Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W. Gauza - Kto wyrządził największe szkody

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> "LEWA WOLNA, CZYLI NIE TRZEBA GŁOŚNO MÓWIĆ
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sob Cze 05, 2010 12:42 pm    Temat postu: W. Gauza - Kto wyrządził największe szkody Odpowiedz z cytatem

W ciemnych zakamarkach mojego komputera odnalazłem artykuł Władysława Gauzy z roku 2009, który nie został jeszcze opublikowany na POLONUSie. Niniejszym nadrabiam tę lukę.

Admin

Cytat:
Kto wyrządził największe szkody

Mowa tu będzie o szkodach wyrządzonych nowo powstałej formacji niepodległościowej i antykomunistycznej.

Czumowie twierdzą, że TW wyrządzili największe szkody. Nie precyzują (może przez ostrożność), komu te największe szkody TW wyrządzili, ale z całości wynika, że Ruchowi Obrony PCiO Czumów, dlatego nie osiągnęli oni więcej i w 1980 roku i rozpadli się.

Otóż powiedzmy sobie od razu, że ROPCiO, to nie tylko A. Czuma, jego najbliżsi współpracownicy i entuzjaści, którzy razem dokonali rozbicia tego ruchu w czerwcu 1978 roku. Jeżeli coś się rozbija, to zostaje po tym więcej niż jedna część. Co stało się zatem z drugą częścią? Ta u nich nie istnieje. W każdym bądź razie na afiszu Czumów nic na ten temat nie znajdujemy. Czytelnik ma odejść z przeświadczeniem, że istniało tylko ROPCiO A.Czumy i ewentualnie: że rozbicie tego ruchu było dziełem Moczulskiego.

Żeby łatwiej ujrzeć te szkody, trzeba cofnąć się trochę w czasie, do okresu przed pojawieniem się KOR-u i KSS”KOR”-u, aby zrozumieć kryjącą się za tym szyldem opozycję lewicową występującą też pod nazwą „lewica laicka” – jak tę opozycję określił Michnik – za którą w rzeczywistości chowali się komuniści odsunięci od władzy po 56 r. i po marcu 68. Byli oni na swój sposób prześladowani, a nawet i więzieni przez tych, którzy uchwycili władzę. Należy tu zauważyć, że prześladowania te niczego nie dowodzą, ani niczego nie tłumaczą.

Międzyfrakcyjna rozgrywka o władzę nie jest żadną nowością w systemach dyktatur totalitarnych. Józef Stalin, pragnąc rozprawić się pewną grupą komunistów w WKP(b), wygłosił w październiku 1928 roku swoisty referat o „niebezpieczeństwie prawicowym w WKP(b)”. Referat ten dał początek walce o władzę, toczonej potem pod szyldem „walki z odchyleniami od generalnej linii partii”.W toku tej walki w latach 1928-1929 zepchnięto do „opozycji liberalnej” ponad 10 % członków partii komunistycznej. Wytoczono im procesy i wysłano do łagrów, jako „wrogów socjalizmu i rewolucji” – jak to ujawnił 28 lat później na XX Zjeździe KPZR N.Chruszczow. W 1938 roku Stalin znowu napotkał w partii „opozycję”, która zagrażała jego klice. I znowu rozprawił się z tą „opozycją” po komunistycznemu. Tym razem była to frakcja „antyradzieckiego bloku prawicy i trockistów”. Poszły w ruch sądy i zapadły wyroki. Więzienia i prześladowania współtowarzyszy miały różną formę, daleko gorszą niż w PRL-u. Tysiące dostało po prostu kulę w łeb. W tym czasie zlikwidowano fizycznie całe t.zw. kierownictwo KPP. Nieszczęściem dla Polski było to, że nie wszyscy komuniści polscy zostali wówczas wycięci.

Trochę inaczej rozegrał walkę frakcyjną w NSDAiP Adolf Hitler. Dlatego, że nie miał czasu na bawienie się w procesy, więzienia i prześladowania konkurentów do władzy takie, jak w ZSRR czy w PRL. Z konkurentami, którzy dobijali się do władzy, zrobił krótki proces, znany jako „Noc długich noży”. 30 czerwca 1934 roku wystrzelano SA, siłę, która wyniosła Hitlera i jego bandę do władzy w Niemczech. Wymordowano całe kierownictwo frakcji nazistowskiej wraz z jej szefem. E.J. Rohm´em, który utrzymywał dobre stosunki ze Strasser´em, reprezentantem lewicy w NSDAiP. Sprzątnięto też von Schleichera, a wraz z nim – jak potem utrzymywano – resztki socjalizmu w Niemczech.

Ja widzimy, walka frakcyjna na śmierć i życie w łonie ruchów i partyj totalitarnych nie była i nie jest żadną nowością. Prześladowania komunistów przez innych komunistów, socjalistów przez współtowarzyszy, to też nic nowego również w PRL. Warto o tym pamiętać, choćby dlatego, aby nie litować się nad jednym odłamem lewackim prześladowanym przez inny odłam, bo im wszystkim chodzi tylko o władzę, a nie o dobro społeczeństwa czy narodu.

W czasie II-wojny św. stalinowska Rosja zainstalowała w Polsce swoją agenturę pod nazwą „Polska Partia Robotnicza” (PPR). Wraz z ofensywą sowiecką przywleczono do Polski parę pułków niedobitków z KPP, zwanych „desantem ze Wschodu”. Po uplasowaniu się na kluczowych stanowiskach u władzy, desant KPP-owski uznał, że nareszcie komuniści posiedli władzę w Polsce, a więc zostały wytworzone warunki polityczne do przekształcenia teorii w praktykę. Tutaj napotkali na opór ze strony komunistów PPR-owskich, reprezentowanych przez tandem Gomułka-Spychalski, którzy znając duszę polską, chcieli Polaków zdobyć podstępem; wprowadzać komunizm metodą salami, a nie gwałtownie. Tego nie rozumieli komuniści z desantu KPP-owskiego, reprezentowani przez tandem Berman-Zambrowski.

Pierwsze starcie nastąpiło wskutek oporu frakcji G-S (Gomułka-Spychalski) wobec reaktywowania w Polsce Komunistycznej Partii Polski (KPP). Starzy KPP-owcy nie mogli pojąć, dlaczego przed wojną KPP mogła istnieć, jako nielegalna i ścigana, a po wojnie, kiedy komuniści przejęli władzę w Polsce, KPP nie mogła zaistnieć jako legalna. Kolejne niezadowolenie w szeregach KPP-owców wywołał opór frakcji G.-S. wobec kolektywizacji wsi. Tego już było za wiele. Po tak zwanym „zjednoczeniu” się z innymi opryszkami i bandami lewicowymi w jedną partię pod nazwą „PZPR”, desant KPP-owski, czyli frakcja B.-Z., poczuła się tak silna, że wsadziła do więzienia kierownictwo frakcji G.-S. za „odchylenie nacjonalistyczne”, po czym poddała ich uciążliwemu śledztwu, przygotowując się do wytoczenia im procesów. Pamiętajmy, że ci „biedacy” byli więzieni przez więcej lat i bardziej męczeni i prześladowani, niż KOR-owcy za Gierka i Jaruzelskiego.

Po uwięzieniu gangu Gomułka-Spychalski (G.-S.), komuniści z gangu Berman-Zambrowski otrzymali od 1949 roku niepodzielną władzę w Polsce. Dzierżyli ją do 1956 roku. Tutaj na marginesie warto zauważyć, że to właśnie w tym okresie dokonano największych mordów politycznych na polskich patriotach, jak n.p. na gen.E. Fieldorfie, rotm. Pileckim i wielu, wielu innych. To w tym czasie Berman utworzył formację „postępowych katolików” (katolewica od T. Mazowieckiego i ich pism „ZNAK” i „Więź”). To w tym okresie aresztowano bp. Kaczmarka i wytoczono mu i wielu innym księżom proces, na którym obserwatorem z ramienia PZPR był Jacek Kuroń. Winą za te „błędy i pomylenia” gangu KPP-owskiego obarczono potem „stalinizm”. Nikt nie przypomina przy tym, że prymasa Wyszyńskiego aresztowano i uwięziono już dawno po śmierci Stalina. Czy to nic nie mówi?

W 1956 roku władza bandy B.-Z. w PZPR zachwiała się. Jej pozycja została poważnie zagrożona. Jedynym ratunkiem okazał się „stół”. Co prawda nie okrągły, ale ... Zaproszono do stołu więzioną dotąd i prześladowaną opozycję z W. Gomułką i M. Spychalskim na czele. To była wówczas też swego rodzaju „konstruktywna opozycja”. Przecież nie mogli zaprosić do tego stołu opozycjonistów z PSL Mikołajczyka!!! Po długich i wyczerpujących pertraktacjach oba gangi doszły do porozumienia, że koniecznie trzeba dokonać zmian, żeby utrzymać się u władzy. Otrzymaliśmy „październik 56” i „demokratyczne” wówczas wybory, „odnowę” i jeszcze coś tam w tym rodzaju. Zbrodniczy gang B.-Z. dokonał wolty i na tę okazję przepotwarzył się w „liberałów”. I w tej nowej powłoce przeszedł stopniowo na pozycje „więzionych i prześladowanych” w 1956 r. a szczególnie w 1968, (etos marcowców), by w 1976 wypłynąć na wierzch już jako „poczciwa lewica” (lewica laicka), a jeszcze inaczej „lewica liberalna”.Tak przetrwali do 1977 roku, żeby wystąpić jako już „opozycja demokratyczna”, a w 1989 jako „opozycja konstruktywna” przy „okrągłym stole”. W każdym bądź razie, dobijając się do władzy, zmanipulowali ruch „Solidarności” i zmienili barwy ochronne do tego stopnia, że mogli już wystąpić w imieniu tego ogólnopolskiego ruchu w rozmowach przy stole. Ale, żeby nie był to tylko zwykły stół jak w 56r. i nie kojarzył się z tamtym, nazwali go „okrągłym”. I całkiem słusznie: bo zasiedli przy nim równi sobie; respektujące się nawzajem dwa gangi, które są zależne od siebie, a nie od kogoś z zewnątrz, t.zn., od jakiegoś tam „bydła” , jak to niedawno określił Polaków jeden z ich współtowarzyszy, W.Bartoszewski.

Niebezpieczeństwo wciągnięcia NSZZ „Solidarność” w rozgrywki frakcyjne i w walkę o władzę, zasygnalizował J.Korwin-Mikke na łamach „Wiadomości Dnia” (z 30 września 1981 r.) w artykule pt. „Czym jest lewica laicka”. Pisze on: „W gruncie rzeczy, obecny manewr „lewicy laickiej” ma być – nie twierdzę wcale, że świadomym – powtórzeniem Października. Wówczas nabrano nas na odnowę w PZPR, obecnie IM nikt nie uwierzy, ale czy grupa z zewnątrz, mimo wspólnego ideologicznego pochodzenia opozycyjna, nie mogłaby uzyskać wiarygodności? Obawiam się, że manewr ma wszelkie szanse powieść się pod względem politycznym (...)”

Ja nie wiem na ile znają się osobiście Korwin-Mikke z Moczulskim, ale nie to jest tutaj istotne, lecz fakt, że Moczulski widział to niebezpieczeństwo wcześniej, w roku 1979, czemu dał wyraz m.in. w korespondencji do mnie i w wywiadach, które z nim przeprowadzałem dla gazet emigracyjnych.

Jak wiemy dzisiaj, manewr ten powiódł się całkowicie. Oba przewrotne gangi komunistyczne zasiadły do stołu i – w światłach reflektorów telewizyjnych i innych – uroczyście ułożyły się w 1989 roku, jak dalej utrzymać się przy władzy nad Polakami. Gdyby ktoś mnie tu źle zrozumiał, o co chodziło: To – według komunistycznej propagandy - chodziło o „dobro Polski”, „społeczeństwa”, a i tu i ówdzie słyszało się też, że i chodziło o dobro „narodu polskiego”, ale to ostatnie było obliczone na pozyskanie głosu pociotek endeckich i pożytecznych idiotów politycznych. Dokonanie zmian było konieczne, żeby utrzymać władzę i polegały głównie na zmianie starych, wytartych i zabrudzonych kostiumów politycznych, na nowe, bardziej kolorowe, dające możliwość ukrycia starej bandyckiej i złodziejskiej zawartości.

Czy była możliwość pokrzyżowania planów obu frakcji PZPR-owskich? Oczywiście, że była. Szansę taką dawało tylko utworzenie siły, lub więcej sił politycznych, niezależnych od obu frakcji komunistycznych. Niestety, szansę tę rozumiało niewiele ludzi. Widział ją Moczulski, niżej podpisany i kilka innych osób. Dlatego zaraz po powstaniu ROPCiO udzieliłem im na miarę swych możliwości pomocy finansowej i propagandowej na Zachodzie i wśród emigracji. Po czym systematycznie i metodycznie pomoc ta była organizowana i rozwijana, żeby ruch ten budować w siłę, pomimo przeciwdziałań z różnych stron.

Jak wiemy, pojawienie się na opozycyjnej scenie politycznej ROPCiO zostało przez obie frakcje komunistyczne zgodnie przyjęte jako zagrożenie dla nich. Stąd nastąpił ostry atak na ten ruch ze strony KOR-owców i PZPR-owców. Pomimo nie przebierających w środkach ataków na ROPCiO obu gangów komunistycznych, ruch ten rozwijał się i stwarzał nadzieję. Co raz więcej ludzi angażowało się w organizowanie poparcia i pomocy w rozbudowie tej potencjalnej siły politycznej.

Dynamiczny rozwój ROPCiO został nagle i gwałtownie przyhamowany. Dostał cios z najbardziej nieoczekiwanej strony. 10 czerwca 1978 roku dokonano rozbicia ruchu. I niech nikt tutaj nie próbuje obarczać za to winą SB. Jeżeli ktoś maczał w tym palce, to tylko byli UBowcy stalinowscy, którzy stali przy KORze. Rozbicia ROPCiO dokonał Andrzej Czuma wraz ze swoją grupką, Kazimierzem Januszem, Wojciechem Ziembińskim, Stefanem Kaczorowskim, Benedyktem Czumą, Adamem Wojciechowskim i paru innymi osobami. Głównym prowodyrem i rzecznikiem rozwalenia Ruchu Obrony był A.Czuma. Ta sprawa jest jasna i dobrze dzisiaj udokumentowana. Sam A.Czuma zresztą to potwierdził w swych wywiadach prasowych i innych wypowiedziach publicznych po powrocie z emigracji w 2005 r. Po rozbiciu ROPCiO, Czuma – jak sam mówi, także tu na „Polonusie” – poszedł zaraz na współpracę z KOR-em. To znaczy, udzielił poparcia frakcji, kryjącej swe prawdziwe oblicze polityczne za szyldem KSS”KOR”, wywodzącej się w prostej linii z bandy Berman-Zambrowski.

Nasuwa się tutaj pytanie: Kto skorzystał na rozbiciu Ruchu Obrony i udzieleniu poparcia KOR-owi? Odpowiedź jest nietrudna: skorzystały obie frakcje komunistyczne, które potem mogły spokojnie zasiąść przy „okrągłym stole”. Stracił naród i państwo polskie. Negatywne konsekwencje tego trwają do dzisiaj i będą odbijać się ujemnie jeszcze długo.

Tutaj wypada postawić inne pytanie: Co na rozbiciu ROPCiO skorzystał A.Czuma ze swoimi kompanami? Tu odpowiedź też nie jest trudna. Zresztą odpowiedzi udziela nam sam szef grupy rozbijackiej, który mówi w wywiadach, że dostał od KORu pożyczkę na wydanie nowego pisma (które nigdy nie ujrzało światła dziennego) i że wreszcie zaczęto o nim mówić w „Wolnej Europie”. No, zdawałoby się, że teraz A.Czuma dostał wreszcie wiatr w żagle i zacznie płynąć na szerokie wody... polityczne, uwolnił się przecież z kajdan Moczulskiego. A to oznacza, że teraz zacznie się szybko rozwijać i tworzyć inną siłę polityczną, zdolną do samodzielnego zaistnienia na scenie politycznej i do odegrania znaczącej roli. Jak wiemy, stało się inaczej. Po wykonaniu zadania, jak przystało na TW frakcji M.-K., wywodzącej się z B.-Z., grupa Czumy razem z nim samym padła w 1980 r. t.zn. „rozpłynęła się” gdzieś tam na jakiejś fali, bo co mieli robić, kiedy już więcej KOR-owcom nie byli potrzebni. „Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść”.

Na swoim afiszu internetowym Czumowie tak wymyślnie przedstawiają swój niesławny upadek: „Wydarzenia Sierpnia 80 i powstanie „Solidarności” de facto zakończyły działalność Ruchu Obrony, chociaż nigdy formalnie się to nie stało. Działacze R.O. w większości zaangażowali się w pracach Związku.”

Ładnie nakręcone, prawda? Tłumacząc to na język zrozumiały politycznie oznacza, że Ruch Obrony Czumów i ich zwolenników niesławnie padł. Co w tej sytuacji można było zrobić? Ludzie Czumy szybko pojęli: padliśmy.Po czym poszli tam, gdzie mieli szansę, że otworzą im drzwi. Do KSS”KOR” mieli iść? To znaczy do frakcji, która ich wykiwała? Na pewno teraz zmądrzeli, ale już było za późno.

A.Czuma w jednym ze swoich wywiadów mówi – jak już wcześniej o tym wspomniałem – że „rozpłynęli się w „Solidarności”. Może i ładnie się to słyszy. Ale z ówczesną rzeczywistością ma to bardzo mało wspólnego. A.Czuma wyciągnął wielu pożytecznych ludzi na szerokie wody, ale gdy zabrakło paliwa, statek zaczął tonąć. Co pozostało tym ludziom robić? Podczepić się do „Solidarności”, gdzie „rozpłynęli się” i politycznie potopili. Czy ktoś pamięta dzisiaj ludzi z grupy Czumy, kto odegrał później jakąś znaczącą rolę polityczną przed i po „okrągłym stole”?

W okresie trwania przygotowań do ostatecznej rozgrywki (Magdalenka-„okrągły stół”), Czuma zostawił swych ludzi, tonących w „Solidarności” i opuścił Polskę w 1985 r., tj. cztery lata przed uroczystym porozumieniem się obu gangów komunistycznych. Ładne polityczne zachowanie, nie prawda? Napaprał i uciekł od odpowiedzialności. A może dlatego, żeby „okrągłostołowcom” nie przeszkadzać? Wrócił po dwudziestu latach, tj. w 2005 roku i zaczął głosić , jak to on i jego grupa zawsze wysoko podnosili sztandar niepodległości. Podkreślał to szczególnie głośno w roku 2007 w 30- rocznicę powstania ROPCiO, na co dało się nabrać wiele ludzi, w tym dziennikarze i historycy.

A jak było naprawdę? Po rozbiciu Ruchu Obrony, Czuma brał udział w paru demonstracjach antyreżymowych. Ale potem było co raz ciszej od strony jego ROPCiO. Jest to poniekąd zrozumiałe. Czuma wraz ze swoją grupką poparł – jak nam opowiedział – KOR , czyli frakcję M.-K., która do idei niepodległości miała stosunek negatywny, co zresztą udokumentowałem w artykule pt. „Kuroń a niepodległość Polski”. Kiedy jedni podnosili do góry sztandar niepodległości, KOR-owcy ściągali go w dół i chowali, a przy tym zabrudzali. Czuma do nich dołączył i ich poparł. Czyli zszedł na pozycje ideowe Michnika-Kuronia, dla których niepodległość Polski nie była celem.

Za poparcie udzielone frakcji M.-K. Czuma zyskał niewiele. Kiedy zauważył, że jego Ruch Obrony jest już uduszony i praktycznie bez znaczenia, udał się w 1980 roku do innego ruchu, który w dużym stopniu kontrolowali ludzie gangu M.-K. a który nie miał w swoim programie nie tylko niepodległości, ale nie miał też demokracji. Ruchem tym była apolityczna „Solidarność”, dokąd – jak podkreśla również jego brat, Benedykt Cz. – udali się potem. A więc cofnęli się na pozycje jeszcze bardziej odległe od celu politycznego Polaków.

W książce pt. „Raport – Polska pięć lat po Sierpniu” (wyd. „Aneks”, Londyn, 1986, str. 168) czytamy: ”Program, który można wyczytać z porozumień, jest programem kompromisowym, ograniczonym. Nie zakłada on ustanowienia w pełni demokratycznego ładu ustrojowego, Jego rysem zasadniczym jest ograniczenie totalitarnych cech porządku ustrojowego. W szczególności program ten nie zakładał złamania monopolu partii, ale ustanowienie ograniczonej kontroli społecznej nad sposobem jej sprawowania”

O dążeniach niepodległościowych nie ma w tym programie ani słowa. Dokąd zatem udał się Czuma? Do ruchu, który sztandaru niepodległości nie miał wcale. Być może wtedy już Czuma zauważył swoją małość, ułomność i bezsilność polityczną, bo wkrótce zostawił wszystko i wyjechał do USA malować ściany. Ale jak wiemy dzisiaj, to i tam nie zmarnował okazji, żeby napaprać politycznie wśród emigrantów polskich, skłócając i rozbijając organizację „Pomost” w Chicago.

Inną drogą poszedł L. Moczulski ze swoją częścią ROPCiO. Zaczął budować od nowa. Nie poddał się. Poszedł dalej, do przodu w kreowaniu sytuacji politycznej, trzymając nadal wysoko sztandar niepodległości. Utworzył pierwszą niezależną partię polityczną, „Konfederację Polski Niepodległej”, jako zaczyn tworzenia nowej siły politycznej, zdolnej do pokrzyżowania planów obu frakcji komunistycznych.

KPN od momentu pojawienia się na opozycyjnej scenie politycznej spotkała się z jeszcze bardziej gwałtownymi, niż Ruch Obrony, atakami ze strony obu frakcji czerwonych. Również Czuma wraz ze swoimi wspólnikami wyrazili negatywny stosunek do tej inicjatywy politycznej, co było mniej zrozumiałe, bo niepodległość była im ponoć droga. Z drugiej strony zrozumiałe, bo dołączywszy do KOR-u musiał krakać jak oni.

Powstanie KPN stwarzało nową szansę. Dlatego włączyłem się natychmiast w działalność tej organizacji, udzielając Moczulskiemu poparcia propagandowego i finansowego na miarę swoich ówczesnych możliwości. Innych sił politycznych na miarę KPN-u wtedy nie było. Podczas gdy A.Czuma wraz ze swą grupą zniknął z opozycyjnej sceny politycznej już w 1980 roku, to KPN trwała i działała. Pomimo, że była bita ze wszystkich stron, przetrwała stan wojenny. I choć nie udało się zbudować KPN w siłę polityczną, zdolną do pokrzyżowania planów obu gangów komunistycznych, to i tak utrzymała się jako partia polityczna i jako taka była zdolna potem wprowadzić do sejmu 50 posłów. Co było później to już inna sprawa.

Podsumowując sprawę, trzeba powiedzieć, że A. Czuma odegrał niezbyt chwalebną rolę, żeby nie powiedzieć – szkodliwą, na opozycyjnej scenie politycznej. (Do akcji bojówkarskich i terrorystycznych być może się nadawał). Jako działacz polityczny był niedołęgą, nieobliczalny i przez to niebezpieczny dla organizacji. Rozbijając ROPCiO w 1978 r. zadał cios dobrze zapowiadającej się sile antykomunistycznej, osłabiając jej możliwości rozwoju. Dopomógł tym obu frakcjom komunistycznym w osłabieniu i wyeliminowaniu przeszkody w realizacji ich zamierzeń politycznych. Przyczynił się do stworzenia warunków politycznych, umożliwiających dokonanie potem gigantycznego oszustwa, jakim był układ przy „okrągłym stole”, ze wszystkimi późniejszymi konsekwencjami, aferami, złodziejską prywatyzacją, rabunkiem państwa itp. itd.

Tę niesławną i szkodliwą działalność, A. Czuma i jego brat Benedykt, próbują dzisiaj ukryć za pomocą odciągania uwagi od siebie drogą kierowania jej na TW i SB. Rozbicia ROPCiO nie dokonała SB. Dokonał tego A.Czuma wespół ze swym zespołem odszczepieńców. Przy czym A.Czuma był wykonawcą tego rozłamu, a architektem był Kuroń i jego frakcja dobijająca się do władzy. Po rozbiciu Ruchu Obrony, Czuma poszedł na współpracę z frakcją komunistyczną, kryjącą się pod szyldem KSS”KOR”. Tym samym Czuma poszedł na współpracę z siłami antypolskimi. Ważąc dzisiaj szkody, kto wyrządził ich więcej (opozycji niepodległościowej i antykomunistycznej), to wychodzi, że Czuma ze swoją grupą rozłamową wyrządził ich więcej, niż wszyscy razem wzięci, rzeczywiści i domniemani, t.zw. TW, wymienieni na jego stronie internetowej i w publikacjach historycznych, na temat jego Ruchu Obrony.

Po popijawie w Magdalence i uroczystym ułożeniu się przy „okrągłym stole” obu band komunistycznych, 4 lipca 1989 roku p. Szczepkowska uroczyście ogłosiła w sejmie, upadek Komunizmu w Polsce. O ile to jest dobrze znane, to nadal nie wiadomo, kiedy Polska odzyskała niepodległość. W Magdalence? Przy „okrągłym stole”? Po „okrągłym stole”? 4 lipca 1989 roku? W momencie, kiedy Jaruzelski ustąpił ze stanowiska prezydenta? W momencie, kiedy Wałęsa stał się prezydentem? Z chwilą, kiedy PZPR rozwiązała się oficjalnie? Czy ktoś może udzielić wyczerpującej odpowiedzi na to pytanie? Skądinąd znany jest fakt, że Kuroń ogłosił niepodległość Polski przy „okrągłym stole” a za nim powtórzył to samo Wałęsa, choć w Polsce nadal stacjonowały wojska sowieckie i to aż do 1993 r.

Jeżeli Polska nie była państwem niepodległym na przykład w 1979 roku i później, to komu podlegała? Kto był wówczas suwerenem? Jeśli – jak to głoszono cały czas i nadal się twierdzi – Polska była podległa Związkowi Sowieckiemu, to suwerenem był ZSRR, któremu podlegało państwo polskie. Zeby Polska w tej sytuacji mogła odzyskać niepodległość, ZSRR musiał zrezygnować ze statusu suwerena. Kiedy to nastąpiło i jakim aktem politycznym zostało ustanowione? Jeżeli coś takiego się wydarzyło, to gdzie, kiedy i kto wtedy reprezentował stronę suwerena, czyli ZSRR?

Jak dotąd, nie udało się zlokalizować miejsca i ustalić czas aktu politycznego, mocą którego ZSRR zrzekł się władzy na Polską. Być może stało się to przy „okrągłym stole”. W takim razie, kto reprezentował tam ZSRR? PZPR na czele z Jaruzelskim i Kiszczakiem?

Jeżeli Polska odzyskała niepodległość przy „okrągłym stole”, jak ogłosił to Kuroń a za nim Wałęsa, lub z mocy układu między dwoma frakcjami komunistycznymi w Magdalence, albo 4 lipca 1989 r., kiedy ogłoszono „koniec komunizmu” w Polsce, to powstaje pytanie: Kto był gwarantem tego ustroju i podległości państwa polskiego Rosji sowieckiej? Z dotąd dostępnych faktów wynika, że gwarantem podległości państwa polskiego Rosji bolszewickiej była sitwa rzezimieszków i bandziorów z pod znaku PZPR.

Zatem wysunięta przez Moczulskiego teza, że warunkiem odzyskania niepodległości przez Polskę jest odsunięcie od władzy PZPR, jako gwaranta tej podległości – była prawdziwa. Utworzenie Konfederacji Polski Niepodległej było uzasadnione. Było też trafnym posunięciem politycznym. Program KPN-u był jedynym w swoim rodzaju do zastosowania. Wszyscy inni mylili się w swych założeniach politycznych. Dlatego nie byli w stanie nic konkretnego zaproponować, oprócz straszenia Polaków inwazją sowiecką i czekania na cud. Przyczynili się tym do opóźnienia zrzucenia przez Polskę z siebie kajdan bandy PZPR-owskiej i tym samym do opóźnienia rozwoju ekonomicznego i politycznego państwa polskiego.

Władysław Gauza
Oslo, Październik 2009

P.S.

Już po napisaniu tego artykułu, na portalu www.progessforpoland.com/artykuł/jak-andrzej-czuma-pomost-rozbijał, kazał się artykuł na temat rozbijackiej mentalności Czumy.
Zamiast rozbijać komunistycznym gangom „okrągły stół” w PRL-u, rozbijał kolejną
organizację antykomunistyczną i niepodległościową. Co to za człowiek?! I komu właściwie
służył?!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> "LEWA WOLNA, CZYLI NIE TRZEBA GŁOŚNO MÓWIĆ Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum