, tylko podchodził do lądowania" - mówi "Gazecie Wyborczej" dowódca rządowego samolotu Jak-40, który 10 kwietnia wylądował w Smoleńsku 79 minut przed prezydenckim Tu-154.

Jest to pierwsza publiczna wypowiedź osoby, która z pierwszej ręki zna ostatnie chwile lotu prezydenckiego samolotu. Porucznik Artur Wosztyl, po ponad miesiącu od tragicznego zdarzenia, zaczął mówić w mediach o feralnym poranku w Smoleńsku. Jednak niektóre szczegóły musiał przemilczeć, bo prokuratura wojskowa objęła je tajemnicą.

Pilot potwierdza m.in. panujące wówczas, bardzo złe warunki atmosferyczne i to, że trzykrotnie ostrzegał o tym załogę Tu-154. Zasłaniając się tajemnicą śledztwa, nie chce powiedzieć, czy odradzał kolegom lądowanie. Tak twierdzi rosyjska komisja badająca wypadek. "Informowałem o coraz gorszych warunkach - powtarza - a te były poniżej minimum bezpieczeństwa".

Jego zdaniem przy tych warunkach wieża kontrolna powinna była odradzić tupolewowi lądowanie i zamknąć lotnisko. Co wieża mówiła załodze tupolewa? Tego por. Wosztyl nie chce powiedzieć, chociaż w kabinie jaka słuchał przez radio wszystkich rozmów wieży z tupolewem.

Wosztyl nie pamięta, jaką informację o ciśnieniu wieża podała pilotom Tu-154. A ta informacja jest bardzo ważna dla zrozumienia, dlaczego samolot zszedł tak nisko nad ziemię, że aż zahaczył o drzewa.

Pytany o to, jak dowiedział się, że Tu-154 nie wylądował, Wosztyl powiedział "Gazecie Wyborczej": To było słychać. Siedziałem w jaku jakieś 700-800 metrów od miejsca katastrofy. Samolot podchodził do lądowania na ustalonym zakresie pracy silnika. I nagle usłyszałem, że dodał obrotów, potem dźwięk jednego milknącego silnika, potem jakieś trzaski, huki. Pomyślałem: "no, chyba chłopaki się rozbili".

Wieża przez chwilę była przekonana, że samolot nie uderzył w ziemię, lecz odleciał na zapasowe lotnisko. Może o tym świadczyć dezorientacja pracownika obsługi, który wyszedł z budynku lotniska tuż po zderzeniu samolotu z ziemią. "To był mężczyzna w mundurze. Zapytałem, gdzie jest nasz tupolew" - opowiada por. Wosztyl. "Odleciał" - usłyszałem.

Więcej w "Gazecie Wyborczej".


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/pilot-jaka-40-tupolew-wcale-nie-ladowal,1481788
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pią Maj 21, 2010 8:36 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Przeczytaj oryginał raportu MAK w sprawie katastrofy
Czwartek, 20 maja (22:13) A
Przekazujemy przetłumaczony na język polski wstępny raport Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) zamieszczony w środę na stronach internetowych MAK.

Cytat:
Informacja o przebiegu i wstępnych wynikach dochodzenia w sprawie katastrofy samolotu Tu-154 o numerze rejestracyjnym 101 Rzeczypospolitej Polskiej

Przewodnicząca Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) T.G. Anodina

"Międzypaństwowy Komitet Lotniczy jest dziś gotów do poinformowania o wstępnych wynikach prac Komisji Technicznej w związku ze straszną tragedią, która wstrząsnęła nie tylko Polską i Rosją, ale i całym światem.

Z przekonaniem oświadczam, że wszystkie okoliczności i przyczyny katastrofy zostaną ustalone w sposób obiektywny i jawny. Podstawą tego jest fakt, że rządy Rosji i Polski podjęły decyzję o zbadaniu katastrofy samolotu Tu-154 Ministerstwa Obrony Polski, który leciał na międzynarodowej trasie z pasażerami na pokładzie, zgodnie z międzynarodowymi zasadami Konwencji Chicagowskiej, którą ratyfikowało 190 państw, w tym Rosja i Polska.

Dla realizacji postanowień Konwencji o niezawisłości dochodzenia ważne jest to, by dochodzenie prowadziła właśnie organizacja międzynarodowa, która kieruje się normami prawa międzynarodowego i dysponuje dużym doświadczeniem międzynarodowych dochodzeń w 53 krajach świata.

MAK jest członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Niezawisłych Instytucji Badania Bezpieczeństwa Lotniczego (ISASI).

Wysoko cenimy to, że samego początku dochodzenia mamy wsparcie kolegów z USA, państw Unii Europejskiej, które oświadczyły, iż nie kwestionują niezależności, obiektywności i profesjonalizmu naszej Komisji.

Komisja Techniczna MAK, w skład której wchodzą specjaliści Ministerstwa Obrony Rosji, ściśle współdziała z dużą grupą polskich ekspertów wojskowych i cywilnych, z Pełnomocnikiem Rządu Polski panem Klichem na czele.

Już od pierwszego dnia polscy specjaliści uczestniczą we wszystkich aspektach dochodzenia, mieli i mają dostęp do wszystkich niezbędnych materiałów, zarówno na miejscu zdarzenia, jak i przy rozszyfrowywaniu "czarnych skrzynek".

Nie ma jakichkolwiek nieporozumień natury profesjonalnej i prawnej.

W dochodzeniu biorą udział najlepsi specjaliści lotniczy i techniczni, instytuty naukowe-badawcze oraz przemysł Rosji, Polski i USA.

W ciągu miesiąca po katastrofie wykonano bezprecedensowo duży jak na praktykę międzynarodową zakres prac.

Wspólnie zakończono najbardziej złożony etap badań terenowych, w tym wykonanie zdjęć lotniczych, prace geodezyjne, określenie dokładnej trajektorii lotu oraz czasu katastrofy, poukładanie samolotu w realnej skali. Wszystkie ocalałe fragmenty samolotu oraz jego wyposażenie zostały wspólnie ze stroną polską wciągnięte do akt i znajdują się w chronionym miejscu.

Zakończono rozszyfrowywanie pokładowych rejestratorów lotu, z których jeden, będący dokładnym analogiem awaryjnego, rozszyfrowano w Polsce. Rozszyfrowano naziemne środki kontroli obiektowej, w tym rozmowy kontrolera lotów. Oryginały zapisów rejestratorów lotu znajdują się w MAK w sejfie, opieczętowanym przez obydwie strony. Wszystkie materiały są dokumentowane wspólnie.

Dobiega końca analiza danych z przeprowadzonego przez Komisję Techniczną lotu sprawdzającego całą aparaturę lotniska, w tym radiotechniczną aparaturę lądowania, a także innych materiałów, uzyskanych przy rozszyfrowywaniu środków kontroli obiektowej.

Wspólnie zakończono prace nad rozszyfrowywaniem rozmów członków załogi, identyfikacja ich głosów została przeprowadzona przez polskich lotników. Pracę utrudniał wysoki poziom szumów, w tym zza otwartych drzwi od kabiny załogi.

W celu oczyszczenia nagrania od szumów zastosowano specjalną posiadaną przez MAK aparaturę z unikalnym oprogramowaniem. Głosy członków załogi zostały dokładnie zidentyfikowane.

Podkomisja lotnicza zbadała dokumentację na temat szkolenia i działań załogi.

W laboratorium centrum badawczego w USA z udziałem specjalistów MAK i Polski, z udziałem Państwowej Rady Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) oraz Federalnego Zarządu Lotnictwa (FAA) w ramach naszego dwustronnego porozumienia z USA dokonano rozszyfrowania informacji systemu ostrzegania przed zderzeniem z ziemią TAWS i systemu nawigacji satelitarnej GNSS. Specjaliści przystąpili do analizy wyników.

Komisja Techniczna jednoznacznie stwierdziła - w czasie lotu nie doszło do aktu terrorystycznego, wybuchu, pożaru na pokładzie, niesprawności urządzeń technicznych samolotu. Silniki pracowały do samego zderzenia z ziemią.

Lotnisko i jego wyposażenie nadają się do przyjmowania statków powietrznych różnych klas, w tym Jak-40 i Tu-154.

System TAWS był włączony, zdolny do pracy i przekazywał załodze konieczne informacje. System nawigacyjny GNSS również był włączony i zdolny do pracy.

Załoga w porę otrzymywała dane o warunkach meteorologicznych i lotniskach zapasowych od stanowisk kontrolnych w Mińsku, na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj, a także od załogi samolotu Jak-40 Ministerstwa Obrony Narodowej Polski, który wylądował na lotnisku około 1,5 godziny przed katastrofą.

Ustalono, że w kabinie znajdowały się osoby, nie będące członkami załogi. Głos jednej z nich dokładnie zidentyfikowano, głos innej (lub innych) poddawany jest dodatkowej identyfikacji przez stronę polską. Jest to ważne dla śledztwa.

Wspólnie z polskimi specjalistami przygotowano i przekazano Pełnomocnikowi Polski operatywne zalecenia w sprawie zwiększenia bezpieczeństwa lotów. Podczas wizyty w MAK minister obrony narodowej pan B. Klich i minister spraw wewnętrznych - przewodniczący Komisji Rządowej Rzeczypospolitej Polskiej pan J. Miller zostali szczegółowo zapoznani z wynikami prac komisji. Wysłuchali oni nagrania rozmów załogi.

MAK regularnie informuje opinię publiczną o przebiegu dochodzenia i dzisiaj przedstawiamy oświadczenie prasowe na temat ustalonych faktów oraz okoliczności katastrofy.

Wykonany zakres prac nad badaniem katastrofy, wysoki profesjonalizm specjalistów Komisji Technicznej i zaangażowanych ekspertów, dobrze zorganizowana wspólna praca dają pewność, że przyczyna katastrofy zostanie ustalona jednoznaczne w maksymalnie krótkim czasie bez uszczerbku dla jakości. Rezultaty będą jawne i podane do wiadomości publicznej. Po zakończeniu prac Komisji Raport Końcowy i wszystkie materiały dochodzenia zostaną przekazane państwowym komisjom Rosji i Rzeczypospolitej oraz prokuraturom generalnym obu państw.

Zostaną opracowane rekomendacje, aby podobne tragedie nie powtórzyły się.

Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to nasz obowiązek wobec pamięci ofiar i nasza odpowiedzialność wobec społeczności międzynarodowej.

Przewodniczący Komisji Technicznej MAK A. Morozow

Ustalone fakty i okoliczności katastrofy samolotu Tu-154

Prezentowany materiał stanowi faktyczną informację, uzyskaną w trakcie dochodzenia Komisji Technicznej MAK z udziałem Pełnomocnika Rzeczypospolitej Polskiej oraz dużej grupy polskich ekspertów z różnych źródeł, w tym z naziemnych i pokładowych środków kontroli obiektowej, jak również dokumentacji lotniczej i technicznej. W przypadku pozyskania nowych dokumentów i ich analizy materiał ten będzie uściślany. Materiał ten i poszczególne jego części nie stanowią analizy przyczyn zdarzenia lotniczego, nie są ukierunkowane na ustalenie proporcji czyjejkolwiek winy lub odpowiedzialności i nie powinien być interpretowany jako taki. Dla wygody percepcji stwierdzone fakty są ujęte w grupy. Wszystkie dane na temat czasu odnoszą się do czasu smoleńskiego, który jest identyczny z moskiewskim. Czas warszawski jest opóźniony wobec niego o dwie godziny.

Grupa 1: Ogólny poziom organizacji lotów i przygotowania członków załóg Tu-154M w 36. Pułku Sił Powietrznych Rzeczypospolitej Polskiej.

a. W jednostce brak szczegółowego programu przygotowania personelu latającego. Nie przeprowadza się regularnych okresowych treningów na symulatorze w celu wypracowania nawyków współdziałania i technologii pracy załogi, w tym na wypadek szczególnych wydarzeń w trakcie lotu;

b. W jednostce brak instrukcji współdziałania i technologii pracy członków załogi dla załogi 4-osobowej. Loty są wykonywane bezpośrednio z wykorzystaniem instrukcji obsługi samolotu w locie, opracowanej dla minimalnego składu załogi, czyli 3 osób (bez nawigatora).

Grupa 2: Formowanie załogi i przygotowanie jej do lotu 10.04.2010.

A. Załoga została uformowana na kilka dni przed lotem w składzie: dowódca, drugi pilot, nawigator i mechanik pokładowy. Ogólny nalot i nalot na danym stanowisku na Tu-154M wynosił w przypadku dowódcy odpowiednio około 3480 godzin i około 530 godzin, drugiego pilota 1900 godzin i 160 godzin, nawigatora 1070 godzin i 30 godzin, a mechanika pokładowego 290 godzin i 235 godzin.

b. W procesie przygotowania przedstartowego załoga otrzymała za pokwitowaniem dane meteorologiczne, które obejmowały faktyczną pogodę oraz prognozę dla lotniska odlotu, lotnisk zapasowych, a także prognozę pogody na trasie lotu. Faktycznych danych pogodowych i prognozy dla docelowego lotniska Smoleńsk Siewiernyj załoga nie miała.

c. Aktualnych danych aeronawigacyjnych dla docelowego lotniska Smoleńsk Siewiernyj, w tym aktualnych NOTAM, załoga nie miała.

Grupa 3. Przygotowanie samolotu do lotu

a. Samolot przed odlotem był w pełni sprawny. Ilość zatankowanego paliwa wynosiła około 19 ton, co było wystarczające dla lotu po zaplanowanej trasie, z uwzględnieniem wybranych lotnisk zapasowych. Analiza paliwa nie wykazała jakichkolwiek zastrzeżeń wobec fizyczno-chemicznych właściwości próbek. Masa startowa i wyważenie nie wykraczały poza wyznaczone przez instrukcję obsługi granice.

b. Samolot był wyposażony w system wczesnego ostrzegania przed zderzeniem z ziemią typu TAWS oraz system zarządzania lotem (FMS) typu UNS-1D. Systemy TAWS i FMS były włączone i zdolne do pracy.

Grupa 4. Przygotowanie lotniska do lotu

a. 16 marca 2010 specjalna komisja rosyjskich specjalistów wykonała techniczny rejs na lotnisko Smoleńsk Siewiernyj w celu określenia gotowości lotniska do przyjmowania statków powietrznych Tu-154 i Tu-134. Na podstawie rezultatów prac sformułowano ogólny wniosek, iż lotnisko nadaje się do przyjęcia wymienionych typów statków powietrznych przy uwzględnieniu szeregu zaleceń, w tym m.in. przy należytym stanie radiotechnicznego i świetlno-sygnalizacyjnego oprzyrządowania kursu lądowania 259 stopni.

b. 25 marca 2010 roku zostało przeprowadzone lotnicze sprawdzenie wszystkich środków i systemów lotniska. Na podstawie wyników sprawdzenia sformułowano ogólny wniosek, iż parametry i dokładnościowe charakterystyki radiolokatora lądowania, dalszej i bliższej radiolatarni naprowadzającej z markerami, wyposażenia sygnalizacyjno-świetlnego i radiostacji odpowiadają wymaganiom lotnictwa państwowego Rosji i nadają się do zabezpieczenia lotów. Środków realizacji automatycznego lub kierunkowego podejścia do lądowania lotnisko Smoleńsk Siewiernyj nie posiada.

c. 5 kwietnia 2010 roku został zatwierdzony akt przeglądu technicznego lotniska Smoleńsk Siewiernyj dla przyjmowania specjalnych rejsów. Ogólny wniosek: Lotnisko jest gotowe do przyjmowania specjalnych rejsów przy ustalonym minimum pogody. Tabela ustalonych minimów pogody dla podchodzenia do lądowania kursem 259 stopni i kategorii statków powietrznych "W" i "D" (Jak-40 i Tu-154) przewiduje lądowanie przy minimum pogody 100x1000 metrów.

d. 10 kwietnia 2010 r. zgodnie z raportem odpowiedniego specjalisty, w okresie od godziny 7.00 do godziny 8.00, przy przeprowadzeniu przedlotowej kontroli wyposażenia świetlno-technicznego było ono sprawne i zdolne do pracy. Bezpośrednio po katastrofie Tu-154 skontrolowanie sprawności wyposażenia świetlno-technicznego nie było możliwe z uwagi na dużą intensywność lotów do godziny 5.00 11 kwietnia 2010 r. Żadne zastrzeżenia wobec działania wyposażenia świetlno-technicznego ze strony załóg samolotów przylatujących na lotnisko 10 i 11 kwietnia do Komisji Technicznej nie wpłynęły.

Grupa 5. Przebieg lotu do momentu wejścia w strefę odpowiedzialności lotniska Smoleńsk Siewiernyj

a. Odlot z Warszawy nastąpił o 9:27 z opóźnieniem o 27 minut w stosunku do zmienionego czasu odlotu (9:00). Początkowo odlot planowano na 08:30.

b. Lot przebiegał przez terytoria trzech państw: Polski, Białorusi i Rosji. Pułap lotu około 10 000 metrów. Łączność radiową z kontrolerami Mińska i Moskwy utrzymywano w języku angielskim, z kontrolerem lotniska Smoleńsk Siewiernyj - w języku rosyjskim.

Grupa 6. Po poinformowaniu załogi o tym, że pogoda na lotnisku docelowym jest gorsza od ustalonego minimum

a. W trakcie lotu załoga była niejednokrotnie informowana o tym przez kontrolerów Mińska, Smoleńska, a także przez załogę Jak-40 sił powietrznych Polski, który dokonał lądowania na lotnisku o 9:15, czyli w przybliżeniu na 1 godz. 30 minut przed katastrofą;

- gdy na około 27 minut przed katastrofą samolot schodząc minął wysokość 7500 metrów, kontroler z Mińska zawiadomił załogę, iż na lotnisku docelowym jest mgła, widoczność 400 metrów.

- Po nawiązaniu łączności z lotniskiem Smoleńsk Siewiernyj załoga dwukrotnie otrzymała informację, iż na lotnisku jest mgła, widoczność 400 metrów, nie ma warunków dla przyjmowania.

- W tym samym czasie (na około 16 minut przed katastrofą) od załogi polskiego samolotu Jak-40 załoga Tu-154 otrzymała informację o tym, że widoczność wynosi 400 metrów, a widoczność pionowa 50 metrów.

- Na około 11 minut przed katastrofą załoga Jak-40 poinformowała, iż załoga rosyjskiego Ił-76 wykonała dwa podejścia do lądowania i odleciała na lotnisko zapasowe.

- Na 4 minuty przed katastrofą załoga Jak 40 poinformowała, iż ocenia widoczność na 200 metrów.

Grupa 7. Przebieg lotu od momentu wejścia w strefę odpowiedzialności lotniska Smoleńsk Siewiernyj do początku ścieżki schodzenia

a. Na prośbę załogi wykonano "próbne" podejście do lądowania do wysokości podjęcia decyzji (100 metrów).

b. Zezwalając załodze na trzecie zawrócenie, kontroler poinformował, że od wysokości 100 metrów koniecznie trzeba być gotowym do odejścia na drugi krąg.

Grupa 8. Wyjście na prostą lądowania i ścieżkę schodzenia

a. Lot ścieżką schodzenia przebiegał przy włączonym pilocie automatycznym w płaszczyznach wzdłużnej i bocznej, a także przy włączonym automatycznym regulatorze ciągu. Wyłączenie pilota automatycznego w płaszczyźnie wzdłużnej i automatycznego regulatora ciągu nastąpiło przy próbie odejścia na drugi krąg odpowiednio na 5 i 4 sekundy przed zderzeniem z przeszkodą (drzewem), które zapoczątkowało niszczenie konstrukcji samolotu. Wyłączenie pilota automatycznego w płaszczyźnie bocznej nastąpiło w momencie trzeciego zderzenia z przeszkodą, które zapoczątkowało niszczenie konstrukcji.

b. Pierwsze ostrzeżenie systemu TAWS typu PULL UP (CIĄGNIJ DO GÓRY) pojawiło się na 18 sekund przed zderzeniem z przeszkodą, które zapoczątkowało niszczenie konstrukcji samolotu. Przedtem dwukrotnie formułowano komunikaty typu TERRAIN AHEAD (ZIEMIA PRZED TOBĄ).

c. Pierwsze zderzenie samolotu z przeszkodą nastąpiło w odległości około 1100 metrów od pasa startowego, około 40 metrów na lewo od kursu lądowania. Jeśli uwzględni się rzeźbę terenu (parów) i wysokość drzewa, wysokość lotu samolotu była niższa od poziomu początku pasa o 15 metrów.

d. Trzecie zderzenie lewym skrzydłem, które doprowadziło do początku niszczenia konstrukcji samolotu, z brzozą o średnicy pnia 30-40 cm nastąpiło w odległości 260 metrów od punktu pierwszego zetknięcia, 80 metrów na lewo od przedłużonej osi pasa.

e. Czas, który minął od początku niszczenia konstrukcji samolotu do pełnego zniszczenia konstrukcji kadłuba samolotu wskutek zderzenia z ziemią w odwróconym położeniu, wyniósł około 5-6 sekund. Ostateczne zniszczenie konstrukcji samolotu nastąpiło o godzinie 10:41:06.

f. Badania medyczno-traseologiczne wykazały, że w momencie zniszczenia konstrukcji samolotu, w położeniu odwróconym, na pasażerów oddziaływało przeciążenie wielkości około 100 g. Przeżycie było w takich okolicznościach niemożliwe.

Grupa 9. Prace awaryjno-ratownicze

a. Po około 13 minutach po zdarzeniu służby zarządu spraw wewnętrznych obwodu smoleńskiego i Federalnej służby ochrony otoczyły miejsce upadku samolotu w promieniu 500 metrów łańcuchem 180 osób i 16 jednostek sprzętu.

b. Powstały nieznaczny otwarty pożar został zlikwidowany po 18 minutach po zdarzeniu przez przybyłe zastępy strażackie.

Grupa 10. Wyniki badania sprzętu lotniczego

a. Wyniki prac podkomisji inżynieryjno-technicznej potwierdzają, iż nie wykryto niesprawności w działaniu samolotu, silników i systemów pokładowych. Niszczenie samolotu w powietrzu, do momentu zderzenia statku powietrznego z przeszkodami, nie miało miejsca.

Grupa 11. Zaplanowane podstawowe prace Komisji dochodzeniowej

a. Dokończyć badanie informacji TAWS i FMS - na podstawie rezultatów, w razie potrzeby, wykonać korekcję trajektorii lotu.

b. Zbadać materiały ekspertyzy sądowo-medycznej członków załogi.

c. Z zaangażowaniem niezależnych ekspertów lotnictwa przeprowadzić kompleksową analizę działań załogi, specjalistów służby kierowania lotami oraz modelowanie lotu z uwzględnieniem faktycznych warunków meteorologicznych i danych z lotniczego sprawdzenia środków radiotechnicznych.

T. Przygotowanie projektu Raportu Końcowego.

Komisja Techniczna MAK opracowała operatywne rekomendacje i, zgodnie z punktem 6.8 Załącznika 13 do Konwencji Chicagowskiej, przekazała je Pełnomocnikowi Rzeczpospolitej Polskiej."


źródło informacji: INTERIA.PL/PAP


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/przeczytaj-oryginal-raportu-mak-w-sprawie-katastrofy,1481770
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sob Maj 22, 2010 7:03 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe, dlaczego nagraniami z czarnej skrzynki cały czas się manipuluje, podając kolejne sprzeczne informacje na temat tego, co nagrało sie na ścieżce dźwiękowej z kabiny pilotów. A przecież wystarczyłoby już 4 tygodnie temu opublikować zapis dźwiękowy ostatnich 30 minut lotu, aby rozwiać wątpliwości. Wydawało się, że rosyjska konferencja kończy spekulacje na temat tego, co sie nagrało, a tu nagle mamy nową wrzutkę. Panowie - dość tego! Ujawnijcie pełny zapis dźwiękowy! Nie graj z opinia społeczna w kulki!

===============================

Cytat:
Na minutę przed katastrofą w kabinie był ktoś spoza załogi
E. KLICH: TO NIE BYŁA PRESJA, ŻE "MUSICIE LĄDOWAĆ"
TVN24, fot. MAK

Edmund Klich, przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych zdradził w programie "Piaskiem po oczach" TVN24, że zapoznał się z zapisem czarnych skrzynek Tu-154. Wynika z nich, że ostatni głos w kabinie pilotów nie pochodzący od członka załogi zarejestrował się na minutę przed katastrofą. Czy osoba ta była w kabinie pilotów podczas katastrofy? Powiedzieć nie chciał. Nie zdradził też jej tożsamości.
Wg raportu MAK wyjaśniającego przyczynę katastrofę pod Smoleńskiem ostatni głos w kabinie, nie pochodzący od załogi, nagrał się 16 minut przed tragedią.

- Teraz wiem więcej, bo otrzymałem pełny zapis rozmów - mówił. Na pytanie Konrada Piaseckiego: - Była osoba na minutę przed? - Klich odparł: - Z tego tak wynika.

Głos był więc nagrany na minutę przed katastrofą, po minięciu drugiej radiolatarni (czyli na 6 km przed lotniskiem - tłumaczył Klich). - Jeżeli głos został nagrany, to znaczy, że była bardzo blisko (pilotów) - tłumaczył.

Co mówił tajemniczy głos? - To nie była presja, że "musicie lądować" - zdradził Klich. - Ale jeśli jest głos na minutę przed, to sama świadomość obecności jest jakąś formą tego, że to jednak ważna sprawa - dodał. - Ja bym to tak odebrał, gdybym pilotował ten samolot - powiedział.

PAP podała w czwartek nieoficjalną informację, że głos pochodził od szefa Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasika. Klich nie chciał potwierdzić tych doniesień, ani tego, czy osoba z nagrania zginęła w kabinie pilotów - Nie potwierdzam, nie zaprzeczam - powiedział. - Wiem, ale nie jestem upoważniony do zdradzania szczegółów. Mam wiedzę, ale nie mogę się nią podzielić - zakończył.

MAK podał także, że nagrał się drugi głos osoby spoza członków załogi. Nie poinformowano do kogo należał.

Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) ogłosił w środę na konferencji prasowej w Moskwie, że wykluczono wybuch, pożar i zamach terrorystyczny jako przyczynę katastrofy Tu-154 pod Smoleńskiem. MAK ustalił m.in., że po nawiązaniu łączności z wieżą w Smoleńsku uprzedzono załogę Tu-154 o mgle i złej widoczności na lotnisku w Smoleńsku, i że nie ma możliwości lądowania. Z zebranych informacji wynika, że samolot był sprawny, miał 19 ton paliwa, co było wystarczające nie tylko na przelot na lotnisko w Smoleńsku, ale też na lotniska zapasowe. Także system wczesnego ostrzegania TAWS, w który był wyposażony - jak ocenili eksperci - był sprawny.

Klich powiedział też, że ma już pierwsze wydanie transkryptu z kabiny pilotów. Pytany, czy przekaże je premierowi odpowiedział: "ja mogę poinformować osoby zainteresowane ogólnie o treści, ale nie przekażę bezpośrednio nikomu".

Dodał, że jest przeciwnikiem ujawnienia całkowitych zapisów czarnych skrzynek.

- Natomiast te zapisy, które powodują, że raport końcowy jest wiarygodny, które dokumentują, muszą być ujawnione – podkreślił.



http://www.tvn24.pl/-1,1657365,0,1,na-minute-przed-katastrofa-w-kabinie-byl-ktos-spoza-zalogi,wiadomosc.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Maj 25, 2010 6:15 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Klich: Piątą osobą w kabinie był gen. Błasik
Poniedziałek, 24 maja (22:54)

Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich potwierdził w poniedziałek, że szef Sił Powietrznych generał Andrzej Błasik był w momencie katastrofy w kokpicie samolotu Tu-154, który rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem.

Klich powiedział w TVN, że gen. Andrzej Błasik przyszedł do kabiny pilotów "raczej kilka minut przed katastrofą". Druga osoba, która pojawiła się w kokpicie na kilkanaście minut przed katastrofą, nie została jeszcze "w stu procentach zidentyfikowana" - zaznaczył.

To osoba, która "interesowała się, czy będzie opóźnienie, czy nie - tymi sprawami" - dodał Klich.

Informację, że głos gen. Andrzeja Błasika jest jednym z dwóch głosów osób spoza załogi samolotu zarejestrowanym w kokpicie samolotu podała wcześniej PAP, powołując się na źródło znające kulisy badania okoliczności katastrofy.

Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych powiedział, że nie pamięta dokładnie, co mówił gen. Błasik załodze samolotu. - Tam jest jedno zdanie, które zostało rozpoznane - stwierdził.

- Nie ma zdania, które by wywierało presję na załogę bezpośrednio, np. "musimy wylądować" - takiego zdania sobie nie przypominam - podkreślił. Klich powiedział, że swoją obecnością, oczywiście gen. Błasik mógł wywierać presję na załogę samolotu. - Tutaj trzeba z tym się zgodzić, że jakaś presja była - zaznaczył. - Jest to na pewno problem - psycholodzy będą to badać - dodał.

- Wszyscy znali wagę zadania, wagę czasu, lot był już spóźniony; presja, dalej różne sytuacje, kiedy prawdopodobnie udawało się wylądować w gorszych warunkach niż minimalne; i to - myślę - te nawyki, które były wytworzone przez lata, że jeśli się uda, to jesteśmy bohaterami, jak się nie uda, to jest źle, bo są później dyskusje, że nie mamy odważnych pilotów, piloci się boją - to wszystko złożyło się na ten obraz i sytuację w kabinie - powiedział Klich.

Zaznaczył, że głos gen. Błasika znajduje się w tle. - Ja słuchałem głosu nie wiedząc jeszcze, że ktoś obcy jest w kabinie. Dodał także, że w nagraniu z ostatnich minut lotu jest kilka krótkich rozmów jeszcze nierozpoznanych, jeśli chodzi o osobę i o treść.

Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych zaznaczył, że "w lotnictwie państwowym nie ma przepisów, które dotyczą lotnictwa cywilnego, gdzie kabina pilotów musi być zamknięta i nie można wejść do niej pod żadnym pozorem, a jedynie osoby uprawnione, jak szefowa pokładu" - wyjaśnił.

Według Klicha na 2-3 sekundy wcześniej załoga wiedziała, że samolot się rozbije. Z nagrań rejestratora głosów wynika, że w kokpicie "nie było napięcia", a "sytuacja dramatyczna" rozpoczyna się od uderzenia samolotu o drzewo. - Wiadomo, w takiej sytuacji są nerwy, słowa w dużym stresie wypowiadane - powiedział.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/klich-piata-osoba-w-kabinie-byl-gen-blasik,1483133
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Maj 26, 2010 7:01 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Ekspert obwinia pilotów tupolewa
1 godz. 13 minut temu

Polski ekspert akredytowany przy rosyjskiej komisji (MAK) badającej katastrofę pod Smoleńskiem jednoznacznie obwinia o wypadek załogę prezydenckiego tupolewa, czytamy w "Rzeczpospolitej".

Edmund Klich słyszał nagrania z czarnych skrzynek i otrzymał stenogramy zapisów rozmów z kokpitu.

"Piloci zlekceważyli wszystkie ostrzeżenia wysyłane przez automatykę samolotu i podjęli nadmierne ryzyko. Dlaczego? Tak są wyszkoleni" - ocenia Klich. Używa mocnych słów, choć badanie przyczyn wypadku trwa. "Mam siwe włosy, podejmuję ryzyko i biorę je na siebie. Uważam, że społeczeństwo powinno być informowane" - wyjaśnia "Rzeczpospolitej".

Klich powiedział w poniedziałek, że załoga tupolewa mimo gęstej mgły zdecydowała się na niesłychanie ryzykowne lądowanie.

Na lotnisku pod Smoleńskiem nie było systemu naprowadzania samolotów ILS. Dlatego piloci po osiągnięciu tzw. wysokości decyzji - 100 m nad ziemią - powinni zrezygnować z lądowania, gdy nie było widać pasa, na którym mieli posadzić maszynę.

Klich ujawnił, że z nagrań wynika, iż piloci po osiągnięciu tej wysokości świadomie dalej obniżali lot. Padały komendy: 90 metrów, 80 metrów.

Samolot rozbił się obok pasa lotniska. Bardzo prawdopodobne jest więc, że piloci kontynuowali manewr, choć na wysokości 100 m nie zobaczyli ziemi.

"Przyrządy w Tu-154 na pewno nie zmyliły załogi" - podkreśla Klich. To rozwiewa spekulacje o tym, że piloci mogli nie wiedzieć, na jakim pułapie naprawdę się znajdują. "Jednak nie reagowali na sygnały o tym, że są zbyt nisko. Nawet na ostrzeżenie: "przed tobą ziemia" - dodaje ekspert.

Według Klicha ryzykowny manewr, który skończył się rozbiciem samolotu, nie był wyjątkiem, bo - jego zdaniem - lekceważenie procedur przez wojskowych pilotów jest nagminne.

Więcej na ten temat - w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".

źródło informacji: INTERIA.PL


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/ekspert-obwinia-pilotow-tupolewa,1483741

Cały artykuł w Rzepie - http://www.rp.pl/artykul/15,485141_Ekspert_obwinia_pilotow.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Maj 26, 2010 7:03 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Dlaczego generał Błasik był w kokpicie?
34 minuty temu

Ujawnienie przez Edmunda Klicha, szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, informacji o obecności w kabinie pilotów prezydenckiego Tu-154M gen. Andrzeja Błasika aż do momentu katastrofy jest bardzo istotne z punktu widzenia przyczyn i okoliczności tragedii z 10 kwietnia - informuje "Polska".

I mimo że szef PKBWL i jednocześnie akredytowany przedstawiciel Polski uczestniczący w śledztwie rosyjskim zaznaczył, że z odczytanych zapisów rozmów z czarnych skrzynek nie wynika, by wprost naciskał na lądowanie w fatalnych warunkach, większość ekspertów jest zgodnych: obecność szefa Sił Powietrznych RP w kokpicie podczas lądowania jest raczej zadziwiająca. - To na pewno nie pozostało bez wpływu na podejmowane przez pilotów decyzje - ocenia w rozmowie z "Polską" Tomasz Hypki, redaktor "Skrzydlatej Polski".

Czym kierował się gen. Błasik, podążając do kokpitu? Jest możliwych kilka scenariuszy. Sprawdzenie osobiście warunków atmosferycznych i wymienienie uwag z załogą wydaje się najmniej prawdopodobne.

"Najprawdopodobniej został wezwany przez załogę" - mówi "Polsce" mjr Michał Fiszer, pilot i wykładowca Collegium Civitas. Istnieje prawdopodobieństwo, że szef SP RP mógł być przez kogoś wysłany do pilotów, aby przedyskutować i ocenić możliwość lądowania. "Mógł być swego rodzaju pośrednikiem między oficjelami a załogą, która i tak działała już pod presją czasu" - ocenia anonimowo jeden z ekspertów ds. lotnictwa.

Takiej możliwości nie wykluczył także Edmund Klich, który dzień po występie w programie "Teraz my" stwierdził na antenie Polsatu, że gen. Błasik zdawał sobie sprawę z tego, że lądowanie w Smoleńsku będzie opóźnione. "Nie wiem, czy na niego nie było presji zewnętrznej. Nie wiem, czy to była jego inicjatywa. Można przypuszczać, że został nawet wysłany, ale to są moje domysły" - mówił Klich.

źródło informacji: INTERIA.PL


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/dlaczego-general-blasik-byl-w-kokpicie,1483755
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Maj 26, 2010 9:44 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Klich: Piloci świadomie zeszli poniżej wysokości decyzji
Środa, 26 maja (15:53)

Załoga Tu-154, który rozbił się pod Smoleńskiem, wiedziała, że schodzi na wysokość 20 metrów - powiedział polski przedstawiciel przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym Edmund Klich.

Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych powiedział w środę w radiowej Trójce, że piloci odczytywali wysokość na jakiej znajdował się samolot.

W programie, w którym gościem był także były pilot wojskowy, obecnie publicysta lotniczy Michał Fiszer, Klich powiedział, że odliczanie wysokości doszło do 20 metrów. Według Klicha załoga posługiwała się radiowysokościomierzem, mierzącym faktyczną odległość od ziemi, a nie wysokościomierzem barometrycznym. Klich zastrzegł, że nie wie, na ile załoga zdawała sobie sprawę z pofałdowania terenu przed lotniskiem.

Sytuację, w której piloci nie wiedzieli, gdzie dokładnie znajduje się pas, ale zdecydowali się zejść tak nisko, Fiszer określił jako "niemal samobójstwo". Zdaniem Klicha błąd był związany z brakiem szkoleń postępowania w sytuacjach awaryjnych na symulatorze.

Fiszer zaznaczył, że załoga nie powinna była obniżać lotu bardziej niż na 60 metrów nad bliższą radiolatarnią naprowadzającą na lotnisko, ustawioną kilometr od początku pasa. Dodał, że jeśli załoga rzeczywiście korzystała z radiowysokościomierza - choć teren wokół lotniska jest pofałdowany - potwierdzałoby to tezę Klicha o brakach w wyszkoleniu.

Przedstawiciel Polski akredytowany przy MAK publicznie wyrażał wcześniej opinię, że do katastrofy doprowadził ciąg przyczyn, na którego początku są błędy w systemie szkolenia wojskowych pilotów.

Według wcześniejszych informacji, w poniedziałek 31 maja Rosja ma przekazać Polsce kopie danych z rejestratorów lotu. Premier Donald Tusk poinformował we wtorek, że gdy strona rosyjska przekaże nam zapisy czarnych skrzynek samolotu prezydenckiego, materiały te zostaną w formie pisemnej upublicznione. "Do odtajnienia danych, według konwencji chicagowskiej, upoważnione są odpowiednie organa" - odpowiedział w środę na pytania PAP szef polskiej komisji badającej katastrofę w Smoleńsku Jerzy Miller. Dodał, że to, w jakiej formie będą te dane przekazane, jest jego zdaniem drugorzędne. Nie chciał też mówić ani o procedurze, ani terminie przekazania zapisów. "Do Moskwy w poniedziałek nie jadę" - powiedział tylko.

Rzecznik Prokuratury Generalnej, prok. Mateusz Martyniuk powiedział w środę, iż polska prokuratura wojskowa czeka na zapisy z rejestratorów pokładowych w ramach wniosku o pomoc prawną skierowanego do prokuratury rosyjskiej. Dodał, że jest to odrębna procedura i prokuratura nie bierze udziału w ustalaniu kwestii związanych z ewentualnym przekazaniem w poniedziałek stronie polskiej zapisów czarnych skrzynek, a kwestie te ustalane są przez komisje badające okoliczności katastrofy.

Wcześniej naczelny prokurator wojskowy płk Krzysztof Parulski informował, że prokuratorski wniosek o pomoc prawną polega na prośbie zgrania treści utrwalonych na czarnych skrzynkach i przekazaniu ich do Polski.

Zgodnie z chicagowską konwencją o międzynarodowym lotnictwie cywilnym i normami ICAO, dane z pokładowego rejestratora głosów w kabinie pilotów nie mogą być podawane do publicznej wiadomości bez zgody strony badającej okoliczności katastrofy. Przy czym publikowane mogą być tylko te zapisy, które mają wpływ na wyjaśnienie przyczyn i okoliczności wypadku.

źródło informacji: RMF


http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/piloci-swiadomie-zeszli-tak-nisko,1484141
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> SPRAWY BIEŻĄCE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 10, 11, 12  Następny
Strona 7 z 12
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum