Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W. Gauza nt. działalności M. Pstrąg-Bieleńskiego

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> "LEWA WOLNA, CZYLI NIE TRZEBA GŁOŚNO MÓWIĆ
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Sie 24, 2009 7:33 am    Temat postu: W. Gauza nt. działalności M. Pstrąg-Bieleńskiego Odpowiedz z cytatem

Publikuję (za zgoda Autora i Adresata) obszerny fragment listu Władysława Gauzy do Tomasza Strzyżewskiego z 22 lipca 2009 roku. Pierwszy akapit dotyczy spostrzeżeń na temat prac niektórych historyków, reszta - działań Macieja Pstrąg-Bieleńskiego na Zachodzie w latach 1980-81 i ich skutków.

Tekst publikuję bez żadnych skrótów mając świadomość, że niektóre oceny Autora mogą budzić kontrowersje (jak zwykle u bezkompromisowego Władysława Gauzy :) ). Uważam jednak, że przedstawiane tu fakty mają dużą wartość historyczną, rzucają nowe światło na działalność KPN w latach 1980-81 i są warte upublicznienia.

Nie budzi wątpliwości, że w okresie "karnawału Solidarności" bezpieka realizowała szczególny plan wymierzony w KPN i zmierzający do jej zniszczenia. Elementami tego planu była izolacja przywódców KPN w więzieniu (a następnie wytoczenie im procesu pod zarzutem zbrodni, której samo przygotowywanie było zagrożone karą 10 lat więzienia), doprowadzenie poprzez agentów SB do zawieszenia działalności KPN na przełomie lat 1980 i 1981, a także sparaliżowanie działalności biur informacyjnych KPN za granicą. List Władysława Gauzy rozjaśnia w jaki sposób bezpiece udało się osiągnąć ten ostatni cel. Rola bezpieczniackiej agentury w tym procesie jest oczywista, choć bez znajomości materiałów IPN dokładne "przeczytanie" tego procesu nie jest chyba możliwe.

I jeszcze jedno wyjaśnienie. Władysław Gauza odnosi się w liście w pewnym momencie do mojej opinii na temat Mariana Kalety. Spotkałem go w Fundacji Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego w Krakowie. Ja zbierałem materiały do książki na temat KPN, on - do książki na temat pomocy skandynawskiej Polonii dla Polski. Marian Kaleta opowiadał m.in. o maszynach drukarskich, które wysyłał do Polski przed Sierpniem. Rozmowa zeszła na KPN. Zapytałem, ile maszyn drukarskich wysłał dla KPN. Odpowiedział szczerze, że 0 (zero), co bardzo mnie zdumiało. Zapytałem więc Tomka Strzyżewskiego i Władysława Gauzę o ich opinie w tej sprawie, wyrażając własną hipotezę, na temat przyczyn tej bulwersującej sytuacji. Do tej mojej opinii nawiązuje Władysław Gauza w liście.

Cytat:

(...)

Poświęciłem ostatnio cały wolny czas na przestudiowanie kilku publikacji o charakterze historycznym, m.in. A.Dudka, S. Cenckiewicza, („Oczami bezpieki i partii”), G. Waligóry („ROPCiO”) i paru innych historyków zatrudnionych w IPN, jako historycy. Moje odczucie jest takie, że publikacje tych autorów (historyków IPN) mają charakter daleko bardziej polityczny, niż historyczny. Tutaj – tak na marginesie – interesującym dla mnie byłoby dowiedzieć się, z jakim środowiskiem opozycyjnym związany był koleżeńsko (albo koligacyjnie, konotacyjnie itp.) np. Sławomir Cenckiewicz? Łatwiej byłoby mi go zrozumieć. No i podobnie G.Waligórę i A.Dudka. Bo jeśli chodzi o takich historyków IPN, jak np. A.Friszke czy J. Eisler, to po której stronie barykady stoją i komu służą jest dla mnie sprawą jasną.

Teraz chcę zatrzymać się przy innym temacie. W ostatnim e-mail-u piszesz, że p.Mirosław Lewandowski odpowiedział Ci na temat M. Kalety – cytuję: „Wygląda na to, że to porządny gość, a fakt, iż powielacze dostarczał do kraju, ale nie dla KPN wynikał z tego, że to „pożyteczny idiota”.

Jest to bardzo interesujący pogląd. Nie wiem tylko jak ten pogląd zrozumieć, bo mówi wiele.

Nie będę tego roztrząsał. Spojrzę na ten pogląd tak, jak jest wyliterowany. Tak sprawę biorąc, muszę stanąć tu w obronie Kalety, bo co jak co, ale ani on, ani też ludzie z jego środowiska „pożytecznymi idiotami”, ani żadnymi innymi nie byli. Natomiast takich i innych idiotów i durniów można wielu znaleźć w ROPCiO (np. Czuma, Ziembiński, Wojciechowski, Janusz) i w KPN (np. M. Pstrąg-Bieleński, Szeremietiew, Stański i paru innych, których przez grzeczność tu nie wymieniam), co pomału wykażę poniżej.

Patrząc tak na sprawę, jak M.L., mogę od razu uzupełnić ten pogląd tym, że ja (W. Gauza) i Andrzej Jachowicz byli jeszcze większymi „pożytecznymi idiotami”, bo jako byli wówczas uczestnicy ROPCiO a ja potem członkowie KPN, wysłaliśmy do Polski w czasie od października 1980 r. do 5 listopada 1981 r. za pomocą organizacji „Solidaritet Norge – Polen” 71 maszyn offsetowych formatu A4, 18 powielaczy białkowych, 12 dużych kopiarek, 3 powielacze spirytusowe i cały szereg innych urządzeń pomocniczych, które znajdziesz w „Załączniku nr. 5”, będącego 2-gą str. sprawozdania z działalności i dokonań, pisanego dla oddziałów związków zawodowych przy tych zakładach pracy, które finansowały pomoc dla NSZZ w Polsce. Dlatego sprawozdania takie były pisane po norwesku, co nie powinno Ci sprawić trudności w zrozumieniu.

Zaznaczyłem tylko, co się nazywa powielaczem białkowym, a co spirytusowym. Offset to jest nowoczesna maszyna drukarska, różniąca się tym, że tekst nie był składany przez zecera jak dawniej, lecz na zwykłej maszynie do pisania, albo specjalnej, zw. kompousserem, stosowanej przed komputeryzacją techniki składania tekstów. Offsetowe maszyny drukarskie istniały w formatach A4, A3, A2 i A1. Do Polski wysyłaliśmy A4 modele najczęściej stołowe, bo były najbardziej praktyczne. Modele A3 wysłane były w ilości 2 szt. typu „Romayor” (do Łodzi, 3 kwietnia 1981 r.) i „Rotaprint” (do Katowic, 26 czerwca 81 r.). W „Załączniku nr 5 a”, składającego się z trzech stron, znajduje się dodatkowa informacja. Jest to ulotka skierowana do przyzakładowych organizacji związkowych w Norwegii z wezwaniem o dalsze wsparcie materialne i finansowe, przy czym podane jest w rubryce „bevilgninger”, że do 15. sierpnia 81 r. zebrano 160000,- koron, które poszły bezpośrednio do Polski w formie 64 szt. drukarskich maszyn offsetowych i innego wyposażenia pomocniczego.

Przy takiej ilości wysyłanego do Polski sprzętu drukarskiego, nie było żadnych trudności skierować 8 - 10 drukarek offsetowych, czy paru powielaczy do ROPCiO i KPN-u. Były jednak konkretne powody, aby tego nie uczynić. Te powody wskażę później. Tu dodam tylko, że były to powody polityczne. Każdą wysyłkę uzgadniano na zwołanym w tym celu zebraniu, gdzie rozważano dokąd i dla kogo ma być przeznaczona. Na każdym takim zebraniu pilnowałem osobiście, a jak zaszła potrzeba, to blokowałem/przeciwstawiałem się: 1) wysyłce takiego sprzętu do Warszawy i okolice; 2) wysyłce do KPN. To udało mi się do końca, z czym nie miałem trudności, bo argumenty miałem mocne.

Ad. 1: Do Warszawy i okolic nie wskazane było wysyłać, aby nie wzmacniać centrum KORowskiego i lewicy z frakcji „puławian”. Do ROPCiO Czumy też nie, bo po rozbiciu przez niego Ruchu w czerwcu 1978r. w Zalesiu Górnym, poszli na współpracę z Kuroniem i michnikowszczyzną, którzy współpracowali i nawzajem się wspomagali z DiPem Bratkowskiego i Rakowskiego. Wspomaganie Czumy i jego ROPCiO oznaczało wspomaganie pośrednio stadniny, która potem ukazała się na scenie politycznej jako „konstruktywna opozycja” i która potem wykiwała Polaków przy „okrągłym stole”.

Ad. 2: O blokadę wysyłki sprzętu i pieniędzy dla KPN-u zadbała Rada Polityczna KPN wraz z jej sygnatariuszem i przedstawicielem w RFN, Maciejem Pstrąg- Bieleńskim.

O ile punkt pierwszy jest jasny, to drugi wymaga bliższego wyjaśnienia. Nie ruszałem tej sprawy przez prawie 30 lat, bo szkoda mi było zużywać na to czasu a zwłaszcza na chandryczenie się ze skończonymi durniami w sytuacji, kiedy miałem bardziej interesujące i pożyteczne zajęcia polityczne i techniczne.

Problem zaczął się od pewnego czasu po pojawieniu się na Zachodzie osiłka politycznego, Macieja Pstrąg-Bieleńskiego. Był on zresztą rekomendowany do mnie przez samego L. Moczulskiego, który co prawda zwracał mi uwagę, abym mu pomógł w razie potrzeby a przede wszystkim, żebym uważał, bo może on obracać się na emigracji jak „słoń w składzie porcelany”. Ale co to mogło pomóc w sytuacji, kiedy M. P.-B. nie dawał posłuchu temu, na co wskazywałem, albo po prostu ignorował i robił swoje bez oglądania się na mnie. Ja przy tym nie byłem uzbrojony przez Moczulskiego i kierownictwo KPN w żadne sankcje, które mógłbym zastosować w przypadku braku chęci do współpracy lub w przypadku krnąbrności.

Nawet później, kiedy sytuacja zaostrzyła się, nie dostaliśmy żadnego wsparcia politycznego, np. po Twoim „Oświadczeniu„ z 15 stycznia 1981 r., ani tym bardziej później po „Raporcie nr. 1” z 10 czerwca 81 r., dając tym samym Bieleńskiemu, Klebanowi i Hanffowi wolną rękę do dzikiego brykania według ich widzimisię. Pamiętam, że dość szybko po przyjeździe do NRF przestał ze mną rozmawiać. To już był pierwszy sygnał, że coś się dzieje nie tak, jak powinno. Żeby nie narażać się na posądzenie o nadwrażliwość, nie zwracałem na to większej uwagi. Zresztą miałem ważniejsze sprawy na głowie, jak np. tworzenie podstaw finansowych dla działalności na przyszłość, co sprowadzało się do tworzenia organizacji, która zresztą przyjęła nazwę „Solidaritet Norge-Polen”.

Przy końcu 1980 roku, wyszło na jaw, że Pstrąg-Bieleński, po pojawieniu się na emigracji, swą działalność polityczną rozpoczął, po kryjomu przede mną, od reorganizacji organizacji, do której stworzenia nie przyłożył się w żaden sposób. (Zobacz: „Załącznik nr 1.”, list Bieleńskiego do M. Orłowskiego z 15.12.80r., którego kopię przysłał mi Orłowski z USA).

Tego rodzaju listów otrzymałem 3. od różnych osób w grudniu 80 r., w tym od E.i J. Pióro z Nowego Jorku. Były to osoby, których adresy Bieleński wyjął z naszego „Przeglądu Informacyjnego KPN”. Pisał do tych osób po kryjomu przed nami i w przewrotny sposób, nie wymieniając nas obu. Sądził przy tym zapewne, że te osoby nie skonsultują się z nami. Co ten człowiek chciał przez to osiągnąć? Trzeba mieć dobrze skaleczony mózg, żeby liczyć na to, że ludzie, z którymi współpracowałem prze parę dobrych lat przedtem, nagle pobiegli na ślepo za kimś, kto się nagle pojawił, jako „sygnatariusz” i ogłosił się „pełnomocnikiem KPN na całą zagranicę”.

Kiedy wysłałem do Bieleńskiego kopie listów („Załącznik nr. 1”), które wysłał do tych osób, z zapytaniem, jak mam to rozumieć, to parę dni potem otrzymałem od Pstrąga-Bieleńskiego „suchą” (bo bez żadnego komentarza) odpowiedź w postaci: „Postanowienie”, datowane „Kolonia, 2.01.81”. Zobacz „Załącznik nr. 2”.

Co w tym „Postanowieniu” jest interesujące, to meldunek, że ja już z dniem 18 czerwca 1980r. przestałem pełnić funkcję przedstawicielską dla KPNu, o czym zostałem poinformowany (jak wynika z tego dokumentu) przeszło pół roku później, tj. 2.01.81 r. A ja nie wiedząc o tym, nadal wykonywałem społecznie pracę wynikającą z przydzielonej mi funkcji.

Oczywiście, po otrzymaniu w/w „postanowienia” zawiesiłem wszelką nową pracę na rzecz KPNu do czasu wyjaśnienia sytuacji. Ale jak tą sytuację wyjaśnić, kiedy osoby mogące podjąć decyzję, siedzą w więzieniu? W tych okolicznościach ta czwórka warchołów mogła robić, co chciała.

W pierwszym odruchu przyszła mi myśl, że mamy do czynienia z akcją agentów reżymu. Ale Andrzej J. zauważył, że coś tutaj się nie zgadza: agent jest zazwyczaj ostrożny, bardziej wyrafinowany nie działa tak bezpośrednio i wariacko. Daje sobie przy tym czas. U Bieleńskiego, Klebana czy Hanffa, tych elementów brakuje. Pomimo tego nie zdziwiłbym się, gdyby kiedyś w przyszłości wyszło na jaw, że Bieleński i Kleban byli agentami SB.

Niezależnie od tego, czy mieliśmy do czynienia z agentami czy z ludźmi nieobliczalnymi, skutek był ten sam: skutecznie zablokowali tę pomoc materialną i finansową, która przechodziła dotąd przez moje ręce. Zmuszony bowiem byłem do czekania na wyjaśnienie sytuacji; wyjaśnienie roli mojej i Bieleńskiego. W sytuacji oczekiwania poradziłem ludziom, z którymi współpracowałem, że pożyteczniej będzie w tych okolicznościach skierować środki i siły na pomoc NSZZ „Solidarność”, do czego wszyscy przychylili się bez najmniejszego oporu. Ja sam zacząłem więcej czasu poświęcać na rzecz „Solidaritet Norge-Polen”.

Sprawy nie polepszyła M. Moczulska, która nie mając pojęcia o wielu sprawach, nagle wystąpiła w roli „rzecznika” KPN wiosną 81 r. pod nieobecność Moczulskiego i w pewnym wywiadzie dla jednej z gazet polonijnych w Kanadzie udzieliła poparcia politycznego dla M.Pstrąg-Bieleńskiego, jako jedynemu „przedstawicielowi KPN na zagranicę”, zaowocowało to falą zapytań w tej sprawie, na które musiałem odpowiadać pisemnie. Co prawda, Moczulski potem w jednej z ostatnich rozmów telefonicznych – gdy nadmieniłem sprawę – odpowiedział, że nie może odpowiadać za wystąpienia swojej żony podczas jego nieobecności, co nie było dla mnie trudne do zrozumienia, ale szkody z tego wynikłe były nieodwracalne. Sprawa na tym się zakończyła. Warcholstwo tej grupki nie zostało rozwiązane. Nikt w kraju nie był zdolny do ustosunkowania się nie tylko do moich meldunków, ale również do Twojego „Oświadczenia” z 15 stycznia 1981 r.

Brak reakcji z Kraju i niemożność powstrzymania wybryków Bieleńskiego, Hanffa i Klebana wymusiły na nas wydanie wspólnego „oświadczenia” odcinającego się nas od tych ludzi. Oświadczenie to zostało zamieszczone w majowym n-rze „Kultury” paryskiej, co ich bardzo rozsierdziło. Rozpoczęli kampanie opluwania nas, najpierw listownie a potem publicznie.

Echem listownego oskarżania i atakowania nas jest kopia mojej odpowiedzi Tadeuszowi Brzostkowi w Paryżu. List ten datowany „7 czerwca 1981.” (zob. „Załącznik nr 4”) zawiera dużo informacji, zwłaszcza w końcowej części strony 2. Ostatniej, 3. strony, nie udało mi się odnaleźć. (Korespondencję tą dzisiaj czasem ciężko się czyta, bo listy te były pisane pod naporem chwili, a stres i chroniczny brak czasu nie stwarzały okoliczności dających możliwość ich poprawiania stylistycznego, co na pewno rozumiesz, bo sam doświadczyłeś).

W czerwcu napisałeś i wysłałeś do Kraju „Raport nr 1”, opisujący sytuację, jaka wytworzona została na emigracji i wśród Polonii za sprawą działalności Bieleńskiego i jego kompanów. Również ten pozostał bez odpowiedzi. To poskutkowało tym, że na początku lipca 81 r., kiedy Moczulski znalazł się chwilowo na wolności, zadzwoniłem do niego i oświadczyłem, że dalej tak być nie może i że w sytuacji, jaka zaistniała, konieczne jest zawieszenie dalszej działalności na Zachodzie, żeby więcej nie ośmieszać i nie kompromitować KPNu, na co Moczulski wyraził zgodę. Prawdę zaś mówiąc, była to sytuacja, w której Moczulski i Rada Polityczna KPN w Polsce nie miała już innej alternatywy. Komunikat w tej sprawie ukazał się wkrótce w wielu czasopismach emigracyjnych i polonijnych w Australii, Kanadzie i w USA („Gwiazda Polarna”, „Związkowiec” i „Nowy Dziennik” nowojorski).

Rezultat tego był był taki, że ta czwórka warchołów politycznych dostała szału, co wyraziło się w rozpętaniu przez nich wściekłej i prymitywnej kampanii przeciw Tobie i mnie na łamach „Wiadomości Polskich” (Jerzy Kleban) wydawanych w Sztokholmie i „Życia Polonii” (Hanff i Pstrąg-Bieleński) wydawanego w Nowym Jorku. No i w ich listach nasyłanych do Moczulskiego, które przechwyciła SB i wykorzystała propagandowo przeciw KPNowi na łamach „Zołnierza Wolnosci”, co opublikowałeś na „Polonusie”. Nie trudno sobie wyobrazić, jaką wrogowie KPNu mieli uciechę.

Wracam tutaj z powrotem do stycznia 1981 r. i „Postanowienia” Pstrąg-Bieleńskiego w mojej sprawie. Po tym jego głupawym wybryku musiałem – jak już wspomniałem – siedzieć i tracić czas na wyjaśnianie sytuacji, jaką stworzył ten „pełnomocnik KPN” i spółka. Jako przykład niech tutaj posłuży „Załącznik nr 3”, kopia listu do E. i J. Pióro w Nowym Jorku, datowanego „9 stycznia 81.”, czyli wysłanego zaraz po „zawieszeniu” mnie w obowiązkach pełnienia „wszelkich funkcji...”. I to – co trzeba tu podkreślić – w roku 1981, kiedy nastąpiło ogromne rozluźnienie kontroli nie tylko politycznej ale równie granicznej, co przyczyniło się do tego, że stosunkowo łatwo było wysyłać transporty różnych „darów” do Kraju, pod którymi były ukryte maszyny drukarskie, powielacze, kopiarki, maszyny do pisania i inny sprzęt pomocniczy, jak np. papier do druku. Wyprawa do Polski z takimi „darami” dokonywana była za pomocą Norwegów. Właściciel ciężarówki dostawał dobry zarobek za taki kurs i chętnie jechał. Między grudniem 80 r. a 2 grudnia 1981 r. nie wpadła nam żadna przesyłka. Nie trudno sobie wyobrazić, ile można było podrzucić KPNowi. Głupota ludzka zadbała, żeby organizacja ta nie dostała pomocy materialnej i finansowej, nie mówiąc już o politycznej, w czasie, kiedy nastąpiły okoliczności najbardziej temu sprzyjające. Milcząca akceptacja działalności Bieleńskiego przez Radę Polityczną KPN spowodowała, że nawet chcąc wysłać cokolwiek do KPNu, to nie było z kim rozmawiać, bo zerwane zostały kontakty. W tej sytuacji M. Kaleta z Malmoe, nawet gdyby był tak dobroduszny, czy naiwny politycznie, że zdobyłby się na wysłanie coś do KPNu, to praktycznie nie miałby gdzie i do kogo. I tak pozostało to do stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku odkąd przesyłanie do Polski czegokolwiek stało się niemożliwe.

„Machina puszczona w ruch” w Norwegii w 1980 r., a zwłaszcza w 1981, organizowania pomocy (zbierania funduszy), siłą bezwładności toczyła się dalej po 13 grudnia. W maju 1982 roku znajdowało się na koncie „Solidaritet Norge-Polen” na pomoc NSZZ w Polsce ponad pół miliona koron. Nie wiedzieliśmy, co z tymi pieniędzmi zrobić; jak je zużyć. Wtedy Andrzej Jachowicz wpadł na pomysł, żeby zorganizować w Norwegii konferencję działaczy „Solidarności”, których stan wojenny zastał na Zachodzie i którzy stali się niejako „przedstawicielami” NSZZ za granicą. Uchwalono, aby taką konferencję odbyć w lipcu tego samego roku. To nie było wcale konieczne, bo echa tego były żadne. Ale chodziło o to żeby pieniądze te nie wpadły w inne ręce. Zużyto na tą imprezę ponad 300 000,- koron. Wzięło w niej udział 38 osób z różnych krajów z USA i Kanadą włącznie. Każdy z uczestników dostał – obok opłaconych kosztów podróży i 4 dniowego pobytu – po 5 000,- koron kieszonkowego na (jak to uzasadniono) „dalszą działalność”. Kto uczestniczył w tej „konferencji”, zobacz „Załącznik nr 6”, lista uczestników. Na tej liście niema mnie i Andrzeja J. a także paru innych osób z Norwegii jako gospodarzy. Konferencja odbyła się w dniach 14 – 18 lipca 81 r. w Sundvollen. Po moim odejściu i wkrótce potem A.Jachowicza „Solidaritet Norge – Polen” zaczęło upadać. Resztę pieniędzy rozgwizdali nowo przybyli „solidarnościowcy” z Polski, którzy wyjeżdżali na emigrację za zezwoleniem junty Jaruzelskiego jako „prześladowani politycznie”.

Organizacja działalności w Polsce była taka, że po 13 grudnia trzeba je było zużyć na byle co tutaj, bo nie dało się ich użyć na pomoc w Kraju tylko dlatego, że nie wiadomo było do kogo się z nimi zwrócić; do kogo można by było się udać. Ale to można jeszcze wytłumaczyć chaosem i terrorem stanu wojennego. Trudno natomiast usprawiedliwić cały rok 1981 niewykorzystanymi możliwościami rozwoju organizacyjnego KPNu. Okazja taka nie została wykorzystana. Zadbała o to nieudolność organizacyjna i głupota polityczna na szczytach KPNu. Nikt nie był zdolny, żeby wysłanego na Zachód warchoła politycznego przywołać do porządku.

Czasami zastanawiałem się – wychodząc z założenia, że Bieleński nie był agentem Bezpieki PRLowskiej – skąd się bierze u ludzi tego rodzaju sposób rozumowania i mentalność, jaką spotkaliśmy w tym „przedstawicielu KPN na zagranicę”. Ktoś przez lata pracował, budując sieć kontaktów, powiązań politycznych i organizacyjnych, po czym nagle pojawia się jakiś młokos i zaczyna swoją działalność od reorganizacji czyjejś organizacji. Można by jeszcze jakoś zrozumieć człowieka, który przyłożył się w jakimś stopniu do jej stworzenia, albo gdyby ta organizacja była dziełem kierownictwa KPNu w Kraju. A przecież ani nikt w Kraju ani Bieleński, Hanff czy Kleban, nie przyłożyli się nawet symboliczną złotówką do tego, by zdobyć jakiś tytuł do udziału w decydowaniu o losach tego, co stworzył ktoś inny. Ale jak widać głupota i bezczelność u wielu ludzi nie ma granic.

Jak już wyżej wspomniałem, sygnatariusz KPNu, M. Pstrąg-Bieleński, po przybyciu na Zachód, swą działalność polityczną rozpoczął od reorganizacji nie swojej organizacji. Do tej pracy zabrał się tak gorąco, że się szybko „ugotował”, o czym nie omieszkał się powiadomić L. Moczulskiego w swoim liście, który przechwyciła Bezpieka i czytając go dowiedziała się z radością, że „pełnomocnik KPN na całą Zagranicę”, Maciej Pstrąg-Bieleński, jest „dokładnie ugotowany”, czyli obezwładniony. To chyba nie wymaga większego komentarza. Tylko skończony głupiec może sobie pozwolić na informowanie kierownictwa macierzystej organizacji, że jest nieudolny i więcej nieużyteczny, oraz wroga, że jest obezwładniony i wyeliminowany z walki. Człowiek o zdrowych zmysłach nie będzie obnosił się swoją klęską, czy przegraną, lecz ją ukrywał, stwarzał pozory, że wszystko jest w porządku, choćby dla zmylenia wrogów tak długo, jak tylko się daje.

Po tym ośmieszeniu siebie, skompromitowaniu i osłabieniu KPNu, Bieleński przycichł na pewien czas. Według wspomnień innego działacza KPN w Polsce a potem w Szwecji, Zbigniewa Rybarkiewicza, wynika, że Pstrąg-Bieleński jeszcze coś tam próbował reorganizować i dyrygować innymi w połowie lat 80-tych. Ale z tych wspomnień wynika jeszcze coś innego: że L. Moczulski po wielu latach doświadczeń nic się nie nauczył w dziedzinie organizowania i zarządzania siłami ludzi ideowych i zaangażowanych bezinteresownie w sprawę. Toteż Rybarkiewicz też w końcu machnął ręką na KPN i nie chce z tą organizacją mieć nic wspólnego. Przy okazji trafnie przedstawił rozum i pojmowanie rzeczy przez Moczulskiego i jego żonę, co wiele tłumaczy, przytaczając propozycję, z jaką wyszli oboje do Rybarkiewicza w Londynie. W Części IV swoich wspomnień p.t. „Emigracja”, Z.R. opisuje swoje doświadczenia z Moczulskim i Pstrąg-Bieleńskim. Ten opis jest bardzo wiarygodny, bo pokrywa się z naszymi doświadczeniami. Błąd Rybarkiewicza polega na tym, że nie poszukał kontaktu z nami i nie zbadał sytuacji. Otrzymał takie wynagrodzenie za poświęcenie się sprawie KPNu, na jakie zasłużył.

Po „dokładnym ugotowaniu” siebie – jak to doniósł SB-ecji – i skompromitowaniu organizacji, Bieleński zdezertował z KPNu wraz z Szeremietiewem i Stańskim, by założyć w Wiedniu kanapową partię pod nazwą „Polska Partia Niepodległościowa” (PPN), żeby zacząć teatr od nowa. Utworzenie PPN zostało przyjęte na emigracji i wśród Polonii jako próba skorzystania z szyldu PPN („Polskie Porozumienie Niepodległościowe”), istniejącego od wielu już lat. Jednak szybko ich rozszyfrowano i zmarginalizowano. „PPN” Szeremietiewa, Bieleńskiego i ich spółki, również w PRL odegrali – wbrew temu, co ich propaganda usiłuje dziś przedstawić – marginesową rolę, żeby nie powiedzieć - żadną.

Patrząc na wyczyny Bieleńskiego w latach 1980-81 i brak reakcji na to Moczulskiego, Szeremietiewa, Stańskiego i innych z kierownictwa KPN, po stokroć lepiej by było, gdyby w jego miejsce znalazł się prawdziwy agent SBecki. Bo ten na pewno działałby ostrożnie i powoli, a nie tak wariacko, jak ten wysłannik Rady Politycznej KPN. Łatwiej by było się przed nim obronić, to jedno. A po drugie: nie zdążyłby wyrządzić tyle szkód w tak krótkim czasie, bo przez swą ostrożność działania, żeby nie zostać za wcześnie zdemaskowanym, nie byłby w stanie tak szybko i skutecznie zablokować pomoc materialną, finansową i polityczną dla KPNu w Kraju i tym osłabić w tak dużym stopniu tę organizację, jak to się stało.

Konkluzja jest taka: Dla ROPCiO i KPN-u daleko bardziej niebezpieczni, groźni i szkodliwi byli pożyteczni idioci i durnie w rodzaju Czumy i jego spółki, czy Bieleńskiego i jego popieraczy politycznych w łonie kierownictwa KPN, niż wyciągani dzisiaj na powierzchnię różni „TW” w celu odciągnięcia uwagi innych od własnej głupoty, nieporadności i ułomności organizacyjnej i politycznej.

(...)

Łączę serdeczne pozdrowienia

Władek


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Pon Sie 24, 2009 7:57 am, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Sie 24, 2009 7:52 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Załącznik nr 1 - list Macieja Pstrąg-Bieleńskiego do Mariana Orłowskiego z 15.12.80 r.:



Załącznik nr 2 - "Postanowienie" M. Pstrąg-Bieleńskiego z 2.01.1981 r. przesłane do W. Gauzy:



Tomasz Strzyżewski - Oświadczenie (15.01.1981 - w dokumencie pomyłkowo podano rok 1980, co Tomasz Strzyżewski sprostował na Forum VIP POLONUS - http://www.polonus.mojeforum.net/post-vp2919.html?highlight=#2919 ):











Załącznik nr 3 - kopia listu do E. i J. Pióro w Nowym Jorku, z 9 stycznia 81 r.





Załącznik nr 4 - list W. Gauzy do Tadeusza Brzostka w Paryżu z 7.06.1981 r.





Raport nr 1 Tomasza Strzyżewskiego (10.06.1981):





Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Sie 24, 2009 5:17 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Załącznik nr 5 - 2. str. sprawozdania z działalności i dokonań, pisanego dla oddziałów związków zawodowych przy tych zakładach pracy, które finansowały pomoc dla NSZZ w Polsce:



Załącznik nr 5a - ulotka skierowana do przyzakładowych organizacji związkowych w Norwegii z wezwaniem o dalsze wsparcie materialne i finansowe:







Załącznik nr 6 - lista uczestników konferencji działaczy „Solidarności” w dniach 14 – 18 lipca 81 r. w Sundvollen:

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Pon Sie 24, 2009 5:23 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zdjęcia Andrzeja Jachowicza z Butkiewiczem przy offsetach i powielaczach, zgromadzonych w 1981 roku na wysyłkę do Łodzi (w tle - Solidaritet avd. Łódź)



Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Ireneusz Głażewski



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 382

PostWysłany: Sob Lut 06, 2010 12:42 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

przeczytałem całość uwag poczynionych przez Władysława Gauzę
...gdyby tak było -jak pisze- to zrobiłoby mi się na jego miejscu strasznie przykro; szczególnie, że na takiej działalności raczej nie zbiera sie fortun tylko w d...
przynajmniej w tamtych czasach...
z drugiej strony, gdyby tak było...czy by nam - jako organizacji- by się powiodło...???
zapewne nie sposób tego dziś docieć i ja nie zamierzam tego czynić, ale warto docenić tą ważką pracę i podziękować strukturom konfederackim poza granicami za wsparcie (moralne, sprzętowe i finansowe)
personalia tych ludzi poznałem z ksiażki niejakiego Reniaka Mariana i zapamietałem do dziś
nb. wziałem wówczas urlop z pracy (wczesna wiosna '84), aby znaleźć tę książkę w księgarni, bo była ukrywana, podobnie jak wydawnictwa konfederackie już po tym jak "skończył się komunizm"
gdybym nie wiedział i nie widział to bym tego nie napisał Exclamation Exclamation Exclamation

_________________
ka?dy ?piewa razem z nami:
"precz, precz, precz z komunistami"
Jakub Sienkiewicz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sro Cze 09, 2010 9:43 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W uzupełnieniu tego wątku załączam linki do dokumentów opublikowanych przez Zbigniewa Rutkowskiego na Forum SW Katowice:

List Władysława Gauzy do Henryka Szustera z 22 stycznia 1980 roku - http://swkatowice.mojeforum.net/post-vp30744.html?highlight=#30744

Listy Macieja Pstrąg-Bieleńskiego do Konstantego Z. Hanffa:

z 2 września 1981 roku - http://swkatowice.mojeforum.net/post-vp30745.html?highlight=#30745

z 13 września 1981 roku - http://swkatowice.mojeforum.net/post-vp30746.html?highlight=#30746

z 15 października 1981 roku - http://swkatowice.mojeforum.net/post-vp30748.html?highlight=#30748

z 23 stycznia 1985 - http://swkatowice.mojeforum.net/post-vp30749.html?highlight=#30749
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> "LEWA WOLNA, CZYLI NIE TRZEBA GŁOŚNO MÓWIĆ Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum