Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dlaczego klaskali Olszewskiemu?
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> JUBILEUSZ 30-LECIA KPN
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Plebanek



Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 180

PostWysłany: Pon Paź 05, 2009 2:45 pm    Temat postu: Dlaczego klaskali Olszewskiemu? Odpowiedz z cytatem

Kiedy wchodził na salę „Sokoła” rozległy się oklaski, Może nie było tak jednoznacznie jak napisali niektórzy („Mecenas dostał owacje na stojąco!”) – ale rzeczywiście klaskała znaczna część zgromadzonych. Chyba nawet (powiedziałbym: niestety) większość. Patrzyłem po twarzach - na ogół nieznani mi ludzie. Ale ja znam głównie Konfederatów warszawskich. Plus tych znanych w całej Polsce.

Potem spotkałem Wojtka Gawkowskiego. Powiedział coś w tym rodzaju: „Po 4 czerwca (1992r) Olszewski przejął sztandar Niepodległości”. Jako dowód tej tezy Wojtek wskazał mi tych klaszczących. Nie było czasu na polemikę, Wojtek się gdzieś spieszył…

Od lat bardzo dziwią mnie ci Konfederaci, którzy poszli za Olszewskim. „Po 4 czerwca Jan Olszewski przejął sztandar Niepodległości”. Dlaczego? Odpowiedź zwykle brzmi: „Bo zapoczątkował lustrację” Jakoś nie dostrzega się w tym rozumowaniu, że ten sposób „zapoczątkowania lustracji” uderzył przede wszystkim w KPN. Powiem więcej: jestem przekonany, że 4 czerwca 1992 roku bardzo ucieszyli się postkomuniści (chociaż po cichu – bo przecież oficjalnie zawsze byli przeciw lustracji).

Tak wiec 4 czerwca 1992 roku przestaliśmy być partia niepodległościową, antykomunistyczną – bo głosowaliśmy przeciwko rządowi Olszewskiego. Można powiedzieć więcej: właściwie nigdy partia antykomunistyczną nie byliśmy. Bo przecież na fiszce dotyczącej Leszka Moczulskiego przekazanej przez Macierewicza klubom sejmowym – w rubryce „Data zaprzestania kontaktów z SB” - była kreska. Inaczej mówiąc te kontakty nigdy się nie skończyły. Konfederacja była więc inicjatywa SB-cką. Trochę kłóci się z tą tezą historia KPN-u. Łącznie z inicjatywami dekomunizacyjno-rozliczeniowymi w sejmie I kadencji, których nie więcej chyba zgłaszał Pan Jan Olszewski. Nie trzeba w szczegółach przypominać tych faktów uczestnikom tej strony…

W każdym razie po 4 czerwca 1992 na pewno nie byliśmy już partia antykomunistyczną: „Obaliliśmy” niepodległościowy Rząd. Co więcej zrobiliśmy to razem z komunistami. Do tych ostatnich zaliczono ówczesną większość sejmową łącznie z Unią Demokratyczną. Również PSL, który nie był partią komunistyczną kiedy wspierał „Rząd Niepodległościowy” - stał się taką partią kiedy ten Rząd „obalał” .

Tezy powyższe były rozwijane w następnych latach przez zwolenników pana Olszewskiego w gazetach i na spotkaniach z wyborcami. Główną tubą propagandową Mecenasa stała się tzw. „Gazeta Polska” pana Wierzbickiego. Zawłaszczenie tytułu starej gazety KPN-owskiej o tradycjach piłsudczykowskich było może zgodne z prawem, niekoniecznie z przyzwoitością. Zwłaszcza że pismo Wierzbickiego chyba bardziej niż komunistów zwalczało Wałęsę, ZCHN i …KPN. Zgodnie z założeniem, że pan Olszewski jest głównym, a właściwie jedynym prawdziwym niepodległościowcem należało o Konfederacji pisać jak najmniej, a często po prostu kłamać. Typową zagrywką było wymienianie KPN-u wśród przeciwników lustracji. Można było też pochwalać czechosłowacką „Ustawę o bezprawności systemu komunistycznego”, ale nie wspominać, że bardzo podobne założenia były w KPN-owskim projekcie Ustawy o Restytucji Niepodległości – bo projektu tego nie poparł Główny Niepodległościowiec Czerwcowy. Ustawa ta jest zresztą wstydliwie pomijana przez to środowisko, nie pasuje do ideologii. Jeszcze innym ciekawym numerem Gazety Wierzbickiego był artykuł pt ”Leszek Moczulski - Budowniczy Polski Ludowej” w treści i formie bardzo podobny do artykułu jaki ukazał się w tym okresie w gazecie Jerzego Urbana.

Były i inne środki propagandowe „olszewików”, że użyje wreszcie tego celnego, a dla niektórych oburzającego określenia. Względnie uczciwa książka „Lewy czerwcowy” i superzakłamany film „Nocna zmiana”. W obu tych dziełach nie ma wzmianki o próbach rozbijania KPN-u przy pomocy teczek SB-ckich, których autentyczności minister Macierewicz nie zdążył sprawdzić. Widocznie jest to prawda zbyt wstydliwa. Z kolei w książce „Przerwana Premiera” pan Olszewski twierdzi, że nic nie wiedział o czerwcowych zagrywkach swojego ministra. Jednak po latach demaskują go autorzy książki o Wałęsie bardzo zresztą niechętni KPN-owi panowie S. Cenckiewicz i G.Gontarczyk. Pisza oni wprost, że chcąc uzyskać poparcie dla swojego rządu, Olszewski i Macierewicz użyli SB-ckich teczek na Moczulskiego pokazujac je czołowym Konfederatom – jeszcze przed oficjalnym wykonaniem uchwały lustracyjnej.

Po roku 1995 Mecenas upojony względnym sukcesem w wyborach prezydenckich (czwarte miejsce, ponad 7% poparcia) zakłada kolejną partię niepodległościową. Przedtem był to Ruch dla Rzeczypospolitej teraz Ruch Odbudowy Polski. I - ciekawa rzecz - ma ogromne przebicie w mediach. Średnio co drugi dzień widać go w Telewizji jak rozpoczyna konferencję prasową. A był wtedy przywódcą partii pozaparlamentarnej. Pokażcie mi drugi taki przykład!!!

Dodajmy, że w tym czasie wszystkie najwyższe stanowiska w państwie obejmowali dawni PZPR-owcy. Czyżby niektórzy zorientowali się, ze pan Olszewski jest niegroźny dla środowisk postkomunistycznych, a przeciwnie - osłabia KPN i jednoczącą się właśnie w AWS-ie prawicę?

Reasumując – mam przekonanie, że żaden inny człowiek nie zaszkodził Konfederacji Polski Niepodległej bardziej niż pan Olszewski. Co więcej człowiek ten w dużym stopniu przyczynił się do faktu, że nie udało się przeprowadzić w Polsce uczciwego rozliczenia z komunizmem.

Pytam więc: Dlaczego KPN-owcy klaszczą Olszewskiemu?


Piotr Plebanek


Ostatnio zmieniony przez Piotr Plebanek dnia Sro Maj 19, 2010 11:27 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Wto Paź 06, 2009 2:47 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ja i kilka innych osób otrzymało arcyciekawy mejl od Marka Albiniaka. Po uzyskaniu zgody autora mogę opublikować ten mejl na POLONUSie. Zdecydowałem się uczynić to w ramach wątku założonego przez Piotra Plebanka i dotyczącego oklasków dla Jana Olszewskiego. W obu wypowiedziach autorzy wypowiadają się o szeroko rozumianym środowisku KPN, o postawach i zachowaniu ludzi należących do tego środowiska. Są to sprawy bolesne, ale uważam - parafrazując tytuł znanego programu publicystycznego - że warto o tym rozmawiać.

Cytat:
Szanowni Koledzy!

W dniu 1 września 2009 r. minęło 30 lat od powołania pierwszej w obozie komunistycznym organizacji politycznej działającej w sposób jawny, formułującej wprost program dążenia do niepodległości państwowej. Wydarzenie to bez precedensu stanowi ważną cezurę w historii najnowszej Polski oddzielając, w moim przekonaniu, epokę powszechnej niemocy od epoki uświadomienia podmiotowości narodu na drodze do własnego, niepodległego państwa. Zasługa w tym ogromna środowiska niepodległościowego, i nic tej zasługi nie przekreśli. Cześć się należy i tym wielkim, który przewodzili, którzy w imieniu środowiska podejmowali decyzje strategiczne, dokonywali kluczowych wyborów, jak również rzeszom, dziś często już bezimiennych, ludzi, którzy swoją codzienną ofiarnością stanowili o treści Czynu. Uważam, że dobrze się stało, iż rocznica ta nie przeszła całkiem bez echa, że trwa dość liczne środowisko, dla którego są to sprawy mogące nadal wywoływać namiętności, wbrew niektórym modnym postmodernistycznym, czy posthistorycznym trendom.

Dziękuję tą drogą za zaproszenie na uroczystości zarówno Krzysztofowi Królowi, jak i Adamowi Słomce. Niestety, nie mogłem w nich wziąć udziału z przyczyn zupełnie osobistych, więc niniejszym pragnę wyrazić szacunek i sympatię Kolegom, którzy w uroczystościach udział wzięli i tym, którzy wziąć w nich udziału nie mogli.

Jednak nie to jest zasadniczą przyczyną, dla której pozwalam sobie zwracać się do Was tą drogą. Jest nią pewnego rodzaju dyskusja, jeśli wolno to tak nazwać, która toczy się wokół kwestii aktualnej reprezentatywności środowiska niepodległościowego oraz różnych wyborów i posunięć dokonywanych w ciągu ostatnich kilkunastu lat przez poszczególnych przedstawicieli oraz grupy i podgrupki polityczne wywodzące się z naszego środowiska. Kwestie te nasuwają kilka refleksji, którymi chciałbym się podzielić:

1.Program niepodległościowy jest zawsze dwuetapowy. I etap zakłada uzyskanie niepodległego państwa. II etap - nadanie niepodległemu bytowi państwowemu nowoczesnego, efektywnego kształtu ustrojowego, politycznego, gospodarczego, społecznego, gospodarczego, etc. Siłą rzeczy I etap jest jasny i klarowny, można się spierać nad tempem marszu, ale droga jest znana i cel wiadomy. II etap, przeciwnie, rodzi same niejasności. Jeszcze na bardzo dużym stopniu ogólności można uzyskać zgodność co do celów, ale im dalej w szczegóły, tym więcej rozbieżności, sprzeczności i przeciwieństw. No, bo weźmy dowolną kwestię, np. sprawiedliwość. Co jest sprawiedliwe: Każdemu po równo, według pracy, zasług, czy jak dzielić dobra (materialne i niematerialne). I czy państwo powinno w tę kwestię w ogóle ingerować? Przykładów podobnych - cały worek. Więc nie dziwmy się, że choć KPN odniosła wielki sukces, przyczyniając się do odzyskania niepodległości, choć miała rzesze wybitnych przywódców i zaangażowanych działaczy z Leszkiem Moczulskim na czele, uległa ostatecznie rozbiciu i rozproszeniu. I nie gry bezpieczniackie były tu bezpośrednią przyczyną, ale oczywiste sprzeczności ideologiczne i programowe u progu niepodległości (zgoda, że nie zawsze wówczas i nie w pełni uświadamiane, ale obecne). Gry bezpieczniackie jedynie mogły stymulować, wzmacniać procesy destrukcyjne, ale nie były w stanie ich wywołać.

2. KPN była narzędziem i, zarazem, politycznym faktem dokonanym stanowiącym wyzwanie słabnącemu imperium komunistycznemu. Była narzędziem, nadawała większą sterowalność szerszemu środowisku, otwierała nieliczną dotąd elitę niepodległościową na społeczeństwo, pozwalała na prowadzenie politycznej pracy bezpośredniej, na wyjście na zewnątrz, na podjęcie Czynu, w możliwej w istniejących uwarunkowaniach postaci. Była też faktem dokonanym wbrew woli komunistycznej władzy, którego ta władza nijak nie mogła tolerować, nijak nie mogła zatuszować, ani nijak nie mogła uchylić. Fakt istniał, a władza komunistyczna zaczęła trzeszczeć w niemocy. Posunięcie powołania KPN, genialne w swej prostocie, było czymś takim jak pokojowe demonstracje Gandhiego, a zarazem jak przekroczenie Rubikonu przez Cezara. Nie było już takiej siły, która mogłaby przywrócić komunistycznej władzy jej wcześniejszą pozycję w relacji do społeczeństwa. Pozycję hegemona opartą na strachu przed wszechmocnym. Władza została ośmieszona, naród zaczął się budzić.

3. Udział KPN w przemianach po 1989 był oczywisty. 1989 oznaczał początek realizacji postulatów politycznych KPN, w tym budowę demokratycznego pluralizmu politycznego. Oczywiście, był to pluralizm dalece niedoskonały. Kulało środowisko polityczne, kulał też naród, nieprzyzwyczajony do stąpania po śliskim gruncie demokracji. Ilość i kaliber głupstw, nieporozumień, omyłek, błędów popełnionych w sprawach różnej rangi jest olbrzymia, ale była, jak sądzę, nie do uniknięcia z jednego, prostego powodu. W Polsce zerwano ciągłość pokoleniową, wyrżnięto polską elitę polityczną i naród musiał wygenerować nową. Wygenerował, ale ta ucząc się na własnych błędach (bo nie miała tej ciągłości, by uczyć się na cudzych), często błądząc po omacku, prowadziła politykę nieraz infantylną, osiągając swoje cele kosztem, bywało, najwyższym z możliwych, lub nie osiągając ich wcale. Udział w tym przedsięwzięciu (kreowaniu polityki państwowej) był dla KPN szczególnie trudny, gdyż jako formacja otwarcie antykomunistyczna, stojąca na gruncie legalizmu przedwrześniowego, stała w fundamentalnym konflikcie ze środowiskami okrągłostołowymi, dysponującymi nie tylko przemożnymi siłami i środkami materialnymi, ale również poparciem społecznym, wynikającym z naturalnego postrzegania rzeczywistości przez pryzmat osobistych doświadczeń (zdecydowana większość społeczeństwa to ludzie, których świadomość została ukształtowana po II wojnie światowej w realiach PRL). Trudno było oczekiwać cudów - po stronie okrągłego stołu stały kadry doświadczone w pracy organizacyjnej w różnych instytucjach i organizacjach (komunistycznych, zawodowych, a choćby i przykościelnych). KPN nie miał gdzie i kiedy swoich kadr przygotowywać, a zapał i ofiarność w okresie mozolnej budowy, tworzenia, dogrywania i dogadywania w ramach kreowania polityki państwowej nie mogły wystarczyć.

4. W kilka lat po 1989 dał się zauważyć schyłek formuły KPN jako wielonurtowej formacji niepodległościowej. Dążenie kierownictwa do utrzymania zwartości i jedności uzasadniane permanentnym "oblężeniem" (konflikt jeden przeciw wszystkim) i wiara w "otrzeźwienie" (samouzdrowienie) społeczeństwa nie mogły wystarczyć na zbyt długo. Kształtująca się stopniowo i we wstrząsach scena polityczne odsysała kolejne grupy i powodowała utratę kolejnych pomysłów programowych na rzecz bardziej dynamicznych i elastycznych środowisk politycznych. Środowisko niepodległościowe wybrało wąską, coraz bardziej ograniczającą się formułę wpływania na rzeczywistość, okazując zbytnie przywiązanie do KPN jako do sprawdzonego wcześniej narzędzia, nie bacząc na zmianę realiów i społecznych uwarunkowań. W mojej ocenie dynamika budowy normalnej sceny politycznej (normalnej na miarę państwa postkomunistycznego, z dostrzegalnym nierównym "kapitałem początkowym") znacznie wyprzedziła planowanie strategiczne środowiska niepodległościowego i doprowadziła do ostatecznej utraty inicjatywy strategicznej gdzieś około 1994.

5. Wojna lustracyjna, w trakcie której zarzucono agenturalność Leszkowi Moczulskiemu nie miała, moim zdaniem, dla KPN zbyt wielkiego znaczenia. Sam zarzut postawiony i ponawiany przez kilka lat, miał o tyle znaczenie, że przyczynił się do pogłębienia istniejących podziałów, otworzył nowe pole konfliktów dając dodatkowy, cokolwiek pałkarski przyrząd do wymiany nieprzyjemnych, choć nie śmiertelnych ciosów, oraz angażując "serca i umysły" niektórych istotnych działaczy w takim stopniu, że brakło im sił i woli na pracę polityczną i programową. Osobiste urazy i obrazy uniemożliwiły natomiast przeprowadzenie pracy formacyjno-programowej dla odtworzenie narzędzia politycznego środowiska niepodległościowego w nowej postaci, w nowych realiach i tak jest do dzisiaj. Dodam jeszcze, że, w mojej opinii, dziś nadal nie sposób przesądzić o prawdziwości zarzutów o agenturalność wobec Leszka Moczulskiego, chyba, żeby kierować się zasadą biblijną "po owocach czynów ich poznacie" - wtedy sprawa będzie jasna.

6.Uważam, że potrzeba jest rzetelnych badań nad historią środowiska niepodległościowego w okresie PRL i pierwszej dekady III RP. Jest bardzo smutnym, że tak ważne środowisko jest cały czas tak mało znane i słabo osadzone w sferze nauczania, a przyczyną tego jest bezpośrednio - małe zainteresowanie badaniami historycznymi tej problematyki. Przyczyną głębszą - brak instytucjonalnego, majętnego depozytariusza historii środowiska niepodległościowego, podmiotu, którego celem (lub jednym z głównych celów) statutowych byłoby badanie i upowszechnianie historii środowiska niepodległościowego. Jeżeli uporczywie trzymam się tego pojęcia "środowisko niepodległościowe", a nie koncentruję się na KPN, to jest to zabieg świadomy. Wydaje mi się bowiem, że uporządkowując sprawy historii należy podkreślać podmiotowość ludzi tworzących środowisko będące nosicielem programu niepodległościowego oraz instrumentalność poszczególnych, nawet najbardziej użytecznych, w określonych realiach, narzędzi. Dbając o historię należy też wystrzegać się zbyt osobistych oraz zbyt koniunkturalnych, czy też aktualnych odniesień. Zaciemnia to obraz historyczny i znacznie utrudnia formułowanie rzetelnych, poprawnych naukowo, wniosków. Warto się nad tym trochę zastanowić - zwłaszcza w kontekście kształtowania (wychowywania) przyszłych pokoleń!

7. Część Kolegów uczestniczy w aktualnych przedsięwzięciach politycznych. I bardzo dobrze. Nie jest natomiast dobre, jeśli próbuje się do celów doraźnych wykorzystać dorobek historyczny środowiska - to działanie zgubne. Nie tylko nie przynosi trwałych korzyści tak czyniącym, ale też kompromituje środowisko i często utrudnia "sprawcom" dalszą działalność. Wydaje mi się, że warto być bardziej oględnym i wstrzemięźliwym przy odwoływaniu się do elementów historii wspólnej środowiska. Bardzo niekorzystne jest też, moim zdaniem, obnoszenie się z niechęciami i zadawnionymi urazami, uniemożliwiające utrzymanie względnie przyjaznych relacji w ramach środowiska. I jeszcze jedna sprawa. Niektórym z nas wydaje się, że posługiwanie się nazwą KPN może być dźwignią pozwalającą na osiąganie jakichś bieżących celów politycznych. Uważam, że to bzdura. Nie wchodzę w materię prawną, choć oczywiście każdy może sobie zarejestrować partię polityczną o dowolnej nazwie (nie wiem, czy na dzień dzisiejszy jakaś KPN z dodatkami lub bez jest zarejestrowana), ale to nie ma znaczenia - historyczna KPN nie istnieje politycznie od początku XXI wieku, gdy ostatecznie utraciła zdolność wpływania na sprawy publiczne. A może nawet - kilka lat wcześniej. Może więc lepiej, jeśli jest wola i chęć Kolegów, powołać jakąś organizację środowiskową, nie mającą ambicji doraźnych, a pozwalającą na stworzenie formuły dialogu wewnętrznego, czy pracy formacyjnej? Rozważmy...

8. Na koniec uwaga odnosząca się do zupełnie marginalnego, w mojej ocenie, incydentu, który chyba niesłusznie stał się pretekstem do wymiany jakiejś trochę nerwowej korespondencji, której jednym z adresatów, mimowolnym, jestem również. Otóż na jakimś spotkaniu Krzysztof Król w prywatnej rozmowie coś tam (szkoda miejsca na cytowanie, zainteresowani znajdą we wcześniejszych emailach bez trudu) powiedział Tomaszowi Szczepańskiemu. A ten się zbulwersował. I jeszcze któryś z Kolegów się zbulwersował. A jeszcze inny zbulwersował się, że tamci się zbulwersowali. No, panowie, bez takich, proszę. Ot, zwykłe, jak sądzę nieporozumienie, którym nie warto sobie zawracać głowy wobec rzeczy poważnych. Krzysztof Król ma właściwe sobie poczucie humoru i skłonność do intelektualnych prowokacji. Z kolei Tomasz Szczepański, jak przystało na pryncypialnego fundamentalistę, ma poczucie humoru (nie obraź się Tomku) nosorożca i empatię starego dębu. Nie jest więc rzeczą bardzo niezwykłą, że obaj panowie nie nadają na tych samych falach...

Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie

Marek Albiniak

PS. mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem :)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JJP



Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 28

PostWysłany: Wto Paź 06, 2009 7:50 pm    Temat postu: CZY TO WAŻNE Odpowiedz z cytatem

Witam
Myślę iż po pierwsze wielu starszych ludzi (2/3sali tego nie wie), po drugie zaś klaskali przedstawicielowi prezydenta RP - czyli przedstawicielowi Jej Majestatu.

Pozdrowienia

JJP

_________________
JJP
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Mirek Lewandowski



Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 492

PostWysłany: Wto Paź 06, 2009 10:05 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Piotr Plebanek dotknął kilku problemów (osobno odniosę się do tekstu Marka).

1. Sprawa oceny działalności Jana Olszewskiego (przy czym uważam, że należałoby oceniać to szerzej - nie tyle z punktu widzenia dobra KPN, ile z punktu widzenia dobra Polski).

2. Przyczyna popularności Jana Olszewskiego wśród b. działaczy KPN.

3. Stan świadomości b. działaczy KPN.

W skrócie (wszyscy zarzucają mi nieumiejętność zwięzłego wyrażania myśli).

Z diagnozą Piotra się generalnie zgadzam.

Ad.1.
Podzielam krytyczną ocenę dokonań Jana Olszewskiego. Niezależnie od swych intencji doprowadzał do skłócenia ugrupowań antykomunistycznych i niepodległościowych (udało mu się to także ostatnio w Krakowie), powodował rozłamy, a jako premier - zmarnował wielką szansę. Okazał się nieudolny i nieskuteczny w działalności konstruktywnej. W destrukcji był b. efektywny!

Ad. 2.
B. działacze KPN nagradzając Jana Olszewskiego oklaskami na stojąco bili brawo nie tyle temu politykowi, ile programowi, który - zdaniem wielu osób - ma on uosabiać. To program radykalnych zmian w Polsce, moralnego oczyszczenia, rozliczenia przeszłości. Większość osób wstępowała do KPN w imię tych wartości i do dziś są im wierni. Po 4 czerwca 1992 roku uważają, (m.zd. - błędnie), iż rząd Jana Olszewskiego taki program realizował...

Ad. 3.
Większość działaczy KPN uwierzyła, że Leszek Moczulski był agentem SB (a może nawet KGB Smile ), że KPN była w jakimś szczególnym stopniu zinfiltrowana przez SB, a może nawet była przez nią kierowana Smile i że od końca lat 70. i w latach 80. to ludzie KOR i "Solidarność" (a nie KPN) walczyli o niepodległość Smile . W tej sytuacji wielu b. działaczom KPN jest przykro, czują się oszukani, a nawet wstydzą się tego, że do KPN należeli.

_________________
Mirek Lewandowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Piotr Plebanek



Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 180

PostWysłany: Sro Paź 07, 2009 11:54 am    Temat postu: Większość uwierzyła? Odpowiedz z cytatem

Zawsze mnie zastanawiało: ilu Konfederatów uwierzyło w oskarżenia wobec Leszka Moczulskiego. A właściwie miałem przekonanie, że prawie nikt nie uwierzył - tak wynikało z rozmów. Nie zauważyłem też żadnego eksodusu z Konfederacji po 4 czerwca 92 r.co byłoby naturalne w innym przypadku.

Być może zmieniło się to w następnych latach – ale byłoby to, jak myślę, właśnie wynikiem propagandy „olszewików”.

Inaczej wygadała sprawa niektórych działaczy, którzy odeszli kiedyś z Frakcją Demokratyczną. Cześć z nich kręciła się zresztą przy Olszewskim.

Jeszcze inny przykład – Romuald Szeremietiew po odwołaniu rządu Olszewskiego (znowu muszę wymienić to nazwisko) wypowiadał się bardzo nieprzyjemnie na spotkaniach i również w książce „Na prawo marsz!”. (Mogły tu zadziałać emocje związane m. in. z utratą stanowiska wiceministra Obrony Narodowej). Później jednak chyba Szeremietiew zmienił zdanie bo przecież współpracował z nami w Obozie Patriotycznym. Jeszcze ważniejsze jest, że zachował się przyzwoicie na procesie lustracyjnym.

Zupełnie inaczej niż pan Czuma, który bardzo agresywnie atakował lustrowanego. Treścią tych ataków były zresztą cechy charakteru Moczulskiego, a nie jakiekolwiek dowody odnośnie meritum sprawy.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Pawel Sabuda



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 368

PostWysłany: Pią Paź 09, 2009 5:27 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Drodzy Panowie!

Sadze, że ci klaszczący KPN owcy, to w dużej części działacze ROPu, którzy w KPN nie byli nawet pieciu minut. Jest tez spora grupa , także krakowskich konfederatów, o których działalności w KPN wiedzieli wyłącznie oni sami. Dziś być może uwierzyli, że są starymi wiarusami, ale fakty tego nie potwierdzają.

Chcę w tym miejscu publicznie zapytać Ryśka Bociana: czy ściągnąłeś do "Sokoła" kilkunastu ROPowców, żeby zrobili klakę Olszewskiemu, czy to tylko plotki "złych języków".

Jeśli chodzi o lustracje Wodza, to zachecam wszystkich do zwrócenia uwagi na to, co sam Moczulski w tej sprawie zrobił. Po pierwsze - to On sam złożył wniosek o autolustrację. Po drugie - nawet pobieżnie obserwując ten proces, można zauważyć, że sposób interpretowania przez sądy kolejnych instancji, zgromadzonego materiału dowodowego - jest co najmniej dziwny. Po trzecie wreszcie - chcąc sie wypowiadać o sprawie lustracji Moczulskiego i relacjach KPN - olszewicy, należy zapoznać się z książka "Lustracja", którą Moczulski napisał w związku ze swoja sprawą. Nie po to, aby ją bezkrytycznie akceptować. ale dlatego, że skoro chce się wyrokować, to nalezy poznać cały dostępny na temat materiał.

Robienie z Olszewskiego bohatera walki niepodległościowej może wynikać albo z niewiedzy, albo złej woli. Tym ze złą wolą moge powiedzieć tylko: SP......LAJCIE!!! Tym drugim: czytajcie, dociekajcie, potem wyrokujcie.

Stawka jest duża. Chodzi bowiem o to, kto przejdzie ostatecznie do historii jako twórca współczesnego obozu niepodległosciowego, a kto jako zwykły ch... .

Z konfederackim pozdrowieniem.

_________________
Pawel Sabuda
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Mirek Lewandowski



Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 492

PostWysłany: Wto Paź 13, 2009 7:46 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Piotr Plebanek napisał:

Cytat:
Być może zmieniło się to w następnych latach – ale byłoby to, jak myślę, właśnie wynikiem propagandy „olszewików”.


Propaganda "olszewików" (zwłaszcza ze strony Antoniego Macierewicza oraz środowiska związanego z braćmi Kaczyńskimi) okazała się w kolejnych latach (po 1992 roku) niezwykle skuteczna. Krótka pamięć naszego społeczeństwa, w tym także (niestety) wielu ludzi z KPN, spowodowała, że ludzie wywodzący się z ugodowej, lojalistycznej opozycji czasów PRL (KOR), którzy w 1989 roku brali udział w rozmowach Okrągłego Stołu (Lech Kaczyński) i w Magdalence (Jarosław Kaczyński), a także zasiadali w Komitecie Obywatelskim przy Lechu Wałęsie (Antoni Macierewicz) i którzy potem wynieśli Wałęsę do prezydentury, znając epizod jego współpracy z SB w początku lat 70. (Jarosław i Lech Kaczyńscy), otóż ich skuteczna propaganda spowodowała, że zostali oni uznani za czołowych szermierzy walki o Polskę niepodległą i zdekomunizowaną. Udało im się nawet przedstawić nieudolny rząd Olszewskiego, który - poza nieporadną próbą lustracji cynicznie wykorzystaną w celu ratowania stołków - niewiele zrobił, aby zerwać z dziedzictwem PRL i z polityką gospodarczą Balcerowicza, otóż ten rząd został przedstawiony społeczeństwu jako rząd przełomu. Ludzie szybko zapomnieli, że po upadku tego rządu Olszewski i Macierewicz odeszli od braci Kaczyńskich i każdy z nich założył własną partię. Olszewski później jeszcze kilkakrotnie doprowadził do skłócenia środowisk prawicowych, zakładając kolejne kanapowe partyjki. Dziś przedstawiany jest jako "ojciec zjednoczyciel" całej prawicy.

W jaki sposób możliwy był taki propagandowy humbug? Dlaczego wiele uczciwych osób i szczerych antykomunistów (także ze środowiska KPN) uwierzyło w tak nieprawdopodobną historię?

Podstawową przyczyną jest - jak sądzę - krótka pamięć, nieznajomość najnowszej historii, która powoduje, że człowiek łatwo wierzy w to, co polityk mówi w danym momencie, bez wnikania, czy dotychczasowe działania tego polityka uwiarygadniają jego słowa. Z tych względów część społeczeństwa wierzy, że PiS to środowisko antyKORowskie i przeciwne Okrągłemu Stołowi Smile , tak, jak inni wierzą, że PO (stanowiące w dużej mierze kontynuację KLD z jego "złodziejska prywatyzacją") to ludzie o czystych rękach Smile .

Ponadto na "bezrybiu i rak ryba". Poza Macierewiczem i braćmi Kaczyńskimi nie ma na scenie politycznej ludzi, którzy odwoływaliby się do haseł antykomunistycznych i niepodległościowych. KPN została podzielona (w tym procesie - obok głupoty, nielojalności i nadmiernej ambicji wielu działaczy dużą rolę odegrały służby specjalne III RP), Leszek Moczulski został poddany niekończącemu się procesowi lustracyjnemu, a ostatecznie - w oparciu o zeznania UBeków - skazany, zaś SW okazała się zupełnie nieskuteczna w warunkach jawnej działalności ... W kim miał pokładać nadzieję człowiek o antykomunistycznych przekonaniach?

Wiele złego uczynił też film Kurskiego "Nocna zmiana". Przedstawia on prawdziwe wydarzenia, ale w nieprawdziwym kontekście. Pomija zupełnie półroczną działalność rządu Olszewskiego (odrzucenie w pierwszym czytaniu ustawy o Restytucji Niepodległości, obecność 9 osób ewidencjonowanych jako TW w rządzie - w tym na stanowiskach szefa doradców premiera i dwóch kluczowych resortów: finansów i spraw zagranicznych, obecność w najbliższym otoczeniu ministra Macierewicza b. oficera SB prześladującego KPN w latach 80. /chodzi o Andrzeja Anklewicza/, usunięcie przez ministra sprawiedliwości rządu Olszewskiego prokuratora Witkowskiego w czasie, gdy chciał on przedstawić zarzut udziału w zbrodni na księdzu Popiełuszcze Czesławowi Kiszczakowi i wiele innych faktów przeczących tezie, jakoby rząd Olszewskiego był rządem rzeczywistego przełomu). Film Kurskiego pomija także działania KPN w Sejmie I kadencji (wniosek o postawienie twórców stanu wojennego przed Trybunałem Stanu, projekt ustawy o Restytucji Niepodległości, poparcie dla uchwały lustracyjnej, czy krytykę rządu Olszewskiego za nieporadność i kontynuowanie polityki Balcerowicza). Widz oglądając w "Nocnej zmianie" upadek rządu w sposób naturalny współczuje temu, który został odwołany i "kupuje" sugestywnie wyrażona myśl, iż wszyscy ci, którzy rząd obalili, obawiali się lustracji. Z filmu widz nie dowie się, że lustrację wykorzystano do wywierania bezprawnego i moralnie nagannego nacisku na KPN w celu jego rozbicia i zmuszenia go do poparcia rządu (co - w odpowiedzi - było przyczyną determinacji KPN w obaleniu Olszewskiego).

Myślę też, że na postawę niektórych b. KPN-owców mogła mieć wpływ nadzieja na powrót do polityki w szeregach PiS, co - jak wiadomo -wymaga gorliwego wyrzeczenia się KPNowskich korzeni.

W efekcie mamy to co mamy - w czasie uroczystości w Krakowie wiele osób (nie tylko ci, którzy - jak napisał Paweł Sabuda - zostali przyprowadzeni dla robienia Olszewskiemu klaki i nigdy nie należeli do KPN, ale także ci, którzy w KPN wiele lat działali) wstali i bili brawo Olszewskiemu. Ja ich nie potępiam, ale ich rozumiem. I nie tracę nadziei, że zdołam ich przekonać, do zobaczenia teraźniejszości i przeszłości taką, jakimi one są na prawdę, a nie takimi, jakimi przedstawia je propaganda "olszewików".

_________________
Mirek Lewandowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Ryszard Bocian



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 200

PostWysłany: Wto Paź 13, 2009 8:46 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dopiero dzisiaj przeczytałem apel Pawła Sabudy o wyjaśnienie sprawy obecności, jak napisał Paweł, "ROP-owców" - na uroczystości wręczenia odznaczeń Konfederatom w sali krakowskiego "Sokoła".

A prawda jest taka, że na prośbę Zygmunta Lenyka zaprosiłem na nasze dwudniowe obchody 30-lecia KPN w Krakowie klubowiczów "Gazety Polskiej". Obawialiśmy się bowiem, że w szczególności mieszcząca 800 osób sala "Sokola" będzie świeciła pustkami, i za sprawą telewizji, pokazującej puste krzesełka, znowu wyjdziemy na głupków. Choćby bowiem przybyli wszyscy żyjący Konfederaci z tamtych lat z II-go Obszaru, to i tak by jej nie zapełnili. A na KPN z innych obszarów nie mogliśmy liczyć - wszędzie w Polsce odbywaly sie nasze uroczystości jubileuszowe.

A czy to byli ROP-wcy? Zdaje się, że jedna osoba spośród naszych gości była w ROP.

Pozdrawiam,

Ryszard Bocian
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Maciej Gawlikowski



Dołączył: 11 Cze 2008
Posty: 388

PostWysłany: Wto Paź 13, 2009 7:27 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ryszard Bocian napisał:
Zdaje się, że jedna osoba spośród naszych gości była w ROP.

Taka starsza, siwa pani, która piszczała i podskakiwała, kiedy wchodził na salę Olszewski?
Chyba była w większej grupie.
Zjawisko, swoją drogą, ciekawe.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JJP



Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 28

PostWysłany: Sob Paź 17, 2009 1:14 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

ty to tylko zawsze się Maćku za babami oglądasz : )
_________________
JJP
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Maciej Gawlikowski



Dołączył: 11 Cze 2008
Posty: 388

PostWysłany: Nie Paź 18, 2009 8:05 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie będę się wypierał Smile
Choć akurat "Aniołki Bociana" nie są obiektem moich westchnień Smile))
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Nie Paź 25, 2009 10:21 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

List Marka Albiniaka, który opublikowałem wyżej wywołał polemikę w Internecie, ale - niestety - nie na Forum, lecz w korespondencji mejlowej adresowanej do wielu b. członków KPN.

Nie publikuję mejla autora, gdyż zażądał on zapłaty za opublikowanie jego mejlu na POLONUSie :)

Na to z kolei odpowiedział Marek Albiniak (również w korespondencji mejlowej adresowanej do wielu osób). Ponieważ uzyskałem jego zgodę, publikuję tę odpowiedź - uważam, że dotyczy ona spraw ważnych dla całego środowiska, spraw, nad którymi warto dyskutować.

Cytat:
Dyskusja jest rzeczą cenną, połajanka - niespecjalnie. Tą pierwszą cechuje z reguły rzeczowa argumentacja, przedkładanie "ad rem" nad "ad personam", stawianie tez i ich uzasadnianie, lub obalanie postawionych wcześniej. Połajanki natomiast obfitują głównie w emocje, inwektywy, za cel stawiają sobie dokuczanie, a nie rozwiązywanie dylematów, czy wątpliwości i jako takie są zupełnie nieefektywne. Zastąpienie dyskusji połajanką jest zresztą bolączką bardziej powszechną, ponadśrodowiskową, dotyczącą obecnej polskiej sceny politycznej - odradzającej się po latach wyniszczającej, komunistycznej rzeczywistości. Tak, że - dziękuję, że zechciałeś się pochylić nad moim listem, ale do Twojego komentarza odniosę się tylko w ograniczonym zakresie.

1. Nie sposób porównać sytuacji z czasów PRL z III RP. Oczywiście, ta nasza dzisiejsza Polska nie jest urządzona na miarę potrzeb i możliwości Narodu Polskiego. Oczywiście sprawiedliwość nie triumfuje w wielu aspektach życia publicznego, choćby w gospodarce. Nie wszystko się udało. Wielki wpływ na sprawy publiczne mają pogrobowcy PRL, czy to z dawnych służb, czy z dawnej partyjnej nomenklatury. Polska gospodarka penetrowana jest niemal dowolnie przez różne grupy wpływu, bez należytej osłony ze strony polskich służb i organów władzy, które to często przedkładają wąski interes partyjny nad interes państwowy (vide: casus odwołania Kamińskiego z naruszeniem procedur prawa w sytuacji wykrycia przez kierowaną przezeń służbę zjawisk godzących w interesy gospodarcze państwa), etc., etc. Jednak Polska jest państwem NIEPODLEGŁYM, a to czyni zasadniczą różnicę jakościową. O ile w czasach aspirowania (żeby nie napisać - walki) do niepodległości zaangażowanie w działalność niepodległościową było czymś oczywistym, ocenianym w kategoriach powinności, przyzwoitości, czy sumienia, to obecnie zaangażowanie w działalność polityczną jest raczej konsekwencją osobistych upodobań, możliwości lub wyboru ścieżki kariery. Dlatego unikałbym pokusy sięgania po swoisty "szantaż moralny" w kwestii obecnego osobistego zaangażowania w takie, czy inne przedsięwzięcia o charakterze działalności publicznej, bo to tylko trywializuje sens TAMTEJ WALKI.

2. Co do Leszka Moczulskiego, jak pisałem wcześniej, wątpliwości pewne oczywiście mam. Zarzuty o jego przeszłość agenturalną są mi znane od wielu lat i nieraz się nad tym zastanawiałem. Z dostępnych mi informacji - "teczkę" LM oglądali w 1992 r. Adam Słomka i Michał Janiszewski i nie znaleźli dowodów za tą agenturalnością przemawiających. Później sądy wydawały niejednobrzmiące orzeczenia, a LM napisał obszerną pracę (ok. 2000 r. niestety, nie mam jej przy sobie, tytuł chyba "Lustracja"). Wyrobiłem sobie na podstawie tych przesłanek (nie rozwijam tego wątku, bo zrobiło to wielu innych, np. na forum Polonusa) pewien pogląd. Moim zdaniem należy spojrzeć na kontakty LM z SB z perspektywy historycznej. Komunistyczna policja polityczna ewoluowała. Inna byłą w latach 44-56 (cezury przyjmuję umowne - ewolucja, jako proces nie przybiera raczej ostrych granic czasowych), inna w latach 56-68, 68-81, czy 81-90. Okres poprzedzający instytucjonalizację działań niepodległościowych był okresem pewnego fermentu intelektualnego, poszukiwania dróg i metod. Poszukiwania luk i szczelin w pancerzu komunistycznej dyktatury. Ale też wzajemnego oddziaływania sił tę dyktaturę broniących oraz dążących do jej destrukcji. SB lat 68-81 była służbą działającą na ogół dość miękkimi, "wstrzemięźliwymi" metodami w porównaniu zarówno do okresu stalinowskiego, jak i stanu wojennego. W tym okresie, gdy LM kontaktował się z funkcjonariuszami SB, służba ta została oczyszczona w pewnym stopniu z elementów najbardziej zbrodniczych (w dwóch falach, 1954-57 i 67-69 odeszli siepacze stalinowscy, w znacznej mierze niepolskiego pochodzenia), zaś jeszcze nie było fali skrytobójstw, jeszcze żył Pyjas Barchański i 100 innych. W takich realiach LM, jak sam mówi, podjął grę z SB, mającą na celu osłonę rzeczywistych działań środowiska. To wyjaśnienie jest, moim zdaniem, logiczne, a czy prawdziwe, tego nie wiem.

3. Kwestionowanie przywództwa Leszka Moczulskiego Konfederacji Polski Niepodległej jest po prostu ahistoryczne. Owszem, takich przywódców było kilku, może kilkunastu. Działaczy o odpowiednich predyspozycjach intelektualnych, charakterologicznych, o odpowiedniej determinacji. Nie podejmę się tworzyć listy. Zmieniali się oni w czasie, jedni się wykruszali, inni dochodzili, dynamika działań stawiała ich na czele. Ale przez cały czas w ścisłym kierownictwie KPN, pełniąc funkcję jej przewodniczącego, był LM. I tak było aż do momentu rozkładu KPN na elementy. Dlatego będę pisał o LM "przywódca", bo to jest fakt historyczny.

Pozdrawiam Cię serdecznie - Marek Albiniak


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Wto Paź 27, 2009 8:19 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Mirek Lewandowski



Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 492

PostWysłany: Nie Paź 25, 2009 11:02 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ustosunkowując się do wielce interesujących tez Marka Albiniaka zaczynam od jego pierwszego listu, opublikowanego wyżej pod datą 6 października 2009 roku.

Marek Albiniak napisał:
Cytat:
nie dziwmy się, że choć KPN odniosła wielki sukces, przyczyniając się do odzyskania niepodległości, choć miała rzesze wybitnych przywódców i zaangażowanych działaczy z Leszkiem Moczulskim na czele, uległa ostatecznie rozbiciu i rozproszeniu. I nie gry bezpieczniackie były tu bezpośrednią przyczyną, ale oczywiste sprzeczności ideologiczne i programowe u progu niepodległości (zgoda, że nie zawsze wówczas i nie w pełni uświadamiane, ale obecne). Gry bezpieczniackie jedynie mogły stymulować, wzmacniać procesy destrukcyjne, ale nie były w stanie ich wywołać.


Listę czynników, które spowodowały rozproszenie KPN należałoby m.zd. uzupełnić o kolejne: sformułowanie wobec Leszka Moczulskiego zarzutu współpracy z SB (o czym była już wyżej mowa) oraz decyzja Adama Słomki dot. sięgnięcia po przywództwo w KPN, którą doprowadził do rozłamu w Konfederacji w roku 1996. Ten ostatni czynnik wymaga m.zd. szerszego omówienia. Jako człowiek, który w tym czasie znajdował się w zasadzie poza KPN, nie czuję się kompetentny, aby rozwijać ten wątek. Może ktoś mnie wyręczy... W każdym razie Leszek Moczulski uznaje nadal ten czynnik za istotny, skoro odmówił udziału we wspólnych (wraz z Adamem Słomką) obchodach jubileuszowych . Stanowisko LM w tej sprawie publikowałem na POLONUSie - http://www.polonus.mojeforum.net/temat-vt95.html?postdays=0&postorder=asc&start=15 (post z 31 sierpnia - ostatni dokument na tej stronie). Zwracam uwagę na tę kwestię nie po to, aby odgrzewać po 13 latach tamten spór. Ale być może jest już możliwa spokojna dyskusja na temat przyczyn i okoliczności tamtego rozłamu. Być może Adam doszedł do wniosku, że powinien obecnie wytłumaczyć tamten swój krok. Z pewnością pewną rolę w rozproszeniu KPN odegrały też pewne błędy Przewodniczącego (któż z nas nie popełnia błędów), choć - w moim przekonaniu - w żadnym razie nie można ich uznać za usprawiedliwienie tego, co zrobił Adam.

cdn

_________________
Mirek Lewandowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Mirek Lewandowski



Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 492

PostWysłany: Wto Paź 27, 2009 11:14 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nawiążę jeszcze do tych sprzecznościach ideologicznych i programowych, o których napisał Marek Albiniak. Otóż znaczenie tego czynnika uważam za mało istotne.

Czy miedzy LM a AS w połowie lat. 90. istniały poważne różnice ideologiczne i programowe? Być może czegoś nie wiem, ale nie sądzę, aby były.

A z kim politycznie sympatyzują dzisiaj b. członkowie KPN? Raczej trudno ich znaleźć w SLD i innych partiach lewicowych (choć przyznam, że znam jeden taki wypadek dotyczący działacza warszawskiego KPN i posła I kadencji). Nielicznych tylko KPN-owców można spotkać w PO lub w grupie sympatyków tej partii. Zdecydowanie najwięcej b. członków KPN sympatyzuje z PiS - partią, której program wydaje się być najbardziej zbliżony do programu KPN (choć oczywiście nie jest z nim tożsamy).

Uważam więc, że większość b. KPN-owców - jeżeli w ogóle interesuje się jeszcze polityką (podzielam pogląd Marka Albiniaka, że nie jest to obecnie kwestia wyboru moralnego), pozostała generalnie wierna ideologii i programowi KPN. Różnice ideologiczne i programowe nie mogły więc być istotną przyczyną rozproszenia KPN-u.

Jest jeszcze jedna kwestia, której znaczenia bym nie wykluczał (choć oczywiście także nie przeceniam znaczenia tego czynnika). To osobiste ambicje lub konflikty na tle personalnym, istniejące w każdym środowisku, zwłaszcza w partii politycznej, która ciągle pozostawała w opozycji.

_________________
Mirek Lewandowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Mirek Lewandowski



Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 492

PostWysłany: Sro Paź 28, 2009 9:00 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Punkty 2 i 3 wypowiedzi Marka Albiniaka zacytowane wyżej w moim poście z 6.10.2009 są dla mnie jasne i nie budzą poważnych zastrzeżeń.

Cytat:

2. KPN była narzędziem i, zarazem, politycznym faktem dokonanym stanowiącym wyzwanie słabnącemu imperium komunistycznemu. Była narzędziem, nadawała większą sterowalność szerszemu środowisku, otwierała nieliczną dotąd elitę niepodległościową na społeczeństwo, pozwalała na prowadzenie politycznej pracy bezpośredniej, na wyjście na zewnątrz, na podjęcie Czynu, w możliwej w istniejących uwarunkowaniach postaci. Była też faktem dokonanym wbrew woli komunistycznej władzy, którego ta władza nijak nie mogła tolerować, nijak nie mogła zatuszować, ani nijak nie mogła uchylić. Fakt istniał, a władza komunistyczna zaczęła trzeszczeć w niemocy. Posunięcie powołania KPN, genialne w swej prostocie, było czymś takim jak pokojowe demonstracje Gandhiego, a zarazem jak przekroczenie Rubikonu przez Cezara. Nie było już takiej siły, która mogłaby przywrócić komunistycznej władzy jej wcześniejszą pozycję w relacji do społeczeństwa. Pozycję hegemona opartą na strachu przed wszechmocnym. Władza została ośmieszona, naród zaczął się budzić.

3. Udział KPN w przemianach po 1989 był oczywisty. 1989 oznaczał początek realizacji postulatów politycznych KPN, w tym budowę demokratycznego pluralizmu politycznego. Oczywiście, był to pluralizm dalece niedoskonały. Kulało środowisko polityczne, kulał też naród, nieprzyzwyczajony do stąpania po śliskim gruncie demokracji. Ilość i kaliber głupstw, nieporozumień, omyłek, błędów popełnionych w sprawach różnej rangi jest olbrzymia, ale była, jak sądzę, nie do uniknięcia z jednego, prostego powodu. W Polsce zerwano ciągłość pokoleniową, wyrżnięto polską elitę polityczną i naród musiał wygenerować nową. Wygenerował, ale ta ucząc się na własnych błędach (bo nie miała tej ciągłości, by uczyć się na cudzych), często błądząc po omacku, prowadziła politykę nieraz infantylną, osiągając swoje cele kosztem, bywało, najwyższym z możliwych, lub nie osiągając ich wcale. Udział w tym przedsięwzięciu (kreowaniu polityki państwowej) był dla KPN szczególnie trudny, gdyż jako formacja otwarcie antykomunistyczna, stojąca na gruncie legalizmu przedwrześniowego, stała w fundamentalnym konflikcie ze środowiskami okrągłostołowymi, dysponującymi nie tylko przemożnymi siłami i środkami materialnymi, ale również poparciem społecznym, wynikającym z naturalnego postrzegania rzeczywistości przez pryzmat osobistych doświadczeń (zdecydowana większość społeczeństwa to ludzie, których świadomość została ukształtowana po II wojnie światowej w realiach PRL). Trudno było oczekiwać cudów - po stronie okrągłego stołu stały kadry doświadczone w pracy organizacyjnej w różnych instytucjach i organizacjach (komunistycznych, zawodowych, a choćby i przykościelnych). KPN nie miał gdzie i kiedy swoich kadr przygotowywać, a zapał i ofiarność w okresie mozolnej budowy, tworzenia, dogrywania i dogadywania w ramach kreowania polityki państwowej nie mogły wystarczyć.


Natomiast nie jest dla mnie zrozumiały punkt 4 i dlatego nie mogę się do niego odnieść. Myślę, że ten fragment wywodu wymaga rozjaśnienia.

Cytat:
4. W kilka lat po 1989 dał się zauważyć schyłek formuły KPN jako wielonurtowej formacji niepodległościowej. Dążenie kierownictwa do utrzymania zwartości i jedności uzasadniane permanentnym "oblężeniem" (konflikt jeden przeciw wszystkim) i wiara w "otrzeźwienie" (samouzdrowienie) społeczeństwa nie mogły wystarczyć na zbyt długo. Kształtująca się stopniowo i we wstrząsach scena polityczne odsysała kolejne grupy i powodowała utratę kolejnych pomysłów programowych na rzecz bardziej dynamicznych i elastycznych środowisk politycznych. Środowisko niepodległościowe wybrało wąską, coraz bardziej ograniczającą się formułę wpływania na rzeczywistość, okazując zbytnie przywiązanie do KPN jako do sprawdzonego wcześniej narzędzia, nie bacząc na zmianę realiów i społecznych uwarunkowań. W mojej ocenie dynamika budowy normalnej sceny politycznej (normalnej na miarę państwa postkomunistycznego, z dostrzegalnym nierównym "kapitałem początkowym") znacznie wyprzedziła planowanie strategiczne środowiska niepodległościowego i doprowadziła do ostatecznej utraty inicjatywy strategicznej gdzieś około 1994.

_________________
Mirek Lewandowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> JUBILEUSZ 30-LECIA KPN Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum