Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna polonus.forumoteka.pl
Archiwum b. forum POLONUS (2008-2013). Kontynuacją forum POLONUS jest forum www.konfederat.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Relacje ludzi "Ognia" - książka i spotkanie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> ARCHIWUM
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ryszard Bocian



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 200

PostWysłany: Nie Sie 30, 2009 8:00 pm    Temat postu: Relacje ludzi "Ognia" - książka i spotkanie Odpowiedz z cytatem

Każdy, kto jeździ na rocznicę śmierci majora "Ognia" - zna Pana Garbacza. To On rozsyła zaproszenia przypominające o Rocznicy.

Pozdr.

RB

Cytat:
Szanowny Panie,

(...) Mam prośbę o przesłanie wiadomości o spotkaniu z Kazimierzem Garbaczem "Orlikiem", autorem książki "Byli chłopcy, byli... Relacje ludzi <<Ognia>>" (Nowy Targ 2009, ss. 224). Sama książka b. ciekawa, sporo tam odkłamań nt. rzekomej bandyckiej działalności "Ognia"; można się dowiedzieć jak "Ogień" ścigał każdego, kto dokonał rabunku czy zabójstwa; jak "Ognia" szanowali i kochali mieszkańcy Podhala; jaki porządek i posłuch istniał w Jego oddziałach. Książka jest naprawdę warta polecenia (mimo braków redakcyjnych, błędów pisowni, czasem nie wiadomo, co jest cytatem, a co tekstem autora).

Autor siedział 5 lat za pomoc antykomunistycznemu podziemiu (pomagał jako nastolatek, siedział jak dorosły).

5 września 2009 r. o godz. 17.00 promocja książki Kazimierza Garbacza "Orlika" - Byli chłopcy, byli... - relacje ludzi "Ognia'".
Spotkanie odbędzie się w sali 44 Miejskiego Ośrodka Kultury w Nowym Targu. Wstęp wolny.


Tu plakat tego spotkania:
http://www.mok.nowytarg.pl/www/images/news/9fb2d9d6170a526fe3feaa86655
040a1.jpg

z góry Panu serdecznie dziękuję,
Grzegorz Hajduk



_________________
Ryszard Bocian
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz Hajduk



Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 25

PostWysłany: Pią Paź 02, 2009 10:51 am    Temat postu: Relacja z "Dziennika Polskiego" Odpowiedz z cytatem

Poniżej wklejam relację ze spotkania z p. Garbaczem.
Tekst pochodzi z "Dziennika Polskiego" (z 8 września 2009 r., region Nowy Targ). Został również zamieszczony w portalu nowotarskiego urzędu miasta pod adresem: http://www.nowytarg.pl/news.php?cod=3879


Cytat:
Powiedzieli ludzie "Ognia"

Jest to materiał prosty i surowy, z którego mogą korzystać inni historycy - uprzedzał Kazimierz Garbacz "Orlik" z Waksmunda, którego książka "Byli chłopcy, byli..." trafiła właśnie do księgarń. Składają się na nią nagrane i potem spisane relacje ludzi Józefa Kurasia "Ognia".

Ziomek partyzanckiego dowódcy uniknął w ten sposób własnego komentarza. Kazimierz Garbacz - choć dziś mieszka w Łącku - zorganizował na Podhalu Związek Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego, był inicjatorem uroczystości związanych z rocznicą śmierci Józefa Kurasia.

Gdy po ukończeniu nowotarskiego gimnazjum dostał się już do liceum na kierunek humanistyczny, edukacyjne plany zburzyło mu aresztowanie przez Urząd Bezpieczeństwa - dokładnie 1 września 1948r.

- Razem ze ś.p. Staszkiem Kolasą, który mieszkał na Długiej, próbowaliśmy "obalić władzę ludową"... - mówi dziś o tej sprawie. Jako 16,5-letni chłopak na 5 lat trafił do więzień we Wronkach, Rawiczu i Jaworznie. Amnestia ogłoszona w 1953 r. skróciła mu odsiadkę zaledwie o sześć miesięcy. Ponieważ nieletniego nie wolno było aresztować, w dokumentach UB figurował jako... 18-latek. Tak zapłacił za kolportowanie antykomunistycznej prasy wywiadu na rzecz oddziałów "Błyskawica" i "Wiarusy".

- Nie pozwolono mi studiować, ale to był mój uniwersytet - mówi. - Za kratami spotkałem wspaniałe osoby - inteligencję, naukowców, ludzi, którzy się nie załamywali. Siedzieli tam lwowiacy, którzy przeżyli trzy niewole, od nich nabrałem lwowskiego akcentu...

Do spisania relacji ludzi "Ognia" - choć sam nie otarł się o jego oddział - zainspirowała Kazimierza Garbacza wojenna martyrologia rodzinnej wsi, z której 80 mieszkańców zabrali Niemcy w czasie wojny do obozu. Mocna była tu bowiem opozycja spod znaku Konfederacji Tatrzańskiej, potem Batalionów Chłopskich.

- W gimnazjum spotykałem kolegów, którzy mówili, że są gdzieś ulotki, że coś się gdzieś dzieje - wspomina autor początki swojego opozycyjnego zaangażowania. - W tym wszystkim zawsze byłem po stronie antykomunistycznej. A nasi profesorowie jeszcze nie nauczyli się kłamać - najwyżej milczeli o pewnych sprawach.

Po latach postanowił udokumentować partyzanckie dzieje. Był w tym i sprzeciw wobec sposobu przedstawienia "Ognia" i jego partyzantów w propagandowej literaturze powojennej. Rejestrował materiały, potem je spisywał, "przygładzał", nie próbując jednak "dolewać własnego sosu". O tym, że były to ostatnie możliwe do uchwycenia relacje, przekonało go minione półrocze, w którym odeszło na wieczną wartę aż pięciu jego rozmówców.

Nie były to łatwe dialogi, bo z ludźmi, którzy doznali wielu nieszczęść i prześladowań, a swoją konspiracyjną przeszłość taili często nawet przed najbliższymi. Zdarzało się, że dopiero po pogrzebie kogoś, kto "siedział za Ognia", rodzina odkrywała dokumenty lub pamiętniki. Z zebranych materiałów wyłonili się Kazimierzowi Garbaczowi ludzie z charakterem i kręgosłupem - tacy, co za swoją walkę dostawali "krzyż brzozowy" albo... po krzyżu.

- Niech wnukowie wiedzą, co przeszli ich dziadowie, pradziadowie i niech będą z tego dumni - taka myśl przyświecała cierpliwemu zbieraczowi trudnych wspomnień. - Ci, wtedy młodzi ludzie, chcieli po prostu prawdy. Nauczyli się patriotyzmu od swoich ojców i nie chcieli się zgodzić na kłamstwa po 45 roku. Nie była to też wojna domowa, jeśli garstka zaprzańców przeszła na stronę wroga i utrzymywała się przy władzy na sowieckich bagnetach.

W relacjach tych, których różne okoliczności życiowe pchnęły do lasu, przewija się obraz "NKWD-zistów gorszych od gestapowców". Prowadzący w nowotarskim MOK promocję Garbaczowej książki nauczyciel historii i harcmistrz - Adam Błaszczyk, wprowadził też do dyskusji wątek "żołnierzy wyklętych". Po latach wychodziła na jaw prawda o agenturze przenikającej do partyzanckich oddziałów. Sprawczynią dekonspiracji dowództwa "Wiarusów" była np. nieżyjąca już agentka UB o pseudonimie "S1" - "Wanda". Okoliczności jej zwerbowania zostały opisane gdzie indziej.

Jeden ze starszych nowotarżan, Stanisław Szewczyk, podzielił się podobnym wspomnieniem:

- Sowieci wiedzieli, wkraczając, że kto był przeciwko Niemcom, będzie i przeciwko nim - mieli już gotowe listy.

Wróciła mało dotąd znana i udokumentowana sprawa "Czarnej Trzynastki" - 10 harcerzy z Nowego Targu, którzy w latach 1945-46 dziewięć miesięcy spędzili w więzieniu przy Montelupich "za przynależność do bandy "Ognia"". Jan Dudor mówił o Rabie Wyżnej jako ostoi partyzantów po samobójczej śmierci Józefa Kurasia w lutym 1947 r., o działalności "Harnasia" - mściciela waksmundzianina, o "Rochu" i "Kowboju".

Książka zawiera wspomnienia ludzi, którzy - operując w górach - długo byli "jedyną realną władzą w terenie". Pełno tu powikłanych życiorysów, cierpień, strat, rachunków krzywd. Są archiwalne zdjęcia i portrety. Pojawia się też gwara przydająca autentyzmu wypowiedziom. Nie zmienia to faktu, że historia oddziału i postaci Józefa Kurasia nadal czeka na swoje kompendium.

Anna Szopińska
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz Hajduk



Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 25

PostWysłany: Pią Paź 02, 2009 11:02 am    Temat postu: O książce w "Tygodniku Podhalańskim" Odpowiedz z cytatem

Cytat:
"Byli chłopcy, byli"

Król gór, bohater pokroju bohaterów sienkiewiczowskich, człowiek honoru – tak o Józefie Kurasiu „Ogniu” mówią bohaterzy książki Kazimierza Garbacza „Byli chłopcy, byli….Relacje ludzi „Ognia”.

Materiały do tej książki Kazimierz Garbacz zbierał latami. Odwiedzał byłych partyzantów „Ognia”, a także osoby, które Kurasia spotkały na swojej drodze. Uporczywie namawiał do wspomnień, do swoich relacji ze spotkań, do opowiedzenia o wydarzeniach, których byli świadkami. Autor nie boi się trudnych tematów, wywołujących ciągle wiele emocji. Wraca do tematu zbrodni na Żydach z Krościenka, którą według jego rozmówców niesłusznie przypisano Ogniowi. Wspomina akcje przeprowadzone przez jego partyzantów, wyroki na osobach, które podszywały się pod partyzantów i obrabowywały okoliczną ludność.

Z relacji, które znajdujemy w książce, wyłania się też portret Ognia. Czesław Stolarczyk PS. „Głuc” wyznaje autorowi książki, że chciał mieć takiego ojca, jak Ogień. Wspomina jedną z mów Kurasia w kwietniu 1946 roku, gdy ten mówił do swoich partyzantów, że walczą o Polskę wolną, niezawisłą, o demokrację taką, jak na Zachodzie. „Ja miałem wtedy 18 lat. Ogień mi imponował (…). Tak nas jakoś wszystkich magnetyzował, że za tego człowieka byłbym gotów oddać życie (…). Dbał o ludzi, był wyrozumiały, miał serce i był wyczulony na ludzką krzywdę, biedę i upośledzenie” – wspomina „Głuc”.

Stefania Dybiec miała 16 lat, gdy jej dom odwiedził „Ogień”. Jej ojca zabrali do Oświęcimia pierwszym transportem. Ogień przyszedł w nocy, zaoferował pomoc. „Chodził po wszystkich tych rodzinach, gdzie ktoś był w obozie. Oferował nam mąkę, cukier, marmoladę” – wspomina.

Kazimierz Paulo ps. „Skała”, były dowódca V Kompani Zgrupowania „Błyskawica” porównuje Ognia do bohaterów sienkiewiczowskich. Nazywa królem gór. „Ogień” to był tylko jeden, drugiego takiego nie będzie. To był jezuita, poświęcił swoje życie” – mówi o nim. „Straciłem młodość, ale walka u Ognia stanowi chlubę mojego życia” – podkreśla.

„To według mnie człowiek nadzwyczajny, sprawiedliwy i nie mściwy” – podkreśla Józef Wróbel ps. „Bej” przy okazji opowieści o wyrokach śmierci Ognia na złodziejach, którzy podszywali się pod jego partyzantów i rabowali miejscową ludność.

Autor książki ubolewa, że propaganda komunistyczna uczyniła z partyzantów bandytów. Ubolewa, że ta działalność ubecka ciągle jeszcze przynosi plony. Dlatego, by losy tych żołnierzy wyklętych nie poszły w niepamięć, Kazimierz Garbacz postanowił pozostawić po sobie książkę. Liczy, że będzie to materiał wyjściowy do dalszych badań.

Kazimierz Garbacz od lat mieszka w Łącku. Pochodzi jednak z Waksmunda, rodzinnej wioski „Ognia”. Patriotyzm i zainteresowania historyczne – jak podkreśla – wyniósł z domu. Dorastał w kręgu legendy partyzantów.

Tuż po wojnie został uczniem nowotarskiego gimnazjum, która dzięki atmosferze wśród kolegów, a także przedwojennym nauczycielom była swoistą antykomunistyczną akademią. Dlatego, kiedy Stanisław Ludzia ps. „Harnaś” z oddziału „Ognia” zaproponował mu rozwieszanie antykomunistycznych ulotek po wsiach, nie wahał się ani chwili. Z czasem wraz z kolegą szkolnym – Staszkiem Kolasą sami redagowali ulotki, odbijali na powielaczu, a potem rozwieszali po Nowym Targu i okolicach.

Dwójka gimnazjalistów nie odmówiła także ówczesnemu dowódcy „Wiarusów” – por. Józefowi Dymlowi ps. „Srebrny”, który poprosił ich, by rozbili komunistyczną organizację – Związek Walki Młodych. Zapisali się do organizacji, by odegrać w niej rolę Konrada Wallenroda. Po jakimś czasie jednak wpadli. W 1948 roku, w wieku 16 lat Kazimierz Garbacz i jego kolega zostali aresztowani przez Urząd Bezpieczeństwa. Garbacz został skazany za napisanie i kolportaż ulotek, namawiających do współpracy z „bandą Ognia”. Miał też założyć związek pod nazwą „Wulkan”, którego celem była „zmiana przemocą ustroju Państwa Polskiego”, miał też groźbą zmuszać członków ZMP do wystąpienia z tego związku.

„A śledztwo? No cóż. Wielokrotne nocne przesłuchania, wyrywanie ze snu, wrzaski, kopanie, bicie, grożenie i wymachiwanie pistoletem, wielogodzinne stójki. To był taki zwykły rytuał, który miał na celu stłamszenie i złamanie ofiary, aby nabrała przekonania o wszechmocy swoich oprawców” – pisze na łamach swojej książki.

W więzieniu odsiedział wyrok prawie w całości – 5 lat bez 5 miesięcy. Musiał zapomnieć o marzeniach, między innymi o studiach prawniczych. Jednak pobyt za kratkami nazywa nieplanowanym uniwersytetem, który pozwolił mu poznać prawdziwą historię, wielu wartościowych ludzi, patriotów i zdobyć polityczną świadomość.

Także po wyjściu z więzienia – jak wspomina w książce – otoczony był odpowiednią „opieką”. O jego zachowaniu i kontaktach regularnie składali meldunki miejscowi donosiciele.

„Mnie z mojego życiorysu komuniści ukradli młodość, ale inni nie doczekali wolnej Polski, za którą walczyli. To Im i jeszcze nielicznym żyjącym poświęcam wypowiedzi prawdziwych bohaterów tamtych tragicznych lat. Należy Im się to, bo przez ponad pół wieku komunistyczna propaganda opluwała ich jadem nienawiści i kłamstw, zamykała im usta więzieniem i innymi represjami” – tłumaczy Kazimierz Garbacz we wstępie powody, dla których powstała jego książka.

Beata Zalot


"Tygodnik Podhalański" z 24 września 2009 r.
źródło: http://www.tygodnikpodhalanski.pl/www/index.php?mod=news&id=5883&tponlineserwis=52bb61aa2d47ebc74481ba10669dddee
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz Hajduk



Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 25

PostWysłany: Pią Paź 02, 2009 12:24 pm    Temat postu: Wywiad z autorem w "Gazecie Krakowskiej" Odpowiedz z cytatem

Pozwoliłem sobie na zamieszczenie w nawiasach kwadratowych swoich uwag i linków do innych tektów.

Cytat:
Byłem kronikarzem Ognia

Nie mogłem znieść, że Polska już inna, a kłamstwa o Ogniu ciągle te same. Chciałem się dowiedzieć, jak to naprawdę było - mówi Kazimierz Garbacz, który przez lata zbierał w tajemnicy relacje żołnierzy tego legendarnego dowódcy, którego postać do dziś budzi skrajne emocje.

- Pewnego dnia, jak zwykle o świtaniu, wygoniłem razem z kolegami krowy na pastwisko - opowiada. - Nagle patrzymy, a nad dolnym Waksmundem smuga dymu. Ciekawi, jak to chłopaki, zlecieliśmy z górki. Kurasiów chałupa była już spalona. Z daleka zobaczyliśmy zgliszcza i jakieś szczątki ludzkie. Bliżej nas nie dopuścili. Dopiero później usłyszałem we wsi, że Niemcy spalili Kurasiów z zemsty, bo jeden z nich, Józek, dowodził w Gorcach leśnymi.

Był 29 czerwca 1943 roku. W spalonych zabudowaniach zginęli najbliżsi ówczesnego partyzanta Konfederacji Tatrzańskiej: jego ojciec Józef Kuraś starszy, żona Elżbieta i dwuletni syn Zbyszek. Po tej tragedii Józef Kuraś przybrał pseudonim Ogień i tak narodził się legendarny dowódca, którego postać do dziś budzi skrajne emocje. Dla jednych bohater narodowy, dla innych krwawy watażka, bandyta, morderca Żydów.

Przeciw kłamstwu

Minęło 66 lat. I oto Kazimierz Garbacz, dziś emerytowany agronom z Łącka, niespodziewanie własnym nakładem wydał książkę "Byli chłopcy, byli…". A w niej kilkadziesiąt autentycznych relacji partyzantów Ognia. Nie jest to praca historyka, ale owoc prywatnej pasji.

- Zbierałem te wyznania przez kilkanaście lat, nie myśląc, jak je wykorzystam - mówi autor. - Po prostu chciałem się dowiedzieć, jak to naprawdę było.

Przez bez mała pół wieku po śmierci Ognia można było o nim mówić wyłącznie źle. Przynajmniej oficjalnie. Obowiązywała wersja z książek Władysława Machejka i Stanisława Wałacha. Autorzy, choć przyznawali Kurasiowi pewne zasługi w walce z hitlerowcami, także u boku alowców i partyzantów radzieckich, jego działalność powojenną malowali wyłącznie czarną farbą. W myśl zasady, że "kto podniesie zbrodniczą rękę na władzę ludową, temu władza ludowa tę rękę odrąbie". I nie tylko rękę odrąbie, ale i pamięć zohydzi. Aż do końca lat 80. dawni żołnierze Ognia bali się przyznawać do jakichkolwiek związków ze swym dowódcą.

Potem nastąpiło odbicie w drugą stronę. Dla niektórych prawicowych historyków i polityków Kuraś stał się kandydatem na narodowego świętego. Powstało kilka publikacji, w których Ogień jawił się jako bohater bez skazy. Ale jego przeciwnicy też nie oddawali pola. Przypominali, że miał za niesubordynację wyrok śmierci z AK (co z tego, że cofnięty) [z książki p. Garbacza wynika, że taki wyrok w ogóle nie był wydany, więc nie było co "cofać" - przyp. GH], że był szefem UB w Nowym Targu (co z tego, że ledwo trzy tygodnie), wyliczają, ilu ludzi zginęło z jego rozkazu (przemilczając, z jakiego powodu).

Wyjątkowo twardy żywot mają także wyssane z palca wieści o tym, że Ogień jakoby własnoręcznie powiesił na słupie telegraficznym kobietę w ciąży (Wałach) czy obciął język Żydówce (Machejek) [było też kłamstwo o tym, że "ogniowcy" wyłupili oczy żołnierzowi KBW - czyli nie dość że "bandyci" to jeszcze "sadyści" - w rzeczywistości nieżywemu już żołnierzowi w lesie ptaki wyjadły oczy; więcej o czarnej legendzie "Ognia" w wywiadzie z dr. Korkuciem "Partyzant nie nadstawia policzka" w "TP" z 3 września 2006 r. http://tygodnik2003-2007.onet.pl/1547,1355063,dzial.html - przyp. GH]. Wciąż pojawiają się w dyskusjach na forach internetowych i w pracach niechętnych Kurasiowi publicystów i historyków. Oto prawdziwe partyjnych propagandzistów za grobem zwycięstwo.

- Nie mogłem znieść, że Polska już inna, a kłamstwa o Ogniu ciągle te same - mówi Garbacz.

Wróg ludu

Sam poczuł na własnych plecach karzącą rękę władzy ludowej, był więc dla swych rozmówców człowiekiem podwójnie swoim, zaufanym. Bo nie tylko rodak z Waksmundu, lecz i towarzysz niedoli. Kiedy trafił do więzienia za "przestępstwa szczególnie niebezpieczne w okresie odbudowy Państwa", miał zaledwie szesnaście lat. Sądził go słynny Julian Polan-Haraschin, zwany "krwawym Julkiem" (nawiasem mówiąc, późniejszy wieloletni TW "Karol"). Skazał szesnastolatka na pięć lat, które Garbacz odsiedział bez pięciu miesięcy darowanych na mocy amnestii. Więzienie go jednak nie wyprostowało, jeśli wierzyć opiniom wychowawców, np. takiej, z zakładu w Rawiczu:

"Więzień karny Garbacz Kazimierz s. Franciszka zachowuje się nie odpowiednio karany był trzy krotnie za nie przestrzeganie Regul. Więz. oraz za rozsiewanie wrogiej propagandy przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Zarząd Więzienia uważa iż jest to jednostka nie rokująca poprawy na przyszłość i na jakiekolwiek ulgi nie zasługuje".

I jeszcze donos szpicla z celi:

"Garbacz Kazimierz zaczyna narzucać pozostałym więźniom religię. Garbacz jest człowiekiem fanatycznym, zatwardziałym w wierze. Jego wypowiedzi są wprost oburzające. 4.IX.52. zaczął nam wychwalać zalety zakonów kościelnych. Powiedział, że kościół jest święty, księża są święci i wszystko co czynią jest dobre. Oni są postawieni przez Boga aby pilnować porządku".

A co to były za "przestępstwa szczególnie niebezpieczne", którymi szesnastolatek zasłużył sobie na więzienie?

- Nam, uczniom nowotarskiego gimnazjum, nie trzeba było tłumaczyć, jak należy się zachowywać wobec nowego reżimu. Nasi nauczyciele, może nie wprost, ale swoim zachowaniem, przykładem, dawali nam to jasno do zrozumienia - opowiada. - Toteż kiedy tylko nadarzyła się okazja, żeby się zaangażować po właściwej stronie, nie zawahałem się. Kiedyś spotkałem nad rzeką Staszka Ludzię, o którym wiedziałem, że jest u Ognia pod pseudonimem Harnaś. Znał mnie, miał do mnie zaufanie i zaproponował rozlepianie "ogniowych" ulotek. Wciągnąłem jeszcze jednego kolegę i rozlepialiśmy te ulotki, a po śmierci Ognia robiliśmy własne.

Te ulotki kosztowały go pięć najlepszych lat. - Niczego nie żałuję - mówi dzisiaj. - Starsi koledzy, a wśród nich Harnaś, zapłacili życiem.

Nie wszystko jasne

Zawarte w książce relacje są różnej wartości. Jedni z byłych partyzantów opowiadają obszernie i ze swadą, inni bardzo oszczędnie, czasem chaotycznie. Są wśród nich przejmująco szczere, jak opowieść Janiny Polaczyk-Kolasowej, na której oczach z zimną krwią zostali w Kościelisku zamordowani partyzanci Ognia, mimo że się poddali, a jeden z nich był ranny. [Śp. łączniczka "Ognia" ps. "Stokrotka" nazywała się Janina Kolasa de domo Polaczyk; przypadek sprawił, że jedna z byłych siedzib MUBP w Zakopanem przy ul. Partyzantów 9, obecnie pensjonat, nazywa się "Stokrotka", do którego przyjeżdżają m.in. emerytowani milicjanci, bo drzewiej był tam ośrodek wypoczynkowy dla MO - przyp. GH].

Są i takie, w których uczciwość nie ma powodu wątpić, jednak pozostawiają niedosyt, bo nie rozwiewają wątpliwości. Dotyczy to np. zastrzelenia pięciorga Żydów na szosie pomiędzy Waksmundem a Nowym Targiem. Ofiarom urządzono w Krakowie manifestacyjny pogrzeb, a potem zdarzenie to było przez wiele lat wykorzystywane propagandowo jako dowód antysemityzmu Ognia i całego antykomunistycznego podziemia.

- Pamiętam ten dzień doskonale - wspomina Garbacz. - To była Wielka Sobota 1946 roku. Z rana oddział przemaszerował przez Waksmund. Cała wieś stała przy płotach i patrzyła, ja także. Najpierw przeszła szpica, badając teren, a potem cała reszta. Ogień też z nimi szedł. Jakiś czas potem było słychać strzały, myśleliśmy, że się postrzelali z UB i wojskiem. Kilka godzin później wracali, ale nic nie mówili. Ludzie byli trochę zawiedzeni, bo myśleli, że może już powstanie ogłoszą czy co.

Z opowieści byłych ogniowców wynika, że szpica po drodze zatrzymała samochód, którego pasażerowie otworzyli ogień do partyzantów. Wywiązała się strzelanina, w wyniku której podróżni, w tym jedna kobieta, zginęli. Niestety, są także mocne świadectwa, że Żydzi zostali zastrzeleni nie w trakcie wymiany ognia, tylko później [szkoda, że autor tekstu nie wskazał jakie to są te "mocne dowody" - przyp. GH]. Które są prawdziwe?

Być może nie zostanie to wyjaśnione nigdy. Podobnie jak zagadka wymordowania pod Krościenkiem jedenaściorga Żydów, którzy chcieli nielegalnie przekroczyć granicę. Jedni, jak Wojciech Orkisz z Krościenka, nawet nie dopuszczają do siebie myśli, że Ogień mógł mieć coś z tym wspólnego. Inni, wśród nich np. profesor Jan Tomasz Gross, wydają się nie mieć wątpliwości, że tych Żydów wymordował Ogień [o mordzie na Żydach koło Krościenka można poczytać w tekście "Horror podmalowany" dr. Macieja Korkucia w "TP" z 2 marca 2008 r. http://tygodnik.onet.pl/35,0,6945,horror_podmalowany,artykul.html - przyp. GH].

- Znam poglądy pana Grossa - mówi Garbacz. - No cóż, ludzie dociekliwi szukają prawdy. Są też tacy, co mówią: "Ja i tak już wiem". Do nich nic nie trafi, bo oni wcale tego nie chcą.

Głosy milczących

Nasza najnowsza historia, mimo dwudziestu już lat jawności, mimo starań historyków i takich pasjonatów jak Kazimierz Garbacz, na pewno jeszcze niejeden raz nas zaskoczy. W jego książce też znajdziemy na to bardzo ciekawy i pouczający dowód.

Otóż był sobie kiedyś radziecki partyzant o pseudonimie Alosza. Naprawdę nazywał się Aleksiej Botian i był nauczycielem z Wileńszczyzny. Pod koniec wojny, w stopniu lejtnanta Armii Czerwonej, przedarł się z niewielkim oddziałkiem w Gorce, gdzie uprawiał dywersję na tyłach frontu. Nikt jednak nie wiedział, że miał też drugie, tajne zadanie, a mianowicie rozpracowanie akowskiego podziemia. Po wojnie już otwarcie, w mundurze oficera NKWD, zajął się wyłapywaniem elementów niebezpiecznych dla nowej władzy. Robił to tym skuteczniej, że jeszcze kilka miesięcy wcześniej byli przecież jego towarzyszami broni.

Był tak groźny dla ukrywających się akowców, że postanowiono go zlikwidować. W książce Garbacza znajdziemy aż dwie relacje, których autorzy wspominają o udanej akcji wykonania wyroku na Aloszy przez nowosądecki oddział Emira. I co się dziwić szeregowym partyzantom, skoro do niedawna poważni historycy, znawcy epoki, likwidację Aloszy przedstawiali jako jeden z największych sukcesów poakowskiego podziemia [o tym oficerze NKWD jest ciekawy tekst Dawida Golika "Alosza - partyzant, który ocalił Kraków" http://fakty.interia.pl/news/alosza-partyzant-ktory-ocalil-krakow,1042256, - przyp. GH].

Bomba wybuchła dwa lata temu, kiedy na Kremlu prezydent Władimir Putin odznaczył Złotą Gwiazdą Bohatera Rosji sędziwego już pułkownika Aleksieja Botiana za uratowanie Krakowa. Nikt nie wie, jakim cudem udało mu się przeżyć.

- Tak, dowiedziałem się o tym krótko przed wydaniem książki - przyznaje Kazimierz Garbacz. - Jednak postanowiłem pozostawić wszystko tak, jak było. To są autentyczne wspomnienia tych ludzi, mam je wszystkie nagrane. Mówili tak, jak zapamiętali opisywane zdarzenia. Nie chciałem im niczego poprawiać, zmieniać, dopisywać. Chciałem oddać głos tym, którzy przez dziesięciolecia byli skazani na milczenie, a teraz jeden po drugim odchodzą. Moja rola skończona. Reszta jest sprawą historyków.


Marek Lubaś-Harny

"Gazeta Krakowska" z 15 września 2009 r.
źródło: http://www.polskatimes.pl/gazetakrakowska/magazyn/162280,bylem-kronikarzem-ognia,id,t.html#material_1
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
kominiarz



Dołączył: 23 Wrz 2011
Posty: 1

PostWysłany: Pią Wrz 23, 2011 8:13 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bardzo proszę wszystkich o informację, gdzie mogę zdobyć książkę K.Garbacza. Poszukuję jej od jakiegoś czasu, niestety bezskutecznie.... Jest to aż dziwne i sory.... śmierdzi komunistyczną cenzurą,że o ksiązce tej nie ma nawet najmniejszego śladu.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Site Admin


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 9123

PostWysłany: Sob Paź 01, 2011 7:58 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wydawcą książki był Zakład Poligraficzny "MK" s.c. www.drukarniaMK.pl , tel. 18 266 48 52 . Może tą drogą uda się nabyć książkę lub uzyskać "namiary" na kogoś, od kogo można ją kupić.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz Hajduk



Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 25

PostWysłany: Sro Lis 09, 2011 7:46 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

kominiarz napisał:
Bardzo proszę wszystkich o informację, gdzie mogę zdobyć książkę K.Garbacza. Poszukuję jej od jakiegoś czasu, niestety bezskutecznie.... Jest to aż dziwne i sory.... śmierdzi komunistyczną cenzurą,że o ksiązce tej nie ma nawet najmniejszego śladu.


Ja ją nabyłem w 2009 r. w Zakopanem. Wydaje mi się, że warto popytać w tym mieście albo w Nowym Targu.
Ostatecznie księgarń w tych miastach nie jest zbyt dużo. Można poszukać w sieci telefonów i podzwonić.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum polonus.forumoteka.pl Strona Główna -> ARCHIWUM Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum